20. TYLKO TY

***

Jimin podszedł do barku i wrzucił kilka kostek lodu do swojej szklanki i podszedł z nią do Jungkooka, który właśnie dolewał sobie kolejnego drinka. Brunet nie patrzył na niego, jakby unikając jego pytającego spojrzenia. Zapewne czuł się zawstydzony faktem, że Jimin i reszta słyszeli ich erotyczne zabawy z V. Jimin w ogóle się tym nie przejął, wręcz przeciwnie, skrępowanie Jungkooka bawiło go. Przyglądał mu się intensywnie w milczeniu. Brunet wyraźnie robił się coraz bardziej spięty.

- Jimin, wypalisz mi dziury w skórze swoim wzrokiem! - Skarcił go w końcu, nie patrząc na niego.

Jimin jedynie uśmiechnął się szeroko. Zrobił dwa kroki do przodu i postawił swoją szklankę z lodem obok tej chłopaka, by ten nalał również i jemu, a sam oparł się plecami o ladę i stanął przed nim.

- Więc... Ty i V... Hmmm? - Zaczął mimochodem.

Od dawna wiedział, że coś jest na rzeczy. Nie dało się nie zauważyć tych ukradkowych spojrzeń, kradzionych dotyków. Tego dziwnego napięcia, które było między nimi, ale musiał przyznać, że tego się nie spodziewał. Jungkook nic nie odpowiedział, jedynie odchrząknął niezręcznie, posyłając Jiminowi błagalne spojrzenie, mając nadzieję, że wampir odpuści.

- Nie wiedziałem, że jesteście razem... - Kontynuował, chcąc sprowokować Jungkooka, by chłopak powiedział mu coś więcej. Zaprzyjaźnił się z nim i chciał, żeby był szczęśliwy, podobnie jak V, którego kochał jak brata. Poza tym ich relacja intrygowała go.

- N-nie jesteśmy razem... Chyba. W sumie to nie wiem, czym jesteśmy... - Odparł w końcu, wzdychając ciężko. - To wszystko wydarzyło się tak szybko... Nie było czasu o tym rozmawiać. Poza tym jest Jackson...

- Jungkook, V zależy na tobie. - Głos Jimina zabrzmiał tak pewnie, że Jungkook, aż pozazdrościł mu tej pewności.

Chciał wiedzieć, co V tak naprawdę do niego czuje. Ufał mu, wiedział, że wampir zrobiłby wszystko, by go chronić, ale czy zależało mu na nim w romantyczny sposób? Jungkook otworzył usta, by coś powiedzieć, gdy nagle poczuł, jak czyjaś dłoń oplata jego wąską talię. Do jego nozdrzy wkradł się znajomy, męski zapach ziemi i mięty, który zdradzał tożsamość osoby, która do niego podeszła. Wampir przyciągnął go do siebie, stając za nim i położył swoją brodę na jego ramieniu.

- Jimin, proszę, zostaw nas samych. - Powiedział głębokim głosem, a Jimin uśmiechnął się szeroko, chwycił swojego drinka i bez słowa ruszył w kierunku pozostałych przyjaciół. - Słyszałem, co powiedziałeś Jiminowi... - Szepnął mu do ucha. Jego niski, seksowny głos wywołał dreszcze w jego ciele. - Chcę, żebyś wiedział, że to, co się wydarzyło, to dla mnie coś więcej niż tylko popęd fizyczny. Zależy mi na tobie, Kookie. Mam nadzieję, że nie masz co do tego wątpliwości...

V zniżył swoje usta i złożył na szyi młodszego delikatny pocałunek, jednocześnie oplatając go mocniej swoimi ramionami.

- V... Co my w ogóle robimy? - Spytał cicho Jungkook. V odwrócił go do siebie i wsunął swoje palce pod jego brodę, by zmusić chłopaka, by na niego spojrzał.

- Czy to takie ważne, żeby to wrzucać w jakąś kategorię, czy przypinać metkę? To, cokolwiek to jest, sprawia, że jestem szczęśliwy... I chcę, żeby to trwało. Wiem, że to wszystko to dla ciebie nowość, więc nie chcę naciskać i wywierać na tobie niepotrzebnej presji. Jestem gotowy, żeby na ciebie czekać, Kook. Jeśli tylko mi pozwolisz... - Mówiąc to, V nawet na chwilę nie odwrócił swego intensywnego spojrzenia od ciemnych oczu Jungkooka.

Na te słowa chłopak poczuł dziwne ciepło. Wampir powiedział dokładnie to, co chciał usłyszeć, ale było wciąż coś, co go dręczyło. I najwyraźniej V to dostrzegł, bo oblizał nerwowo swoje wargi.

- Co jest, laleczko? Nie wierzysz mi? - Spytał, widząc zawahanie na twarzy chłopaka.

Zależało mu na nim. Tak bardzo jak chyba jeszcze nigdy wcześniej na nikim, ale nie wiedział, jak ma mu to okazać. Nie chciał go spłoszyć nadmierną śmiałością. Chłopak milczał, przygryzł delikatnie swoją dolną wargę i spuścił wzrok. V uniósł jego brodę, a kiedy ich oczy znowu się spotkały, zbliżył się do niego i złożył na jego ustach delikatny pocałunek. W pierwszej chwili Jungkook był zaskoczony jego śmiałością. Znajdowali się wciąż w mieszkaniu Jimina i Yoongiego. Obydwaj wiedzieli, że najprawdopodobniej pozostali im się przyglądają, ale tym bardziej Jungkook był wdzięczny, że V to zrobił. Czuł, że w ten sposób, wampir chce mu pokazać, że traktuje go poważnie. Niemal odruchowo odwzajemnił jego pocałunek. Ich usta pasowały do siebie idealnie jak dwa puzzle. Pocałunek nie był długi, ale to wystarczyło, by V przekazał Jungkookowi więcej, niż tysiące słów. Kiedy oderwali się od siebie, wampir przystawił swoje czoło do czoła młodszego i znowu spojrzał mu w oczy.

- Wiem, że nie jestem idealny... I pewnie jeszcze wiele razy zawiodę, ale... Proszę, nie odpychaj mnie... - Szepnął.

- A-a co z... Co z Jacksonem? - Spytał w końcu Jungkook. - Ostatnio byliście bardzo blisko. Zdawało mi się, że się spotykacie... - Dodał.

Wymawiając te słowa, poczuł dziwne ukłucie. Był zazdrosny o to, że V był z kimś tak blisko. Wiedział, że wampir z nim sypiał i często się na nim żywił. Do tego Jackson był naprawdę przystojny i zdawał się być fajnym facetem, co jeszcze bardziej go irytowało. Nie był pewien, czy powinien i czy w ogóle ma prawo o niego pytać, ale nie chciał być jednym z wielu. Jakkolwiek dziecinnie i samolubnie by to nie brzmiało, chciał być jedynym. Jedynym, z którym V jest tak blisko. Jedynym, z którym sypia i na kim się żywi. Chciał go mieć tylko dla siebie.

Na jego słowa V uśmiechnął się delikatnie. Wyglądał, jakby jego pytanie sprawiło mu pewnego rodzaju przyjemność. I dokładnie tak było. Nie mógł zaprzeczyć, że nie podobało mu się to, że Jungkook zdawał się być o niego zazdrosny. Fakt, że brunet był nieco zaborczy i nie chciał się nim dzielić, podniecał go.

- Ja i Jackson nie jesteśmy razem i nigdy nie byliśmy. To tylko seks. Obydwaj od początku wiedzieliśmy jaka to relacja. Ostatnio... tak jakby się zaprzyjaźniliśmy. Dlatego widywaliśmy się częściej. Dużo z nim rozmawiałem, ale to wciąż tylko seks... Nic do niego nie czuję - odparł spokojne.

Gdyby tylko chłopak wiedział ile razy podczas ich spotkań, to on był głównym tematem ich rozmów, pewnie wcale by się tak nim nie przejmował. Po tych słowach, Jungkook wyglądał na nieco spokojniejszego, ale V wiedział, że jego relacja z Jacksonem wciąż go dręczy. I nie miał wątpliwości co do tego, co należy zrobić.

- Jutro się z nim umówię i powiem mu, że to koniec. Nie będę z nim już sypiał. Ani z nim, ani z nikim innym - powiedział stanowczo, a Jungkook uniósł na niego swoje zdziwione spojrzenie. - Zależy mi na tobie, Kook... - Dodał szybko, widząc zaskoczenie bruneta. - I jeśli tylko mi pozwolisz, pokażę ci, jak bardzo... - To mówiąc, chwycił jego dłoń, a Jungkook splótł ich palce razem.

- Więc pokaż mi... - Odparł brunet, a V w odpowiedzi znowu go pocałował. 

***

- Ahhh - V westchnął głośno i przewrócił się na plecy. 

Leżał teraz w swoim wielkim, wygodnym łóżku, w swojej czarnej, pachnącej pościeli, w swoim pięknym, nowoczesnym mieszkaniu...

Sam.

No właśnie. Znowu był sam...

Wyszli z posiadówki u Jimina i Yoongiego pewnie jakoś około trzeciej lub czwartej w nocy. V odwiózł Jungkooka do warsztatu, a potem wrócił do siebie i od tego czasu nawet nie zmrużył oka. Cały czas myślał o brunecie i o tym, co się między nimi wydarzyło. Kiedy go odwiózł miał ogromną ochotę, by się do niego wprosić albo żeby zabrać go na noc do siebie, ale nie chciał się spieszyć. Nie chciał tego zepsuć i chciał dać Jungkookowi czas, by mógł wszystko sobie poukładać. Chciał, by chłopak był pewien, że to on jest tym, kogo naprawdę pragnie i kogo chce w swoim życiu, tak jak on był tego pewien. Każda mijająca sekunda jedynie upewniała go w przekonaniu, jak bardzo pragnie Jungkooka. I nie było to jedynie pragnienie cielesnej bliskości, jakie zazwyczaj odczuwał.

Chciał jego całego. Potrzebował go.

Jungkook był jak tlen, którym oddychał. Oczywiście pragnął go również fizycznie. Brunet był przystojny. Miał piękną twarz, ostrą linię szczęki, duże, niewinne oczy i malinowe grzeszne usta. Do tego wszystkiego jego ciało było wręcz obłędne. Za każdym razem, gdy V miał okazję zobaczyć brzuch chłopaka, aż zapierało mu dech, a widząc jego umięśnione uda tylko marzył, by móc poczuć, jak silnie oplatają jego wąską talię. Chłopak jednym spojrzeniem, jednym gestem potrafił wywołać w jego głowie milion niegrzecznych myśli i każdą jedną fantazję, spełniłby bez mrugnięcia okiem. Gdy się nad tym zastanawiał, zdał sobie sprawę, że żaden inny mężczyzna go tak nie pociągał. Żył już tyle lat i nigdy nie czuł nic podobnego, ale to, co było w tym najwspanialsze to fakt, że Jungkook pociągał go również w inny sposób. Ten mniej fizyczny, emocjonalny. Ten chłopak sprawiał, że V chciał być lepszy, dla niego wszystko nabierało nowego znaczenia, wszystko, co robił, miało nagle sens. Przy nim czuł się, jakby przez tyle lat był uśpiony, a brunet wreszcie obudził go do życia. To go fascynowało i przerażało zarazem, ale miał dosyć życia na pół gwizdka. Jeśli tylko Jungkook mu pozwoli, będzie wszystkim, czego zapragnie. Będzie go chronił i dbał o niego. Będzie jego najlepszym przyjacielem i najczulszym kochankiem. Hmm no właśnie... Kochankiem... To słowo wywoływało dreszcze w całym jego ciele, jednocześnie pobudzając do życie każdą najmniejszą komórkę.

- Jezu... - Szepnął w pustą przestrzeń pokoju.

Nie potrafił przestać o nim myśleć.

W ostatnich dniach brunet zaprzątał praktycznie każdą minutę jego myśli, ale od ich gorącej sesji w jego mieszkaniu nie było nawet sekundy, by o nim nie myślał. Zawsze był dosyć mocno aktywny seksualnie, miał duży potencjał, a jako wampir jego żądze i pragnienia jeszcze bardziej się wyostrzyły, ale kiedy sprawy między nim i Jungkookiem nabrały rozmachu i stały się bardziej intymne, V ukrócił swoje relacje seksualnie z innymi. Nie chciał, by Jungkook widział w nim jedynie fuckboya, któremu chodzi tylko o zaspokojenie własnych popędów. Ostatni raz uprawiał seks z Jacksonem, kiedy nocował u niego po odnalezieniu Jungkooka. Potem się z nim nie widział. Jego ciało domagało się uwagi, tym bardziej po ostatnich zabawach z brunetem, ale V nie chciał już byle jakiego seksu z kimś przypadkowym. Pragnął jedynie Jungkooka. I teraz, gdy wreszcie miał okazję, miał zamiar udowodnić mu, że teraz liczy się już tylko on. Czuł jednak niezaprzeczalne pragnienie, które z każdą minutą stawało się trudniejsze do zwalczania.

Z głośnym warknięciem wstał z łóżka i spojrzał na swój telefon, by sprawdzić godzinę. Dochodziła dopiero ósma rano. Rozstali się jakieś cztery godziny temu, a on miał wrażenie, jakby nie widział go co najmniej tydzień.

Założył na swoje bokserki szare, dresowe spodnie, które oplatały jego wąskie biodra, ukazując ponętną linię V w dole jego brzucha i ruszył w stronę sali treningowej. Przechodząc koło lodówki złapał jedynie butelkę wody i jedną saszetkę z krwią, którą od razu wypił, schodząc po schodach do sali treningowej. Na dole panował delikatny półmrok, ale nie przeszkadzało mu to. Jego wampirzy wzrok był aż nadto przyzwyczajony do takiego oświetlenia. V wypił ostatni łyk krwi i cisnął puste opakowanie do małego kosza na śmieci, który znajdował się pod ścianą. Oblizał wargi z resztek krwi. Grupa 0. Jak dotąd, jego ulubiona, ale odkąd skosztował krwi Jungkooka, nic nie mogło się z tym równać.

Podszedł do stolika, na którym leżały różne sprzęty i sięgnął z niego bandaże bokserskie, po czym szybkimi, zwinnymi ruchami oplótł nimi swoje dłonie. Wsunął na nie rękawice bokserskie i ruszył w stronę worka treningowego, który wisiał w głębi sali. Odetchnął głęboko i ustawił się w pozycji do walki. Jego nogi odruchowo lekko się ugięły, a dłonie osłoniły twarz przed ciosem. Dawno nie boksował, ostatnio skupiał się w większości na trenowaniu Jungkooka. A kiedy miał czas, by samemu coś poćwiczyć z reguły biegał albo podciągał się na łańcuchach. Mimo to jego ciało doskonale pamiętało, jak należy się poruszać na ringu. Już po chwili poruszał się zwinne jak kot, wymierzając szybkie i celne ciosy wyimaginowanemu przeciwnikowi. Czuł, jak jego mięśnie napinają się z każdym ruchem, jak z każdym ciosem jego oddech się spłyca, a adrenalina wzrasta. Tego właśnie potrzebował, wymęczyć swoje ciało, by głowa nie miała siły myśleć.

Nie wiedział ile czasu minęło i jak długo męczył ten biedny worek treningowy, ale przestał zadawać ciosy, gdy już nie mógł oddychać, a jego nagi tors był cały zlany potem. Zmęczony pochylił się do przodu i oparł dłonie na swoich drżących udach, oddychając ciężko. Jego klatka piersiowa unosiła się i opadała w szybkim, nierównomiernym oddechu. V ściągnął rękawice ze swoich dłoni i położył je na stoliku. Jego włosy były wilgotne, mokra grzywka przykleiła mu się do czoła. Odgarnął ją dłonią, tak, że była teraz cała zaczesana do tyłu, ukazując jego czoło i przystojną twarz. Sięgnął po butelkę z wodą i szybko wlał kilka dużych łyków do spragnionych ust. Zimny płyn przyjemnie nawilżył jego gardło. Wytarł dłonią pot z czoła, po czym złapał w zęby końcówkę bandaża bokserskiego, wciąż oplatającego jego dłonie i powoli zaczął go zdejmować. Jego oddech zaczął wracać do normalnego stanu, chociaż mięśnie wciąż pamiętały kilkugodzinny wysiłek. Kiedy skończył odwijać dłonie, zmęczony ruszył do mieszkania. Jedyne o czym teraz marzył, to zimny strumień wody, spływający po jego sfatygowanym, rozgrzanym ciele. Z każdym krokiem po schodach prowadzących do apartamentu czuł, jak mięśnie jego ud napinają się mocno z delikatnym bólem. Wreszcie jego myśli się uspokoiły, wysiłek fizyczny wywołał zamierzony rezultat.

Kiedy tylko wszedł do mieszkania, zamknął za sobą drzwi kopniakiem i od razu ruszył w kierunku sypialni. Łazienka znajdowała się też na dole, ale to na górze, koło sypialni znajdował się jego ukochany prysznic. Wielki, oszklony, który spokojnie mógł pomieścić co najmniej ze cztery osoby. Pokonał schody w mgnieniu oka, przeskakując po dwa stopnie na raz. Szybko rozejrzał się po sypialni, czując się dziwnie rozczarowanym, że pokój nadal jest pusty. Kogo spodziewał się tu ujrzeć? Odsunął od siebie szybko tę myśl. Nie chciał teraz o nim myśleć. Tak ciężko ćwiczył, by oczyścić swoją głowę z tych ciągłych fantazji.

Otworzył szafę, by wyjąć jakieś ubranie i od razu tego pożałował. Na jednej z półek leżała czarna bluza Jungkooka. Najwyraźniej chłopak zostawił ją podczas któregoś z ich treningów bądź jednego z nocowań. To nie była żadna nowość. V często znajdował rzeczy chłopaka pozostawione gdzieś w jego mieszkaniu, bądź na sali treningowej. W jego łazience Jungkook miał swoją szczoteczkę do zębów i swój ręcznik, na szafce pod lustrem stał krem do twarzy, którego zawsze używał. Jego lodówka zawsze była pełna ulubionego jedzenia chłopaka i mleka bananowego, które Jungkook tak bardzo uwielbiał. Powodowany jakąś nadprzyrodzoną siłą, chwycił za bluzę i przystawił ją do swojej twarzy, wciągając głęboko jej zapach. Tak jak się tego spodziewał, materiał pachniał perfumami i ciałem Jungkooka. V odruchowo zamknął oczy i znowu powąchał bluzę, wstrzymując ten cudowny zapach w swoich płucach. Po chwili wsunął swoje dłonie w rękawy i założył bluzę na swoją nagą, wciąż jeszcze lekko wilgotną po treningu skórę. Chciał czuć zapach bruneta na swojej skórze. Otoczył się silnie własnymi ramionami i wdychał zapach Jungkooka, wyobrażając sobie, jak to by było mieć go teraz w swoich ramionach.

I wystarczyło kilka sekund, by cały jego trening poszedł na marne.

W jego głowie pojawił się obraz Jungkooka dopiero co przebudzonego, z potarganymi włosami, z lekko zachrypniętym, porannym głosem. Jak Jungkook by wyglądał, gdyby obudził się teraz w jego łóżku po wspólnie spędzonej nocy? Leżałby teraz w jego czarnej pościeli, pachnącej ich ciałami, jego naga klatka piersiowa unosiłaby się w równomiernym oddechu, jego serce biłoby szybko pod wpływem wspomnień z ich wspólnej nocy, a V słuchałby tego dźwięku jak najpiękniejszej melodii. Być może jego ciemne tęczówki wodziłby po jego nagiej skórze z pożądaniem, jego malinowe wargi, lekko rozchylone, domagałyby się kolejnych pocałunków, a jego ciało wręcz błagałoby o dotyk jego długich palców...

V westchnął głośno, czując w dole brzucha charakterystyczny ucisk i otworzył gwałtownie oczy.

I znowu się zaczęło. Jungkook był wszędzie.

Przeczesał nerwowo swoje wilgotne włosy i odetchnął głęboko. Całe jego ciało pragnęło go. Czuł niemal fizyczny ból, gdy o nim myślał. Oblizał swoje wargi i przez chwilę miał wrażenie, że czuje na nich smak ust bruneta. Jungkook smakował wręcz obłędnie. Idealnie. Jego krew... Jego usta... Jego sperma...

V poczuł, że pod wpływem tego wspomnienia jego bokserki stały się nieco ciaśniejsze. Zagryzł mocno swoją dolną wargę i przypomniał sobie wczorajszy wieczór. Jego usta na tych cudownych, ciepłych wargach Jungkooka, poruszające się w tak idealnym, wspólnym rytmie. Jego długie palce zwinnie poruszające się w górę i dół jego męskości... Jego język poruszający się z tym bruneta w cudownie zmysłowym tańcu, ich ciała tak blisko siebie, złączone niemal w jedno. Twardy penis Jungkooka, tak idealnie pasujący do jego dłoni... Urywany oddech i te cudowne jęki chłopaka, które opuszczały jego gardło, za każdym razem, gdy dłoń V sunęła w dół po jego nabrzmiałym członku. Sposób, w jaki brunet wyjęczał jego imię, kiedy osiągnął upragniony szczyt. Czy Jungkook jęczałby tak samo, gdyby V rozchylił jego zgrabne pośladki i wsunął w niego swoje zwinne palce, pieszcząc jego prostatę? Gdyby wsunął w niego swoje przyrodzenie najgłębiej, jak to możliwe, jednocześnie uderzając swoimi biodrami o jego nagą skórę?

- Jezu... - Jęknął V, po czym szybko ruszył w stronę łazienki, starając się lekceważyć swojego twardego członka, który już boleśnie domagał się uwagi.

Zsunął z siebie spodnie i bluzę Jungkooka. Nim jednak odwiesił ją na wieszak, jeszcze raz przystawił do niej swoją twarz, wąchając ten cudowny zapach. Odwiesił ją szybko i przesunął opuszkami swoich palców po delikatnym materiale. Wsunął się pod prysznic i odkręcił chłodny strumień. Stanął pod deszczownicą i pozwolił, by chłodna woda obmyła jego rozgrzane ciało. Spojrzał w dół na swojego dumnie sterczącego członka. Co się z nim działo? Chyba nigdy tak nikogo nie pragnął. Być może to przez to, że zawsze wszystko przychodziło mu łatwo. Był przystojny i chyba nie znał osoby, która byłaby mu się w stanie oprzeć. Wystarczyło, że podszedł do kogoś, skinął palcem, a chwilę potem mógł z tym kimś zrobić wszystko. Nieważne, czy to była kobieta, czy mężczyzna. Z Jungkookiem było inaczej. Nikt nigdy wcześniej go nie odtrącił, nikt tak mu się nie opierał, ale też nikt tak go nie kusił. Brunet nieraz nawet nieświadomie doprowadzał go do obłędu, ale uwielbiał to. Uwielbiał wszystko, co dotyczyło Jungkooka. Od jego ciepłych, czekoladowych, sarnich oczu, po jego bliznę na policzku. Od jego delikatnego uśmiechu, po jego obłędnie wąską talię i wysportowane uda. Uwielbiał, jak chłopak się poruszał, jak nieświadomie wypychał językiem policzek, kiedy był zazdrosny, jak delikatnie marszczył nos, kiedy intensywnie się śmiał. Jego śmiech, jego głos, jego jęki...

Pragnął go tak bardzo, że już dłużej nie mógł się powstrzymać. Zsunął więc swoją dłoń w dół swojego wysportowanego brzucha. Z każdym kolejnym pokonanym centymetrem czuł, jak jego podniecenie rośnie jeszcze bardziej. Kiedy wreszcie jego prawa dłoń zacisnęła się silnie na jego członku, z jego ust wydobyło się głośne jękniecie. Był przyzwyczajony do tego, że jest mocno aktywny seksualnie, nie pamiętał nawet, kiedy ostatni raz to on sam musiał się zaspokoić. Zwykle nie miał problemu z tym, by znaleźć kogoś chętnego i on sam korzystał z tego bez najmniejszych oporów. Chociaż za każdym razem chodziło jedynie o zaspokojenie własnych popędów. V rzadko kiedy całował swoich partnerów seksualnych, nie pieścił ich zbytnio. To oni byli od tego, by dawać mu przyjemność. Z Jungkookiem było inaczej. Kiedy V o nim myślał, to on był najważniejszy. Chciał go pieścić, dotykać i całować tak jak nikt nigdy przedtem, chciał nauczyć się jego ciała milimetr po milimetrze. To dlatego wtedy pod magazynem, to on chciał go pieścić. I był tak cholernie szczęśliwy, że Jungkook pozwolił mu się do siebie zbliżyć w tak intymny sposób. A fakt, że wiedział, że młodszy nigdy nie był w taki sposób z żadnym innym facetem, podniecał go jeszcze bardziej. W pewnym sensie był jego pierwszym i chciał być ostatnim. Ostatnim, który go dotyka, ostatnim, którego imię Jungkook wyjęczy dochodząc pod nim...

Pod wpływem tych myśli ciałem V targnęła kolejna fala podniecenia. Zamknął oczy i odchylił głowę do tyłu. Jego oddech był nierównomierny, ruchy jego dłoni stały się szybsze i mocniejsze. Było mu tak przyjemnie, ale on chciał więcej.

Wyobraził sobie, że Jungkook jest z nim tutaj teraz, pod prysznicem. Oczami wyobraźni widział, jak jego mleczna skóra robi się cała mokra od lejącej się wody. Jego ciemne włosy kleją się do jego przystojnej twarzy. V mógłby sunąć dłońmi po jego wysportowanej klatce piersiowej i jego płaskim brzuchu. Czy Jungkook chciałby, żeby V był seksowny i delikatny, czy wolałby, żeby trochę go sponiewierał i pokazał, jak cudownie jest poddać się jego woli? Na samą myśli o tym, V zagryzł swoją dolną wargę. Boże, co on by dał, żeby móc teraz pchnąć bruneta na ścianę i przycisnąć do jego pleców swoje nagie ciało. V był przekonany, że Jungkookowi by się to spodobało. Na pewno nikt nigdy wcześniej go tak nie zdominował. V byłby pierwszym, który pociągnąłby jego ciemne włosy i zmusił go, by wypiął do niego swoje zgrabne pośladki. Byłby pierwszym, który wsuwa swoje długie palce do jego wnętrza i porusza nimi w nim, słuchając, jak każdy ruch jego dłoni wyrywa z jego gardła stłumiony jęk. Byłby pierwszym, który wsuwa swoją męskość w ten cudownie ciasny pierścień mięśni, słysząc, jak chłopak klnie rozciągany jego wielkością. Wyobrażając sobie jak bardzo ciasny jest Jungkook, dłoń V odruchowo zacisnęła się mocno na jego członku, a jego ruchy jeszcze bardziej się przyśpieszyły.

- O ja pierdolę! - Warknął głośno czując, że jest już blisko.

Oparł lewą dłoń na ścianie prysznica, a prawą zaczął poruszać jeszcze szybciej, goniąc swój własny orgazm. Przywołał w myślach dźwięk jęków Jungkooka i zacisnął mocniej dłoń, wyobrażając sobie, że to mięśnie bruneta zaciskają się wokół jego penisa. Po chwili poczuł znajomy ucisk i doszedł z głośnym stęknięciem, rozlewając swoją spermę na własny brzuch i prawą dłoń.

- Jezu... - Jęknął, oddychając ciężko.

Oparł się o mokre kafelki i zamknął oczy, starając się uspokoić oddech. Nie pamiętał, kiedy ostatni raz było mu tak dobrze podczas zwykłej masturbacji. Mimo, że musiał zaspokoić się sam, myślenie o brunecie niesamowicie go nakręcało. Kiedy jego oddech wreszcie wrócił do normy, szybko umył się i wyszedł spod prysznica, owijając biały ręcznik wokół swoich wąskich bioder. Nie myśląc długo, wciągnął na siebie czarne bokserki, czarne podarte jeansy, które mocno opinały jego nogi. Na górę zarzucił prostą białą koszulkę, z mocniej wciętym dekoltem, która ukazywała jego opalone obojczyki. Wytarł mocniej swoje mokre włosy w ręcznik i zostawił je do wyschnięcia. Chwycił swój telefon i wybrał dobrze znany numer. W ostatnich tygodniach często z niego korzystał, chociaż teraz wcale nie był z tego taki dumny. Przystawił telefon do ucha i chwilę nasłuchiwał sygnału po drugiej stronie. Biiiip. Biiiip.

- V? - Spytał znajomy głos. Zdawał się być lekko zaspany, jakby chłopak dopiero co się obudził.

- Jackson, muszę się z tobą zobaczyć. Spotkajmy się w Sin City. Dasz radę być tam za jakąś godzinę? - Spytał.

- Będę tam za 30 minut. - Odparł.

V, nie mówiąc nic więcej, rozłączył się. Jackson był przystojny, miał wysportowane ciało i dobrze obciągał. Miał wszystko, czego V potrzebował. Dotąd mu to wystarczało, ale teraz, kiedy poznał Jungkooka, chciał więcej. A może po prostu chciał Jungkooka.

Tylko jego.

Nie myśląc długo, chwycił bluzę z wieszaka i założył ją na siebie. Wsunął telefon do kieszeni i szybko wybiegł z mieszkania. Wsiadł na swój motocykl i założył kask, po czym odpalił silnik. Dojazd na miejsce zajął mu niespełna 30 minut. Zaparkował i szybko pobiegł w stronę Sin City. Było jeszcze wcześnie, więc jak zwykle o tej porze wewnątrz było prawie pusto. V wszedł do środka i od razu dostrzegł platynowego blondyna siedzącego przy barze. Podszedł do niego i bez słowa usiadł na stołku barowym obok niego. Chłopak od razu odwrócił się w jego stronę i posłał mu piękny uśmiech.

- Cześć, przystojniaku. - Rzucił. - Napijemy się jakiegoś drinka, czy wolisz od razu jechać do mnie? - Spytał, sugestywnie unosząc prawą brew. V odruchowo przygryzł swoją dolną wargę.

- Napijmy się najpierw. - Odparł, po czym przywołał barmana skinieniem głowy. - Podaj nam proszę dwa razy Jacka Daniels'a.

- Zdziwiłem się, że zadzwoniłeś tak wcześnie... Ostatnio spławiłeś mnie kilka razy. Tak bardzo się stęskniłeś? - To mówiąc, odwrócił się mocniej w stronę V, uważnie studiując twarz wampira.

Wyglądał pięknie jak zwykle. Widywali się już dosyć długo i sypiali ze sobą, ale Jackson wciąż był pod wrażeniem za każdym razem, gdy go widział. Wampir był niesamowicie przystojny, był wręcz nierealnie piękny. Jedyne, co zawsze go martwiło to fakt, że wampir miał smutne oczy. Mimo, że się uśmiechał, jego uśmiech rzadko kiedy sięgał błękitnych tęczówek. Tym razem było w nim coś innego. Jakiś dziwny błysk w oku, przez który zdawał się być jeszcze piękniejszy.

- Jackson... - Zaczął V.

Jego głos był ciepły i nadzwyczaj łagodny. Jackson poczuł, że na jego policzki napływa delikatny rumieniec wywołany tym, jak cudownie brzmiało jego imię wypływając z idealnie wykrojonych ust wampira. Czyżby miał do niego słabość? Od początku wiedział, że to tylko seks i on sam też traktował tak ich relację, ale ostatnio dużo więcej rozmawiali, co ich do siebie zbliżyło. Nawiązała się między nimi cienka nić czegoś na kształt przyjaźni. Tak, pieprzyli się na każdym spotkaniu. A właściwie to V go pieprzył. Wampir robił z nim to, na co tylko miał ochotę, ale nie przeszkadzało mu to. V dokładnie wiedział, co i jak robić, żeby Jackson czuł się jak w siódmym niebie i niemalże błagał o więcej. Nie przeszkadzało mu, że wampir unikał pocałunków, że nie pieścił go tak jak on jego. Jackson dobrze wiedział, że V nawet będąc w nim, myślał o Jungkooku, ale nie zależało mu na tym, żeby było inaczej. Przynajmniej do tej pory... Czyżby coś się zmieniło? Polubił go. Temu nie mógł zaprzeczyć. Wampir był zabawny i błyskotliwy. Był czymś więcej, niż tylko ładną buźką i dobrym kochankiem. Nie widzieli się ostatnio, nawet kiedy Jackson do niego zadzwonił, wampir go spławił. Wstyd się przyznać, ale kiedy V dzisiaj do niego zadzwonił, poczuł się podekscytowany jak mała dziewczynka czekając na gwiazdkowe prezenty. Ale teraz oto V patrzył na niego, a w jego oczach było coś, czego Jackson wcześniej nie widział. Szczęście. I to jedno spojrzenie wampira wystarczyło, by wiedział...

- Chodzi o Jungkooka, prawda? - Spytał w końcu. Blondyn skinął głową.

- Powiedziałem mu, że mi na nim zależy... I wygląda na to, że on czuje to samo... - Kiedy to mówił, kąciki jego ust mimowolnie drgnęły do góry, ale Jackson i tak to dostrzegł. V był szczęśliwy. - I ja naprawdę chcę mu udowodnić, jak bardzo mi zależy. Chcę mu pokazać, że naprawdę jestem w to zaangażowany, a to oznacza, że nie mogę sypiać z innymi. Chcę być z nim. Tylko z nim...  - Wyjaśnił szybko.

- W porządku, V... - Rzucił chłopak i położył swoją dłoń na tej wampira. Mimo, że w jakimś stopniu czuł się rozczarowany tym, że już więcej nie będą tak blisko, to informacja o tym, że V i Jungkook wreszcie są razem, cieszyła go. Chciał, by wampir był szczęśliwy. - Wiem, jak bardzo ci na nim zależy. - Dodał i uśmiechnął się serdecznie. Mimo, że czuł, jakby coś stracił, jego uśmiech był szczery. V w odpowiedzi uścisnął jego dłoń.

- Jeśli cię to pocieszy, to dobrze się z tobą bawiłem. - Dodał V, szturchając go lekko w ramię. - Chodź, napij się ze mną whisky. - To mówiąc podsunął jedną ze szklanek w kierunku chłopaka, a ten wziął ją z uśmiechem.

- W takim razie wypijmy za to, żeby Jungkook był wart tego całego zachodu. - Jackson uniósł szklankę wznosząc toast, a V uśmiechnął się szeroko.

- Wiem, że jest. - Odparł bez cienia wątpliwości.

***

Jungkook przeczesał dłonią swoje ciemne włosy i jeszcze raz spojrzał na swoje odbicie w lusterku. Chciał mieć pewność, że wygląda dobrze. Założył na siebie czarne jeansy z dziurami na kolanach, które mocno opinały jego uda i pośladki. Wiedział, że V lubił jego uda, więc wybrał coś, co dodatkowo podkreśliłoby jego walory. Do tego założył na siebie białą koszulkę z mocno wciętym dekoltem, która eksponowała jego długą, smukłą szyję i odsłaniała jego obojczyki. Uniósł wzrok i przyjrzał się uważnie swojej twarzy. Jego skóra była nadzwyczaj promienna i gładka. Oczy miały jakiś dziwny blask. Czy to dzięki temu, co działo się między nim, a V? Musiał przyznać, że chyba nigdy wcześniej nie czuł się tak jak teraz. Miał motylki w brzuchu, czuł się zdenerwowany i podekscytowany zarazem. Nie mógł się doczekać, by znowu go zobaczyć. Na samą myśl o wargach wampira na swoich, miał dreszcze. Chciał wyglądać seksownie, mimo, że czekał go jedynie trening, podobny do dziesiątek innych treningów, które razem spędzili. Jednak w jego głowie pojawiła się myśl, że być może tym razem, nie zakończy się on tak jak zwykle. Na samą myśl o tym, co mogłoby się wydarzyć, Jungkook poczuł znajomy ucisk w dole brzucha. Odetchnął głęboko i obmył twarz wodą. Musiał nieco ostudzić swoje myśli, jeśli nie ma zamiaru przyjechać do V z widocznym problemem w spodniach.

Wytarł twarz w ręcznik i wyszedł z łazienki. Chwycił swoją skórzaną kurtkę i torbę ze strojem na trening i szybko wyszedł z mieszkania. Wsiadł na swój motocykl i ruszył w kierunku magazynu. Tę drogę pokonywał już tak wiele razy, że niemal każdy centymetr znał na pamięć. Dojazd zajął mu niecałe pół godziny. Kiedy zaparkował, dostrzegł, że pod magazynem nie ma motocykla V. Przed wejściem stało jedynie auto Jimina, co oznaczało, że zapewne wampir jest już na sali treningowej. Do tej pory za każdym razem, gdy przyjechał, a motocykla V nie było przed wejściem, oznaczało to, że był on gdzieś na mieście, zazwyczaj w łóżku kogoś innego. Na tę myśli poczuł jakiś dziwny niepokój. Nie rozmawiał z V od wczorajszej nocy, kiedy to wampir odwiózł go do domu i pożegnał się z nim namiętnym pocałunkiem, ale był przekonany, że kiedy dziś tu przyjedzie, V będzie na niego czekał. Mieli treningi codziennie niemal o tej samej godzinie, dlaczego teraz miałoby być inaczej? V obiecał pokazać jak bardzo mu na nim zależy. Czyżby już zmienił zdanie?

Jungkook odetchnął głęboko, po czym pchnął drzwi i wszedł do środka. Kiedy ruszył w głąb magazynu, dostrzegł, że na kanapie w sali treningowej siedzi Jimin. Wampir nie patrzył na niego, siedział z pochyloną głową i robił coś na swoim telefonie. Mimo, że nie podniósł na niego swojego wzroku, Jungkook wiedział, że na pewno wyczuł jego obecność. Odruchowo rozejrzał się po pomieszczeniu, mając cichą nadzieję, że dostrzeże gdzieś V, ale po wampirze nie było nawet śladu.

- Hej, Jimin. - Rzucił w końcu, chcąc zwrócić na siebie uwagę blondyna. Jimin od razu podniósł na niego swój wzrok i uśmiechnął się serdecznie.

- Sorry, właśnie kończyłem rozmawiać z V. - Odparł Jimin i wstał z kanapy.

Na te słowa Jungkook poczuł dziwny ucisk. Jeśli Jimin rozmawiał z V, oznaczało to, że wampira nie ma w mieszkaniu i ponownie opuści ich trening. Jungkook postawił torbę na ziemi  i odwrócił twarz od bystrych oczu wampira. Nie chciał, by Jimin dostrzegł jego rozczarowanie, ale blondyn był zbyt spostrzegawczy, by mógł to ukryć. Dostrzegł, jak błysk w oczach bruneta nieco zelżał na jego słowa, jak jego ramiona opadły.

- V próbował się do ciebie dodzwonić, ale zdaje się, że coś jest nie tak z twoim telefonem... - Wyjaśnił szybko, a chłopak odruchowo wyciągnął swój telefon z kieszeni spodni i szybko sprawdził wyświetlacz. Ekran nie reagował.

- Oh, bateria mi padła... - Rzucił. Co za idiota z niego. W myślach beształ V za to, że ten nawet nie wysłał mu wiadomości, a to on, jak ten ostatni idiota, zapomniał doładować swój telefon. Był tak przejęty ostatnimi wydarzeniami, że nawet nie przyszło mu do głowy, by naładować baterię. - A gdzie on jest? Zaraz powinniśmy mieć trening... -  Dodał mimochodem, chociaż czuł, jak zjadają go nerwy. Obawiał się tego, co może usłyszeć. Do tej pory za każdym razem, gdy V nie było na treningu, ten "trenował" inne cielesne rzeczy. Co wcale nie podobało się Jungkookowi i na samo wspomnienie, czuł ucisk w żołądku.

- Poszedł spotkać się z Jacksonem, żeby z nim pogadać, ale zdaje się, że coś się przeciągnęło i będzie później... Powiedział, żebyśmy trenowali dziś bez niego... - Odpowiedział wampir, patrząc uważnie na Jungkooka. Brunet ewidentnie spiął się na jego słowa. Jego język odruchowo przejechał po wnętrzu jego policzka, wypychając go nieznacznie. Jimin dobrze wiedział, że był to jego odruch bezwarunkowy, gdy górę brała jego zazdrość.

- Ah Jackson... - Jęknął cicho, nie kryjąc rozczarowania.

- Kook, on pojechał się z nim spotkać, żeby powiedzieć mu o tobie... O was...

- Skąd ta pewność? - Spytał odruchowo.

Gdy tylko te słowa opuściły jego usta, żałował, że nie ugryzł się w język na czas. Powinien bardziej ufać V. Nie miał podstaw, by tego nie robić. Owszem, V sypiał z innymi, ale nigdy tego przed nim nie ukrywał i nigdy go nie okłamał, więc czemu miałby robić to teraz? Z drugiej strony nie byli oficjalnie parą, więc V miał prawo robić, co chce i z kim chce. To, że wampir pieścił jego penisa, nie dawało mu prawa do tego, by wymagać od niego wierności, ale nie mógł znieść myśli, że V mógł teraz dotykać w taki sam sposób kogoś innego.

- Nieważne... - Rzucił szybko, nim wampir zdążył coś więcej dodać. - Zaczynamy trening.

Jungkook ściągnął swoją białą koszulkę i założył treningowy t-shirt, po czym nie przejmując się obecnością wampira, zsunął swoje spodnie i założył na siebie dresy. Nie ma wpływu na to, co zrobi V, ale przynajmniej może nauczyć się walczyć tak, by odstraszyć wszystkich innych adoratorów wampira, czyż nie?

***

Przez seksowne dźwięki muzyki przebił się niski, głęboki śmiech. Był on tak piękny i naturalny, że usta Jacksona odruchowo wygięły się w serdecznym uśmiechu. Chyba nigdy wcześniej nie słyszał, jak V się śmieje. Ten dźwięk był wręcz cudowny. Wampir był zjawiskowy, wysoki, wysportowany, przystojny, ale nic nie mogło się równać z jego uroczym prostokątnym uśmiechem i dźwiękiem jego głosu, gdy śmiał się tak swobodnie. Do tej pory, gdy się widywali V był przygaszony, zamyślony, nieobecny. Podobała mu się ta zmiana w jego zachowaniu. Było widać, że jest szczęśliwszy.

V sięgnął po szklankę z resztką złotego płynu i wypił do końca swoje whisky. Odstawił szklankę na bar i przejechał po jej górnej krawędzi swoimi długimi, palcami pianisty. Nawet jego dłonie były piękne. Jackson przez chwilę wpatrywał się w opuszki jego palców sunących po krawędzi szkła. Zastanawiał się, czy tak samo delikatnie badałby krawędzie ciała ukochanej osoby. Jego nigdy tak nie dotykał. Ich relacja sprowadzała się do ostrego seksu i rozmów o Jungkooku. Nawet nie wiedział, jak to się stało, że poczuł się tak mocno z nim związany. Może historia V i jego problematycznej miłości do Jungkooka, przypominała mu historię jego związku. Teraz zdawało się, że V jest na dobrej drodze, by odnaleźć swoje szczęście. A czy on jeszcze kiedyś będzie szczęśliwy? Czy w jakiś cudowny sposób, drogi jego i Bambama na nowo się złączą?

- Dobra, słońce. Czas na mnie. - Rzucił V, po czym spojrzał na twarz Jacksona. - W dużej mierze to właśnie dzięki tobie powiedziałem Jungkookowi, że mi na nim zależy, więc jak będziesz chciał pogadać... Zadzwoń. Postaram się być twoim przyjacielem... - To mówiąc, położył swoją dłoń na dłoni blondyna.

Czuł do niego dużą sympatię, ale też nieopisaną wdzięczność za te nocne rozmowy i dosłownie trucie mu dupy, żeby wreszcie powiedział Jungkookowi, co do niego czuje. Chyba nigdy nie czuł się tak szczęśliwy i tak wolny, jak wtedy, gdy Jungkook wrócił do jego mieszkania i poprosił, by go pocałował. Na samo wspomnienie, kąciki jego ust uniósły się w delikatnym uśmiechu. Spojrzał w ciepłe, brązowe oczy Jacksona, a chłopak zbliżył się do niego i nim V zdążył zareagować, poczuł jego usta na swoich wargach.

Nie całował go wcześniej wiele razy. Mimo, że spał z nim paredziesiąt, całowali się może kilka. V unikał pocałunków, miał wrażenie, że przekazywały zbyt wiele uczuć i emocji. Zaskoczony, przez chwilę ani drgnął, pozwalając, by wargi Jacksona pieściły jego. Usta blondyna były przyjemnie ciepłe i delikatne. V odruchowo odwzajemnił pocałunek, jednak żaden z nich nie pogłębił go, pozwalając, by ich wargi jedynie lekko się o siebie ocierały. Pocałunek trwał jedynie kilkadziesiąt sekund, po chwili V odsunął się od niego delikatnie i spojrzał mu w oczy.

- Jackson... - Szepnął. Blondyn uśmiechnął się i pogładził go po policzku.

- Spokojnie, chciałem jedynie się pożegnać... - Odparł, nie odrywając od niego swojego spojrzenia. - Jungkook jest szczęściarzem. Jeśli kiedyś będzie miał co do tego wątpliwości, wyślij go do mnie, to wybiję mu głupoty z głowy. - Dodał i puścił do V oczko.

- Dziękuję. - To mówiąc, V założył na siebie bluzę Jungkooka, którą założył przed wyjściem, po czym ponownie spojrzał na Jacksona. - Jackson... Myślałem o tym, co mi kiedyś powiedziałeś... o tym swoim chłopaku. Jeśli on cię kochał, chociaż w połowie tak mocno, jak ja Jungkooka... Nie odszedłby tak. Nie zniknąłby bez słowa.

Jackson zmarszczył brwi i słuchał uważnie słów V. Wampir zaskoczył go tym, że w ogóle pamięta tę rozmowę. Myślał, że niewiele z tego, co mówi, naprawdę do niego trafia, ale on pamiętał. Jackson poczuł ukłucie w sercu na wspomnienie wąskich oczu Bambama, przeszywających go na wskroś i jego cudownego uśmiechu. Sypianie z V pomagało mu zapomnieć, ale uczucia do byłego kochanka, wciąż były żywe.

- Co masz na myśli? - Spytał, czując jak jego gardło zaciska się mimowolnie.

- Pomyślałem, że może nie wszystko jest takie, jak się wydaje na pierwszy rzut oka. Yoongi jest świetny w tropieniu ludzi. Poproszę go, by się temu przyjrzał. Może Bambam wcale nie przestał cię kochać, może coś mu w tym przeszkodziło... - Wyjaśnił, po czym przytulił Jacksona mocno i pocałował go w policzek. - Do zobaczenia, Jackson. Odezwę się jeśli się czegoś dowiem. - Rzucił, po czym ruszył do wyjścia.

Jackson czuł się odrętwiały. A co jeśli V ma rację? Jeśli Bambam się odnajdzie? Jeśli chłopak nadal go kocha? Na samą myśl uśmiechnął się delikatnie.

Nagle z zamyślenia wyrwał go dźwięk szkła stawianego na ladę i kątem oka dostrzegł, że ktoś usiadł na miejscu, które chwilę temu zajmował V. Odruchowo spojrzał na intruza. Jego oczom ukazał się jakiś nieznajomy chłopak. Był dosyć młody, chociaż na pewno starszy od niego, miał ciemne włosy, które zaczesane były gładko do tyłu i związane w niewielkiego kucyka. Na jego ustach igrał jakiś dziwny uśmiech, który napawał go niepokojem.

- Czy ten przystojniak, co stąd wyszedł to twój facet? - Spytał nieznajomy.

Jackson zawahał się przez chwilę. Nie wiedział, czy powinien zaprzeczyć i powiedzieć prawdę, czy potwierdzić domysły mężczyzny. Było w nim jednak coś tak dziwnego, że Jackson jedynie potwierdził jego przypuszczenia skinieniem głowy.

- Eh, szkoda. Miałem nadzieję, że uda mi się od ciebie wyciągnąć jego numer... - Jęknął rozczarowany. - Był naprawdę niezły... Szcześciarz z ciebie.

- Wiem - Odparł krótko, po czym wstał z miejsca i bez słowa skierował się do wyjścia. Wychodząc z lokalu, wciąż czuł na sobie jego wzrok.

***

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top