Rozdział 21
Ze wściekłością wbiłem nóż w blat stołu i zrzuciłem wszystkie papiery na nim się znajdujące.
-Znowu nic!- wrzasnąłem i podszedłem do tablicy korkowej, uparcie wpatrując się w szpilki przyczepione do wiszącej tam mapki.
-Gdzie jesteś, Liam.- syknąłem.
To już dwa tygodnie od kiedy zniknął, a jego dalej nie ma. Przepadł jak kamień w wodzie!
-Dostałem wiadomość!- krzyknął Zayn, wbiegając do biura- to było dzisiaj w skrzynce na listy.
Pospiesznie otworzyłem kopertę i wyciągnąłem dwie kartki.
Na jednej było zdjęcie związanego Liama w samych bokserkach. Był cały poobijany i słaby.
A na drugiej kartce było napisane „ jeśli chcesz odzyskać przyjaciela to bez żadnej policji i sztuczek przyjedziesz sam tam, gdzie to wszystko się zaczęło. W tym garażu znajdziesz klucz i następne polecenie".
Dobrze znałem to pismo, wiedziałem kto je napisał.
-Pieprzony dupek.- syknąłem do siebie.
-Macie tutaj zostać i pilnować Harry'ego- mruknąłem, wiedząc, że jeśli coś się nie powiedzie, on będzie jego następną ofiarą.
-Luke jest na zewnątrz.- westchnął Harry i podniósł się do mnie.
-Masz tu zostać, choćby nie wiem co, rozumiesz?- złapałem go za policzki.
-Uważaj na siebie, proszę.- oparł swoje czoło o moje.
Musnąłem jego wargi i spojrzałem na Steve'a.
-Pierwsza akcja- powiedziałem do niego. Nie mogłem wiele zdradzić.
Kiwnął po chwili głową. Wiedziałem, że zrozumiał.
-Idę z tobą.- podniósł się i ruszył do mnie.
-Przyjedź, jeśli nie będzie mnie dłużej niż godzinę- mruknąłem- postaram się zostawić coś, dzięki czemu na mnie trafisz.
-Uważaj na siebie, synu.- poklepał mnie po plecach.
-A ty- spojrzałem na Malika- masz pilnować Harry'ego, ufam ci- mój wzrok był poważny.
-Wiem to. Cieszę się, że między nami dobrze.- uśmiechnął się słabo.
Skinąłem głową i wziąłem ze sobą broń.
Schowałem ją w spodniach i ruszyłem do swojego auta.
-Jadę po ciebie, Liam.- zagryzłem wargę.
*
Z trudem otworzyłem zardzewiałe drzwi i wszedłem do garażu.
Rozejrzałem się po pomieszczeniu i szukałem wzrokiem jakiejś koperty.
Znalazłem ją przyczepioną do ściany, więc ją zabrałem i otworzyłem.
-Zostaw tutaj swój telefon i jedź do lasu obok mojej starej pracy. Mówiłem ci, gdzie kiedyś pracowałem, pamiętasz?- czytałem na głos- tam znajdziesz sejf, kluczyk jest zakopany trzy kroki od ciebie na północ.
-Co to za pojebana zabawa.- fuknąłem i zostawiłem telefon, wraz z karteczką, wszystko zapamiętując.
Znalazłem ten cholerny kluczyk i ruszyłem w wyznaczonym mi kierunku.
W co ten dupek się bawi.
Gdy dotarłem na miejsce na największym drzewie zauważyłem następna kopertę.
Na kartce był napisany adres.
I po co te zadania, skoro muszę wrócić się do miasta?
Westchnąłem głośno i szybkim krokiem ruszyłem do auta.
-Obyś tam był, Liam.- mruknąłem do siebie i docisnąłem gaz do dechy
Gdy znalazłem się w odpowiednim budynku od razu popędziłem do wyznaczonego miejsca.
-Czekam na ciebie, Ryan.- warknąłem do siebie.
Po paru minutach usłyszałem jęk Liama za ścianą, więc szybko tam pobiegłem.
Stanąłem jak wryty, gdy zauważyłem bruneta przywiązanego do krzesła i patrzył na mnie przerażony.
-Zostawił cię tu samego, stary?- przykucnąłem przy nim i nerwowo się rozglądając, rozwiązywałem go.
-Przepraszam cię tak kurewsko mocno.
-Louis, to pułapka. Pojechali po Harry'ego.- jęknął, gdy tylko odkleiłem mu taśmę z ust.
-Kurwa mać.- syknąłem.
-Dasz radę iść? Przed budynkiem jest moje auto- spojrzałem na niego.
-Trochę moje nogi zesztywniały, ale z lekką pomocą dam radę.- przytrzymał się mojej ręki i zgięty w pół ruszył ze mną do samochodu.
-Co oni ci zrobili?- otworzyłem przed nim drzwi i pomogłem mu wejść do auta.
-Wydaje mi się, że mam złamane żebro. Po prostu mnie pobili. Raz się obudziłem w samych gaciach, ale potem mnie ubrali.- usiadł z ciężkim oddechem na miejscu pasażera.
-Mówili konkretnie, czego ode mnie chcą?- spojrzałem na niego ze współczuciem.
Było mi cholernie źle, to wszystko moja wina.
-Nie chcą nic od ciebie. Chcą Harry'ego na okup. Wiesz, jest sławny i się przy tobie kręcił, łatwy cel.- zagryzł wargę.
-Kazałem Zaynowi go pilnować, ale pewnie ten tchórz ucieknie- jęknąłem, łamiąc parę zakazów, żeby szybciej dostać się do bazy.
-Że Zayn? Proszę cię, to waleczny diabeł.- parsknął Liam.
-Obyś miał rację- pokręciłem głową i zaparkowałem przed budynkiem.
-Pamiętaj, że za Harrym zawsze chodzą ochroniarze. Wszystko będzie dobrze. Pamiętasz, jak za pierwszym razem wpadliście na ochroniarza i musiałem interweniować, bo cię chcieli odsunąć od Harry'ego, jak byłeś u niego w mieszkaniu?- zaśmiał się.
-Będziemy o tym wspominać dopiero wtedy, jak Harry będzie bezpieczny- mruknąłem, wyciągając broń ze schowka i pobiegłem w stronę pomieszczenia, w którym zostawiłem Loczka z Mulatem.
Wpadłem do domu z hukiem i wyskoczyłem zza ściany przygotowany na walkę, ale na szczęście wszystko było w porządku.
-Jezu chryste, Louis!- sapnął Harry i prawie upuścił szklankę.
-Ty tak tu sobie siedzisz, a ktoś chce mi cię porwać?- zmarszczyłem brwi czegoś nie rozumiejąc.
-Spóźniłeś się Tomlinson, wszystko załatwione.- zaśmiał się Hemmings, wchodząc do środka.
-Domyśliłem się, że ktoś może do nas przyjechać i twoich wrogów zgarnęła policja.- zaśmiał się i poklepał mnie po ramieniu.
-Gdzie Liam!- doskoczył do mnie Niall z Zaynem.
-W samochodzie- westchnąłem, przytulając do siebie Stylesa.
Wybiegli z domu szybciej niż myślałem.
-Moja misja zakończona, szefie!- blondyn wyszczerzył się do nas i odszedł, salutując.
-Pieprzę tę robotę. Nigdy więcej cię nie narażę.- przytuliłem swojego chłopaka.
-W końcu- zachichotał- puść mnie, bo właśnie pomoczyłeś mi koszulę, która jest droższa niż twoje auto.
-Śmiesz twierdzić, że moje kochane audi jest tanie?- zmrużyłem na niego oczy.
-Wydaje mi się, że już ci nie będzie potrzebna.- szarpnąłem za kołnierz koszuli w dół, przez co wszystkie guziki odfrunęły.
-Louis!- popchnął mnie w tył- głupku! Dostałem ją od samego projektanta!- krzyknął i zaczął nerwowo zbierać guziki.
-Cicho tam, kupię ci dwie takie.- przyciągnąłem go do siebie i po prostu przytuliłem.
-Nie myśl sobie, że tak szybko ci wybaczę- wymamrotał w moją koszulkę.
-Teraz nie mam zamiaru zapierdalać po kwiatki, wybacz.- złapałem go pod udami i podniosłem.
-Nawet na to nie licz- strzepnął moją dłoń z jego tyłka- nie masz pewności, ze Liam nie wejdzie tutaj ze swoją zgrają- zaśmiał się.
-Trudno, niepewność jest podniecająca.- całowałem go po szyi.
-Lou- jęknął cicho i bezczelnie otarł się o mnie swoim w pół twardym kroczem.
-Trochę tego nie robiliśmy, co?- wyszczerzyłem się.
-Ostatnio dwa razy mi przerwałeś- fuknął- tak się nie robi, powinieneś dostać karę- przygryzł wargę.
-Ja powinienem dostać karę?- oburzyłem się i ścisnąłem mocno jego tyłek, przypierając go do ściany.
-Nie, Panie, przepraszam!- pisnął, gdy zderzył się z zimną powierzchnią.
-No ja myślę, że przepraszasz - prychnąłem i uniosłem go jeszcze wyżej.
-Zaskakuje mnie to, jak silny jesteś.- uśmiechnął się do mnie.
-Mogę ci pokazać, jak silny jestem- spojrzałem na niego jednoznacznie, a on spuścił głowę- tylko nie wiem, czy wtedy wstaniesz z łóżka.
-Może lepiej nie.- schował twarz w mojej szyi i poczułem lekkie buziaki w tamtym miejscu.
-Ja przyszedłem tylko po telefon- zachichotał Mulat, przechodząc koło nas.
Czułem, że Loczek lekko się spiął, ale dalej uparcie mnie trzymał.
-Jedziemy z Payno do szpitala, będziecie sami. Tylko błagam, nie w naszym łóżku.- pogroził nam palcem i wyszedł z domu, zamykając za sobą drzwi na zamek.
-Myślałem, że będzie zazdrosny- mruknął Styles, owijając mnie mocniej swoimi nogami w pasie.
-Zauroczył się w moim kumplu.- zaśmiałem się.
-Robimy im na złość?- szepnąłem mu do ucha.
-Nie brzydzi cię to, że oni tam uprawiają dziką orgię?- podniósł na mnie brew.
-Jaka orgia. Orgii żeś nie widział, Harry. Ale racja, znajdziemy inny pokój.- skwitowałem i wniosłem go po schodach na górę.
-Kocham cię.- pocałowałem go w skroń.
-Nie! Zróbmy im na złość- uśmiechnął się do mnie szatańsko- skręć w prawo.
Ja tego nie mam zamiaru sprzątać.
Wykonałem jego polecenie i otworzyłem łokciem drzwi, wchodząc tyłem do środka, aż natrafiłem na wielkie łóżko.
-Też chcę takie ogromne łóżko- Styles zszedł ze mnie i wskoczył na mebel.
-Harry- odchrząknąłem i spojrzałem na niego wymownie.
Loczek, od razu wiedząc o co chodzi, klęknął przede mną.
-Tak, Panie?- widziałem jego malutki uśmiech na twarzy.
-Mądry chłopiec. Podobają mi się twoje włosy.- rozczochrałem jego fryzurę. Wyglądał mniej poważnie i młodziej.
-Innym też, dlatego dalej jestem zatrudniony jako model- zaśmiał się.
-Cieszę się, kochanie.- pochyliłem się do jego twarzy, łącząc nasze usta razem.
-Myślisz, że oni mają tu jakieś zabawki?- odsunąłem się od niego.
-Nawet jeśli mają, to z nich nie skorzystamy. Brzydzę się.- skrzywił się.
-Nawet taki niewinny pejcz?- otworzyłem ich szafę.
-Tak, Louis. Gdy wrócimy do ciebie to się w to pobawimy. Teraz po prostu mnie pieprz- zachichotał i wdrapał się na łóżko, siadając w dość znajomej mi z gazet pozie.
Zawsze mnie taki podnieca i nie umiem mu odmówić.
-Namówiłeś mnie- podszedłem do niego szybkim krokiem i wręcz rzuciłem się na niego.
-Mogłeś mówić, że ci się podoba, jak robię takie pozy, wykorzystywałbym to częściej.- zachichotał.
-Zdecydowanie mi się to podoba- szepnąłem, rozpinając jego spodnie.
-To dlatego miałeś tyle gazet ze mną pod łóżkiem.- zachichotał.
Moment, znalazł je?!
-Spuszczałem się na nie- przygryzlem jego wargę, chcąc, żeby się zamknął i po prostu oddał chwili.
-Masz obsesję.- zaczął chichotać i wkradł się dłońmi pod moją bluzę. Zdjął ją razem z koszulką z zadowolonym pomrukiem.
-Przestań już gadać, Harry- westchnąłem, jednym ruchem ściągając jego spodnie, jednak zostawiłem bokserki.
-No dobrze. Mogę kiedyś dla ciebie zapozować.- wyszczerzył się.
Włożyłem mu palce do buzi, następnie odsunąłem jego bieliznę i wsunąłem w niego od razu palca, na co się lekko spiął.
-Delikatniej, Panie.- zagryzł wargę.
-Rozluźnij się- pocałowałem jego czoło.
-Lubię, gdy jesteś taki czuły.- rozluźnił się i wyprostował swoje nogi.
-Bardziej niż nasze zabawy? Kiedy tak ładnie pode mną jęczysz i jesteś strasznie uległy? Nie wiesz, co mogę ci zrobić i to jest podniecające. Bawię się twoim ciałem i sprawiam, że odnajdujesz w bólu przyjemność- szepnąłem, wkładając drugiego palca.
-Myślę, że też to lubię, ale bardziej kocham czułości z tobą.- przytulił się do mnie.
-W takim razie, dzisiaj będziemy się kochać- poruszałem palcami dość powoli, chcąc jak najmocniej go rozciągnąć.
-Dziwnie to brzmi w twoich ustach, ale jestem już podekscytowany.- przygryzł wargę i rozłożył bardziej nogi z cichutkim jękiem.
-Podoba ci się, kochanie?- przyciągnąłem go bliżej siebie, ciesząc się jego bliskością.
Nadal nie mogę w to uwierzyć, że ktoś tak idealny, jest tylko mój.
-Och tak, bardzo, Lou... Ale potem też mnie wypieprzysz tak, jak obaj lubimy, prawda?- wydyszał ciężko, gdy zginałem w nim palce i poruszałem nimi nożycowatymi ruchami.
-Oczywiście, kurwa. Najpierw pojedziemy do mnie po kilka rzeczy, a potem wrócimy do tego domku, gdzie zrobię ci swoją, osobistą, erotyczną sesję zdjęciową, do której będę sobie obciągał jak tylko będziesz daleko, na jednym z wybiegów, w co cholernie wierzę, że ci się uda.- przyssałem się do jego szyi, a on przyjął moje słowa i usta z zaskoczonym jękiem.
-Wierzysz w to, że będę w końcu na wybiegu, a nie tylko w pisemkach o modzie?- zacisnął dłonie na moich barkach i delikatnie wypchnął swoje biodra do mojej dłoni.
-Kurwa, oczywiście, że tak. Jesteś do tego stworzony. Ty i twoje popieprzenie długie nogi.- złapałem za jego uda jedną ręką i przesunąłem go bliżej swojego krocza.
Pozbyłem się szybko swoich spodni, starając się nie przerywać rozciągania swojego partnera, który już teraz wił się pode mną z przyjemności.
-Kocham cię, Harry.- nie pozwoliłem mu nawet odpowiedzieć, bo wkradłem się językiem do jego ust, starając się całować go z takim samym szaleństwem, jak on to zawsze robi.
Obaj byliśmy zaskoczeni dość okazyjnym efektem moich starań, bo wyszło to całkiem udane i Harry nawet nie starał się zbyt szczególnie mnie w tym zdominować.
Wysunąłem ostrożnie palce z jego wnętrza i odsunąłem się tylko po to, by napluć na swoją dłoń i przejechać nią po swoim penisie, a Harry wykorzystał okazję tego, że jego usta nie są na ten moment zajęte.
-Chciałem tylko powiedzieć, że też cię kocham, Lou.- zachichotał uroczo.
Uśmiechnąłem się jak dziecko i schowałem twarz w zgięciu jego szyi.
Złapałem swoją męskość i pomogłem sobie wejść w mojego chłopca.
Uważnie obserwowałem jego reakcję, chcąc, żeby ten seks był nadzwyczaj delikatny, aby Harry długo to wspominał.
Usłyszałem przy uchu jego cichutki jęk, gdy wszedłem do końca. Objął moją szyję, oddychając spokojnie i miarowo, relaksując się od razu.
-Mam rozumieć, że jest dobrze, tak?- ucałowałem miejsce w zgięciu jego szyi i zabrałem się do wytwarzania tam malinki, mimo wyraźnego zakazu, jaki dostałem.
-Louis- fuknął znacząco i wplątał palce w moje włosy.
Pociągnął za nie lekko i zmusił mnie do kolejnego, delikatnego pocałunku.
Kiedy pochłanialiśmy swoje usta, ja pozwoliłem sobie nadać delikatne, ale dosadnie tempo, za każdym razem akcentując swoje wejście mocnym pchnięciem.
Zdziwiło mnie to, że Harry nie jęczał jak zawsze, tylko głośno wzdychał i zaciskał oczy.
Jego oddech był nierówny i chaotyczny. Przygryzłem wargę i zmieniłem kąt, chcąc odnaleźć jak najszybciej jego słodki punkt.
-Cichy jesteś.- znalazłem jego dłonie i splątałem nasze palce razem.
Jęknął, dopiero gdy porządnie się w niego wbiłem i musnąłem jego prostatę.
-Tutaj- sapnął, mocniej ściskając moją dłoń.
-Wiedziałem, że większość twoich jęków jest zazwyczaj udawana.- parsknąłem i pogłębiłem swoje ruchy w tym kierunku sprawiając, że jego ciało z każdym moim pchnięciem lekko się przesuwało po miękkiej pościeli.
-Nie psuj chwili, Louis- uśmiechnął się zadziornie i przeniósł swoje dłonie na moje plecy, przejeżdżając po nich za każdym razem, gdy moje ruchy stawały się mocniejsze.
-Lubię psuć.- złapałem za jego biodra i miałem ochotę pokazać mu gwiazdki przed oczami teraz, ale cóż, miało być delikatnie.
Jęczał naprawdę słodko pode mną, za każdym razem gdy chociaż trochę się zamyśliłem i zwalniałem, momentalnie przestawał i tylko głośno wzdychał.
Zaciskał coraz mocniej palce na mojej skórze i zostawiał czerwone pręgi na niej.
-Już się nie mogę doczekać, aż będę obserwował ciebie na wybiegu.- warknąłem mu do ucha.
Moja wyobraźnia zdecydowanie płynęła w kierunku zbliżających się przełomów w karierze mojego chłopaka.
-Louis.- jęknął głośniej i zacisnął się na mnie zdecydowanie mocniej, niż wcześniej.
Jest blisko.
-Chcesz dojść, kochanie, prawda?- chciałem go dogonić, więc wbijałem się w niego jeszcze szybciej i mocniej.
-Tak, cholera, kochanie!- jęczał tak przyjemnie dla moich uszu.
-Dlaczego tego nie robisz?- bardzo chciałem się z nim pobawić, słyszeć jak błaga o spełnienie i jak nieudolnie próbuje nie skończyć szybko, ale nie mogłem.
Dzisiaj nie ma żadnych zasad i reguł, może robić co tylko chce.
-Czekam na ciebie, Louis. Chcę byś najpierw ty doszedł robiąc ze mnie brudny bałagan pełen twojej spermy.- wydyszał i przymknął mocniej oczy.
-Kurwa, Harry- sapnąłem. Nie musiał długo czekać jak spuściłem się w nim głęboko.
Jego brudny tekst pozwolił mi zaznać ogromnego spełnienia.
-Właśnie tak.- jęknął i złapał za moje kosmyki, zaciskając na nich dłonie w pięści i umieścił swoje nogi w dole moich pleców.
Zaskomlał dość głośno, pokazując tym samym, że jest blisko i nie wiele mu brakuje.
Ostatkami sił próbowałem doprowadzić go do orgazmu, co mi się udało.
Niekontrolowanie wygiął swoje ciało i pozwolił mi na zrobieniu sobie malinki na sutku, który zassałem potęgując tym samym jego doznania.
Długo dochodziliśmy do siebie, zatracając się w swoich objęciach.
-Pobrudziliśmy ich pościel.- wydyszał z twarzą ukrytą w mojej szyi.
-Należy im się- parsknąłem- jak się z ciebie wysunę to gorzej im pobrudzimy. Jak myślisz, która to będzie strona Liama?- spojrzałem na niego znacząco.
-Myślę, że ta, na której jesteśmy jest Zayna, więc chyba ta druga.- wzruszył ramionami.
Przeturlałem nas na odpowiednia stronę i wyszedłem z chłopaka, dociskając jego biodra do pościeli.
-Ale się wścieknie- parsknąłem- to za zabranie mi wszystkich dragów- mruknąłem sam do siebie.
-Dobrze zrobił. Przyniesiesz mi ręcznik? Wytarłbym się.- wskazał na swój brzuch.
-Księżniczka sama nie może wstać?- podniosłem na niego brew.
-Nie, bo to jeszcze nie zaschło.- zachichotał.
-Proszę?- zrobił do mnie szczenięce oczy, a ja go po prostu wytarłem i tak już brudnym prześcieradłem.
-Louis!- uderzył mnie w rękę- a ty jakbyś się czuł, jakby oni tak zostawiali ślady po seksie u ciebie w łóżku?- spojrzał na mnie groźnie.
-To się nigdy nie stanie. Mamy za małe łóżko, Harry. Ubieraj się, chcę cię jeszcze dzisiaj zerżnąć i myślę, że jutro zrobimy coś nowego.- na samą myśl o tym mam dreszcze.
-Jeden seks dziennie- prychnął, szukając wzrokiem swoich ubrań- nie chcesz chyba znowu pieprzyć mnie trzy razy, a potem nie dotykać przez parę dni.
-Mieliśmy długą przerwę.- rzuciłem w niego swoją koszulką, bo jego koszulę popsułem.
-Zgodzę się, jeżeli obiecasz mi taki seks jak dzisiaj przynajmniej raz w tygodniu- uśmiechnął się i założył moje ubranie.
-Taki seks jest trochę nudny. Szantażysto.- ubrałem swoje jeansy razem z bokserkami i swoją bluzę.
-Nudny?- spojrzał na mnie zrezygnowany- myślałem, że ci się podobało.
-Bo podobało, ale lubię cię przetrzymywać na krawędzi, kiedy sam mogę dojść dwa razy.- pocałowałem go w policzek i odnalazłem swoje adidasy.
-Już wolę lanie od takiego długiego czekania- wymamrotał i wstał z łóżka, ubierając szybko spodnie.
-Jutro nasza dwumiesięcznica!- klasnął, nagle przypominając sobie o tym.
-A za miesiąc święta.- uśmiechnąłem się pod nosem i podsunąłem mu jego ukochane botki.
-I twoje urodziny. Chcesz ode mnie coś konkretnego?- założył swoje buty.
-Dobrze wiesz, że ich nie lubię i nie obchodzę.- mruknąłem cicho i skierowałem się do wyjścia.
-I tak ci coś kupię, więc możesz sobie wybrać co tylko chcesz- przewrócił oczami.
-Nie chcę nic, Harry.- powtórzyłem przedrzeźniająco jego ruch i zaśmiałem się na jego minę.
-Dobra, dobra- widziałem po jego uśmiechu, że już wie co mi da i tego się najbardziej obawiałem.
-To co? Najpierw do mnie i potem do tego domku?- objąłem go w talii.
-Tak... Wiesz, tak myślałem o tym, by zacząć się z tobą pokazywać publicznie.- prawie się zachłysnąłem powietrzem.
-Nie wiem czy to dobry pomysł, Harry. Byłem w więzieniu, to może źle odbić się na twojej karierze- spojrzałem na niego poważnie.
-Nikt nie wie, że tam byłeś. To byłyby tylko niewinne zdjęcia na Instagramie. Nikt nie musi wiedzieć, jak się nazywasz.- wzruszył ramionami
-Wiesz, że oni i tak sprawdzą? Te szuje dojdą do wszystkiego- mruknąłem.
-Trudno. Zarząd wie o tobie, bo Zayn się wygadał. Nie mają nic przeciwko. Zawsze znajdzie się coś, co mnie wybije. Poza tym, będzie o mnie głośno przez to, kim jesteś.- zaśmiał się.
-Chcesz mnie tylko wykorzystać?- udałem zmartwienie i złapałem się za serce.
-Głupi jesteś.- zaśmiał się i zatrzymał mnie w miejscu, by wskoczyć mi na barana.
-Trzymaj się- parsknąłem, otwierając drzwi frontowe i powoli podszedłem do auta.
-Czyli będę mógł zrobić nam fotkę rano jak leżę przytulony do twojej piersi?- pocałował mnie w szyję.
-Mam lepszy pomysł, zrobię ci zdjęcie jak klęczysz przede mną z błagalną miną- postawiłem go na ziemi i złapałem za nadgarstki, gdy chciał mnie uderzyć.
-Nie ma opcji! To nie byłoby już promo, a skandal!- zachichotał.
-Powinnismy nagrać nasz seks- olśniło mnie- jakbyś nie miał ochoty albo nie byłoby cię, to chętnie bym sobie to oglądał.
-Już widziałem ślady na magazynach z moimi zdjęciami, wystarczą ci.- zaśmiał się.
-To może być mój prezent na urodziny- westchnąłem znacząco i wsiadłem do auta.
-O popatrz, nagle chcesz prezentu!- usiadł na miejscu pasażera.
-Wtedy będziesz się tak pięknie wypinać do kamery, żeby prezent był jak najbardziej udany- odpaliłem samochód.
-Jesteś okropny.- zaczął chichotać.
-Za takie gadanie, będziesz miał bliskie spotkanie z woskiem- cholernie chciałem to na nim wypróbować.
-Nie! Sprzeciw!- zaczął piszczeć wysokim głosem i kręcić głową z przerażeniem.
-Harry, będziesz musiał kiedyś się z nim zabawić, przestań tak panikować- przewróciłem oczami.
-Mam świadomość na czym to polega, widziałem wiele filmików. Dobrze wiesz, że mam delikatną skórę, nie rób mi tego, Louis.- objął się ramionami
Położyłem na jego udzie rękę i lekko go ścisnąłem.
-To będzie twoja kara, jeden wybryk, a nawet błagania cię nie uratują- mruknąłem.
-A jeśli te wybryki miałyby dodać tylko osłody lub pikanterii w naszym związku?- położył swoją dłoń na tej mojej.
-Zdecydowanie dodadzą pikanterii, jeśli będę musiał użyć na tobie wosku- parsknąłem.
-Ugh!- fuknął i splątał nasze palce razem, obrażając się znowu na mnie.
-To na pewno jest mniej bolesne, niż zwykle pasy na tyłku- próbowałem go jakoś udobruchać.
Trzymał wzrok wbity w ulicę, którą jechaliśmy i mnie ignorował na całego.
-Harry, przecież jeszcze nic nie zrobiłem- westchnąłem, skręcając w odpowiednią ulicę.
-Wolę nic nie mówić, bo jeszcze dostanę karę.- mruknął cicho.
-Nie przesadzasz?- strasznie dziecinne zachowanie.
Oparł tylko głowę o szybę i westchnął.
-Zacznij się normalnie zachowywać, bo tylko niepotrzebnie mnie irytujesz- westchnąłem, parkując pod moim domem.
-Poczekam tutaj.- zaczął oglądać swoje sygnety na palcach.
-Harry- jęknąłem, chwytając jego policzki- przestań się tak mazać.
-Nie mażę się. Nie mam po prostu ochoty na takie zabawy. Co raz mniej podoba mi się nasza relacja przez to, że się boję tych rzeczy.- na jego twarzy wymalowało się niezadowolenie.
-Dobrze, obiecuję, że nie użyję na tobie wosku. Bicz już dawno wyrzuciłem, nie masz się czego bać, skarbie- pocałowałem go w czoło.
-Na pewno?- spojrzał mi w oczy, szukając kłamstwa.
-Tak, na pewno- uśmiechnąłem się do niego,linczując się w myślach, że tak łatwo mu uległem.
-Dobrze.- uśmiechnął się i złożył mokrego buziaka na moich ustach.
-Co jeszcze nie pasuje ci w naszej relacji?- sam nie wierzyłem, że o to zapytałem, ale jeśli chcemy zbudować szczęśliwy związek, to nie mogę go do niczego zmuszać.
-Nie wiem, inne rzeczy mi się podobają, jak coś znajdę to ci o tym powiem.- uśmiechnął się.
-Zmykaj już po te rzeczy, ja sobie posłucham muzyki.- dobrał się do mojego schowka.
Zamarł na widok broni i odetchnął cicho, przesuwając ją w bok.
Nie skomentował niczego i po prostu wyciągnął płytę naszego ulubionego wykonawcy.
Wysiadłem z samochodu, zostawiając go samego i ruszyłem w stronę domu.
Zabrałem dla siebie ubrania i spakowałem kilka zabawek dla nas. No i oczywiście, lubrykant.
Z pełną torbą wróciłem do zamyślonego Stylesa.
Usiadłem na swoim miejscu, uprzednio wrzucając torbę do bagażnika.
-Szybko ci poszło.- uśmiechnął się do mnie i usiadł wygodniej.
-Chcesz zabrać coś ze swojego domu?- położyłem dłoń na jego udzie i odpaliłem auto.
-Chyba ubrania.- uśmiechnął się.
Skinąłem głową i ruszyłem w stronę mieszkania Loczka.
-Co takiego wziąłeś?- położył dłoń na moim udzie.
-W większości ubrania- mruknąłem- No i lubrykant i parę zabawek- spojrzałem na niego.
-Okay.- uśmiechnął się, a jego dłoń niebezpiecznie przesunęła się w kierunku mojego rozporka.
Przeniosłem wzrok na jego rękę i przygryzłem wargę.
-Dopiero jak wyjedziemy z miasta- upomniałem go- i tak nie zdążyłbyś nic zrobić, bo zaraz będziemy obok twojego domu, Harry- zaśmiałem się z jego niezadowolonej miny.
-Zawsze mogę cię zostawić podnieconego.- zachichotał.
-Nie, nie możesz- ścisnąłem jego rękę na moim podbrzuszu i położyłem ją na swoim kolanie.
-Szkoda.- zrobił smutną minę i zachichotał, ściskając moje kolano i potarł je kciukiem, tak jak zwykle robił na kutasie.
-Harry, nie prowokuj mnie- westchnąłem- bo wezmę cię na parkingu przed twoim domem, żeby każda napotkana sąsiadka mogła cię usłyszeć.
-Przekonałeś mnie.- wymamrotał i się odsunął.
-Nie chcesz być na pierwszych stronach gazet z seks-skandalem w aucie?- zaśmiałem się.
-Wolę skandal z nowym chłopakiem.- przewrócił oczami.
-Dobra, modeleczko, masz 10 minut- poklepałem jego nogę, gdy zaparkowałem przed jego domen.
-Co tak mało?!- poderwał się i wręcz wybiegł z samochodu.
-Każda minuta spóźnienia to jeden klaps!- zdążyłem mu jeszcze powiedzieć, zanim wbiegł do mieszkania.
Pokręciłem tylko głową ze śmiechem i zajrzałem do schowka.
-Kto by pomyślał.- przejechałem dłonią po rączce broni.
*
-4 minuty spóźnienia- spojrzałem beznamiętnie na zdyszanego Loczka.
-Szukałem... Kajdanek!- wydyszał i rzucił we mnie swoją torbą
-Kajdanek?- podniosłem brew- myślałem, że nie lubisz, jak cię wiążę.
-A kto powiedział, że to dla mnie.- uśmiechnął się i pochylił się w moim kierunku, by przejechać językiem po moim Jabłku Adama.
-Ja powiedziałem- szepnąłem, łapiąc go za policzek i powoli przenosiłem jego usta do mojego krocza.
Szczypnął zębami materiał moich spodni i pociągnął za niego ze śmiechem.
-Obciągniesz mi?- pogłaskałem go po głowie.
-Tu? Na parkingu gdzie jest pełno moich starych sąsiadek?- zachichotał.
-A co w tym złego?- parsknąłem- i tak już jesteś w dobrej pozycji.
-Jedź, sprawdzę twoje umiejętności.- zwinnie rozpiął mój pasek.
Zrobiłem tak, jak mi kazał i ruszyłem w stronę domku za miastem. Uniosłem delikatnie biodra, by pomóc mu w ściągnięciu moich spodni.
-Grzeczny z ciebie pan.- ściągnął zębami bokserski z pulsującej w gotowości męskości.
-Weź go od razu do samego końca- mruknąłem, poprawiając uchwyt na kierownicy.
-Daj mi się trochę pobawić.- westchnął i przejechał koniuszkiem języka po szczelince w główce.
Kurwa mać.
Zacisnąłem mocniej ręce i próbowałem skupić się na drodze.
-Wyzwanie, co?- zachichotał i docisnął cały język do podstawy i przeciągnął nim po całej długości.
Skinąłem głową i zatrzymałem się na czerwonym świetle.
Korzystając z uwagi złapałem za jego włosy i zmusiłem go do szybkiego pracowania ustami na moim kutasie.
Jęczał cichutko i mocno się ślinił, by wydawać sprośne dźwięki z każdym poruszeniem się na mojej męskości.
-Kurwa, Harry- westchnąłem głośno, gdy musiałem skupić się na drodze- muszę cię mieć.
-Masz.- wyszczerzył się i polizał mnie delikatniej.
-Dobrze wiesz, jak muszę cię mieć- parsknąłem, jedną ręką dalej trzymając go za włosy.
-Nie wiem, Panie.- zamruczał i zaczął mnie brać na głębokie gardło, przez co zacząłem jęczeć.
Przycisnąłem złośliwie jego głowę do mojego krocza, patrząc, jak lekko się krztusi.
Przytrzymałem go w miejscu przez jakiś czas i dopiero jak klepnął mnie w udo trzy razy, puściłem go.
-Mały nie jesteś.- oparł się czołem o moje udo.
-Zdaję sobie z tego sprawę- zaśmiałem się- jeszcze chyba nie skończyłeś, nie sądzisz?
-No nie, chwileczkę.- spojrzał na mnie.
Gdy już chciał się zbliżyć do mojego penisa, złapałem za jego włosy i pociągnąłem w tył.
-Poproś- uśmiechnąłem się chytrze.
-Co ty masz z tym proszeniem, Louis?- wymamrotał.
-Po prostu to zrób- westchnąłem, wypychając biodra do góry.
-Proszę, pozwól mi ssać dobrze twojego kutasa.- spojrzał mi prosto w oczy.
-Zrób to- uśmiechnąłem się do niego i poklepałem go po policzku.
Od razu zaczął płynnie ruszać głową, pozwalając na to, bym obijał się o tył jego gardła, a on tak pięknie się krztusił...
-Kurwa, Harry- jęknąłem, mocniej ściskając kierownice.
Bałem się, że zaraz wjadę w jakiś rów, kiedy on tak mocno mnie ssał.
-Przestać?- odsunął się ode mnie.
-Nawet nie próbuj- sapnąłem- jestem blisko kochanie, przyjmiesz wszystko ode mnie? Dobrze wiesz, że nie lubię mieć brudno w aucie.
-Postaram się.- pokiwał głową i powrócił do ssania.
Czułem coraz większe podniecenie i ciepło w podbrzuszu.
Zatrzymałem się dla bezpieczeństwa w jakieś uliczce i pozwoliłem sobie narzucić mu tempo.
Kiedy moje uda zadrżały docisnąłem go najmocniej, jak mogłem i spuściłem mu się głęboko do gardła.
Jego szybkie przełykanie sprawiało, że czułem jeszcze większą przyjemność przy orgaźmie, więc miałem prawo jęczeć ile wlezie.
Odsunął się ode mnie po chwili i zaczął kaszleć.
-Musiałeś tak daleko?- otarł łzy, które zdążyły mu polecieć.
-Nie żałuję.- zaśmiałem się.
-Byłeś wspaniały.- przeczesałem dłonią jego postrzępione włosy.
-Starałem się- usiadł normalnie na swoim siedzeniu i odrzucił głowę do tyłu, oddychając głęboko.
-Jedź już do tego domku- uśmiechnął się do mnie.
-Daj mi się uspokoić.- wymamrotałem i podciągnąłem spodnie do ich właściwego miejsca.
-Nie wiedziałem, że mój Pan tak ładnie jęczy- zachichotał wrednie.
-Wiedziałbyś, gdybyś jęczał ciszej niż stara szafa.- przewróciłem oczami i wyjechałem ze spokojnej uliczki.
-A co do jęczenia, ostatnio chyba dużo przy mnie udawałeś, prawda?- podniosłem brwi.
-Staram się po prostu być głośniejszy.- zmrużył na mnie oczy.
-Niepotrzebnie, nie potrzebuję takiego udawania- mruknąłem.
-Pamiętasz same początki? Uwielbiałeś wtedy moje jęki.- zachichotał.
-Nie chcę, żebyś udawał- spojrzałem na niego znacząco.
-Dobrze, już nie będę.- mruknął i oparł się wygodniej o fotel.
-Znasz drogę?- przymknął oczy i pozbył się swoich sztybletów, kuląc się jeszcze bardziej na fotelu.
-Niezbyt, spałem jak nas tam wiozłeś- westchnąłem i przetarłem oczy. Ten orgazm sprawił, że też czułem się znużony.
-Do Gemmy i jutro tam pojedziemy?- ziewnął i uśmiechnął się leniwie.
-Uprzedź ją- podałem mu swój telefon i skręciłem w zjazd do miasta jego siostry.
-Okay.- otworzył oczy i wybrał do niej numer.
Zaczął z nią spokojnie gawędzić gdy zapowiedział nasz przyjazd, więc mogłem się dowiedzieć ciekawych rzeczy typu, że Gemma bardzo chce mnie poznać i że mam się bać.
***
Chwilka spokoju i będą kolejne problemy 😂😘
Jeszcze trochę nam zostało do końca, więc się nie bójcie o to 😎
Podobają Wam się tak długie rozdziały?
Kochamy Was ❤
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top