26. GUCCI ON THE FLOOR
***
Jungkook czuł, że nie może oddychać. W głowie wciąż słyszał słowa Baekhyuna.
Wampir miał rację.
Może i V naprawdę go kochał. Może mówił prawdę, nazywając go ważnym, ale co z tego? Ile będą razem? Rok? Dwa? Piętnaście lat? Czterdzieści? Jungkook umrze, a V będzie żyć dalej. Piękny jak zawsze. I znajdzie kogoś innego. Zapomni o nim. Może i będzie cierpiał po jego odejściu, ale w końcu o nim zapomni. Znajdzie kogoś innego, może nawet kogoś ładniejszego. Kogoś, kogo pokocha. Być może nawet mocniej niż jego. Znajdzie kogoś, kto sprawi, że on stanie się jedynie odległym wspomnieniem, aż w końcu zapomni o nim całkowicie. Straci go. Nieważne, jak bardzo pragnie go zatrzymać...
- Jungkook! Jungkook! - Zawołał V, widząc jednak, że chłopak nie reaguje, położył swoją dłoń na jego ramieniu i potrząsnął nim delikatnie.
Stali teraz przed wejściem do EXO. Pozostali pojechali już do domu Hobiego. Mieli się tam spotkać wszyscy razem i posiedzieć przy drinku i dobrej muzyce. Brunet, wyrwany z zamyślenia, przeniósł na niego swój wzrok.
- Laleczko, dobrze się czujesz? - Spytał szczerze zatroskany.
Chłopak jedynie skinął głową, ale V nie potrafił tak łatwo dać za wygraną. Był przekonany, że młodszy za nim idzie. Dopiero przed klubem, zorientował się, że go nie ma. Jungkook wyszedł dopiero po krótkiej chwili, ale było w nim coś dziwnego. Nie miał już na ustach tego łobuzerskiego uśmiechu. Był jakiś dziwnie blady i w jego oczach było coś takiego, jakby właśnie coś stracił. V poczuł nagle niewytłumaczalne zdenerwowanie.
- Koo, co się tam wydarzyło? Jeśli Baekhyun ci coś nagadał... - To mówiąc, zbliżył się do bruneta.
Jungkook uniósł wzrok i spojrzał mu w oczy, po czym odwrócił swoje spojrzenie. V dostrzegł coś dziwnego w jego spojrzeniu, ale nie zdążył wychwycić co. Młodszy był jakoś dziwnie przygaszony, zdawało się, jakby myślami był gdzieś daleko.
- To nic takiego. Jedźmy już. Jestem zmęczony... - Odparł i szybko wsiadł na motocykl.
Wampir poczuł suchość w ustach i odruchowo oblizał swoje wargi. Przeczesał dłonią swoje blond włosy i znowu spojrzał na Jungkooka, starając się wyczytać coś z jego twarzy.
- Chcesz jechać do Hobiego? - Spytał, chociaż był przekonany, że zna odpowiedź.
- Nie. Chcę jechać do domu. - Odpowiedział młodszy, nie patrząc na niego. Jego głos był dziwnie obojętny, wręcz zimny. - Do mojego warsztatu. - Dodał po chwili i szybko założył na głowę kask, by uniknąć dociekliwego spojrzenia V. Czuł, że nie jest gotowy, by się z nim zmierzyć.
Wampir poczuł jakieś dziwne ukłucie na jego słowa. Miał wrażenie, jakby Jungkook go spoliczkował. Miał chęć coś powiedzieć bądź zrobić, ale jedynie zacisnął mocno swoje pięści, wbijając paznokcie we wnętrza swoich dłoni, dopóki nie poczuł zapachu własnej krwi. Rozłożył swoje dłonie i dostrzegł na karmelowej skórze charakterystyczne ranki w kształcie półksiężyca. Wytarł dłonie o swoje czarne spodnie, po czym bez słowa wsunął swój kask i zajął miejsce kierowcy, posłusznie ruszając w kierunku warsztatu.
Jungkook całą drogę bił się z myślami. Odtwarzał ciągle na nowo to, co się wydarzyło. I nie mógł pozbyć się tego cholernego uczucia, że Baekhyun wygrał. Był tak zamyślony, że nawet nie zauważył, kiedy V zatrzymał motocykl przed jego warsztatem. Wampir zsiadł z motocykla i przyglądał się mu uważnie, opierając się o czarną karoserię. Młodszy wstał bez słowa, po czym powoli ściągnął swój kask. Roztrzepał swoje ciemne włosy, miękko opadające na jego czekoladowe oczy, wciąż nie patrząc na wampira. Starał się unikać patrzenia na V. Czuł, że jeśli to zrobi, rozklei się. Jego gardło było suche i zaciśnięte tak mocno, że brakowało mu powietrza. Miał wrażenie, jakby spadał w przepaść i nie było nic, czego mógłby się uchwycić, by nie zginąć.
- Jungkook, cokolwiek ci powiedział Baekhyun... Ja i on to przeszłość. - Odezwał się w końcu V. Jego głos był niski i tak cudownie znajomy.
Nie wiedział nawet, czemu czuł potrzebę, by o tym powiedzieć. Fakt, że Baekhyun mógł powiedzieć coś, co zraziło Jungkooka do niego, przerażał go. Po raz pierwszy w życiu miał coś tak cennego i nie chciał tego stracić.
Nie mógł go stracić.
- Kiedy go poznałem, byłem jedynie głupim dzieciakiem, który nie potrafił rozpoznać miłości od zauroczenia. I który zauroczył się pięknem nieznajomego chłopaka. Kiedy mnie zmienił... - Urwał na chwilę i przełknął głośno ślinę. Jungkook patrzył na niego, wciąż milcząc. - Zostałem z nim, bo był jedynym wampirem, jakiego znałem. Byłem tak cholernie zagubiony. Nie wiedziałem, co powinienem zrobić. Wampiry czują się mocno związane ze swoimi Stwórcami, więc pozwoliłem mu się prowadzić, pokazać mi, na czym polega życie wampira. Ale te lata z nim spędzone... To pasmo wydarzeń, z których nie jestem dumny. To przez to utrwaliłem w sobie przekonanie, że jestem potworem. Bo on zrobił ze mnie potwora... Ale ty... Ty jesteś jak mój własny anioł stróż. Sprawiasz, że jestem lepszy. I nikt nigdy przedtem nie był dla mnie tak ważny... Tak cholernie ważny. Rozumiesz? - To mówiąc, zbliżył się do niego.
Ku jego zadowoleniu Jungkook nie cofnął się, wręcz przeciwnie chwycił jego dłoń i przyciągnął go mocniej do siebie. V oparł swoją czoło na tym chłopaka i pozwolił, by ich oddechy mieszkały się w jedno, czując na ustach ten gorący oddech młodszego.
- Kocham cię, Kook. Tak mocno, że nigdy bym nie przypuszczał, że tak potrafię... - Szepnął. - I czasem aż przeraża mnie to, jak ważny dla mnie jesteś... - Brunet czuł oddech V, uderzający o jego wargi i odruchowo oblizał usta, jakby chcąc poczuć na nich smak wampira.
- V-V... - Zaczął niepewnie, patrząc mu prosto w oczy.
Czuł szczypanie pod powiekami i zaciskające się gardło. Odwrócił szybko wzrok, by V nie zobaczył jego szklistych oczu i odsunął się od niego gwałtownie, ale te kilka sekund wystarczyło, by wampir czytał w nim jak w otwartej księdze.
- Ej, kochanie. Hej, co się dzieje? - Rzucił szybko, chwytając go za nadgarstek, powstrzymując przed ucieczką.
Przyciągnął go silnie do siebie i zmusił, by spojrzał na niego. Oczy bruneta były mokre od łez. V poczuł ból w klatce piersiowej. Nie mógł znieść jego cierpienia. Odruchowo pogładził dłonią jego policzek, ocierając staczającą się po nim łzę swoim kciukiem. Jego dłonie były takie delikatne, że na ten czuły gest brunet odruchowo zamknął oczy.
- Laleczko, co się dzieje? Proszę, rozmawiaj ze mną. Nie mogę znieść twoich łez...
- V... Ja nie chcę cię stracić... - szepnął drżącym głosem.
V wsunął swoje palce pod jego podbródek i uniósł go tak, by chłopak spojrzał mu prosto w oczy.
- Laleczko, nie stracisz mnie. - Odparł pewnym głosem.
W oczach wampira było coś takiego, że Jungkook przez chwilę naprawdę mu uwierzył. Bardzo chciał mu wierzyć.
Chcąc, by ta pewność trwała, chociaż jeszcze dzisiejszą noc, przyciągnął V mocniej do siebie, chwytając za jego koszulę i złączył ich usta w delikatnym pocałunku. Usta wampira były jak niebo. Pasowały do jego tak idealnie, jakby były dla niego stworzone. V przyciągnął go do siebie jeszcze bliżej, tak by nie było między nimi nawet powietrza i przesunął swoim językiem po dolnej wardze bruneta, domagając się wejścia. Jungkook rozchylił swoje wargi i pozwolił, by zwinny język wampira wślizgnął się do jego ust. Pocałunek był powolny, pełny pasji. Język V delikatnie drażnił ten chłopaka, zachęcając go do erotycznego tańca. Młodszy miał wrażenie, że kręci mu się w głowie. Usta V były jak narkotyk, od którego tracił głowę.
Kiedy jego płuca zaczęły domagać się niezbędnej dawki tlenu, odsunął się od niego nieznacznie i oparł swoje czoło na tym wampira. Oboje oddychali ciężko. Brunet czuł smak V na swoich wargach i obezwładniający zapach jego skóry. Przez chwilę wstrzymał oddech, by jak najdłużej czuć ten cudowny zapach, po czym powoli wypuścił powietrze. Spojrzał V prosto w oczy. Ich głębia była tak wspaniała, że chciał w nich utonąć. Pragnął się w nim zatracić.
- Kochaj się ze mną. - Powiedział nagle. W jego głosie słychać było pragnienie bliskości, niemal desperację, by znowu poczuć V tak blisko, jak to tylko możliwe. Potrzebował go tak bardzo, że pragnienie to było niemal bolesne. V, nie zadając zbędnych pytań, znowu złączył ich usta w pocałunku, po czym wciąż nie odrywając od niego swoich ust, chwycił Jungkooka za pośladki i podsadził go lekko tak, by chłopak oplótł swoimi nogami jego biodra i ruszył do środka jego warsztatu, niosąc go, jakby nic nie ważył.
Wszedł po schodach i otworzył drzwi jego mieszkania, zamykając je za nimi kopniakiem. Szybko podszedł do łóżka i położył Jungkooka delikatnie na białej pościeli. Żaden z nich się nie odzywał, wiedzieli, że dzisiejszej nocy słowa są zbędne. Brunet zdjął swoją marynarkę, a V swoją. Rzucił ją na podłogę i przeszedł po niej, nie zważając na metkę Gucci wszytą w kołnierzyk. To nie miało najmniejszego znaczenia. Nie zwlekając dłużej, zdjął z siebie również swoją koszulkę, zostawił jednak obrożę na swojej szyi i spodnie, po czym znowu zawisł nad brunetem, zamykając go w klatce swoich silnych ramion. Zbliżył swoją twarz do chłopaka i dotknął wargami jego ust, potem delikatnie chwycił zębami jego dolną wargę. W końcu jego usta odstąpily od jego ust i powędrowały nieco niżej, składając kilka mokrych pocałunków wzdłuż linii jego szczęki. Robił wszystko powoli, bo nie musieli się śpieszyć.
Po chwili takich pieszczot odsunął się od niego delikatnie i spojrzał mu prosto w oczy. Jego dłonie szybko odnalazły delikatną tkaninę czarnej koszuli Jungkooka. V położył swoją dłoń na jego torsie. Pod opuszkami palców czuł szalone bicie jego serca. Po chwili wyciągnął do niego również drugą dłoń i zaczął odpinać jego koszulę. Chłopak śledził uważnie, jak jego długie, szczupłe palce szybko tańczą wokół guzików. Kiedy V dotarł do ostatniego, zdał sobie sprawę z tego, że cały ten czas wstrzymywał oddech, mimo to nie przestawał na niego patrzeć, tak samo, jak młodszy nie odgrywał swoich czekoladowych tęczówek od niego. Oczy V były ciemne jak nigdy przedtem, błyszczące podnieceniem. Nie zaprotestował, kiedy wampir powoli zsunął cienki materiał koszuli z jego szerokich, umięśnionych ramion, wręcz przeciwnie, bez słowa pozwoli jej bezgłośnie opaść na podłogę. V spojrzał na jego nagi tors, po czym wiedziony jakimś dziwnym przyciąganiem, zbliżył swoje usta do jego mlecznej skóry i zarysował jego delikatny obojczyk swoim językiem. Jego usta szybko odnalazły drogę do jego mostka, po czym zaczął delikatnie sunąć swoimi wargami po klatce piersiowej bruneta, zatrzymując się przy jego prawym sutku. Zagryzł na nim lekko swoje wargi, a plecy młodszego wygięły się odruchowo w seksowny łuk.
Brunet był tak piękny, V nie mógł się doczekać, by usłyszeć jego cudowne jęki, ale tym razem nie chciał się śpieszyć. Chciał mu pokazać, jak mocno go kocha, jak wyjątkowy dla niego jest. Pragnął rozwiać jego wątpliwości, pokazać, że cokolwiek Baekhyun mu powiedział, jest nieprawdą, bo on go kocha jak nikogo innego i nie ma na tym świecie żadnej siły, która byłaby to w stanie zmienić.
Chwycił za pasek jego spodni i powoli zaczął go rozpinać. Zazwyczaj w takiej sytuacji, chłopak poruszyłby się niecierpliwie, ale nie tym razem. Pozwolił, by V czarował go swoimi gestami, swoim pożądliwym spojrzeniem. Chciał czerpać z tej chwili garściami, zapamiętać smak ust V, dotyk opuszków jego długich palców, sunących po jego rozgrzanej skórze. Wampir chwycił za jego czarne spodnie i zsunął je z jego wysportowanych nóg wraz z bokserkami. Jungkook poczuł, jak jego przyrodzenie drga i pulsuje z podniecenia. Zagryzł swoją dolną wargę, patrząc pożądliwie na swojego kochanka. V usadowił się na łóżku obok niego, po czym wyciągnął swoje dłonie do jego nóg. Kiedy brunet poczuł, jak palce wampira suną po jego udach, wstrzymał oddech. V widząc jego zachęcającą reakcję, wsunął swoje dłonie między nogi chłopaka i rozsunął jego uda. Serce bruneta przyśpieszyło na samą myśl o tym, co wampir mu zaraz zrobi, a on słysząc to, wiedział, że to dokładnie to, czego młodszy pragnie. A on miał zamiar spełnić wszystkie jego pragnienia.
Nie zwlekając więc, umiejscowił się między udami chłopaka i zniżył swoje usta do jego mlecznej skóry. Kiedy jego mokry język dotknął wrażliwej skóry po wewnętrznej stronie uda, V poczuł, że Jungkook drży. Och Kurwa, jakież to było wspaniale! Zachęcony tym, jak brunet reaguje na jego pieszczoty, zaczął sunąć swoim językiem w górę po jego udzie w kierunku jego krocza, zostawiając na jego skórze delikatną warstwę śliny. Z każdym kolejnym centymetrem jego wędrówki, puls chłopaka przyśpieszał, a jego zapach stawał się coraz bardziej intensywny.
Sunąc językiem po jego gładkiej, mlecznej skórze czuł, jak mięśnie jego ud lekko drżą z podniecenia, a krew zaczyna żywiej krążyć w żyłach i tętnicach. Czując jego puls na swoim języku, przypomniał sobie, o czym zawsze marzył, patrząc na te cudowne, silne uda młodszego. Pod wpływem tej myśli, kły zaczęły mocno napierać na jego dziąsła. Uniósł wzrok i spojrzał na bruneta spod kurtyny swoich długich, czarnych rzęs. Jungkook rozumiejąc jego pytanie, skinął głową na znak przyzwolenia, jednocześnie zachęcając go do działania. Wampir oblizał swoje wargi i wysunął swoje kły. Wystarczyło kilka sekund, by jego ciepłe wargi na nowo odnalazły drogę do mlecznej skóry, tym razem jednak drażniąc jej delikatną fakturę ostrymi jak brzytwa kłami. Kiedy jego kły zatopiły się w udzie Jungkooka, z jego ust wyrwał się zmysłowy jęk, a dłonie młodszego od razu odszukały blond włosy wampira, by mógł zatopić w nich swoje palce. V uniósł wzrok i utkwił swoje spojrzenie w tych cudownych czekoladowych tęczówkach i zaczął pić jego krew, nie przerywając kontaktu wzrokowego. Brunet zagryzł swoją dolną wargę, czując w udzie przyjemne pulsowanie. V wgryzł się w wewnętrzną stronę jego uda, zaledwie kilka centymetrów od ognia, który go pochłaniał. Kiedy krew młodszego wnikała w jego żyły, czuł słodką ekstazę i narastające podniecenie. Z każdą wypitą kroplą krwi oddech bruneta przyśpieszał, a jego penis robił się coraz bardziej twardy, pulsując silnie.
Czując przyjemną falę podniecenia, dłonie Jungkooka zacisnęły się mocniej na blond pasemkach V, a jego plecy wygięły w seksowny łuk. Nie myśląc o niczym innym jak te cudowne usta wampira, młodszy odruchowo rozchylił mocniej swoje uda, zachęcając go do dalszych pieszczot.
Po chwili V oderwał się od jego skóry i oblizał swoje usta z resztek krwi. Jungkook zagryzł swoją dolną wargę, obserwując go dokładnie. Kiedy wampir ponownie zniżył się, by zamknąć jego rany, chłopak złapał go za włosy i ponownie uniósł jego głowę, jednocześnie odsuwając ją od swojego uda.
- Nie! - zaprotestował szybko. - Zostaw to... - Polecił, czując lekkie zawstydzenie swoją prośbą.
Rozumiejąc jego intencje, V jedynie uśmiechnął się tajemniczo. Cieszyło go, że młodszy chce nosić na swojej skórze znamiona jego miłości. Posłusznie odsunął się więc, nie uleczając jego ran, po czym złapał mocno jego biodra i uniósł je delikatnie, by mieć lepszy dostęp do jego upragnionego celu, po czym bez ostrzeżenia wsunął swój język do jego wejścia, na co młodszy stęknął głośno z podniecenia. V zacisnął mocno swoje dłonie na biodrach chłopaka i zaczął poruszać swoim językiem w jego wnętrzu. Wystarczyła jedynie chwila takich pieszczot, by zamienić Jungkooka w totalny chaos. Jego oddech był przyśpieszony, plecy wygięte w łuk, przez rozchylone wargi wydobywały się głośne, grzeszne jęki. Z każdą sekundą, z każdym ruchem języka, V czuł, jak również i jego podniecenie wzrasta. Nigdy nie sądził, że dawanie komuś przyjemności może być takie podniecające.
Chcąc słyszeć więcej jego cudownych jęków, wsunął do jego wejścia swoje długie palce, co spotkało się z głośnym jękiem. V na przemian wsuwał w niego swoje palce i język. Z każdym kolejnym pchnięciem starał się, żeby jego palce wsuwały się głębiej niż poprzednio. Jungkook nie mogąc się powstrzymać, złapał V za jego blond włosy, ciągnąc za nie lekko, za każdym razem, gdy zwinny język wampira przeciskał się przez pierścień jego mięśni. Czując, jak chłopak zaciska się wokół jego długich palców, V zabrał swój język i uniósł głowę, by spojrzeć na Jungkooka.
- Jezu, jaki ty jesteś piękny... - Mruknął V niskim, lekko zachrypniętym głosem, wciąż wsuwając swoje palce do wnętrza chłopaka.
Chciał widzieć twarz bruneta, kiedy jego długie palce tańczyły w jego wnętrzu. W odpowiedzi Jungkook jedynie jęknął głośno, gdy opuszki palców wampira otarły się o jego prostatę, wysyłając przez jego ciało prąd, który przenikał go na wskroś. Widząc to, V poczuł suchość w ustach. Odruchowo oblizał swoje wargi. Patrząc, jak jego długie palce znikają w odbycie bruneta, ponownie wsunął je na tyle głęboko, by uderzyć w prostatę młodszego. Chłopak poruszył się niespokojnie, a z jego ust wydobył się ukrywany jęk, którego nie potrafił powstrzymać.
- Dobrze ci, laleczko? - Spytał V i znowu otarł czubki swoich palców o ten cudowny nerw. Nie potrzebował odpowiedzi na to pytanie. Wystarczył mu widok wygiętych pleców i uchylonych warg bruneta, by wiedzieć, że chłopak nigdy nie czuł się lepiej, ale chciał to usłyszeć.
- T-tak! - Westchnął Jungkook z trudem, zagryzając swoją dolną wargę, by powstrzymać kolejny głośny jęk - V... Proszę... - Jęknął jedynie, nie będąc w stanie powiedzieć nic więcej.
V, dokładnie rozumiejąc, o co młodszy go prosi, wysunął swoje palce z wnętrza chłopaka. Wstał z łóżka. W kilku zwinnych ruchach zdjął swoje spodnie i bokserki i całkowicie nagi wrócił do niego. Pieszczenie go sprawiało mu taką niesamowitą przyjemność, że jego członek był już niemal twardy, przejechał więc po nim kilka razy, by postawić go jeszcze bardziej, po czym zbliżył się do bruneta, który uważnie go obserwował, ciężko oddychając. V chwycił swojego penisa w dłoń i naprowadził go na wilgotne wejście chłopaka. Jungkook ponownie zagryzł swoją dolną wargę, czując, jak penis V sunie delikatnie między jego pośladkami, a potem delikatnie naciska na jego wejście. Wampir wsunął jedynie główkę swojego penisa, drażniąc się z nim lekko.
- Achh! - Stęknął Jungkook, czując, jak członek wampira rozciąga go w ten cudowny sposób. - Ach, V, błagam... Chcę cię poczuć w sobie...
Na prośbę chłopaka, zaczął powoli, mocniej napierać do przodu, by po chwili wsunąć swojego penisa po sam koniec.
- Ach, Kurwa! - Zaklął młodszy, starając się przyzwyczaić do uczucia wypełnienia.
V, przez chwilę stał całkowicie nieruchomo, by dać mu czas. Jungkook był dosyć dobrze rozciągnięty i nawilżony przez dotychczasowe zabiegi, ale mimo to zawsze potrzebował chwili, by przyzwyczaić się do rozmiaru wampira. V uniósł swój wzrok i spojrzał Jungkookowi prosto w oczy, niemo pytając, czy może się ruszać, na co chłopak szybko przytaknął skinieniem głowy. Na znak przyzwolenia blondyn wysunął się z chłopaka niemal po sam czubek, po czym znowu powoli wypełnił go po sam brzeg, dostając w odpowiedzi kolejny urywany jęk.
Tym razem V nie chciał kochać się z nim tak, jak zazwyczaj. Zwykle obaj uwielbiali, kiedy ich seks był dziki. Ruchy V szybkie i zdecydowane. Tym razem jednak wampir pragnął kochać się z nim powoli, zmysłowo. I tak właśnie się poruszał. Ruchy jego bioder były równomierne, ale zdecydowane, precyzyjne. V nawet nie pamiętał, kiedy i czy kiedykolwiek był z kimś w taki sposób. Zwykle w jego stosunkach chodziło o zaspokojenie jego własnych pragnień, z Jungkookiem było inaczej. Chciał widzieć, jak z każdym jego pchnięciem, przez usta chłopaka przeciska się słodki jęk rozkoszy, jak jego plecy wyginają się w seksowny łuk, jak jego palce zaciskają się na prześcieradle, jego serce bije jak szalone w jego klatce piersiowej, jakby miało z niej się zaraz wyrwać. Chciał czuć, jak jego mięśnie zaciskają się na nim ochoczo, kiedy jego penis wsuwa się do jego cudownego wnętrza.
Wchodząc w niego powoli i zmysłowo, miał szansę, by go obserwować. I rozkoszował się każdą sekundą. Jungkook był najpiękniejszym chłopakiem, jakiego widział. Jego potargane włosy, zamglone z przyjemności spojrzenie, zagryziona zębami warga, delikatna blizna na policzku, drobna kropelka potu na jego skroni... To wszystko było wręcz idealne. Pragnął, by ta chwila trwała wiecznie. Widział, jak młodszemu jest przyjemnie, ale mimo to chciał więcej. Chciał, by chłopak wręcz umierał z rozkoszy i dokładnie wiedział, jak może to osiągnąć. Przez ten czas spędzony razem, dokładnie badał ciało młodszego i skrupulatnie zapamiętywał to, czego się o nim dowiedział. Chciał być dla niego najlepszym możliwym kochankiem. Chciał kochać się z nim w taki sposób, aby być pewnym, że nawet po kilku latach, kiedy brunet wspomni daną chwilę, jego oddech mimowolnie przyśpieszy z podniecenia, a sam chłopak będzie się rumienił jak mała dziewczynka. Teraz dobrze wiedział, że wystarczy, by przesunął się nieco pod innym kątem i...
- Achhh, Kurwa! - V uśmiechnął się sam do siebie, wiedząc, że znalazł dokładnie ten punkt, którego szukał.
Chcąc dać Jungkook niezapomnianą przyjemność, przyśpieszył ruchy swoich bioder, wsuwając się mocniej i głębiej, za każdym razem celując swoim penisem w jego prostatę. Jęki młodszego były jak muzyka dla jego uszu. Brunet, czując, że jest już bliski spełnienia, przyciągnął V bliżej do ciebie, jego nogi owinęły się wokół wąskich bioder wampira, a jego ramiona oplotły ciasno smukłą szyję, palce wplotły w delikatne, blond włosy. Jungkook jęczał głośno, nie przejmując się już niczym, jego biodra ochoczo wychodziły na spotkanie każdego z pchnięć wampira. V wiedząc, że jego ukochany jest już blisko, złapał go mocno za jego biodra, by dokładnie kontrolować to, jak głęboko i pod jakim kątem w niego wchodzi i przyśpieszył jeszcze bardziej swoje ruchy. Każde pchnięcie było tak precyzyjne, że Jungkook myślał, że oszaleje od tego, jak V stymuluje natarczywie jego prostatę.
Kiedy czuł, że do upragnionego orgazmu dzieli go tylko kilka precyzyjnych pchnięć bioder wampira, odchylił swoją szyję w prawą stronę, dając mu dostęp do swojej tętnicy. Odkąd pierwszy raz poprosił go, by ten się na nim pożywił podczas stosunku, prawie za każdym razem prosił go o to samo. Nie wiedział czemu, ale uwielbiał to. To uczucie, jak V pije jego krew, jedynie potęgowało przyjemność, jaką doznawał podczas stosunku, a dodatkowo za każdym razem V pozwalał mu czuć swoje emocje, otwierał się przed nim i pokazywał mu, jak mocno go kocha.
- V... - Zawołał krótko, zwracając uwagę wampira na swoją wyciągniętą szyję, a V przeniósł swoją prawą dłoń na kark bruneta i złapał za niego mocno, jednocześnie wysuwając swoje kły. Zniżył swoje usta do skóry chłopaka i przez chwilę ssał ją delikatnie, wciąż nie zatrzymując ruchów swoich bioder. - Ach, Kurwa! V, pośpiesz się! Ja zaraz... Achhh! - Warknął głośno Jungkook, czując, że już nie uda mu się dłużej powstrzymać orgazmu. V, nie zwlekając dłużej, wgryzł się w jego szyję, zatapiając swoje kły w jego tętnicy. - Ochhh tak... - Rzucił Jungkook z satysfakcją, czując, jak jego gorąca krew pulsuje pod wargami V.
W jednej sekundzie zalała go fala nowych emocji i rozkoszując się tym, zacisnął mocniej swoje dłonie wokół karku wampira. Wystarczyły jeszcze dwa dokładne pchnięcia, by Jungkook doszedł z jego imieniem na ustach. V, nie wysuwając się z wnętrza kochanka, wchodził w niego jeszcze kilka razy, wciąż stymulując jego prostatę, by po chwili również dojść w jego wnętrzu, wypełniając go po sam brzeg. Wysunął swoje kły z mlecznej skóry i oblizał swoje wargi z resztek krwi, po czym przystawił swoje czoło do tego bruneta. Młodszy oddychał ciężko, jego oddech przyjemnie uderzał w wargi wampira.
- Kocham cię. - Szepnął V. - Tak cholernie cię kocham. - Powtórzył i złączył ich usta w czułym pocałunku.
***
Tej nocy V spał jak małe dziecko. Dawno nie spał tak dobrym i głębokim snem. Wampiry nie potrzebowały wiele godzin snu, regenerowały się dużo szybciej niż ludzie. Brak snu nie był dla nich problemem, ale V zawsze męczyły koszmary. Przy Jungkooku, czuł się spokojny. Wystarczyło, że mógł opleść swoje ręce wokół jego cudownie wąskiej talii, by czuł się szczęśliwy. Szczęśliwy niż kiedykolwiek wcześniej. Nikt nigdy nie był dla niego tak ważny. Nawet Yura. Yura była zbyt idealna, by mogła być prawdziwa. Jungkook był prawdziwy. Był zazdrosny o niego, uparty, czasem nieufny, ale nikt nie sprawiał, by czuł się tak, jak wtedy, gdy z nim był. Ten chłopak stał się całym jego światem, bez niego nie byłby już sobą. Lubił to, jaki się stał pod jego wpływem. Dzięki niemu był lepszy pod każdym możliwym względem. Dlatego tutaj, w tej małej sypialni na poddaszu warsztatu mechanicznego, nie potrzebował nic więcej.
Jungkook z drugiej strony, już dawno nie miał tak bezsennej nocy, jak ta. I wcale nie dlatego, że całą noc robił nieprzyzwoite rzeczy. Wręcz przeciwnie, po wyczerpującym seksie oboje z V zasnęli szybko. Jednak Morfeusz nie był dla niego łaskawy i jego sen nie potrwał długo. Obudził się po jakichś dwóch, może trzech godzinach i od tamtej pory nie zmrużył oka. Wciąż leżał w łóżku, wtulony w ciało wampira, tępo patrząc przed siebie. W głowie powtarzał rozmowę z Baekhyunem. Chciał wymazać jego słowa ze swoich wspomnień, ale wiedział, że nie może zaprzeczać faktom. Mimo że nie chciał tego przyznać, Baekhyun miał rację. Prędzej, czy później jego słowa staną się rzeczywistością, czy tego chce, czy nie.
Straci V.
Sama myśl o tym sprawiała, że jego gardło zaciskało się niemiłosiernie. Odruchowo spojrzał na niego. Chciał zapamiętać jego twarz w najmniejszych szczegółach. Wampir miał delikatną, ledwie widoczną bliznę na prawym policzku obok ust. Pamiętał, jak V wspomniał kiedyś, że tylko rozgrzane srebro może zostawić taką bliznę. Zastanawiał się, czy to pozostałość po torturach jego ojca. Odruchowo wyciągnął swoją dłoń, by dotknąć jego policzka. Jego skóra była ciemniejsza od jego, miała piękny karmelowy odcień, jakby słońce jedynie delikatnie ją musnęło swoimi gorącymi promieniami, była gładka i wręcz idealna. Przesunął swoją dłoń w kierunku ust wampira. Jego wargi były delikatne, ich kolor nieco bardziej intensywny, zapewne przez pocałunki i inne pieszczoty, którymi obdarowywał go tak hojnie zeszłej nocy. Na jego dolnej wardze dostrzegł delikatny pieprzyk i nie mogąc się oprzeć, przysunął się do niego bliżej i pocałował jego usta dokładnie w tym miejscu. V pod wpływem tej pieszczoty, poruszył się niespokojnie. Jungkook odsunął się nieznacznie i wstrzymał oddech. Nie chciał go budzić. Wyglądał tak spokojnie, gdy spał. Mógłby patrzeć na niego godzinami. Tym razem jednak patrząc na niego, czuł dziwny niepokój i jakieś nieznane ukłucie w klatce piersiowej. Miał takie niewytłumaczalne uczucie, że być może widzi go takim ostatni raz. Nie wiedział czemu, ale niemal czuł na skórze to, jak bardzo ta chwila jest ulotna.
Jego puls mimowolnie przyśpieszył pod wpływem uczucia nagłego niepokoju. V, jakby usłyszał jego przyśpieszone bicie serca, nagle otworzył swoje oczy. Ich spojrzenia się spotkały. Tęczówki blondyna miały najcudowniejszą barwę, jaką kiedykolwiek widział. Błękit jego oczu przewyższał wszystkie najpiękniejsze morza. Na widok Jungkooka, spojrzenie wampira momentalnie przybrało niezwykle czułego wyrazu.
- Czemu nie śpisz, laleczko? - Spytał cicho. Jego głos był lekko zachrypnięty i zaspany. Jungkook pomyślał, że to jedna z najpiękniejszych rzeczy, jakie mu dane było usłyszeć. Otworzył usta, by coś powiedzieć, ale nie zrobił tego. V, słysząc jego mocno bijące serce i nieobecne spojrzenie, zmarszczył swoje czoło, jednocześnie ściągając razem swoje idealne brwi. - Laleczko, co się dzieje? Nie jesteś zmęczony? - Dopytywał.
Wiedział, że chłopaka coś męczy. Widział zmianę w jego zachowaniu już wczoraj wieczorem i domyślał się, że to coś, co powiedział mu Baekhyun, tak na niego wpłynęło. Nie mógł znieść myśli, że Baek wrócił do jego życia po tylu latach tylko po to, by mącić w jego związku. Ponad sto pięćdziesiąt lat temu Baekhyun wtargnął do jego życia i odebrał mu szczęście. Tym razem mu na to nie pozwoli.
V wyciągnął swoją dłoń i delikatnie zaznaczył opuszkami swoich palców linię szczęki bruneta, jednocześnie unosząc lekko jego brodę, by chłopak na niego spojrzał.
- Czy... Czy myślisz czasem o przyszłości? - Spytał w końcu młodszy. V ponownie ściągnął swoje brwi razem.
- To cię dręczy, Kookie? - To mówiąc, V podciągnął się na swoich dłoniach do góry i zbliżył do niego. - Kochanie, wiem, że długo mi zajęło przyznanie się, że coś do ciebie czuję, ale nie mam zamiaru zmienić swojego zdania. Zależy mi na tobie i to się nie zmieni...
Jungkook poczuł suchość w ustach i odruchowo oblizał swoje wargi. Nie wątpił w uczucie V, czy w szczerość jego słów. To, co go trapiło, było czymś, czego nie mógł przeskoczyć.
- Nie o to mi chodzi. - Odparł w końcu. - Ufam ci V. Wiem, że naprawdę ci zależy i mnie również... I właśnie w tym problem... - Zamilkł, zastanawiając się, jak ubrać w słowa to, co czuje. - Chodzi mi o to, czy myślisz o tym, co będzie z nami nie za pięć, a za dwadzieścia lat... Za czterdzieści...
V uśmiechnął się na jego słowa. Cieszyło go, że młodszy myśli o nim w długiej perspektywie. Wiedział, że chłopak nie był nigdy wcześniej z innym mężczyzną. Bycie z V było dla niego czymś zupełnie nowym, pod każdym możliwym aspektem i dobrze zdawał sobie sprawę z tego, że chwilami może być ciężko, ale był przekonany, że warto. Cieszyła go wiedza, że Jungkook najwyraźniej myślał tak samo. Ponownie pogładził policzek bruneta.
- Jasne, że o tym myślę, Koo. Chcę z tobą być za pięć i za dwadzieścia lat, chyba nie masz co do tego wątpliwości?
V poruszył się na łóżku nieco niespokojnie. Poczuł się dziwnie zdenerwowany pytaniami młodszego. Nie chciał, by chłopak wątpił w szczerość jego uczuć, czy w jego intencje. Bał się, że to może zniszczyć ich relację, która zdawała się lepsza niż kiedykolwiek. Brunet znowu oblizał swoje wargi, V widział, że chłopak jest zdenerwowany. Coś go gnębiło, a on pragnął jedynie spić z jego słodkich warg wszelkie niepewności.
- Teraz tak mówisz... A co, jeśli ja będę mieć czterdzieści lat? A-albo sześćdziesiąt? Teraz ci się podobam, ale obaj mamy tak jakby tyle samo lat. Ja mam prawie dwadzieścia cztery, ty wyglądasz na tyle samo. Ale co, jeśli będę czterdziestolatkiem, a ty wciąż będziesz miał dwadzieścia kilka lat? - Jungkook wyrzucał słowa z szybkością karabinu maszynowego. Kiedy skończył, zagryzł swoją dolną wargę i nerwowo przygryzając ją zębami, spojrzał na wampira spod wachlarza swoich długich, czarnych rzęs. V zbliżył się do niego i oplótł jego wąską talię swoimi ramionami.
- Jak będziesz miał czterdzieści lat, to na pewno będziesz najseksowniejszym czterdziestolatkiem, jakiego w życiu widziałem. - Odparł V, uśmiechając się do niego.
- A jak będę miał sześćdziesiąt lat, a ty dwadzieścia? Jak będę stary i pomarszczony, moje mięśnie zwiotczeją, uda nie będą już takie wysportowane, brzuch taki płaski... Co wtedy?
- Kochanie, czy ty myślisz, że mi chodzi tylko o twój wygląd? Owszem, jesteś przystojny i seksowny. Jezu, chyba nikt nigdy bardziej mnie nie podniecał niż ty. Wszystko w tobie jest wręcz idealne. To, że jesteś taki wysoki, szczupły, ale jednocześnie wysportowany, masz tę mega seksowną i tak obłędnie wąską talię, twarde pośladki i uda, którymi mógłbyś gnieść arbuzy. I do tego wszystkiego masz twarz jak anioł. I nie będę kłamać, że to nie jest fajne. To jest wręcz zajebiste, że jesteś tak niesamowicie przystojny, ale to jest jedynie cudowny bonus do tego, co jest dla mnie najważniejsze i co sprawia, że chcę z tobą być, Koo. Bo oprócz tego wszystkiego, co przeminie, są w tobie te najważniejsze rzeczy, które zostaną na zawsze, a to one są dla mnie najważniejsze. Może przez to, że ciągle mówię o twoich udach, nie zdajesz sobie nawet sprawy, że jest tyle innych rzeczy, które w tobie kocham. Na przykład to jak marszczysz nos, kiedy z czegoś mocno się śmiejesz, jak wypychasz swój policzek językiem, kiedy jesteś o mnie zazdrosny, jak odgarniasz dłonią swoją grzywkę, kiedy ktoś zawstydzi cię swoim komplementem i jak twoje policzki się rumienią, za każdym razem, kiedy powiem ci coś sprośnego. Uwielbiam to, jak twoje oczy błyszczą, kiedy na mnie patrzysz i jak nimi przewracasz, kiedy mówię jakąś głupotę. Jak zagryzasz swoją dolną wargę, kiedy robię ci dobrze, jak cudownie twój głos brzmi, kiedy jęczysz z przyjemności pode mną. Jak cudownie wyglądasz, kiedy wstajesz rano i twoje włosy sterczą na wszystkie strony, jak pachniesz sobą i mną, co sprawia, że mam wrażenie, że jesteś częścią mnie, jak cudownie melodyjny jest twój głos, kiedy śpiewasz pod nosem, robiąc śniadanie, jak seksownie się poruszasz, kiedy tańczysz podczas gotowania, myśląc, że nikt cię nie widzi, jak mi się przyglądasz, kiedy myślisz, że ja nie patrzę, jak dobry jesteś, jak bardzo troszczysz się o swoich przyjaciół i jak bardzo troszczysz się o mnie. I rozumiem, że się boisz, bo jeśli ja mam być szczery, to ja cholernie się boję. Boję się ciebie, Jungkook. Boję się tego, że nie jestem dla ciebie wystarczająco dobry, że nie będę umiał dać ci tego, na co zasługujesz. Boję się, że w końcu zdasz sobie sprawę z tego, że zasługujesz na więcej, na kogoś lepszego niż ja i że kiedy to sobie uświadomisz, to znajdziesz kogoś takiego... Kogoś innego, kto będzie wart twojej miłości. Boję się tego, co ze mną robisz. Sprawiasz, że czuję rzeczy, jakich nigdy wcześniej nie czułem. Kiedy wchodzisz do pokoju, liczysz się tylko ty. Nic innego nie ma znaczenia. To tak, jakby cały świat stawał się czarno biały bez ciebie, jakby ktoś zabierał powietrze, którym potrzebuję oddychać... - V urwał, kiedy Jungkook przyciągnął go mocno do siebie i złączył ich usta w najczulszym z pocałunków.
Ich usta pasowały do siebie jak dwa puzzle tej samej układanki. Tym razem to Jungkook przejął kontrolę nad pocałunkiem, a V pozwolił mu na to. Brunet chwycił mocno za jego kark i pogłębił ich pocałunek, wsuwając swój język do jego ust. Całował go tak, jakby swoim pocałunkiem chciał odpowiedzieć na słowa V. Starał się przelać w to wszystkie swoje emocje, odsunął się od niego, dopiero kiedy płuca zaczęły go boleć z braku tlenu. Przez chwilę siedzieli naprzeciwko siebie, ze złączonymi czołami. Ich oddechy mieszały się w jedno.
- Kocham cię, V. - Szepnął w końcu Jungkook. - Od samego początku byłeś dla mnie fascynującą zagadką. Jesteś jak niebo i piekło w jednej osobie. Jesteś nieprzewidywalny, nieobliczalny i szalony. Niepokorny i tak cholernie uparty, jak ja, ale gdzieś po drodze, być może właśnie przez ten upór, udało ci się sprawić, że stałeś się dla mnie tak cholernie ważny, że chyba już nie potrafię bez ciebie żyć. Wczoraj... - urwał na chwilę, rozważając, czy powinien mówić V o jego rozmowie z Baekhyunem, ale nie chciał mieć przed nim tajemnic. - Miałeś rację, że Baekhyun mi coś powiedział... Ale to, co najbardziej mnie uderzyło w jego słowach, to fakt, że miał rację. Uświadomił mi, że prędzej, czy później cię stracę. Nie wiem, czy mamy przed sobą dziesięć, piętnaście, czy czterdzieści lat, ale ja w końcu odejdę, a ty zostaniesz. Ten czas, który ze mną spędzisz... To będzie dla ciebie jak mrugnięcie okiem. Wkrótce o mnie zapomnisz. Znajdziesz kogoś innego. Będziesz dzielić życie z kimś innym, będziesz całował inne usta, trzymał inną dłoń. Świadomość, że być może będzie tak, jakbym nigdy nie istniał...
- Laleczko, po pierwsze, nie jestem w stanie przeżyć tak dużej liczby lat, by kiedykolwiek o tobie zapomnieć. Jesteś zapisany w moim DNA. To nie przypadek, że się spotkaliśmy wtedy, w Sin City. Rozpoznałem cię, gdy tylko cię ujrzałem i myślę, że ty też to czułeś. Jakbyśmy się wzajemnie wzywali. DNA w moich żyłach mówi mi, że to właśnie ciebie szukałem ten cały czas. Jesteś moim brakującym kawałkiem układanki. Tylko z tobą tworzę jedność. Chcę wierzyć w to, że jesteśmy sobie przeznaczeni. Że ty i ja znaleźliśmy swoje przeznaczenie, razem... - V wsunął swoje długie palce pianisty pod brodę Jungkooka i uniósł jego twarz, by chłopak patrzył mu prosto w oczy.
Wiedział już teraz, co tak martwiło młodszego. I skłamałby, mówiąc, że on sam o tym nie myślał. Wręcz przeciwnie, to też go martwiło. Nie bał się jednak, że o nim zapomni. Bał się, że nie będzie umiał o nim zapomnieć. Przerażała go myśl, że Jungkook może kiedyś umrzeć, a on zostanie sam z tą niewyobrażalną pustką i bólem w sercu, którego nic nie będzie w stanie uleczyć. V myślał o tym bardzo dużo i w swojej głowie ułożył pewien plan, ale wiedział, że nigdy nie będzie mógł go wyjawić brunetowi. Nie chciał, by chłopak czuł się odpowiedzialny za cokolwiek, co się z nim stanie, ale wiedział, że nie chce żyć bez niego...
V odchrząknął, nie będąc pewnym swego głosu.
- Nie będę mówił, że ja o tym wszystkim nie myślałem. Ja też nie chcę cię stracić, laleczko. Nie teraz, kiedy czekałem tyle lat, by cię w końcu znaleźć. Nie wiem, czy kiedyś przyszło ci to do głowy, ale... Jest sposób, żebyśmy nie musieli się rozstawać... - V zamilkł, dając brunetowi czas na przeanalizowanie znaczenia jego słów, ale z miny chłopaka, domyślił się, że najwyraźniej nawet nigdy nie przyszło mu to do głowy.
- Jaki sposób? - Spytał, unosząc do góry swoją prawą brew. Jego serce mimowolnie zaczęło bić mocniej.
- Mógłbym cię przemienić... - Odparł niepewnie, nie odrywając oczu od twarzy rozmówcy.
Ostatnio coraz częściej o tym myślał. Kiedy budził się rano z chłopakiem wtulonym w jego ciało, wiedział, że chciałby się tak budzić codziennie do końca świata. Nie miał co do tego wątpliwości. I chociaż zawsze uważał, że należy zmieniać tylko w ostateczności, dla niego mógłby zrobić wyjątek. Gdyby tylko młodszy go o to poprosił, nie wahałby się. Być może to było samolubne bądź przemawiała przez niego czysto egoistyczna żądza, ale pragnął z nim być już zawsze. Gdyby tylko Jungkook chciał tego samego...
Na jego słowa oczy młodszego rozszerzyły się z zaskoczenia, a jego usta lekko rozchyliły, jakby chłopak chciał coś powiedzieć, ale słowa uwięzły w jego gardle. V słyszał, jak bicie jego serca stało się nagle mocniejsze i bardziej chaotyczne. Nie musiał o nic więcej pytać, by znać odpowiedź.
Jungkook nie chciał być wampirem.
- W porządku, laleczko. Nic nie musisz mówić. Wiem, że to zbyt wiele, by prosić cię o coś takiego. - Dodał szybko i uśmiechnął się do niego delikatnie.
Jungkook jednak dostrzegł, że tym razem uśmiech nie dosięgnął oczu wampira. Czuł się winny, że nie potrafił się przemóc. Kochał V i nie chciał go stracić, ale czy byłby w stanie poświęcić swoje ludzkie życie, by z nim być?
- V... Naprawdę mi na tobie zależy... - Zaczął, ale urwał, nie wiedząc, co powiedzieć. V pogładził jego policzek opuszkami swoich palców.
- Laleczko, nie przejmuj się. Ja rozumiem... Gdybym mógł oddać swoje wampirze życie za jedno ludzkie, nie wahałbym się ani chwili. Nie ma nic gorszego niż patrzeć jak ludzie, których kochasz, odchodzą, a ty zostajesz sam jak palec. Po tym, jak Baekhyun mnie zmienił, musiałem upozorować swoją śmierć. Nie chciałem skrzywdzić swoich bliskich. Patrzyłem, jak rozpaczają po mojej śmierci, a potem ja patrzyłem, jak cała moja rodzina odchodzi, aż w końcu wszyscy, których kochałem, zniknęli. Potem już nie inwestowałem uczuć w kogoś, kogo mógłbym stracić w ten sposób. Ludzkie życie jest takie kruche. Nie chciałem kochać kogoś, kogo mógłbym stracić, ale potem pojawiłeś się ty... I nie mogłem nic na to poradzić. Zakochałem się w tobie bez pamięci.
- Przepraszam. - Szepnął Jungkook. - Ja po prostu... Sam nie wiem. Dopiero zaczynam się godzić z tym że jestem hybrydą...
V nie czekając, aż brunet powie coś więcej, przyciągnął go w swoje ramiona i pocałował delikatnie, po czym powoli położył się znowu na łóżku, ciągnąc go ze sobą, tak, by chłopak położył się na jego klatce piersiowej, co młodszy zrobił bez wahania. Wtulił się w jego nagie ciało, opierając głowę na jego piersi i przerzucił swoje ramię przez jego wąską talię.
- Nie myślmy teraz o tym. Będzie jeszcze dużo czasu na takie rozmowy. - Powiedział w końcu V, otaczają go mocno swoim ramieniem. - Ważne, że jesteśmy teraz tutaj. Razem. - Mówił dalej cichym, kojącym głosem, chociaż w środku czuł, jakby właśnie pękło mu serce.
Jungkook bez słowa wtulił się jeszcze mocniej w jego nagie ciało, jakby chciał się z nim scalić w jedno. Ramiona V były jak dom, którego nigdy nie miał. Nigdy wcześniej nie czuł się tak kochany. Być może to wcale nie byłoby takie straszne, budzić się i zasypiać w jego ramionach do końca świata?
Tylko on i V. Razem.
***
Suran właśnie kończyła robić listę zamówień części samochodowych, którą zlecił jej Jungkook, kiedy nagle z pracy wyrwało ją pukanie do drzwi. Zaskoczona uniosła głowę i spojrzała w stronę wejścia do gabinetu. W progu stał jeden z ich klientów, który wczoraj rozmawiał z Jungkookiem w sprawie naprawy swojego starego motocykla. Widząc zaskoczenie Suran, mężczyzna odchrząknął głośno.
- Ekhm, przepraszam, że przeszkadzam w pracy... Ale zdaje mi się, że byłem umówiony z Jungkookiem na dziesiątą... Jest już piętnaście po... A ja go nigdzie nie widzę. - Mówił nieco zmieszany, gładząc swój kark. Jego ciemne włosy opadły mocniej na jego karmelowe spojrzenie. - Nie wiem, może ja coś pomieszałem... - Dodał szybko i zaśmiał się nerwowo.
Suran szybko spojrzała na zegarek. Faktycznie było już prawie dwadzieścia po dziesiątej. Jungkook był umówiony z mężczyzną na dziesiątą. Była tego pewna, bo sama wpisywała tę wizytę do kalendarza. Ponownie przeniosła swój wzrok na mężczyznę i uśmiechnęła się przepraszająco.
- Nie, nie. Nic Pan nie pomieszał, to Jungkook się spóźnia. Proszę tu usiąść i napić się kawy, a ja pójdę po niego i zobaczę, co się dzieje. - To mówiąc, szybko wstała ze swojego miejsca, jednocześnie wskazując mężczyźnie miejsce, gdzie może usiąść.
Sama szybko ruszyła schodami w górę, w kierunku poddasza. Była pewna, że chłopak jest u siebie. Nie była jedynie pewna, czy jest sam.
Kiedy przyszła dziś rano do pracy, zdawało jej się, że słyszała jakieś głosy. Brunet czasem przyprowadzał ze sobą dziewczyny, ale zwykle większość z nich wymykała się nad ranem ukradkiem, z wypiekami na policzkach, mając nadzieję, że nikt nie zobaczy, jak wymykają się z sypialni nieznajomego mężczyzny. Suran nigdy nie zdawała żadnych pytań ani dziewczynom, ani potem Jungkookowi. Udawała, że nic nie zauważyła. Dobrze wiedziała, że te przygody nic dla niego nie znaczą. Chłopak od lat ukrywał się za murem, którego nikomu nie udawało się przebić. Suran przywykła do tego, że brunet zdawał się taki nieprzystępny.
Kiedy wspięła się na górę schodów, zapukała kilka razy w drzwi. Jednak tak jak się tego spodziewała, nikt nie odpowiedział. Nie mogąc dłużej czekać, otworzyła drzwi i nieśmiało zajrzała do środka, wsuwając głowę w szparę między drzwiami a framugą. W pierwszej chwili zdawało jej się, że pokój jest pusty, więc uchyliła drzwi mocniej i wsunęła się do wnętrza mieszkania.
- Jungkook?! - Zawołała, ale odpowiedziała jej jedynie cisza.
W pokoju panował półmrok, jedyne oświetlenie to promienie słońca wkradające się do środka przez zakurzone okno. Suran zrobiła kilka kroków do przodu, stawiając stopy niepewnie na drewnianej podłodze, kierując się w stronę łóżka. Była niemal pewna, że chłopak najprawdopodobniej zaspał.
Nagle jej wzrok padł na coś, leżącego obok łóżka. Kiedy Suran przyjrzała się dokładniej, dostrzegła, że na ziemi leży czarna, elegancka marynarka. Zmarszczyła swoje brwi, przyglądając się uważnie, nie wierząc własnym oczom, gdy ujrzała metkę Gucci. Jungkook z pewnością nie nosił takich drogich ubrań. Zdezorientowana rozejrzała się uważnie dookoła. Łóżko było puste, ale wyglądało, jakby dopiero co ktoś z niego wstał. Pościel była cała zmierzwiona, jakby dopiero co stygła od ciepła rozgrzanych ciał, które zapewne wiły się pod nią w erotyczne ekstazie, poduszki też były porozrzucane w nieładzie. Suran nie miała pojęcia, kto tu nocował, ale z pewnością brunet nie spędził tej nocy sam.
Już chciała ponownie go zawołać, gdy nagle usłyszała jakiś hałas za swoimi plecami. Towarzyszył mu znajomy śmiech, którego nie słyszała już od wielu miesięcy.
- Hahaha puść mnie, łobuzie! Muszę już iść i tak już jestem spóźniony! - Zawołał Jungkook, śmiejąc się głośno. Jego śmiech był tak cudownie naturalny i szczery, że na usta dziewczyny wkradł się delikatny uśmiech.
Suran odwróciła się za siebie i zamarła w szoku. Jej oczom ukazał się Jungkook. Chłopak stał do niej tyłem. Jego włosy były wciąż mokre od prysznica, klatka piersiowa naga, na sobie miał jedynie czarne bokserki, ale to, co zaskoczyło ją najbardziej, to fakt, że wokół jego talii owinięte były czyjeś dłonie i z pewnością były to ręce mężczyzny. Suran od razu dostrzegła silne, męskie przedramiona i duże dłonie obejmujące wąską talię chłopaka. On próbował się wyrwać z uścisku, na co tamten w odpowiedzi jedynie zacisnął mocniej swoje dłonie wokół jego talii i pocałował jego usta. Z warg bruneta wyrwał się głęboki pomruk, kiedy z pasją odwzajemnił ten pocałunek. Nieznajomy naparł na niego silniej, sprawiając, że stali teraz do niej niemal bokiem. Suran wciąż nie widziała jego twarzy, ale nie umknęło jej uwadze, jak blondyn z determinacją wsunął swój język do ust młodszego i bez najmniejszego wahania pogłębił pocałunek, smakując go, jakby robił to już wcześniej milion razy. Dłoń bruneta zwinnie zsunęła się na pośladki chłopaka i zacisnęła mocno. Oczy Suran rozszerzyły się ze zdziwienia i z jej ust wydobył się mimowolny jęk zaskoczenia. Dziewczyna zakryła swoje usta i odruchowo cofnęła się o krok, przez co uderzyła w stojącą obok szafkę. Jungkook odwrócił się gwałtownie w jej stronę i ich oczy się spotkały. Brunet zabrał szybko swoje dłonie z pośladków nieznajomego i odruchowo oblizał swoje wargi, jakby chcąc zmyć z nich ślad zakazanych pocałunków i odchrząknął głośno, starając się opanować nerwy. Suran odruchowo spojrzała ponad jego ramieniem na chłopaka, który stał za nim i nie mogła uwierzyć własnym oczom.
- V-V? - Spytała zaskoczona.
Wampir uśmiechnął się w odpowiedzi swoim uroczym kwadratowym uśmiechem i przeczesał dłonią swoje blond włosy. Jego włosy również były mokre, klatka piersiowa naga, na jego biodrach przewieszony był biały ręcznik. Suran była pewna, że właśnie oboje wzięli prysznic. Razem?
- Suran! - Przywitał ją V entuzjastycznie, po czym zagryzł swoją dolną wargę, zlizując z niej smak ust Jungkooka.
- S-Suran, V przyszedł b-bo... - Zaczął Jungkook spanikowany.
Co do cholery miał jej powiedzieć? Czuł, że zaschło mu w ustach, jego tętno wzrosło. Nagle jednak poczuł, jak V przysunął się do niego, oplótł jego talię swoją dłonią i przyciągnął go tak, by jego plecy opierały się o wysportowaną klatkę piersiową wampira, a sam oparł swoją brodę na jego ramieniu. Mógł poczuć jego ciepły oddech na swojej szyi.
- Laleczko, Suran nie jest głupia. Poza tym widziała, jak się całujemy, chyba już nie ma sensu dłużej tego ukrywać...
- Jezu, wiedziałam, że coś jest na rzeczy. Jungkook ostatnio był jakiś inny, szczęśliwy. Naprawiał auto i śpiewał pod nosem. Od lat nie słyszałam, by to robił. Czułam, że kogoś poznał, ale... Jezu, nie spodziewałam się tego...
Brunet zaśmiał się nieco nerwowo.
- Suran, przepraszam. Wiem, że t-ty i V... Strasznie głupio to wyszło, ale... - Starał się tłumaczyć.
Chyba nigdy wcześniej nie czuł się tak niezręcznie. Nie wiedział, co ma jej powiedzieć. Przeprosić za to, że jest z V? Jak miał przepraszać za coś, czego nie żałował?
Dziewczyna nagle roześmiała się głośno, przerywając jego panikujące myśli. Jungkook spojrzał na nią nieco zdezorientowany i zamrugał szybko kilka razy, zaskoczony jej reakcją. Był przygotowany na krzyk, pretensje, wyrzuty, ale nie na śmiech.
- Jungkook, nie jestem zła za V. - Wyjaśniła szybko. - Ja i V wszystko sobie wyjaśniliśmy już dawno temu. Poza tym wiedziałam, że on się w tobie kocha. Po prostu... Nie spodziewałam się, że ty... - Suran zniżyła swój głos niemal do szeptu. - Że ty lubisz też facetów... - Dokończyła.
Brunet poczuł wypieki na policzkach. Jeszcze do niedawna on sam nie miał o tym pojęcia. Chłopak otworzył usta, by coś powiedzieć, ale nim zdążył to zrobić, V odpowiedział za niego.
- Chyba musimy doprecyzować jedną rzecz. Jungkook nie lubi facetów, on lubi tylko jednego, obłędnie przystojnego blondyna, którego urokowi osobistemu nikt się nie oprze. - Wyjaśnił V z uroczym uśmiechem, a młodszy nie mogąc się powstrzymać, roześmiał się głośno. Suran zrobiła to samo. W jednej chwili cała nerwowa atmosfera gdzieś uleciała.
- Tak, dokładnie. - Potwierdził brunet szczerze rozbawiony. - Tylko ten obłędnie przystojny mężczyzna, zapomniał wspomnieć, że oprócz tego wszystkiego jest też bardzo skromny. - Drażnił się z uśmiechem na ustach.
V przyciągnął go bliżej i ponownie pocałował jego usta. Jungkook przez chwilę nie odpowiadał, zmieszany tym, że Suran na nich patrzy, ale kiedy usta wampira sunęły po jego wargach, domagając się czułości, poddał się jego woli i oddał jego pocałunek. Kiedy V pozwolił mu się od siebie odsunąć, nieco zdenerwowany spojrzał na dziewczynę. Na jej twarzy wciąż widniał piękny uśmiech.
- To niewiarygodne, jak bardzo do siebie pasujecie. - Odezwała się w końcu. - V, nie wiem, jak ty to zrobiłeś, ale chyba nigdy nie widziałam Jungkooka tak szczęśliwego...
Jungkook spojrzał na V. Suran miała rację. Nigdy nie był tak szczęśliwy, jak teraz. Jego życie zawsze zdawało się chaosem. Biegał między warsztatem, magazynem, licznymi barami, do pracy, na treningi, na misje, ale teraz miał jedną stałą. V. Wampir był tym, co sprawiało, że jego życie miało sens. Bez niego, zostałby mu jedynie chaos. Wsunął swoją dłoń w tę większą, a blondyn niemal odruchowo splótł ich palce razem. Ich dłonie pasowały do siebie tak idealnie, jak dwa kawałki tej samej układanki.
- Bo jestem szczęśliwy. - To mówiąc, brunet uśmiechnął się nieśmiało, po czym spojrzał na wampira.
Ten przyglądał mu się uważnie. Jego oczy niemal błyszczały i, mimo że nawet się nie odezwał, Jungkook dobrze wiedział, co V chciał mu przekazać.
- Ale zdaje się, że jestem też mega spóźniony, czyż nie? - Spytał nagle, uświadamiając sobie, dlaczego tak szybko wybiegł z łazienki. Suran zachichotała, ale równocześnie skinęła głową na potwierdzenie.
V jedynie westchnął ciężko i wypuścił go ze swoich ramion. Był rozczarowany tym, że Jungkook musiał iść. Lubił spędzić z nim wspólne poranki i patrzeć, jak chłopak robi śniadanie, podśpiewując cicho pod nosem, albo samemu przygotowywać dla niego jedzenie. Naprawdę to lubił. Takie proste rzeczy sprawiały mu przyjemność.
Brunet, uwolniony z jego uścisku, podbiegł szybko do swojej szafy i wyciągnął z niej ubranie. Wciągnął na siebie jeansy i jedną ze swoich ulubionych, białych koszulek. V przyglądał się uważnie, jak chłopak przeczesał dłonią swoje ciemne włosy, pozwalając, by jego grzywka opadła miękko na jego oczy. Jego włosy, były dzisiaj lekko niesforne, ale blondyn uznał, że przez to chłopak wygląda jeszcze lepiej. Był piękny. Jungkook przeczesał swoje włosy ostatni raz i spojrzał na V. Zrobił kilka dużych kroków w jego stronę, by pokonać dzielący ich dystans i wyciągnął swoją prawą dłoń, by dotknąć jego policzka.
- Jeśli chcesz, to zostań tu jeszcze trochę, a jak nie, to spotkamy się wieczorem. Przyjadę do ciebie. - Powiedział cicho, zniżając głos na tyle, by Suran nie słyszała tego, co mówi. V przytaknął, a Jungkook zbliżył się mocniej do niego i złożył na jego ustach delikatny pocałunek. Nim się od niego odsunął, przysunął swoje wargi do ucha wampira. - I lepiej, żebyś był wypoczęty, bo mam zamiar nadrobić w nocy stracony czas... - Szepnął, muskając wargami płatek ucha blondyna.
Kiedy się od niego odsunął, dostrzegł, jak V oblizuje swoje wargi, starając się spić z nich smak jego ust. Ścisnął jego dłoń i z niewinnym uśmiechem ruszył w stronę drzwi.
***
================================
Ayashee:
I kolejny rozdział za nami.
Nie macie już przypadkiem dosyć tych smutów? 🤔
Bo to jeszcze nie koniec... 🤫😅
Co myślicie o przemyśleniach i obawach Jungkooka? Czy słusznie przejmuje się słowami Baekhyuna? Czy myślicie, że związek Jungkooka i V ma przyszłość, skoro V się nie starzeje?
Czekam na wasze opinie!
xoxo
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top