Rozdział 19
Po kilku godzinach wróciłam do kryjówki. Towarzysze dopytywali się, gdzie byłam i w jakim celu zniknęłam na tyle czasu, ale ja skrupulatnie unikałam odpowiedzi.
-Chodźmy zapolować na kilku krwiopijców. Księżyc już wstał - obróciłam nożem w dłoni.
Co postanowię i jakiego wyboru dokonam pozostaje tylko do mojego względu. W każdym razie, czy odrodzę się na nowo, lub na wieczność zamknę się w murach rezydencji to wyłącznie mój wybór. Nie potrzebuję litości, a tym bardziej współczucia. Całe życie wychowywana byłam z dala od tych emocji i nie pozwolę im namieszać mi w głowie.
Śmierć pozwoliłabym zamknąć ostatecznie mój rozdział historii. Zaś życie u boku Morgan'a otworzyłoby przede mną wiele nowych możliwości. Która drogą jest słuszna? Na to pytanie nie ma adekwatnej odpowiedzi.
Umrzeć i pozwolić światu o Tobie zapomnieć, czy żyć wiecznie w nowej postaci? Jednakże o tym dowiem się w momencie, gdy krwawy księżyc rozbłyśnie na niebie, a gdy zacznie układać się do snu zabierając mi ostatnie chwile życia, podejmę decyzję, która zapewne nigdy nie będzie tą słuszną, gdyż żadna z opcji nie jest dobrym wyborem. Lecz świat zmusza mnie do wybrania ostatecznej ścieżki.
Nie chcę żegnać się ze światem. Nie chcę opuszczać Dashan'a, sprawiać mu przykrości z mojego powodu i nie chcę również porzucać Neferet, którą wystarczająco życie naznaczyło przez wszystkie te lata. Nie mam ochoty umierać i nie wyrażam chęci na swoją egzystencję w pałacu mroku.
Losie dlaczego stawiasz mnie przed takim wyborem?
Czy to możliwe, że sama do tego doprowadziłam usypiając mój wampiryzm? Czy jeśli bym tego nie zrobiła, dziś nie musiałabym podejmować tej ciężkiej decyzji?
Zakon próbował zrobić ze mnie człowieka, którym nigdy nie byłam. Usilnie pragnęli, abym odwróciła się od wampirów, ojca - władcy wampirów, zapomniała o swojej przeszłości i stała się kimś, kim nigdy nie byłam i nie będę.
-Nyks! - z zamyślenia wyrwał mnie głos łowcy, który stał na przeciw mnie z zakrwawionym ostrzem w dłoni.
Znajdowaliśmy się w jednej z tysiąca kryjówek w Scarlet. Dashan właśnie stał nad martwym ciałem wampira, którego kilka sekund wcześniej osobiście zgładził. Neferet znajdowała tuż obok, zaraz w zasięgu mojego oka. Aktualnie przytrzymywała pod ścianą za gardło drugiego z mężczyzn. Zaś ja stałam twarzą w twarz ze swoim przeciwnikiem wpatrując się w jego oczy.
-Zabij! Na co czekasz? - wahałam się, gdy towarzysze ponaglali mnie.
Mimo wszystko musiałam zaatakować, by się nie zdradzić. Jednakże celowo chybiłam pozwalając wampirowi uciec. Po raz pierwszy w moim życiu łowcy darowałam istocie nocy i pozwoliłam mu zbiec. Wcześniej byłoby to nie do pomyślenia, lecz teraz sama nie wiem co się ze mną dzieję. Prawdopodobnie to z powodu mojej prawdziwej natury, która z każdym dniem dobija się coraz bardziej do głosu, a ja powoli zaczynam jej już nie hamować. I szczerze mówiąc to tylko kwestia kilku godzin, kiedy znów ponownie zacznę odczuwać pragnie oraz zew krwi pochłonie mnie całą. Już teraz jestem w stanie powiedzieć, że nie będzie to dla mnie łatwy czas. I gdy uwolnię w sobie wampirzycę, muszę odejść. By nie zranić Dashan'a oraz Neferet nie mogę być blisko nich.
Odejdę w ciszy, bez słowa. By nie dawać im nie potrzebnych powodów do zmartwień, a szczególnie mojemu przyjacielowi, który odkąd pamiętam zawsze przy mnie trwał, bronił, pocieszał i rozweselać, choć nie należało to do najprostszych zadań.
Postaram się być z nimi jak najdłużej, ale gdy poczuję, że tracę nad sobą panowanie i zaczynam pragnąć ich krwi, zniknę nim zadzieje się krzywda. Nie wybaczyłabym sobie, gdyby przeze mnie Dashan umarł. Niestety dla tej dwójki jestem niebezpieczna, dlatego nie powinno mnie być przy nich. Kiedy wzywa Cię zew krwi nie ważne, czy ktoś jest Twoim przyjacielem, czy nie i tak go zaatakujesz, ponieważ to silniejsze od Ciebie.
Odejdę zaszyję się gdzieś z dala od cywilizacji na obrzeżach i w samotności będę z tym walczyć. Tak spędzę ostatnie chwile przed pełnią. Natomiast, gdy do krwistego księżyc nie wydarzy się nic takiego zostanę z nimi do finałowego momentu, póki ze srebrnego globu nie zmyje się szkarłatny kolor. Ponieważ gdy pełnia zacznie przemijać będę zmuszona podjąć ostateczną decyzję, która sprawi że już na zawsze pożegnam się z dotychczasowym życie oraz opuszczę na wieki swoich przyjaciół. A wszystko to wydarzy się już za dwa dni. Kto by pomyślał, że kiedyś przyjdzie mi stanąć przed takim wyborem?
Już dawno zdawałam sobie sprawę z faktu, że łowcy celowo tamtego dnia przyszli do mojego domu. Wiedzieli, że jestem istotną osobą w świecie wampirów oraz że moje odejście bardzo w nim namiesza.
Wampirzyca, córka władcy wampirów zabijająca wampiry, przecież to idealny scenariusz, by zniszczyć nasz świat, dzięki temu istoty nocy znikną z powierzchni ziemi, a przecież o to chodzi. Szkoda, że zrozumiałam to dopiero tak późno.
Urodziłam się wampirem i nie powinnam się tego nigdy wypierać. Moja matka miała racja, nie powinniśmy wstydzić się tego kim jesteśmy, a tym bardziej ukrywać swojej prawdziwej natury, ponieważ prędzej czy później ona i tak ujrzy światło dzienne, lecz wtedy może być już za późno tak jak w moim przypadku.
-Szkarłatna pełnio nie boję się ciebie. Wybór jaki dokonam nie będzie łatwym. Pozostawi to ślad na mojej duszy przez całe życie. A raczej ciele, bo przecież ponoć wampiry nie mają duszy - uśmiechnęłam się delikatnie pod nosem. -Ale dam radę. Nie ważne co wybiorę dzielnie stawię temu czoła jak uczył mnie tata i nigdy nie dam się złamać. Jestem Nyks! Najpotężniejsza z najpotężniejszych, strach mi obcy, a istoty nocy oddają mi pokłony - pomyślałam.
Uwaga! Nyks nadciąga i jeszcze zawojuje ten świat...Nie myślcie sobie, że jak teraz zobaczyliście trochę inną moją twarz to już tak będzie. O nie, nie, noc zawsze należała do mnie i tak pozostanie. Grzeczniejsza już nie będę, a może i nawet stanę się jeszcze gorsza, chociaż to tajemnica, więc ciii.... :) Ale któż to wie, jaka naprawdę będę i co mnie czeka? W końcu bogini nocy bywa nieprzewidywalna...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top