Rozdział 23
Otworzyłem oczy i lekko je przetarłem.
Przed lustrem stał Harry, który mierzył wszystkie pary koronki, które mu zakupiłem.
-Dobrze się bawisz?- zaśmiałem się, widząc, jak lekko się wypina.
-Chrystusie Panie!- krzyknął przestraszony i prawie wpadł przy tym na lustro.
-Nie strasz mnie tak nigdy więcej.- zachichotał i podbiegł do mnie.
Pocałował mnie krótko w usta i pchnął z powrotem w tył.
-Jedne są na mnie za duże- uśmiechnął się- niebieskie.
-Chudy tyłek to co się dziwisz.- klepnąłem jego pośladki.
-Louis!- pisnął i odtrącił moje dłonie.
-Chowaj to. Zostajemy na śniadaniu i zmywamy się do oazy spokoju. Rządam ciszy i swojego chłopaka do wyłącznej dyspozycji.- parsknąłem, a Loczek ochoczo zaczął zbierać to, co narozrzucał.
-Mogę twoją bluzę, prawda?- spojrzał na mnie znad ramienia.
Weź go ktoś, bo aż mi się przypominało, jak wygląda na tych pieprzonych magazynach.
-Zdecydowanie możesz.- przełknąłem ciężko ślinę.
-Kocham twoje upodobania do luźnych bluz.- od razu dorwał się do mojej ulubionej, zielonej z Adidasa i ją ubrał z głośnym zaciągnięciem się na mój zapach.
-Zaczyna mi brakować twojego wiecznego smrodku papierosami, wiesz, Lou?- zażartował.
-Cholera, rzeczywiście dawno nie paliłem.- uniosłem w zaskoczeniu brwi.
-Dawno też nie brałeś, jestem z ciebie tak cholernie dumny.- skoczył na mnie i dostałem mocny uścisk.
Zdecydowanie to ponad tydzień od kiedy ostatnio coś brałem i dziwne, czuję się jak nowonarodzony.
-Najwidoczniej największym oduzależniaczem jesteś ty- cmoknąłem go w usta.
-Albo jestem po prostu twoim największym uzależnieniem.- zachichotał.
-Tak, to bardzo prawdopodobne- klepnąłem go w tyłek- idziemy na śniadanie.
-Muszę znaleźć spodnie.- zaśmiał się i zaczął grzebać w torbie.
-Czarne będą w porządku?- pokazał mi zwykłe rurki.
-Dla mnie możesz iść tylko w tych majtkach- zaśmiałem się, jednak widząc jego rosnące zdenerwowanie, tylko pokiwałem głową.
-Gemmie chyba wystarczy widoków.- szybko się wcisnął w spodnie i czekał aż ja również się ubiorę.
Ubrałem się sprawnie i poprawiłem swoje włosy.
-Nie zostajemy na obiad- spojrzałem na niego znacząco, wiedząc, że może ulec swojej siostrze.
-W takim razie ty z nią rozmawiaj.- parsknął cicho i zarzucił ramiona na moją szyję.
-Czekaj, mam pomysł- uśmiechnąłem się chytrze i podszedłem do torby, wyciągając niewielką zatyczkę.
-To sprawi, że będziesz chciał jak najszybciej wyjść z tego domu- parsknąłem- No już, bądź grzeczny i się odwróć.
-Ale...- jęknął niepewnie i się zawahał przy tym.
-Harry, nie mamy czasu- mruknąłem, podchodząc do niego i oparłem go o komodę. Wygiąłem lekko jego ciało i przytrzymałem go w miejscu.
-Tak bez rozciągnięcia?- odwrócił się do mnie z niepewną miną .
-To jest małe, Harry- parsknąłem- musisz to nawilżyć- szepnąłem, przykładając mu zabawkę do ust.
-Tylko, by Gemma tu nie weszła.- złapał zabawkę w swoją buzię.
Specjalnie wepchałem mu ją głębiej.
-Dlaczego nie jęczysz, gdy to robisz?- złapałem za jego pośladek.
Zgromił mnie spojrzeniem i fuknął ze złością na mnie.
-Jeśli tego nie zrobisz, będę zły, a ty nie lubisz chyba, kiedy jestem nie w humorze, prawda?
Odsunął się na chwilę.
-Kazałeś mi nie jęczeć fałszywie.- parsknął i złapał znowu za zabawkę.
-Zrób to- przygniotłem jego biodra do mebla.
Sapnął cicho na nieprzyjemne uczucie i posłusznie zaczął dla mnie jęczeć.
-Chcesz to w sobie, prawda?- dobrze wiedział, jakiej odpowiedzi oczekiwałem.
-Mhmmm.- wydyszał i jęknął cicho.
-Więc poproś o to- wyciągnąłem zatyczkę z jego ust.
-Proszę, Louis, wsadź we mnie tą zatyczkę, bym był na ciebie jeszcze bardziej napalony, jak dojedziemy do domku.- oparł czoło o ścianę.
-Grzeczny chłopiec- wsunąłem w niego zabawkę i gładziłem go po boku, gdy utrudniał mi to, zaciskając się mocno.
-Dasz radę, kochanie, większe rzeczy brałeś bez rozciągania- szepnąłem i przygryzłem jego ucho.
-Masz na myśli swojego wielkiego kutasa, Panie?- odchylił głowę w moim kierunku, by dać mi większy dostęp.
-Tak, chociażby go- złapałem za jego rękę i przeniosłem na swoje krocze- No już, rozluźnij się dla Pana.
-To nie takie łatwe, jak jest się obolałym po intensywnym milkingu.- parsknął
-To było dawno temu- przewróciłem oczami i znowu zacząłem wpychać zatyczkę głębiej.
-Wczoraj to rzeczywiście dawny termin.- zachichotał i wypiął się do mnie posłusznie.
-Nie nazwałbym tego milkingiem- wsunąłem całą zatyczkę, a mała kulka wystawała z jego wejścia i to drażniło go niesamowicie, bo złapał za tę końcówkę i próbował wepchać.
-Zostaw- strzepnąłem jego ręce.
-To będzie niewygodne, by siedzieć, Panie.- nie był zbytnio chętny na to, ale naciągnął swoje majteczki i zaraz potem spodnie.
-Idziemy- złapałem go za rękę i ruszyłem na dół do kuchni, gdzie czekała na nas już Gemma z przygotowanym śniadaniem.
-Dzień dobry.- przywitał się z nią buziakiem Styles, a ja do niej skinąłem głową z uśmiechem.
-Już o was wszędzie trąbią. Podobno pobiliście rekord serduszek pod postem gwiazdy w jeden dzień.- wzruszyła ramionami.
-Nie dziwię się, zdjęcie naprawdę było gorące- parsknąłem, sięgając po gofra.
-Mama je widziała i kazała mi cię opieprzyć- dziewczyna spojrzała na Loczka karcącym wzrokiem.
-To moja sprawa, jestem ciągle otoczony skandalami, Gems. Ten akurat był łagodniejszy, niż od mojego nieszczęśliwego wypadku, gdy upadłem na jednej z gali.- zarumienił się.
-Jest to gdzieś nagrane?- uśmiechnąłem się triumfalnie, gdy Harry usiadł na krześle i niespokojnie się ruszył.
-Pierwszy link jak wygooglujesz.- parsknęła Gemma.
-Jedzcie, skarby.- mrugnęła do nas.
*
-My będziemy już się zbierać- cały czerwony Loczek powoli wstał z miejsca i spuścił głowę.
-Jasne, miło w końcu cię poznać twarzą w twarz, Louis, a nie tylko przejściowo. Jesteś moim ulubionym do tej pory i pamiętaj o ostrzeżeniu!- starsza Styles uderzyła mnie zaczepnie w ramię i zaraz po tym delikatnie objęła.
-Dzięki, to miłe- uśmiechnąłem się i odwzajemniłem uścisk.
-Gemma, zostaw mojego chłopaka i zajmij się podrywaniem sąsiada.- Loczek zaczął niecierpliwie ciągnąć za mój rękaw.
-A idź. Ciebie mam dość, zaklepuję sobie szwagra. Załatwisz mi bycie świadkiem kiedyś, prawda?- szepnęła mi do ucha.
-Obiecuję, że będziesz pierwszą osobą, która będzie wiedziała o naszym ślubie- parsknąłem i powoli, na złość mojemu chłopakowi, zacząłem ubierać buty.
-Już cię kocham. Styles, spróbuj go tylko zostawić.- spojrzała na swojego brata.
-Zostawię go, jak się nie pospieszy- fuknął znacząco.
-Macie mnie jeszcze kiedyś odwiedzić. Teraz czeka cię jeszcze Robin i Anne, Louis.- zaśmiała się i poklepała mnie po plecach.
-Miłego wypoczynku.- pomachała nam, gdy kierowaliśmy się do samochodu.
-Mogę to wyciągnąć? Strasznie mnie to podrażnia- jęknął, gdy powoli usiadł na siedzeniu w aucie.
-Nie, kochanie.- usiadłem obok niego, na miejscu kierowcy i ułożyłem swoją dłoń na jego udzie.
-Dobrze przynajmniej, że nie wibruje- westchnął, zapinając pasy.
-Cholera, mogłem rzeczywiście wybrać inną.- udałem smutek, a on uszczypnął skórę na mojej dłoni.
-Sadysta- prychnął włączając radio.
-Co poradzę, kochanie?- mrugnąłem do niego.
-Musisz mnie kierować. Nie znam drogi, Harry.- uścisnąłem jego nogę, a on pokiwał głową, wyciągając telefon i złączył nasze dłonie razem, robiąc kolejne zdjęcie.
-Wybacz, że bez uprzedzenia.- uśmiechnął się do mnie.
-Dodaj hashtag „mam w sobie zatyczkę"- parsknąłem.
-W lewo- nie skomentował mojej zaczepki.
-Coś nie masz humoru na mnie dzisiaj.- postukałem palcem o jego kolano.
-Drażni mnie to, co mam w tyłku- westchnął, przykrywając swoją dłonią moją rękę.
-To się wierć, spodoba ci się może.- przewróciłem oczami.
Oczywiście, jak na Harry'ego przystało, posłuchał się mnie i zaczął dociskać biodra do siedzenia i tworzył delikatne kółka.
-I jak?- zaśmiałem się z jego zadowolonej miny, gdy znalazł zatyczce idealny kąt.
-Zdecydowanie lepiej- przymknął oczy i lekko podskoczył.
-Tylko się na niej nie baw, nie po to ją tam masz.- zganiłem go.
-Jeszcze chwilkę- wymamrotał, nie przestając się ruszać na siedzeniu.
-Harry, nie tylko tobie się podoba to, co robisz.- starałem się na niego nie zerkać.
-Więc chcesz, żebym przestał?- złapał mnie za wolną rękę i położył na swoim wybrzuszeniu w spodniach.
-Harry, prowadzę samochód.- ścisnąłem ostrzegawczo dłoń.
-W niczym ci nie przeszkadzam- wzruszył ramionami i wypchnął swoje biodra.
-Uwierz mi, że nie, ale jak tak dalej pójdzie, to w końcu się rozbijemy. Który to już raz, jak podniecasz mnie w samochodzie?- zaśmiał się.
-Podniecam cię? Przecież nie wydaję żadnych zbereźnych dźwięków- szepnął kusicielsko.
-Ale się ocierasz skubańcu i o moją rękę, i zatyczką o fotel.- klepnąłem go w udo i zabrałem swoją dłoń.
-Czułeś, jaki jestem twardy, prawda? Pozwolisz swojemu chłopcu jechać przez ponad godzinę z takim problemem?- zamrugał szybko.
-Tak, pozwolę.- zaśmiałem się i włączyłem radio.
Prychnął głośno i wyjrzał przez okno.
Jego biodra ruszały się w przód i w tył, a on zaczął coraz szybciej oddychać.
-Harry, mówiłem ci żebyś przestał.- położyłem swoją dłoń na jego kolanie, a on aż zadrżał pod moim dotykiem.
-Proszę, dotknij mnie- wysapał, patrząc na mnie błagalnie.
-Umiem wyczuć, gdy jesteś blisko. Nie dam ci tej przyjemności, Harry.- pokręciłem głową i specjalnie, by go rozdrażnić ruszałem kciukiem po jego kolanie.
Loczek jęknął żałośnie i podniósł moją rękę i zassał się na tym kciuku.
-Harry.- warknąłem ostrzegawczo, gdy poczułem drżenie moich nóg.
Nienawidzę tego jak na mnie działa.
-Dobrze, rozumiem- fuknął siadając normalnie.
Odrzucił głowę do tyłu i oddychał powoli, próbując się uspokoić.
-Już cię pupa nie boli po wczorajszym?- wbiłem mu zaczepnie palce w bok.
-Penis mnie bolał, a nie pupa- prychnął- w ogóle mnie nie słuchasz.
-Za dużo czasem gadasz, sam to przyznajesz, więc mi się nie dziw, że się wyłączam.- zaśmiałem się z jego oburzonej miny.
-Louis, przecież nawet sam mnie „badałeś"- zrobił cudzysłowie w powietrzu.
-Wiem to.- uśmiechnąłem się i złapałem za jego dłoń, łącząc nasze palce razem.
-W prawo- mruknął, zakopując się w mojej bluzie.
-Wytrzymasz godzinę?- ścisnąłem delikatnie jego dłoń.
-A mam inny wybór?- czułem, jak bardzo jest rozdrażniony.
-Możesz się ocierać, ale masz nie dochodzić.- przewróciłem oczami i obserwowałem okolicę.
-Jesteś bezduszny- jęknął i zaczął delikatnie przyciskać swoje biodra do siedzenia i podniecająco jęczeć.
-Zwariuję przez ciebie.- westchnąłem sam do siebie i założyłem okulary przeciwsłoneczne.
-Jakbyś nie mógł mnie wypieprzyć w samochodzie na tylnich siedzeniach- prychnął.
-Powiedz mi, kochanie, ile razy już to zrobiliśmy w tym aucie?- pokręciłem głową ze śmiechem.
-Zdecydowanie za mało- mruknął niezadowolony.
-Kusiciel.- sapnąłem i zatrzymałem się na czerwonym świetle.
-Panie, spójrz tylko na niego- wyciągnął swoją męskość ze spodni i złapał go w rękę.
-Kurwa mać, Styles!- nie mogłem oderwać spojrzenia, gdy on tak bezczelnie się przede mną zabawiał i ignorował mój sprzeciw.
-Tak, Panie?- jęknął aktorsko i zaczął jeździć luźną pięścią po kutasie.
-Popamiętasz mnie dzisiaj. Dostaniesz taką karę, że jutro nie wstaniesz.- strzepnąłem mocno jego dłoń.
-Wiesz co to będzie?- warknąłem, gdy z powrotem powędrował ręką do swojego krocza- wosk.
-Nie zrobisz tego.- pokręcił głową i zgromił mnie spojrzeniem.
-Zrobię- prychnąłem- nie słuchasz się mnie.
-Ty też mnie nie słuchasz! Chcę byś mnie wypieprzył na tyle tego samochodu, a ty jesteś uparty!- fuknął.
-Chce dojechać normalnie do domku. Cały czas mówię, żebyś poczekał- warknąłem.
-To nie tak, że możesz zjechać na bok tak, jak przez ostatnie kilka razy!- prychnął i naciągnął na siebie spodnie z fochem.
-Kara i tak cię nie ominie. Coraz częściej mi się sprzeciwiasz- westchnąłem.
-Lubisz to.- mrugnął do mnie
-Nie zawsze- parsknąłem, dotykając jego uda.
-Lubię się z tobą przekomarzać.- wyszczerzył się.
-Sam sobie robisz krzywdę- pokręciłem głową.
-Co ty na to, bym ci teraz obciągnął?- jego ręce teraz powędrowały do mojego rozporka.
Kurwa mać
-Koniec tego- warknąłem, skręcając w stronę lasu i zatrzymałem się z piskiem opon, daleko od autostardy.
-Wyjdź z samochodu- mruknąłem robiąc dokładnie to samo.
-Po co?- zdziwił się. Szybko odpiął pasy i wysiadł.
Czekałem na niego przy masce i gdy do mnie podszedł, pchnąłem go na nią i ściągnąłem spodnie.
Chwilę przyglądałem się zatyczce i po chwili wyciągnąłem ją jednym ruchem.
Sapnął z zaskoczeniem i padł na maskę, wypinając tyłek w moim kierunku.
Przyłożyłem swoją twardą męskość do jego wejścia i zanim zaczął panikować, po prostu w niego wszedłem.
-Będziesz mnie pieprzył w lesie tak, jak to robią niewyżyci nastolatkowie?- odchylił głowę w tył.
-Jedno zająkniecie i nie dostaniesz mojego kutasa przez tydzień- warknąłem, zaczynajac go pieprzyć nawet nie czekając aż się przyzwyczai.
Zagryzł mocno wargę i przesuwał się po masce z piskami skóry ocierającej się o stal.
Ułożył swoje dłonie na aucie i wiedziałem, jak bardzo stara się zdusić w sobie krzyki.
-No dalej, wiem, że chcesz jęczeć- prychnąłem, łapiąc go za włosy i pociągnąłem w tył.
Zacisnął mocno swoje powieki i naparł na mnie swoimi biodrami.
Grzeczny chłopiec.
Sięgnąłem po zatyczkę i zacząłem ją delikatnie w niego wprowadzać, dalej będąc głęboko w nim.
-Louis?!- pisnął zaskoczony i odskoczył ode mnie, przez co się z niego wysunąłem, dość boleśnie dla nas obojga.
-Kurwa Harry- jęknąłem, łapiąc się za krocze- coś nie tak?- spojrzałem na niego beznamiętnie.
-Nigdy więcej nie wpychaj we mnie zatyczki, jak jesteś w środku, jesteś głupi czy jak? To jest twarde i ciężkie, zrobiłbyś sobie krzywdę.- rzucił mi zagniewane spojrzenie znad ramienia.
-Dobrze wiem, co robię- przewróciłem oczami i oparłem się o maskę obok niego.
-Najwidoczniej jednak nie wiesz. Gdyby to była ta mięciutka zatyczka to okay, nie ma problemu. A jakbyś się we mnie zablokował?- uniósł na mnie brew.
-Skąd ty tyle o tym wiesz, co?- prychnąłem- straciłem całą ochotę na ten tyłek- klepnąłem go dość mocno w pośladki.
-Auć!- pisnął. -Wiesz, przynajmniej ta zatyczka już mi nie drażni prostaty.- zachichotał i podciągnął swoje spodnie.
-A wiem o tym, bo w porównaniu do ciebie uważałem na lekcjach i wiem jak działa ludzkie ciało.- wytknął mi język.
***
Cześć kochani!
Dzisiaj znowu Polsat ❤
Strasznie mi szkoda, że jest Was tu tak malutko, ale cieszę się, że chociaż jesteście
Dzisiaj później, ponieważ Kitty nie czuje się ostatnio najlepiej i ciągle goni po szpitalach na badania.
Po prostu wtedy zapominam o czymś takim jak The Hills, ale staram się ❤🌹
Kocham Was mocno ❤
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top