Rozdział 27 Biznesy


Przyznam szczerze, że obecna sytuacja dość mocno mnie przerosła. Spodziewałam się wszystkiego, ale nie czegoś takiego. Rozwiązania na ten stan rzeczy nie posiadam, zatem niech moim współpracownicy wykażą się sprytem oraz inteligencją.
Otrząsnęłam się z szoku, po czym skierowałam w stronę drzwi.

-Szefowa dokąd? - spojrzenia wszystkich skupiły się na mnie.

-Jadę kręcić interesy, a wy moi panowie bawcie się dobrze z opętaną nastolatką - uśmiechnęłam się złowieszczo. 

Niezadowoleni z faktu, że właśnie zostali wkopani w bagno mężczyźni, zmierzyli mnie ze złością wzrokiem, lecz żaden nie odezwał się, próbując odwieść mnie od pomysłu pozostawienia ich w roli nianiek dla Sophie. Zawsze musi się znaleźć ten ktoś od brudnej roboty, choćby jedna osóbka, ale jednak. Bycie szefem całkiem się opłaca haha...

Odjechałam z posesji czarnym mercedesem AMG GT. Celem mojej podróży była dzielnica Bloods'ów. Trzeba zarobić jeszcze więcej kasy, a przy okazji nawiązać nowe kontakty i szefuńcio całej tej czerwonej bandy pomoże mi w tym. Pomimo że to tylko zwykły gangus, znajomości może mu pozazdrości sam szef mafii. Jak udało mu się to osiągnąć? Nie wiadomo. Nikt nie pyta, bo nikt nie lubi niewygodnych pytań. Dlatego ja również nie wnikam. Zresztą im mniej wiesz, tym lepiej śpisz. Sojusz - sojuszem, a tajemnice organizacji to już wiedza zakazana dla obcych. I żadne układy nie zobowiązują do dzielenia się nią. Jeśli jednak głupio zaufasz, bądź przypadkiem się zdradzisz, to wtedy pozostaje jednak droga do wyboru. Tak zwane betonowe buty dla owego delikwenta. 

Podjechałam na dzielnicę. Moje auto momentalnie zostało rozpoznane, a więc jedna z czerwonych fur chłopaków wyjechał przede mnie, po czym poprowadziła mnie pod jeden z wielu na tej ulicy jednorodzinnych, parterowych domków. Stojący na podjeździe rzezimieszki pokazali mi, abym chwilę poczekała.
Jeden z chłopaków pobiegł go garażu, a po chwili wyjechał z niego krwistym muscle car'em. Wtedy machnęli na mnie dłonią, bym zajęła jego miejsce. Jak kazali, tak uczyniłam. Po wyjściu ze środka dowiedziałam się, że miało to na celu ukrycie mojego wozu, przed niepotrzebnymi gapiami, interesantami oraz niezapowiedzianymi przejazdami policji. Samochód, którym przyjechałam, jest zbyt drogi, jak na rejony, gdzie obecnie przebywam. A to wiąże się z tym, że zbyt rzucający się w oczy, przez co ja oraz moi sojusznicy moglibyśmy narobić sobie niepotrzebnych problemów, których nikomu nie chce się teraz rozwiązywać.

Dwóch ciemnoskórych młodziaków zaprowadziło mnie do środka domu. Skręcając na prawo od drzwi wejściowych, weszłam do salonu, gdzie na kanapie siedział sobie wychillowany szefu.

-Mógłbym powiedzieć, że się prawie stęskniłem - zażartował, zachęcając mnie, bym podeszła bliżej.

-Zdecydowanie bardziej lubię cię od twoich poprzedników - zaśmiałam się siadając obok niego.

-Furki się podobały? - spytał, nachylając się do popielniczki znajdującej na stole w celu odgaszenia papierosa. 

-Ta, ale zaraz masa pytań - pokręciłam głową.

-Nie wszystko muszę wiedzieć - przytaknęłam.

-Znasz podziemny krąg? - potwierdził. -Wystawisz mnie tam - spojrzał na mnie lekko zaskoczony, ale niezwykłe zainteresowany mą wypowiedzią. -Dostałam cynk - zbliżyłam się nieco do niego oraz ściszyłam swój głos. -Na najbliższe walki przyjadą same  grube ryby, w tym szef prawdopodobnie ruskiej mafii, z którym mam do pogadania odnośnie jednego z moich ludzi i jego możliwe odszkodowania - puściłam mu oczko. -Przydadzą nam się nowe kontakty, nie sądzisz? - uśmiechnęłam się zwycięsko.

-Masz łeb kicia - zaśmiał się, klepiąc mnie delikatnie w udo.

-I nie tylko to - celowo nachyliłam się tak nad mężczyzną, aby dotknąć piersiami jego klatki piersiowej, na której na chwilę spoczął wzrok szefa oraz szepcząc mu do uszka.

Bloods wygonił swoich przyjaciół salonu, każąc zamknąć im za sobą drzwi z drugiej strony. Coś marudzili pod nosem, narzekając na swojego przywódcę, ale koniec końcu grzecznie się posłuchali.
Zostaliśmy sami.
Mężczyzna objął mnie w pasie prawą ręką, po czym oparł się o oparcie kanapy i jednym sprawnym ruchem zachęcił mnie, abym usiadła na nim okrakiem. Ręce delikwenta przeniosły się na moje pośladki, a ja wcale nie zamierzam go powstrzymywać. 
Nachylam się nad nim, ujmuję w dłonie jego twarz, po czym delikatnie zaczynam muskać wargi mężczyzny. Po chwili wpijam się w nie zachłannie. Przesuwa rękę po moich plecach ku górze. Gładzi mnie po głowie. Z gwałtownością oddaje pocałunki. Następnie chwyta mnie za włosy i delikatnie przekrzywia mą głowę na prawą stronę. Ustami pięści skórę szyi. Delikatnie ją przygryza i całuje. Kładę dłonie na jego karku, opuszkami palców bawię się włosami mężczyzny, a oczy przymykam z rozkoszy. Powoli schodzi z całusami coraz niżej, przez obojczyk, aż do piersi.

-A będziesz stanie mi pomóc, jak będzie gorąco? - spytałam zmysłowym głosem.

-Twoi nie pomogą? - patrzył na mnie, pożerając mnie wzrokiem.

-Nie mogą tam być. Muszą pozostać anonimowi - położyłam dłonie na udach chłopaka.

-Masz szczęście, że mam do ciebie słabość - odrzekł po dłuższej chwili, na co ja odpowiedziałam prowokacyjnym uśmiechem.

Szef czerwonych urobiony i prawdę mówiąc, wcale nie musiałam się dużo napracować.
Planowaliśmy jeszcze trochę się po miziać, aby nie wyglądało to tylko i wyłącznie na samo wykorzystanie z mojej strony, które swoją drogą miałam na celu akurat dziś. Generalnie z czerwonymi żyję w dobrych stosunkach, nie są to już te same osoby, co za czasów pierwszego przywódcy. Nasze relacje są na równi, a może i nawet zaryzykuję stwierdzeniem, że poziom wyżej, od relacji z innymi. Traktujemy się sprawiedliwie. Zyskami z interesów dzielimy po połowie, w razie potężnych kłopotów pędzimy z pomocą itp. Szanuję ich nowego szefuńca i darzę go pewnymi względami, ale nie takimi, by oddać mu się. Tym bardziej, jeśli dałabym ponieść się chwili i nie daj boże, nad sobą nie zapanuje, a on by mnie posiadł, musiałabym już zostać jego na bardzo długo. Czemu tak? Każda gra ma swoje zasady, których trzeba przestrzegać. Kiedyś być może zagłębię się bardziej w temat i wyjaśnię tę przynależność.

-Sorry, że przeszkadzam - do pomieszczenia w pośpiechu wpadł jeden z członków gangu. -Psiarskie - szybko zeszłam z kolan mężczyzny.

-Kurwa! - w biegu wstał z kanapy. -Ściągaj to - wzrokiem wskazał na kabury oraz kurtkę. Śpiesznie wykonałam rozkaz i oddałam swoje rzeczy, które zaraz podał koledze, natomiast mi wręczył czerwoną bluzę, bym okryła swoje gołe ramiona, ponieważ w krótkim, skąpym topie bez ramiączek nie mogę przy nich się pokazywać. -Siedź cicho, nie odzywaj się nawet jeśli będą cię prowokować - przytaknęłam lekko przerażona.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top