34. SPADAJĄCA GWIAZDA
Młody wampir siedział na podłodze, oparty o metalowe kraty, czując pod nogami zimno kamiennej posadzki. Pomieszczenie ogarniała nieprzenikniona ciemność, ale jego wampirze geny i z tym potrafiły sobie poradzić. Mimo panującego mroku był w stanie dostrzec zarys kształtów wyposażenia pomieszczenia. Tak właściwie nawet tego nie potrzebował. Będąc uwięzionym w tej klatce, wpatrywał się przed siebie godzinami. Znał każde pęknięcie ściany, każdy wykruszony kawałek podłogi, każdą plamę rdzy na kratach. Był w stanie dokładnie określić co i gdzie się znajduje nawet z zamkniętymi oczami. Znał zapach wilgoci i stęchlizny w powietrzu, który drażnił jego płuca przy każdym oddechu, dlatego nauczył się niemal nie oddychać, mimo że jego płuca wciąż pamiętały ten odruch i nieraz mimowolnie wciągał powietrze, jakby było mu to do czegokolwiek potrzebne.
Teraz też siedząc w mroku, dokładnie wiedział, że wystarczy, by wyciągnął w bok swoją dłoń, a uderzy w metalową konstrukcję. Klatka, w której się znajdował, stała się jego domem. Z początku myślał, że jest tu kompletnie sam, ale po jakimś czasie do jego wrażliwych uszu docierały odgłosy, które potwierdzały obecność innych więźniów. Co jakiś czas słyszał brzdęk łańcuchów albo - co gorsza - jęków bólu. Dopiero jakiś czas temu Jin przyprowadził jakiegoś młodego chłopaka i wrzucił do jego klatki. Chłopak też był wampirem i na pewno dopiero co stworzonym. Był wystraszony, nadwrażliwy na bodźce, ciągle zakrywał uszy. Kiedy Jin rzucił mu saszetkę z ludzką krwią, niemal rozszarpał ją na strzępy, by szybciej ją wypić, brudząc przy tym swoją jasną koszulkę.
Czując zapach ludzkiej krwi na delikatnej tkaninie, aż czuł mdłości z głodu. Jin ostatnio rzadziej do niego zaglądał, przez co odczuwał coraz większą potrzebę krwi. Jego żołądek kurczył się na samą myśl o tym cudownym, słodkim smaku, jednak ze wszystkich sił starał się powstrzymać swoje żądze. Obawiał się, że atak jego wampirzych instynktów, może wywołać gniew Jina, a tego bał się bardziej, niż czegokolwiek innego. Miał okazję słyszeć krzyki, rozrywające mrok piwnicy i to wystarczyło, by nie zmrużył oka przez kilka dni.
Teraz też nie mógł spać. Siedział na ziemi, wbijając pusty wzrok w ścianę naprzeciw niego, co jakiś czas zerkając na młodego wampira, który spał skulony w kącie klatki. Wydawał się jeszcze drobniejszy, gdy jego ciało kurczyło się otoczone szczupłymi ramionami. Zamknął oczy i oparł głowę o metalowe kraty. Starał się przywołać w głowie obraz uśmiechu swojego chłopaka. To jedyna myśl, która w jakiś sposób trzymała go przy życiu. Nie wiedział, czy jeszcze kiedykolwiek go zobaczy, ale nie pragnął niczego bardziej niż tego, by znów móc dostrzec ten uśmiech na żywo i te cudowne ogniki w jego oczach, kiedy patrzy na niego.
Nagle z zamyślenia wyrwał go głośny huk, przypominający wystrzał broni. Jego szczupłe ciało niemal podskoczyło z zaskoczenia, a oczy otworzyły się szeroko. Młody wampir, który dotąd spał w kącie, również zerwał się gwałtownie i spojrzał na niego przerażony. Starszy nasłuchiwał przez chwilę dalszych odgłosów, starając się zidentyfikować, co mogło wywołać ten hałas. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę z tego, że najprawdopodobniej było to mocne trzaśnięcie drzwi, jakby ktoś walnął bądź kopnął w nie z całej siły. Oboje patrzyli na siebie przez chwilę w całkowitej ciszy, jakby bali się, że nawet najmniejszy hałas może zdradzić ich obecność. Po chwili do ich wrażliwych uszu wkradł się dźwięk kroków, jakie mogły wydawać jedynie eleganckie buty, stukając o kamienną podłogę. Kroki te miały tak znajomy rytm, że starszy nie miał najmniejszych wątpliwości, do kogo należą. Tym razem jednak krok nie był dostojny i spokojny jak zazwyczaj, dzisiaj kroki były szybsze, bardziej chaotyczne i nerwowe. Był pewien, że musiało wydarzyć się coś złego. Niemal odruchowo i on się skurczył, starając się wcisnąć swoje ciało w kąt klatki, by mniej rzucać się w oczy.
Po chwili, tak jak się tego spodziewał, dostrzegł sylwetkę dobrze znanego mu wampira. Jego szerokie ramiona podkreślone były czarnym, skrojonym na miarę garniturem, ale to, co go zaskoczyło, to fakt, że po raz pierwszy odkąd go zobaczył, jego włosy były w nieładzie. Jin zawsze był nieskazitelnie piękny, dostojny. Jedynie blizna na jego policzku, odejmowała delikatności jego idealnej twarzy, ale tym razem wampir był inny. Jego koszula była lekko przekrzywiona, jej dolny prawy róg, wystawał z jego spodni, nie miał na sobie krawata, a kilka górnych guzików było rozpiętych, włosy miał w artystycznym nieładzie. Wyglądało to tak, jakby wiatr rozwiał jego kosmyki, bądź jakby przesuwał nerwowo dłonią po swoich włosach, burząc swoją idealną fryzurę.
Jin wpadł szybko do pomieszczenia, w którym znajdowała się ich klatka i rozejrzał się nerwowo dookoła. W dłoniach trzymał jakieś baniaki, jednak w mroku ciężko było zidentyfikować co to. Zbliżył się do lodówki, w której trzymał zapasy krwi i postawił pojemnik obok, po czym ponownie wyszedł z pomieszczenia. Kręcił się tak jeszcze kilka razy, za każdym razem wnosząc do środka jakiś pakunek. Dopiero gdy skończył, zbliżył się do włącznika światła i zapalił je.
- Pieprzony V - warknął pod nosem, spoglądając na stojące u jego stóp pojemniki.
Wampir przyglądał mu się uważnie. Był zaskoczony, widząc Jina tak bardzo wyprowadzonego z równowagi. Jego ruchy były nerwowe, chaotyczne. Co jakiś czas przeklinał cicho, mówił coś do siebie. Kiedy otworzył lodówkę, z której zazwyczaj wyjmował ludzką krew, spojrzał na niego uważnie. Ciemnowłosy podniósł jeden z przyniesionych przez niego pojemników i dopiero teraz dostrzegł, że to, co się w nich znajdowało, to na pewno była krew.
Cholernie dużo krwi.
Dobrze wiedział, że ciało ludzkie w zależności od swojej masy zawierało przeciętnie około pięciu czy sześciu litrów krwi. Jin przytachał tutaj najprawdopodobniej około stu litrów. Poczuł, że robi mu się niedobrze, na samą myśl o tym, co to może oznaczać. Jakiś czas temu wampir sam wspomniał mu o tym, że "wysuszył" jakiegoś wampira... Czy właśnie to miał na myśli?
Przeniósł przestraszony wzrok na młodego wampira, który teraz również patrzył na Jina. Blondyn zbliżył się do krat i złapał na nie swoimi dłońmi, wciskając twarz między pręty, jakby dzięki temu mógł dosięgnąć czy dostrzec coś, czego wcześniej nie mógł. Jego ciało drżało lekko, co chwila oblizywał nerwowo wargi, które były teraz spierzchnięte i popękane. Brunet pomyślał, że młody wyglądał trochę jak ćpun, patrząc, jak ktoś przygotowuje dla niego kolejną dawkę heroiny. Patrząc, jak Jin wkłada pojemniki z krwią do lodówki, zaczął się trząść niekontrolowanie, a jego kły wysunęły się z dziąseł.
- Krew?! Czy to krew? - spytał nagle, mimo że wszyscy dobrze znali odpowiedź.
Jin, ignorując jego słowa, kontynuował swoją pracę. Młody, widząc, że wampir go nie słucha, zacisnął mocniej swoje dłonie na kracie i szarpnął za nią, jakby był w stanie ją wyrwać, ale ta nawet nie drgnęła. Jedynie łańcuchy krępujące jego dłonie, wydały nieprzyjemny, metaliczny brzdęk.
- Proszę! Proszę, daj mi krwi! Daj... Daj mi... Chociaż trochę! Proszę... - zaczął zawodzić młody.
Brunet spojrzał na niego nerwowo. Obawiał się, że jego zachowanie może dodatkowo zdenerwować Jina. Wampir i tak był już wyraźnie wkurzony. Wstał z ziemi i postarał się zbliżyć najmocniej, jak tylko mógł do młodego wampira. Wyciągnął swoją dłoń i zacisnął ją na jego ramieniu.
- S-spokojnie, młody - szepnął cicho, ale ten jedynie wstrząsnął swoim ramieniem, strącając jego dłoń i ponownie szarpnął za kraty.
- Daj mi, proszę! Proszę! Tylko łyka... Proszę! - powtarzał jak mantrę.
Jin wstawił kolejny baniak do lodówki, po czym sięgnął po następny. Zdawał się niewzruszony zawodzeniem młodego. Już miał sięgać po kolejny pojemnik, gdy nagle spojrzał ponad ramieniem i zmierzył młodego swoim gniewnym wzrokiem. Jego oczy były całe czarne, spojrzenie twarde, niemal ciskało piorunami.
- Zamknij się do kurwy! - warknął przez zaciśnięte zęby.
Brunet poczuł ciarki na ciele na dźwięk jego słów. Miał wrażenie, że zaraz zwymiotuje. Młody szarpał za kraty i jęczał histerycznie tak, że on sam miał chęć zrobić coś, by go w końcu uciszyć. Cokolwiek. Ponownie wyciągnął dłoń i zacisnął ją mocno na jego ramieniu.
- Uspokój się. Pogarszasz jedynie sprawę - szepnął ponownie tak cicho, jak tylko mógł.
Młody gwałtownie strącił jego dłoń i przystąpił do dalszej części swojego rytuału. Szarpał i zawodził. Brunet próbował jeszcze raz go uspokoić, ale na daremno. Jin wrzucił do końca wszystkie pojemniki, sięgnął saszetkę z krwią z lodówki i zamknął jej wieko.
- Kurwa mać - zaklął Jin cicho pod nosem, po czym odetchnął głęboko, czując, że jego cierpliwość jest na wykończeniu.
Czuł się poirytowany zachowaniem tego gówniarza. Miał wystarczająco dużo na głowie przez to, co właśnie wywinął V. Nie miał zamiaru użerać się z jakimś rozhisteryzowanym wampirem. Nie spodziewał się, że V znajdzie jego magazyn. Przez niego był zmuszony pozbyć się swoich inkubatorów. Teraz miał zapas krwi, ale nie wiedział, co ma zrobić potem. Tamta kryjówka była spalona. Musiał znaleźć nowe miejsce i stworzyć nowe wampiry. Te, które miał tutaj, były niewystarczające. Ogarniała go furia na samą myśl o V. To on miał rozdawać karty. Blondyn miał być jedynie kukiełką w jego rękach. Tymczasem okazało się, że kukiełka zerwała sznurki i odgryzła mu rękę.
Starał się skupić i zdecydować, co robić dalej, ale wciąż słyszał to cholerne zawodzenie młodego. Bolała go już od tego głowa. Zacisnął mocniej swoją szczękę i zatopił swoje długie palce w swoich ciemnych włosach, ciągnąć za ich kosmyki, jakby chciał je wyrwać. Czuł, jak gniew rozchodzi się po jego żyłach, pełznąc pod jego mleczną skórą jak jadowite żmije. Miał chęć coś zniszczyć, rozgnieść butem, jak nędznego robaka, by na nowo poczuć, że nad czymś panuje. Zacisnął mocniej dłoń na saszetce z krwią i odwrócił się gwałtownie w stronę klatek.
- Chcesz tę cholerną krew? - wycedził przez zaciśnięte zęby.
Tamten w odpowiedzi wystawił swoje dłonie przez kraty na tyle, jak dalece pozwalały mu więzy i zaczął nimi machać w powietrzu, próbując złapać, wyciągniętą w jego stronę saszetkę z krwią. Wyglądał trochę jak zombie z filmów, które ludzie tak ochoczo oglądali. Widząc to, Jin miał chęć się roześmiać, ale w ostatniej chwili powstrzymał się. Zabrał saszetkę i zbliżył się do drzwi klatki. Otworzył je sprawnym ruchem i wsunął się do środka. Czuł na sobie wzrok bruneta, który był u niego już dłuższy czas. Wampir obserwował go dokładnie, ale nic nie mówił, mimo to Jin dostrzegł, że jego ciało lekko drży, jakby czegoś się obawiał i wiedział, że zapewne ma rację...
Nic nie mówiąc, zbliżył się do młodego wampira. I chwycił za łańcuch, którym był przykuty do ściany. Jednym silnym szarpnięciem wyrwał łańcuch. Dla takiego starego wampira jak on ich wiązania nie stanowiły problemu. Młody uniósł na niego swój wzrok. Jego oczy były rozszerzone z ekscytacji, na jego usta wkradł się szeroki uśmiech. Patrzył przez chwilę na jego twarz, by po chwili spojrzeć na saszetkę, którą wciąż trzymał w dłoni. Nie zastanawiając się długo, rzucił się w stronę krwi, ale Jin był szybszy i bez problemu zrobił unik, nim tamten zdążył pokonać połowę drogi.
- Chcesz dostać tę krew? - spytał, jakby to nie było oczywiste, a tamten skinął głową kilka razy nieco zbyt energicznie.
- Tak! Daj mi ją. Proszę, daj mi... - jęknął.
Słysząc na nowo jego zawodzenie, Jin odruchowo wywrócił oczami. Ten młody naprawdę działał mu na nerwy. Przez jego zawodzenie, rozbolała go głowa. Nic nie mówiąc, odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę wyjścia. Młody spojrzał na niego zdezorientowany, po czym rzucił się w jego ślady. Wybiegł z klatki i chwycił mocno za dłoń Jina, w której wciąż trzymał krew i szarpnął za nią, starając się wyrwać opakowanie. Jin odwrócił się gwałtownie w jego stronę i chwycił go za gardło, zaciskając swoją dłoń na jego krtani.
- Aaaaa! - zawołał żałośnie blondyn.
Jego dłonie odruchowo uniosły się do góry, w próbie rozluźnienia uścisku, odcinającego dopływ tlenu i powoli zgniatającego jego krtań. Jin spojrzał mu prosto w oczy swoim gniewnym wzrokiem i zacisnął dłoń jeszcze mocniej. Jego palce trzymały go silnie jak imadło. Uniósł nieco swoją dłoń tak, że drobne ciało chłopaka oderwało się od ziemi. Blondyn wisiał kilka centymetrów nad ziemią, jego stopy zaczęły poruszać się rozpaczliwie, szukając jakiegokolwiek oparcia.
- Nienawidzę, gdy ktoś tak jęczy i zawodzi... - rzucił przez zęby.
Tamten otworzył usta, by coś odpowiedzieć, ale z jego gardła nie wydobył się żaden dźwięk. Przez chwilę poruszał ustami jak ryba, wciąż rozpaczliwie machając nogami. Jin zaśmiał się głośno na ten widok, po czym zwolnił uścisk, a młody wampir opadł z impetem na kamienną podłogę. Brunet spojrzał na saszetkę z krwią i otworzył ją. Pomieszczenie od razu wypełnił zapach świeżej, ludzkiej krwi. Nie myśląc jednak długo, po prostu cisnął saszetką w leżącego na ziemi wampira. Ta uderzyła w jego szczupłe ciało, brudząc jego koszulkę, po czym upadła na ziemię koło niego. Wyciekająca z niej krew, zaczęła tworzyć czerwoną kałużę na brudnej, kamiennej podłodze. Młody wampir rzucił się w jej stronę i zaczął łapczywie spijać krew z ziemi, starając się jak najszybciej ją wypić.
Jin patrzył na niego z pogardą i obrzydzeniem wymalowanym na twarzy. Młody reprezentował sobą wszystko, czego nienawidził. Był słaby i do tego pozwalał, by żądza krwi nim kierowała. Patrząc, jak chłopak zlizuje czerwony płyn z ziemi, miał chęć zdeptać go, jak robaka. Zacisnął mocno swoje dłonie w pięści, starając się pohamować gniew, ale ten wciąż wił się pod jego skórą, szukając ujścia. Po chwili, nie mogąc dłużej znieść widoku sceny rozgrywającej się na jego oczach, chwycił za koszulkę młodego wampira i silnym szarpnięciem poderwał go na nogi. Młody miał krew wokół ust. Kiedy poderwał go tak gwałtownie, z jego ust wyleciała czerwona strużka i zaczęła ściekać po brodzie, na jego już i tak brudną koszulkę.
- Ty! - warknął. - Jesteś obrazą dla naszego gatunku! - dokończył, marszcząc nos, jakby do jego nozdrzy wydzierał się wielce nieprzyjemny zapach.
- J-ja... J-ja... - zaczął tamten. Wyglądał teraz na przestraszonego, jego ciało drżało niekontrolowanie.
- Ty. TY - powtórzył Jin, przedrzeźniając go.
Szarpnął mocniej młodym wampirem tak, by jego ciało było zwrócone przodem do niego, po czym - pozwalając, by jego złość w końcu znalazła swoje ujscie - cisnął swoją dłonią przed siebie tak mocno, że chłopak zaczął jęczeć z bólu, gdy jego skóra nie mogła już znieść naporu i zaczęła się rozrywać pod palcami wampira. Jin jedynie zacisnął silnie swoje zęby i naparł jeszcze mocniej. Po chwili usłyszał charakterystyczny chrzęst łamanych kości, jego dłoń oblała ciepła, czerwona substancja, a pomieszczenie wypełnił zapach słodkiej, wampirzej krwi. Młody już nie krzyczał, z jego ust wyrywał się dźwięk, który przypominał wycie dzikiego zwierzęcia. Nie był już w stanie wymówić żadnego słowa, jedynie wył z bólu, czując, jak dłoń starszego, przedziera się przez warstwę skóry i kości do jego wnętrza. Kiedy Jin pod swoimi palcami wyczuł to, czego szukał, na jego usta wkradł się mroczny uśmiech. Nic nie mówiąc, po prostu zacisnął mocno swoją dłoń na sercu wampira, po czym szybkim i sprawnym szarpnięciem, wyrwał je z jego piersi. Ciało młodszego momentalnie zwiotczało, a pomieszczenie wypełniła całkowita cisza.
Nareszcie.
Jin odetchnął głęboko, po czym puścił ciało wampira i pozwolił, by osunęło się bezwładnie u jego stóp. Spojrzał z zaciekawieniem na serce chłopaka, które wciąż trzymał w swojej zakrwawionej dłoni. Przyglądał mu się przez chwilę, przechylając delikatnie swoją głowę na bok.
Serce.
Ludzie tyle o nim mówili. Twierdzili, że to najważniejszy organ. Daje życie. To podobno tutaj, kumulowały się wszystkie uczucia. Biło szalenie, kiedy kogoś się kochało... Jin jedynie parsknął pod nosem na tę myśl.
Tyle zachodu o taki brzydki mięsień.
Po chwili cisnął sercem młodego wampira do śmietnika, który znajdował się obok lodówki i wytarł dłonie w jeden z ręczników. Już miał zamiar stąd wyjść, gdy nagle usłyszał ciche brzdękniecie łańcucha. Zastygł na chwilę w bezruchu, po czym powoli odwrócił się na pięcie. Jego ciemnym oczom ukazał się wampir, który przez ostatnie dni dzielił celę z zabitym przez niego blondynem. Chłopak miał ciemne włosy, lekko wpadające w czerwień. Zapewne rozjaśniał swoje naturalnie ciemne włosy, zanim Jin go zmienił. Miał szczupłą, ale bardzo interesującą twarz. Było w jego rysach coś oryginalnego. Zapewne nawet nie był Koreańczykiem. Kiedy tak na niego patrzył, skulonego ze strachu w tej obskurnej klatce, kojarzył mu się z jakimś elfem z bajek dla dzieci. Jego uszy miały lekko szpiczaste zakończenie, ale to jedynie dodawało mu uroku. Był dosyć drobnej budowy, chyba był jednym z najszczuplejszych wampirów, jakie tu przetrzymywał, ale pamiętał, jak czasem zagadywał go, podczas pobierania krwi. Teraz jednak jego ciemne oczy, wpatrywał się w niego z widocznym niepokojem. Chłopak najwyraźniej starał się jak najbardziej schować przed jego wzrokiem, widząc, co zrobił temu blondynowi, ale jego łańcuchy go zdradziły.
Jin chwycił jedną z saszetek z krwią z lodówki i ruszył w jego stronę. Brunet odruchowo zrobił krok w tył, jego źrenice rozszerzyły się bardziej. Młody wampir starał się nie patrzyć na krew, którą trzymał w dłoni, ale mimo to dostrzegł, jak jego oczy mimowolnie zerknęły kilka razy na czerwoną substancję. Zapach rozlanej na ziemię krwi, wciąż wypełniał piwnicę swoją intensywnością. Jin był pewien, że pod wpływem tego zapachu, jego żołądek kurczył się, domagając się jedzenia. Dobrze wiedział, że ilości krwi, jakie wampiry od niego dostawały, były zdecydowanie zbyt małe, by mogły chociaż zacząć odczuwać coś zbliżonego do uczucia sytości. Nie chciał, by były w pełni sił. Potrzebował ich do produkcji Vamptasy, ale nie do tego, by wszczynali bunt.
- Ty też chcesz krwi? - spytał, patrząc na niego uważnie.
Brunet zaprzeczył ruchem głowy. Było to ewidentne kłamstwo. Jin nie miał wątpliwości, że każda komórka jego ciała nie pragnęła nic innego, jak poczuć cudowny smak ludzkiej krwi. Mimo to młody zaprzeczył, obawiając się tego, co może się stać. Starszy uśmiechnął się tajemniczo, po czym uniósł lekko saszetkę i otworzył ją tak, by młody wampir mógł na nowo poczuć ten kuszący aromat. Wystarczyło kilka sekund, by zapach świeżej krwi wkradł się do jego nozdrzy, drażniąc jego wrażliwe zmysły. Kły bruneta odruchowo wysunęły się z jego dziąseł, a on przerażony swoją reakcją, zakrył usta dłonią.
- P-przepraszam! - zawołał szybko. Jego głos stłumiony był przez dłoń, która zakrywała jego usta.
Jin roześmiał się głośno na jego reakcję. Przeczesał dłonią swoje ciemne włosy i zrobił kilak kroków w stronę młodszego. Zatrzymał się jedynie na krok od niego. Młody patrzył na niego szeroko rozwartymi oczami w kolorze jasnego mahoniu. Jego ciało zaczęło lekko drżeć, domagając się pożywienia.
- Jak się nazywasz? - spytał Jin spokojnym głosem.
Młody milczał przez chwilę, po czym powoli opuścił swoją dłoń i zamrugał kilka razy. Jego kły wciąż były wysunięte. Pragnienie krwi było tak duże, że nie był w stanie ich schować. Czuł się zawstydzony tym faktem, ale był też przerażony. Bał się, że może skończyć jak blondyn, którego wątłe ciało wciąż leżało na ziemi obok kałuży krwi.
- Wszyscy mówią na mnie Bambam - odparł niepewnie.
- Bambam - powtórzył Jin, jakby sprawdzając, jak to zabawne imię będzie brzmiało wypowiadane przez jego usta. - Słuchaj, Bambam. Podobasz mi się. Widzę, że mądry z ciebie chłopak. Słyszałem, jak próbowałeś uciszyć tego... Tego... - urwał, zastanawiając się, jak nazwać tego wampira leżącego teraz w kałuży krwi. Nie mając jednak słów, by nazwać go w wystarczająco odrażający sposób, po prostu wywrócił oczami, po czym uśmiechnął się szeroko w stronę bruneta. - Masz, wypij to w nagrodę - to mówiąc, wsunął mu w dłoń saszetkę z krwią.
Bambam patrzył na niego przez chwilę z wyraźnym wahaniem. Po chwili jednak zacisnął swoje szczupłe palce wokół małego woreczka wypełnionego krwią i przystawił swoje usta do ustnika. Jin bez słowa odwrócił się i wyszedł z klatki, zamykając za sobą drzwi. Zgasił światło w piwnicy i wyszedł z niej, zostawiając Bambama pogrążonego w mroku, z ciałem blond wampira wciąż leżącego na ziemi.
***
Mówi się, że spanie obok kogoś, a nie z kimś, jest najbardziej intymną rzeczą, jaką można dzielić z innym człowiekiem. Podobno, kiedy obserwujesz kogoś podczas snu, to tak jakbyś widział czyjąś duszę. Kiedy śpimy, jesteśmy całkowicie bezbronni, nie kontrolujemy swoich zachowań. Jesteśmy naturalni, delikatni, niemal jak dzieci. Wszystkie mury i bariery wybudowane za dnia, znikają, ustępując miejsca delikatności i kruchości. Być może dlatego V unikał tego jak ognia. Swoich przypadkowych kochanków dosłownie wykopywał, jak tylko dostał to, na czym mu najbardziej zależało - zaspokojenie fizycznych potrzeb. Nie pozwalał im nocować i sam nigdy przy nich nie spał.
To zabawne, jak wiele się zmieniło, odkąd Jungkook pojawił się w jego życiu. Pamiętał, jak chłopak nocował u niego, kiedy jeszcze nie byli razem. Mógł przyglądać się, jak młodszy śpi całymi godzinami. Podziwiał jego piękną mleczną skórę, długie ciemne rzęsy opierające się na lekko zaokrąglonych policzkach, te delikatne, malinowe wargi, o których mógł jedynie marzyć. Nazwać go pięknym, to było jak jakieś wielkie niedomówienie.
On był olśniewający.
Teraz nie mógł sobie wyobrazić, by zacząć poranek inaczej, niż z Jungkookiem wtulonym w jego ramiona. To był jego ulubiony moment każdego dnia. Wcale nie seks, jakby mogło się komuś wydawać. A właśnie ten moment, kiedy chłopak spał spokojnie, wtulając swe rozgrzane, nagie ciało w to jego. Kiedy słuchał, jak jego serce bije tym cudownym, równomiernym rytmem, a jego ciepły oddech uderza o jego szyję. Ten moment kochał najbardziej. Mógłby mu się przyglądać godzinami, ucząc się na pamięć każdego milimetra jego przystojnej twarzy. Uwielbiał w nim wszystko. Uwielbiał jego cudownie delikatne usta z trochę większą dolną wargą, którą uwielbiał ssać i podgryzać, malutki pieprzyk pod jego ustami, po którym uwielbiał sunąć swoim językiem, bliznę na jego policzku, którą całował już milion razy.
Również dzisiaj, od kiedy tylko się obudził, przyglądał mu się nieustannie, chłonąc i zapamiętując każdą najdrobniejszą chwilę. Jungkook spał wtulony w jego klatkę piersiową, oplatając go swoimi dłońmi w pasie, jego lewa noga zarzucona była na jego nogi tak, że wciąż mógł pieścić swoją dłonią jego lewe udo. Głowa chłopaka oparta była na jego klatce piersiowej, a jego gorący oddech przyjemnie pieścił jego nagą skórę. Ciemne, niemal czarne włosy młodszego, były teraz w totalnym nieładzie, przez co wydawał się młodszy, ale nie ujmowało to ani trochę jego piękna. V odgarnął delikatnie jego włosy, wsuwając niesforne pasemka za jego ucho, po czym przesunął delikatnie opuszkami swoich palców po linii jego szczęki. Młodszy, jakby zwabiony jego dotykiem, wtulił się mocniej w jego ciało, ścieśniając uścisk wokół jego talii i zakładając na niego mocniej swoją lewą nogę. Oddech V nieco się spłycił, kiedy poczuł, jak wciąż nagie przyrodzenie chłopaka ociera się o jego biodro. Niemal odruchowo pochylił się mocniej i musnął delikatnie swoimi wargami te młodszego. Jego pocałunek był delikatny jak muśnięcie motyla, ale tyle wystarczyło, by chłopak się przebudził. Kiedy odsuwał od niego swoje wargi, dostrzegł, że Jungkook patrzy na niego swoimi czekoladowymi tęczówkami.
- Hmmm tobie też dzień dobry... - mruknął cicho. Jego głos był niższy niż zazwyczaj, naznaczony poranną chrypką. Chłopak był wciąż zaspany. - Znowu się na mnie gapisz? - spytał, na jego usta wkradł się delikatny uśmiech, który figlarnie rozświetlił jego spojrzenie. V ponownie pochylił się w jego stronę i szybko skradł mu kolejnego całusa.
- Podziwiam - odparł. Jego dłoń ponownie odgarnęła niesforny kosmyk jego ciemnych włosów i wsunęła go za jego ucho. - Dziękuję - powiedział nagle, patrząc mu prosto w oczy. Jungkook wspiął się nieco mocniej na jego ciało tak, że niemal leżał na nim. Ciężar i ciepło jego ciała było tak cudowne. V odruchowo oplótł dłońmi jego wąską talię.
- Za cudowny seks? - spytał, drocząc się z nim. Jego palce zaczęły zataczać małe kółeczka na jego nagiej klatce piersiowej. V zaśmiał się lekko. Jungkook mógł poczuć wibracje jego ciała na swoim.
- Za to też - odparł rozbawiony - ale przede wszystkim za to, że o nic nie pytałeś i pozwoliłeś mi zapomnieć, to co się wczoraj wydarzyło. Nie mógłbym wymarzyć sobie lepszego wieczoru.
- Cieszę się, że ci się podobało. Może to jeszcze kiedyś powtórzymy, skoro... - to mówiąc, zagryzł swoją dolną wargę i zamrugał zalotnie rzęsami.
- Ooo nie kochanie, następnym razem dam się zdominować za kolejne sto lat!
Na usta V wkradł się uroczy uśmiech. Nie to, żeby żałował tego, co się wydarzyło. Wszystko, co Jungkook zrobił dla niego, było wręcz idealne, począwszy od bibimbapu, po seksowną bieliznę, na seksie skończywszy. Skłamałby, mówiąc, że nie było mu przyjemnie, ale mimo to, to on wolał dominować. Nie było nic bardziej podniecającego i odurzającego niż widok bruneta wijącego się pod nim z rozkoszy. Kiedy już raz zaznał takiej przyjemności, nie miał najmniejszego zamiaru z tego rezygnować. Na jego słowa brunet jedynie roześmiał się głośno.
- Czy właśnie starasz się mnie namówić na przemianę? - zapytał z uśmiechem na ustach.
- To zależy? A skutkuje?
- Umówmy się na dwadzieścia pięć lat, to może się zgodzę! - odparł rozbawiony.
V przyciągnął go mocniej do siebie tak, że chłopak leżał na nic całym swoim ciężarem i wpił się w jego usta. Jungkook zareagował od razu. Wplątał swoje dłonie w jego blond włosy i pogłębił pocałunek. Całowali się powoli, jakby mieli cały czas świata tylko dla siebie.
- Pięćdziesiąt - jęknął V w jego usta, odrywając od niego swoje wargi. - Zrobimy to ponownie na naszą pięćdziesiątą rocznicę - obiecał. Młodszy ponownie roześmiał się w jego usta, po czym znowu złączył ich wargi w czułym pocałunku.
- Okay, na pięćdziesiątą rocznicę - przytaknął. Jego oczy błyszczały jak milion gwiazd. V odchrząknął delikatnie, nie będąc pewnym swojego głosu, po czym odwrócił swój wzrok.
- Tę pierwszą część możemy powtarzać częściej - rzucił nagle, unikając patrzenia na twarz Jungkooka. Słysząc jego słowa, młodszy roześmiał się cicho.
- Ach tak? - spytał, unosząc swoją prawą brew. Mimo że V unikał jego wzroku, wiedział, że i tak kątem oka widzi go dokładnie. Zbliżył swoje usta do ucha wampira i przygryzł zębami jego płatek. - Powiedz tylko, kiedy, a zrobię to z przyjemnością i będę cię lizał tak długo, aż nie dojdziesz od samego mojego języka... - mruknął mu do ucha niskim, erotycznym głosem.
Nim zdążył się zorientować, wampir szarpnął go gwałtownie, w kilka sekund zmieniając ich pozycję tak, że to on leżał przygwożdżony do łóżka, z dłońmi nad głową, a V siedział na nim okrakiem, obejmując jego wąskie biodra swoimi udami. Nie pozwalając mu na żadne słowo protestu, wpił się w jego wargi, rozchylając je swoim zachłannym językiem. Kiedy go całował tak dziko i zachłannie jego biodra zaczęły się lekko kołysać w przód i tył, drażniąc wciąż nagie genitalia młodszego. Wystarczyła chwila takich zabiegów, by Jungkook jęknął głośno w jego usta, a on poczuł wyraźnie nabrzmiały członek, napierający na jego pośladki. Z satysfakcją oderwał się od jego ust i spojrzał na jego twarz. Na jego idealnie wykrojone wargi wkradł się łobuzerski uśmiech.
- Przyznaj, że uwielbiasz, kiedy to ja cię dominuję - zażądał. - Wiem, że uwielbiasz być sponiewierany w łóżku.
Jungkook milczał, ale jego oddech był wyraźnie spłycony, serce biło mocno i głośno. V przystawił swoje wargi do jego ucha i przygryzł jego płatek.
- Przyznaj, że uwielbiasz, kiedy to ja cię pieprzę, mocno i szybko, kiedy ciągnę cię za włosy i daję ci klapsy w twój cudowny, jędrny tyłeczek... Hm, Laleczko, lubisz to?
- Ach... - jęknął brunet, kiedy V ugryzł delikatnie jego dolną wargę. Wampir pojrzał mu prosto w oczy. Młodszy był już ewidentnie podniecony jego słowami.
- Lubisz, kiedy to ja cie pieprzę? - spytał ponownie niskim seksownym głosem, jednocześnie napierając silnie na twardego penisa Jungkooka.
-Ach! Uh-uwielbiam... - wydusił, a V w odpowiedzi ponownie poruszył swoimi biodrami, ocierając się o krocze młodszego. Obaj byli wciąż nadzy, więc nie umknęło jego uwadze, że penis młodszego, był już oblany sokami podniecenia. - Uwielbiam kh-kiedy to ty mnie pieprzysz... - wyznał w końcu, a na idealne wargi wampira wkradł się zwycięski uśmiech. Nie czekając jednak, znowu zniżył swoje usta, ale tym razem zaczął całować szyję chlopaka, zostawiając na niej cienką warstwę śliny.
- Jesteś piękny - mruknął przy jego skórze, jego oddech był gorący, głos zachrypnięty i tak głęboki, że Jungkook miał wrażenie, że dociera w każdą komórkę jego ciała, rozgrzewając ją do granic możliwości. - Tak cholernie seksowny - V chwycił jego skórę i zgryzł się na niej lekko, drapiąc ją swoimi kłami, a z ust młodszego wydobył się jęk rozkoszy. - Idealny... - znowu przejechał po jego szyi językiem. - I tylko mój... - kolejne ugryzienie wyrwało z ust młodszego głęboki jęk. V puścił jego dłonie i bez pytania wsunął w jego mleczna skórę swoje kły.
Brunet zacisnął mocno swoje dłonie na jego blond włosach, przyciskając jego usta mocniej do swojej skóry. Jego usta rozchyliły się lekko, pozwalając, by wyrwał się z nich kolejny erotyczny jęk.
- Ach! Tak! Jestem twój. Tylko twój - jęknął, czując przyjemne dreszcze, które płynęły od jego szyi i odzywały się pulsowaniem w złączeniu jego ud, sprawiając, że jego niemal już twardy członek, starczał dumnie, czekając na pieszczoty.
Po krótkiej chwili V oderwał się od jego szyi i złączył ich wargi w gorącym pocałunku, zanurzając swój język we wnętrzu jego ust.
- Zostań ze mną - szepnął, odrywając się w końcu, by chłopak mógł zaczerpnąć oddechu. - Nie idź dzisiaj do warsztatu - poprosił.
Jungkook uśmiechnął się delikatnie. Jego dłoń bezwiednie odnalazła drogę do policzka wampira, zarysowując linie jego szczęki. Brunet przyglądał mu się przez chwilę w milczeniu. Przeniósł swoją dłoń w kierunku jego ust. Tych idealnych warg, które zdawały się wyrzeźbione dłutem największego artysty, idealne, miękkie, a zarazem twarde. Nie mogąc się powstrzymać, zarysował opuszkami palców ich kształt. Były teraz intensywniej malinowe, lekko opuchnięte i wilgotne od śliny. W prawym kąciku dostrzegł ślad własnej krwi, ale nie czuł obrzydzenie, wręcz przeciwnie, byli z V tak blisko, na każdy możliwy sposób, że czasem miał wrażenie, że są jednością, jakby wieki temu ktoś rozdarł duszę na pół i każdą z nich wrzucił do innego ciała, a teraz udało im się odszukać siebie nawzajem i na nowo połączyć.
- Zostanę - powiedział bez namysłu.
Wiedział, że powinien zajmować się też warsztatem, ale to nie było teraz istotne. To, co naprawdę się liczyło, to mężczyzna, który trzymał go w ramionach i patrzył na niego wzrokiem pełnym pożądania i miłości.
Bez niego, nie liczyło się nic innego.
***
- Co?! Nie! Nie! - zaprotestował oburzony V, patrząc na ekran przed sobą. - No nie mów mi, że to się tak skończy?! - spytał, spoglądając na Jungkooka, który leżał z nim na kanapie, wtulony w jego ciało. - Nieee, to niemożliwe!
Słysząc jego protesty i wyraźne oburzenie, Jungkook zaśmiał się cicho. Przekręcił się nieco w jego ramionach, by spojrzeć na jego twarz. V przeniósł swój wzrok z ekranu telewizora na niego, wciąż nie wypuszczając go z uścisku swoich silnych ramion. Oboje leżeli na kanapie w ciepłym świetle późnego popołudnia, ubrani w takie same czarne dresowe spodnie i czarne koszulki. Wampir opierał się o bok, pozwalając, by brunet leżał na nim, wtulony w jego ciało, opierając głowę o jego klatkę piersiową. Ich nogi były splecione razem, biodra młodszego pasowały idealnie do kształtu jego ciała. Silne ramiona V, oplatały jego wąską talię, bezwiednie zataczając delikatne kółeczka na jego skórze.
- Naprawdę? - spytał, widząc wzrok Jungkooka. Brunet przytaknął głową. - Ale przecież to bez sensu! Mówiłeś, że to jeden z najładniejszych filmów o miłości... - rzucił rozczarowany i znowu spojrzał na rozgrywającą się przed jego oczami scenę.
- Bo to jest ładny i romantyczny film. Zobacz, jak oni mocno się w sobie zakochali. Byli z tak różnych światów, nikt nie chciał, by byli razem, a mimo to walczyli o siebie...
- Naprawę uważasz, że to romantyczne, że Rose zajmuje całym swoim dupskiem te cholerne drzwi, podczas gdy Jack umiera z zimna w wodzie? Przecież tam starczyłoby miejsca dla nich obojga! - zaprotestował, a na jego słowa Jungkook roześmiał się głośno.
- Jeśli tak stawiasz sprawę... - spojrzał na V i pogładził dłonią jego policzek. - Ja bym na pewno zrobił dla ciebie miejsce na tej tratwie - dodał, uśmiechając się do niego. V schylił się do niego i złożył na jego ustach czuły pocałunek.
- Gdybyś mnie wpuścił na tę tratwę, zadbałbym o to, żeby nie było ci zimno - mruknął mu do ucha i musnął delikatnie swoimi kłami jego płatek.
- Gdybyś zadbał o mnie tak, jak tylko ty potrafisz, oboje poszlibyśmy na dno, bo ta tratwa raczej by tego nie przetrwała - odparł i roześmiał się głośno.
Po chwili położył dłonie na klatce piersiowej wampira i odepchnął się od niej, wstając z łóżka. V szybko złapał go za dłoń, powstrzymując przed odejściem.
- Ooo... - jęknął na tę niespodziewaną utratę ciepła. - Nie idź, Laleczko... - zaprotestował, robiąc minę jak małe naburmuszone dziecko. - Wracaj tu. Jesteś taki ciepły...
- Film się skończył. To co? Chcesz coś jeszcze obejrzeć? Jakiś klasyk? - dopytywał, patrząc na kolekcję filmów. - Oo wiem! Może "Casablanca"? - to mówiąc, spojrzał na V ponad swoim ramieniem i uśmiechnął się do niego uroczo.
Blondyn mruknął coś niezrozumiałego i podniósł się z kanapy. W kilku krokach zbliżył się do Jungkooka i stając za nim, oplótł jego talię swoimi dłońmi, jednocześnie przyciągając go tak, by plecy młodszego przywarły do jego klatki piersiowej i złożył na jego karku delikatny pocałunek.
- "Casablanca" kończy się źle. Rick traci ukochaną...
Jungkook westchnął głośno, po czym odwrócił się w jego ramionach. V, korzystając z okazji, że chłopak stoi do niego przodem, zaczął znaczyć misterną trasę wzdłuż linii jego szczęki, powoli zniżając usta w kierunku jego smukłej szyi. Młodszy odruchowo odchylił mocniej głowę, skupiając się jedynie na przyjemności, którą z taką determinacją dawały mu wargi wampira. V sunął językiem po płatkach róży, wytatuowanej na mlecznej skórze, znacząc każdy płatek oddzielnie.
- To, co chcesz teraz robić, kochanie? - spytał, wplatając palce w blond włosy wampira.
V oderwał się od niego i spojrzał mu prosto w oczy. Przyglądał mu się chwilę w całkowitym milczeniu, jakby intensywnie nad czymś myślał, po chwili na jego idealne wargi wkradł się uroczy, kwadratowy uśmiech.
- Ubierz się, Laleczko. Wychodzimy - rzucił nagle.
- Wychodzimy? C-co?! Gdzie?! - spytał szczerze zaskoczony, ale mimo to nie potrafił ukryć uśmiechu, który zaczął zdobić również i jego wargi.
Odkąd Jin zaczął zagrażać bliskim V, musieli się bardziej pilnować. Unikali więc wspólnych wyjść, oboje dobrze wiedzieli, że każde wyjście na miasto razem, może ich jedynie dodatkowo narażać. Jungkook uwielbiał spędzać czas z V w jego mieszkaniu, ale mimo to poczuł podekscytowanie na słowa wampira.
- Dobrze słyszałeś. Wychodzimy, ale to niespodzianka. Załóż bluzę i kurtkę. Ja się zajmę resztą - wyjaśnił i ruszył szybko w stronę sypialni.
Jungkook odprowadził go wzrokiem, zastanawiając się, co on takiego wykombinował, ale w końcu nie miał podstaw, by mu nie ufać. Podszedł więc posłusznie do kanapy, na której leżała jego bluza i wciągnął ją na siebie, mierzwiąc przy tym swoje włosy. Kiedy wkładał swoje buty, V wrócił do salonu w czarnej bluzie z kapturem i z plecakiem w dłoni. Pokręcił się chwilę po salonie, po czym sam włożył buty i skórzaną kurtkę. Kiedy i Jungkook był gotowy, bez słowa chwycił go za dłoń i poprowadził do wyjścia.
Na dworze było jeszcze całkiem widno, ale słońce chyliło się ku zachodowi. V dobrze wiedział, że zapewne wystarczy pół godziny, a niebo przyozdobią wszystkie kolory tęczy i na to właśnie liczył. Powietrze było chłodniejsze, czuć było nadchodzący zmierzch. Wsiadł szybko na miejsce kierowcy i podał kask Jungkookowi.
- Wysiadaj, Laleczko i złap się mocno - polecił, a młodszy wsiadł za niego bez chwili zawahania.
Milion pytań cisnęło mu się na usta, ale o nic nie pytał. Pozwolił, by V zabrał go tam, gdzie chciał. Droga nie zajęła im wiele czasu. Wampir prowadził motocykl z wprawą godną najlepszych zawodników wyścigów motocyklowych. Maszyna mruczała przyjemnie pod naciskiem jego palców, kiedy dodawał gazu. Brunet oplatał go silnie swoimi ramionami, trzymając swoje dłonie zaciśnięte na jego wąskiej talii. Czuł ciepło promieniujące z jego ciała i twardość jego męskiej klatki piersiowej, napierającej na jego plecy. Chłopak przywierał do niego nieco mocniej, niż to było konieczne, ale nie przeszkadzało mu to ani trochę. Rozkoszował się tą bliskością, mknąc przed siebie w blasku chylącego się ku końcowi dnia. Kiedy wreszcie zobaczył upragniony cel, zgasił silnik i pozwolił, by Jungkook zsiadł z motocykla, a on szybko podążył w jego ślady. Zabrał od niego plecak i przerzucił go przez prawe ramię, po czym wyciągnął dłoń w stronę młodszego. Brunet podał mu swoją dłoń, a on splótł ich dłonie razem i ruszył przed siebie.
Już, kiedy zbliżali się do tego celu, Jungkook wiedział, gdzie V go zabiera. Dobrze pamiętał, kiedy pokazał mu to miejsce. Był tutaj tylko raz, ale nie mógłby tego zapomnieć. Był pewien, że tamten wieczór, na długo pozostanie w jego pamięci. Pozwolił, by wampir go prowadził. Dokładnie tak samo, jak tamtej nocy. Jego ruchy były sprawne i seksowne. Nie mógł się nadziwić, jak to możliwe, że V w każdej sytuacji miał w sobie niewymuszony seksapil, jakby to słowo zostało wymyślone specjalnie dla niego. Podziwiał jego kocie ruchy, delikatne kołysanie bioder, to, w jaki sposób potrząsa głową, odgarniając swoją niesforną grzywkę, jak przeczesuje długimi palcami swoje miękkie, blond kosmyki, jak sunie językiem, po idealnych wargach. Wszystko w nim było wręcz idealne.
Dotarcie na miejsce zajęło im dosłownie chwilę. Wampir znał drogę tak dobrze, że Jungkook był pewien, iż potrafiłby zaprowadzić go na miejsce nawet z zawiązanymi oczami. Poruszał się tak sprawnie, jakby znał każdy kamień, każdy wystający konar, każdą gałąź drzewa. Pamiętał, że V powiedział mu wtedy, że często tu przychodzi. To było jedno z jego miejsc. Jego mały skrawek nieba, do którego pozwolił mu wejść. Kiedy dotarli na polanę, rozciągający się przed nimi widok ponownie zaparł dech. Jungkook pomyślał, że teraz jest nawet piękniej niż za pierwszym razem. Być może dlatego, że teraz trzymał V za rękę, patrząc, jak niebo pokrywa się tysiącem kolorów, pozwalając, by słońce powoli chowało się za horyzontem Seulu.
- Pamiętasz to miejsce? - spytał V.
Twarz bruneta momentalnie rozjaśnił piękny uśmiech. Jego ciemne oczy błyszczały, odbijając w sobie światła gasnącego słońca. Mógłby tak chłonąć ten widok do końca świata. W tych oczach było więcej, niż potrzebował. Mógł w nich dostrzec wieczność, której już nie musiał dzielić sam... Żyjąc tyle lat jako wampir, nie przywiązując się do nikogo i niczego, nie pozwalając, by ktokolwiek zburzył te mury, które wokół siebie wybudował, czuł się tak cholernie samotny. To w życiu wampira przerażało go najbardziej, że do końca swych dni będzie sam. Jasne. Miał Jimina, Yoongiego i Hobiego, ale to nie było to samo. Tak długo jego wampirze serce pozostawało niewzruszone, że był przekonany, że już nawet nie wie, co to znaczy, kogoś kochać. Dopóki nie pojawił się on...
- Jakże mógłbym zapomnieć... - odparł, zarysowując swoimi palcami linię szczęki wampira. - To była nasza pierwsza randka.
- Ach, randka? Teraz mi to mówisz? - spytał, unosząc swoją prawą brew i uśmiechając się zadziornie. - Wtedy powiedziałeś co innego... - dodał.
- To był chyba jeden z największych błędów, jakie popełniłem... - mówiąc to, Jungkook zaznaczył opuszkami swoich palców kontur ust V. Wampir wpatrywał się na niego swoimi, nieskazitelnie niebieskimi oczami.
- Wiesz, o czym wtedy marzyłem?
Jungkook zaprzeczył ruchem głowy. V oblizał swoje wargi i zrobił krok do przodu tak, że teraz dzieliło ich zaledwie kilka centymetrów. Słyszał bicie serca młodszego, czuł ciepło bijące z jego ciała i jego słodki oddech uderzający o jego wargi.
- Tak cholernie chciałem cię wtedy pocałować... - wyznał.
Młodszy poczuł dziwne ciepło pod wpływem tych słów. Pamiętał jak dziś, jak V przejechał swoim językiem, po jego rozciętej wardze, a on niemal marzył, by skosztować jego ust. Potem opowiedział mu o swojej przemianie, otworzył się przed nim i podarował mu kawałek swojego świata. Przez ten wieczór zbliżyli się do siebie. Blondyn przyglądał się intensywnie jego wargom, a on był wtedy przekonany, że go pocałuje, ale spanikował i odsunął się od niego. Teraz kiedy uniósł swój wzrok, dostrzegł, że V spogląda na jego wargi, ale tym razem nie bał się, że wampir go pocałuje, wręcz przeciwnie, bał się, że tego nie zrobi. Odruchowo zwilżył językiem swoje wargi, zostawiając na nich cienką warstwę śliny.
- Myślę, że czas najwyższy naprawić ten błąd... - szepnął.
- Chciałem przesunąć językiem po twojej dolnej wardze i delikatnie wsunąć go do twoich ust. Chciałem czuć twój smak na swoim języku, twój gorący oddech, mocne i chaotycznie bicie serca, które odbijałoby się echem w moich uszach i w mojej własnej klatce piersiowej tak, jakbyśmy mieli jedno serce, wspólne. Chciałem robić to wolno i czule tak, by miękły ci kolana, za każdym razem, gdy moje wargi ocierałyby się o te twoje. A potem dziko i nienasycenie tak, byś poczuł, jak bardzo cię pragnę i żebyś ty mnie pragnął. Chciałem, żebyś czuł ten pocałunek między swoimi cholernie seksownymi udami...
- Och! Kochanie... Ty to potrafisz tak pięknie mówić... - rzucił szybko Jungkook, a V w odpowiedzi zacisnął swoje dłonie na jego czarnej bluzie i przyciągnął go mocno, jednocześnie wpijając się w jego wargi.
Robił dokładnie to, co przed chwilą opisał. Przesunął swoim językiem po dolnej wardze bruneta, a ten posłusznie rozchylił swoje malinowe wargi, wpuszczając go do wnętrza swoich ust. Powolnie smakował go, drażniąc językiem jego język. Wsłuchując się w to, jak z każdym otarciem, bicie serca młodszego przyśpiesza, wibrując w jego piersi. Tak jak sam powiedział, jego pocałunek był tak czuły, że Jungkook miał wrażenie, że jego nogi odmówią mu posłuszeństwa, dlatego i on chwycił V mocniej, oplatając go swoimi ramionami, z determinacją oddając każdą pieszczotę. Po chwili wampir zmienił tempo na szybsze i bardziej zdecydowane. Jego wargi były nienasycone, przyciskały się do tych młodszego z determinacją, napierając na nie niemal boleśnie, język wampira bawił się z jego językiem.
- Gdybym wtedy wiedział, że będziesz mnie całował tak jak teraz, nie wahałbym się ani chwili... - szepnął wprost w jego usta, oddychając szybko i ciężko. Niemożliwe, żeby istniały lepsze pocałunki niż ten, tak idealny, tak intensywny, że zabrakło mu oddechu. Uwielbiał w nim wszystko.
- Chodź - polecił nagle V i chwycił szybko za plecak, który teraz leżał na ziemi.
Kiedy brunet przeniósł na niego swój wzrok, wampir wyjmował z niego koc. Rozłożył go na ziemi i usiadł na nim w rozkroku, zostawiając miejsce dla Jungkooka między swoimi nogami. Chłopak uśmiechnął się i bez wahania usiadł przed nim, opierając swoje plecy o jego twardą klatkę piersiową, jednocześnie pozwalając, by V otoczył go swoimi udami, a sam oparł dłoń na jego prawym kolanie. Po chwili poczuł ciepły oddech wampira na swoim karku i kilka motylich pocałunków na swojej skórze.
- Zaraz słońce zacznie zachodzić... - wytłumaczył z ustami tuż przy uchu młodszego. Jungkook odruchowo wtulił się w niego mocniej. - Nigdzie nie widziałem piękniejszych zachodów niż właśnie tutaj i nigdy nie miałem osoby, z którą chciałbym to dzielić...
- A teraz? - spytał Jungkook, spoglądając na niego, delikatnie odwracając twarz w jego stronę.
- Chcę dzielić z tobą wszystko, do końca świata.
- Też bym tego chciał... - odparł chłopak, opierając swoją głowę na ramieniu V. - Chciałbym móc zatrzymać czas i zostać tak z tobą na zawsze... Tylko ja, ty i zachód słońca...
- I Jack Daniels - rzucił V i wyciągnął z uśmiechem butelkę whisky z plecaka. Jungkook roześmiał się głośno, a V szybko chwycił jego wargi swoimi, spijając z jego ust każdy dźwięk.
Młodszy, nie przestając go całować, chwycił butelkę z alkoholem i wyjął ją z jego dłoni, po chwili odsunął się lekko i odkręcił korek. Przystawił szyjkę do ust i upił kilka łyków, po czym nabrał złotego płynu do ust i przysunął się do V. Wampir, rozumiejąc jego intencje, pokonał pozostały dystans i pozwolił, by Jungkook przystawił swoje wargi do tych jego. Po chwili poczuł, jak do jego ust napływa wytrawny, drzewny alkohol. Bez wahania spił whisky z jego ust, po czym pozwolił, by brunet pocałował go namiętnie, zastępując złoty płyn swoim zwinnym językiem.
- Hmmm ten wieczór jest zdecydowanie lepszy niż tamten... - mruknął w jego wargi, a brunet zaśmiał się delikatnie.
- Jest cudownie - dodał, ponownie odwracając się w stronę schodu słońca.
V otoczył go mocniej swoimi ramionami, a Jungkook oparł głowę na jego ramieniu i gładząc dłonią jego kolano, obserwował, jak słońce staje się coraz intensywniej czerwone, rozpalając swoim blaskiem niebo, które przybierało miliona barw. Oglądali zachód w milczeniu, jedynie siedząc wtuleni w siebie. Co jakiś czas wampir składał motyle pocałunki na karku młodszego bądź kradli kolejno łyki złotego trunku, który przyjemnie rozgrzewał ich przełyki. Siedzieli tak w całkowitym milczeniu, dopóki słońce nie zniknęło całkowicie, ustępując miejsca księżycowi. V wtulił swoją twarz w zagłębie szyi bruneta i chłonąc zapach jego skóry, przytulił go jeszcze mocniej, chroniąc go przed chłodem wieczoru swoim ciałem. Słońce już zaszło, ale mimo to, wciąż siedzieli wtuleni w siebie, patrząc, jak na niebo wkrada się coraz więcej gwiazd.
- Kiedy to się skończy... - zaczął nagle. - Kiedy Jin wreszcie zniknie z naszego życia, zabiorę cię na prawdziwą randkę.
Jungkook spojrzał na V. Jego rysy zdawały się ostrzejsze, w świetle zmierzchu, ale jego oczy były łagodne i błękitne. Brunet uśmiechnął się do niego delikatnie.
- Będziesz mógł się dla mnie wystroić, a ja przyniosę ci kwiaty. Jakiś piękny bukiet sakury. Będę mógł iść przez miasto, trzymając cię za rękę i pokazując wszystkim, jak cholernie dumny jestem z tego, że pozwalasz mi iść obok. Będę mógł się zatrzymać na środku drogi i całować twoje usta, nie bojąc się, że to może oznaczać, że narażam twoje życie... Nie znoszę tego, że przez miłość do mnie, stałeś się więźniem...
- V... - Jungkook chwycił wampira pod brodę, zwracając jego twarz ku sobie i pogładził kciukiem jego policzek. - Kochanie, ja całe życie byłem więźniem. To miłość do ciebie mnie wyzwoliła... Nie potrzebuję finezyjnych prezentów czy wystawnych kolacji... Wszystko, czego potrzebuję, jest teraz przede mną... - to mówiąc, pocałował delikatnie jego wargi, wkładając w ten krótki pocałunek wszystkie swoje emocje. - Ty, ja i gwiazdy. Tyle mi wystarczy do szczęścia.
- Co ja takiego zrobiłem, że zasłużyłem na ciebie?
- Jestem Łowcą. Sam sobie ciebie upolowałem - odparł Jungkook z zawadiackim uśmiechem i ponownie wtulił się w ramiona wampira, oplatając mocniej jego dłonie wokół siebie.
Na jego słowa V roześmiał się głośno. Wibracje jego klatki piersiowej przyjemnie rozchodziły się również po ciele młodszego, które przywierało ściśle do niego. V położył swoją brodę na jego ramieniu i przytulił go jeszcze mocniej, jednocześnie przenosząc swój wzrok na rozgwieżdżone niebo. Nagle na tle roziskrzonego nieboskłonu dostrzegł delikatną smugę światła.
Spadająca gwiazda.
Zwykle ignorował takie znaki, nie do końca wierząc w ich możliwości, ale tym razem miał jedno życzenie. Nie ośmielił się jednak wymówić go na głos.
Pragnął tylko jednego. Chciał, by mógł trzymać tak Jungkooka w swoich ramionach do końca świata.
***
================================
Ayashee:
Trochę romantycznych Vkooków dla Was ❤️
Chociaż, jak się zapewne domyślacie, to kolejna cisza przed burzą...
Jak myślicie, co się dalej wydarzy? Czy spadająca gwiazda spełni życzenie V? Co teraz zrobi Jin, skoro wie, że V może być na jego tropie i być może wcale nie steruje nim tak, jak dotąd mu się wydawało?
Jestem ciekawa Waszych pomysłów! ❤️
https://youtu.be/gwMa6gpoE9I
A jak wam się podoba nowa piosenka i teledysk? Kto wam się najbardziej podoba?
Ja oczywiście pozostaje wierna Tae, ale JK dosłownie zmiótł mnie swoim falsetto! 😲😍
A co myślicie o płycie i jakie są wasze ulubione numery?
Ja jestem absolutnie zakochana w całej płycie.
BTS po raz kolejny udowodnili, jak bardzo utalentowani są!
Bardzo trudno wybrać faworytów, chociaż moje serce skradły w szczególności "Louder than bombs", "My Time" i "ON"!
xoxo
A to zdjęcie po prostu tu zostawię... Bo komentarz jest zapewne zbędny.
😏🔥
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top