Rozdział 37 Czarny rynek


Nieznajomi wywieźli mnie nad ocean, jednakże naszym głównym celem był: port oraz zacumowany w nim luksusowy jacht. Więcej mi nie potrzeba, aby rozszyfrować, z kim mam do czynienia, a także jaką pracą kala się właściciel tej jakże pięknej prawie 100-metrowej łajby. 
Zaparkowaliśmy kilka metrów dalej, na uboczu. Nie chcemy przecież przyciągać niepotrzebnej uwagi. Choć pewna jestem, że nikt nie odważyłby się interweniować. Nawet policja nie jest na tyle nierozsądna. Dotarliśmy do statku. Obok trapu, po którym dostaliśmy się na pokład, stało dwóch ubranych w czarne garnitury mężczyzn. Natomiast na górze czekał już na naszą trójkę kolejny pan. Przywitał się ze skorpionem - uściślijmy moi drodzy, nie mam pewności, czy to naprawdę osoba, którą podejrzewam, ale na razie tak go nazwijmy. Gdy poznamy jego tajemnicę, zmienimy ten pseudonim ,,artystyczny", a na razie umówmy się, że to skorpion. 
Delikwenci uścisnęli sobie dłonie na przywitanie, po czym ruszyliśmy w głąb łodzi. 

Łukowaty dziób ze szklanymi panelami od podłogi po sufit, a na nim lądowisko dla helikopterów. Osobiste kino, spa, pokoje do masażu, siłownia, sypialnie z balkonami, czy tarasami to tylko część luksusu, o jakim nas poinformowano. Patrząc po wnętrzu jachtu - francuski pałacowy styl inspirowany najbardziej eleganckimi hotelami oraz rezydencjami, nasze obecne miejsce pobytu na pewno skrywa jeszcze wiele nieodkrytych tajemnicy. Biało-złotą klatką schodową udaliśmy się pokład wyżej. Do głównej sypialni ze świetlikiem oraz panoramicznym widokiem z okien. Podejrzewam, że właściciel ze spokojem wydał z ponad 250 mln euro, aby pozwolić sobie na takie cudeńko. 
Po wejściu do pomieszczenia mój wzrok momentalnie przykuł otyły nieznajomy około pięćdziesiątki w granatowym garniturze z odpiętą do połowy białą koszulą oraz cygarem w dłoni.

-Mój przyjaciel zdążył mnie już poinformować o waszej wizycie - wstał. -Miło mi gościć was w moich skromnych progach - podszedł powoli, zaciągając się przy tym tytoniem. -Witajcie na mej słodkiej Isabel - ukłonił się ledwo zauważalnie wymachując przy tym rękom i zapraszając nas tym samym do rozgoszczenia.

-Jednakowoż przejdźmy moi drodzy do interesów - zwrócił się do człowieka, który wskazał nam drogę tutaj. -Esteban przyprowadź nasz towar - meżczyzna skinął głową, po czym zniknął za drzwiami.

Kilka minut później wrócił w towarzystwie siedemnastoletniej hinduski ubranej w dość wyzywający strój w postaci gorsetu połączonego z ledwo zakrywającą tyłek skórzaną spódniczkom. Słów mi zabrakło na jej widok. Biedne dziecko. Ale wyjaśnijmy sobie jedną rzecz, a mianowicie handel ludźmi istniał od wieków. Już za czasów starożytnego Egiptu wykorzystywano niewolników w spartański sposób do wznoszenia grobowców faraonów. Niestety problem jest taki, że nie bardzo służby odpowiedzialne za podobne przypadki, chcą zwalczać takie zachowania. Przykre jest, że często na granicach nie wykazują się zainteresowaniem i przepuszczają takich delikwentów dalej ze swoją zdobyczą. Lecz kto by się przejmował innym człowiekiem? Istota ludzka jest łatwa do rozszyfrowania, gdyż liczy się dla niej jedynie sobie dobro. Niektórzy mogą nie zgadzać się z tym stwierdzeniem, powiedzą, że dobro drugiego człowieka jest dla nich ważne, chętnie pomagają, a także myślą o innych...szlachetne słowa, lecz czy na pewno prawdziwe? Osoba, dla której ważniejsze jest dobro innych, a nie swoje nie zważa na konsekwencje swych działań, pomagając komuś. Więc zatem jedna myśl nasuwa mi się do głowy.
Dbasz o innych - miłościwie.
Pomagasz - miłosiernie.
Bronisz słabszych - rycersko.
Dzielisz się - ofiarnie.  
Dobro drugiego człowieka jest dla Ciebie ważniejsze, niż Twoje - gratuję rycerskiej postawy, a zarazem otwieram szeroko oczy ze zdumienia i biję ukłony.
Jednakże, czy prawdą jest, że nie myślisz o sobie?
Gotów byś był poświęcić własne życie, za kogoś? I nie mam na myśli rodziny, ponieważ jak się myśli o dobru innych, to obcych również, a nie tylko swoich. Nie ma też czegoś takiego, jak pomagam, ale tylko bliskim, bo wtedy są to nędzne wymówki usprawiedliwiające twe chłodne zachowanie względem nieznajomych. 
Jeśli rzeczywiście wyznajesz takie zasady, bez mrugnięcia okiem poświęciłbyś się dla innych, lecz wtedy nachodzą nas wątpliwości. Dlaczego tak się dzieje? Odpowiedź jest prosta - myślisz o sobie. Twój wewnętrzny głos każe Ci się ratować. Można się zgadzać z tym, lub zaprzeczać, wypierając to od siebie. Jednak nie zmieni to faktu, że człowiek już tak został skonstruowany, że zawsze myśli o sobie, nawet jak uważa, że tego nie robi. 
To jest kolejne takie samo kłamstwo, jak w przypadku słów ,,Wygląd się nie liczy, najważniejszy charakter". Zgadza się, ponoć nie ocenia się książki po okładce, ale to czyjaś twarz przekonuje Cię, czy chcesz mieć coś wspólnego z daną osobą. Gdyż jest naszą wizytówką i pierwszą rzeczą, jaką widzą nasze oczy, kiedy mamy z kimś kontakt. Charakter poznaje się z czasem, a zdarza się, że nigdy do końca go nie poznajemy. Zresztą nie charakter nas pociąga w kimś, ale wygląd. Bo gdyby nie on, to nawet z drugą połówką ciężko by było ze zbliżeniami, jakby nas nie pociągała. 

Ludzie po nieskomplikowane istoty, które lubią komplikować swoje życie. 

-Poznajcie Parvati naszą najcenniejszą boginię - odgarnął niesforne hebanowe włosy z twarzy dziewczyny.

-Tym mamy handlować? - wskazał kiwnięciem głowy Goran na małoletnią. 

-Tym? - pomyślałam. -Ona kurwa nie jest rzeczy wy skurwiele - powiedziałam sobie w duchu, spoglądając w smutne, przerażone oczy trzpiotki. 

To tylko jedna z dziewcząt, jakie posiadają w swych szponach. Krew się we mnie buzuje. Nie powinno nigdy istnieć coś takiego. Jak można kogoś tak upadlać oraz zmuszać do rzeczy, których nie chce. Dlaczego nie wezmą się za osoby, które dobrowolnie gotowe byłyby się oddać? Czemu trzeba wyrywać siłą niewinne istotki, raniąc przy tym wszystkich? Eh...
Człowiek, człowiekowi zawsze wilkiem.

-Przechodzona? - zabrał głos skorpion, podchodząc do nastolatki i uważnie ją oglądając, jakby właśnie przymierzał się co najmniej do kupna nowego samochodu.

Dlaczego jeszcze nie zamknęli jej w szklanej gablocie i nie wystawili z karteczką na sprzedaż? Chyba że już się do tego posunęli.

-Świeżuteńka dostawa - brzuchaty położył dłoń na piersi młodej damy, która odruchowo odskoczyła na bok. -Widzisz, jeszcze się laleczka wstydzi - zadrwił.

Wyciągnęłam z kieszeni bojówek notes z długopisem, który wcześniej prawilnie zakosiłam od Garon'a w aucie. 

-Chcesz ją sprzedać? Wymienić? Dać pod zastaw za coś? - napisałam, po czym wyrwałam kartkę i podałam pięćdziesięciolatkowi.

-Dawno nie mieliśmy dziewicy w swoich licytacjach, a one lubią chodzić za grube miliony. Ci zboczeńcy gotów są zastawić cały swój majątek, byle spędzić wieczór z taką damą. Ale w tym przypadku oddam nasze najlepsze cudo za najlepszą ofertę otrzymaną od was - przekręciłam delikatnie głowę w lewo z zaciekawiania. Pozostali również zamienili się w słuch. -Potrzebuje broni, ale nie byle jakiej najlepszej i jak najczęstszej - dokończył swoją wypowiedź, po czym przyciągnął do siebie dziewczę i ze spokojem czekał na nasze oferty.

Musi być zdesperowany skoro, jak to stwierdził, oferuje swój najcenniejszy skarb. 

-Jeśli interesuje cię najlepszy sprzęcik policyjny, to śmiało cię wyposażę i zwerbuję tę niunię w swoje szeregi - zaproponował skorpion.

-Policyjne to szajs. Mamy kilka pistoletów maszynowych na stanie plus niezłe rewolwery. Jednego scorpiona, bądź  uzi możemy dorzucić w gratisie  - zaoferował drugi z mężczyzn.

-Wydaję mi się, że ta panienka warta dużo więcej - pokręcił z niezadowoleniem głową, spoglądając na młodocianą.

-Dorzucę zarekwirowany karabin M14 z naszych magazynów - podbił cenę korump.

-Jednostrzałowiec, za długo - skrzywił się.

-Cudne pompy jeszcze posiadamy - z uśmiechem na twarzy dodał Garon.

-Słabe na dalekie dystanse - zanegował mężczyzna.

Przysłuchując się rozmowom mężczyzn i analizując każde z ich zdań, wpadłam na rozwiązanie. Desperat gotowy jest oddać najlepszą z dziewczyn za broń. Zdobycie nastolatki jest dziecinnie proste...Ups...chyba źle dobrałam słowa w obecnej sytuacji. Może lepiej się poprawię i powiem, że to bułka z masłem.
Jeśli tak bardzo mu zależy, znaczy, że nie lada wojnę toczy. Jakie zatem bronie najlepsze? Maszynowe. Shotguny są op, ale na bliski dystans. Snajperki idealne na daleko, ale i najlepsze w połączeniu z zawodowcem. Pistolety nie są niczym niezwykłym, a pistolety maszynowe sprawdzają się jedynie w szybkich drive bay'ach na getcie. Podejrzewam, że jednak nie o taką zabawę chodzi naszemu grubciowi. 
Złapałam na notes.

-AK-47 - napisałam w pośpiechu, by za chwilę wyrwać oraz podać kolejną notkę.

Nie muszę się rozpisywać, by jasna była moja oferta. Od razu widać po śmiechu czytającego jego radość. Trafiłam w punkt. Mocniejsze od pistoletów, pojemniejsze magazynki, strzelanie na pośrednie dystanse - dalej niż shotgun, bliżej niż karabin powtarzalne. I przede wszystkim możliwy szybki, celny ostrzał dzięki niskiemu odrzutowi.

-Jesteś w stanie dostarczyć to w przeciągu tygodnia? - skinęłam głową na tak. -Odbiór z rąk cudzych? - zaprzeczyłam. -Zgadzasz się na przelew, pozostawienie ładunku w neutralnym miejscu oraz brak kogokolwiek obecności? - przytaknęłam. -Dysponujesz dwoma skrzyniami? - potwierdziłam. -Parvati - zwrócił się do przerażonej dziewczyny. -Idź do swojej nowej pani - położył rękę na jej plecach, po czym lekko pchnął ją w moją stronę. Siedemnastolatka niepewnie podeszła do mnie, stanęła obok i spuściła wzrok.

-Oddajesz najlepszy towar lasce, która nie wiadomo skąd się tutaj wzięła? W dodatku jest niemową i nic o niej nie wiemy - zbulwersował się skorpion.

-Umowa to umowa, a ta laska, jak to ująłeś, jest mi w stanie zaoferować coś, czego wy panowie nie możecie - rozłożył ręce na znak bezradności.

-Goran podziękuj mojemu przyjacielowi osobiście za moją możliwość poznania tajemniczej niewiasty. Żałuję, że nasz wspólny interes nie wypalił, dostalibyście więcej ode mnie, a tak Parvati nie dołączy do waszych szeregów. Jednakże wciąż jestem wam zobowiązany - uścisnął dłoń mężczyzny.

W tym momencie wszystko stało się dla mnie jasne. Biznes, który chcieli mi zaproponować okazał się zwykłą ściemą, ponieważ to ja jestem tym biznesem. Gdy będę ubijać kolejne targi z królem jachtów, oni będą zbijać na tym profity, gdyż nie dadzą mu zapomnieć dzięki komu mnie poznał. Sprytnie muszę przyznać. Ciekawe, jak potoczyła by się ta sytuacja, jakbym akurat nie miała nic do zaproponowania? 

Nikczemnik, który wcześniej przyprowadził nas do sypialni, teraz pomógł trafić naszej trójce, a raczej już czwórce do wyjścia.
Kiedy tak szłam pokładem, natomiast za mną kroczyła kobietka, odniosłam wrażenie nienawiści względem mnie. Zapewne uzasadionej - dla nich. 

Biznes ubity. Dobry uczynek spełniony. Znajomości zdobyte, choć niegodziwe. Wszystko pięknie, ładnie. Tylko co ja teraz do cholery zrobię z tą dziewczyną?! Przytułek otworzyłam i przespałam ten moment?! Domu nawet obecnie nie mam! Część czerwonych najchętniej by mnie odjebała, a ja jeszcze przyprowadzę im hinduskę na dzielnicę, jakby jedna biała nie wystarczyła...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top