Rozdział 81 Srebrnowłosy rycerz
-Wybaczcie, że przerywam zabawę, ale stali klienci awanturują się w holu - brunet na oko po 30 w czarnym garniturze, wskazał palcem na drzwiach za sobą. - Obawiam się, że bez rozmowy z szefostwem się nie obejdzie, strasznie niecierpliwi i nerwowi klienci, prawie hol zdemolowali - pokręcił głową na boki, opierając ręce na biodrach i ciężko wzdychając.
Daniel natychmiast odsunął się ode mnie, pospiesznie pociągając spodnie i wybiegł z pomieszczenia, jak poparzony po drodze zapinając jeszcze pasek, a pozostała dwójka mężczyzn dołączyła do niego w dzikim biegu. Na szczęście nieznajomy zdążył w czas i do niczego poważniejszego, że strony Daniela nie zdążyło dojść. Kamień spadł mi z serca. Ponieważ nie wiem, czy psychika wytrwała, by powtórkę z rozrywki, bo ciało prędzej, czy później doszło, by do siebie.
-To ja ją ogarnę! - krzyknął za mężczyznami.
-Wybacz, że tak długo - złapał mnie pod ramię pomagając podnieść, po czym chwycił za skrawek czerwonego materiału i pociągnął w dół, zakrywając tym samym nagie części ciała. - Ale zataili twój przyjazd, przez co nie mogłem cię znaleźć - spojrzałam ze łzami na srebrnowłosego - Jestem Thiago od Ricardo, a teraz chodź, zaprowadzę cię do pokoju, zanim ogarną, że kit wciskałem i tu wrócą - zaśmiał się pod nosem, wciąż mnie podtrzymując we wspomagania mojego nieudolnego, obolałego ciała
-Dziękuję - przetarłam policzki, rozglądając się zakłopotana dokoła siebie.
-Potem podziękujesz - puścił mi oczko, ale szybko spoważniał -Bezużyteczne suki - warknął do siebie momentalnie zmieniając ton głosu na ostrzejszy, gdy mijała nas na korytarzu trójka gości. - Ruszaj się! - ponaglił mnie, szarpiąc delikatnie na pokaz przed nimi. -Zachowuj pozory, bo mnie ci zmienią - szepnął wprowadzając wchodząc ze mną do nowego pokoju.
Pomieszczenie różniło się od tych, które widziałam na wejściu. Zawierało normalne łóżku, szafę, toaletkę z kosmetykami oraz osobistą łazienkę. Luksusem pomieszczenie może nie ociekało, ale spartańskich warunków i tony brudu nie było. Średniej klasy wyposażenie, czerwone ściany, ciemne podłogi i dywan niezidentyfikowanego koloru, niby bordowy, ale trąci trochę czarny, a jednocześnie seledynowym - niezły przeskok barw. Za zasłoniętymi oknami, kraty, a całość oświetlała jedynie mała, nocna lampka.
-Czemu tu, nie tam? - spytałam, analizując każdy nawet najmniejszy kąt pokoju.
-Tam? - powtórzył pytająco, sadzając mnie na skraju łóżka. - Że na dół? - skinęłam przytakująco. -Tam przetrzymywane są dziewczyny, które nie pogodziły się z obecną sytuacją i trzeba je złamać - zamknął drzwi na klucz, po czym poszedł po coś do łazienki.
-Złamać? - powtórzyłam.
-Tak. - wrócił z podręczną apteczką oraz wilgotnym ręcznikiem. -Są bite, nałogowo faszerowane najróżniejszej maści narkotykami i regularnie gwałcone nawet kilka razy dziennie. - Kucnął przy łóżku obok mnie, wyciągając z apteczki pudełko leków przeciwbólowych, na które spojrzałam pytająco. -Wasz nieodzowny element pracy - wycisnął jedną tabletkę na moją dłoń, po czym odkręcił butelkę wody, zgarniętą wcześniej z szafki około łazienki i podał mi. -Weź, uśmierzy nieco ból - podsunął rękę pod moją buzię.
-I co dalej z tymi dziewczynami się dzieje? - połknęłam lek, popijając.
-Uzależniają je i te, które przeżyją, oddają się potem za kolejna działkę narkotyku - wyjął maść, którą wycisnął sobie trochę na palce, a następnie ujął w dłoń moje nadgarstki, smarując je chłodną, przezroczystą substancją. -Pomoże na zasinienia - wytłumaczył, dostrzegając moje wzdrygnięcie, gdy pod jego dotykiem.
-Przeżywają? - dopytywałam.
-Zależy - wzruszył ramionami. -Niektórzy klienci z dość nietypowymi fantazjami, nie lubią takich nieokiełznanych, na których siłą trzeba wywierać działania, a szczególnie te silnie perwersyjne. Dlatego często faszerują je dodatkowymi dawkami na życzenie klienta, aby były jak najbardziej ulegle podczas stosunku, często kończy się to przedawkowaniem - gdy skończył smarować nadgarstki, ponownie wycisnął trochę maści i zajął się sińcami na nogach. -Nie musisz się wstydzić - spojrzał na mnie, kiedy chciałam cofnąć jego dłoń. -Nie raz zobaczę Cię zapewne w podobnej sytuacji. Nie interesuje mnie twoje ciało, a jedynie obrażenia na nim - spuściłam głowę skinając nią jednocześnie, po czym rozchyliłam nieco uda, by dać mu swobodniejszy dostęp do obraże.
-Czy to znaczy, że będę musiała pracować... - przerwałam wypowiedź. -Jak inne? Jak... - znów się zawiesiłam.
-Jak dziwka? - uniósł brew, spoglądając mi w oczy. Przytaknęłam. -W większości przypadków ochroniarze pilnują dziewczyn na zleceniach, bo nie jedna próbowała już w ten sposób uciec. Jednak nie wszędzie będę mógł być dosłownie obok, jeśli nie chcemy się zdradzić - wytarł ręce w przyniesiony wcześniej ręcznik, zakręcił maść, chowając ją z powrotem do apteczki. -Na pewno nie pozwolę, aby wchodzili do twojego pokoju i gwałcili, kiedy mają kaprys - podniósł się, nie przerywając kontaktu wzrokowego. -Z klientami coś wymyślimy, pamiętaj też, że gdy ktoś będzie ci chciał zrobić coś niestosownego, masz prawo zawołać swojego ochroniarza.
-A znasz konkretny powód, dla którego tu jestem? - wstałam odruchowo zestresowana sytuacją.
-Znam - odrzekł krótko. -Pomogę ci to zdobyć, ale nie działaj sama - złapał mnie, kiedy się zachwiałam. -I odpocznij - usadził mnie z powrotem. -Bo podobne sytuację będą się zdarzać, zapobiegnę większości, ale nie wszystkim, dlatego słuchaj mnie, bo sama zginiesz w tym miejscu - skierował się do drzwi, przekręcił klucz, po czym położył dłoń na klamce, otwierając je. -Zapomniałbym - wyjął z kieszeni telefon, który rzucił do mnie. -Schowaj go dobrze, masz tam numer mój oraz Ricardo i nie zapomnij zamknąć na noc drzwi - Thiago opuścił pokój.
Pięknie. Trafiłam do miejsca, któremu przewodzi grupka wynaturzonych drani, a moją jedyną szansą na przeżycie jest nieznajomy poznany dziś. Jednak skoro został o wszystkim poinformowany, liczę na szybsze rozwinięcie sprawy. Ponieważ chciałabym, jak najszybciej się stąd ewakuować. Nie podoba mi się ten przybytek, różni się diametralnie pod względem tego, co było w Wenezueli. Tam ubogo, tu luksusowo. Może, to po części zależeć od regionu, panującej biedy, czy innych czynników, lecz pomimo to jednak rzecz łączy te przybytki. Wspólny właściciel Daniel. Jeszcze się okaże, że zdobycie dokumentów dla Ricardo stanie się bardziej skomplikowaną rzecz, niż początkowo by się wydawało.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top