62
Hayat.
Minęły cztery miesiące. Z dzieckiem było wszystko w porządku, rozwijało się prawidłowo. Psy nie odstępowały mnie na krok. Dosłownie, nawet gdy szłam sama do łazienki one szły za mną i nie było mowy bym weszła sama, nawet gdy szłam tylko siku.
Flavio obchodził się ze mną jak z jajkiem. Był opiekuńczy, czasami aż za bardzo. Dopiero lekarz gdy zapewnił go, że naprawdę nic się nie dzieje, że maluszek rozwija się prawidłowo ten trochę przystopował. I całe szczęście bo czasami miałam ochotę go udusić. Raz uderzyłam się w mały palec u nogi, krzyknęłam a ten przyleciał jakbym zaczęła rodzić. Gdy mu powiedziałam, że tylko się uderzyłam w mały palec ten już zaczął robić mi wykład, że powinnam uważać bardziej. Gdyby mógł to owinąłby mnie w folię bombelkową albo włożył do dużej bańki bym czasami nic sobie nie zrobiła.
Wieczorem Flavio wyszedł z Dario i resztą do klubu. Stwierdzili, że to ostatni wieczór wolności Rossetti więc muszą zabalować, a ja wiedziałam, że przyjedzie szybciej niżby chłopacy pomyśleli. W końcu nie pozwolili zabrać mu telefonu, więc nie miał jak się, ze mną skontaktować.
Zaprosiłam do siebie Grace która i tak prawie cały czas siedziała u nas i umilała mi czas gdy Flavio był zajęty.
Grace zrobiła te nieziemskie ciasteczka. Siedziałyśmy w salonie i oglądałyśmy telenowele w którą kobieta mnie wkręciła. Było już późno, Grace zasnęła na kanapie podczas seansu, a ja płakałam w chusteczkę bo główna bohaterka nakryła miłość swojego życia z inną kobietą, a przecież też mówił, że ją kocha. Faceci to świnie.
Usłyszałam trzask drzwi. Do salonu wleciał Rossetti jakby się za nim paliło.
- uciekłem, już jestem.
Wysapał, spojrzałam na niego i uniosłam brew ku górze.
Zaraz kolejny trzask drzwi, Grace dalej spala w najlepsze i cicho chrapała. Wytarłam mokre policzki i do salonu wbiegło trzech wściekłych mężczyzn. Yavuz, Dario i Jorge.
- naprawdę musisz być takim jebanym pantoflem?!
Krzyknął Dario, a ja się zaśmiałam, jednak zaraz usłyszałam słowa Flavio i od razu spoważniałam.
- widzisz, mówiłem, że coś się stało, płakała, musiałem przyjechać.
Tłumaczył się Rossetti, a ja pokręciłam zrezygnowana głową. Schowałam twarz w dłoniach.
- oglądała pierdoloną telenowele, baby zawsze na nich ryczą, a że jest w ciąży to jeszcze bardziej szaleje.
Powiedział Dario, a ja ponownie się zaśmiałam. Podniosłam się z kanapy, pocałowałam delikatnie usta Flavio.
- napijcie się tutaj, ja i tak już idę spać.
Wszyscy zgodnie przytaknęli. Wiedzieli, że to jedyny dobry pomysł w tej sytuacji.
- tylko uważajcie na Grace, albo najlepiej przetransportujcie ją do pokoju gościnnego.
Znowu przytaknęli. Poszłam do sypialni a psy za mną. Wzięłam szybką kąpiel i faktycznie położyłam się spać. Normalnie nie zasnęłabym bez Flavio obok, ale wiedziałam, że mimo wszystko on potrzebuje bardziej się zresetować niż ja i ciąża czasami naprawdę dawała mi w kość więc zasnęłam od razu gdy tylko wsunęłam się pod kołdrę.
Przebudziłam się koło czwartej nad ranem. Musiałam siku. Flavio jeszcze nie było, ale też było cicho więc wiedziałam, że musieli już skończyć. Założyłam szlafrok, ruszyłam do salonu. Spał na fotelu. Wzięłam głęboki oddech, podeszłam bliżej i pochyliłam się w jego stronę. Nie chciałam obudzić reszty która spala na kanapie.
- chodź do łóżka Flavio.
Powiedziałam cicho. Odcknął się na chwilę.
- mhm..
Mruknął i spał dalej. Próbowałam go podnieść nic z tego. Wzięłam głęboki oddech.
- Flavio ja rodzę!
Krzyknęłam i cała czwórka podniosła się na równe nogi. Zaczęłam się śmiać, Flavio momentalnie wytrzeźwiał i gdy dotarło do niego, że żartowałam przetarł dłonią twarz.
- nie rób tego nigdy więcej.
Powiedział zrezygnowany, reszta mężczyzn wiedząc, że to fałszywy alarm położyła się na nowo na kanapie.
- jesteś pojebana.
Wymamrotał Jorge, a ja znów zaczęłam się śmiać. Chwyciłam Flavio za dłoń.
- chodź do łóżka, pan młody nie może iść do ołtarza z bolącym karkiem.
Skinął głową po czym poszliśmy do sypialni i faktycznie położyliśmy się spać.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top