38. PROPOZYCJA
Czy to możliwe, żeby nagle na dworze zabrakło ci powietrza? Czy można się udusić, kiedy fizycznie nic ci nie dolega, ale masz wrażenie, że ktoś wypompował cały tlen? Kiedy wydaje ci się, że jakaś siła naciska na twoją klatkę piersiową, nie pozwalając, by twoje płuca rozszerzyły się w naturalnym odruchu?
Tak właśnie czuł się teraz Jungkook.
Trzymał kurczowo za czarną, skórzaną kurtkę V. Tę samą, którą wampir miał na sobie, kiedy wczoraj wieczorem kochali się w ich sypialni. Czuł pod palcami jej fakturę, chłód materiału wywołany przez dosyć niską temperaturę poranka, twarde ćwieki, wbijające się w jego klatkę piersiową, przywierającą silnie do pleców wampira. Wiatr uderzał w jego kask, świszcząc głośno, ale i tak jedyne, co wciąż słyszał, to dźwięk słów Namjoona, który ciągle przewijały się w jego głowie jak zepsuta płyta.
Kiedy rano obudził się w ramionach swojego ukochanego, czuł się szczęśliwy. Zdawało mu się, że nic nie może zburzyć tego szczęścia. Czuł się jak w bajce. Dzielili razem swój mały świat, którego nic i nikt nie mogło zburzyć. Szybko jednak okazało się, że jego szczęście było ulotne jak mydlana bańka, którą ktoś brutalnie przebił, nie myśląc o konsekwencjach.
Kiedy Namjoon do niego zadzwonił, wciąż leżał wtulony w nagie, rozgrzane ciało V. Miał w planach pojechać dziś do warsztatu, ale tak jak zazwyczaj, dotarłby tam zapewne dopiero około dziesiątej, jednak telefon od policjanta, pokrzyżował jego plany.
Ich rozmowa była zdawkowa. Namjoon był mężczyzną wykształconym i bardzo inteligentnym. Mówił pięknie i mądrze, ale zwykle ważył słowa. Tym razem również tak było. Na samą myśl o tym, co powiedział mu mężczyzna, poczuł ciarki na całym ciele i ponownie silny ucisk w klatce piersiowej. Jego gardło zacisnęło się tak bardzo, że znowu zabrakło mu tlenu i aż zakręciło mu się w głowie. Odruchowo zacisnął mocniej swoje dłonie na czarnym materiale, jakby obawiając się, że jeśli tego nie zrobi, spadnie. Jego serce galopowało w piersi, obijając się o żebra jak ptak na uwięzi.
"Jungkook, coś złego stało się w warsztacie. Musicie tu szybko przyjechać..."
To były słowa, które raz wypowiedziane, niemal wryły się w jego pamięć. Powtarzał je już milionowy raz w swoje głowie, wciąż słysząc, z jakim przejęciem Namjoon je wymówił. Policjant mówił spokojnie, ciepłym, opanowanym głosem, co przywołało na myśl to, w jaki sposób lekarze przekazują informację o śmierci najbliższej osoby. Już po kilku pierwszych słowach, Jungkook wiedział, że musiało wydarzyć się coś naprawdę niedobrego. Starszy jednak odmówił, wyjaśnienia przez telefon, mówiąc, że to sprawa, o której muszą porozmawiać osobiście.
Nie minęło nawet dwadzieścia minut, a zarówno on, jak i V, byli gotowi do drogi. Wampir, widząc jego roztrzęsienie, usiadł za sterem motocykla, pozwalając, by Jungkook oplótł dłońmi jego wąską talię. I za to tak mocno go kochał. Za każdym razem, gdy czuł, że traci grunt pod nogami, V był przy nim, by go złapać. Nie musiał nic mówić, wystarczyło, by ich oczy skrzyżowały się na kilka sekund, by starszy wiedział, co robić.
I robił to za każdym razem.
Kiedy na horyzoncie pojawił się szyld z nazwiskiem Jeon, brunet spiął się jeszcze bardziej. V miał chęć, złapać go za dłoń, ale przy tak dużej prędkości, nie mógł sobie pozwolić, by zdjąć dłonie z manetki. Nie dbał o siebie. Nawet gdyby się rozbił, poturbowałby się i tyle, ale Jungkook... Nie mógł pozwolić na to, by coś mu się stało. Czując narastającą w nim bezsilność, zacisnął mocniej dłonie na uchwytach, jednocześnie dociskając mocniej gaz. Motocykl wydał z siebie charakterystyczny, głęboki warkot. To byłaby muzyka dla jego uszu, gdyby nie fakt, że ta droga wcale nie była przyjemna i pragnął, by zakończyła się jak najszybciej.
Dosłownie kilka minut zajęło im dotarcie do celu. Szyld zrobił się już dobrze widoczny, ale to, co przykuło uwagę V, to fakt, że od tabliczki odbijały się czerwone i niebieskie światła policyjnego radiowozu. Odruchowo przełknął ślinę, dziękując w duchu za to, że przynajmniej Jungkook nie mógł usłyszeć bicia jego serca, które zapewne drżałoby ze zdenerwowania. Nie chciał go dodatkowo stresować, dobrze wiedział, że brunet i tak był już kłębkiem nerwów. Widział to w jego ruchach i gestach, gdy po telefonie Namjoona zakładał na siebie w pośpiechu jego szare dresy i słyszał to teraz, w nerwowym i chaotycznym biciu jego serca.
Kiedy V skręcił na podjazd, ich oczom ukazały się dwa policyjne radiowozy. Dookoła kręciło się kilku mundurowych. Wampir zaparkował motocykl przed warsztatem i szybko ściągnął kask. Miał na sobie czarną bandanę, która utrzymywała jego blond włosy, ale mimo to, kiedy ściągał kask, kilka niesfornych kosmyków opadło na jego oczy. V przeniósł swoje badawcze spojrzenie w kierunku wejścia do warsztatu i wytężył swój słuch. Słyszał szum rozmów policjantów, którzy robili oględziny, ale nie wychwycił nic istotnego. Jedyne, co zdecydowanie wzbudziło jego niepokój, to fakt, że wejście oklejone było żółtą, policyjną taśmą. Dobrze wiedział, co to oznacza. Jungkook z pewnością również to dostrzegł, bo jego puls przyśpieszył jeszcze mocniej, oddech spłycił się, co zdradzało jego nerwowość. Brunet szybko zsiadł z motocykla, wsunął swój kask w dłonie V i ruszył biegiem w kierunku warsztatu.
Biegł szybko, czując, że jego gardło zaciska się tak bardzo, że już niemal nie był w stanie nabrać wystarczającej ilości tlenu do swoich płuc. Słyszał, jak za jego plecami V, zawołał jego imię swoim cudownie głębokim głosem, który teraz zdawał się docierać do niego jakby z otchłani oceanu. Wszystko wirowało, słyszał swój własny oddech, odbijający się głucho w jego uszach. Zdawało mu się, jakby wszystko toczyło się w zwolnionym tempie. Już był niemal przy głównym wejściu, kiedy nagle powstrzymało go jakieś silne szarpnięcie.
- Co Pan robi, do cholery?! - warknął mężczyzna, chwytając go silnie za ramię i odciągając do tyłu. - Tam nie można wchodzić! To miejsce zbrodni! - krzyczał dalej, szarpiąc się z Jungkookiem, który wciąż próbował wejść do środka.
- Proszę mnie puścić! Ja muszę tam wejść. Jestem właścicielem... Ja muszę... - powtarzał chłopak, próbując się wyrwać z uścisku policjanta. Widząc ich szarpaninę, w kilka sekund doskoczył do nich drugi policjant i on również zaczął go szarpać.
- Dość tego! Puśćcie go! - zażądał nagle znajomy głos.
- Ale szefie, on... - zaczął protestować jeden z mężczyzn. Jego dłonie wciąż silnie zaciskały się wokół ramienia Jungkooka.
- Powiedziałem, puśćcie go! - powtórzył głos. - Znam tego mężczyznę. Ja się nim zajmę.
- Zabieraj łapy od mojego chłopaka i wynoś się stąd, zanim sam cię do tego zmuszę! - warknął nagle V, wyrastając pomiędzy policjantem, a Jungkookiem.
Mężczyzna zaśmiał się na słowa V i otworzył usta, by coś powiedzieć, ale nim zdążył, poczuł silną dłoń na swoim ramieniu.
- Yung, powiedziałem, puść go! - polecił twardo jego przełożony.
Policjant posłusznie zabrał swoją dłoń i wskazał do swojego kolegi, żeby i on uczynił to samo. Schylił się w geście szacunku do swojego przełożonego i oboje oddalili się. Brunet odwrócił się za siebie i spojrzał na mężczyznę, stojącego za jego plecami. Tak jak się spodziewał, jego oczom ukazał się Namjoon. Detektyw wyglądał świetnie jak zawsze. Jego garnitur był dopasowany i obejmował jego sylwetkę, jak gdyby był uszyty specjalnie dla niego. Srebrne włosy opadały na jego oczy, uważnie badające twarz młodszego.
- Jungkook, V, cieszę się, że jesteście - rzucił, kłaniając się delikatnie.
- Namjoon, gdzie ona jest? Gdzie jest Suran? - spytał nagle Jungkook, w ogóle nie przejmując się grzecznościami. Był tak zdenerwowany, że nie miał teraz głowy to powitań i uprzejmości. Najchętniej po prostu rzuciłby się przed siebie i sam sprawdził wszystkie kąty warsztatu. To nic, że pewnie by mu się za to oberwało. Nie mógł znieść tej niepewności. - Czemu tu jest tyle policji i te taśmy? - pytał dalej. Zawartość żołądka podchodziła mu do gardła, było mu słabo.
Namjoon milczał przez chwilę, jakby zastanawiając się, co i jak powiedzieć. Brunet wiedział, że policjant zawsze ostrożnie dobierał słowa, ale w tej chwili nienawidził tego. Po prostu musiał wiedzieć, co tu się wydarzyło. Nie czekając na odpowiedź policjanta, po prostu ruszył szybko w stronę wejścia. Rozerwał żółtą taśmę i wbiegł do środka warsztatu.
- Jungk...! - zaczął Namjoon, ale V powstrzymał go, kładąc swoją dłoń na jego klatce piersiowej.
- Pozwól mu. Zajmę się twoją ekipą - powiedział szybko wampir, po czym sam ruszył w ślady młodszego, a Namjoon skinął lekko i również uczynił to samo.
Kiedy Jungkook wbiegł do warsztatu, jego serce galopowało tak mocno, że miał wrażenie, że za chwilę wyskoczy z jego piersi. Jego oddech był szybki i urywany jakby biegł już co najmniej od kilkunastu minut. Rozejrzał się dookoła. W środku panował półmrok, dookoła kręciła się ekipa policyjna. Spojrzał w kierunku wejścia do biura Suran i dostrzegł, że całe biuro również było oznaczone żółtą taśmą, na której widok brunet niemal zwrócił całą zawartość swojego żołądka. Na ziemi przy wejściu dostrzegł ślady krwi...
- Sh-Suran! - zawołał, choć jego głos brzmiał, jakby docierał do niego z oddali.
Zdawało mu się, że wszystko dookoła wiruje, słyszał swój własny oddech w uszach, tak głośny, że zdawało mu się, że za chwilę rozerwie mu bębenki. Nie mógł oddychać. Zrobiło mu się ciemno przed oczami i niemal osunął się na ziemię, gdy nagle czyjeś silne ramiona powstrzymały go. Te same ramiona, które tuliły go w nocy.
Ciepłe, opiekuńcze i pachnące jak ON.
V złapał go mocno i przyciągnął do swojej klatki piersiowej, zamykając go w bezpiecznym uścisku swoich ramion. Sam schował głowę w zagłębieniu jego szyi i pocałował delikatnie jego mleczną skórę.
- Oddychaj, Laleczko. Proszę cię, po prostu oddychaj... - szepnął cicho, delikatnie gładząc jego silne plecy.
Młodszy schował swoją twarz w jego szyi, wdychając zapach jego skóry i perfum, które tak uwielbiał. Skupił się na jego zapachu, jego czułym głosie, cieple jego ciała i po chwili poczuł, że jego zaciśnięte gardło nieco się rozluźniają, na nowo pozwalając mu oddychać. Dopiero po kilku głębszych oddechach, uniósł swoją głowę i spojrzał V prosto w oczy. Jego tęczówki był piękne, spokojne i błękitne jak Morze Jońskie, ale widział w nich troskę i zmartwienie. Jungkook spojrzał ponad jego ramieniem i dostrzegł, że całej scenie bacznie przygląda się Namjoon. Piękny i niemal niewzruszony jak posąg, jedynie jego zaciśnięte w wąską linię usta zdradzały, że i on mocno przeżywał to, co się tutaj działo. Jego ciało zdawało się teraz bardziej napięte, niż kiedy dostrzegł go pierwszy raz. Brunet odsunął się delikatnie od V i spojrzał mu prosto w oczy. Oczy policjanta były ciemne, w kolorze bursztynu.
- Namjoon, proszę, powiedz mi, gdzie jest Suran? - wydusił w końcu.
- Na tyłach budynku - odparł policjant.
V zabrał swoje dłonie z ciała swojego chłopaka i odsunął się od niego o krok, dając mu możliwość, by odejść. Jungkook odwrócił się na pięcie i ruszył szybko do tylnego wyjścia z warsztatu. Kiedy biegł przed siebie, wiedział, że V również idzie w jego ślady, ale nie odwrócił się za siebie. Wybiegł przed budynek i rozejrzał się dookoła. Tutaj również kręciło się kilku mundurowych. Czuł, jak ponownie jego oddech się spłyca.
Rozglądał się chwilę nerwowo, gdy nagle dostrzegł jakąś policjantkę z długimi, niemal czarnymi włosami, związanymi w kucyka. Jej skóra była śniada, gdy na nią spojrzał, dostrzegł wyraźne latynoskie rysy. W pierwszej chwili nawet nie wiedział, czemu to właśnie ona zwróciła jego uwagę, dopiero później dostrzegł w jej dłoniach czerwony kubek z parującym płynem. Uważnie śledził ją wzrokiem, aż w końcu dostrzegł, że kobieta schyla się i wyciąga dłonie, by podać komuś gorący napój.
Suran.
Na widok dziewczyny, z ust bruneta wyrwał się cichy jęk. Nie myśląc długo, rzucił się w ich stronę i chwycił zaskoczoną dziewczynę w swoje ramiona, klękając na ziemi, by zniżyć się do jej poziomu.
- Ojej! - zawołała zaskoczona, ale ona również otoczyła chłopaka swoimi ramionami.
- Tak się bałem, że coś ci się stało! - szepnął, po czym odsunął się delikatnie i chwycił dziewczynę za raniona, przyglądając jej się uważnie.
Suran siedziała na murku, owinięta kocem. Wyglądała na zmęczoną, miała czerwone, zapuchnięte oczy, lekko zaczerwieniony nos, jakby dopiero co płakała, ale poza tym zdawało się, że nic jej nie jest. Dopiero po chwili dostrzegł na jej ubraniu ślady krwi i na ten widok od razu wyraźnie się spiął.
- Sh-Suran... - jęknął, patrząc na ślad czerwonej mazi.
- Th-to nie moja krew... - rzuciła szybko.
Policjantka podała jej kubek z gorącą herbatą, a dziewczyna wzięła go i podziękowała jej cicho. Jungkook dostrzegł, że jej dłonie drżą. Cokolwiek się tutaj wydarzyło, musiało ją mocno wystraszyć. Kobieta obdarzyła ją ciepłym uśmiechem i oddaliła się, zostawiając ich samych. Po chwili jednak dołączyli do nich V i Namjoon.
- Suran, co tu się stało? - spytał Jungkook, patrząc na twarz dziewczyny.
- Przyszłam dzisiaj tak jak zawsze przed dziewiątą, ale kiedy chciałam otworzyć warsztat, zobaczyłam, że drzwi już są otwarte. Bałam się, że może ktoś się włamał, więc weszłam ostrożnie do środka i dostrzegłam, że w moim gabinecie siedzi jakiś mężczyzna. Wołałam go, ale nie reagował, więc... - urwała i odgarnęła nerwowo swoje włosy za ucho. - Kiedy weszłam do środka, zdawało mi się, że jest z nim coś nie tak, a kiedy do niego podeszłam...
Głos dziewczyny zaczął wyraźnie drżeć, podobnie jak jej dolna warga. Suran uniosła kubek dwoma rękami i upiła kilka łyków gorącej herbaty, po czym spojrzała na bruneta.
- On... On był martwy i trzymał... Jezu on th-trzymał... - jęknęła i odruchowo zakryła dłonią usta, łkając cicho.
Jungkook dostrzegł, że jej całe ciało zaczyna drżeć, a z kącików jej oczu wypływają łzy. Nie wiedział, co ma zrobić, ale nim zdążył podjąć jakąkolwiek decyzję, zbliżył się do nich V i zniżył do ich poziomu. Blondyn spojrzał na Suran swoimi spokojnymi, błękitnymi oczami, których źrenice zaczęły powoli się rozszerzać.
- Hej, piękna. Spójrz na mnie - polecił spokojnym głosem, a dziewczyna posłuchała go bez wahania. Barwa jego głosu była niska, głęboka i ciepła. Wystarczyło, że z jego warg wydobyło się kilka słów, a również i Jungkook poczuł się spokojniejszy, mimo że moce V na niego nie działały. - Oddychaj. Jesteś z nami bezpieczna. Nic ci się nie stanie, rozumiesz? - dziewczyna przytaknęła, wpatrując się w oczy wampira jak zahipnotyzowana. - Co zrobiłaś wczoraj, jak stąd wyszliśmy? - spytał nagle.
Jungkook był nieco zaskoczony jego pytaniem. Nie wiedział, jaki ma to związek z tym, co dzisiaj się tu wydarzyło. On sam najchętniej zadałby jej milion pytań na raz, ale zdał się na V. Ufał mu. Wiedział, że wampir dobrze wie, co robi.
- Ph-przeglądałam dokumenty, miałam sporo papierkowej roboty, zamówienia, dostawy... Aaa a potem... Potem... - Suran zmarszczyła brwi, jakby miała trudności z przywołaniem w pamięci tego, co się wydarzyło wczorajszego wieczora. Spojrzała na V nieco zdezorientowana.
- Suran, jak wróciłaś do domu? - spytał blondyn, patrząc na nią uważnie.
- J-ja... Ja... nie pamiętam. Zawsze wracam autobusem. Tak... Autobusem... - mówiła dalej, chociaż jej słowa zdradzały niepewność.
V nagle wyciągnął swoją dłoń i pogładził jej długie włosy, po czym przesunął ją na policzek dziewczyny i skierował jej głowę delikatnie w swoją stronę tak, by Suran patrzyła mu prosto w oczy.
- Posłuchaj, Suran. Nic takiego tutaj się nie wydarzyło. Przyszłaś rano do pracy i zobaczyłaś, że ktoś się włamał. Trochę się wystraszyłaś, ale to nie było nic takiego. Jungkook zajął się wszystkim i dał ci wolny dzień. Ta miła policjantka, która dała ci herbatę, odwiezie cię do domu, dobrze? - spytał.
Namjoon i Jungkook chcieli zaprotestować. Nie rozumieli, czemu wampir wymazał pamięć dziewczyny, skoro była jedynym świadkiem tego, co tutaj się wydarzyło, ale nim zdążyli cokolwiek powiedzieć, było już po wszystkim. V wstał i poprowadził Suran za sobą. Zbliżył się do policjantki i wymienił z nią kilka słów, a ta posłusznie przytaknęła, po czym zaprowadziła Suran do swojego radiowozu.
- Czemu to zrobiłeś? Ona mogła... - zaczął Namjoon, kiedy V ponownie do nich podszedł.
- Ona nic nie wie - odparł V, przerywając mu. - Ktoś majstrował z jej pamięcią... To na pewno sprawka wampira - wyjaśnił, a na jego słowa Jungkook wyraźnie się spiął.
Podniósł się z ziemi i spojrzał na V. Jego idealne usta zaciśnięte były w wąską linię, w oczach panował niepokój. Wampir przeczesał dłonią swoje miękkie, blond włosy i oblizał nieznacznie swoje wargi.
- Namjoon, czy mogę zobaczyć ofiarę? - spytał nagle.
Policjant przytaknął i wskazał, by poszli w jego ślady. V niemal odruchowo chwycił Jungkooka za rękę, splatając swoje długie, szczupłe palce z jego dłonią. Brunet pozwolił mu się prowadzić bez słowa sprzeciwu. Dopiero kiedy ponownie zbliżyli się w stronę gabinetu Suran, jego oddech ponownie się spłycił. Wejście zaklejone było taśmą, pod drzwiami widać było ślady rozmazanej krwi, jakby ktoś rozniósł ją na butach. Jungkook domyślił się, że zapewne są to ślady pozostawione przez Suran.
- Sprawdziliśmy odciski tego mężczyzny, ale nic na niego nie ma. Ustalenie jego tożsamości trochę potrwa. Zdaje się, że nic nie zginęło, moi ludzie sugerują, że być może to jakieś porachunki gangów czy mafijne... Staramy się to ustalić... - zaczął mówić Namjoon.
Kiedy dotarli do wejścia, policjant uniósł taśmę i wskazał V, by wszedł do środka. Wszyscy troje weszli do pomieszczenia. Nozdrza V od razu zaatakował zapach zastygłej już krwi. Sądząc po jej mdłym zapachu, był pewien, że rany ofiary powstały dobre kilka, może nawet kilkanaście godzin temu. Wampir rozejrzał się dookoła i dostrzegł, że na siedzeniu, gdzie zazwyczaj siedziała Suran, znajdowało się ciało mężczyzny.
- Powiedziałem koronerowi i swoim ludziom, by nic nie ruszali, chciałem, żebyś ty mógł się temu przyjrzeć, ale będę potem potrzebował twoich zdolności... - wyjaśnił Nam.
- Nie ma sprawy, zajmę się wszystkim - odparł V i ruszył ostrożnie do przodu, zbliżając się w stronę biurka, by lepiej przyjrzeć się mężczyźnie. - Co było przyczyną śmierci? - spytał, stawiając uważnie swoje stopy tak, by ominąć wszelkie ślady krwi, rozmazane na podłodze.
- Wstępne ustalenia wskazują, że było to uduszenie. Pozostałe obrażenia zostały wykonane post mortem. Sposób, w jaki go potraktowano, wskazuje na coś osobistego, być może chodzi o jakieś porachunki mafijne. Oni lubią takie widowiskowe zbrodnie. Staramy się ustalić, czy mężczyzna miał jakieś powiązania ze światem przestępczym...
Jungkook ponownie poczuł falę mdłości, kiedy metaliczny zapach krwi był niemal nie do zniesienia. Zacisnął mocno swoje wargi, by wdychać jej zapach w jak najmniejszym stopniu. Był przekonany, że dla V ten zapach jest jeszcze trudniejszy do zlekceważenia, ale mimo to wampir zrobił kilka kolejnych kroków, by w końcu stanąć twarzą w twarz z ofiarą.
Mężczyzna był młody, jego ciemne włosy wciąż były zaczesane do tyłu, tworząc nienagannego, niewielkiego kucyka, jego twarz wykrzywiona była w bólu, jakby jego ostatnie doświadczenia zapisały się już na stałe w pośmiertnym grymasie. Na jego szyi widoczny był siny ślad. Było ewidentne, że ktoś musiał go mocno dusić, zapewne do tego stopnie, że jego tchawica została po prostu zgnieciona.
Został posadzony w fotelu Suran, ale V był przekonany, że to nie tutaj zginął. Zapewne jego ciało zostało tu przeniesione. Miał na sobie jasną koszulkę, która na piersi, po lewej stronie ubrudzona była zeschniętą krwią, tą samą, która spłynęła czerwonym strumieniami na podłogę, tworząc kałuże szkarłatu u jego stóp. Ten sam zapach czuł wcześniej na ciele Suran. Być może dziewczyna przez przypadek weszła w nią, kiedy zbliżyła się do mężczyzny. To, co jednak najbardziej zwróciło jego uwagę i jednocześnie zamroziło krew w jego żyłach, był fakt, że mężczyzna miał wyciągniętą przed siebie prawą rękę i coś zakrwawionego spoczywało na wnętrzu jego dłoni. Dopiero po chwili V zdał sobie sprawę z tego, co to takiego...
Serce.
V ponownie przeniósł swój wzrok na twarz mężczyzny i poczuł, jak jego żołądek zaciska się, a fala mdłości podchodzi mu do gardła.
- To nie sprawka mafii - rzucił, niemal nie poznając własnego głosu. Oblizał wargi, czując, że zaraz się udusi. - Znam tego mężczyznę - wyznał w końcu, przenosząc swój wzrok wprost na Jungkooka, który stał w progu, przysłaniając swoje usta i nos dłonią.
Na jego zaskakujące wyznanie, Namjoon przystąpił szybko z nogi na nogę.
- Znasz go?! - powtórzył wyraźnie zaskoczony. - Jak on się nazywa? - spytał, jednocześnie otwierając swój notatnik, by móc w nim zanotować nazwisko.
V przeczesał nerwowo swoje włosy, pozwalając, by jego blond grzywka opadła ponownie na jego oczy. Oblizał swoje wargi i skrzywił się nieco, czując na nich metaliczny posmak krwi, której zapach zdawał się wniknąć w każdą komórkę jego ciała. Wypuścił głośno powietrze ze swoich płuc, po czym spojrzał na Jungkooka.
- N-nie. Nie znam go. To znaczy... znam, ale tylko z widzenia. Nie wiem, jak on się nazywa, ale... - zamilkł na chwilę, starając się pozbierać myśli, by powoli pozwolić im się uformować w słowa. - Widziałem go już wcześniej. Widziałem go kilka razy, kiedy spotykałem się z Jacksonem...
Kiedy to mówił, jego wzrok ani na chwilę nie opuszczał Jungkooka. Słysząc jego słowa, brunet mimowolnie się spiął.
- To był informator Seokjina. A skoro jego ciało podrzucono w warsztacie należącym do Jungkooka i on trzyma w dłoni własne serce... To wiadomość dla mnie... - wymawiając te słowa, głos V drżał lekko. - To wiadomość, że Jin... - zamilkł na chwilę.
Jego gardło zacisnęło się tak bardzo, że nie był w stanie zmusić się do wymówienia tych słów na głos. Patrzył jedynie Jungkookowi prosto w jego cudownie, duże i niewinne oczy, w których dostrzegł zrozumienie.
- To znaczy, że Jin się o mnie dowiedział... - dokończył za niego Jungkook, uśmiechając się do niego blado.
***
Jungkook siedział przed wejściem do warsztatu, dokładnie w tym samym miejscu, gdzie jakąś godzinę temu siedziała Suran. Jego myśli stanowiły jeden wielki chaos. Być może powinien być przerażony, ale czuł się odrętwiały. Nie wiedział, co powinien czuć. Już od dawna wiedzieli z V, że ten moment zbliża się nieuchronnie. To była jedynie kwestia czasu, zanim Jin dowie się o nim. Teraz wiedział, kim jest i gdzie pracuje. Mógł go dopaść w każdej chwili, ale mimo to, nie czuł zdenerwowania. Przynajmniej nie tym, że Jin mu zagraża. Obawiał się dużo bardziej tego, że wampir może wykorzystać go, żeby dopaść V, a tego by nie przeżył. Starał się wymyślić jakieś logiczne wyjście z całej tej sytuacji, ale nie był w stanie się skupić.
Odgarnął dłonią swoje niesforne kosmyki i spojrzał na V, który rozmawiał z Namjoonem i jednym z policjantów. Przez ostatnie pół godziny wampir wmawiał całej ekipie śledczej, że doszło tu jedynie do włamania. Postanowili wraz z Namem, że lepiej będzie zachować to, co się tu wydarzyło w sekrecie. Nie chcieli rozdmuchiwać śledztwa i dodatkowo komplikować sytuacji z Jinem. Kiedy V miał pełne ręce roboty, on po prostu siedział w bezruchu, zatopiony we własnych myślach.
Przeniósł swoje spojrzenie na V. Wampir był skupiony na rozmowie. Jego karmelowa skóra niemal błyszczała w promieniach słońca, blond włosy przytrzymywała czarna bandana, dzięki której mógł podziwiać jego twarz, wydatne kości policzkowe i seksowną linię szczęki, którą uwielbiał badać swoim językiem. Utkwił swoje czekoladowe spojrzenie w jego delikatnych wargach, tak idealnie wykrojonych, miękkich, a zarazem twardych, pasujących do tych jego jak brakujący puzzel. Wargi wampira poruszały się powoli, sprawiając, że słowa melodyjnie staczały się z jego języka i pieściły uszy jego rozmówców. Brunet był w takiej odległości, że nie był w stanie ich usłyszeć, ale mimo to, wystarczyło, by na chwilę zmrużył swoje oczy, by usłyszeć ten głęboki tembr.
V, jakby czując jego spojrzenie, zerknął ukradkiem w jego stronę. Na kilka krótkich chwil ich oczy się spotkały, ale to wystarczyło, by Jungkook poczuł, że są ze sobą połączeni jakąś niewidzialną nicią. Błękit tęczówek V był najbardziej niesamowitym kolorem, jaki kiedykolwiek widział, nic nie mogło się mu równać. Nawet najpiękniejsze morza, jakie dotąd widział, nie mogły go przyćmić. W oczach wampira zawsze mieściło się za dużo. Było w nich zbyt dużo miłości, zbyt dużo pasji, pożądania. Wystarczyło jedno jego spojrzenie, by Jungkook wiedział, że V byłby w stanie poświęcić dla niego wszystko.
I wiedział, że nie może mu na to pozwolić.
Musiał coś wymyślić i to szybko. Nie mógł pozwolić, by V narażał się dla niego. Teraz gdy Jin wiedział, kim on jest, to była tylko kwestia czasu, zanim go dopadnie. Musiał go wyprzedzić. Był Łowcą, więc powinien tak się zachowywać.
Ponownie przeczesał dłonią swoje włosy i spojrzał na V. Lubił go obserwować, gdy starszy tego nie widział, ale teraz patrząc na niego, czuł dziwny ucisk w klatce piersiowej. Nie wiedział czemu, ale miał wrażenie, jakby jakiś niewidzialny zegar odliczał jego czas. Niemal czuł ulotność tej chwili i nienawidził tego uczucia.
Nagle z zamyślenia wyrwał go dźwięk jego telefonu. Zaskoczony wyjął komórkę z kieszeni swojej kurtki i spojrzał na wyświetlacz. Podświetlony ekran zwiastował próbę kontaktu zastrzeżonego numeru. Zawahał się przez chwilę. Zwykle nie odbierał takich połączeń, ale tym razem jakaś niewidzialna siła nakierowała jego dłoń na zieloną słuchawkę. Nic nie mówiąc, po prostu przystawił urządzenie do swojego ucha i przez chwilę nasłuchiwał ciszy po drugiej stronie.
- Możesz rozmawiać? - spytał nagle głos.
Mimo że pytanie nie było sprecyzowane, Jungkook wiedział, o co pyta jego rozmówca. Chciał wiedzieć, czy V jest w stanie usłyszeć ich rozmowę. Posłał szybkie spojrzenie w stronę blondyna, po czym odwrócił się tak, by wampir nie mógł zobaczyć, że trzyma w dłoni telefon.
- Tak - odparł do słuchawki, zniżając swój głos do minimum.
Przez chwilę ponownie panowała cisza. Miał wrażenie, jakby jego rozmówca specjalnie chciał zbudować napięcie albo bardzo uważnie zastanawiał się nad doborem swoich słów.
- Myślę, że najwyższy czas spotkać się w cztery oczy. Tylko ja i ty - powiedział nagle głos. - Spotkajmy się jutro, w samo południe. Za chwilę wyślę adres.
Po tych słowach połączenie zostało przerwane. Jungkook odruchowo zacisnął mocniej swoją dłoń na urządzeniu i wypuścił głośno powietrze, które wstrzymywał, nie zdając sobie z tego sprawy. Po chwili usłyszał dźwięk dostarczania wiadomości. Szybko wyświetlił SMS i spojrzał na załączoną lokalizację. Nie znał tego miejsca. Wiedział jedynie, że są to obrzeża Seulu. Idealne miejsce na spotkanie bez świadków. Jego serce zabiło szybciej.
Być może właśnie pojawiła się jego szansa na powstrzymanie Jina?
- Wszystko w porządku, Laleczko? - spytał nagle ten cudownie głęboki głos.
Jungkook spojrzał jeszcze raz na lokalizację, dziękując w myślach za fotogeniczną pamięć i szybko usunął wiadomość, po czym wsunął komórkę do kieszeni kurtki. Uniósł wzrok na V, który stał teraz kilka kroków od niego i uśmiechnął się do niego delikatnie.
- Wszystko w porządku, kochanie - odparł i wsunął swoją dłoń w tę nieco większą, splatając ich palce razem.
***
Bambam syknął cicho, kiedy igła ponownie wbiła się w jego skórę. Wampir robił to już trzeci raz, jego przedramię było obolałe. Czuł się dosyć słabo po utracie tak dużej ilości krwi, ale jedynie zagryzł swoje wargi, nic nie mówiąc. Wiedział, że jego osłabienie nie potrwa bardzo długo. Jako wampir dosyć szybko się regenerował, a protestując czy marudząc, mógł na siebie sprowadzić znacznie dotkliwszą karę. Zamiast skupiać się na niemiłym uczuciu pieczenia, odwrócił wzrok od wkłucia i przeniósł swoje spojrzenie na czarnowłosego mężczyznę, stojącego przed nim.
Jego twarz była skupiona, włosy nieco dłuższe niż ostatnio, ale idealnie ułożone. Wampir miał na sobie garnitur, szyty na miarę, który wspaniale podkreślał idealne proporcje jego ciała. Wyglądał w nim bardzo elegancko, ale to, co przyciągnęło jego największą uwagę to fakt, że brunet nucił coś pod nosem. Jego głos był ledwie słyszalny, ale niezaprzeczalnie Jin był dzisiaj w wyśmienitym humorze. Był ciekawy, co wprawiło go w taki świetny nastrój. Ostatnio, kiedy tu był, zabił na jego oczach jego współwięźnia. Tak ogromna zmiana nie mogła zostać niezauważona.
- Z-zdajesz się mieć dzisiaj dobry humor - rzucił nagle, nim zdążył się ugryźć w język.
Jin przestał nucić i podniósł na niego swój wzrok. Jego spojrzenie było twarde, ale po chwili złagodniało, a na jego wargi wkradł się tajemniczy uśmiech.
- Bo mam wyśmienity humor - odparł bez wahania.
Bambam czuł, jak narasta w nim ciekawość, ale bał się pytać o więcej. Jin przytrzymał mocno jego rękę i wysunął igłę z jego ciała. Z miejsca, gdzie wbita była igła, wypłynęła cienka stróżka krwi, ale brunet niemal odruchowo starł ją swoim kciukiem, po czym sięgnął po zwilżoną ściereczkę i zaczął nią obmywać jego ranę. Nie było to konieczne, rany wampirów goiły się szybko, tym bardziej tak niewielkie, jak kilka wkłuć igły, ale Bambam poczuł przypływ sympatii i wdzięczności, za okazaną mu troskę. Wiedział, że jego odczucia względem Jina można porównać do więźniów z Syndromem sztokholmskim, ale nie potrafił nic na to poradzić.
- Wczoraj udało mi się znaleźć kogoś, kogo szukałem od dawna... - zaczął nagle Jin. - Dzięki niemu wszystko w końcu się ułoży...
Słowa Jina były bardzo tajemnicze. Z tego, co mówił, niewiele mógł wywnioskować, ale w jego głosie słyszał wyraźną nutę nostalgii i coś, co zdradzało, że Jin był tym faktem mocno podekscytowany. Kogokolwiek wampir znalazł, najwyraźniej był to ktoś bardzo istotny. Na usta młodego wampira cisnęło się milion pytań, ale powstrzymał swoją ciekawość. Im mniej wiedział, tym lepiej.
- Pięknie dziś wyglądasz - szepnął jedynie, patrząc na jego szary, idealnie skrojony garnitur.
Jin spojrzał na niego spod kurtyny swoich czarnych, gęstych rzęs i uśmiechnął się półgębkiem. Wiedział, że najprawdopodobniej słowa młodego wywołane są pociągiem, związanym z jego krwią, ale lubił, gdy ktoś łechtał jego ego.
- Wiem. Jestem zapewne najpiękniejszym mężczyzną, jakiego kiedykolwiek stworzono - odparł bez ogródek.
Jin nigdy nie należał do tych skromnych, wiedział, że był piękny i dobrze znał swoją wartość, chociaż musiał przyznać, że kochał dostawać komplementy. Wytarł do końca przedramię młodego wampira, po czym wyprostował się i wygładził swój garnitur.
- Mam zaraz spotkanie ze specjalnym gościem i czuję, że to będzie coś wyjątkowego - dodał, po czym pogładził delikatnie włosy Bambama.
Jego gest zdawał się nieść w sobie niemal ojcowskie emocje, ale nic z tych rzeczy. Lubił tego młodego, ale nie przywiązywał się do nikogo. Jeden błędny krok, a zabiłby go bez mrugnięcia okiem. Nie zastanawiając się nad tym, wyszedł z klatki, zapakował pobraną krew do lodówki i spojrzał na zegarek.
Dwunasta.
Już czas.
Jego gość powinien już dojeżdżać do willi. Ponownie wygładził garnitur i ruszył schodami na górę. Ledwie zdążył wyjść z piwnicy i wejść do przestronnego salonu, gdy usłyszał dzwonek do drzwi.
Punktualny co do minuty.
Jin uśmiechnął się sam do siebie, po czym ruszył powolnym, dostojnym krokiem w stronę drzwi. Kiedy w końcu je uchylił i spojrzał na swojego gościa, jego uśmiech jeszcze bardziej się powiększył.
- Już nie mogłem się na ciebie doczekać - rzucił entuzjastycznie i wskazał, by jego gość wszedł do środka.
Młody mężczyzna skłonił mu się delikatnie, po czym przekroczył próg. Gdy to zrobił, jego ciemne oczy uważnie rozejrzały się dookoła, chłonąc piękno, które malowało się przed jego badawczym spojrzeniem. Dom Jina był piękny. Elegancki, utrzymany raczej w klasycznym klimacie. Wszędzie dominowały jasne kolory. Jasna, marmurowa podłoga, białe meble w jasnobeżowym odcieniu ze wstawkami w kolorze ciemnego mahoniu. Na ścianach wisiały piękne obrazy. Większość z nich przedstawiała jedną i tę samą kobietę o długich, niemal czerwonych włosach. Na jednych była pięknie uśmiechnięta, na innych zamyślona, z rozmarzonym wzrokiem, na jeszcze innych naburmuszona, jak małe niesforne dziecko.
- Przejdźmy do salonu. Tam będzie nam wygodniej rozmawiać - rzucił nagle Jin, wyrywając go z zamyślenia.
Nie czekając na odpowiedź, Jin ruszył przed siebie, prowadząc go do salonu. To pomieszczenie również było jasne i przestronne. Utrzymane w tym samym klimacie jak hol. Wygodne jasne kanapy ustawione wokół kominka, marmurowa podłoga i duże przestronne okna, które wpuszczały do środka ciepłe promienie popołudniowego słońca. Wszystkie dekoracje i dodatki zdawały się ręcznie robione i z pewnością czuć tu było kobiecą rękę. Jin nie wyglądał na mężczyznę, który tak bardzo przykładałby wagę do detali i kolorystyki wnętrz. Centralne miejsce salonu zajmował duży, czarny fortepian, stojąc na niewielkim podwyższeniu. Był piękny.
- Grasz? - spytał, nie mogąc się powstrzymać.
Słysząc jego słowa, Jin podał mu szklankę whisky, którą przed chwilą napełnił, a sam ruszył w stronę instrumentu. Postawił szklankę ze złotym trunkiem na małym stoliku, który znajdował się tuż obok, a sam zbliżył się do czarnego mebla. Przesunął dłonią po gładkiej powierzchni. Opuszki jego palców poruszały się tak czule po jego fakturze, jakby dotykał ciała kochanki, a nie najzwyklejszego instrumentu. W tym dotyku była nostalgia i tęsknota. Wampir odgarnął swoje ciemne włosy, po czym usiadł na miejscu przy fortepianie.
Kiedy jego palce uderzyły w klawisze, pomieszczenie wypełniły piękne i czarujące dźwięki. Jin grał przez chwilę, z zamkniętymi oczami, pozwalając, by jego palce zgrabnie tańczyły dobrze znany im taniec, sunąc zwinnie po czarnych i białych klawiszach. Muzyka rozchodziła się po całym salonie, wypełniając go cudownym brzmieniem, wnikając w białe ściany ozdobione obrazami Yury i w duszę jego gościa. Melodia była piękna i przejmująca. Jego towarzysz przyglądał się uważnie jego twarzy, która teraz zdawała się łagodna i zrelaksowana, jakby wampir przeniósł się w zupełnie inne miejsce. Muzyka zdawała się wypełniać go całego, łagodzić jego rysy, na jego usta wkradł się niemal niewidoczny, łagodny uśmiech. W końcu jednak jego palce przestały się poruszać, a pomieszczenie na nowo wypełniła cisza.
- No, śmiało, pytaj. Domyślam się, że nie zjawiłeś się tutaj po to, by wypytywać mnie o moje uzdolnienia muzyczne - rzucił nagle, patrząc wciąż na swoje dłonie, które zamarły w bezruchu, po czym gwałtownie uniósł głowę i spojrzał na swojego gościa, który stał kilka kroków od niego, opierając się biodrem o brzeg kanapy, w dłoni trzymał whisky, ale jego wzrok utkwiony był dokładnie w niego.
Baekhyun zaśmiał się delikatnie, po czym poruszył delikatnie szklanką, jakby mieszając w niej złoty płyn, po czym umoczył w nim wargi i pociągnął niewielki łyk. Przytrzymał chwilę alkohol w swoich ustach, by po chwili pozwolić mu spłynąć po ścianie jego gardła, rozgrzewając je przyjemnie. Uniósł ponownie swoje spojrzenie na Jina, który wciąż siedział przy fortepianie, z dłońmi na klawiszach. Czarnowłosy zabrał swoje ręce i pozwolił, by spoczęły na jego udach, po czym odwrócił się mocniej w jego stronę.
- Po twoim wczorajszym telefonie wiedziałem, że chcesz mi zadać ważne pytanie, więc słucham... Myślę, że i tak obaj dobrze wiedzieliśmy, że ta rozmowa będzie konieczna. Nie ma co tego odwlekać.
- Masz rację - odparł Baekhyun, po czym odetchnął głęboko i odepchnął się od kanapy. - Myślę, że najwyższy czas, byś powiedział mi... Co tak naprawdę łączy cię z V.
Jin milczał przez chwilę, jakby zastanawiając się, co powiedzieć, po czym odetchnął głęboko i uśmiechnął się blado, sunąc palcami, po swoich czarnych, lśniących włosach.
- Byłeś kiedyś zakochany, Baek? Nie mówię o popędzie fizycznym, kiedy masz chęć kogoś przelecieć, ale faktycznie o szczerej i głębokiej miłości...
Na jego pytanie Baekhyun poczuł dziwny ucisk w żołądku, a przed oczami stanął mu obraz nieskazitelnie niebieskich oczu. Otworzył usta, by coś powiedzieć, ale na szczęście nim mógł to zrobić, Jin zaczął kontynuować swoją opowieść.
- Ja pokochałem Yurę, od kiedy tylko ją ujrzałem. Była najpiękniejszą kobietą i wampirzycą, jaką kiedykolwiek widziałem. Miała niesamowicie cudowne, długie, czerwone włosy. Była idealna. Piękna, bystra, zabawna. Miała tylko jedną wadę. Była bardzo próżna. Chciała, być zawsze najpiękniejsza, musiała być w centrum uwagi, a V wszystko zepsuł. Chcieliśmy go zniszczyć, ale nie wszystko poszło tak, jak tego pragnęliśmy. Pewnego dnia sytuacja wymknęła się spod kontroli i ten skurwiel zabił Yurę na moich oczach...
- Przykro mi. Nie wiedziałem - odparł Baekhyun.
Znał dobrze V. Wiedział, że wampir nie zabiłby nikogo, gdyby to nie było absolutnie konieczne, ale przemilczał ten fakt. Nie chciał zdradzać Jinowi zbyt wiele z ich relacji. Nie był głupi, dobrze wiedział, że każdy kij ma dwa końce, a każdy może mieć swoją własną prawdę. Skupił się więc na jego słowach, pozwalając, by czarnowłosy opowiedział swoją wersję tej historii.
- To dlatego chcesz go zabić?
- Długo go obserwowałem - kontynuował dalej Jin, ignorując jego pytanie. - Czekałem cierpliwie, aż w jego życiu pojawi się ktoś, na kim będzie mu zależało. Zabicie go to za mało. Chcę, by przed śmiercią poczuł to samo, co ja... Dlatego najpierw zabiję jego ukochanego, a potem V.
W pokoju ponownie zapadła cisza, tym razem jednak w powietrzu panowała niezwykle ciężka atmosfera. Powietrze było tak gęste, że można by je kroić nożem. Baekhyun rozmyślał chwilę nad słowami Jina. Już wcześniej domyślał się, że V w jakiś sposób zalazł mu za skórę. Wampiry nie wybaczały i nie zapominały jak ludzie. Zemsta na winowajcy była sprawą honoru, tym bardziej, jeśli V odebrał mu ukochaną, ale wcale nie to w tej historii uderzyło w niego najbardziej... Najgorszy był fakt, że Jin przyznał, dlaczego to właśnie Jungkook był jego celem.
Był przekonany, że V go kocha. A tej myśli nie mógł znieść...
Prosząc Jina o spotkanie, miał w zamiarze jedynie poznać jego wersję historii, ale po jego słowach, przyszedł mu do głowy nowy pomysł. Czyż umysł wampirzy nie był genialny? Uniósł szklankę do ust i upił kilka łyków, pozwalając, by jego myśli uformowały się w słowa.
Zdaje się, że właśnie wszechświat się do niego uśmiechnął.
- Jin, a co jeśli powiem, że znam chłopaka, którego kocha ten cały V i tak się składa... Że z chęcią pomogę ci się go pozbyć... - powiedział nagle, zbliżając się do czarnowłosego.
Słysząc jego słowa, Jin odstawił szklankę na stolik i spojrzał na niego uważnie, badając w milczeniu jego twarz. Jego wzrok był twardy, nieprzenikniony. Milczał. Cisza zdawała się ciążyć na szczupłych ramionach Baekhyuna z siłą kilku ton, ale nie uchylił się. Stał wyprostowany, wpatrując się w jego oczy bez mrugnięcia powieką. Po kilku długich chwilach, Jin w końcu rozluźnił swoje napięte mięśnie i zaśmiał się cicho pod nosem.
- A skąd mam wiedzieć, że wiesz więcej niż ja? - spytał ostrożnie.
Był zaciekawiony tym nagłym obrotem spraw. Nie spodziewał się tego. Nie był głupi, po ich ostatniej rozmowie wiedział, że Baek z pewnością wie więcej, niż powiedział, ale nie spodziewał się oferty współpracy. Po wczorajszym dniu sam był na najlepszej drodze, by odnaleźć ukochanego V, ale słowa Baekhyuna zaintrygowały go.
- Wczoraj sam ustaliłem, gdzie pracuje Jackson - odparł, celowo podając błędne imię kochanka V i uważnie obserwował reakcję Baekhyuna.
Wampir nie spiął się. Wyglądał wręcz na wyluzowanego. Przystawił szklankę do swoich ust i upił kilka łyków. Jin obserwował przez chwilę, jak jego grdyka unosi się i opada, kiedy wampir przełyka alkohol. Po chwili blondyn oblizał swoje wargi z resztek whisky, zbierając jej drzewny, lekko gorzkawy smak ze swoich warg, po czym wygiął je w lekko prześmiewczym uśmiechu.
- Och Jin, jeśli myślisz, że jakiś Jackson to ukochany V, to znaczy, że tak naprawdę nic nie wiesz - rzucił Baek, śmiejąc się głośno. Po chwili jednak śmiech zamarł w jego gardle, jego twarz przybrała ostrzejszego, skupionego wyrazu, oczy zwęzily się. - Jego chłoptaś to Jeon Jungkook, mechanik, dwadzieścia cztery lata. Jego matka zginęła, gdy miał trochę ponad 4 lata, od tamtego czasu zajmował się nim wuj. Z tego, co udało mi się wygrzebać, mężczyzna zginął niespełna rok temu w wypadku samochodowym. Jungkook jest przystojny, bystry, wysportowany i ma niewyparzony język, którym uwielbia wywijać wokół twardego kutasa V, ale też jest mega wkurwiający, więc zrobiłbym wszystko, by się go pozbyć. Czy taka charakterystyka jest wystarczająco przekonująca do rozpoczęcia współpracy?
Słysząc te słowa, Jin uśmiechnął się szeroko. Informacje, które posiadał Baek, były imponujące. Mógł bardzo skorzystać na tej współpracy.
- Skoro tyle o nim wiesz, to czemu sam się go nie pozbędziesz? - spytał.
- Powiedzmy, że słyszałem również sporo o V. Jest jednym z najsilniejszych wampirów i nie chcę go mieć za swojego wroga. Dlatego proponuję współpracę. Ty chcesz się pozbyć Jungkooka, a ja mam do niego dojście. Pomogę ci się do niego dobrać, a ty w podziękowaniu...
- Wypatroszę tego skurwiela - dokończył Jin z uśmiechem.
Beak odwzajemnił jego uśmiech i zrobił kilka kroków do przodu, zmniejszając dzielący ich dystans. Kiedy był już na wyciągnięcie ręki, wysunął swoją dłoń, w której wciąż spoczywała szklanka ze złotym płynem.
- Za owocną współpracę - rzucił, a Jin w odpowiedzi stuknął jego szklankę swoją.
- Witaj, wspólniku...
***
================================
Ayashee:
I jakie są wasze wrażenia? Czy tego się spodziewaliście?
Czy myślicie, że Baek naprawdę będzie współpracował z Jinem, by pozbyć się przeszkody, jaką jest dla niego Jungkook? Czy w jego postępowaniu jest drugie dno? Kto skontaktował się z Jungkookiem i co zrobi nasz Łowca?
Mam nadzieję, że rozdział się podobał!
Dziękuję za wszystkie gwiazdki, komentarze i przede wszystkim za to, że jesteście ❤️
Ps. Jeśli macie jakieś pytania, to pytajcie śmiało 😁
Możecie pytać zarówno pod poszczególnymi rozdziałami, ale również w specjalnie stworzonym "Q&A"
감사합니다 ♥
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top