Prolog, czyli jak to się stało, że Isabelle sprzedała duszę
Garść ziemi cmentarnej.
Zabrałam ją ze świeżego grobu kilkuletniego chłopca... niech spoczywa w pokoju. Mam nadzieję, że jego dusza nie będzie mnie za to prześladować.
Kość czarnego kota.
Chcę raz na zawsze zapomnieć, co musiałam zrobić, żeby wejść w jej posiadanie.
Niewielkie zdjęcie. Ciemne włosy, duże, brązowe oczy, blada cera krwistoczerwona szminka, poważny wyraz twarzy.
Zazwyczaj używam go w fałszywych dokumentach, jednak doskonale sprawdzi się również w innym celu.
Pudełeczko z czarnego drewna, z wyrytymi inicjałami M. L.
Matka - kiedy jeszcze żyła - trzymała w nim biżuterię. Nie byłaby ze mnie dumna, gdyby wiedziała, do czego owo pudełeczko ma mi posłużyć, ale mało mnie to teraz obchodziło.
Ziemia, kość i zdjęcie błyskawicznie wylądowały na dnie pudełeczka - tak zaopatrzona, Isabelle mogła udać się na rozdroże, do miejsca, gdzie ludzie kupują marzenia, a stawką w tych transakcjach są ich własne dusze. Dziewczyna nigdy nie przypuszczała, że kiedykolwiek przyjdzie jej posunąć się do czegoś takiego, jednak znalazła się w sytuacji bez wyjścia i zwyczajnie nie widziała innego rozwiązania. Z rozpaczy zaczynała powoli odchodzić od zmysłów... miała wrażenie, że straciła cząstkę samej siebie i wiedziała, że musi za wszelką cenę ją odzyskać. Pakt wydawał się jedynym słusznym wyjściem.
Jace nie miał o niczym pojęcia. Był łatwowierny, poza tym nie miał żadnych podstaw, by podejrzewać Isabelle o kłamstwo, dlatego dziewczyna bez problemu wmówiła mu, że jedzie do miasta po coś do jedzenia. Rzeczywiście zamierzała w drodze powrotnej wejść do McDonalda lub innego baru szybkiej obsługi, by podtrzymać swoje alibi. Nie mogła dopuścić, by Jace, czy tym bardziej Alec dowiedzieli się o umowie z demonem, którą zamierzała za chwilę zawrzeć.
Przyjechała na oddalone od miasta rozdroże starym, czarnym Mercedesem Alexandra. Od kilku miesięcy jeździła z fałszywym prawem jazdy - by móc zdobyć je legalnie brakował jej jeszcze rok, dlatego Alec sam uczył ją jeździć a później załatwił lewe dokumenty ze zmienioną datą urodzenia, by w razie potrzeby to ona mogła usiąść za kierownicą. Jak na swój wiek i możliwości była całkiem niezłym kierowcą, choć dzisiaj, przez zamglony od płaczu wzrok dwa razy omal nie zaliczyła stłuczki... na szczęście udało jej się dotrzeć do celu w jednym kawałku, nie uszkadzając ani siebie, ani samochodu.
Już tak blisko do zrealizowania celu. Za chwilę będzie po wszystkim.
Słońce powoli znikało za horyzontem, kiedy zakopywała czarną szkatułkę na skrzyżowaniu dwóch dróg. Niebo mieniło się wszystkimi odcieniami, złota i czerwieni, chmury zdawały się wręcz płonąć. Widok zdecydowanie zapierał dech w piersiach, jednak Isabelle kompletnie nie zwracała na to uwagi. Jej myśli krążyły zupełnie gdzie indziej, wokół rzeczy stokroć ważniejszych od głupich zachodów słońca. Chodziło o kwestie życia i śmierci a na szali leżały losy jej oraz jej najbliższych.
Kiedy już dokończyła dzieła, odsunęła się lekko od miejsca, gdzie pod warstwą piachu spoczęło pudełeczko matki. Wypatrywała demona - piekielnego pośrednika, który miał przypieczętować jej umowę i dopilnować, by równo za dziesięć lat dług został spłacony. Bała się, to oczywiste. Wiedziała, że jeśli to zrobi, nie będzie już odwrotu, jednak w głębi serca była przekonana, że postępuje słusznie.
– Isabelle Lightwood – usłyszała za sobą głęboki, męski głos, na dźwięk którego aż podskoczyła w miejscu. Odwróciła się powoli. Naprzeciw niej stał wysoki, przystojny mężczyzna o lśniących czarnych włosach i równie czarnych pustych oczach. Ubrany był w ciemny, dopasowany garnitur - bez wątpienia cholernie drogi, o czym świadczył wysokiej jakości materiał i idealny krój. Na jego twarzy błąkał się beztroski uśmieszek, i gdyby nie czarne, demoniczne oczy, możnaby odnieść wrażenie, że owy mężczyzna jest zwyczajnym śmiertelnikiem, który zawędrował na rozdroże zupełnie przypadkowo.
– Kto by się tego spodziewał... śliczna, mała Łowczyni! – odezwał się ponownie, mierząc Isabelle wzrokiem. – Myślałem, że zabijacie demony, a nie zawieracie z nimi umowy.
Dziewczyna wzdrygnęła się lekko na jego słowa. Miał rację, powinna odesłać go z powrotem do piekła, a nie oferować mu swoją duszę... nie miała jednak zamiaru się wycofywać. Odgarnęła splątane kosmyki włosów, które spadły jej na czoło gdy zakopywała szkatułkę; następnie podniosła wzrok i zmusiła się, by spojrzeć demonowi w oczy.
– Nie posunęłabym się do tego, gdybym miała inny wybór.
– Ależ masz wybór – oznajmił demon, rozkładając ręce i posyłając młodej łowczyni zimny uśmiech. – Musisz tylko odpowiedzieć sobie na pytanie, czy ważniejsza jest dla ciebie twoja dusza, czy to, o co zamierzasz mnie poprosić.
– Jestem zdecydowana – Isabelle starała się brzmieć pewnie, jednak pojedyncze łzy lśniące w kącikach jej oczu jednoznacznie świadczyły o tym, jak wiele ją to wszystko kosztuje i w jak ogromnej jest desperacji.
Demon podszedł do dziewczyny, stając ledwie kilka centymetrów przed nią, naruszając przestrzeń osobistą łowczyni, która resztkami silnej woli powstrzymała się przed zrobieniem kilku kroków w tył. Położył ręce na jej ramionach, zaciskając palce na połach czarnej, skórzanej kurtki.
– Czego więc pragniesz, Isabelle? – zapytał, pochylając się nad nią, intensywnie wpatrując się w jej twarz, opuchniętą za sprawą wielu przepłakanych godzin, mimo to wciąż tak samo śliczną.
– Zwróć życie mojemu bratu – powiedziała. Głos jej się łamał, jednak nie opuściła wzroku; przez cały czas patrzyła głęboko w puste, czarne oczy demona. – Wskrześ Alexandra Lightwooda, a moja dusza będzie należeć do ciebie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Planowałam ruszyć z publikacją innego opowiadania, jednak to jest póki co bardziej dopracowane i jakoś lepiej mi się je pisze, więc poszło pierwsze. Liczę na szczere opinie i konstruktywną krytykę 😊
Uniwersum zabrałam sobie z Supernatural i wepchnęłam tu postacie z Shadowhunters, ale znajomość obu seriali raczej nie jest wymagana by połapać się w fabule.
Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, pierwszy rozdział pojawi się 10 września a kolejne będą publikowane co wtorek <3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top