21
Flavio.
Nie zasnąłem. Nie potrafiłem, nie czułem się zmęczony i nie to, że nie było mi dobrze, a ona mnie nie wykończyła. Było cholernie dobrze ale mało sypiałem.
Leżałem z nią w objęciach jeszcze długo po tym jak zasnęła.
Zastanawiałem się co będzie dalej. Czy dla niej to była przygoda na jedną noc czy jednak coś więcej. Sam nie wiedziałem jak to traktować. Znaliśmy się krótko ale ewidentnie coś ciągnęło nas do siebie.
Dopiero w południe gdy dostałem sms od Dario, podniosłem się z łóżka. Ostrożnie odłożyłem ją na bok, uważając tym samym by jej nie obudzić.
Wziąłem poranną toaletę i jak zwykle ubrałem czarny garnitur. Ruszyłem do gabinetu, wszedłem do środka i jak się okazało Dario już czekał.
Usiadłem przed biurkiem, skierowałem na niego swój wzrok.
- gdzie wczoraj spierdoliłeś? Blondyna uciekała jakby się paliło.
Zaśmiałem się na jego słowa i na samo wspomnienie sytuacji z poprzedniego wieczoru. Wiedziałem, że nie przyszedł o tym rozmawiać ale najwidoczniej nie zauważył jak wychodziłem z Sofia.
- nie interesuj się.
Odpowiedziałem krótko i odpaliłem papierosa. To było jedyne pomieszczenie w domu gdzie paliłem.
- konkrety.
Upomniałem Dario a ten skinął głową, podrapał się po brodzie i westchnął przeciągle. Już wiedziałem, że nie będzie dobrych wieści.
- z magazynu zostało niewiele, będziemy musieli znaleźć inne miejsce do czasu aż nie odbudujemy tego.
Przytaknąłem, to było do przewidzenia. Wypuściłem dym z płuc i zaciągnąłem się kolejny raz.
- jak sprawa z Hayat?
Widziałem, że cały się spiął. Nie mieli nic nowego.
- kurwa, mam najlepszych ludzi we Włoszech a nie potraficie znaleźć jednej dziewczyny z Turcji?
Zapytałem wkurwiony. Już traciłem cierpliwość do tej sprawy.
- Może powinieneś odpuścić? Uznać ją za martwą?
Dario wiedział, że jeśli chodzi o ten temat to stąpa po cienkim lodzie jednak nawet to nie powstrzymało go przez tymi słowami. Zagotowałem się, uderzyłem pięścią w blat biurka.
- obiecałem ojcu, że znajdę Hayat więc nawet jakbym miał znaleźć ją martwą to to zrobię.
Wręcz wykrzyczałem.
- rób co chcesz, ja się poddaje to już dziesięć lat.
Uniósł ręce w geście obronnym, wstał z krzesła i wyszedł. Wróciłem wzrokiem na papiery na biurku jednak nie usłyszałem zamykanych drzwi. Uniosłem wzrok i zobaczyłem jak Dario stoi przed Sofią.
Zajebiście. Jeszcze tego brakowało.
- kobiety nie widziałeś?
Zapytała jak gdyby nigdy nic, jakby obecność kobiety tutaj była najnormalniejszą rzeczą na świecie.
Ale nie była.
- na pewno nie tutaj.
Minął ją i odszedł. Przetarłem dłonią twarz.
Na pewno ona o to zapyta. Dario też sobie nie odpuści i wypyta przy pierwszej lepszej okazji.
- przeszkadzam?
Weszła do środka. Pokreciłem głową na boki i wyciągnąłem dłoń. Chwyciła ją od razu a ja pociągnąłem ją w swoją stronę tak by usiadła na moich kolanach. Zatopiłem twarz w jej włosach. Pachniała moim żelem pod prysznic.
- kim jest Hayat?
Zapytała luźno i tak samo luźno odpowiedziałem.
- kobietą którą szukał mój ojciec przez siedem lat, ja szukam kolejne trzy po jego śmierci.
Nie potrafiłem się przy niej denerwować. Jakby była lekiem na wszystko, na każde zło i na każde niepowodzenia.
- to ktoś ważny?
Kolejne pytanie. Westchnąłem cicho.
- to córka przyjaciela rodziny.
Nie kłamałem. Mój ojciec odkąd pamiętam przyjaźnił się z Berardi chociaż nigdy oficjalnie nie współpracowali. Spotykali się systematycznie, dzwonili do siebie. Ponoć byli kumplami jeszcze za młodych lat.
Sofia milczała krótką chwilę aż w końcu zaczęła.
- swoją drogą, dlaczego tamten..
Zaczyna się.. uniosłem na nią wzrok, doskonale wiedząc o co jej chodzi. Tylko się upewniłem gdy zobaczyłem jej palec wyciągnięty w stronę drzwi.
- Dario.
Powiedziałem zrezygnowany. Wiedziałem, że nie będę jej mógł okłamać. Właściwie mógłbym. Ale po co?
- dlaczego Dario jak mnie zobaczył, zrobił minę jakby zobaczył ducha?
Zaśmiałem się na jej słowa, jednak widząc jej karcącą minę od razu spoważniałem.
- nigdy nie przyprowadziłem tutaj żadnej kobiety, to pewnie dlatego.
Wzruszyłem ramionami. Nie potrafiłem nic wyczytać z jej twarzy. Kompletnie nic. Jakby wyłączyła się na chwilę. Pocałowałem jej odkryty kawałek ramienia.
- pasuje ci moja koszula, powinnaś je nosić częściej.
Pocałowałem to samo miejsce co chwilę wcześniej. Sofia od razu się spięła, pokręciła głową na boki i od razu wstała.
- to było jednorazowe, więcej się nie powtórzy.
Przytaknąłem na jej słowa, nie potrafiłem oderwać od niej wzroku. Widziałem, że mimo jej słów ona też z trudem się powstrzymuje.
Podniosłem się z krzesła, zrobiłem krok w jej stronę. Wyciągnęła dłoń do przodu chcąc mnie zatrzymać.
- odwieź mnie do domu.
I to by było na tyle.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top