31
Polecam włączyć utwór wyżej i przepraszam. 😭
Hayat.
Wróciliśmy do Rzymu. Do szarej rzeczywistości. Wiedziałam, że będę musiała z nim porozmawiać, powiedzieć mu wszystko ale chciałam najpierw porozmawiać z Grace. Ona w życiu więcej przeszła, na pewno mi doradzi jak to zrobić. Ja nie miałam zielonego pojęcia.
- podobało ci się?
Zapytał gdy wyjeżdżaliśmy z lotniska.
- gdybym mogła to bym nie wracała.
Odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- a psy?
Zaśmiał się, a ja spojrzałam na niego jak na czubka.
- to oczywiste, przyleciały by do mnie razem z Grace.
Powiedziałam jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie. Skinął głową w geście zrozumienia i dalej patrzył na drogę. Wpatrywałam się w szybę. Byłam zmęczona, zła na siebie ale jednocześnie szczęśliwa.
Patrzyłam w lusterko boczne dłuższą chwilę, cały czas z lotniska jechało za nami czarne auto. Wiedziałam jak wyglądają jego samochody służbowe. A to nie był jeden z nich. Przyjrzałam się i zobaczyłam Henrego na miejscu kierowcy. Od razu się wyprostowałam i chwyciłam za telefon.
Zrozumiałam wszystko.
- przyśpiesz.
Powiedziałam zdenerwowana.
- co?
Spojrzał na mnie i wrócił wzrokiem do drogi.
- powiedziałam przyśpiesz do cholery!
Krzyknęłam, spojrzał w lusterko. Dopiero teraz zorientował się o co mi chodzi. Od razu przyspieszył. Wybrałam numer do Grace, całe szczęście, że odebrała od razu.
- weź psy i jedź do siebie, nikt nie wie o tym mieszkaniu, nikt Grace. Będziesz bezpieczna.
Zapewniłam jednak nie dałam jej dojść do słowa.
- wyśle ci numer, zadzwoń tam za kilka dni, powiedz wszystko, nie zrobią Ci krzywdy, obiecuje. Miałaś rację, to nie byli oni.
Rozłączyłam się i wysłałam jej numer Dario który ukradkiem spisałam z telefonu Flavio.
- o czym Ty mówisz do chuja?!
Krzyknął wkurwiony Rossetti. Musiałam zadzwonić w jeszcze jedno miejsce. Chwyciłam za telefon włocha, wybrałam numer Dario i w tym samym momencie za nami z ulicy którą minęliśmy wyjechało drugie takie samo auto.
Kurwa!
- no odbierz.
Mówiłam do słuchawki, aż w końcu odebrał.
- wyśle Ci lokalizację, nie dojedziemy na miejsce, weź ludzi i przyjedź tak szybko jak tylko się da, błagam.
Czułam jak pod powiekami zbierają mi się łzy. Rozłączyłam się. Nie było czasu na zbędne pierdolenie. Spojrzałam na Rossetti. Jechał tak szybko ile samochód był w stanie wyciągnąć, widziałam po wyrazie jego twarzy, że był wściekły.
- przepraszam.. tak bardzo cię przepraszam Flavio..
Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Nagle poczułam mocne uderzenie w bok samochodu. Dachowaliśmy. Zatrzymaliśmy się pod jednym z drzew. Uderzyłam głową w boczne drzwi i straciłam przytomność.
***
Obudziło mnie pukanie w szybę. Próbowałam otworzyć oczy, z ledwością mi się to udało. Tak strasznie bolała mnie głowa. Przejechałam palcami po czole i zobaczyłam krew. Dopiero teraz dotarło do mnie co się stało.
Spojrzałam na Flavio. Siedział, ciekła mu krew z czoła i łuku brwiowego, w brzuch miał wbity kawałek szkła. Sprawdziłam tętno. Żył. Odetchnęłam w duchu i znowu usłyszałam pukanie. Odwróciłam głowę w bok i zobaczyłam tę parszywą mordę.
Jegor Iwanow.
Otworzył drzwi, odsunął się i machnął dłonią w której trzymał pistolet.
- wyjdziesz czy mam ci pomóc?
Zapytał i uśmiechnął się obleśnie. Odpięłam pas, wyszłam powoli i lekko się zachwiałam. Chwyciłam się drzwi samochodu. Iwanow podszedł, pociągnął mnie za włosy i ruszył w nieznanym mi kierunku.
Krzyczałam. Bolało jak cholera.
Zatrzymał się niedaleko samochodu i puścił. Podniosłam głowę, przede mną stał Henry i pieprzony Diego.
- wiesz.. gdyby nie ty Turcja byłaby moja, ale żeby była moja musiałem zabić twoich rodziców, nie wystarczyło, że podałem twojej matce miksturę dzięki której nie mogła mieć więcej dzieci. I musiałem.. właściwie ty musiałaś się pozbyć Rossetti, żeby nie pokrzyżował moich planów ale jak zwykle spierdoliłaś sprawę.. dlatego pozbędę się was oboje.
Powiedział jakby opowiadał mi co zjadł na śniadanie i wzruszył ramionami.
Pierdolony chuj.
Spojrzałam na Diego, chyba pierwszy raz widziałam go tak roztrzęsionego.
- nie wiedziałem o tym przysięgam, ale powiedział mi o wszystkim w noc gdy poszłaś na imprezę gdzie byli wszyscy inni biznesmeni. Kochałem cie Hayat, a ty się z nim przespałaś, nie potrafię ci tego wybaczyć..
Pociągnął nosem i autentycznie zaczął beczeć.
Jebany obsmarkaniec.
- jesteś cipą.
Splunęłam w jego stronę. Jegor ponownie chwycił mnie za włosy i podszedł bliżej samochodu gdzie był jeszcze nieprzytomny Flavio.
- to teraz moja kolej..
Wyszeptał do mojego ucha, a ja zacisnęłam zęby żeby nie wydać żadnego dźwięku. Wiedziałam, że to by go jeszcze bardziej nakręciło.
Był psycholem.
Puścił mnie, stanął obok i zaczął wyliczać na palcach.
- chciałem robić z nim interesy, nie chciał. Chciałem, żeby się podzielił w klubie, swoją drogą na pewno to pamiętasz..
Spojrzał na mnie przez chwilę a ja tylko przytaknęłam ruchem głowy.
- i co? I też nie chciał, dodatkowo we mnie celował, jebaniec jeden. Ale jest głupi, zajebałem mu towar, spaliłem magazyn, i co? I jajco. Gówno z tym zrobił.
Machnął teatralnie rękami jakby naprawdę było mu przykro. Ale nie było. Widziałam to na jego twarzy.
- a teraz sobie wezmę ciebie, jego największy skarb który nawet nie wiedział, że ma w rękach.
Wykrzyczał jak psychol i zaczął się śmiać. Przeszły mnie nieprzyjemne dreszcze. Skierował wzrok na samochód.
- o popatrz! Chujek się budzi!
Krzyknął i zaczął skakać jak małe dziecko podczas zabawy.
Dla niego to była zabawa.
Spojrzałam na Rossetti. Nie wiedział co się dzieje, nie powiedział nic, nawet się nie ruszył. Rusek znowu chwycił mnie za włosy, przyłożył pistolet do głowy.
Byłam gotowa na śmierć.
Flavio spojrzał w moje oczy, ja spojrzałam w jego.
Strzał.
Dostał kulkę prosto w serce.
Krzyknęłam żałośnie.
Upadłam na kolana.
Zaczęłam płakać, płakać tak mocno jak płakałam za Happim.
Właśnie odebrano cząstkę mnie.
Jegor Iwanow zabrał cząstkę mnie.
Zabrał moją duszę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top