43

Flavio.

Byliśmy sami w domu, poza lekarzem i psami. Reszta tuż po przyjeździe z Rosji wróciła do siebie.

Zrobiłem owocowo-warzywny koktajl białkowy. Podałem słomkę i piliśmy jak dzieci. Wzięła kilka łyków. Nie wypiła za dużo, ale dobre i to na początek.

Byłem z niej dumny, że próbowała. Naprawdę się starała.

- przepraszam, nie dam rady więcej..

Powiedziała cicho. Uśmiechnąłem się, siedziała na krześle ze spuszczoną głową. Klęknąłem przed nią.

- jestem z ciebie dumny, jesteś cholernie dzielna.

Chwyciłem jej dłonie i je pocałowałem.

- zniosłaś naprawdę wiele w tak krótkim czasie, dlatego teraz będziemy robić wszystko powoli, wspólnie. Wypiłaś naprawdę dużo jak na pierwszy raz, więc mnie nie przepraszaj i nie rób tego nigdy więcej.

Uniosła głowę i spojrzała w moje oczy.

- wspólnie.

Powiedziała. Ponownie pocałowałem jej dłoń.

- wspólnie.

Powtórzyłem i lekko się uśmiechnąłem. To był naprawdę duży krok na przód.

- masz na coś ochotę? Może zadzwonić po Grace?

Zapytałem jednak od razu pokręciła przecząco głową.

- zadzwonisz po Grace jutro to by było za dużo wrażeń jak na jeden dzień..

Zaśmiałem się na jej słowa. Poczułem, że spięła się na chwilę. Spojrzałem w jej tęczówki chcąc dowiedzieć się czy coś jest nie tak, jednak nie znalazłem nic. Przejechała jedną dłonią po moim policzku, drugą po włosach. Zamknąłem powieki, to było takie przyjemne.

- myślałam, że..

Nie dokończyła. Kolejne łzy zaczęły płynąć po jej policzkach. Otworzyłem oczy, mimo, że nie przestawała gładzić mojego policzka.

- pamiętasz jak obiecałem ci, że zabiorę cię jeszcze na Vaadhoo?

Zapytałem spokojnie.

- tak.

Odpowiedziała niemal od razu. Uśmiechnąłem się, podniosłem ją wiedząc, że nie będzie miała jeszcze tyle siły by iść sama.

- ja zawsze dotrzymuje obietnic, chyba nie myślałaś, że ją złamie.

Ruszyłem z nią w stronę sypialni, a z niej przeszedłem do łazienki. Posadziłem ją na szafce.

- ale..

Odkręciłem ciepłą wodę by ta napełniła dużą wannę. Stanąłem przed nią, oparłem dłonie o szafkę po obu stronach jej ud.

- faktycznie, nie było mnie dwa miesiące, właściwie.. dla ciebie prawie trzy ale jestem tutaj, teraz, z tobą i nawet jak będziesz mnie przeklinać, wysyłać do diabła, ja nigdzie się bez ciebie nie ruszę.

Powiedziałem patrząc w jej oczy które momentalnie się zaszklily. Chwyciłem jej lewą dłoń w swoją prawą, to na tych dłoniach mieliśmy wspólne tatuaże.

- mnie nie ma bez ciebie, ciebie nie ma beze mnie. Możemy być tylko wspólnie Hayat. I popraw mnie jeśli się mylę.

Przytuliła się do mnie. Objąłem ją. Nie odezwała się. Nie poprawiła mnie. Uśmiechnąłem się pod nosem, pocałowałem czubek jej głowy. Odsunąłem się niechętnie i zakręciłem wodę. Nalałem trochę płynu. Pomogłem jej zejść z szafki i się rozebrać. Pomogłem jej wejść do wanny, a sam usiadłem na jej brzegu.

Znowu zaczęła nad czymś myśleć, patrzyła się w jeden punkt i miałem wrażenie, że znowu się wyłączyła.

- dołączysz do mnie?

Zapytała po chwili. Uniosłem brwi, nie spodziewałem się tego pytania.

- ale nie chcę byś dotykał mnie w ten sposób.. chciałabym żebyś po prostu do mnie dołączył i mnie przytulił..

Powiedziała cicho jakby bała się to powiedzieć. Wziąłem głęboki oddech, przejechałem dłonią po twarzy. Klęknąłem przed wanną.

Musimy sobie coś wyjaśnić zanim do niej dołączę.

- nigdy, ale to nigdy nie myślałem o tobie jak tylko o obiekcie seksualnym więc proszę, nie mów tak więcej bo wiem, że będę musiał jeszcze długo poczekać, ale na ciebie mogę czekać nawet wieki.

Powiedziałem zgodnie z prawdą. Skinęła niepewnie głową.

- co nie zmienia faktu, że jestem tylko mężczyzną i będę reagował na ciebie w taki a nie inny sposób, ale to nie znaczy, że zrobię ci krzywde. Nigdy cię nie skrzywdzę, a już na pewno nie w taki sposób. Obiecuje.

Ponownie przytaknęła w geście zrozumienia. Nie wiedziałem, co jeszcze mógłbym powiedzieć by upewnić ją, że mówię prawdę.

- umówmy się, że jeśli będziesz miała ochotę to sama do mnie przyjdziesz, zgoda?

Uśmiechnęła się delikatnie. Wolałem słowa niż znaki, mężczyzna na głodzie różnie może odebrać "sygnały", a ja wolałem jej do niczego nie zmuszać.

- zgoda ale teraz chodź już i mnie przytul.

Tym razem to ja się uśmiechnąłem. Podniosłem się, rozebrałem do naga a ona zrobiła mi miejsce za sobą. Wszedłem do wanny, usiadłem. Od razu wsunęła się między moje uda i oparła się o mój tors. Objąłem ją, pocałowałem ją w ramie.

Było naprawdę przyjemnie.

Siedzieliśmy tak dłuższą chwilę w ciszy. Nie miałem co robić z dłońmi więc zacząłem zataczać kółeczka na jej brzuchu. Po chwili napięła całe ciało i zaczęła się delikatnie trząść.

Płakała.

- przepraszam, ja.. ja nie dałam rady, jestem taka słaba..

Mówiła przez łzy. Zatrzymałem ruch palcy. Nic nie rozumiałem. Położyłem dłonie na jej talii, odwróciłem ją do siebie przodem. Nawet nie chciała na mnie spojrzeć. Chwyciłem jej twarz w dłonie i nakierowałem na swoją.

- spokojnie, powiedz mi co się dzieje..

Pokręciła głową na boki. Patrzyłem w jej oczy a ona dalej płakała.

Serce mi się krajało na ten widok.

- jesteśmy w tym razem, wspólnie poradzimy sobie ze wszystkim, pamiętasz?

Skinęła głową. Wytarłem kciukami jej mokre policzki od łez. Przytuliła się do mnie, zacząłem gładzić jej plecy. Po paru minutach przestała płakać i w końcu się odezwała.

- byłam w ciąży.

Zamarłem na te słowa.

Jakim cudem nie wiedział o tym Harry? Przecież ją badał.

Teraz to ja patrzyłem się w punkt przed sobą. Przestałem gładzić jej skórę.

- nie wiedziałam, Iwanow zrobił mi badania, chciał wiedzieć, że jestem czysta bo wiedział, że my byliśmy razem.. okazało się, że jestem w ciąży. Obliczyłam i to musiało się stać naszej pierwszej wspólnej nocy..

Przerwała na chwilę jednak zaraz mówiła dalej, a ja uważnie jej słuchałem.

- powiedział, że mógłby mnie wyskrobać i mieć od razu ale powiedział też, że może poczekać aż sama poronie albo poczekać aż urodzę, ale jeśli urodzę, on od razu weźmie dziecko i sprzeda tym którzy.. chciał mnie skrzywdzić, na początku nie robił tego fizycznie, chciał by moja psychika się poddała.. a ja widziałam jak on do ciebie strzela, jak umierasz Flavio.. i wiedział, że to mnie złamie..

Zadrżała, zaszlochała. Milczała i gdy myślałem, że już się nie odezwie mówiła dalej.

- jadłam, piłam to co mi przynosili ale nie było tego za wiele, nie było szans. Naprawdę chciałam utrzymać tę ciążę, ale jednocześnie wiedziałam, że nie mogę pozwolić by to maleństwo tak cierpiało. Wiedziałam, że lepiej by było gdyby to maleństwo nie przyszło na świat. Pogodziłam się z tym. Nawet myślałam, jaką będę mamą wiesz?.. Aż któregoś dnia poroniłam. Lekarz musiał mnie do końca oczyścić bo nie wyszło wszystko to co powinno. Nie był delikatny, ale też widziałam, że naprawdę nie chce robić mi krzywdy. Musiał to zrobić bo inni patrzeli się na jego ręce, miał wybór albo moja krzywda albo jego. A w tym przypadku dla człowieka wybór jest prosty..

Jeśli wcześniej myślałem, że mojego serca nie da się bardziej roztrzaskać, naprawdę bardzo się myliłem. I bałem się, że to zaledwie mała kropla w morzu jej opowiadań, a na koniec nie zostanie ze mnie nic.

Odsunąłem ją od siebie, jednak ta znowu się do mnie szybko przytuliła.

- nie zostawiaj mnie, proszę, to naprawdę nie jest moja wina..

Znowu zaczęła płakać. Zacząłem gładzić ją po głowie i plecach.

- nie obwiniam cie za nic i obiecuje, że w przyszłości będziesz naprawdę świetną mamą.

Powiedziałem cicho, spokojnie.

To naprawdę nie była jej wina. To byłby cud gdyby donosiła nasze dziecko, w takich warunkach to jest niemożliwe.

Rozluźniła ciało, odsunąłem ją od siebie. Spojrzałem w jej oczy.

- obiecuję, że będziesz naprawdę świetną mamą..

Powtórzyłem szeptem, pocałowałem delikatnie jej czoło. Przymknąłem oczy.

- kocham cię Flavio.

Ledwo usłyszałem, powiedziała to tak cicho. Uśmiechnąłem się przy jej skórze.

- kocham cię Hayat.

Ponownie pocałowałem jej czoło.
Wiedziałem, że nie oddam jej nikomu za żadne skarby świata.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top