that was the last time | 9
ashton z radością wszedł do domu, zamykając za sobą drzwi i zdejmując ubłocone buty.marzył w tym momencie o ciepłej kawie i kocu, bo niby luke oddał mu jego bluzę, kiedy tylko zauważył, że drży,ale przemókł do suchej nitki.
- ash? - calum pojawił się w progu kuchni, mając na sobie tylko bokserki (które zresztą należały do ashtona, ale nie miał już sił by to zauważyć).jego brązowe włosy były zwichrzone na wszystkie strony świata i najprawdopodobniej już spał, ale zachciało mu się pić.
- pogadamy jutro, jestem zmęczony cal.- jęknął i powlókł się w kierunku łazienki, słysząc za sobą kroki przyjaciela i doskonale wiedział,że hood mu nie odpuści dopóki nie pozna każdego szczegółu historii.
był bardzo dobrym przyjacielem i ashton nie wyobrażał sobie życia bez niego,nie przeszkadzało mu to, że cal chciał znać każdy mały element jego dnia.ash wiedział, że czasami jest zbyt naiwny i calum zawsze go chronił, zawsze się o niego troszczył i mogli pogadać o wszystkim.calum był jego małym darem od boga, kochał go bardzo mocno.mimo to, to zawsze była przyjaźń, calum był biseksualny(chociaż ash nigdy nie widział obok niego dziewczyny) ale to było jakby umawiać się z bratem i nigdy nie przeszło im to przez myśl.
-kilka dni temu do studia przyszedł pewien chłopak, zapytałem go o znaczenie tatuażu, odpowiedział, zaczęliśmy trochę rozmawiać i zaprosiłem go na kawę, a on się zgodził.po pracy jednak nie zawiózł mnie do kawiarni, jak mieliśmy w planach, a pojechaliśmy do niego i trochę rozmawialiśmy.powiedział, że przewiezie mnie kiedyś,jeśli zostanę na noc... -ashton tak naprawdę tylko czekał na to, by móc się komuś pochwalić lukiem, więc kiedy zaczął opowiadać, nie chciał przestawać.
-przespałeś się z nim?! - pisnął brunet, ale szybko porzucił ten pomysł,kiedy ash zarumienił się i zaczął potrząsać głową.
-nie, nie, nie,oczywiście, że nie!ja tylko przenocowałem, a potem odwiózł mnie do pracy.był rano trochę oschły, więc potem przyniósł mi kawę i śniadanie, a po pracy zawiózł na te wyścigi...
ashton automatycznie pożałował swoich słów, kiedy oczy caluma niemal nie wyleciały z orbit.
-ash, powiedz mi proszę, że nie startowałeś, tylko się gapiłeś, a nawet jeśli,nie powinieneś tam w ogóle jechać, co cię do cholery porąbało?!- i może to była mała wada caluma.tak, irwin wiedział, że to wszystko jest jedynie troską, ale ashton naprawdę nie miał pięciu lat.
-jechałem z lukiem, cal, on zna się na tym i byłem bezpieczny! - sarknął ash,przerywając monolog hooda, który spojrzał na niego błagalnie i przejechał dłońmi po twarzy.
-luke hemmings?
Kiedy blondyn niepewnie skinął głową, wyraz twarzy caluma spoważniał i jego usta zacisnęły się w wąską linię.
- to ostatni raz, kiedy widzę cię z nim.
- nie sądzisz,że to ja decyduję o moim życiu? - mruknął ashton.zwykle pokiwałby głową i zastanowił się nad słowami caluma, ale teraz chodziło o coś innego.chodziło o coś, na czym zaczynało mu zależeć i po prostu nie mógł odpuścić bez walki.
hood przysunął się do niego i złapał za dwie jego ręce, nakazując, by patrzył w jego czekoladowe oczy.
-zadaniem luke'a jest owijanie sobie takich jak ty wokół palca.najpierw czerpie z tego własną przyjemność, a potem wplątuje cię w to gówno.każde jego słowo to pieprzone kłamstwo, jest zupełnie sam.sprawi, że zrobisz dla niego wszystko, kiedy będzie cię niszczył, ashton.miłość do złamanych ludzi jest jak próba przeskoczenia dla nich przepaści, nie mając drugiego brzegu nawet w zasięgu wzroku, to zbyt trudne i skomplikowane.
calum zignorował łzy w oczach ashtona i pozwolił mu na zatrzaśnięcie się w łazience, a sam poszedł do sypialni.
bolała go świadomość, że jeśli przyjaciel zapyta, skąd zna hemmingsa,będzie musiał skłamać.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top