okay | 7



ashton uśmiechnął się szeroko, kiedy luke, punktualnie o osiemnastej,zaparkował przed studiem.sięgnął na wieszak po swoją bluzę, ale dopiero kiedy zobaczył, że wieszak jest pusty zorientował się, że luke ją sobie przywłaszczył.westchnął tylko i krzyknął w głąb studia, że skończył swoją zmianę, na co usłyszał tylko krótkie"okay".

luke najwyraźniej zauważył, że ashton sam przyjdzie, bo został w aucie i uśmiechnął się, kiedy zajął miejsce obok niego.

-hej, hemmings– starszy chłopak zapiął pas, obawiając się jazdy kierowcy i zmienił piosenkę w odtwarzaczu.nigdy nie przepadał za brzmieniem arctic monkeys, a mayday parade odpowiadało mu znacznie bardziej.

Luke przewrócił tylko oczami i chwycił rękę ashtona, przykładając ją na ułamek sekundy do swoich ust.

- hej, irwin –zaśmiał się pod nosem i uśmiechnął z satysfakcją, kiedy ash dosłownie po paru chwilach się zarumienił na gest hemmingsa i jego pewność siebie znowu wyparowała.

luke lubił to robić, lubił onieśmielać ludzi.i to nie tak, że ashton był tylko kolejnym numerem,ashton był w pewien sposób szczególny, ale to nie zmieniało faktu, że luke kochał obserwować jego zakłopotanie.był wtedy uroczy,bardziej niż zazwyczaj.

-więc,naprawdę zabierasz mnie na wyścigi?- kiedy luke zerknął na chłopaka z blond loczkami, zauważył iskierki ekscytacji w jego oczach i choć chciał się wykręcić, nie mógł teraz tak po prostu odmówić.nie chodziło o fakt,że luke się go wstydził albo nie ufał mu wystarczająco,by wpuścić go do swojego świata, po prostu się o niego martwił.okay, znali się trzy dni, ale luke widział, że ten chłopak jest zwyczajnie naiwny.lubił ten fakt, bo mogli się do siebie zbliżyć i ashton nie bał się spędzania czasu z kimś takim jak on, ale wiedział, że ludzie w jakich towarzystwie się obracał mogli go skrzywdzić.

myśląc o tym miał jeszcze więcej wątpliwości niż dotychczas, ale obiecał sobie, że będzie go trzymał przy sobie i tylko obejrzą wyścigi,a on nie weźmie w nich udziału.nie spuści ashtona z oka nawet na ułamek sekundy.bo czasami tyle wystarczy, by wszystko mogło się posypać.

więc po prostu skinął głową.

-nie zepsuję ci reputacji? - ash zmarszczył brwi, kiedy zauważył, że wygląda dziś naprawdę niekorzystnie, a poza tym, nigdy nie wyglądał jak typowy zły chłopiec i nigdy też się tak nie zachowywał.

-nawet tak nie myśl, będą mi ciebie zazdrościć- luke puścił mu oczko, kiedy parkowali za obdrapanym budynkiem i ashton prawie zapomniał o tym,że jeszcze nie jest w niebie.



-jestem michael– chłopak z kolorowymi włosami uścisnął mocno dłoń ashtona a on tylko się uśmiechnął i pokiwał głową, bo luke już go przedstawił.kiedy tylko jego dłoń znowu była wolna, schował ją w kieszeni czarnych jeansów, bo tylko ten chłopak wyglądał sympatycznie.od pozostałych biła niechęć, a jeden brunet przeszywał go spojrzeniem, które niepokoiło chłopaka.

stali w otoczeniu siedmiu osób, ubranych na czarno i z papierosami w wargach.mimo, że było zimno, mieli na sobie tylko tank topy,odsłaniające ich muskularne ramiona.ashton nie czuł się tu bezpiecznie i starał nie kulić się za lukiem, ale porzucił postanowienie, kiedy brunet przedstawiający się jako tyler poklepał go po ramieniu.

-to twoja nowa zdobycz dla nas, luke? - parsknął i chociaż chciał ukryć się za żartobliwym tonem, luke zacisnął zęby, wyczuwając podtekst w tym, co powiedział.

- uważaj na słowa, tyler.- mruknął cicho, nie chcąc pokazywać swojej drugiej strony irwinowi, który złapał tył jego koszulki i przysunął się tak, że luke mógł usłyszeć jego niespokojne bicie serca. -powodzenia jeśli startujecie.

- a co z tobą?nie ścigasz się, hemmings? - głos michaela po raz pierwszy wżyciu zirytował luke'a, bo na ogół byli dobrymi znajomymi.

- nie dzisiaj,mike.

tyler uniósł brwi i uśmiechnął się szeroko, nadal wlepiając spojrzenie w każdą część ashtona.

-jestem pewien,że ash nie chciał przyjechać tu i się nudzić, więc może przejedziesz się ze mną, co? - brunet postąpił krok do przodu iuśmiechnął się sympatycznie do irwina, który to odwzajemnił i spojrzał pytająco na luke'a.

był jak dziecko w obcym towarzystwie i luke czuł się za niego odpowiedzialny.

-nie ma mowy

- okay. - powiedzieli w tym samym czasie i kiedy ich spojrzenia się skrzyżowały, ashton poczuł się przytłoczony błękitem tęczówek luke'a, których nigdy nie widział tak stanowczych i złych.


__

chciałam zastąpić "tyler" joseph czyli nazwiskiem ale joseph to też imię i niektórzy nie znają także ten

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top