28. PRZEMIANA

***

- I co teraz? - Spytał Jungkook.

Jego głos nieco drżał. To, co się wydarzyło przed chwilą, jeszcze do niego nie dotarło. Wszystko działo się tak szybko. Wciąż pamiętał wzrok V, kiedy zobaczył go w progu magazynu, czuł jego silne ramiona, oplatające go tak, że niemalże zabrakło mu tlenu, jego usta, całujące go desperacko. Pamiętał, jak jego ciało drżało z emocji i strachu.

A potem szalona jazda do mieszkania Jacksona, widok chłopaka leżącego na ziemi w kałuży krwi...

Jungkook wciąż czuł, jak zawartość jego żołądka podchodzi mu do gardła na samo wspomnienie, szczególnie kiedy pomyślał, że to wszystko dzieło jego ojca...

Po podaniu Jacksonowi swojej krwi, V wziął go na ręce i usiadł z nim na kanapie, kładąc głowę blondyna na swoich kolanach. Jungkook przyniósł mu ręcznik i ciepłą wodę, by wampir mógł zmyć krew z twarzy i szyi chłopaka. V obmył go delikatnie, ścierając ślady krwi z bladej skóry. Temperatura ciała chłopaka znacząco się obniżyła, jego wargi przybrały sinego odcienia.

Pod wpływem wampirzej krwi, rana na jego szyi zasklepiła się, ale blondyn wciąż był nieprzytomny. V patrzył uważnie na jego twarz, wyczekując choćby najmniejszego śladu budzacego się w nim życia. Jego dłoń cały czas gładziła platynowe włosy.

Jungkook, nie wiedząc, co ma ze sobą zrobić, zaczął sprzątać. Nie chciał prosić innych o pomoc, zdając sobie sprawę z tego, jak ciężko im znieść zapach krwi chłopaka, więc sam zaczął ją zmywać.

Klęczał teraz na ziemi, szorując podłogę środkiem czyszczącym. W powietrzu czuć było zapach wybielacza, który drażnił jego płuca przy każdym oddechu i szczypał go w oczy, ale wszystko było lepsze niż metaliczny posmak krwi, który cały czas czuł w ustach. Nigdy wcześniej nie widział tyle krwi, nawet kiedy zginął jego wuj.

- Poczekamy, aż się obudzi. - Odparł V, wciąż patrząc uważnie na nieruchomą twarz Jacksona.

Przez cienką skórę widać było siateczkę żył. Był śmiertelnie blady, miał głębokie, ciemne cienie pod oczami, zapewne spowodowane nadmierną utratą krwi, jego wargi były blade, lekko sine i spierzchnięte. V obmył wcześniej jego twarz i szyję z krwi, ale cała jego koszulka wciąż była nasiąknięta zeschniętą już, czerwoną cieczą. Jej intensywny, ciężki i mdły zapach wciskał mu się w nozdrza i do gardła, dławiąc i splatają jego żołądek w ciasny, niemal bolesny supeł.

V kolejny raz niemal odruchowo zatopił swoje dłonie w delikatnych, włosach młodszego. Blond pasma gnieniegdzie sklejone były czerwoną cieczą. Kiedy jego palce sunęły po platynowych lokach, V dostrzegł, że jego ręce wciąż były ubrudzone krwią. Na ten widok poczuł, jak żółć podchodzi mu do gardła.

Jego czarna koszulka, przylega do jego ciała, nasiąknięta szkarłatną cieczą. Jego ciało też miało ten metaliczny zapach. Wszystko było nim przesiąknięte, mimo że Jungkook usilnie czyścił całe mieszkanie od wszelkich śladów walki, jakby wraz z czerwoną mazią, chciał zmyć to, co tu się wydarzyło.

- Ile to zazwyczaj trwa? - Spytał po chwili zaciekawiony, ponownie przerywając ciszę.

Nigdy nie widział, jak wygląda przemiana. Słyszał jedynie historie V, Jimina i Yoongiego. Jedyne, co je wszystkie łączyło, to fakt, że wszyscy zmienili się w bólu, uratowani przed okrutną śmiercią. Czy taka była kolej rzeczy? Czy każdy wampir rodził się z bólu i cierpienia? Z Jacksonem było dokładnie tak samo.

- Godzinę... Może dwie. Nie spotkałem się z tym, by to trwało dłużej. - Odparł V.

Jungkook skinął głową na znak, że rozumie. Czuł się zestresowany całym zajściem, wciąż miał problem z tym, by jakoś to poukładać w swojej głowie. Chwycił dolną wargę między swoje zęby i zagryzł ją nerwowo. Nic nie mówiąc, wrzucił ścierkę, którą zmywał podłogę do miski z zabarwioną na czerwono wodą i wstał z ziemi.

Rozprostował zesztywniałe kości i obolałe mięśnie. Jego ciało było całe napięte i wyczerpane, w jego umyśle roiło się od pytań i myśli, które wracały z uporem maniaka. Schylił się i chwycił miskę, po czym ruszył do łazienki, zamykając za sobą drzwi. Wylał wodę do sedesu. Zbliżył się do umywalki i wyciągnął przed siebie ręce. Jego dłonie były ubrudzone krwią Jacksona. Widząc to, pomyślał, że tak właśnie było. Miał krew Jacksona na swoich rękach zarówno w sensie dosłownym, jak i przenośnym.

Czując rosnący niepokój, odkręcił szybko kran i wsunął drżące dłonie pod strumień wody, chcąc z nich zmyć ten czerwony kolor. Odruchowo zaczął mocno szorować ręce, by zetrzeć ze swojej skóry resztki zeschniętej krwi. Patrząc, jak ślady tego, co zrobił jego ojciec, spływają do odpływu, ponownie poczuł mdłości.

Zerwał się gwałtownie na równe nogi, pobiegł szybko do sedesu i w jednej chwili zwrócił całą zawartość swojego żołądka. Kiedy minęły mu torsje, wytarł usta wierzchem dłoni. Przez chwilę oddychał ciężko, starając się utrzymać pozostałość żółci w swoim organizmie. Dopiero po kilku głębszych oddechach był w stanie wstać. Podszedł do umywalki i spojrzał w lusterko.

Był blady jak ściana, wyglądał okropnie. Czuł kwaśny smak wymiocin w ustach, więc szybko wymył buzię wodą. Po chwili ochlapał nią również swoją twarz, mocząc przy tym delikatnie kosmyki swoich ciemnych włosów, które przykleiły mu się do czoła. Oparł dłonie na umywalce i przez moment stał tak, oddychając głęboko.

Czuł się winny temu wszystkiemu. W głowie słyszał głos V, który mówił mu, że wampir był przekonany, że to właśnie jego dopadł Jin.

To miał być on.

Jin chciał zranić V, więc wybrał kogoś mu bliskiego. Nie wiedział jednak, że się pomylił. Że przez przypadek wybrał nie tę osobę, którą powinien.

Jungkook widział Jacksona dzisiaj w ich warsztacie, zanim ruszył w drogę do V. Chłopak kupił jakąś część do swojego auta. Nie przepadał za nim, był zazdrosny o jego relację z V. I mimo iż wiedział, że to, co ich łączyło, to już przeszłość, nie podobał mu się fakt, że Jackson kiedykolwiek był z V tak blisko. Dotykał go, całował, mógł czuć go w sobie...

To dlatego, gdy go zobaczył, schował się w biurze i poczekał, aż Suran go obsłuży. Teraz zastanawiał się, czy nie mógł zrobić czegoś, by zatrzymać ten okropny bieg wydarzeń. Być może Jin już wtedy go obserwował... Może Jungkook coś by zauważył, gdyby nie to, że czuł się tak zazdrosny i gdyby to uczucie go nie zaślepiło.

Przeczesał wilgotną dłonią swoje włosy, odgarniając je z przystojnej twarzy i powoli wyszedł z łazienki. Wystarczyło, że wszedł do salonu i napotkał zmartwiony wzrok V. Wampir na pewno słyszał, że zwymiotował w łazience, więc przyglądał mu się uważnie przez chwilę, nic nie mówiąc.

- Dobrze się czujesz? - Spytał w końcu, patrząc na niego pytającym wzrokiem.

Jego głos był tak ciepły i czuły zarazem, że Jungkook poczuł przyjemne ciepło w klatce piersiowej. Chłopak zbliżył się nieco w stronę kanapy. Do jego uszu dotarły przytłumione rozmowy pozostałych wampirów, dobiegające z kuchni, ale nawet się w nie nie wsłuchiwał. Podniósł wzrok i napotkał te cudownie błękitne oczy V wpatrzone w niego. Były piękne i spokojne jak tafla jeziora, jak niebo.

- Przepraszam... Ja... Po prostu przepraszam... - wydusił nagle cicho.

V, słysząc jego słowa, zmarszczył czoło i ściągnął razem swoje idealne brwi. Widząc minę Jungkooka, odsunął od siebie delikatnie ciało Jacksona i wstał, pozostawiając nieprzytomnego chłopaka na kanapie. Sam szybko zbliżył się do bruneta, nie potrafiąc się powstrzymać.

- Hej, hej... Laleczko... - To mówiąc, ujął twarz Jungkooka pod brodę i zmusił go, by chłopak na niego spojrzał, zwracając jego twarz ku sobie.

Młodszy przez chwilę unikał jego wzroku, czując, że gdy tylko na niego spojrzy, nie będzie miał innego wyboru, jak to, by powiedzieć mu prawdę. Dopiero po chwili, czując jego natarczywy wzrok, przeniósł na niego swoje tęczówki w kolorze ciepłej czekolady.

- Kochanie, ty nie masz za co przepraszać... - Powiedział V niemal szeptem, patrząc mu prosto w oczy, po czym oblizał swoje suche wargi.

- To moja wina... - Odparł młodszy drżącym głosem.

- Jeśli już czyjaś, to na pewno moja... Ty nic nie zrobiłeś. To ja naraziłem was wszystkich swoją głupotą. Powinienem był być bardziej ostrożny. Znając Jina, powinienem był wiedzieć lepiej...

- Ale to mój ojciec... - Wtrącił brunet, przerywając mu, ale urwał, czując, jak jego gardło zaciska się mimowolnie na te słowa.

Świadomość tego, że jego ojciec jest zdolny do takich czynów, przyprawiała go o mdłości. Czy gdyby to jego Jin porwał i jedynym wyjściem byłaby przemiana, stałby się taki jak on? Czy będąc wampirem, upodobnilby się do swojego ojca? W końcu płynie w nim jego krew. Nieskazitelnie czerwona, ale zepsuta do cna. Zła.

- To powinienem być ja, a nie Jackson... - Dodał łamiącym się głosem.

Poczucie winy przeszyło jego ciało niczym skurcz, oplatając lepkimi mackami jego serce. Chłopak ponownie spuścił wzrok, nie wiedząc, co więcej powiedzieć. V zwrócił jego twarz ku sobie, długo i natarczywie badając jego oblicze swoimi oczami.

Po chwili milczenia nagle szybkim gestem, którego młodszy nawet nie zdołał uchwycić i przewidzieć, przyciągnął go mocno do siebie tak, by chłopak przywarło do jego twardej klatki piersiowej i bez pytania wpił się w jego usta.

Na początku jego usta jedynie lekko sunęły po wargach chłopaka, ale to wystarczyło, by przekazać to, czego nie potrafił wyrazić słowami. Jungkook niemalże instynktownie rozchylił swoje wargi, zachęcając blondyna, by pogłębił pocałunek. V posłusznie wsunął swój język do jego ust, przekazując swym pocałunkiem wszystkie swoje emocje. Strach przed jego utratą, całą miłość do niego, potrzebę bliskości.

Pocałunek wampira był słodki i namiętny. V nie dbał ani o miejsce, w którym się teraz znajdowali, ani o innych mężczyzn, którzy im towarzyszyli. Trzymał Jungkooka mocno w swoich ramionach, przywierając do niego całym ciałem. Jego usta poruszały się teraz szybciej, zdając się niemal wygłodniałe, wymagające.

Młodszy bez wahania się w tym zatracił, niemal tonąc w jego ramionach, poddając się jego woli i odpowiadając na wołanie jego delikatnych warg. Jego serce biło silnie w jego piersi. Tak mocno, że V czuł wibracje jego klatki piersiowej i ten cudowny, głęboki dźwięk bicia jego serca w swoich uszach. Stojąc tak blisko, zdawało mu się, że czuje jego bicie również w swojej piersi, jakby posiadali jedno serce, wspólne.

Dopiero kiedy brunetowi zabrakło tlenu w płucach, V rozłączył ich usta i oparł głowę na jego czole. Jungkook czuł jego ciepły, słodki oddech na swojej twarzy. Uniósł wzrok i ich spojrzenia się spotkały. Za każdym razem, gdy patrzył w te niebieskie tęczówki, miał wrażenie, że wampir czyta w jego duszy wszystko to, czego nie potrafiły wymówić jego słowa.

- Nigdy, przenigdy tak nie mów i nawet tak nie myśl, rozumiesz?! Te chwile, kiedy myślałem, że Jin trzyma cię, uwięzionego w swoich szponach, były jednymi z najgorszych chwil w całym moim życiu. Nie mogłem oddychać, choć moje płuca nie potrzebują tlenu... Ale bez ciebie... - Urwał.

Jungkook dostrzegł, jak oddech wampira się spłycił, czuł, jak jego ciało lekko drży na samo wspomnienie tego, co się wydarzyło.

- Ja już nie potrafię bez ciebie żyć... - Dokończył niemal szeptem, ale Jungkook mimo to usłyszał go głośno i wyraźnie.

Nie potrafiąc się powstrzymać, przyciągnął V mocniej do siebie i wpił się w jego wargi, łącząc ich usta w kolejnym czułym pocałunku. Chwilami jego uczucia do tego wampira przerastały go. Żadne znane mu słowa nie potrafiły oddać tego, ile V dla niego znaczył. Świadomość tego, że on czuł do niego to samo, była wszystkim...

Jungkook owinął szczelniej swoje ramiona wokół V i zamknął oczy, chłonąc smak jego ust. Miał wrażenie, że ciało wampira wciąż lekko drży, ale już teraz nie był pewien, czy to wciąż ze strachu przed utratą go, czy z podniecenia wywołanego ich bliskością.

Usta V napierały na jego wargi silnie, niemalże miażdżąc je. Pocałunek wampira był tak intensywny, że Jungkook poczuł znajomy ucisk w dole brzucha. Był wręcz pewien, że gdyby byli tu teraz sami, jedynie sekundy dzieliłyby go od tego cudownego uczucia wypełnienia, które jedynie V mógł mu dać.

Na tę kuszącą myśl jego ciało odpowiedziało, zanim udało mu się powstrzymać. Zrobił krok do tyłu, by nieco ostudzić swoje żądze, ale nim zdążył zrobić coś więcej, V przyciągnął mocno jego biodra do swoich, chcąc czuć jego podniecenie, napierające silnie na jego ciało.

Czując to rozkoszne ciepło bijące z ciała V, z ust młodszego wyrwało się ciche jęknięcie, wprost w jego usta. Wampir odpowiedział pogłębieniem pocałunku. Jego dłonie zacisnęły się mocniej na biodrach młodszego. Nim jednak ich pocałunek stał się zbyt intensywny, by mogli go przerwać, do ich uszu dobiegło głośne jęknięcie, docierające zza ich pleców.

Obaj spojrzeli szybko w stronę kanapy i momentalnie odskoczyli od siebie jak oparzeni, widząc, jak Jackson porusza się delikatnie. Jungkook poczuł, jak jego puls przyśpiesza mimowolnie. Nigdy wcześniej nie widział narodzin wampira. Odruchowo oblizał wargi, wciąż czując na nich ten uzależniający smak ust V.

Już miał ruszyć w stronę kanapy, gdy nagle stanął jak wryty, kiedy do jego uszu wdarł się przerażający dźwięk. To, co usłyszał, to nie był zwykły krzyk. Nigdy wcześniej nie słyszał czegoś takiego. W taki sposób nie krzyczał ktoś, kto się bał. To był krzyk bólu. Przyszło mu do głowy, że tak właśnie krzyczałby ktoś, kogo obdzierano by żywcem ze skóry...

Odwrócił się gwałtownie i jego wzrok spoczął na sylwetce nowonarodzonego. Jackson siedział teraz na kanapie, trzymając głowę ukrytą w swoich dłoniach, z jego ust wciąż wydobywało się zawodzenie przepełnione bólem.

W mgnieniu oka do salonu wbiegli pozostali. Yoongi i Jimin w kilka sekund doskoczyli do okien, zasłaniając je tak, by do pokoju nie wpadła, chociażby jedna smuga światła. Hobi zgasił światło, zatapiając pokój w przyjemnym półmroku. V ukucnął przed Jacksonem, zniżając się do jego wysokości i położył swoje dłonie na jego.

- Spokojnie, Jackson.

Jego głos był niski i czuły, niczym głos ojca, który stara się uspokoić swoje wystraszone dziecko. Zafascynowany Jungkook wsłuchiwał się w jego kojące brzmienie. Był ciepły i głęboki, jak tafla wody nagrzana promieniami słońca.

- Twoje zmysły są wyostrzone i zaraz po przebudzeniu to może być przytłaczające, ale za chwilę będzie lepiej. Po prostu oddychaj. Nie potrzebujesz tlenu, żeby przeżyć, ale twoje płuca działają tak samo. Będą pamiętały, jak to się robi. To cię uspokoi. Po prostu oddychaj... - To mówiąc, powoli zaczął odsuwać dłonie blondyna od jego twarzy.

Jackson przez chwilę mu się opierał, napinając mięśnie przedramion. Po chwili jednak, poddał się jego woli. Jungkook dostrzegł, jak ramiona chłopaka wyraźnie się rozluźniają. Jackson ufał V.

- Dobrze... Spójrz na mnie. - Polecił V i powoli odsunął dłonie Jacksona od jego twarzy.

Chłopak niepewnie otworzył oczy i spojrzał wprost na V. Jungkook przyjrzał się jego twarzy. Jackson zawsze był bardzo przystojny, ale teraz jego skóra zdawała się jeszcze bardziej gładka. Teraz był wręcz piękny, jak pozostała czwórka wampirów znajdujących się w salonie.

Jungkook poczuł przez chwilę dziwne ukłucie, jakby nagle zdał sobie sprawę, że tu nie pasuje. Był dziwadłem, które nigdzie nie pasowało. Ani do świata ludzi, ani wampirów... Czując dziwne pieczenie pod powiekami, zamrugał kilka razy i odwrócił wzrok. Słyszał jeszcze, jak V przez chwilę uspokajał Jacksona, ale nie był w stanie zarejestrować słów, czując w gardle narastającą gulę.

- J-jestem taki głodny! - Wydusił nagle Jackson.

Słysząc jego słowa, Jungkook spojrzał ponownie na rozgrywającą się przed nim scenę. V wciąż kucał przed chłopakiem, wpatrując się swoim intensywnym wzrokiem w jego twarz. W jego dłoniach spoczywały te blondyna.

Młodszy poczuł przypływ zazdrości, widząc, jak V sunie swoimi długimi palcami po wierzchu dłoni chłopaka. Wampir robił to bezwiednie, chcąc jedynie dodać mu otuchy, ale nie mógł powstrzymać tego delikatnego uczucia zazdrości, które gdzieś wykiełkowało w jego głowie.

- Kurwa! - zaklął nagle V, łapiąc za mostek swojego nosa. - Przez to wszystko nawet nie pomyślałem o krwi... Yoongi, mógłbyś może przywieźć coś z domu, albo ty Hobi z banku krwi? - Spytał, patrząc w stronę przyjaciół.

- Och cholera, jak mogliśmy o tym nie pomyśleć... - Jęknął Jimin.

- Jest mu potrzebna krew? - Spytał niepewnie Jungkook.

Zbliżył się kilka kroków do przodu, uważnie przyglądając się Jacksonowi, który wciąż siedział skulony na łóżku i V, który kucał przed chłopakiem.

- Żeby w pełni przejść przemianę, Jackson musi się pożywić ludzką krwią. - Wyjaśnił Yoongi. - Mamy w domu zapas krwi. Pojadę i zabiorę kilka torebek. Za pół godziny powinienem być z powrotem... - To mówiąc, Yoongi złapał swoją kurtkę i zaczął ją na siebie zakładać, jednocześnie kierując się w stronę drzwi.

Jungkook oblizał swoje wargi, teraz nieco spierzchnięte i znowu spojrzał w stronę Jacksona. Zdawało mu się, że młody wampir drży. Dobrze wiedział, że nie były to dreszcze wywołane zimnem, a pragnieniem krwi.

- N-Nie, Yoongi! - Zaprotestował w końcu trochę niepewnie.

Wszyscy obecni z wyjątkiem Jacksona spojrzeli na niego. Jungkook uchwycił wzrok V. Jego idealne brwi ściągnięte były razem. Oczyścił gardło, nie będąc do końca pewnym swojego głosu.

- Nie ma potrzeby, żebyś jechał po krew. - Wyjaśnił.

Przeczesał nerwowo swoje ciemne włosy. Sam nie był pewny swojej decyzji. Chciał to zrobić szybko, nim się rozmyśli.

- J-ja tu jestem. Możecie mu podać moją krew...

Na jego słowa V podniósł się z ziemi i spojrzał na niego uważnie. W jego oczach dostrzegł zmartwienie i troskę.

- Nie, laleczko. - Odparł V szybko, zbliżając się w jego stronę. - Młode wampiry nie mają wyczucia, co do tego ile i jak pić...

Na jego słowa puls Jungkooka mimowolnie przyśpieszył. Czuł się zdenerwowany i spięty. Wspomnienie o tym, jak bolesne było pożywienie się na nim innych wampirów niż V, wciąż było żywe w jego pamięci. Ponownie oblizał swoje usta, które teraz zdawały się być niemiłosiernie suche.

- On potrzebuje krwi. I to przez mojego... To przez Jina jest w takim stanie. Przynajmniej tyle mogę zrobić...

- Laleczko, jesteś pewny? To będzie bardzo bolesne...

Oczy V i Jungkooka spotkały się. Brunet mógł dostrzec zmartwienie i strach w oczach wampira. V chciał go chronić i obawiał się, że będzie cierpiał. Chłopak złapał za jego dłoń i uśmiechnął się do niego blado, po czym przyciągnął jego dłoń i złożył na jego knykciach delikatny pocałunek.

- Mogę znieść ból... Chcę pomóc. Po prostu upewnij się, że Jackson mnie nie zabije... - To mówiąc, skinął głową na znak, że jest gotowy.

V ścisnął mocniej jego dłoń, po czym przyciągnął go do siebie tak, żeby brunet przywierał mocno do jego silnej klatki piersiowej i pocałował jego wargi. Ten pocałunek był krótki, ale ani trochę mniej gorący niż poprzedni.

- Właśnie za to cię kocham - szepnął mu do ucha. Jego oddech przyjemnie drażnił policzek bruneta.

Po chwili V ponownie złapał go za dłoń i splótł ich palce razem. Ruszył powolnym krokiem przed siebie, delikatnie prowadząc Jungkooka w stronę Jacksona. Kiedy do niego podeszli, tleniony blondyn uniósł swoją głowę i spojrzał na bruneta.

Odetchnął głęboko, wdychajac powietrze niczym dzikie zwierzę, węszące zwierzynę. Czując jego cudowny zapach, z jego ust wydobył się gardłowy pomruk, a oczy mimowolnie zamknęły. Brunet pachniał wręcz nieziemsko.

Jego skóra miała zapach jak szlachetny trunek, którym pragnął się rozkoszować. Szum jego krwi, był niemal nie do zniesienia. Jackson otworzył oczy i ponownie wciągnął jego zapach do swoich płuc, a z jego dziąseł wysunęły się kły. Przestraszony i zawstydzony swoją reakcją, szybko zasłonił usta dłonią.

- Spokojnie, Jackson. Na początku każdy ma problem z kontrolowaniem swoich żądz. Powoli wszystkiego się nauczysz... - Wyjaśnił V i delikatnie odciągnął jego dłoń od ust. - Nie wstydź się. Zaopiekujemy się tobą. Od teraz jesteś częścią naszej rodziny, rozumiesz? - Jackson przytaknął.

Jungkook powoli usiadł na kanapie obok niego. Ruch jego ciała przeciął powietrze i sprawił, że do nozdrzy Jacksona na nowo wkradł się zapach jego skóry, świeży jak morska bryza. Cudownie męski i wręcz obezwładniający. Zabarwiony delikatną nutą czegoś słodkiego. Truskawek? Pomyślał, że to zapewne szampon do włosów, bądź żel pod prysznic, ale w połączeniu z naturalnym zapachem skóry chłopaka, całkowicie go odurzył.

Brunet wsunął się mocniej na kanapie, po czym nieco niepewnie wyciągnął swoją dłoń w stronę Jacksona i oparł ją na jego udzie. Jego ciało było cudownie ciepłe, emanowało od niego przyjemnym gorącem.

Młody wampir przeniósł na niego swoje badawcze spojrzenie. Skóra bruneta zdawała się być gładka jak aksamit, jego szyja była długa, mlecznobiała i tak cudownie smukła. Jackson mógł dostrzec pulsującą żyłę z zaglebiu między jego szyją a ramieniem. Miał chęć rzucić się na niego i wgryźć dokładnie w to miejsce.

Uniósł wzrok nieco wyżej i napotkał spojrzenie oczu chłopaka. Jego tęczówki miały kolor gorącej czekolady. Jungkook oblizał nerwowo swoje wargi i spojrzał na V, jakby szukając w nim oparcia. Ich oczy na chwilę się spotkały. V chwycił bruneta za jego lewą dłoń, dając mu do zrozumienia, że chroni go, a młodszy ponownie przysunął się do Jacksona, pokonując ostatnie dzielące ich centymetry.

- V powiedział, że potrzebujesz ludzkiej krwi, żeby w pełni przejść transformację... - Zaczął Jungkook łagodnie. Jego głos zabrzmiał pewniej, niż przypuszczał, mimo że był zdenerwowany.

Jackson ponownie spojrzał na niego. Oczy chłopaka były ciemniejsze niż zazwyczaj, skóra zdawała się jeszcze gładsza. Jungkook nie mógł na niej dostrzec choćby najmniejszej skazy. Wciąż był blady, ale cienie pod jego oczami były już niemal niewidoczne. Z jego lekko uchylonych ust wystawały ostre, wampirze kły.

Młody wampir przeniósł swój wzrok na rękę, która wciąż spoczywała na jego kolanach i delikatnie obrysował palcem jedną z żył, wyraźnych pod mleczną skórą. Przyglądał się jej z fascynacją w oczach. Brunet odruchowo wstrzymał oddech, czuł swój przyśpieszony puls.

Po chwili Jackson chwycił pewnie jego przedramię w swoje dłonie i uniósł je do swoich ust, zaciskając na nim swoje dłonie nieco zbyt mocno. Jungkook przełknął głośno i spojrzał na V, czekając, aż Jackson wbije w niego swoje kły. Wiedział, że to, co za chwilę się stanie, będzie bolesne. Pragnął znaleźć oparcie w tych spokojnych, błękitnych tęczówkach, które tak uwielbiał. Niespełna kilka sekund później poczuł wręcz rozrywający ból w swojej ręce.

- Achh, Kurwa! - Zaklął głośno, zagryzając mocno swoją szczękę.

Wiedział, że ugryzienie będzie bolesne, ale nie spodziewał się, że aż tak bardzo. Młode wampiry nie wiedziały jak gryźć, by nie sprawiać bólu. Dla nich najważniejsze było zaspokojenie swojego palącego pragnienia. Nie liczyło się nic innego. Jackson dał temu najlepszy dowód.

Ściskał mocno jego rękę, tak mocno, że Jungkook był przekonany, że w miejscach po jego dłoniach, zostaną siniaki, znacząc jego mleczną skórę. Pił szybko i łapczywie, nie zważając na to, czy sprawia mu ból. Jego kły rozrywały skórę, za każdym razem, gdy ten ponownie wgryzał się w jego przedramię.

Za każdym razem, gdy na twarzy bruneta pojawił się grymas bólu, czuł, jak dłoń V mocniej zaciska się na jego dłoni. Wampir cały czas patrzył mu prosto w oczy, nawet na sekundę nie przerywając z nim kontaktu wzrokowego, chcąc mu dać znać, że jest przy nim. Jungkook dostrzegł, że i jego szczęka jest zaciśnięta, jakby jego ból, był bólem V.

- Dość! - Zagrzmiał nagle V, ale Jackson lekceważąc jego słowa, jedynie mocniej zacisnął swoje dłonie wokół ręki bruneta i pił dalej łapczywie, wydając przy tym dźwięki niemal jak dzikie zwierzę. Krew chłopaka była wręcz niebiańska. Nie mógł się powstrzymać, pragnął pić więcej i więcej...

V wyciągnął nagle gwałtownie swoją dłoń i szybko złapał Jacksona za jego gardło. Zacisnął mocno swoje palce na jego krtani niemal gniotąc ją, jednocześnie w ten sposób zmuszając go, by odsunął się od Jungkooka. Młody wampir w mgnieniu oka zwolnił swój uścisk i wysunął swoje kły z jego mlecznej skóry. Z ust bruneta wydobyło się ciche westchnięcie, kiedy rozchodzący się po jego ciele ból, w końcu zelżał.

- Powiedziałem, dość! - Warknął groźnie V, odciągając dalej Jacksona od bruneta.

Wściekły niemal wywlókł go na środek salonu i cisnął w kierunku Yoongiego, który od razu chwycił go za ramiona. Hobi i Jimin w jednej chwili doskoczyli do nich i przytrzymali młodego wampira na swoim miejscu.

V odwrócił się na pięcie i szybko zbliżył do Jungkooka. Uklęknął przed nim i spojrzał na twarz chłopaka, jednocześnie odgarniając jego ciemną grzywkę. Brunet oddychał ciężko, trzymając się za krwawiącą rękę. V najdelikatniej jak potrafił, odsunął dłoń swojego chłopaka od wgryzienia, by dokładnie obejrzeć ranę, na co Jungkook pozwolił mu bez najmniejszego słowa protestu.

Jackson nieumiejętnie wgryzł się w jego przedramię, rozcinając kłami jego delikatną skórę zdecydowanie bardziej, niż powinien. Brzegi rany były mocno poszarpane i zdecydowanie większe niż powinny być. Wyglądało to niemal, jakby Jackson po prostu wygryzł kawałek skóry. Z ran po jego kłach, sączyła się krew.

V delikatnie ujął jego dłoń i przysunął jego rękę w swoją stronę. Spojrzał mu prosto w oczy i przesunął opuszkami swoich palców po jego zaczerwienionej skórze. Nawet na ten delikatny kontakt z ust Jungkooka wydobyło się ciche syknięcie. Wciąż czuł pulsujący ból w ręce. W miejscu, gdzie Jackson się wgryzł, jego skóra była mocno poszarpana.

Nie badając dłużej jego obrażeń, V bez wahania przysunął swoje usta do jego rany i pocałował delikatnie jego skórę, po czym przejechał swoim językiem po jego ranach, zbierając z nich resztki krwi chłopaka. Młodszy mimowolnie wstrzymał oddech, patrząc jak wampir spija pozostałą krew z jego przedramienia.

Usta V wywoływały na jego skórze uczucie przyjemnego ciepła, z tym dziwnym, ale znajomym uczuciem mrowienia, które świadczyło o tym, że jego rany zaczynają się goić. Jungkook wiedział, że ślina wampirów ma lecznicze działanie i był świadomy tego, co V stara się zrobić, ale nie mógł oderwać od niego oczu.

Po chwili blondyn ponownie przysunął wargi do wgryzienia, z którego wciąż sączyła się krew i zassał się na jego ranach, spijając z nich pozostałą krew. V ssał delikatnie jego rany przez chwilę w zupełnej ciszy. Jego język i usta cudownie niwelowały zaznany przed chwilą ból, zastępując go czymś zupełnie innym, ale jakże cudownym.

Jungkook zagryzł swoją dolną wargę, powstrzymując się przed mimowolnym jęknięciem. Mimo to nie udało mu się powstrzymać całkowicie i z jego warg wydobyło się ciche westchnięcie. V słysząc to, odsunął swoje wargi od jego dłoni i spojrzał mu prosto w oczy.

Na usta wampira wdarł się delikatny uśmiech. Uwielbiał sprawiać mu przyjemność. Przez chwilę panowało między nimi jakieś dziwne, wręcz erotyczne napięcie. Jungkook spostrzegł, że oczy V pociemniały, na jego dolnej wardze wciąż mógł dostrzec kroplę swoją krwi.

V, widząc jego wzrok na swoich wargach, odruchowo oblizał swoje usta, nie odrywając oczu od tych młodszego. Brunet przełknął głośno, czując charakterystyczny ucisk w dole brzucha i niemal odruchowo pochylił się nieco w stronę V, jakby jego ciało przyciągał niewidzialny magnes. Jego usta niemal dotykały warg wampira, gdy nagle obaj usłyszeli głośne chrząknięcie za swoimi plecami, co od razu wyrwało ich z tej dziwnej, intymnej atmosfery.

- Sorry, że przeszkadzam... Ale chyba lepiej, żebyśmy się stąd zmywali... - Rzucił Hobi. - Lepiej, żeby nikt z sąsiadów nas nie widział. - Na te słowa, V oczyścił gardło i przeczesał palcami swoją blond grzywkę, nieco zmieszany.

- Masz rację. Powinniśmy stąd iść. - Odparł, podnosząc się z ziemi. Odruchowo oblizał wargi, czując na nich smak krwi Jungkooka.

Wyciągnął do niego swoją dłoń i pomógł mu się podnieść. Brunet poprawił swoje ubranie, starając się nie patrzeć na niego. To niewiarygodne, jak łatwo wampir potrafił go podniecić. Wystarczyło, że go dotknął albo spojrzał na niego w ten charakterystyczny dla niego sposób, żeby niemal tracił dla niego głowę, a jego ciało domagało się pieszczot.

- C-co z Jacksonem? - Spytał, starając się skupić swoją uwagę na czymś innym niż V i jego sprawny język, którego dotyk wciąż czuł na swojej skórze.

- Przez jakiś czas trzeba będzie go pilnować. Ciężko powiedzieć jak długo. To zależy od jego samokontroli. Niektórym przychodzi to łatwiej, innym bardzo trudno. Zwykle na początku zew krwi jest nie do zniesienia. Lepiej, żeby nie był wśród ludzi, ciebie również... - Odparł V, patrząc na Jacksona, któremu Jimin pomagał zmienić koszulkę. Jego, wcześniej biały T-shirt, był cały przesiąknięty zeschniętą już krwią.

- Zabierzemy go z Jiminem do nas albo zamieszka u Hobiego. - Wtrącił nagle Yoongi. - Będzie miał opiekę, a wy będziecie mieli czas dla siebie. Po tym, co tu się wydarzyło... Chyba przyda wam się trochę czasu sam na sam... - To mówiąc, położył swoją dłoń na ramieniu V.

Mógł się jedynie domyślać, co tak naprawdę przeżył V, myśląc, że Jin przetrzymuje Jungkooka. Widział jego minę, kiedy chłopak był przekonany, że słyszy, jak Jin podrzyna mu gardło i wciąż nie potrafił przestać o tym myśleć. W odpowiedzi V położył swoją dłoń na tej przyjaciela i ścisnął ją lekko.

- Dziękuję, Yoongi.

V uśmiechnął się lekko. Czuł się zmęczony. To, co się dzisiaj wydarzyło, zszargało jego nerwy i dosłownie wydrążyło go emocjonalnie. Te chwile, gdy myślał, że Jungkook właśnie umiera...

Na samo wspomnienie jego ręce zaczynały drżeć. Nigdy wcześniej nie był tak przerażony. Czuł, że w jednej sekundzie jego świat się zawalił, a on stracił wszystko.

Odruchowo wyciągnął rękę w stronę Jungkooka. Ich dłonie znalazły siebie wzajemnie niemal bez patrzenia. V splótł ich palce razem. Dopiero trzymając jego dłoń w swojej, poczuł się lepiej. Blondyn zamknął na chwilę oczy i wsłuchiwał się w równomierny oddech i mocne bicie serca chłopaka.

Wszystko, co działo się później, zdawało się jak jakiś film, odgrywający się gdzieś obok niego. Hobi i Yoongi pomogli się spakować Jacksonowi, zabierając ze sobą kilka zestawów ubrań, trochę kosmetyków i szczoteczkę do zębów. Jimin wciąż siedział z młodym wampirem na kanapie, wyjaśniając mu różne, interesujące go kwestie. V i Jungkook po prostu stali obok siebie, wciąż trzymając się za ręce.

Brunet starał się trzymać z daleka od Jacksona, mając świadomość, że młody wampir może chcieć go zaatakować. Na szczęście zdawało się, że krew, którą dostał, dostatecznie go pożywiła. Po jakichś kolejnych piętnastu minutach wszyscy wyszli z mieszkania. Hobi, Yoongi i Jimin zgodnie z obietnicą zabrali Jacksona do auta, by zawieźć go do domu któregoś z nich. V bez słowa poprowadził Jungkooka do swojego motocykla. Podał mu kask i sam założył swój. Obaj wsiedli na siodełko i V odpalił silnik.

Tym razem nawet nie pytał, gdzie ma jechać. Dla nich obojga było więcej niż jasne, że potrzebują być teraz razem. V bez wahania ruszył w stronę swojego magazynu. Tym razem już nie pędził tak szybko, więc dojazd zajął im prawie pół godziny.

Zaparkował motocykl przed wejściem do magazynu i zdjął swój kask. Wstał z motocykla i zabrał kask od bruneta, który patrzył na niego, wciąż milcząc. Po chwili Jungkook zsiadł z motocykla, chwycił V za dłoń i ruszył do środka, prowadząc go za sobą. Wampir pozwolił mu na to bez słowa protestu.

Kiedy weszli do mieszkania, przywitał ich przyjemny półmrok. Jedynie delikatne światła wdzierały się do środka przez oka apartamentu. Brunet, nie fatygując się, by zapalić dodatkowe światło, wszedł na górę po schodach, kierując się do sypialni wampira, jednocześnie wciąż prowadząc go za sobą. Obaj milczeli.

Jungkook puścił dłoń V dopiero, gdy przekroczyli próg jego sypialni. Zostawił wampira przy wejściu, a sam podszedł do jacuzzi. Blondyn zrobił kilka kroków, po czym zatrzymał się na środku pokoju, obserwując bacznie poczynania młodszego.

Chłopak poruszał się cicho jak dzikie zwierzę. Wspólne treningi nauczyły go, jak poruszać się prawie bezszelestnie. Jego ruchy były płynne i pełne gracji. Brunet uruchomił jacuzzi, po czym podchodził do świec, które je otaczały i kolejno zapalał każdą z nich. Kiedy wszystkie świece były zapalone, w powietrzu unosił się przyjemny zapach wosku, a pokój omiótł delikatny dym, nadając mu bardziej intymny klimat. V uwielbiał to.

Już nawet nie pamiętał, kiedy ostatnio używał jacuzzi. Jego przelotne znajomości, nie zasługiwały na to, by poświęcić im tyle czasu i uwagi. Dopiero przy Jungkooku zaczął doceniać takie rzeczy. Pragnął dzielić z nim wszystko, co możliwe i czerpał z tego niebywałą przyjemność.

Teraz, obserwując, jak chłopak przygotowuje dla nich wspólną kąpiel, nie potrafił odwrócić od niego oczu. Nie mógł się doczekać, by zanurzyć swoje spięte mięśnie w gorącej wodzie i wtulić się w to cudownie, ciepłe ciało młodszego, które tak uwielbiał.

Kiedy brunet zapalił wszystkie świece, podszedł do barku, który znajdował się koło łóżka i szybko wyciągnął z niego czerwone wino, po czym z butelką w jednej i dwoma kieliszkami w drugiej dłoni wrócił w kierunku wanny. Postawił kieliszki na ramie jacuzzi i nalał wina do pełna, stawiając butelkę obok.

Kiedy uznał, że wszystko jest gotowe, uniósł wzrok i spojrzał na V. Przez chwilę mierzył go uważnie swoim wzrokiem, po czym ruszył powoli w jego stronę. V nie odrywał od niego swoich oczu nawet na sekundę. Jego tęczówki przybrały cudownego, granatowego odcienia, przypominając głębię oceanu.

Młodszy poruszał się wolno, zatrzymał się dopiero, gdy zbliżył się do niego tak, że dzieliły ich jedynie centymetry. V mógł poczuć ciepło emanujące z jego ciała, zapach jego krwi i skóry. Oddech bruneta delikatnie drażnił jego wargi. Wampir miał chęć go pocałować, ale ani drgnął.

Chłopak, wciąż nic nie mówiąc, wyciągnął swoje dłonie i chwycił za materiał czarnej koszulki V. Wyjął ją ze spodni wampira i powoli zaczął podciągać do góry, coraz to bardziej odsłaniając opalony brzuch i klatkę piersiową blondyna. V uniósł swoje dłonie, pomagając mu pozbyć się swojej koszulki.

Jungkook dostrzegł, że na dekolcie i klatce piersiowej wampira wciąż widoczne są ślady krwi Jacksona, która przebiła się przez cienki materiał. Koszulka V cała była przesiąknięta czerwoną cieczą. Brunet odsunął od siebie tę nieprzyjemną myśl i kontynuował to, co zaczął. Zdjął bluzkę do samego końca i cisnął nią na ziemię obok ich stóp.

Niespiesznie wyciągnął do niego swoje dłonie, a V zbliżył się do niego jeszcze bardziej. Nie protestował, zrobił posłusznie to, o co młodszy prosił, bo sam tego pragnął. Chciał, by to Jungkook zdjął z niego ubranie, chłonąc obraz jego nagiego ciała swoim zachłannym wzrokiem i badając fakturę jego skóry swoimi głodnymi dłońmi.

Chłopak bez pytania wsunął swoje palce za pasek jego spodni. Odpiął guzik, po czym rozsunął suwak. Patrząc mu prosto w oczy, zsunął spodnie z jego bioder. Mógłby przysiąc, że V wstrzymał oddech, tęczówki jego oczu były niemal czarne. Jungkook zagryzł swoją dolną wargę, po czym chwycił materiał jego czarnych bokserek i zsunął je powoli, uwalniając jego nabrzmiały członek.

Chłopak odsunął się delikatnie mierząc wampira od stóp do głów swoim pożądliwym wzrokiem. Ciało blondyna było idealne. Jego ramiona szerokie, klatka piersiowa gładka i umięśniona, brzuch płaski, biodra wąskie. Brunet przesunął swój wzrok jeszcze niżej, na przyrodzenie wampira i oblizał swoje wargi. V nawet nie drgnął, chociaż wszystko w nim niemal rwało się do chłopaka. Pragnął czuć dłonie bruneta na swojej skórze.

Mlodszy, jakby widząc jego pragnienie, zagryzł seksownie swoją dolną wargę, po czym wyciągnął do niego swoją prawą dłoń i musnął swoimi palcami końcówkę jego penisa, który od razu drgnął pod wpływem tego subtelnego dotyku. V wciągnął głośno powietrze, pragnąc, by chłopak nie zaprzestawał swoich pieszczot, ale ku jego rozczarowaniu młodszy odsunął się od niego i wskazał głową, by wszedł do jacuzzi.

V posłusznie uczynił, co chłopak polecił. Czując na sobie wzrok bruneta, wszedł do jacuzzi i powoli zanurzył się w ciepłej wodzie. Z jego warg wydobyło się ciche westchnięcie, kiedy jego zmęczone i spięte ciało, spotkało się z tym, jakże przyjemnym, dotykiem ciepłej wody.

Jungkook przeszedł kawałek dalej, tak by zatrzymać się przed wanną, dosłownie naprzeciw wampira. W tym przyciemnionym świetle jego skóra zdawała się nieco ciemniejsza, linia jego szczęki ostrzejsza, kolor oczu jeszcze bardziej się pogłębił.

V nie potrafił oderwać od niego oczu. Oparł się wygodnie, kładąc ramiona na brzegu wanny i uważnie obserwował, jak chłopak powoli podciąga do góry swoją białą koszulkę, ukazując coraz więcej swojej nagiej skóry. Jego ruchy były niemal boleśnie wolne. V nie pragnął niczego bardziej, niż w końcu zobaczyć go nago, ale mimo to rozkoszował się każdą sekundą tej chwili.

To, co robił brunet, było ekstremalnie podniecające. Sposób, w jaki chłopak się poruszał, jak powoli sunął swoimi dłońmi po swoim ciele, obnażając je przed nim bardziej i bardziej, kawałek po kawałku. Jak patrzył na niego, intensywnym wzrokiem, jak zagryzł swoją dolną wargę. Nawet to, jak milczący był, jak jego serce biło mocno i nierównomiernie, szczególnie kiedy V oblizywał swoje wargi, pożerając go swoim wzrokiem.

Chłopak zdjął swoją koszulkę i rzucił ją na ziemię obok swoich stóp. Widząc, że V nie potrafi oderwać od niego oczu, zaczął delikatnie sunąć swoimi dłońmi po swojej nagiej klatce piersiowej. Wampir wciągnął powietrze do płuc z głośnym sykiem. Usta Jungkooka lekko drgnęły odruchowo, ale chłopak powstrzymał uśmiech, utrzymując powagę.

Nie wychodząc z roli, przejechał delikatnie opuszkami swoich palców po swojej smukłej szyi, wystających obojczykach, wokół swojego sutka, po czym zsunął dłonie niżej, wzdłuż swojego wysportowanego brzucha na pasek swoich spodni. Odpiął zamek i powolnie zdjął z siebie jeansy wraz z czarnymi bokserkami.

Po chwili stał przed wampirem całkowicie nagi. V przesunął wzrokiem po jego ciele, zatrzymując swoje spojrzenie o kilka sekund dłużej na wpół twardym penisie chłopaka. Te kilka sekund wystarczyło, by Jungkook dostrzegł, gdzie wampir zatrzymał swój wzrok najdłużej.

Chcąc go bardziej nakręcić, chwycił w prawą dłoń swojego penisa i przejechał po nim kilka razy w górę i w dół. V obserwował uważnie jak zwinna, męska dłoń chłopaka sunie po jego twardniejącym członku. Przełknął głośno ślinę, widząc, jak główka zaczyna lekko lśnić od podniecenia.

Jungkook uśmiechnął się do niego seksownie i zabrał dłoń, po czym wszedł do jacuzzi i usiadł między nogami V, opierając swoje plecy na jego silnej klatce piersiowej. Wampir odruchowo chwycił jego talię i przyciągnął go jeszcze mocniej do siebie, pozwalając, by młodszy zatopił swoje ciało w jego ramionach.

Ciało bruneta było ciepłe i tak cudownie znajome. Nie czekając dłużej, V zniżył swoje wargi i zaczął nimi delikatnie sunąć po jego skórze, całując jego kark. Chłopak zamknął oczy, rozkoszując się dotykiem ust wampira. Uniósł swoją dłoń do góry i wplótł palce w jego blond włosy.

Blondyn przeniósł swoje usta w kierunku róży, zdobiącej szyję chłopaka i zaczął delikatnie ssać jego skórę, miajscami delikatnie przygryzając ją swoimi zębami. Czuł pod swoim językiem pulsującą krew, słyszał głośne bicie jego serca. V dobrze wiedział, że młodszy wręcz uwielbiał takie pieszczoty.

Jakby na potwierdzenie, Jungkook jęknął cicho i odchylił mocniej swoją szyję, dając mu lepszy dostęp. Jego usta lekko się rozchyliły, uwalniając cichy jęk. Jego dłonie mocniej zacisnęły się na blond kosmykach, jednocześnie przyciskając usta V mocniej do swojej wrażliwej skóry. Nie musiał nawet nic mówić, by V wiedział, o co chłopak go prosi.

Odsunął więc swoje wargi od szyi chłopaka, ale jedynie na kilka centymetrów. Jungkook mógł wciąż czuć jego palący oddech na swojej szyi. V wysunął swoje kły i delikatnie wbił je w jego skórę. Brunet jęknął głośno w ten cudownie erotyczny sposób. Och Jezu! Jak V uwielbiał ten dźwięk. Niemal tak samo mocno, jak smak gorącej krwi chłopaka w swoich ustach.

Jungkook ścieśnił swój uścisk na włosach wampira i pociągnął za nie delikatnie, jednocześnie wyginając mocniej swoje plecy w łuk. Jego wargi rozchyliły się bardziej, wypuszczając kolejne jękniecie. Musiał przyznać, że to, w jaki sposób V pił jego krew, było niesamowicie podniecające i przyjemne. Kiedy wampir to robił, on niemal odpływał w krainę ekstazy.

Jednak jego ciche westchnięcia nie wystarczały V. On chciał więcej. Chciał słyszeć słodkie jęki bruneta, czuć jak jego ciało drży z podniecenia, chciał słyszeć, jak wymawia jego imię podczas szczytowania. Nie przerywając pożywienia się na chłopaku, wsunął swoją prawą dłoń między jego uda i zacisnął swoje długie palce wokół jego penisa.

- Achh! - Jęknął głośno brunet, a V zachęcony jego reakcją, zaczął poruszać swoją dłonią w górę i w dół jego przyrodzenia.

Jego ruchy były powolne, ale staranne. Jego dłoń pieściła chłopaka z taką wprawą, że młodszy myślał, że oszaleje. V przez chwilę drażnił kciukiem główkę penisa chłopaka okrężnymi ruchami, rozkoszując się jego jękami. Po chwili wysunął z niego swoje kły i zlizał z jego szyi resztki krwi, jednocześnie pieszcząc jego skórę swoimi wargami. Jego dłoń wciąż poruszała się zmysłowo i równomiernie po jego męskości.

- Och, Laleczko, twoje jęki są takie cudowne... - Szepnął mu do ucha, delikatnie przygryzając jego płatek. Jego gorący oddech przyjemne owiał jego ucho, na co chłopak zamknął oczy. - Jęcz dla mnie... Chcę cię słyszeć...

- Ach... V... Proszę, szybciej... - Wydusił chłopak między ciężkimi oddechami, a V od razu go posłuchał.

Zacisnął mocniej swoją dłoń i zaczął nią poruszać szybciej i w bardziej zdecydowany sposób. Jungkook odruchowo zacisnął swoje dłonie na brzegu jacuzzi i wygiął swoje plecy w łuk, czując jak jego wrażliwy członek pulsuje w dłoni wampira.

- Ach, Kurwa! - Zaklął głośno.

V oblizał swoje wargi, czując suchość w ustach spowodowaną ogarniającym go podnieceniem. Uwielbiał dawać mu przyjemność. Nigdy wcześniej nie czuł czegoś takiego.

- Ach... V...

Jego imię wymawiane w taki sposób, wywoływało dreszcze w całym jego ciele. Przyśpieszył swoje ruchy jeszcze bardziej, chcąc, by Jungkook osiągnął upragniony szczyt. Czuł nieodpartą potrzebę sprawienia, by chłopak poczuł się dobrze i bez najmniejszych wątpliwości, poddał się temu pragnieniu.

Po kilku kolejnych ruchach nadgarstka poczuł, że uda chłopaka zaczynają drżeć lekko. A potem usłyszał kolejny jęk, który opuścił usta bruneta, gdy jego kciuk ponownie zaczął drażnić wrażliwą główkę jego penisa.

Ten dźwięk był wręcz niebiański, tak niebiański, że V nie mógł się oprzeć i odkręcił głowę chłopaka w swoją stronę i szybko złączył ich usta w czułym pocałunku, by spić z jego warg każdy najdrobniejszy hałas.

Po chwili ciało bruneta zdarżało kolejny raz i chłopak doszedł w jego dłoń, ale V wcale nie miał zamiaru na tym poprzestać, chciał mu dać jeszcze więcej. Nie przestając go całować, wciąż poruszał swoją dłonią po jego członku. Jungkook był tak wrażliwy po dopiero co przeżytym orgazmie, że jego ciało reagowało na każdą nawet najmniejszą pieszczotę.

V odsunął się delikatnie, by dać mu złapać oddech, a potem znowu zaczął go całować. Czuł ciepło wody wokół nich, ale w jego brzuchu płonął ogień. Jego penis pulsował silnie, domagając się uwagi, ale zlekceważył to, wciąż pieszcząc bruneta.

Jungkook, nie mogąc sobie poradzić z podnieceniem, które go ogarniało, zacisnął mocno swoje dłonie na ramionach V. Wampir czuł, jak jego paznokcie wżynają się w jego skórę. Całe jego ciało niemal płonęło i drżało z podniecenia, aż w końcu chłopak doszedł drugi raz.

Dopiero wtedy, V odsunął się od niego delikatnie, pozwalając mu złapać oddech. Brunet oddychał ciężko, z trudem łapiąc powietrze. Jego puls był niebywale szybki. Ich oczy się spotkały, a Jungkook uśmiechnął się do niego szeroko, po czym zaśmiał się, wciąż oddychając z trudem.

- Och, Kurwa! Jesteś niemożliwy! - Wydusił, starając się uspokoić oddech.

- Czy przez to mam rozumieć, że ci się podobało? - Spytał V, drażniąc się z nim.

Nie miał co do tego najmniejszych wątpliwości, ale uwielbiał słuchać, jak Jungkook mówił o tym, jak dobrze mu było. Brunet spojrzał na niego i pocałował jego usta. Tym razem ich pocałunek był wolny i czuły. Ich języki tańczyły wokół siebie, wykonując erotyczny taniec, jak dwójka zwinnych akrobatów.

Kiedy w końcu oderwali od swoich warg, młodszy odkręcił się i usiadł na biodrach V, oplatajac go swoimi silnymi udami. Odgarnął jego blond włosy do tyłu tak, że mógł teraz dostrzec głębię jego ciemnych oczu i jego idealne czoło. Zanurzył swoje palce w jego blond kosmykach i przywarło do niego swoimi wargami. Całował go długo i czule, dopóki jego płuca nie zaczęły domagać się niezbędnej dawki tlenu, dopiero wtedy oderwał się od warg kochanka i uśmiechnął się do niego delikatnie.

- Kocham cię, Laleczko... - Szepnął V, przystawiając swoje czoło do tego bruneta, a on uśmiechnął się mocniej. - Tak bardzo się bałem, że cię dzisiaj stracę... - Wyznał po chwili.

- Wiem... Ale jesteśmy tutaj razem. Nie pozwolę, by ktoś nas rozdzielił...

- Obiecujesz? - Spytał.

- Obiecuję. Ja i ty, pamiętasz? - To mówiąc, znowu pocałował usta wampira.

- Ty i ja... - Odparł V.

Jungkook sięgnął po dwa kieliszki z winem i podał jeden V, po czym znowu się odwrócił do niego plecami i wtulił w jego silne ramiona. Siedzieli tak w milczeniu, sącząc czerwone wino, młodszy praktycznie nieświadomie gładził dłonią udo V, którym wampir otaczał jego ciało. Blondyn co jakiś czas całował jego kark, jego palce znaczyły misterną trasę wzdłuż jego nagiego ramienia.

Po raz pierwszy w życiu cisza była taka przyjemna.

Po wypiciu dwóch kieliszków wina, V w końcu wstał i wyszedł z jacuzzi. Jungkook patrzył, jak wampir sięga ręczniki z szafki znajdującej się obok wanny, po czym znowu wraca w jego stronę.

Był wciąż nagi, jego ciało było mokre, śliskie od wody, lśniło tak cudownie w świetle świec. Karmelowy odcień jego skóry zdawał się być jeszcze ciemniejszy, mięśnie napinały się przy każdym ruchu. Jungkook patrzył, jak po jego silnych plecach spływają krople wody, tworząc mokrą trasę wzdłuż jego kręgosłupa, zatrzymując się w delikatnym doleczku tuż nad jego pośladkami.

Chyba nigdy tego nie powiedział na głos, ale wręcz uwielbiał jego pośladki. Krągłe i sterczące. Mogłaby ich pozazdrościć niejedna kobieta. Wampir owinął jeden z ręczników wokół swojej wąskiej talii, wieszając go nisko na swoich biodrach i odwrócił się w jego stronę.

- Chodź, Laleczko. - Rzucił z uśmiechem, wyciągając ręcznik w jego stronę.

Jungkook wstał i pozwolił, by wampir wytarł jego mokre ciało w białą tkaninę. Kiedy blondyn to robił, chłopak pogładził dłonią jego policzek.

- Jak to robisz, że jesteś taki idealny? - Spytał. V uniósł wzrok i na chwilę ich spojrzenia się skrzyżowały.

- To ty jesteś idealny, ja tylko staram się być najlepszą wersją siebie, żebyś nie wymienił mnie na kogoś lepszego. - Odparł V z uśmiechem, a Jungkook zaśmiał się uroczo. - Teraz wskakuj do łóżka, a twój idealny chłopak pójdzie zrobić ci coś do jedzenia.

- Ach tak? A co mój idealny chłopak będzie robić, jak wróci?

- Najpierw pozwoli ci zjeść, a potem pomoże ci spalić wszystkie te kalorie, kochając się z tobą przez całą noc... - Odparł. Słysząc te słowa, brunet zagryzł swoją dolną wargę.

- W takim razie, pośpiesz się.

Blondyn uśmiechnął się i złożył na jego ustach przelotny pocałunek, po czym ruszył schodami w dół. Otworzył lodówkę, by sprawdzić, co może mu przygotować. Uśmiech wciąż nie schodził z jego ust.

Czuł się szczęśliwy.

Chyba tak naprawdę pierwszy raz w swoim życiu. To, co łączyło jego i Jungkooka było prawdziwe. Nigdy nie czuł nic silniejszego, nic prawdziwszego niż to, co czuł do tego chłopaka. A świadomość tego, że brunet czuje to samo, sprawiała, że miał ochotę krzyczeć ze szczęścia.

V poruszał się w kuchni niemal jak profesjonalista, szybko kroił składniki, podsmażał je na patelni. Gotowanie dla młodszego sprawiało mu przyjemność. Lubił go rozpieszczać i robiłby to codziennie do końca świata, gdyby tylko Jungkook mu na to pozwolił.

Już niemal skończył gotować, gdy nagle podszedł do lodówki, by wyjąć z niej butelkę wody i niechcący strącił jedną z saszetek wypełnionych krwią. Ta spadła na podłogę i rozlała się, tworząc wokół jego stóp czerwoną kałużę.

V zamarł.

Nagle przed oczami miał wydarzenia z dzisiejszego wieczora... Głos Jina mówiący mu, że ma jego chłopaka. Stłumiony krzyk w słuchawce. Dźwięk podcinania gardła. Strach, że Jungkook właśnie umiera. Jacksona leżącego na ziemi w kałuży krwi i trzymającego się za gardło, w rozpaczliwej próbie złapania oddechu.

I wszystkie uczucia wróciły do niego w jednej chwili...

Poczuł, jak jego gardło się zamyka i, mimo że nie potrzebował powietrza, zdawało mu się, że zaraz się udusi, jego dłonie drżały tak bardzo, że nie był nawet w stanie zamknąć lodówki. Czuł, jak ogarnia go panika. Zrobiło mu się ciemno przed oczami i odruchowo podparł się o kuchenną wyspę, żeby nie osunąć się na ziemię.

- Jungkook jest bezpieczny... - Szepnął sam do siebie ledwie słyszalnym głosem, starając się uspokoić.

Zamknął oczy i zaczął wyobrażać sobie twarz bruneta. Dopiero po kilku minutach poczuł, że wreszcie może znowu oddychać. Wyprostował się i zdezorientowany zaczął sprzątać rozlaną krew.

Nie wiedział, co się właściwie wydarzyło. Po wydarzeniach z Yurą i Jinem miewał koszmary, nawet teraz mu się to zdarzało, ale nigdy nie miał takiego ataku paniki. Tak bardzo bał się, że Jin może skrzywdzić Jungkooka...

Starając się więcej o tym nie myśleć, nałożył sporą porcję jedzenia na talerz i ruszył z nim w stronę sypialni. Kiedy wszedł na górę i zbliżył się do łóżka, dostrzegł, że młodszy śpi. Chłopak założył jedne z jego dresowych spodni i wtulił się w jego poduszkę.

V postawił talerz na stoliku nocnym, po czym sam założył na siebie jedne ze swoich dresowych spodni i wsunął się na łóżko obok chłopaka. Pragnąc mieć go blisko przy sobie, wsunął się za niego tak, że plecy młodszego przywierały do jego klatki piersiowej i otoczył jego wąską talię swoimi ramionami, jednocześnie wtulił swoją twarz w zagłębie jego szyi.

Trzymając śpiącego chłopaka w swoich ramionach, poczuł, że znowu może oddychać.

***

Kiedy do wrażliwych uszu V wdarł się głośny sygnał dzwoniącego telefonu, czuł się zdezorientowany. Niechętnie otworzył oczy.

W pokoju panował półmrok, musiało być wciąż jeszcze bardzo wcześnie, najprawdopodobniej około trzeciej lub czwartej nad ranem.

Kto mógł dzwonić do niego o tak nieludzkiej porze?

Walcząc z sennością, poruszył się niespokojnie na łóżku, odruchowo wyciągając dłoń w kierunku Jungkooka. Kiedy opuszki jego palców odnalazły jedynie zimny materiał czarnego prześcieradła, zerwał się gwałtownie do pozycji siedzącej.

Miejsce obok niego było puste.

Zdezorientowany chwycił szybko swój telefon z szafki nocnej i nie patrząc na wyświetlacz, odebrał połączenie.

- Halo? - Rzucił już do słuchawki.

Jego głos był zaspany i zabarwiony poranną chrypką. W słuchawce panowała cisza, ale mimo to V wiedział, że ktoś jest po drugiej stronie. Poczuł, jak jego zdenerwowanie rośnie. Przełknął głośno ślinę, by nieco nawilżyć wyschnięte gardło.

- H-halo? - Powtórzył.

- Och, czyżbym cię obudził? - Spytał nagle rozmówca. To był głos, który poznałby wszędzie...

Jin

V poczuł rosnący niepokój i zaczął nerwowo rozglądać się po swojej sypialni w poszukiwaniu Jungkooka. Nie był w stanie wydusić z siebie ani słowa.

- Dzwonię tak późno, bo przygotowałem dla ciebie niespodziankę i nie mogę się już doczekać, aż w końcu ją zobaczysz... - Kontynuował po chwili Jin. - Zejdź do salonu! - Polecił i nim V zdążył cokolwiek odpowiedzieć, połączenie zostało przerwane.

"Zejdź do salonu..."

V poczuł, jak jego oddech przyśpiesza nienaturalnie, w ustach miał sucho. Odłożył drżącymi dłońmi telefon na szafkę nocną i wstał z łóżka. Było mu niedobrze, wnętrzności niemal podeszły mu do gardła. Niepewnie ruszył w stronę schodów. Im był bliżej celu, tym trudniej było mu oddychać.

- J-Jungkook!? - Zawołał w końcu.

Wydobycie z siebie tego słowa sprawiło mu niemal fizyczny ból. Odpowiedziała mu jednak cisza. Pokonał schody do końca i przywitał go mrok salonu. Już miał zapalić światło, gdy nagle ktoś zrobił to za niego...

V zamarł.

To, co zobaczył...

Jego nogi o mało co nie ugięły się pod jego ciężarem. Na środku jego salonu, wyłaniając się z mroku jak mroczny anioł, stał Jin.

Wampir był piękny. Ubrany w czarny garnitur, który jedynie podkreślał to, jak obłędnie nieskazitelna była jego gładka, mleczna skóra. Jego ciemne oczy niemal błyszczały z podekscytowania, na usta wkradł się delikatny uśmiech. Jedynie na jego policzku można było dostrzec długą, szpecącą bliznę. Pamiątkę po spotkaniu z rozżarzonym srebrem.

Ale to, co w jednej chwili zabrało cały tlen z płuc V i zawiązało niewidzialną pętlę na jego gardle, był fakt, że wampir nie był sam...

W swojej prawej dłoni dzierżył sztylet ze zdobioną rękojeścią, a jego błyszczące ostrze dociskał do gardła Jungkooka. Brunet miał zakneblowane usta, ale jego oczy mówiły więcej, niż tysiące słów...

- Jin... Błagam... - Szepnął V. W jego głosie słychać było desperację.

Jin jedynie zaśmiał się głośno. Dźwięk jego śmiechu odbijał się od ścian i niemal ciął jak nóż.

- Czyżby spodobała ci się moja niespodzianka? - Spytał, unosząc swoją idealną, prawą brew. - Hmm muszę przyznać, że wybrałeś sobie niezłego przystojniaka... - To mówiąc, zbliżył swoją twarz do Jungkooka, jakby chciał go powąchać.

Brunet odruchowo odchylił nieco mocniej swoją głowę, by odsunąć się od wampira, jednak ten jedynie mocniej docisnął ostrze do jego gardła.

- Aż szkoda będzie go zabijać... - Dodał i znowu spojrzał na V.

- Jin, Jungkook nie ma z tym nic wspólnego. To sprawa między tobą a mną... Wypuść go...

- On ma wszystko z tym wspólnego! - Warknął wściekłe Jin. - Ty! - Wskazał palcem na V i zacisnął mocniej swoją szczękę. - Ty zabiłeś kogoś, kogo ja kochałem, więc ja zabiję tego, kogo ty kochasz...

- Jin, zapominasz o jednym. Ja też ją kochałem... Yura... Ona nie dała mi wyboru...

- Nawet nie waż się używać jej imienia, ty skurwielu! - Wrzasnął.

Jungkook niemal podskoczył na ten nagły wybuch. Znowu spojrzał na V, jakby niemo prosząc go, by go zostawił i po prostu stąd uciekał.

- Myślałem, że to ten platynowy blondynek jest twoim partnerem. Wyobraź sobie, jakie było moje zdziwienie, kiedy dowiedziałem się, że to nie on, że się pomyliłem... W dodatku ten cukiereczek był niemalże pod moim nosem... Bo to jego kochasz, czyż nie?

V chciał coś powiedzieć albo coś zrobić, ale nie mógł się ruszyć. Był jak sparaliżowany. Sama myśl o tym, że Jin mógł skrzywdzić Jungkooka...

- Kochasz go? - Powtórzył. V skinął głową. Jego gardło było tak ściśnięte, że nie był w stanie wydusić nawet słowa. - Kochasz go, do cholery, czy nie? - Krzyknął ponownie.

- Tak! Kocham go... - Odparł w końcu.

Na jego wyznanie brunet jęknął głośno, jakby chciał mu coś powiedzieć bądź powstrzymać go, ale jego słowa zostały stłumione przez krępujący jego usta knebel. Jin zacieśnił swój uścisk i przycisnął mocniej ostrze do jego gardła. Ostre narzędzie rozcięło jego skórę. Jungkook poczuł, jak gorąca ciecz ścieka po jego szyi, a V poczuł słodki i obezwładniający zapach jego krwi. Jin zaśmiał się jadowicie.

- W takim razie błagaj... - Rzucił, po chwili milczenia.

- C-co? - Spytał V zdezorientowany.

- Błagaj mnie, żebym go nie zabijał. - Zażądał.

Blondyn oblizał swoje spierzchnięte wargi i spojrzał Jungkookowi prosto w oczy.

- Proszę, Jin. Nie krzywdź go...

Brunet zamknął oczy, a kiedy ponownie je otworzył, z kącików jego oczu wypłynęły łzy. V mógł poczuć ich słony zapach w powietrzu.

- Nie, nie... Masz to zrobić tak, jak należy. Błagaj mnie na kolanach! - Krzyknął ponownie Jin.

V bez słowa uklęknął przed nim, a na twarzy wampira pojawił się szeroki uśmiech. Widok V tak bezradnego i złamanego sprawiał mu przyjemność. Chciał, by blondyn cierpiał. Chciał go złamać i zdeptać.

- B-błagam cię, Jin. Kocham go.

Jego głos drżał. Czuł gulę w gardle, jego płucom brakowało powietrza.

- To sprawa między nami. Między tobą a mną. Możesz ze mną zrobić, co zechcesz, ale błagam... Błagam, nie krzywdź go...

Młodszy szarpnął się, ale uścisk Jina był zbyt silny. Czuł, jak ostrze jedynie mocniej rozcina jego skórę, z jego oczu zaczęły ściekać łzy. Nie potrafił już ich powstrzymać. Patrząc, jak mężczyzna, którego kocha, klęczy przed swoim oprawcą i błaga o jego życie, czuł, że jego serce rozpada się na tysiące kawałków.

- Błagam...

Jin ponownie się uśmiechnął i przez chwilę przyglądał mu się z satysfakcją.

- Masz rację. Przekonałeś mnie. To sprawa między tobą a mną... - Rzucił w końcu.

V spojrzał na niego z nadzieją w oczach. Nieważne było, co się z nim stanie, musiał wiedzieć, że Jungkook jest bezpieczny. Jin zwolnił nieco uścisk, w którym trzymał bruneta i odsunął ostrze od jego szyi.

- Okay, wypuszczę go, ale ty zostajesz. Nie ma odwrotu. Ty i ja. To się skończy dzisiaj...

V skinął głową, wciąż nie podnosząc się z kolan. Jin zabrał dłonie z Jungkooka. Chłopak spojrzał na niego niepewnie.

- Możesz iść. - Powiedział bezbarwnym głosem, nawet na niego nie patrząc i ściągnął knebel z jego ust. Młodszy złapał łapczywie powietrze.

- V... - Szepnął, kręcąc głową w stronę klęczącego wampira, chcąc mu dać tym znać, by nie robił tego, co zamierza.

V odwrócił wzrok i spojrzał na Jina. Nie mógł patrzeć na chłopaka. Wiedział, że jeśli to zrobi, pęknie mu serce.

- Jungkook, wyjdź stąd. Nie chcę, żebyś na to patrzył... - powiedział głosem nieznoszącym sprzeciwu.

Brunet ruszył w jego stronę, gdy nagle Jin ponownie do niego doskoczył i nim V zdążył cokolwiek zrobić, przesunął ostrzem sztyletu po delikatnej skórze Jungkooka, podcinając mu gardło i silnie pchnął go w stronę blondyna. Brunet stracił równowagę i updał na podłogę.

- Nie, nie... - Krzyknął V.

W jednej chwili zerwał się z ziemi i podbiegł do Jungkooka, przyciągając go w swoje ramiona. Podniósł wzrok i dostrzegł, że Jin gdzieś zniknął. Byli z Jungkookiem sami. Rozejrzał się zdezorientowany, jednak nie mając czasu do stracenia, zbliżył się do zaatakowanego chłopaka. Kiedy na niego spojrzał, brunet trzymał się za gardło, przez jego dłonie sączyła się krew. Chłopak wygladał niemal dokładnie tak samo, jak kilka dni temu Jackson.

- Jezu, Koo... - Szepnął, drżącymi rękami starając się zablokować ranę.

- V-V... - Jęknął Jungkook, rozpaczliwie łapiąc powietrze.

V nie był głupi, wiedział, że przy takich obrażeniach, chłopak nie ma szans na przeżycie bez jego pomocy. Wystarczyło kilka minut, by Jungkook wykrwawił się na jego rękach. Nie czekając dłużej, rozciął kłami skórę na swoim nadgarstku i przysunął go do ust młodszego. Ku jego zaskoczeniu, chłopak jednak odepchnął jego dłoń.

- Nie... Nie, V. Nie chcę tego.... - Protestował resztkami sił.

- Koo, musisz... Jeśli nie wypijesz mojej krwi... - Urwał, nie mogąc wymówić tych słów na głos.

Nie mógł go stracić. Znowu wyciągnął dłoń w stronę chłopaka, ale on ponownie go odepchnął, odwracając twarz tak, by przypadkiem nie dotknąć krwawiącego nadgarstka wampira.

- Niee... V. Nie chcę, żebyś mnie zmienił. Nie chcę być wampirem... - Powiedział Jungkook z trudem. - Nie chcę być takim potworem jak ty... Wolę umrzeć... - Dodał po chwili.

V chciał coś powiedzieć, ale czuł, że nie może oddychać. Wszystko dookoła zaczęło wirować. Zaczęło mu się robić ciemno przed oczami. Zdawało mu się, że słyszy śmiech Jina, dobiegający gdzieś z oddali. Było mu niedobrze, miał wrażenie, że zaraz zwymiotuje. Zdezorientowany spojrzał na Jungkooka, który wpatrywał się w niego szeroko otwartymi oczami.

- Jesteś potworem, V... - powtórzył, po czym on również roześmiał się głośno. Jego śmiech odbił się echem od ścian pokoju.

Miał wrażenie, że się dusi i nagle wszystko pochłonęła ciemność...

V zerwał się gwałtownie z łóżka, wyrwany z tego koszmarnego snu. Oddychał ciężko, jego naga klatka piersiowa była cała mokra od potu. W pokoju było ciemno i cicho. Zdawało mu się, że nie ma powietrza i że zaraz się udusi. Przez chwilę niemal histerycznie walczył ze swoim ciałem, by płuca pozwoliły mu wpompować powietrze.

- Hej, hej... V... - Odezwał się nagle troskliwy, męski głos za jego plecami i nim wampir zdążył cokolwiek więcej zrobić, poczuł, jak czyjeś silne dłonie oplatają jego talię, jednocześnie przyciągając jego ciało do siebie.

Jungkook usiadł za nim na łóżku i przyciągnął go w swoje objęcia, przywierając silnie swoją nagą klatką piersiową do jego pleców i złożył na jego karku delikatny pocałunek.

- Kochanie... Przyśniło ci się... - Urwał, gdy nagle V odwrócił się w jego stronę i zamknął jego ciało w szczelnym uścisku jego silnych ramion, jednocześnie chowając swoją twarz w zagłębieniu jego szyi.

Jungkook odruchowo pogładził jego blond włosy, teraz delikatnie wilgotne od potu.

- V, jestem tu... Cokolwiek to było, to był tylko sen... - Szepnął mu do ucha.

V odsunął się od niego delikatnie i biorąc jego twarz w swoje dłonie, spojrzał mu prosto w oczy.

- Powiedz, że jesteś prawdziwy... - Odezwał się w końcu V.

Jego głos był mocno zachrypnięty i niebywale głęboki. Jungkook położył swoje dłonie na tych wampira i pocałował jego usta. V od razu zareagował na tę pieszczotę, odwzajemniając pocałunek.

- Jestem tu... I nigdzie się nie wybieram. - Powiedział młodszy delikatnym głosem.

Dopiero teraz dostrzegł, że ramiona V nieco się rozluźniły. Odgarnął miękkie, blond włosy z jego przystojnej twarzy i spojrzał mu prosto w oczy.

- Znowu śniły ci się tortury? - Spytał.

V opowiedział mu o swoich koszmarach i o tym, jak kiedyś niemal każdej nocy budził się z krzykiem, ale odkąd byli razem, jego demony ucichły. Przez większość nocy spał spokojnie. Ostatnio, w związku ze wzmożoną aktywnością Jina, jego koszmary wracały, jednak zdziwił go widok wampira w takim stanie. Blondyn był zlany potem, jego oddech był urywany, ciało drżało. V spojrzał mu prosto w oczy i tyle wystarczyło, by Jungkook widział...

- Ja? Tym razem chodziło o mnie?

Nie wiedzieć czemu, ale na tę myśl sam poczuł, jak jego puls przyśpiesza. V wciągnął gwałtownie powietrze do płuc.

- On cię zabił... Na moich oczach... - Wyznał cicho.

Nie powiedział nic więcej. Nie potrafił. Jungkook jedynie ponownie go pocałował, po czym oparł swoje czoło na jego czole.

- Jestem tu, V. I nigdzie się nie wybieram. - Powtórzył.

- Obiecujesz? - Spytał, patrząc mu prosto w oczy. Jungkook wsunął swoją dłoń w jego i uśmiechnął się delikatnie.

- Obiecuję. Tylko ty i ja

- Tylko ja i ty. - Odparł i pocałował go czule, otaczając go swoimi silnymi ramionami.

***

================================

Ayashee:

I kolejny mocno intensywny rozdział za nami.

Trochę ostatnio daję wam popalić z Jinem i jego atakami, ale mam nadzieję, że mi wybaczycie.

Jin pragnie zemsty i nie cofnie się przed niczym.

Jak myślicie, co się dalej wydarzy? Czy Jin zorientuje się, że dorwał nie tę osobę, którą powinien? Co wtedy zrobi? Czy ciągły niepokój o ich dalsze losy, zbliży, czy oddali od siebie Vkooki?

To ostatni rozdział w tym roku, więc przy okazji życzę wam wszystkiego najlepszego, dużo zdrowia i wytrwałości oraz aby ten nowy rok był lepszy od poprzedniego!

xoxo

Ps. I w tym wyjątkowym dniu...

💜 BONUS 💜

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top