Część 8

Harry powinien wiedzieć, że poszukiwanie Zayna skończy się tym, że znajdzie go tam, gdzie był Louis. 

Najwyraźniej to nie do końca był jego szczęśliwy dzień. Kiedy wszedł razem z Liamem do kuchni, Zayn i Louis siedzieli przy stole, obaj chichotali przy swoich plastikowych kubeczkach. 

- Och nie - Liam syknął obok niego. - I tu znika moja fantazja, by kiedykolwiek związać się z Zaynem Malikiem. Prawdopodobnie już mu powiedział o incydencie z makaronem.

- Incydent z makaronem? - powtórzył Harry. 

- Zasadniczo, żenujące historie o mnie - wyjaśnił Liam. 

Harry wzruszył ramionami. - Przynajmniej wygląda na to, że się dogadują.

- Będziesz musiał rozproszyć Louisa - Liam knuł plan. - I ja będę musiał uratować cokolwiek zostało do uratowania.

Przytakując, Harry podążył za Liamem i podeszli do stołu. Właściwie zgodził się na ten plan, bo to zapewniało mu więcej czasu sam na sam z Louisem, czego Harry naprawdę potrzebował, by wyjaśnić między nimi pewnie rzeczy.

- Tutaj są - powiedział Louis, gdy ich zauważył. 

- Liam, to mój inny współlokator - Harry przedstawił ich, jakby to nie był jedyny powód dlaczego Liam tutaj przyszedł. - Zayn. 

- Spotkaliśmy się wcześniej - powiedział ozięble Zayn. 

Liam promieniał jaśniej, niż choinka w Boże Narodzenie. 

- Um - powiedział Harry, jak zwykle elokwentnie. - Louis? 

Było dziwnie wypowiedzieć jego imię po raz pierwszy. Przyjemnie było je czuć na języku Harry'ego. 

Louis odwrócił się, wyczekująco na niego patrząc. - Tak?  

- Masz minutkę?

Coś zmieniło się w wyrazie twarzy Louisa i Harry obawiał się, że mógłby powiedzieć nie, ale potem wstał bez słowa i napełnił ponownie swój kubek. 

- Do zobaczenia później - powiedział Louis, posyłając oczko w stronę Zayna, unosząc swój plastikowy kubeczek. 

- Wygląda na to, że szybko stworzyłeś silną więź z Zaynem - skomentował Harry, kiedy Louis podążał za nim, wychodząc z kuchni. 

- Zgaduję, że jest to spowodowane tym, że dzielimy podobny los - powiedział Louis.

Harry sięgnął w stronę Louisa, ściskając jego nadgarstek, więc nie zgubi go w tłumie. Przypuszczał, że jego pokój był również przeładowany ludźmi, więc poprowadził Louisa do frontowych drzwi.

- Lepiej - skomentował, kiedy drzwi się zamknęły i byli sami.

- Więc - powiedział Louis, pocierając swoje dłonie. Harry zastanawiał się czy było mu zimno. Mógł pójść po sweter dla Louisa- z pewnością wyglądałby uroczo w jednym ze swetrów Harry'ego. - Znalazłeś mój telefon.

Harry przytaknął. - Dziwny zbieg okoliczności, prawda? - po chwili odpowiedział, chociaż głos w jego głowie skandował przeznaczenie, przeznaczenie, przeznaczenie!   

- Tak, może - zgodził się Louis, szurając swoimi stopami. 

Harry usiadł na schodach prowadzących do drzwi, wyciągając swoje nogi. - Nigdy nie sądziłem, że to się tak rozegra, po, no wiesz.

- Jak mieliśmy jednonocną przygodę? - dopowiedział Louis, siadając obok niego. Odłożył swój kubeczek, który był wciąż wypełniony po brzegi. - Nie, zazwyczaj nie tak kończą się moje jednonocne przygody.

Harry przełknął, niepewny jak odpowiedzieć. 

- Jak idzie ze szkłem? - spytał Louis i Harry był za to wdzięczny. Nie miał pojęcia jak przejść do rzeczy. 

- Dobrze - wymamrotał, uderzając palcami w swoje kolana. - Właściwie, o wiele lepiej. Myślę, że załapałem jak to się robi.

Louis mruknął, rekami objął kolana. - Może przyjdę na wystawę.

- Dostaniesz osobiste zaproszenie - obiecał Harry. 

- Facebook się nie liczy - ostrzegł go Louis i zaśmiał się z tego do siebie. 

Cisza nastała pomiędzy nimi, jedynymi odgłosami były przejeżdżające samochody co jakiś czas.

- Jak długo o mnie wiedziałeś? To znaczy - dodał Louis. - Że przyjaźnię się z Liamem i to mój telefon znalazłeś.

Harry zagryzł wargę. - Kilka dni.

- Hm - Louis rozmyślał. - Czy Liam coś w ogóle wie?

- Tylko to, że poznałem cię w parku - przyznał Harry. - I że ja byłem tą szaloną osobą, która krzyczała na ciebie podczas meczu.

Louis uśmiechnął się na to. - Tak myślałem - wymamrotał.

- Hej - powiedział Harry, dotykając ramienia Louisa, by odwrócił swoją głowę i na niego spojrzał. - Cieszę się, że spotkałem cię ponownie i że nie pozostałeś jedynie bezimienną przygodą.

Louis sapnął, udając, że się obraził. - Co masz na myśli? Nawet nie znałeś mojego imienia, kiedy się ze mną przespałeś?

Harry uśmiechnął się, zostawiając swoją dłoń na ramieniu Louisa. - W swojej głowie nazywałem cię Pretty Blue Eyes.

Przez moment coś przemknęło przez twarz Louisa, ale Harry nie mógł tego odczytać, zanim zmieniło się to w coś miękkiego. Louis jedynie gapił się na Harry'ego, jego wzrok był delikatny i pełen ciepła. Harry utrzymywał go, kiedy się pochylił, nie przerywając ich kontaktu wzrokowego.

Dopóki Louis nie opuścił głowy i zagryzł swojej dolnej wargi.

Harry patrzył się na gęste rzęsy, które rzucały cień na kości policzkowe Louisa, jego nos był ozdobiony lekkimi piegami i próbował przyjąć odrzucenie z wdziękiem. 

- Przyszedłeś na mecz zobaczyć Liama? - nagle spytał Louis, nie podnosząc swojej twarzy.

Harry nie miał pojęcia skąd wzięło się to pytanie. Może Louis myślał, że Harry go śledził- że to był powód dlaczego również nagle pojawił się w parku. Przez sposób, w jaki Harry nakrzyczał na Louisa podczas meczu, prawdopodobnie to nie było zbyt naciągane. 

- Tak - odpowiedział, jego palce wciąż był owinięte wokół ramienia Louisa. Nie mógł jeszcze wspomnieć o Zaynie; obiecał Liamowi, że tego nie zrobi. 

Louis przytaknął, siedząc przez chwilę bez ruchu. Potem wstał i rozprostował swoją czarną koszulkę, nagle bardzo zainteresowany materiałem. - Chyba powinniśmy wrócić do środka.

Serce Harry'ego zatonęło, bo to z pewnością było odtrącenie. - Czy ty nie-

- Liam pewnie już mnie szuka - oznajmił Louis, podchodząc do drzwi. 

Harry odprowadził go wzrokiem, próbując pojąć co się właśnie stało. Kiedy Louis był poza zasięgiem wzroku, zgiął swoje kolana i wcisnął między nie swoją twarz, biorąc głęboki oddech. 

Wczoraj wszystko wyglądało bardziej, niż obiecująco, kiedy w parku pocałował Louisa. Harry nie wiedział co się zmieniło od tamtej pory. 

Myślał, że jego intencje były jasne- ale może zupełnie nic nie było jasne.

~*~

Louis potrzebował kolejnego drinka. Desperacko. 

Jak miał to znieść? Każda komórka jego ciała krzyczała, żeby tam wrócił i pocałował Harry'ego, dostać więcej tego słodkiego smaku ze wczoraj. Ale nie mógł tego zrobić, nie mógł zrobić tego Liamowi

Był taki szczęśliwy, nawet entuzjastyczny, kiedy po raz pierwszy spotkał Harry'ego. Louis nie mógł być tym, który to dla niego zrujnuje. 

- Och, hej stary - zawołał go Niall, machając ręką. - Masz ochotę do nas dołączyć?

Louis spojrzał na rundkę shotów na stole, podejmując swoją decyzję podczas jednej sekundy. - Oczywiście - odpowiedział, siadając obok Nialla na sofie. 

- Przepraszam, nie wyłapałem wcześniej twojego imienia - przyznał Niall, kiedy wręczył Louisowi kieliszek. 

Louis opróżnił go, zanim ktokolwiek powiedział słowo. - Louis.

Niall zaśmiał się, biorąc butelkę, by napełnić kieliszek Louisa. - Dobry koleś. Masz kolejnego.

Louis grał z nimi przez jakiś czas w pijackie gry- stracił rachubę shotów, stracił rachubę ludzi wokół siebie i twarzy, z którymi rozmawiał. Niall okazjonalnie klepał go po plecach, zawsze upewniając się, że kieliszek Louisa był napełniony. 

- Chyba potrzebuję szklankę wody - powiedział po chwili, wstając. To było trudne zadanie i Louis złapał się ramienia Nialla, łapiąc równowagę. 

- Wszystko okej, stary? - spytał Niall, wstając razem z nim. 

- Tak, jest okej - zbył go Louisa. - Wrócę za minutę.

Po drodze do kuchni zauważył Liama i Harry'ego w kącie, obaj trzymali drinki, ich twarze pochylone były blisko siebie. Liam wyglądał na zbyt poważnego, żeby flirtował i Harry wyglądał na zmartwionego. Patrzył w dół, przytakując na coś, co Liam mówił mu do ucha. 

Kiedy ponownie uniósł głowę, jego wzrok padł na Louisa. 

Poruszyłby się, Louis naprawdę poszedłby stamtąd, ale zamarł w miejscu. Mógł jedynie gapić się na Harry'ego, kiedy dotknął ramienia Liama, zanim do niego podszedł. 

- Wszystko okej? - spytał cicho Harry. 

Nie, z Louisem nie było okej, bo chciał rzucić się w ramiona Harry'ego i zanurzyć się w tej klatce piersiowej, w cieple Harry'ego. Piękny Harry, śliczny Harry wyglądał na zmartwionego Louisem. Z pewnością przytuliłby Louisa i pocałował go w czoło, może. 

Louis lubił być całowany w czoło.  

- Harold - powiedział Louis, dławiąc się tym imieniem. Potrząsnął głową, przejeżdżając dłonią po swojej twarzy. - Harry. 

- Myślę, że powinieneś-

- Iść, tak - Louis dokończył za niego zdanie. 

Harry zamrugał, wyglądając na zdezorientowanego. 

- Naprawdę powinienem iść.

Zmuszając się, by odwrócić wzrok, Louis odwrócił się i wyszedł z pomieszczenia. Czuł łaskotanie w dole pleców, tuż pod swoim kręgosłupem- jakby obawiał się, że Harry za nim idzie. 

Jeśli teraz Harry za nim pójdzie, Louis nie był w stanie zagwarantować, że mógłby się powstrzymać.

Jego stopy się poruszały, zawsze do przodu, przez czarny asfalt i w stronę dziurawej przestrzeni, oddalając go od hałasów i twarzy. Strach sprawiał, że przyśpieszył swoje kroki, że uciekał od Harry'ego, od uczucia dłoni na swoich plecach i zielonych oczu celowo wpatrujących się w jego własne.

Tylko wtedy, gdy dotarł do domu, Louis zdał sobie sprawę, że Harry nie poszedł za nim.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top