Rozdział 24

Wczoraj wpadliśmy do domku jak burza i Loczek od wejścia dostał swoją zasłużoną karę.

Teraz zapewne nie będzie mógł przez dłuższy czas siadać, ale sam się prosił.

Przeciągnąłem się z zadowoleniem w łóżku i zacząłem się rozglądać za Loczkiem.

Słońce nieśmiało zaglądało przez uchylone okno, ale nawet mi to nie przeszkadza.

Jestem wypoczęty i rozluźniony po wczorajszym wielokrotnym wyładowaniu napięcia seksualnego z Loczkiem.

Wparował do sypialni i wyciągnął swoje ciuchy.

Coś czuje, że on nie jest w humorze.

-Coś się stało?- zapytałem delikatnie.

-Nic- warknął i spojrzał na mnie groźnie- Dzwoniła do ciebie jakaś dziewczyna, mówiła, że dziewczyny za tobą tęsknią, bo są specjalnie niegrzeczne- prychnął i wyszedł szybko z pokoju.

-Ja pierdolę.- stęknąłem i podniosłem się z łóżka, szukając wzrokiem swoich dresów, by nie chodzić całkiem nago po domu.

-Harry.- szukałem bruneta wzrokiem po parterze.

Znalazłem go w kuchni, gdy kroił dość agresywnie warzywa.

-Hazza, skarbie.- objąłem go od tyłu w pasie i oparłem swoją głowę na jego łopatce.

-Zostaw mnie- mruknął- spałeś z nimi wszystkimi. Z Dziwkami! Chcę, żebyś zrobił testy na choroby- odsunął się ode mnie.

-Robiłem przecież niedawno i nie spałem z nimi.- zmarszczyłem brwi.

-Nie śpię z nimi, tylko biję je biczem i uczę posłuszeństwa.- westchnąłem.

-Nie wierzę ci- spojrzał na mnie- tamta kobieta mówiła to tak, jakbyś z nią sypiał. Kurwa mać Louis, trenujesz dziwki! To nie jest normalne!

-Rozmawiałeś z nią?- spytałem niby od niechcenia.

-Miała głos jak tamta co przyszła po swoją bieliznę, jak byłem wtedy u ciebie- warknął i wyszedł z kuchni.

-Jezus, kiedy ja się z nią widziałem. Harry, nie pieprzę nikogo od kiedy jesteśmy razem.- podążyłem za nim.

-Skończ z tym wszystkim! Nie chcę, żebyś widział te nagie szmaty!- warknął, odwracając się do mnie.

-Harry, z tego idzie bardzo duża kasa. Nie bądź taki, kochanie.- złapałem go rękoma w pasie.

-Boję się, nie rozumiesz? Co, jak któraś ci się spodoba?- jęknął, łapiąc mnie za dłonie.

-Żadna mi się nie spodoba, kochanie. Kocham cię, tak? Skoczyłbym za tobą w ogień i bym się nie wahał nad tym.- splotłem nasze palce razem.

-Nie chcę, żebyś tam pracował i zdania nie zmienię- zgrabnie wyplatał się z moich objęć.

-To co mam niby robić, Harry? Jestem bandziorem. Z tymi tatuażami i bliznami nikt mnie nie przyjmie do pracy. Nie chcieli, próbowałem.- uniosłem ręce w górę.

-Masz przez to same problemy- westchnął, opierając się o ścianę.

-Co poradzę, kochanie? Prawo mnie tak pokarało i niektórych rzeczy już nie odkręcę.- wzruszyłem bezradnie ramionami.

-Nie myślę o nich tak, jak o tobie.- posłałem mu delikatny uśmiech.

-Chcę być na jednym takim treningu- spojrzał na mnie całkowicie poważnie.

-Nie wiesz co mówisz, Harry. Nie po to wywiozłem ten bicz, by cię jeszcze bardziej nim zniechęcać.- pokręciłem głową.

-Chcę i już- tupnął nogą jak małe dziecko.

-Zniechęcisz się jeszcze bardziej do mnie.- westchnąłem.

-Nie przesadzaj, nie może być aż tak źle- prychnął.

-Jest gorzej niż to sobie wyobrażasz, Harry.- pokręciłem głową i usiadłem na kanapie.

-Chcę się o tym przekonać, koniec dyskusji- spojrzał na mnie poważnie.

-I co? Potem odejdziesz? Zostawisz mnie samego sobie, znowu?- przetarłem dłońmi twarz.

-Nie zostawię cię, obiecuję- podszedł do mnie-kocham cię, Louis.

-To dlaczego chcesz to zobaczyć? Nie wierzysz mi na słowo, że cię nie zdradzam?- westchnąłem.

-Po prostu chcę to zobaczyć- przewrócił oczami.

-Kiedyś.- skinąłem głową niepewnie.

-W tym tygodniu- odsunął się ode mnie.

-W tym tygodniu mieliśmy odpocząć tutaj?- zmarszczyłem brwi.

-To powiedz to tej dziewczynie, która miała aż tak pilną sprawę, żeby nam przerywać nasze miłe wakacje- prychnął.

-Niech się pieprzy.- wzruszyłem ramionami.

-Chcę to zobaczyć jak najszybciej. Masz tam iść, pokaż mi jak ich nie szanujesz i powiedzieć tej dziwce, że jest nic niewarta!- fuknął.

-Wszystko z tobą okay, kochanie?- spojrzałem na niego ze zdziwieniem.

-Jestem zazdrosny! Co w tym dziwnego? Nigdy mi nic nie mówisz, ukrywałeś swoją pracę- mruknął.

-A co miałem zrobić? Nie miałem pojęcia, jak na to zareagujesz.

-I powiedziałeś mi to akurat wtedy, kiedy nie mogłem cię zostawić- pobiegł szybko na górę.

-Teraz co to miało znaczyć?- podążyłem za nim.

-Zostaw mnie samego, muszę to wszystko przemyśleć- trzasnął drzwiami od sypialni.

-I weź tu kurwa przeżyj.- burknąłem do siebie.

Po około dwóch godzinach Harry wyszedł z pokoju i podszedł do mnie.

Rzucił mi swój telefon, gdzie było zdjęcie Malika z Liamem.

-To ty chciałeś, żeby Liam zakręcił się koło Zayna, prawda?- widziałem po jego oczach, że płakał.

-Wiedziałem, że cię zdradza.- wzruszyłem ramionami.

-Chciał mi się oświadczyć- zaśmiał się gorzko i usiadł obok mnie na kanapie.

-Ale cię zdradzał.- zmarszczyłem brwi.

-Tak, ja też go zdradzałem- prychnął.

-To w czym tkwi twój problem? Liam mnie tylko zapewnił w tym, że Zayn jest skory do zdradzania ciebie, a teraz zobacz! Oni są szczęśliwi, my też, a przynajmniej ja, nie wiem jak z tobą.- złapałem za jego telefon i wszedłem na Instagrama, by zobaczyć reakcję ludzi na nasze zdjęcia.

-Zajmij się mną- zabrał mi telefon i wdrapał się na moje kolana.

Wtulił się we mnie mocno i nie odzywał się.

-Mam się bać, że jesteś w ciąży, Harry? Twoje humorki mnie dezorientują.- położyłem dłonie na jego biodrach.

-A co jeśli jestem?- wymamrotał cicho w moją szyję.

-Jeśli jesteś, to chętnie się zajmę twoim brzuszkiem.- zaśmiałem się i pchnąłem go na kanapę i zacząłem go łaskotać buziakami po brzuchu.

-Zostaw!- pisnął i próbował mnie odtrącić.

Parsknąłem tylko i wcisnąłem swój język do jego pępka.

-Nie, nie podniecaj się, chce tylko z tobą poleżeć- zaśmiał się.

-Mówisz do siebie czy do mnie?- uniosłem się z zadowoleniem na własnych rękach, by przesunąć się wyżej i paść na jego ciało.

-Jesteś ciężki, chcę leżeć na tobie- szepnął.

-Nie ma tak łatwo.- zacząłem go całować wszędzie na mokro, na co piszczał i próbował mnie odepchnąć.

-Louis, proszę! Chce mi się siku, a ty będziesz to sprzątać.- jęknął.

-Dobra, takiego fetyszu jeszcze nie mam i nie będę miał.- podniosłem się znowu na rękach, by mógł wyślizgnąć się spode mnie.

-A co jeśli ja mam?- ruszył w stronę łazienki.

-To kupię ci nocnik, Harry.- zaśmiałem się, wtulając głowę we wciśnięty w oparcie koc.

Wrócił po paru chwilach i od razu się we mnie wtulił.

-Zajmiesz się mną, tatusiu?- wyszeptał słodko- chciałbym herbatę i coś słodkiego- przejechał palcem po moim torsie.

-Jeśli są tu jakieś ciastka, to już idę.- westchnąłem i podniosłem się do siadu.

-Do sklepu masz w sumie niedaleko- uśmiechnął się do mnie.

-Nie mam zamiaru dzisiaj zakładać koszulki, skarbie.- mrugnąłem do niego i się podniosłem.

-Jak nie dostanę czegoś słodkiego, to będę marudny- spojrzał na mnie poważnie.

-Nie jestem wystarczająco słodki?- oburzyłem się.

-W ogóle, ty nie jesteś słodki- parsknął.

-Moje biedne serce.- udałem, że mnie to uraziło i podniosłem się, by ruszyć do kuchni.

Byłem w trakcie robienia herbaty, gdy usłyszałem migawkę aparatu.

-Serio, Harry?- odwróciłem się w jego kierunku.

-Podpis „mój chłopak robi mi herbatę, słodki"- zaśmiał się.

-Żebyś cukrzycy nie dostał, Loczku.- zrobiłem mu kanapkę z nutellą.

-Kocham cię- cmoknął mnie w policzek i usiadł przy stole- tatuś przygotuje mi kąpiel?- spojrzał na mnie mrugając szybko.

-Co ty ze mną robisz, Harry.- westchnąłem i ruszyłem posłusznie do łazienki.

Po 10 minutach przyszedł do mnie i zaczął się rozbierać.

-Koronka?- złapałem za jego biodra i odwróciłem go tyłem do siebie.

-Kupiłeś mi tego tyle, to korzystam, tak?- parsknął.

-Nie licz na to. Moja pupa boli po trzykrotnym zniszczeniu jej.- pokręcił głową.

-Chociaż mogę się z tobą wykąpać, Panie, co ciągle narzeka?- pokręciłem na niego głową i przyciągnąłem do siebie tak, by moje krocze spotkało się z tyłem jego ud.

Wywołałem tym u niego śmiech i odwrócił się do mnie przodem.

-Kocham ten twój wzrost.- złapał dłońmi za moje policzki i mnie pocałował.

-Może i jestem niski, ale silny- prychnąłem, bezproblemowo go podnosząc- to jak będzie z tą kąpielą?

-Niech ci będzie.- cmoknął mnie w usta.

Puściłem go i zacząłem się rozbierać.

Loczek usiadł na brzegu wanny i obserwował mnie z przygryznioną wargą.

-Jak wrócimy do Londynu, to wyjdziemy wspólnie?- spojrzał na mnie z uśmiechem.

-Jak ładnie poprosisz- uśmiechnąłem się bezczelnie i jednoznacznie.

Ściągnąłem wszystkie ubrania do końca i podszedłem do niego.

-Oprę się o ciebie, dobrze?- uśmiechnął się do mnie, jak usiadłem już w ciepłej i pachnącej wodzie.

-Chodź- wyciągnąłem do niego ręce.

Szybko się rozebrał i z zadowoleniem dołączył do mnie, opierając się plecami o moją rozgrzaną pierś.

Złapałem go w talii i przycisnąłem do siebie.

Złożyłem mokry pocałunek na jego szyi.

-Kocham cię, Lou.- uśmiechnął się i przymknął oczy.

-Jakim cudem wcześniej nie zwróciłem uwagi?- wskazał na pajęczynkę nad kostką.

-Widać, jak zwracasz na mnie uwagę. Wykorzystujesz mnie seksualnie- udałem, że się zmartwiłem.

-Nigdy nie patrzyłem na twoje cuchnące stopy!- parsknął i przytulił się do mnie.

-Cuchnące?- wbiłem palca w jego żebra- jeszcze raz tak powiesz, to będę kazał ci je lizać i jęczeć przy tym.

-Jak je umyjesz.- parsknął i odwrócił się, by mnie pocałować.

-Zgadzasz się na to?- zaśmiałem się, oddając pieszczotę.

-Nie.- parsknął i zagryzł się na mojej wardze.

-Niegrzeczny chłopczyk- odsunąłem go od siebie i mocno złapałem za jego talię.

-Lubisz mnie dźgać tymi kościstymi palcami.- wydyszał i chciał strącić moje dłonie.

-Czy ty aby nie przytyłeś?- postanowiłem się z nim podrażnić- chyba faktycznie jesteś w ciąży.

Jego mina z roześmianej zmieniła się na rozdrażnioną, a nawet na smutną.

-Serio tak uważasz?- szepnął, kładąc dłonie na swoim brzuchu.

-Nie, Harry, ja chciałem się tylko z tobą podrażnić- przytuliłem go do siebie.

-To nie jest fajne, dobrze wiesz, że muszę dbać o linię.- szczypnął skórę na swoim brzuchu.

-Tak, wiem, przepraszam- pocałowałem jego brzuch- jesteś szczupły, nawet za. Z łatwością mogę policzyć twoje żebra.

-Jasne.- prychnął i zachichotał, gdy go połaskotałem.

-Przed chwilą obraziłeś się na mnie śmiertelnie, a teraz lgniesz do mojego dotyku, coś jest nie tak- parsknąłem, gdy usiadł na moich kolanach.

-Kocham cię, to chyba ten problem.- szturchnął mnie w bok.

-Ja ciebie też kocham, a nie jestem taki- mruknąłem, przyciągając go do siebie.

-Bo ty nie masz powodów, by być złym na mnie. Byłem grzecznym chłopcem wczoraj.- uśmiechnął się do mnie.

-Bardzo grzecznym- pocałowałem go pod szczęką.

-Louis, mam łaskotki!- fuknął i mnie pacnął po dłoniach.

-Zdążyłem to zauważyć- prychnąłem.

-Głupi jesteś.- zachichotał i umieścił swój tyłek na moim kroczu z uśmiechem.

-Nie prowokuj mnie- ścisnąłem go mocno za pośladki.

-Poocierać się możesz, Lou.- odchylił głowę, by móc mnie całować po szyi.

-A co w tym przyjemnego? Wolę po prostu w ciebie wejść- szepnąłem.

-Przerabiliśmy to.- pokręcił głową.

-O co ci chodzi?- jęknąłem bezradnie.

-Kiedyś już mnie tak zerżnąłeś. Dwa dni poczekasz przed ponownym wtargnięciem w moją pupę.- pokręcił głową.

-Sprzeciwisz się mi? Swojemu panu?- czułem, jak powoli się podniecam.

-Tak?- zachichotał i bujnął się zaczepnie na mojej męskości.

-Cóż, ja nie zamierzam się ciebie słuchać- zatrzymałem się przy jego wejściu.

-Ani mi się waż! Znowu nie będę w stanie chodzić!- wbił mi palce w uda i sapnął.

-Rozluźnij się- czułem, jak jego ciało otwiera się pod moim naciskiem.

-Nienawidzę cię czasem.- wyburczał, ale pozwolił swoim instynktom działać.

Wszedłem w niego powoli i mocno docisnąłem go swojego ciała.

-Dupek.- prychnął i zacisnął dłonie na moich kolanach.

-Spokojnie- starałem łzy z jego twarzy- kolor?

-Żółty.- odwrócił twarz w moim kierunku po buziaka.

-Wytrzymasz?- cmoknąłem go w usta.

-Myślę, że tak, ale poczekaj.- przygryzł wargę i zmusił mnie do długiego pocałunku.

Złapałem jego tyłek w dłonie i delikatnie uniosłem go do góry.

-Mogę się odwrócić do ciebie przodem?- zerknął na mnie.

-Jeśli będziesz robił wszystko, co ci powiem- polizałem go po szyi i wyszedłem z niego całkowicie, pozwalając mu się odwrócić.

-Jesteśmy dziwni. W żadnym związku nie ma aż tyle seksu.- parsknął i opadł na mnie z krzywą miną.

-Nie mogę się powstrzymać, kiedy wiem, że mogę zrobić z tobą wszystko- szepnąłem, z powrotem w niego wchodząc- wiem, że mi nie odmówisz i możemy zrobić to w różnych, ciekawych miejscach- zaśmiałem się- No i mamy duże libido, to też jest czynnik, który potęguje nasze czynności.

-Seks to dobry sposób na utrzymanie formy cielesnej.- wyszczerzył się.

-Tak, dlatego teraz trochę poćwiczysz. Ruszaj się- spojrzałem na niego znacząco i położyłem się w wannie wygodnie.

-Nie za wygodnie ci?- oparł się na moich ramionach i zaczął się poruszać na mojej męskości.

-Chcę słyszeć same twoje jęki, a nie marudzenie- włożyłem mu dwa palce do ust.

-Oj, nie wiem czy dzisiaj wykrzesasz ze mnie jęki.- parsknął.

-Właśnie widzę, że nawet się nie podnieciłeś do końca- mruknąłem, łapiąc w rękę jego w pół twardego penisa.

-Kurwa mać, Louis!- sapnął na niespodziewany dotyk.

-Nie chcesz tego robić?- zapytałem, poruszając swoją ręką.

-Chcę, ale ostrzegaj mnie przed czymś takim! Prawie się przestraszyłem.- przycisnął swoje usta do mojego obojczyka i zaczął go naznaczać.

-W takim razie masz 10 minut na doprowadzenie mnie do szczytu, w przeciwnym razie dostaniesz karę- mruknąłem, kładąc ręce na bokach wanny.

-Louis?!- oburzył się i pokręcił głową, przyjmując wyzwanie i zaczął bosko poruszać biodrami.

O tak!

Robił to naprawdę dobrze, nawet nie wiedziałem, że ma aż takie duże zdolności.

Odrzuciłem głowę do tyłu, sapiąc głośno i zacisnąłem dłonie na wannie.

-Dziesięć minut powiadasz, Louis? Jeśli zrobię to szybciej, to zrobisz mi nagrodę niespodziankę?- szepnął mi do ucha.

-Cholera, tak- złapałem za jego policzki i wpiłem się w jego usta, zabierając mu dostęp do powietrza.

Jęknął zaskoczony i położył swoje dłonie na moich policzkach i wepchnął swój język do moich ust.

Zaczął swoją pieprzoną dominację w pocałunku.

W tym samym czasie cały czas zaciskał się na mnie i rozluźniał, i powodował, że wariowałem.

-Jak bardzo ci dobrze, Louis?- sapnął mi do ucha.

-Nie doceniałem cię- westchnąłem, kładąc dłonie na jego biodrach.

-Dupek, spodziewałem się tego.- uderzył mnie w ramię i wbił paznokcie w moje ramiona, ocierając się o mnie mocniej niż wcześniej i głośno jęknął.

-Co to za odzywanie się do mnie?- warknąłem, ściskając boleśnie jego boki.

-Co to za zwątpienie w moje możliwości?- zatrzymał się, gdy byłem tak boleśnie blisko.

-Harry- jęknąłem i sam podniosłem jego tyłek, mocno się w niego wbijając.

-Nie. Ruszaj. Się.- wysyczał i zmusił mnie siłą do nie poruszania się w jego wnętrzu.

-Co ty kombinujesz?- złapałem go za szczękę i pociągnąłem w dół, żeby na mnie spojrzał.

-Chcę cię chwilę przetrzymać. Mam jeszcze pięć minut.- poruszył się powoli.

-Chyba zapominasz, kim dla ciebie jestem- spojrzałem na niego groźnie.

-Jesteś moim chłopakiem, kochankiem i moją miłością.- pocałował mnie i wrócił do zabójczego tempa.

-I panem- dodałem. Uwielbiałem ten przydomek.

-Cokolwiek.- przewrócił oczami i naprawdę mocno mnie przysiadł sprawiając, że brakowało niewiele do mojego dojścia.

-Siedem minutek, Louis? Co ty na to?- przygryzł mi skórę za uchem.

Złapałem go za męskość, wiedząc, że rozproszę go tym.

-Przyjmuję wyzwanie- zaśmiałem się, kreśląc kciukiem wzór na główce.

-No to dalej, Louis. Zalej mnie swoim nasieniem. Pobrudź mnie.-zaśmiał się i poruszył się gwałtowniej na mnie.

-Wolisz, żebym doszedł ci na twarz czy w tobie?- stęknąłem, czując, że dłużej nie wytrzymam.

-Nie wiem jak chcesz się przemieścić w tej wannie, by mi się spuścić na twarz, więc sam sobie na to odpowiedz.- zakręcił kółeczko biodrami.

-Dałbym radę, ale skoro aż tak bardzo chcesz, żebym skończył w tobie, to nie widzę problemu- parsknąłem- chcesz, żeby moja sperma z ciebie wypływała? Czy może powinienem cię zatkać?

-Spróbuj znowu mnie zatkać z takimi dziećmi wewnątrz, to się ich kiedyś pozbędę w drastyczny sposób.- syknął na mnie.

-Dziećmi?- parsknąłem, odchylając głowę do tyłu.

-No dalej, bo z siedmiu minut zaraz zrobi się osiem, a chcę moją nagrodę.- poruszył się szybciej i znowu poczułem się, jak kiedyś, gdy to całe zakradanie się do niego, przynosiło mi konkretny cel.

Wcale za tym nie tęsknię, dobrze mi tak, jak jest.

Wystrzeliłem w końcu głęboko w nim i docisnąłem go do siebie.

-Kurwa- zaklnąłem głośno, przytulając Loczka.

-Wystarczy, Louis.- zażartował i obcałował moją szyję.

-Dobry chłopczyk- wysapałem- chcesz sobie wybrać nagrodę?

-Tak, w czym mogę wybierać?- ucieszył się i wyciągnął z siebie mojego, już trochę wiotkiego, penisa.

-Nie możesz poprosić o to, żebym rzucił narkotyki i papierosy albo poszedł na odwyk. No i nic związanego z pracą, o wszystko inne możesz- próbowałem uspokoić oddech.

-Nawet nie myślałem o tych rzeczach.- podmył się z uśmiechem, by pozbyć się mojej spermy.

Myślał, że nie zauważę, że upycha w siebie paluszki.

-Może ci pomóc?- zażartowałem- więc, co ode mnie chcesz?

-Wyliżesz mnie panie?- odchrząknął niepewnie.

-Zapraszam do sypialni- zaśmiałem się, wychodząc z wanny.

-To była zgoda?- podekscytował się i śmignął do mnie szybko, ślizgając się.

Tak, zawsze.

-Mogłeś się spytać podczas zwykłego seksu, a ty chcesz go jako nagrodę, więc lepiej dla mnie- parsknąłem.

-Wiesz, nigdy tego nie robisz, myślałem, że tego nie lubisz.- wskoczył na mnie i objął moje biodra swoimi długimi nogami.

-Nie przepadam za tym, ale dla ciebie zrobię wyjątek- mruknąłem, kładąc go na łóżko i odwróciłem go na brzuch- dawno tego nie robiłem, także może być nieperfekcyjnie.

-Louis, błagam cię, dobieraj słowa dobrze, bo mnie krew zalewa jak mówisz, że zrobisz dla mnie wyjątek.- wymamrotał.

-Cicho tam- uderzyłem go w pośladek i pochyliłem się.

Rozchylilem jego pośladki i przeciągnąłem językiem po jego dziurce tak delikatnie, że prawnie nic nie czuł.

-Uch, Lou...- szarpnął się do mnie z uśmiechem.

-Poproś- szepnąłem cwanie i naplułem na jego wejście, żebym miał lepszy poślizg.

-Cholera!- pisnął.

-Proszę, Lou, proszę, wyliż mnie.- skomlał.

-Żałosne- prychnąłem i wcisnąłem język w jego wnętrze.

Od razu zacząłem go nim pieprzyć i złapałem delikatnie za jego jądra.

-O tak kochanie, właśnie tak. Długo na to czekałem.- zaskomlał z uśmiechem.

Z każdym wsunięciem języka wpychałem do niego więcej swojej śliny.

Był tak cholernie mokry i podniecony.

Jego kutas wręcz ociekał, gdy dotykałem go raz na jakiś czas.

-Jak bardzo ci dobrze, kochanie? Bo ja bawię się cudnie.- przygryzłem jego skórę.

-Bardzo, Panie... ja... kurwa, tak, tam!- nie był w stanie ułożyć żadnego sensownego zdania. Tylko wypinał się w moją stronę, krzyczał i jęczał tak głośno i pięknie.

-Będę to chyba częściej robił, by słyszeć twoje piękne, szczere jęki.- rozchylił szerzej nogi.

-Tatusiu!- jęknął, wypychając biodra w moją stronę.

-Zdecyduj się. Albo pan, albo tatuś- parsknąłem, dając mu klapsa.

-Lubię i to i to.- przygryzł wargę.

-Jak bardzo blisko jesteś, kochanie?- przejechałem dłonią po jego męskości.

-Bardzo blisko.- drgnął w mojej dłoni.

-Nie powstrzymuj się, Harold- wyssałem malinkę na jego tyłku.

-Ale ty wiesz, że mam na imię Harry, a nie Harold?- wydyszał.

-Wiem, będziesz to tak przedłużał?- prychnąłem, zaczynając pieprzyć go językiem.

-Lou...- sięgnął dłonią do moich włosów i odchylił głowę do tyłu.

Czułem, jak powoli się na mnie zaciskał i jęczał dość głośno.

-Blisko, tak bardzo.- sapnął i wypchnął swój tyłeczek do mnie.

Pisnął głośno i doszedł na moją rękę, trzęsąc się przy tym mocno.

-Grzeczny chłopczyk.- przeciągnąłem jeszcze językiem po wypielęgnowanym wnętrzu, a potem przeszedłem na gładziutkie i miękkie pośladki.

-Moje kochanie.- zamruczałem.

-To było najlepsze- wysapał, zaciskając dłonie na pościeli.

-Kiedyś to powtórzymy, jeśli przetrwam to, co będę miał zamiar zrobić jeszcze w tym tygodniu.- odetchnąłem ciężko.

-Nie lubię, jak jesteś tajemniczy- wymamrotał.

-Niespodzianka, chyba dla ciebie miła, więc warto poczekać.- padłem na niego i przytuliłem go.

-Jaki kolor dostaję?- pocałowałem go w zgięcie szyi.

-Zielony, tatusiu- uśmiechnął się do mnie- znaczy, Panie- parsknął, zlizując resztkę spermy z mojej dłoni.

-Zbereźnik.- przyciągnąłem go do siebie.

-Cieszę się, że ci się podobało.- objąłem go.


***

Oi Oi!

Kolejny długi rozdział XD

Miłego wieczoru kochani 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top