Trzynasty - Pijana dziewczyna.
Zapraszam do zostawiania komentarzy.
Dwa dni później wszystko wydawało się być w porządku. Wczoraj wyszłam z Justinem do kina na jakąś słabą komedię romantyczną, która była tak żałosna, że Justin momentami nie wyrabiał ze śmiechu. Lancastera nie było wczoraj w szkole więc miałam od niego święty spokój, a dzisiaj wychodzę z Meadow na jakąś imprezę do jej znajomego. Zapytałam Justina, czy nie chciałby iść z nami ale powiedział, że ma już jakieś plany, więc postanowiłam nie dopytywać.
— O której podjedzie Gabe? — pytam, starając się założyć cholernie wysokie szpilki Meadow. Brunetka siedziała przy toaletce i prostowała swoje długie włosy, kiedy ja cały czas miałam problem z tym co mam na sobie. Białe jeansy i krótki top nigdy nie są moim pierwszym wyborem, ale przyjaźniąc się z kimś takim jak Meadow nie mam zbyt dużo do gadania.
— O dziewiątej, czyli za chwile — odpowiada, odkładając prostownicę. Przygląda się jeszcze swoim idealnie prostym kreskom i odwraca się w moim kierunku.
— Czyli ja już nie zdążę się pomalować — wdycham, czekając aż Meadow machnie dłonią i na mojej twarzy pojawi się równie idealny jak jej makijaż. Brunetka wywraca jedynie wzrokiem, co już chyba jej weszło w nawyk i chwile później wypowiada pod nosem jakieś zaklęcie — Dzięki!
Dwadzieścia minut później siedziałyśmy sobie na kanapie w domu Jasona, o którym wiedziałam tylko tyle, że też jest Wampirem. Nie znam zbyt wielu osób, dlatego siedzenie tutaj nawet przez chwilę jest dość niekomfortowe. A dokładniej było, dopóki Gabe nie przyniósł jakiś kolorowych drinków, które niestety bardzo szybko i mocno na mnie zadziałały. Siedzimy na kanapie wraz z Danielle i Willem, których znał wcześniej już mój ukochany przyjaciel. Nie wiem, czy są oni Wampirami, czy Czarodziejami, szczerze nie ma to dla mnie znaczenia, kiedy czuje jak podłoga pode mną lekko wiruje, a znajomi obok lekko mi się rozmywają. Imogen, jesteś bardzo słaba, jeśli chodzi o picie.
— Wszystko w porządku? — pyta Gabe, marszcząc brwi — Łazienka jest na piętrze.
Kiwam głową i decyduję iść właśnie do tej łazienki, o której powiedział mi Wampir. Poprawiam wtedy w lustrze swój makijaż i na chwiejnych nogach wchodzę do pierwszego lepszego pokoju, szukając drogi powrotnej. Jestem już tak zalana, że znalezienie schodów wydaje mi się mniej logiczne, niż wchodzenie do przypadkowych pokoi. Uchylam kasztanowe drzwi i wchodzę do środka, zwracając na siebie uwagę kilku chłopaków, siedzących na podłodze. Każdy z nich trzymał między palcami skręta, a w pokoju unosił się ten ładny zapach trawy.
— Chcesz z nami zajarać? — zapytał jeden z brunetów, unosząc wyżej swojego skręta. Przygryzam wargę i kiwam twierdząco głową, na co chłopak pokazuje, bym usiadła na jego kolanach. Jestem pijana, dlaczego miałabym tego nie zrobić? Czasami irytuje mnie to, jak mocno oddziałuje na mnie ten cały alkohol i jak zazdroszczę Meadow trzymania poziomu przez przynajmniej połowy imprez — Jak się nazywasz?
— Imogen — odpowiadam i odbieram od Wampira skręta. Jestem w tym nadnaturalnym świecie od dwóch miesięcy, ale zaczynam powoli rozróżniać ludzi i Wampirów. Niby nie ma zbyt wielu różnic, jedynie mocniej zaostrzone kły, intensywniejsze kolory oczu, bledszy kolor skóry... Lancaster jest jakimś wyjątkiem ale może to ten jego Czwarty Stopień coś zmienia?
— Blake — uśmiecha się, układając dłonie na mojej talii, kiedy ja zaciągam się skręconą przez kogoś trawką. Alkoholu, który buzuje w moim organizmie plus narkotyk wnikający we mnie z każdą sekundą to naprawdę złe połączenie, którego mogę później żałować, szczególnie w towarzystwie całkiem obcych mi Wampirów. Chłopak nie protestuje, kiedy zamiast oddać mu skręta, po prostu palę sobie dalej. Dłonie Blake'a są strasznie ciekłe, kiedy stykają się w moimi odkrytymi, przez krótki top bokami — Skąd jesteś?
— No z Memphis — chichoczę, spoglądając na niego jak na idiotę. Brunet chyba w tym momencie zauważył, jak bardzo zalana jestem, więc jedynie zaczął kręcić głową. Reszta chłopaków w pomieszczeniu po prostu nas zignorowała. W pewnym momencie czuję tą obojętność, więc bez wyrzutów obracam się do chłopaka tak, że okraczam jego umięśnione, twarde uda. Zarzucam białymi włosami w tył, a kilka uciążliwych kosmyków zakładam za ucho. Ciemne oczy bruneta wpatrują się we mnie z zaciekawieniem i wyrażają zdecydowane zaskoczenie, kiedy zaczynam błądzić palcem po konturach jego wytatuowanych ramion. Otrzymuję od Blake'a delikatny uśmiech, co jedynie mnie cholernie nakręca. Siedzę właśnie na strasznie gorącym Wampirze, jestem pijana i zjarana. Nie myślę, kiedy po prostu się pochylam i delikatnie przygryzam jego rozgrzaną szyję.
— Udajesz Wampira? — parska śmiechem, zaciskając mocniej dłonie na moich bokach — To co robisz jest w kurwę gorące, Imogen.
Uśmiecham się. Słysząc to co powiedział jedynie się uśmiecham, zarzucam dłonie na jego kark i łączę nas czołami, cholera. Wszystko co dzisiaj wypiłam i wypaliłam pcha mnie prosto do niego i krzyczy żebym po prostu się zabawiła. Mam dość chorej sytuacji z Lancasterem. Mam dość tego, że staram się zwrócić na siebie uwagę Justina, a on widzi we mnie jedynie dobrą koleżankę. Mam dość, że Lawrence gra sobie mną jak jakimś pionkiem, a ja musze robić wszystko co powie. Mam swoje życie i sama nim kieruję, dlatego jak ostatnia idiotka pochylam się i łączę wargi z cholernie przystojnym Wampirem. Przygryza moją wargę w tak gorący sposób, że wyczuwam mrowienie w dolnych partiach mojego ciała. Pijana dziewczyna to napalona dziewczyna. Zaciskam mocniej dłonie na jego karku i niemalże pożeram jego wargi, unosząc się na kolanach. Blake prawdopodobnie też dużo nie myśli, jedynie przejeżdża dłońmi wyżej, umieszczając je na moich plecach. Dociska mnie do swojego twardego torsu, a mi ucieka cichy jęk. Normalnie byłabym zażenowana każdym wykonanym przez siebie ruchem, ale teraz o tym nie myślę. Tracę zmysły w momencie kiedy czuję kolczyk w jego języku. Chłodny metal styka się z moim rozgrzanym językiem, powodując dreszcz, przechodzący przez cały mój kręgosłup. Dla towarzystwa za nami to chyba nic nowego, bo całkowicie zignorowali poczynania swojego znajomego, jedynie zatracają się w rozmowie na niezbyt znany mi temat.
— Możemy znaleźć sobie pokój — jęczy, kiedy przystawia nos do mojej szyi. Zaciąga się prawdopodobnie zapachem mojej krwi i składa w tym miejscu mokrego buziaka. Szokuje mnie wypowiedzianymi słowami, a jako niemyśląca racjonalnie osoba kiwam jedynie głową, na co brunet szeroko się uśmiecha. Domyślam się jakie ma względem mnie intencję i wiem, że do niczego nie dojdzie, nawet kiedy jesteś nie do końca poczytalna.
Drzwi od pokoju się otwierają, jednak ja zamiast oderwać się od chłopaka, przyciągam bliżej jego śliczną twarz i wrażam do całowania jego słodkich warg. Kolczyk w języku jest od teraz największą zaletą u faceta.
— Co ona tutaj robi? — donośne syknięcie dociera do każdej osoby w tym pomieszczeniu. Zawsze rozpoznam głos Lancastera, dlatego, kiedy Blake zaczynał się ode mnie odsuwać, przytrzymałam jego twarz i wbiłam się bardziej w jego ciepłe i wilgotne wargi — Blake...
Dłonie chłopaka zsuwają się niebezpiecznie na mój tyłek, gdzie zaciska moje pośladki i odciąga mnie od swojego torsu. Obracam głowę w kierunku ciemnowłosego i momentalnie czuję zdenerwowanie.
— Za kogo ty się w ogóle uważasz, Lancaster? — pytam, podnosząc się na nogi. Momentalnie tracę równowagę i ponownie upadam na kolana bruneta, na co parskam śmiechem. Jestem pijana.
— Imogen, wstań i wychodzimy.
— Dlaczego mam z tobą wyjść? Nie jesteś ani moim ojcem, ani moim chłopakiem — prycham, wytykając w kierunku mulata język. Zdecydowanie mu się to nie podoba, bo zaciska szczękę i stawia kilka kroków w moim kierunku — Idź psuć imprezę komuś innemu.
— Imogen, proszę. Chodź odwiozę cię do domu.
— Prosisz mnie? — parskam śmiechem, podnosząc się na nogi, ponownie. Tym razem udaje mi się utrzymać równowagę — Ty nigdy nie prosisz, ty rozkazujesz. A ja nie jestem twoją własnością, więc nie będę się ciebie słuchać.
— Ty nigdy nie słuchasz, kochanie.
— Nie kochaniuj mi tutaj, tylko wyjdź. Idę do moich znajomych, a ty Blake odezwij się do mnie — macham dłonią i ruszam w kierunku drzwi, prowadzących na korytarz.
— Możesz być pewna, że się nie odezwie — Lancaster kręci jedynie głową, po czym łapie mnie w pasie i przerzuca przez swoje ramię. Najwidoczniej zignorował mój stan upojenia, bo przez jego chaotyczny ruch, cofnął mi się obiad. Znaczy zrobiło mi się jedynie niedobrze, chociaż byłoby ciekawie.
Chłopak zaniósł mnie do swojego samochodu, zapiął pasem i włączył radio, po czym ruszył w kierunku mojego domu.
Zdziwienie jakie towarzyszyło mi następnego ranka, kiedy obudziłam się otulona ramieniem Lawrence'a w moim własnym łóżku z dziurą w pamięci było nie do opisania.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top