Rozdział 32 Zemsta - łączy na nowo
-Dałam ci szansę - gwałtownym ruchem ręki, usunęłam taśmę z twarzy mężczyzny.
-Szansę?! Postanowiłaś w jednej chwili zrujnować mi życie! Nie pomyślałaś, że nie każdy chce się bawić w gangsterkę? Tym bardziej że zdążyłem się już ustawić w tym świecie? Rujnujesz mi karierę - splunął krwią.
-Karierę? - zaśmiałam się. -Gwałciciel może mieć karierę? - uniosłam głowę do góry, krzyżując dłonie na piersiach. Mężczyzna otworzył szeroko oczy ze zdziwienia, słowem się nie odezwał.
-Przestudiowałam twoje akta - skinęłam palcem na Enzo, który wręczył mi brązową, papierową teczkę.
Pomachałam nią przed jego oczami, po czym rzuciłam mu nią w twarz. Zawartości rozsypała się po ziemi dookoła porwanego. Enzo wrócił do szeregu, natomiast ja rozkazałam podejść Logan'owi oraz Shane'nowi do siebie. Za pomocą gestu wskazałam głową na delikwenta przed sobą. Moi panowie od razu wzięli się do roboty. Z satysfakcją przyglądałam się, jak spuszczają mu łomot.
-Rozwiążcie go - posłusznie wykonali moje polecenia, po czym wrócili do wcześniejszych czynności.
Nasz model leżał na ziemi, a nad nim kucał blondyn, okładając go pięściami. Zbliżyłam się, ruchem dłoni wstrzymałam na chwilę mojego gangsterka. Uklęknęłam obok pobitego. Krew sączyła się z rozbitego luku brwiowego oraz rozciętej wargi. Wyciągnęłam z kabury na nodze Shane'a nóż. Okrakiem usiadłam na mężczyźnie, podpierając się delikatnie kolanami o ziemie, nachyliłam się nad nim.
-Nie musiało tak to kończyć - rozcięłam koszulkę modela.
-Zabijesz mnie, bo nie chciałem dołączyć? - ledwo wydukał przez zbierającą się w ustach szkarłatną ciecz. -Jesteś zwykłą szmatą bez honoru. - splunął mi w twarz.
-Spokojnie - powstrzyłam moich współtowarzyszy przed zabójstwem chłopaka, po czym otarłam przedramieniem buzię. -Szanuję resztki odwagi. Nie zabiję cię - przyłożyłam zimne ostrze do gołego torsu. -Dołączysz do nas Kian'ie - przycisnęłam ostrze. -Dostajesz szansę, uszanuj to. Dostosujesz się, albo oni - wskazałam wzrokiem na mężczyzn stojących za mną. -Nauczą cię szacunku, a szkoda byłoby takiej ślicznej buźki - zaśmiałam się, dociskając nóż jeszcze mocniej.
Na klatce piersiowej po lewej stronie na wysokości łopatki wycięłam mu inicjały T.L. oznaczające przynależność do mafii, a przy okazji przypominające mu o braku możliwości odejścia z naszej organizacji.
-Dobrze ci radzę - wstałam, otrzepując nóż z krwi. -Przystosuj się, nie lubię krzywdzić moich ludzi, ale kiedy dochodzi do takiej sytuacji, nie mam skrupułów - odwróciłam się na pięcie.
Podeszłam do stołu na końcu pomieszczenia. Zgarnęłam jakąś szmatkę, po czym zaczęłam czyścić ostrze ze wszelkich śladów jego użytkowania. Moją czynność przerwało połączenia od nieznanego numeru. Z zaciekawienia odebrałam.
-Słucham? - oparłam się plecami o krawędź blatu.
-Z tej strony zastępca Drake'a. Dzwonię ze względu na niego, jeśli ode mnie by to zależało nigdy w życiu, nie wybrałbym tego numeru. Mam korzystną propozycję dla was - zaśmiałam się cichutko pod nosem.
-Zamieniam się w słuch - obserwowałam, jak panowie sprzątają piwnicę oraz starają się usadzić Kian'a na krześle.
-Trzeba rozjebać Cripsów, a kilku z nich od jebać dla zasady. Bloodsi nie będę tolerować ataków na ich szefa i czas ich tego nauczyć. Niestety aktualnie nie mamy wystarczająco ludzi. Pomożecie nam, a my w zamian damy wam towar, którym wkupicie się w łaski pozostałych gangów. Choć nie jesteśmy za tym pomysłem, sprawimy by getto jadło wam z rąk - ciężko westchnął.
-Zgoda - rozłączyłam się. Propozycja wydaję się racjonalna. W dodatku da nam szybką możliwość wspięcia się do góry po szczeblach tak zwanej kariery.
-Nasz nowy przyjaciel grzecznie sobie tutaj poczeka, a my się zwijamy. - machnęłam na mężczyzn ręką, po czym wspólnie opuściliśmy pomieszczenie. Zostawiać w nim zamkniętego modela, by raz jeszcze na spokojnie przemyślał całą sytuacji i doszedł do wniosku, że czasem lepiej się poddać, gdyż walka z wiatrakami nie ma dalszego sensu.
Zamaskowani, uzbrojeni po zęby, zapakowaliśmy się dziesiątką do samochodów. Dwa pełne złote brabusy oraz przewodniczący im czarny mercedes, za którego kierownicą zasiadałam ja, a obok na siedzeniu pasażera towarzyszył mi Tony.
Na dzielnicę czerwonych zajechaliśmy w 20 minut. O 03:00 nie ma za dużego ruchu ulicznego, a szczególnie w kierunku, którym się wybieraliśmy.
Z reguły mafia nie powinna mieszać się w porachunki gangów. Zgodnie z hierarchią znajdujemy się kilka szczebli wyżej nad nimi. Gangi uliczne znajdują się najniżej ze wszystkich organizacji, gdyż na pierwszym stopniu w tak zwanej tabeli. Z tego względu ich sprawy dla nas są obce. Jednakże dopiero zaczynamy raczkować w tym świecie, a znajomości i nowe sojusze przydadzą się do umocnienia naszej władzy. Z tego właśnie względu, zgodziłam się.
Przed domem czekało na nas kilku mężczyzn. Gdy wysiedliśmy, szybko zgarnęli nas do środka budynku. Zostaliśmy zaprowadzeni do salonu, gdzie czekali pozostali, wraz z Drake'iem. Mężczyźnie najwyraźniej zdążyło się poprawić w ciągu kilku godzin, jeśli teraz ma siłę siedzieć z członkami gangu i planować zemstę. Chyba że właśnie ta ,,zemsta" tak go napędzała do działania, że ból schodzi na drugi plan.
-Mamy być waszą bojówką? - stanęłam ze skrzyżowanymi rękoma przed mężczyznami siedzącymi na sofie, a za mną ustawili się pozostali.
-Tak jakby - popatrzyli po sobie. -Ale musicie się przebrać w nasze barwy, jeśli nie chcecie się zdradzić - wtrącił O.G.
Delikatną ujmą jest dla nas ta rola. Mafia, która bawi się w bojówkę? Tego świat jeszcze nie widział, ale cóż...czasem warto poświęcić się dla wyższych celów.
Zgodziłam się. Wręczyli nam ubrania na zmianę i wskazali pokój, w którym na spokojnie możemy zmienić strój oraz odłożyć nasze rzeczy.
Pościągaliśmy plecaki/torba, kabury, kamizelki kuloodporne, a czarne taktyczne bluzy i kurtki bojowe zamieniliśmy na zwykle czerwone bluzy, na które zarzuciliśmy z powrotem kamizelki.
Ubrani z broniami w dłoniach, wróciliśmy do oczekujących na nas członków gangu.
-Niezła grupka - przemówił zastępca O.G. posyłając nam szyderczy uśmieszek.
-Umiecie chociaż strzelać? - dodał złośliwą uwagę jeden z czerwonych.
-Nie wiesz kogo masz przed sobą - pokręciłam głową. Większych popaprańców skłonnych do rzeczy niemożliwych nie znajdziesz - podeszłam bliżej.
-Ok, słuchajcie. Wjeżdżamy tam najpierw my. Odwdzięczymy się, robiąc taktyczny drive bay, następnie wy zgarniecie kilku z nich. Musicie działać szybko, nie wiadomo kiedy psiarnia zechce wjechać i czy w ogóle. Zbierajcie tylko lekko rannych oraz tych, którym udało się uniknąć jakimś cudem kuli - przytaknęłam.
-Będziemy potrzebować jednej fury, jeśli mamy ich zbierać.
-Damy wam naszego czerwonego suv'a. Zrozumieliście plan? - skinęłam głową, po czym skierowaliśmy się w stronę wyjścia.
-A tak z ciekawości, dlaczego oni się nie odzywają? - zagaił dowodzący akcją.
-Bo wtedy musielibyśmy was zabić - zaśmiałam się.
-Naprawdę jesteście popierdoleni - westchnął kręcąc głową.
Przed domem czekały przygotowane samochody. Blodsi zapakowali się do krwistych muscle carów. Ruszyli przodem. Carter, Enzo, Amir, Rigi pojechali jednym brabusem za nimi. Drugiego wzięła ekipa wariatów, między innymi Jay, Logan, Shane oraz Senri. Mercedesa standardowo kierowałam ja, natomiast suv'em pojechał Rigi.
Konwojem udaliśmy się w kierunku dzielnicy niebieskich. Czas nauczyć Cripsów pokory.
,,W obliczu zemsty nie ma miejsca na umienie"
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top