Pierwszy - Lawrence Lancaster.
Twitter: #TheLancasterWATT
| 𝔾𝕠𝕥𝕠𝕨𝕒 𝕟𝕒 𝕡𝕠𝕨𝕚𝕥𝕒𝕟𝕚𝕖 𝕜𝕣𝕠́𝕝𝕒? |
— Każdy wie, że nie jesteś odpowiednią osobą na to miejsce — syczy Meadow, obracając plastikowym widelcem pomiędzy palcami. — To ja jestem przewodniczącą w dwóch kółkach zainteresowań, a oni wybrali ciebie? W naszej szkole będzie Wampir czwartego stopnia, rozumiecie to? To nie to samo co ci podrzędni drugiego, którzy kręcą się po tym budynku jak jakieś trupy!
— Krew Imogen ładnie pachnie — rechocze Gabe, wbijając słomkę w mój sok pomarańczowy. — A przy okazji bardzo mi miło Meadow, że masz mnie za jakiegoś podrzędnego Wampira.
— Wezmę to za komplement — prycham.
— Lawrence Lancaster jest najszlachetniejszym Wampirem w naszej okolicy. Jego ojciec Theodore Lancaster jest jednym z założycieli naszego Stanu! Tuż po wygnaniu z Anglii ich ród osadził się w Ameryce i założył nasze ukochane Tennessee — podsumowała napierając plecami na oparcie krzesła. Skrzyżowała ramiona na piersi, wbijając we mnie jedno ze swoich podirytowanych spojrzeń. Z czasem nauczyłam się czytać z jej magicznych, ciemnych tęczówek.
Niektórzy czytają z ruchu warg, a mi udaje się zrozumieć nawet przelotne spojrzenie.
— Nadal nie rozumiem czym ty się tak podniecasz, Hardy — mamroczę, poprawiając swojego luźnego kucyka. — Na nic się nie zgłaszałam, może mnie wylosowali? Znam profesora Emersona na tyle dobrze, że nie zdziwiłabym się gdyby rzucił pomysł ciągnięcia słomek z naszymi imionami.
— Chodzisz do tej szkoły dwa miesiące, Imogen. Po dwóch miesiącach przyznali ci zaszczyt przywitania w szkole pieprzonego Lancastera! — fuknęła brunetka. — Może jak przefarbuję włosy na biało, też stanę się oczkiem w głowie nauczycieli. Nie jesteś ani Czarodziejką, ani Wampiem... Założę się, że nawet nie wiesz jak on wygląda.
— Nie interesuje mnie jakiś wampirzy ród — marszczę brwi i uderzam Gabe'a w dłoń, która zaczęła niebezpiecznie zbliżać się do mojego soku. — Wybrali mnie, pogódź się z tym Meadow. Nie miałam na to wpływu i wątpię, czy moja rezygnacja w tym momencie wchodzi w grę. Uspokój się, będzie od teraz chodzić do tej szkoły to zdążysz z nim pogadać.
— Oh, jasne. Bo byle kto może podejść do niego i zagaić o rozmowę — sarka, wkładając swój telefon, który leżał na stole obok pustego opakowania po sałatce.
Od kiedy tylko poznałam brunetkę nie miałam szansy zobaczyć jej tak rozwścieczonej. Pomiędzy jej perfekcyjnie pomalowanymi brwiami pojawiła się niewielka zmarszczka, a szczęka zacisnęła się tak mocno jak tylko dała radę. Nie powiem, że nie byłam zszokowana decyzją kadry o powitaniu tak ważnego ucznia, jak właśnie samego Lancastera przez dość nową osobą, nie mającą nawet niczego specjalnego do zaoferowania. Przeniosłam się do tej szkoły w miarę niedawno, mimo, że Gabe'a i Meadow poznałam dużo wcześniej.
W innym przypadku ojciec nie namówiłby mnie tak szybko na porzucenie poprzedniej szkoły.
Na tym świecie Wampiry, jak i Czarodzieje nie są czymś dziwnym — przynajmniej dla wtajemniczonych. Ludzie żyją z Wampirami, nie wiedząc zbytnio o ich istnieniu. Mimo wszystko oddajemy charytatywnie krew — nie wiedząc do końca do kogo ona trafia, czy pozwalamy się gryźć w trakcie stosunku... znaczy te perwersyjne pary . Jednak wciąż tylko niewiele ludzi ma świadomość istnienia istot nadnaturalnych żyjących między nami. Sama dowiedziałam się niedawno, kiedy mój beznadziejny ojciec zjawił się w domu po jakiś szesnastu latach.
— Kiedy masz go przywitać? — pyta, spuszczając wzrok na swoje wypielęgnowane paznokcie. Przygryza wnętrze policzka, stukając przy tym paznokciami lewej ręki o ciemny blat.
— Tuż po tej przerwie mam na niego czekać przy głównym wejściu — odpowiadam, upijając łyk soku. Jeszcze dzisiaj rano dostałam dokładne wytyczne i zostałam zwolniona ze wszystkich lekcji po lunchu. — Jakby przewodnicząca szkoły nie mogła go oprowadzać, nie jest mi specjalnie na rękę bycie przewodniczką jakiegoś narcystycznego Wampira.
— Narcystycznego, huh? — prycha Gabe, wyciągając z plecaka komórkę. Z wampirzą szybkością wstukuje kod, po czym wyszukuje w Internecie Lancastera. Wybiera jedną z grafik i przekierowuje ekran komórki w moją stronę. Podpieram się na łokciach, przysuwając się bliżej by przyjrzeć się Wampirowi. Ciemne, ładnie ułożone włosy prezentują się na wybranym zdjęciu niemalże nienagannie, jasne, niebieskie oczy podchodzą pod błękit, ciekawiąc i intrygując. Wygląda inaczej i mogłabym nawet stwierdzić, że wyjątkowo jak na Wampira. Ciemniejszy ton skóry nie pasuje do schematycznego wyglądu tej właśnie istoty nadnaturalnej, a jednak : Lawrence Lancaster, wampir czwartego stopnia jest mulatem. — Nie mów, że ta śliczna buźka nie budzi twoich drapieżnych zmysłów, McLean. Gdybym tak wyglądał to zdecydowanie byłbym narcystycznym Wampirem, kochanie.
— Meadow najwidoczniej moczy na jego widok majtki, więc ma powody to wygórowanego ego — wywracam wzrokiem, po czym zauważam wściekłą minę Hardy. — Oh już, uspokój się, bo to robi się nudne.
Kolejne dziesięć minut wpatruję się w naburmuszoną Meadow i uradowanego Gabe'a, który w międzyczasie dostał wiadomość, że jest zwolniony z ostatniej lekcji. W szkole oczywiście pojawiło się niemałe zamieszanie, w końcu będziemy gościć samego Lancastera. Cały ten szał spowodowany pojawieniem się nowego ucznia powoli mnie irytuje, jednak mam szczerą nadzieję, że jutro już wszystko się uspokoi i będzie jak wcześniej. Liczę, że Lawrence
— Tylko nie śliń się za bardzo na jego widok, wariatko — rechocze Gabe, wyrzucając mój kartonik od soku. — Gdyby się okazało, że jest gejem to pamiętaj, że twój przyjaciel jest bi.
— Ciężko o tym zapomnieć, jak przeleciałeś mojego byłego, wtedy prawie aktualnego na imprezie — mruczy Meadow i zarzuca swoją białą torbę na ramię. — Ruszaj się Benson... to nie nas zwolnili z lekcji.
— Meadow! — zwracam się do dziewczyny. — Mi też jakoś specjalnie to nie odpowiada, więc uspokój już swoje magiczne hormony i leć na biologię.
Brunetka zarzuca włosami i odchodzi w kierunku klasy. Gabe wywraca wzrokiem i życzy mi jeszcze powodzenia z Lancasterem.
Zanim jeszcze go przywitam muszę zgłosić się do dyrektora, który ma mi przekazać, co dokładnie mam powiedzieć młodemu Lancasterowi. Może uda mi się dowiedzieć, dlaczego akurat mi przypadł ten cudowny zaszczyt powitania go w naszych skromnych progach. O zgrozo.
Pięć minut później znajduję się już pod gabinetem, do którego wpuszcza mnie niska sekretarka. Ma na sobie ołówkową spódnicę i zwykłą koszulę, która w ogóle nie pasuje kolorystycznie do dołu jej dzisiejszej biurowej stylizacji. Nie żebym się na tym znała, ale na pierwszy rzut oka widać, że ta czerwona koszula gryzie się z żółtą spódnicą.
Przechodzę przez pokaźne drzwi i siadam przed samym dyrektorem Hendersonem. Jego kruczoczarne włosy jak zawsze zostały starannie ułożone na jakiś żel. Ma na sobie czarną koszulę i ciemne spodnie — nigdy nie zrozumiem, dlaczego starsze Wampiry przeważnie ubierają się na czarno. To jakaś część żałoby po utracie ludzkiego życia? Wtedy by chyba cały czas tak się nosili, a nie głównie w średnim już wieku. Stephen Henderson wygląda na trzydzieści lat, mimo że ma już kila stuleci za sobą.
— Imogen, gotowa na powitanie króla? — uśmiecha się serdecznie, odkładając długopis do kubka. — Oh, żartuję tylko. Widziałem ten przebłysk przerażenia na twojej młodej buźce. Lawrence będzie za jakieś dziesięć minut, dlatego muszę się streszczać. Pokaż mu bibliotekę, siłownię, stołówkę, mniej więcej klasy i miejsce do palenia.
— Nie wolno palić na terenie szkoły —rzucam, cytując regulamin, jednocześnie wbijając paznokcie w udo.
— To Lancaster — parska, jakby bezkarność była nieodłącznym elementem bycia Lancasterem. — Jeśli lubi palić, niech pali do woli. Jest kimś bardzo ważnym w naszej szkole i musimy tutaj traktować wyjątkowo.
— To chore — stwierdzam, powstrzymując się od wywróceniem wzrokiem. — To jest naprawdę niesprawiedliwe. Będziemy stawiać go na piedestale tylko dlatego, że jest Wampirem czwartego stopnia?
— Ja jestem trzeciego, a nasze prawo jasno mówi, że mamy czcić i szanować Wampiry wyższych klas — wzdycha, rozpinając dłonią pierwszy guzik swojej koszuli. Nie dziwie mu się, w tym pomieszczeniu jest ponad trzydzieści stopni. — Miał chłopak szczęście, że urodził się w tak wysoko postawionej rodzinie. Jesteś człowiekiem, dlatego ty nie masz narzuconego ulegania mu. W tej szkole przeważają istoty nadnaturalne, ilu jest tutaj w ogóle ludzi? Około stu?
— Jakoś tak — kiwam głową. — A dlaczego to ja mam go oprowadzać? Przepraszam, że pytam, po prostu bardzo mnie to ciekawi, w końcu jest wiele bardziej odpowiednich osób na to miejsce...
— To już nie ja decydowałem, kto będzie mu towarzyszyć... to była raczej decyzja odgórna.
Przygryzłam delikatnie wargę, czując się w tamtym momencie naprawdę niekomfortowo. Marszczę brwi, wbijając zdekoncentrowane spojrzenie w dyrektora, błądzącego palcami po jakiejś serce dokumentów.
— Chyba wiesz, kto rządzi w Memphis od niepamiętnych już czasów — sugeruje i prosi swoją sekretarkę, żeby odprowadziła mnie do drzwi. Jakie to profesjonalne.
W mniej więcej dziesięć minut docieram do głównego wejścia, gdzie moje czarne tęczówki krzyżują się z przerażająco, błękitnym spojrzeniem. Przełykam ślinę, czując nagły powiew ciepła, wpadającego przez uchylone drzwi. Jego czarne włosy są idealnie ułożone jak na zdjęciu, a ciemna koszula jest wyprasowana i wpuszczona w spodnie. Z daleka bije od niego zapach tytoniu i mocnych perfum, które wydają mi się znajome.
— Lawrence Lancaster — cedzę pewnie, nie odrywając wzroku od jego mocno zarysowanej twarzy.
— Imogen McLean — uśmiecha się przebiegle, stawiając pewne dwa kroki w moją stronę. Automatycznie wsuwam dłonie w kieszeń bluzy, znajdującej się na wysokości brzucha. Chcę się cofną, bo góruje nade mną swoim wzrostem, jak i spokojnem bijącym z jego neutralnej twarzy. Nie uśmiecha się, nie spina, nie krzywi. Patrzy na mnie beznamiętnym, niebieskim wzrokiem jakby wyczytywał coś z mojej duszy. Nie zna mnie, a mimo wszystko lustruje mnie jasnym wzrokiem, starając się cokolwiek ze mnie wyczytać.
Cofam się, obracając do niego tyłem. Ruszam korytarzem w przód, nie odwracając się by sprawdzić czy Wampir podąża za mną. Wystarczy, że czuję jego obecność i chłód bijący od jego szlacheckiej postawy.
Lawrence Lancaster na pierwszy rzut oka, faktycznie wygląda jak dziedzic jednego z potężniejszych wampirzych rodów. Nie wiem, czy to mi imponuje, czy bardziej przytłacza. Jedno jest pewne, pochodzimy z diametralnie różniących się światów.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top