Rozdział 80 Dom uciech
Po powrocie do domu uchyliłam Ricardo rąbka tajemnicy z przeszłości odnośnie domu publicznego, w którym się znalazłam. Przemilczałam co prawda sprawę gwałtu, ale uważam, że ta informacja do niczego potrzebna mu nie jest, a wyjawienie jej może wiązać się z mnóstwem komplikacji w przyszłości. Ku mojemu zdziwieniu nie zabronił mi działać, lecz powiedział, że sam osobiście ręki do tego nie przyłoży, gdyż nie chce stracić wspólnych interesów, jakie prowadzą między sobą. Podsunął mi jednak pewien pomysł. Zapewne, gdyby nie chęć zdobycia jeszcze większej władzy, którą po części mogę mu zapewnić po opuszczeniu Meksyku, nie zasugerowałby, mi interwencji mojej rodziny, zaraz po tym, jak niby wyda mnie z wściekłości w ręce oprawcy, spowodowanej faktem wzięcia sobie za żonę dziwki, której reputacja może zaprzepaścić jego wypracowany w półświatku szacunek. Bardzo, ale to bardzo nie podoba mi się wizja powrotu do piekła, o którym każdy wie, ale nikt nie stara się ratować, zagubionych duszyczek. Gorzej, nawet skorumpowane władze chadzają do tego przybytku rozpusty. Dodatkowo kryjąc jego działalność. Skandal. Z drugiej strony przecież można by zabić nowego szefa i po sprawie, czyż nie? Nie. Gdyż jak zawsze wszystko ma drugie dno. W tym przypadku również, ponieważ będąc już na miejscu mam wykraść z biura Daniela dokumenty potrzebne Ricardo do jego pogrążenia, a zarazem dające mu uprawnienia przejęcia jego poniekąd na pierwszy rzut oka pseudo legalnych biznesów.
Jakby nie patrzeć zawsze mogłabym zdradzić Ricardo, idąc na przykład prosić o pomoc gang uliczny i nie martwić się o późniejsze skutki, lecz moja rodzina uświadomiła mi, kiedy z nią rozmawiałam, że szkoda byłoby ryzykować zaprzepaszczeniem jedynie szansy, gdy tak niewiele nas dzieli od jej spełnienia. Krwawa wojna to będzie, która na zawsze zmieni postaganie Meksyku. Natomiast, jest to jedyna słuszna droga. W tym świecie nie ma miejsca na rozmowy oraz pokojowe układy. Kto w tym biznesie chociaż raz nie splamił sobie rąk szkarłatną barwą. Mnie i moją familię ogrom nieszczęść już doświadczył, zbyt głęboko zapuściliśmy korzenie w tym biznesie, by teraz z łatwością je odciąć, zaczynając życie od nowa z czystą kartą.
-Gotowa? - Ricardo położył dłoń na moim ramieniu.
-Nie - kręciłam nerwowo głową na boki. -Takie miejsca to piekło na ziemi - zawiesiałam wzrok na jednym punkcie przede mną.
-Będzie tam mój człowiek - przejechał zewnętrzną stroną dłoni po ciemnych włosach.
-Co masz na myśli? - odwróciłam się przodem do mężczyzny.
-Jestem draniem - położył dłoń na moim policzku, po czym kciukiem pogładził miejsce, w którym pozostawił siny ślad. -Ale nie skurwielem -westchnął. -Z reguły każdą dziewczynę, ktoś pilnuje, zaprowadza i odprowadza od klienta, uniemożliwiając jej ucieczkę - spojrzałam z zaciekawieniem na Latynosa. -Twoim taki ochroniarzem, będzie mój człowiek Juan - skinęłam przytakująco.
-Dlaczego?
-Bo jeśli ja nie mogę Cię mieć, nie będzie miał Cię nikt - przełożył rękę na tył mojej głowy, po czym z nagłą brutalność złączył nasze usta.
Kilka godzin później
-Bierz ją sobie -Ricardo popchnął mnie w stronę goryli Daniela.
-Prawda na jaw wyszła? - zaśmiał się w głos szatyn.
-Z brudnych suk pożytku nie ma - brunet odwrócił się, po czym wsiadł do samochodu, którym przyjechaliśmy, zostawiając mnie samą z oprawcami.
Z impetem zostałam wrzucona na pakę czarnego busa, na którą dosiadł się również jeden z trójki mężczyzn. Pozostali wsiedli na przód i ruszyliśmy w drogę. Całą trasę spędziłam w ciszy, siedząc skulona z rękoma zaplecionymi wokół nóg ze spuszczoną głową, ignoruj wszelkie spojrzenia.
Po dość długiej podróży, auto się zatrzymało. Chciałam coś podejrzeć przez tylne szyby w drzwiach, lecz niestety były zbyt mocno przyciemnione, aby dało się coś ujrzeć. W pewnym momencie mężczyzna siedzący obok kierowcy krzyknął coś w niezrozumiałym dla mnie dialekcie, po czym wysiadł, a drzwi paki otworzyły się na oścież. Dookoła panowała głęboka noc, a wyjechaliśmy jeszcze za dnia. Zabawne jak czas szybko płynie, gdy nie mamy do niego dostępu w postaci zegarka. Mięśniak pilnujący mnie przez całą drogę podniósł się, łapiąc mnie przy okazji za włosy i wywlekł się z maszyny wraz ze mną.
Rozejrzałam się pośpiesznie dookoła, dostrzegłam przed nami niewielki jednopiętrowy budynek koloru żółtego, do którego właśnie się kierowaliśmy. Okolica wokół piekielnego przybytku sprawiała wrażenie dość opustoszałej. Kilka budynków, w oddali jakiś duży magazyn, bądź moloch, a obok niego jakby budynek mieszkalny. Chyba mieszkalny, ponieważ zdążyłam zobaczyć jedynie wysoki ceglany gmach koloru bordowego ze schodami przeciwpożarowymi. Jednak może jedynie mi się wydawało, ponieważ ten durny osiłek dość mocno mną szarpał. Gdy podeszliśmy pod drzwi budynku, zapukał w specyficzny sposób kilka razy, po czym ktoś z maską do połowy twarzy nam otworzył. Po wejściu do środka momentalnie rzucił mi się dziwny, nieprzyjemny zapach tam panujący.
Szliśmy długim podłużny, ciemnym oraz zadymionym korytarzem ze sporą ilością pokoi. Jednak żadne nie posiadły drzwi, a brudne kurtyny w różnych kolorach. Niektóre zasłonięte, inne nie. Przez te odkryte kątem oka dostrzec można było zasyfione pomieszczenia, ledwie oświetlone z materacami na ziemi, na których leżały przykute jedną ręką do metalowej rurki nad prowizorycznym łóżkiem dziewczyny. W różniły się wiekiem, narodowością i niestety kondycją w jakiej się znajdowały w obecnej chwili. Niektóre nagie półprzytomne, inne nieświadome zarzygane, a jeszcze inne wyjące z rozpaczy starające się uwolnić. Okropny widok. Prosiłam jedynie w myślach, aby nie trafić do jednego z takich pokoi. Na szczęście przeszliśmy dalej drzwiami na końcu holu, za którymi skrywały się betonowe schody. Teraz znajdowaliśmy się w bardziej zadbanej części nielegalnego domu uciech. Przez dłuższą chwilę staliśmy w bezruchu na korytarzu, jakby czekając na coś, lub kogoś. Kiedy nagle z przeraźliwym piskiem z jednego z pokoi wybiegła naga młodociana, a za nią zapinając mozolnie spodnie, wyszedł stary meksykanin. Na jej ciele widoczne były liczne ślady bicia, cięcia, a nawet przypalania papierosem. Gdy dobiegła do punktu, w którym staliśmy i odwróciła się tyłem do mnie, na plecach dostrzec mogłam jeszcze, liczne cięgi podejrzewam, że po jakimś długim narzędziu. Niestety dziewczyna szybko została spacyfikowana na naszych oczach. Zaraz podbiegło do niej dwóch drani, których zaczęło okładać ją niemiłosiernie, powodując większy skowyt i grymas bólu na jej twarzy. Następnie zwrócili się do jej klienta, który jedynie pokiwał głową na boki i skierował do wyjścia. Po tym geście jeden z drani owinął sobie na nadgarstku długie, blond włosy nastolatki i ciągnąć ją za sobą po ziemi zawlókł z powrotem do pokoju, z którego uciekła, zamykając się w nim razem z nią i swoim kompanem. Natomiast przed nami, nie wiedząc, kiedy pojawiło się dwóch mężczyzn. Niższy Latynos średniego wieku w szarym garniturze z cygarem w dłoni w towarzystwie wysokiego na oko młodszego od niego delikwenta. Popatrzyli po sobie, po czym zwrócili się do mężczyzny, który dalszy ciąg trzymał mnie w uścisku. Wskazał gestem dłoni na korytarz przed nami. Poszliśmy przodem, dwójka nieznajomych ruszyła za nami. Pokój, do którego weszliśmy, różnił się od pozostałych, znajdował się na samym końcu za zakrętem i nie zawierał typowego wyposażenia, przystosowany był raczej pod typowe biuro. Na samą myśl mroczne myśli z przeszłości ogarnęły mój umysł. Jeszcze chwilę przyglądałam się drewnianemu meblowi, gdy moją uwagę odciągnęła wchodząca do pomieszczenia kobieta, która wyminęła się w drzwiach z mężczyznami, którzy mnie tutaj przywieźli. Odłożyła na szklany stolik pod ścianą kusą czerwoną sukienkę na ramiączka, po czym wyszła. Zostałam sam na sam z dwójką obcych gości, z czego jeden już zdążył się wygodnie usadowić na skórzanej kanapie, zaciągając swym cygarem widocznie rozluźniony. Mam flashbacki i nie podoba mi się ten fakt. To najbardziej skurwiałe uczucie, jakie istnieje. Dodatkowo martwi mnie jedna rzecz - porozumiewają się między sobą w dialekcie, którego nie rozumiem.
Palacz wskazał palcem do znajomego, abym się obróciła. Nie chcąc problemów, wykonałam posłusznie polecenie.
-Jak masz na imię? - spytał brunet stojący obok mnie.
-Alice - skłamalam.
Ważniak z uśmiechem na twarzy wskazał na leżące nieopodal mnie ubrania. Dowiedziałam się, że mam się przebrać tu i teraz. Nie byłam zadowolona z tego faktu, szczególnie widząc jego lubieżne spojrzenie pochłaniające moją osobę. Sięgnęłam po krwistą część garderoby, odłożyłam ją za biurku za sobą i niepewnie zaczęłam zrzucać z siebie stare ubrania. Chciałam zrobić, to jak najmniej widocznie, ale mężczyźnie nie spodobało się moja stanie tyłem i podnosząc głos, kazał odwrócić przodem. Gdy zdjęłam już koszulkę wraz ze spodniami, chciałam łapać za sukienkę, by nie stać za długo przed nimi w samej bieliźnie, lecz zostałam powstrzymana. Palący drań wskazał palcem na dolną część mojej garderoby, mówiąc coś z wyczuwalnym zdenerwowanie w głosie do faceta obok.
-Tutaj bielizny się nie nosi - zganił mnie wzrokiem, zerkając na majtki, a potem znów na mnie.
Z wymalowany na twarzy wstydem zsunęłam pośpiesznie figi, a gdy dostrzegłam, że facet na kanapie z westchnieniem poprawia swoje krocze, jeszcze szybciej ubrałam przygotowane wcześniej przez kobietę ubranie, które ledwie zakrywało tyłek. Krótszej miniówki w życiu nie widziałam.
Ponownie zostałam zlustrowana wzrokiem, podczas kolejnego obrotu. Wyższy, ciągle pilnujący mnie drań, sprzedał mi klapsa, po czym łapiąc pod ramię, przyciągnął bliżej siebie. Odwracając przodem do osobnika przed nami. Podciągnął okrywający mnie materiał do góry. Mężczyzna na kanapie lubieżnie oblizał usta, gdy moja dolna część ciała została obnarzona. Natomiast wolna ręka trzymającego mnie napastnika, wylądowała na wewnętrznej stronie mojego uda. Sunął powoli wzdłuż niego, idąc coraz wyżej i wyżej, by finalnie niespodziewanie zanurzyć we mnie dwa palce, powoli poruszając nimi przez chwilę. Wzdrygnęłam się, a on pokazał gest kciuka do góry do odpinającego już swoje spodnie gościa. Zostałam podprowadzona nieco bliżej kanapy. Oprawca za moimi plecami przycisnął mnie mocniej do swojej klatki piersiowej, lewą ręką, którą mnie trzymał, przeniósł na szyję podduszając z premedytacją, zaś prawą rękę wciąż błądził między moimi uda powtarzając kilkukrotnie wcześniejszą czynność. Moje ciało zadrżało, powodując większe podniecienie u obserwatora, który w międzyczasie zdążył sam zająć się swoim sprzętem. Widzący, to oprawca przyśpieszył ruchy ręką. Odruchowo zaczęłam się wyginać, zaciskając przy tym nogi, uniemożliwiając dalsze działania.
-Nie zaciskaj! - krzyczał rozwścieczony pewers z kanapy. -Słyszysz szmato! - machnął ręką do mojego oprawcy, dając mu znak, aby nie przerywał i kontynuował swoje działania.
W pewnym momencie facet przerwał swoje poczynania, popchnął mnie brutalnie w kierunku kanapowicza. Stanął obok nas, znienacka wyciągając broń i celując w moją osobę rozkazał położyć mi się brzuchem na kolanach siedzącego drania ze spuszczonymi spodniam oraz wściekłością wymalowaną na twarzy, przez przerwanie przeze mnie, jego niedokończonej przyjemności. Błyskawicznie podciągnął jeszcze wyże sukienkę odsłaniając bardziej dolną część mojego ciała. Czułam się tak niekomfortowo i tak źle. Nie byłam psychicznie nastawiona na prawdopodobną powtórkę z przeszłości. Szczególnie po słowach Ricardo, że będzie jego człowiek mnie pilnował. Ale może zapomniał wspomnieć, że nastąpi to dopiero w późniejszym czasie, gdy przyjdzie przysłowiowa pora na przyjmowanie klientów.
Syknęłam z bólu, gdy nagle poczułam rozgrzany żar na swoim pośladku. Jebany skurwiel. Zaraz po tym sprzedał mi kilka siarczystych klapsów gołą ręką. Starałam się trzymać emocje na wodzy, nie ujawniać ich.
-Miałaś nie zaciskać! - wyjął z szafki obok kanapy jakiś skórzany, prostokątny przedmiot pokryty prawdopodobnie czymś ostrym. -Nigdy nie słuchacie!
Perwers zaczął bić z całej swojej siły, a moje oczy mimowolnie stawały się szklane. Próbowałam również zaciskać usilnie usta, bo z każdym moim następnym jękiem bólu stawał się bardziej bestialski. Bawiło go zadawanie bólu i to w tym wszystkim chyba było najbardziej martwiące.
-Spróbujemy jeszcze raz - powiedział niezwykłe spokojnie, zanurzając we mnie rączkę tego przedmiotu. -Nawet szmato nie próbuj zaciskać - syknął przez zęby, każąc mężczyźnie z bronią trzymać moje nogi rozchylone, po czym zaczął nią pośpiesznie poruszać.
Wiłam się i wyginałam unosząc pupę wyżej oraz jęcząc cicho z bólu, gdy wysuwał rączkę i wsuwał coraz głębiej. Jednak starałam się, wciąż leżeć spokojnie na jego kolanach i wykonywać, jak najmniejsze ruchy, by nie drażnić mężczyzny. Po pewnym czasie, wyjął przedmiot z mojej pochwy i wrócił do bicia. Pośladki płonęły pod najmniejszym dotykiem.
-Przyjacielu - rozpoznałam głos Daniela, kiedy wszedł do pomieszczenia. -Ukarzemy ją inaczej za zdenerwowanie Cię - uderzenia ustały. -Mam coś lepszego - zaśmiał się, podszedł bliżej, złapał mnie za włosy szarpiąc do tyłu.
Wciąż znajdowałam się na kanapie, lecz teraz leżałam na plecach przed sadystą z rozchylonymi siłą nogami przez Daniela, który wcześniej podał podejrzany przedmiot, gorylowi z bronią. W jednej chwili poczułam, jak coś zimnego wsuwa się między uda, by po chwili spowodować głośny lament bólu, gdy kilkukrotnie w miejscu intymnym popieścił mnie prąd. Łzy samoistnie płynęły już po policzkach, a jakby tego było mało mięśniak po odłożeniu przedmiotu, dostał rozkaz, żeby ponownie zanurzyć we mnie palce, wysuwał je i wsuwał, poruszając nimi pośpiesznie i dokładając kolejne palce. A wszystko po to, by pozwolić spełnić się perwersowi siedzącemu przede mną w onanizowaniu się z widocznym ogromnym podnieceniem na twarzy.
-Myślałaś, że ci się uda?! - po raz kolejny złapał mnie za włosy, gdy koneser zakończył działania, po czym rzucił z impetem na biurko.
Wszystkie wspomnienia powróciły.
-A teraz pozwolisz przyjacielu, że moja kolej - zwrócił się do latynosa, stając za mną, wciąż mocno dociskając do zimnego blatu, ograniczając moje ruchy.
-Proszę nie! - krzyczałam, próbując się szarpać, gdy poczułam jak rozchyła, szczupłe nogi. Lecz pomieszczenie wypełniły jedynie głośne śmiechy.
-Byłem wtedy jednym z nich - wyszeptał mi z satysfakcją w głosie wprost do ucha nachylając się bardziej. -I nie dokończyłem swojej roboty - zaśmiał się na głos, błądząc zesztywniałym członkiem w poszukiwaniu wejścia, aby wypełnić mnie po chwili jednym, bolesnym pchnięciem.
Odruchowo wstrzymałam oddech i zacisnęłam mocno powieki czując dreszcze spowodowane jego rytmicznym wbijaniem. Jednak otworzyłam je prędko, słysząc skrzypnięcie drzwi, błagalnie spoglądając w stronę osoby stojącej w nich.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top