*4*

To strój naszej bohaterki ;)

(od tłumaczki):

Wracam! XD

Po kilku miesiącach przerwy wracam na wattpada :D. Mam nadzieję, że cieszycie się tak samo jak ja i troszkę tęskniliście :*. Ogólnie uznałam, że nie będę już tak dokładnie tłumaczyć notek od autorki, tylko w jednym zdaniu króciutko cośtam wspomnę. Ta informacja jest akurat istotna, bo autorka napisała, że chodzi jeszcze do liceum i nie wie do końca jak wygląda prawdziwe studenckie życie, a nie pomyślała o tym podczas tworzenia postaci, dlatego bardzo przeprasza za błędy i prosi za wyrozumiałość.

Przyjemnego czytania ;)

....

Budzi mnie dźwięk cholernego budzika. Powoli siadam, przecierając zaspane oczy.

Po podwózce Harry'ego, ruszyłam prosto do ukochanego łóżeczka, w którym obudziłam się o trzeciej nad ranem z pijaną Amy. Szczerze, to myślę że pójście na tą imprezę było strasznie głupie.

Ubieram się w biało-szarą koszulkę w paski, różową marynarkę, jeansy i czarne kozaczki. Włosy zawiązuję w niechlujnego koka i pozwalam sobie na delikatny makijaż.

Amy nadal śpi. Nie wiem czy ją budzić, czy nie. Co jeśli się na mnie wkurzy że jej przeszkadzam? Albo co gorsza obrazi się, bo właśnie tego nie zrobiłam?

Powoli podchodzę do jej łóżka i delikatnie potrząsam jej ramieniem. Cicho jęczy, ale ani drgnie.

"Amy, wstawaj." Szepczę.

"Która godzina?" Dziewczyna delikatnie otwiera prawe oko.

"6:30"

"Kurwa!" Wstaje ścierając resztki snu z powiek i ekspresowo zamyka drzwi łazienki z naręczem ubrań w ręku.

Kiedy wychodzi, ma na sobie burgundową koszulę z długimi rękawami, ciasne jeansy i brązowe skórzane botki.

"Gotowa do wyjścia?" Pyta wiążąc włosy w luźnego kucyka.

"Tsa, czekam tu tylko na ciebie." Uśmiecham się. "Orientujesz się może czy jest gdzieś w okolicy Starbucks albo jakaś kawiarnia?"

"Tak, tylko teraz nie mamy czasu tam iść. Zajęcia zaczynają się za kilkadziesiąt minut, a my musimy być wcześniej, żeby się nie zgubić i znaleźć swoje sale wykładowe. Wiesz jak się mówi- "jeśli jesteś na czas, jesteś spóźniony."

Kiwam tylko potulnie głową, cholera no, ma rację, ale ja naprawdę potrzebuję teraz kawy. "Trudno, jakoś sobie dzisiaj poradzę."

"Dobra, możemy już iść?"

"Taaa, tylko wezmę jeszcze torebkę."

Przez drogę praktycznie nic do siebie nie mówimy. Amy przyznała, że całkowicie nic nie pamięta z wczorajszej imprezy. Ha, utwierdziło mnie to tylko w przekonaniu, że była to czysta strata czasu.

Zajeżdżamy na kampus i razem wchodzimy do głównego budynku. Spoglądam na otaczających mnie ludzi, którzy z pośpiechem udają się do swoich sal.

"To do zobaczenia później!" Odmachuję Amy zmierzającej w kierunku brązowych drzwi na końcu korytarza.

Cicho wzdycham, nie wiedząc gdzie mam iść. Gdzie do jasnej cholery mogą być zajęcia ze sztuki i nauk humanistycznych?! W tej chwili żałuję że nie zajrzałam na mapkę kampusu.

"Zgubiłaś się?" Odzywa się ktoś z tyłu. Odwracam się, żeby zobaczyć jedynego w swoim rodzaju Harry'ego stojącego z tym cholernym uśmieszkiem, który mnie jakimś cudem doprowadza do szaleństwa. Nie powinno się tak dziać, bo go nienawidzę. Nawet to że wczoraj mnie podwiózł pod dom nie zmienia faktu, że jest tępym chujem.

"Nie." Przewracam oczami i ruszam w nieznanym mi kierunku.

"A właśnie że tak." Woła dorównując mi kroku. "Mogę ci pokazać, w której sali teraz masz zajęcia."

"Nie zgubiłam się." Warczę zatrzymując się gwałtownie. Rzecz w tym, że wiem gdzie się teraz znajduję, tylko nie wiem dokładnie gdzie jest moja sala wykładowa, a jestem za bardzo uparta, żeby prosić Harry'ego o pomoc.

"Oj, no weź.." Popycha mnie delikatnie. "Chcę być tylko miły."

"No ok." Ponownie przewracam oczami ze zrezygnowaniem.

"Świetnie. To co będziesz teraz mieć?"

"Literaturę."

"Naprawdę? Mam zajęcia w sali obok." Uśmiecha się. "Dobrze się składa, bo inaczej bym się przez ciebie prawdopodobnie spóźnił na moje lekcje."

"Nikt ci nie kazał mi pomagać." Cicho odchrząkam, na co chichocze.

"Nie zmienia to jednak faktu, że byłaby to twoja wina."

"Oj, zamknij się już." Uderzam go delikatnie w ramię, na co ten teatralnie masuje "obolałe" miejsce, co mnie troszkę rozśmiesza, bo praktycznie go nie dotknęłam.

"Oto jesteśmy przed salą z zajęć teatralnych." Mówi.

"Literatury." Poprawiam go. "Myślałam, że to będzie dalej od głównego budynku, ale mimo wszystko dziękuję." Kiwa głową i odchodzi. Przez ułamek sekundy spoglądam na jego sylwetkę.

Wchodząc do sali słyszę tylko za sobą jedno zdanie; "Nadal nie znam twojego imienia." Odwracam się do niego i uśmiecham.

"I niech tak zostanie." Wchodzę za próg i jako ostatnia osoba zamykam za sobą drzwi.

....

Reszta dnia szybko zleciała. Nie widziałam się z Harrym od ranka i miałam pewnego rodzaju nadzieję, że chociaż jedną godzinę będziemy mieli razem. Ale co ja za głupoty wygaduję, przecież nie lubię tego gościa i nagle chcę mieć z nim zajęcia? Chyba jestem odwodniona, bo mój mózg prawidłowo nie pracuje.

Wiecie z kim mam zajęcia. Z Amy. Jedyna osoba, z którą się na razie kumpluję, bo moje głupie ego nie było w stanie się dzisiaj z nikim nowym zapoznać.

Kiedy wreszcie dochodzę do miejsca, w którym stał samochód Amy, zastaję pustkę. Żadnego śladu po jej aucie.

Czyżby odjechała beze mnie? Zostawiła mnie. A może po prostu zapomniałam gdzie zaparkowałyśmy? Nie, pamiętam że to było dokładnie w tym miejscu, bo stanęłyśmy obok tego sportowego samochodu, który nadal tu jest. Amy mnie kurwa zostawiła. Jaka kumpela tak robi? Znaczy, mogłabym do niej zadzwonić, ale nie mam jej jebanego numeru! W tym momencie mam ochotę ją zamordować. No kurwa mać!

Obok zatrzymuje się dobrze znane mi auto. " Potrzebujesz podwózki?"

Spoglądam na jego drażniący uśmieszek, nienawidząc w tym momencie całego świata. Jak to możliwe, że ten najbardziej działający mi na nerwy człowiek zawsze gdzieś się napatoczy?!

Przewracam oczami, siadając na miejscu pasażera. Chłopak oślepia mnie przez to tandetnym uśmiechem, na co robię zeza. "Oh, no dalej kochanie, zamień tą minkę na uśmiech."

"Moja współlokatorka zostawiła mnie, żebym tu zgniła." Zaczynam się- sama nie wiem czemu- mu wyżalać.

"Oooo, biedna mała dziewczynka." Odparł kpiąco, naśladując głoś rozpieszczonego dziecka.

"Zamknij. Się." Kolejny powód, dla którego go nienawidzę.

"Nie zostawiła cię. Po prostu Niall zaprosił ją dzisiaj na "randkę" i poprosiła mnie, żebym cię odwiózł do akademika, a ponieważ jestem słodkim gentlemanem, z życzliwością się zgodziłem. Amy podjechała pod akademik swoim autem, bo tam się umówiła z Niallem."

"Mogła poprosić kogoś innego, ty akurat nie należysz do grona lubianych przeze mnie osób." Uśmiecham się fałszywie. "I nic mi nie mówiła o jebanej randce, kiedy z nią dzisiaj rozmawiałam."

Brunet zaczyna się śmiać, przez co jeszcze bardziej się wkurzam. Nie chcę już przebywać w towarzystwie tego gościa. Wiem, że bywa czasami miły ale ja tak szybko nie zapominam i nie przebaczam. "Naprawdę myślisz, że sam zaproponowałem Amy takie rozwiązanie? Haha, nie! Mógłbym się teraz pieprzyć z jakąś gorącą laską ale nieeeee, muszę tu z tobą siedzieć." (XDDDDD PRZEPRASZAM ALE PŁACZĘ XDD)

Cofam słowa że ten dupek bywa miły.

"Przykre, myślałam, że jesteś słodkim gentlemanem, który życzliwie zgodził się na podwózkę mnie do domu."

"Nie wiem czy zauważyłaś, czy po prostu jesteś taka głupia, ale byłem sarkastyczny i zgodziłem się tylko na to wszystko tylko dlatego, że wiem jak bardzo Niall chce Amy, nawet jeśli poznali się dopiero wczoraj wieczorem. Zrobiłem to wszystko z uwagi na kumpla, a nie po to żeby być "miłym"."

Obrażona spoglądam na widoki za szybą. Nie mam zamiaru się z nim kłócić, nie jest tego wart. Nie ogarniam po co w ogóle wsiadłam do tego cholernego auta. Przecież mogłam pojechać autobusem. Nie musiałabym przynajmniej tutaj kisnąć z tym debilem.

"Jak masz na imię?" Brunet tym pytaniem przerywa ciszę.

Ignoruję go wciąż patrząc na ciemniejące niebo i mijane samochody.

"Halooooo, chyba o coś właśnie zapytałem. Głucha jesteś jakaś?"

"Czy ty się kiedykolwiek zamkniesz?!" Warczę ze wściekłości.

"Właśnie cię podwożę pod jebany akademik, pomogłem ci rano znaleźć salę,w której miałaś wykłady. Jedyne co chcę wiedzieć to jak masz kurwa na imię!" Spotyka mnie groźne spojrzenie chłopaka.

"Maddison" Mamroczę.

W tym momencie podjeżdżamy pod akademik. Dziękuję Harryemu za podwózkę, na co ten podobnie jak wcześniej kiwa jedynie głową. Atmosfera w samochodzie robi się napięta i niezręczna. "Posłuchaj, ja..."

Zanim brunet zdąży dokończyć, szybko opuszczam auto, wchodząc jednocześnie do strefy bezpieczeństwa. Wzdychając zamykam za sobą drzwi pokoju, po czym zaczynam poszukiwania wygodnych ubrań, które założę po ciepłej kąpieli.

Drogi Pamiętniku,

Mój pierwszy dzień na uniwerku nie był taki zły. Większość wykładowców jest znośna, ale jest paru mniej sympatycznych.. Wczorajszej nocy poznałam Harryego (którego nie lubię. I to bardzo.) na imprezie. Wiem, wiem, nie powinnam imprezować od samego początku, ale jestem młoda i powinnam się wyszaleć raz na jakiś czas. W każdym razie, ten sam dupek Harry podwiózł mnie pod akademik, bo moja współlokatorka była trochę wstawiona, a dzisiaj pomógł mi znaleźć salę, w której miałam literaturę.. I teraz też mi pomógł, bo Amy poszła na randkę.. Wiem, że może Ci się wydawać sympatyczny, ale wierz mi że taki nie jest.

Mimo wszystko ten dzień uznaję za udany. Przyzwyczaję się do studenckiego życia. I obiecuję, że już nie będę imprezować, po wczorajszym wieczorze uznaję to za stratę czasu. Zaczęłam się nudzić już w momencie, gdy przekroczyłam próg drzwi wejściowych. Miejmy tylko nadzieję, że ten rok będzie łatwy jak dzisiejszy dzień.

W momencie gdy zamykam swój pamiętnik, Amy wchodzi do pokoju z wielkim bananem na twarzy. "Hej!"

"No hej, dzięki że mnie zostawiłaś." Zażartowałam.

"O mój Boże, Maddie, naprawdę przepraszam! Po prostu Niall zapytał mnie w ciągu dnia czy mam ochotę z nim iść na lunch i się bez wahania zgodziłam i..."

Przerywam jej; "Nic się nie stało, po prostu następnym razem nie proś Harryego, żeby akurat on mnie podwoził." Zaczynam się śmiać.

"Dlaczego, coś się stało?"

"Po prostu nie mamy dobrych stosunków. Ale to już nieistotne.. Opowiadaj jak było!" Poruszam zabawnie brwiami, na co dziewczyna się śmieje.

-

Harry's P.O.V

Drogi Pamiętniku,

Wiem, że mówiłem że nie chcę jej więcej widzieć, ale nie potrafię. W momencie, gdy zobaczyłem jej wzrok błądzący po korytarzu głównego budynku, to musiałem jej pomóc. Jeszcze potem ja podwiozłem pod akademik. Znowu. Przysięgam że to pieprzona suka, ale ma w sobie to coś. Jeszcze nie potrafię zrozumieć co to, ale liczę że to niechciane uczucie szybko odejdzie. Nazwałem ją głupią. Jestem głupim kutasem. Nie dziwię się, że nie chce ze mną gadać.

Jedyny plus jest taki, że poznałem jej imię. Maddison. To takie płytkie i znane imię, ale kiedy je głośno wymawiam, to zaczyna brzmi tak anielsko, jakbym wtulał się w aksamitne poduszki. Maddison. Maddie. Madd.

Złość. Doprowadza mnie do jebanego szału. Znam ją dopiero od 48 godzin, a już dawno zdążyła zajść mi za skórę. Pokłóciliśmy się w drodze do akademika, co było naprawdę głupie i dziecinne. Ona jest po prostu taka.... ugh.

Dlaczego tak się dziwnie czuję? Ledwo co znam tą dziewczynę. Cokolwiek czuję, jest to głupie i szybko muszę wybić to sobie z głowy.Dopiero co poznałem jej imię, więc nie ma miejsca na tego rodzaju uczucia.

Naprawdę muszę się od niej odizolować.

....

Krótko i na temat. Powiedzmy że wracam XD. Mam nadzieję, że rozdział jest spoko przetłumaczony i że nie ma większych błędów. Miłego dnia/nocy/popołudnia/wieczoru :*














Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top