*3*

"Hah, dobrze mamo" parsknął.

Przewróciłam oczami, zawracając w kierunku wyjścia.

"Zostawiasz mnie samego, kiedy staram się przeprosić i być dla ciebie milszym niż przedtem?"

"Jak na razie żadnej z tych dwóch rzeczy się nie doczekałam."

On jedynie uśmiechnął się leniwie ostatni raz zaciągając się swoim papierosem, który po chwili już zmiażdżony leżał na ziemi. "Masz rację, nie przeprosiłem."

Stałam w ciszy, czekając na jakikolwiek ruch z jego strony. Nie odezwał się słowem, po prostu przyglądał mi się z ciekawością. Uniosłam prawą brew. Gdzie te przeprosiny do cholery?

Pokręciłam głową ganiąc się w myślach za to, że pomyślałam że ten idiota może będzie na tyle uprzejmy i przeprosi za swoje idiotyczne zachowanie zamiast cicho stać. Odwróciłam się na pięcie, wchodząc do pomieszczenia śmierdzącego marihuaną.

"Hej!" Usłyszałam za sobą czyjś krzyk.

W moją stronę szła Amy. "Cześć, szukałam cię!"

"Oh, byłam w piwnicy." Wzruszyła ramionami, przybliżając do ust czerwony kubek.

Zauważyłam, że Harry wszedł do środka i zaczął skanować wzrokiem pokój. Wyglądał, jakby kogoś szukał. Kiedy jego oczy napotkały moje, zaczął torować sobie do mnie drogę.

"Oh, cześć." Powiedziała Amy seksownie uśmiechając się do chłopaka. Zerknął na nią przelotnie z lekkim uśmiechem.

"Ja..um..." odchrząknął "Przepraszam."

Szeroko otworzyłam oczy zaskoczona jego przeprosinami.

"Przepraszam, że byłem dla ciebie wcześniej niemiły."

"Oh, um..." Nagle wszystkie słowa wyleciały mi z głowy. Nie wiedziałam co powiedzieć. "Myślę, że nic się nie stało."

"Okey." Odparł, unikając ze mną kontaktu wzrokowego. "To ja.. już sobie pójdę..."

Kiwnęłam głową, patrząc jak odchodzi. "Co to było do cholery?" Spytała Amy.

Zachichotałam. " "Sławny" Harry zachował się jak ostatni dupek i musiał mnie przeprosić."

"Wow." Powiedziała, przyglądając się brunetowi, który rozmawiał z jakimś chłopakiem. "Jest cholernie przystojny."

Podniosłam brwi, "jesteś aż tak pijana?" Zachichotałyśmy cicho.

"Może.." uśmiechnęła się ironicznie, sięgając po kolejny kubek.

"Miałam cię ogólnie zapytać czy możemy już stąd iść?" Westchnęłam.

"Co? Nie ma mowy! Musimy tutaj zostać! Słyszałam, że zaraz będzie pizza." Dziewczyna zaśmiała się.

Ponownie westchnęłam, nie będąc zbytnio w imprezowym nastroju.

Zaczęłam przepychać się wśród tłumu, znajdując kanapę. Oczywiście on też musiał tam być z piwem w jednej dłoni i czerwonowłosą dziewczyną na kolanach, której spódnica ledwo zakrywała tyłek.

Usiadłam na krawędzi, chcąc zachować odległość między mną, a chłopakiem. "Znowu się widzimy."

Zerknęłam na niego uśmiechając się twardo. "Jaki ten świat mały."

Byłam w tym momencie na siebie wściekła. To najbardziej niezręczna sytuacja, jaka mnie spotkała w życiu. Wyobrażałam sobie, że będę poznawać nowych znajomych i dobrze się bawić, a w rzeczywistości siedzę na zasyfionej kanapie, użalając się nad swoim życiem.

"Gdzie twoja koleżanka?"

"Nie wiem, znowu gdzieś poszła." Wzruszyłam delikatnie ramionami.

Kątem oka zauważyłam, że czerwonowłosa szepnęła brunetowi coś na ucho. Ten skinął jedynie głową, odpowiadając jej tak cicho, że nie mogłam nic podsłuchać.

"Niech zgadnę- jesteś znudzona jak cholera siedząc tutaj i chcesz wrócić do domu, ale nie możesz bo przyszłaś z nawaloną koleżanką?"

"No, mniej więcej."

"Więc czemu nie pójdziesz na autobus albo pojedziesz jej samochodem?" Odparł, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.

"Okey, po pierwsze nie mam zielonego pojęcia, gdzie zatrzymuje się najbliższy autobus i po drugie, nie mogę zabrać Amy kluczyków i odjechać sobie od tak, kiedy dodatkowo nie znam drogi."

"Masz szczęście, bo mieszkam tu od dawna i wiem, gdzie w okolicy jest przystanek." Uśmiechnął się ironicznie "dwa bloki stąd."

"Dziękuję." Odpowiedziałam, jednocześnie wstając.

Zaczęłam szukać Amy. Ostatecznie znalazłam ją  w piwnicy, gdzie grała w piwnego ping ponga. Pożegnałam się z nią buziakiem w policzek i dość szybko wyszłam z budynku.

Tak oto skończyłam szampańską zabawę. Po drodze na przystanek włączyłam swój telefon, chcąc sprawdzić godzinę. Była już północ. Westchnęłam kolejny raz tej nocy, kierując się w stronę słabo oświetlonej ulicy.

Po chwili usłyszałam za sobą powoli jadący samochód. Czułam się tak, jakby ktoś mnie śledził. Jasna cholera, a co jeśli ten ktoś chciał mnie porwać? Myślałam, że ze strachu narobię w gacie. "Wiesz, że idziesz w złą stronę?"

Obróciłam się i zobaczyłam Harry'ego. Czemu do kurwy znowu musiałam na niego wpaść. "Czy ty mnie śledzisz?" Spytałam z nutką groźby w głosie.

"Nie. Zrozumiałem po prostu, że "dwa bloki dalej" to dość abstrakcyjne wskazanie drogi, a ponieważ nie chciałbym, żebyś się zgubiła i ogólnie jestem miłym dżentelmenem, chciałbym zaproponować ci podwózkę do domu."

"Oh." Szepnęłam.

"Oh." Przedrzeźnił mnie robiąc głupią minę i spytał "to jedziesz czy nie?"

Obruszyłam się siadając na miejscu pasażera. "Wiesz, ktoś powiedział mi, że organizujesz najlepsze imprezy, ale szczerze... mój pobyt tutaj był tylko stratą czasu."

Brunet złapał się za klatkę piersiową, aktorsko przy tym wzdychając. "Czy ty.. czy ty właśnie powiedziałaś.. że moja impreza była beznadziejna?"

"W rzeczy samej."

"Nie była ani trochę nudna." Odparł. "Jesteś po prostu zarozumiałą suką, która nie umie się bawić."

"Słucham?!" Popatrzyłam na chłopaka z szeroko otwartą buzią. Rzucił na mnie okiem, po czym znowu zajął się drogą.

"Sorry, źle dobrałem słowa." Zaśmiał się. "Chciałem powiedzieć, że prawdopodobnie nie umiesz się bawić."

"Ja nie umiem się bawić?! Wiesz, to zabolało bardziej niż "zarozumiała suka". Obrażam się na ciebie." Warknęłam.

Nagle moje uszy wypełniła najpiękniejsza melodia- jego śmiech. Uśmiechnęłam się delikatnie, widząc reakcję bruneta.

"Też bym pewnie tak zrobił." Parsknął.

Resztę drogi spędziliśmy w ciszy. Nie była krępująca ani dziwna, a wygodna.

Kiedy wreszcie dotarliśmy pod akademik  szczerze się uśmiechnęłam, dziękując chłopakowi za podwózkę. Wyszłam z auta, ponownie wyszczerzyłam się jak mała dziewczynka i ruszyłam w stronę drzwi wejściowych.

"Nie zapamiętałem twojego imienia." Harry wychylił się przez otwarte okno, lekko drapiąc się po głowie.

"Bo ci go nie zdradziłam." Z ironicznym uśmiechem odwróciłam na pięcie i weszłam do budynku.

-

Harry's P.O.V

Drogi pamiętniku,

ostatniej nocy  opuściłem swoją kolejną imprezę, ale zdarzyło się na niej coś wyjątkowego. Poznałem dziewczynę. Nie znam jej imienia i tak naprawdę nic o niej nie wiem, no może oprócz tego, że uczymy się na tym samym uniwersytecie. Trochę to dziwne.. wiem.

Mam ochotę się spoliczkować za każdym razem, kiedy przypomnę sobie  w jaki sposób nawrzeszczałem na nią za przerwanie rozmowy z Niall'em. Byłem strasznym chujem. Ale oczywiście bardzo tego żałuję. Ponadto nazwałem ją nadętą suką. Ta, wiem, jestem okropny.

Jestem prawie pewny, że mi wybaczyła. Przecież podwiozłem ją pod akademik.

Kurwa. Nie wiem czemu, ale nie potrafię przestać o niej myśleć. Kurwa, kurwa, kurwa, kurwa. Na litość Boską ja dopiero ją poznałem.

Może tak się dzieje, bo przypomina mi . Wyglądają bardzo podobnie, prawie jak bliźniaczki. Jezu Chryste pomóż mi, proszę.

Westchnąłem, zamykając swój pamiętnik i chowając go pod poduszkę. Mam nadzieję, że jutro jej nie zobaczę.

....

(od autorki):

A/N: Rozdział nie był sprawdzany, dlatego za wszystkie błędy przepraszam. No i kochani, nie wiem kiedy pojawi się kolejny rozdział :( . Proszę- głosujcie i komentujcie, to byłoby bardzo miłe z waszej strony... Bardzo was kocham!

-ashley

(od tłumaczki):

Bardzo przepraszam za tak długą przerwę. Już wracam na wattpada (tak mi się zdaje xD). Autorka napisała na razie tylko tyle rozdziałów, dlatego proszę o cierpliwość. Jeśli będzie wam się nudzić to możecie zobaczyć moje drugie tłumaczenie ;)))) miłego dnia <3

rysiek xx





Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top