~Chapter two~

~♡~

Wysiorbałam resztki orzeźwiającego soku i odstawiłam pusty, kartonowy kubeczek wraz ze słomką na stolik piknikowy. Głośno westchnęłam czując jak pod wpływem ciepła pocę się. Poprawiłam okulary przeciwsłoneczne, które jak na złość zsuwały mi się z nosa.

— Ten upał mnie dobija — westchnął Peter siedzący naprzeciw mnie.

Sprawnymi ruchami ręki wachlował się po twarzy swoją przepoconą podkoszulką. Mijają ostatnie dni sierpnia, a Nowy Jork wręcz płonął od gorąca. Jednak panuje szał zakupowy związany z rozpoczęciem nowego roku szkolnego, więc ludzie nawet teraz nie ograniczają się z wychodzeniem z domu. 

— Sześć godzin jazdy samochodem podczas, gdy na dworze jest niemal czterdzieści stopni. Jak my to przetrwamy? — zapytałam dotykając prawą dłonią gorącego czoła.

— Mam klimatyzacje — oznajmił Liam, podchodząc do stolika z Tiarą u boku. — Gotowi?

Przytaknęłam głową i wstałam z drewnianej ławki. Brunetka podała mi butelkę z wodą, którą z uśmiechem przyjęłam.

— O której jutro wyjeżdżasz? — zapytała Tiara patrząc wprost na mnie, gdy zasiedliśmy wszyscy w wozie Walsh'a.

— O ósmej rano mam samolot — odparłam niewyraźnie, przegryzając dolną wargę.

Minęły jedynie cztery dni odkąd przyjechałam do Nowego Jorku i muszę przyznać, że miło je spędziłam. Bliżej poznałam moją siostrę, która okazała się być wspaniałą kobietą. Mimo trudnego początku postanowiłyśmy się lepiej poznać, co skutkowało szybkim złapaniem wspólnych tematów. 

Walsh odpalił auto i ruszył przed siebie. Jechaliśmy właśnie nad jezioro z nadzieją, że chociaż tam uda nam się trochę ochłodzić. Jednak głównym celem tej podróży była chęć spędzenia mojego ostatniego dnia w Nowym Jorku razem w jakiś zabawny i zarazem miły sposób.

— Może poopowiadamy jakieś historie? — zaproponowałam mając dosyć ciszy.

Dziewczyna siedząca obok mnie podniosła głowę do góry, odwracając wzrok od książki, którą przed chwilą czytała. Peter z przodu także to zrobił, ale z telefonem.

— Czy twoja siostra zdążyła ci opowiedzieć o swoim mężu? — zaśmiał się Liam prowadząc. — Śmieszna historia — dodał.

Spojrzałam na moją siostrę i uśmiechnęłam się do niej. Osiemnastolatek siedzący na miejscu pasażera zdaje się, że także nie miał pojęcia o małżeństwie brunetki. Liam nadal miał tajemniczy uśmiech na twarzy, więc domyślałam się, że nie była to normalna relacja.

— Czemu nic o nim nie wiem? — zapytałam zaciekawiona.

— Rozwiedliśmy się — odparła ze spokojem w głosie kobieta, ale także niewytłumaczalną obojętnością.

Po jej słowach uśmiech od razu zszedł mi z twarzy. Nie przypuszczałam, że Tiara mogłaby być po rozwodzie. Bałam się, że ten temat ją w pewnym stopniu zaboli, ale ku mojemu zdziwieniu brunetka spojrzała na mnie i uśmiechnęła się szerzej.

— Meg, nie martw się — zaczęła pogodnie. — To zabawna historia — zapewniła.

— Może ją nam opowiesz? — zapytał rozbawiony Peter.

Tiara skinęła głową i wzięła głęboki wdech.

— Ogólnie to było tak — zaczęła już nieco poważniej Russo. — Jakoś dwa lata temu wzięłam ślub z Christopherem Perri — odłożyła książkę do plecaka.

— Ale dlaczego się rozwiedliście? — zapytałam zaciekawiona.

— Wytrzymał z nią tylko rok — wtrącił złośliwie Liam.

Brunetka z rozbawieniem przewróciła oczami, ale jednak po chwili ponownie spoważniała.

— Spokojnie, z tobą żadna panna nie wytrzymałaby nawet miesiąca — odparła pewna siebie, ale chcąc coś dodać zamilkła przegryzając dolną wargę.

Chłopak jedynie prychnął nie odwracając wzroku z jezdni.

— No tak, wytrzymaliśmy ze sobą tylko rok — przyznała z pełnym spokojem. — Mimo wszystko decyzja o rozwodzie zapadła w zgodzie — dodała.

— Nie rozumiem po co pchać się w małżeństwo, jeśli po roku ma się je zakończyć — uznał Peter bawiąc się palcami.

Kierowca zaśmiał się głośno patrząc w lusterku na zaczerwienioną twarzy Tiary. Dziewczyna podrapała się po głowie, najpewniej rozmyślając co powiedzieć.

— Nie znałam dokładnie Chrisa przed ślubem. Poznaliśmy się w barze. Dużo rozmawialiśmy pijąc przy tym. Spodobaliśmy się sobie — uśmiechnęła się na wspomnienie. — Totalnie pijani wzięliśmy cywilny. Sama się dziwię, że nam go udzielono. Na następny dzień obudziłam się z kacem w pokoju dla nowożeńców. Początkowo staraliśmy się to wszystko naprawić i unieważnić ślub, ale potem uznaliśmy, że czemu by nie spróbować. W końcu pociągaliśmy się fizycznie.

— Rok dram minął nadzwyczaj szybko — kontynuował Liam próbując brzmieć poważnie. — Ogółem gościu był spoko, ale miał okropne fetysze.

Davis spojrzał znacząco na zażenowaną dziewczynę.

— Nie o takich jakich myślisz! — natychmiast zaprzeczyła. — Bardziej chodzi o nadmierne zaczepianie dzieci na ulicy. Nie chodzi o pedofilię! — wykrzyknęła, gdy Peter spojrzał na nią jak wcześniej. — Uwielbiał dzieci, ale w ten dobry sposób. Umiał się dogadać z każdym dzieciakiem.

— Co w tym złego? — zapytałam nie rozumiejąc stwierdzenia fetyszu.

— Nie fajnie jak obcy, trzydziestoletni mężczyzna zaczepia twoje dziecko na ulicy i zaczyna z nim gadać o kreskówkach — parsknął Walsh.

Zaśmialiśmy się na słowa młodego mężczyzny. Historia nie była aż tak zabawna jak zapewniał na początku, ale mimo wszystko posiadała swój zabawny wątek. 

— O ile był od ciebie starszy? — zapytał ciekawy Peter.

— Osiem lat — przegryzła dolną wargę. — Zdecydowanie nie wyglądał na swój wiek — zapewniła. 

— Czyli nie przeszkadzała ci różnica wieku? — pokręciła głowę. — A mogłabyś być z przystojnym mężczyzną młodszym o pięć lat?

Wywróciłam oczami na ciągłe podrywy chłopaka. Od początku wiedziałam, że Peter jest typem podrywacza, ale z czasem stawało się to coraz bardziej irytujące, gdy flirtuje z dziewczynami przy każdej dobrej okazji. 

— Dobrze, wracając — kontynuowała brunetka ignorując pytanie kolegi. — To było tak, że po roku mieliśmy już siebie wzajemnie dość. Pominę fakt, że chciał zakładać rodzinę. On miał swoje upodobania odnośnie dzieci, a ja manię sprzątania, którą nawiasem mówiąc miałam od zawsze. Chris jest raczej człowiekiem, któremu nie przeszkadza kurz, bądź niedokładnie poukładane jedzenie w lodówce. Z czasem przestaliśmy wchodzić ze sobą w jakiekolwiek interakcje, a zainteresowanie przeminęło. Nie byłam zakochana, on też nie.

— Nie widzę w tym nic zabawnego — uznałam zmieszana.

— Śmieszny to był dopiero rozwód, Meg — zapewnił Liam wymijając czerwone auto na autostradzie. 

— W zgodzie ustaliliśmy, że najlepszym wyjściem będzie rozwód. No i tutaj zaczyna się komedia — zaśmiała się. 

— Opowiadaj — powiedziałam, biorąc przy tym kilka łyków wody. 

Mimo, iż jeszcze niedawno butelka z przezroczystym napojem była zimna to pod wpływem gorąca nieprzyjemnie ociepliła się.

— Pojechaliśmy do sądu załatwić... 

— Dlaczego akurat dzisiaj musi być taki upał? — jęknęłam przerywając Russo, która właśnie chciała kontynuować opowieść. 

— Wszyscy zadajemy sobie to pytanie — odparł Peter. 

Jedynie głośno westchnęłam i ponownie przeniosłam wzrok na siostrę. Wystarczy dostrzec zmianę w jej wyrazie twarzy, aby wiedzieć, że ta gorsza część historii minęła. Podziwiam ją, że mimo krótkiego upływu czasu, umie patrzeć na to z dystansem. 

— A więc pojechaliśmy do sądu załatwić wszelkie formalności. Jednak po drodze wydarzyło się parę dziwnych rzeczy — założyła na oczy czarne okulary przeciwsłoneczne przez irytujące promienie słoneczne, które wydobywały się przednią szybą. 

— Jakich? — dopytywał Peter, który niecierpliwie oczekiwał finału opowiadania. 

— Najważniejszą informacją jest to, że był ranek — kiwnęłam ze zrozumieniem głową. — A więc tego ranka wsiedliśmy razem do auta i ruszyliśmy. Na nasze nieszczęście w połowie drogi zepsuł nam się samochód. 

— Zadzwoniliście po mechanika?

— Megan, tak robią mądrzy ludzie — wtrącił przyjaciel Tiary. — Jej były do takowych nie należał — dodał. — Zresztą, Tiara też najmądrzejsza nie jest — szepnął ledwo słyszalnie. 

— Słyszałam to Walsh — powiedziała groźnie dziewczyna. 

— I dobrze — parsknął śmiechem. 

Relacja tej dwójki była dość nietypowa. Jakbym teraz zapytał mnie ktoś o czysto damsko męską przyjaźń, bez wahania wskazałabym ich. Mimo ciągłych wzajemnych przekomarzań i dokuczliwych komentarzy wiedzą, że w każdej sytuacji mogą na siebie liczyć. 

— Więc Chris stwierdził, że nie będziemy tracić czasu na mechanika i pójdziemy pieszo. 

— Poszliście? — zdziwił się Peter.

Znam Tiarę od niedawna, ale już niejednokrotnie miałam okazję przekonać się o lenistwie dziewczyny. Jeśli chodzi o naukę, bądź obowiązki domowe to z chęcią je wykonuje, ale w przypadku różnorodnego sportu w tym spaceru, trudno o jakiekolwiek chęci z jej strony. 

— Poszliśmy. Okazało się, że trafiliśmy na największą ulewę jaką kiedykolwiek widziałam. Był koniec czerwca, więc nie oszczędzałam się w letnich ciuchach. Wyobrażacie sobie biec za prawie byłym mężem w trakcie ulewy niemal nago?

Parsknęłam śmiechem w trakcie, gdy chłopcy prawie dławili się z napływu śmiechu. Tiara zaczęła opieprzać Liama, który w każdej chwili mógł stracić panowanie nad kierownicą. 

— Dobra, zajmij się tą kierownicą! — wrzasnęła dziewczyna tym samym kończąc sprzeczkę z przyjacielem. — Gdy w końcu dobiegliśmy do odpowiedniego budynku, wiecie co się okazało? —zapytała retorycznie. 

— Ten debil nie sprawdził godzin otwarcia — wtrącił roześmiany Liam. 

Dziewczyna wywróciła oczami i z grymasem walnęła w głowę kierowcę, pustą butelką od wody. 

— Czyś ty oszalała?! 

— Przecież jesteś dobrym kierowcą — prychnęła, a Walsh chwilę później odrzucił butelkę do tyłu tak, że wylądowała wprost na gołych udach dwudziestoczterolatki. 

— Czy wy serio staliście w ulewie pod zamkniętym sądem?

— Nie, znaczy na początku tak — poprawiła się. — Jednak potem pobiegliśmy do pobliskiej kawiarni, aby zamówić sobie po kawie na rozgrzanie — dodała. — Z racji tego, że ma dużą wadę wzroku musi nosić okulary. Przez kropelki deszczu znajdujące się na szybce nie zauważył doniczki przy wejściu. Możecie domyślić się, że miał bardzo efektowny upadek ze skutkiem rozbitych okularów. Nie było źle, bo nabił jedynie kilka siniaków. Najgorsze było to, gdy niemal ślepy wracał z toalety. Całkowicie nieświadomy podszedł do kelnerki, przytulił ją i zaczął szeptać jej do ucha różne rzeczy, bo był przekonany, że to ja. 

— Co dokładnie jej powiedział?

— Prosił o postawienie kawy, bo zgubił portfel. Myślała, że to jakiś atak czy coś i chciała dzwonić na policję — zaśmiała się Tiara. — Musiałam zainterweniować.

— Czemu my nie mieliśmy takiego śmiesznego zerwania? — zwrócił się do mnie Peter. 

— Co!?

Liam delikatnie zjechał ze swojego pasa i niemal wjechał w poboczną obręcz. Przerażona wbiłam paznokcie w fotel, głośno oddychając. 

— Wy chodziliście? — zapytała zdziwiona Tiara, gdy chłopak zdołał opanować pojazd. 

— Na niby — wyjaśniliśmy w tym samym momencie. 

— Żeby nie musiał wyjeżdżać do Nowego Jorku, jednak trochę nie wyszło — dodałam.

— Chcę znać gorące szczegóły — zaciekawiła się Tiara. 

Czułam tak wielkie zażenowanie, gdy chłopak opowiadał o naszej krótkiej przygodzie, która mimo wszystko skończyła się dla nas dobrze. Liam i Tiara nie oszczędzili śmiechu, który nie w sposób było opanować. Byłam wdzięczna Peterowi, że ani razu nie wspomniał o Henryku. Był to kruchy temat, który może przywiać niepotrzebne emocje, a teraz nie były mi one potrzebne. 

Nie spodziewałam się, że sześć godzin jazdy może minąć tak szybko i przyjemnie. Cztery dni mi wystarczyły do całkowitego przywiązania się. Tiara, Liam i Peter bardzo umilili mi pobyt w Nowym Jorku i boli mnie serce na myśl, że będę zmuszona ich jutro opuścić, ale mimo wszystko to Swellview jest moim domem, do którego zawsze warto wracać. 

~♡~

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top