Rozdział 12
Obudziłem się zalany potem. Minął tydzień od całego włamania tych gości, a mi znowu śnił się pieprzony Grimshaw, ten jego bezczelny uśmiech i to, jak obrzydliwie mnie dotykał.
-Louis, wszystko w porządku?- szepnął zaniepokojony Harry. Patrzył na mnie z przerażeniem. -Krzyczałeś przez sen, chciałeś, żeby ktoś cię zostawił- westchnął- odkąd oni tutaj byli, często masz koszmary, prawda?
-Tak.- odchrząknąłem i usiadłem prosto, patrząc na okno.
-Martwię się o ciebie, Lou- szepnął- może mógłbym ci jakoś pomoc?
-Nic nie zrobisz, Hazza.- westchnąłem i objąłem się ramionami.
-Chcesz o tym porozmawiać?- zapytał, dotykając mojego ramienia, na co lekko się wzdrygłem.
-Nie, Harry. Nie chcę. Nie mam obowiązku mówić ci wszystkiego tak, jak ty go nie masz.- odsunąłem się od jego dotyku.
-Masz rację- zaczął spokojnie- nie masz żadnego obowiązku, po prostu widzę, że sobie sam z tym nie radzisz.
-Radziłem sobie przez dwa lata, poradzę sobie i teraz. Nie chcę byś patrzył na mnie potem ze współczuciem.- pokręciłem głową.
-Dobrze, spokojnie- westchnął i położył się z powrotem- mogę się do ciebie przytulić?- zapytał niepewnie.
-Chodź.- otworzyłem ramiona dla niego i opadłem na bok, by go do siebie przyciągnąć. Loczek od razy wtulił się we mnie i przymknął oczy. Spojrzałem na sufit i próbowałem się uspokoić.
-Serce ci szybko bije.- poklepał delikatnie moją pierś palcem i ucałował mój obojczyk, co zadziałało rozluźniająco.
-Dziwisz się? Właśnie obudziłem się, krzycząc przez sen.- parsknąłem, całując jego czoło.
-Lubię, gdy mnie rozpieszczasz.- zamruczał i położył dłoń na mojej piersi. Lubię te momenty, gdy nie ma między nami ciągłego napięcia seksualnego.
-Wiem to, pieszczochu- potargałem go po włosach.
-Będę musiał znikać o dwunastej.- jęknął i spojrzał na zegarek. -Na szczęście dopiero piąta.- westchnął.
-Jesteś śpiący? Bo ja niezbyt- szepnąłem.
-Rozbudziłeś mnie, nie zasnę więcej.- ziewnął i się lekko przeciągnął.
-Mam lody w zamrażarce. Może olejemy twoją dietę i obejrzymy jakiś dobry film jedząc kaloryczny deser?- zaśmiałem się.
-Jeśli masz jogurt naturalny i mi go zamrozisz to jasne. Dobrze wiesz, że mam dietę.- wydął wargę.
-Chociaż raz sobie odpuść, nic ci nie zrobi jeden grzech- westchnąłem.
-Louis, ty ciągle grzeszysz i nic ci to nie zrobiło? Będę gruby.- westchnął i złapał się za niewidzialną fałdkę na jego idealnym ciele.
-Przecież nie jestem gruby- zmarszczyłem brwi- kochanie, tutaj nic nie ma, jesteś idealnie płaski.
-Nie mam na myśli tego że jesteś gruby czy coś. Po prostu plączesz się tam gdzie nie trzeba i potem ktoś cię chce zastrzelić.- wzdrygnął się. -I jak to płaski! Tu jest tłuszczyk!- wbił mój palec w jego boczki.
-Harry, przestań w końcu mi to wypominać, mam o tym zapomnieć tak?- warknąłem- dalej nic nie czuję- zaśmiałem się, ruszając palcem- chodź, zjemy lody.
-Jesteś uparty... Louis!- pisnął, gdy zarzuciłem go sobie na ramię bez problemu.
Okay, jest wysoki, ale jest leciutki co mi nie przeszkadza w noszeniu go. Klepnąłem go mocno w pośladki a on zaczął mi się tak pięknie śmiać za uchem, że się chyba rozpłynąłem.
-Truskawkowe czy czekoladowe?- zapytałem, stawiając go i zerknąłem do zamrażarki.
-Truskawka.- oczywiście, że wybierze te chociaż trochę zdrowsze.
-Jedne dla ciebie- podałem mu cały litr lodów- a te czekoladowe dla mnie- wyciągnąłem drugie duże opakowanie słodkości- I masz to całe zjeść- pogroziłem mu palcem i pociągnąłem w stronę salonu.
-Całe? Louis, pogięło cię!- pokręcił głową i usiadł blisko mnie z uśmiechem.
-Dasz radę, bądź dobrym chłopcem- wiedziałem, że lubi, gdy to mówię.
-Jak zaśniesz, to ja tobie założę tą dojarkę.- westchnął i oparł głowę na moim ramieniu.
-Nie podobało ci się? Doszedłeś tak mocno- zaśmiałem się- poza tym kiedy czekasz na wytrysk i nie możesz go otrzymać to jest o wiele bardziej niesamowity gdy w końcu dochodzisz.
-Ale jest też męczący, Lou. Próbowałeś kiedykolwiek na sobie tych wszystkich zabawek?- uniósł brew i wlepił wzrok w moje maleńkie blizny. Te na twarzy akurat są najmniej widoczne.
-A czy wyglądam jakbym próbował?- zapytałem drżącym głosem. Nick próbował na mnie o wiele gorsze rzeczy niż to, ale w życiu mu się nie przyznam.
-Jesteś topsem, ale po tobie nigdy nic nie wiadomo.- wytknął mi język.
-Słucham? Co to za uwaga, Harry?- podniosłem na niego brwi.
-Dajesz mi się dominować w pocałunku.- zachichotał.
-Bo robisz to niesamowicie, ale nigdy w życiu nie będę na dole- nigdy więcej, dodałem w myślach.
-Szkoda.- wydął wargę i zachichotał. -Żartuję.- ucałował mój policzek.
-I przestań marudzić Harry, obaj dobrze wiemy, że lubisz jak cię tak traktuję i sprawiam, że czujesz się taki poniżony- zaśmiałem się kąśliwie i otworzyłem lody.
-Masz szczęście, że to lubię.- westchnął i nakrył nas kocem, gdy znalazłem jakiś film w telewizji. Oczywiście, że dla dorosłych, co innego o tej godzinie może lecieć.
Zdecydowanie zadziałało to na zmysły Stylesa, bo po chwili sięgnął do moich ust. Smakował truskawką, idealnie słodką tak jak zawsze.
-I to ja jestem pijawką?- zaśmiałem się w przerwie na oddech.
-Lou- szepnął, siadając mi na udach. W tle było słychać odgłosy seksu z telewizji. Nie wierzę, że to go podnieciło, w końcu to seks hetero.
-Co tak na ciebie zadziałało, hmm? Co powiesz na zabawę z tymi lodami?- szepnąłem mu do ucha.
-Tak, proszę- zaśmiał się i odsunął delikatnie- na czym to będzie polegać?
-Będę jadł z ciebie.- przycisnąłem usta do jego szyi, robiąc na niej maleńkie ślady.
-Ale to zimne- jęknął i przybliżył się do mnie mocniej, lgnąc do mojej pieszczoty.
-O to chodzi. Ostudzi twój zapał.- przygryzłem jego skórę przy obojczyku.
Położyłem go na kanapie i podciągnąłem koszulkę, jednocześnie zakrywając nią jego twarz. Wiedziałem, że teraz każdy mój dotyk będzie sprawiał mu jeszcze większą przyjemność, gdy ma wyłączony jeden zmysł. Wziąłem kubełek z lodami i wyjąłem niewielką kulkę, kładąc ją, na jego płaskim brzuchu.
Pisnął zaskoczony i wierzgnął nogami, obejmując moje biodra nimi i wręcz mnie pchnął na siebie.
-Wow, serio jesteś napalony.- aż się zdziwiłem. Myślałem, że to tylko ja mam tak wysokie skoki testosteronu, a tu proszę.
-Tak, Panie...- szepnął. Przeniosłem językiem kulkę lodową na jego podbrzusze. Miał ciarki na całym ciele. -Tak dobrze czuć to wszystko.- stęknął i sięgnął dlońmi do mnie.
-Ręce nad głową- mruknąłem- i tak masz je trzymać do samego końca- szepnąłem, biorąc kolejną porcję lodów. Obniżyłem jego napletek i położyłem na odsłonięty żołądź zimną substancje. Przez jego ciało przebiegł silny dreszcz.
-Będę się cały kleił.- szepnął i chciał zacisnąć uda, ale przeszkodziłem mu w tym.
-To chyba będzie twój najmniejszy problem- mruknąłem- postaraj się utrzymać erekcję pomimo zimna, Harry- szepnąłem i przejechałem językiem po jego długości.
-O cholera, dawno tego nie robiłeś, Panie.- szepnął i szarpnął się delikatnie biodrami.
-Nie zamierzam tego robić, kochanie- zaśmiałem się i podniosłem jego biodra, by mieć doskonały widok na jego dziurkę.
-Dałeś mi nadzieję.- jęknął i zacisnął zęby na materiale koszulki.
-Nie zdejmuj jej z twarzy- szepnąłem i położyłem zimne lody na jego wejściu.
-Boże święty!- pisnął i uniósł tyłek w górę.
Wcisnąłem językiem zimny słodycz do jego środka.
-Zaciśnij- rozkazałem. Jęknął i posłusznie wykonał moje polecenie.
-Jakie to zimne.- sapał i próbował uzyskać jakiekolwiek tarcie.
-Wypuść to z siebie, chce to widzieć- zaśmiałem się i lekko uderzyłem go w penisa.
-Wsadzę ci głowę do zamrażarki, Louis.- syknął na mnie, ale wykonywał posłusznie rozkazy.
-Piękny- zachwyciłem się i zgarnąłem palcem rozpuszczoną ciecz z jego wnętrza i przybliżyłem rękę do jego ust.
-Nie, to obrzydliwe, fuj.- odsunął się.
-Harry- westchnąłem i spojrzałem na niego znacząco.
-Nie, fuj.- pokręcił głową z niesmakiem.
-Dobra- fuknąłem i odsunąłem się od niego.
-A ty byś to zjadł?- widziałem, że chce się zaśmiać.
-Oglądaj- mruknąłem, kończąc w spokoju swoje lody.
-Czy ty mnie właśnie zostawiłeś podnieconego?- zdjął koszulkę ze swojej twarzy.
-Coś w tym złego?- podniosłem brwi.
-Ty sukinsynie.- syknął i zostałem przygnieciony do kanapy przez jego ciało.
-Nie zapominasz się?- złapałem go za ręce, gdy próbował ściągnąć ze mnie dresy.
-Łączy nas układ zaspokajania swoich potrzeb. Nie chcesz mnie wypieprzyć, to ja się sam wypieprzę na tobie.- prychnął.
Wyrwał mi się i opuścił spodnie wraz z bokserkami. Parę razy przejechał pewnym uściskiem dłoni po mojej męskości, bym był w pełni gotowy.
-Co cię napadło?- uniosłem na niego brew, powstrzymując jęk.
-Domagam się moich praw- mruknął obrażony.
-A nie pomyślałeś, że to ja decyduję, kiedy dostarczam ci przyjemność?- parsknąłem.
-Owszem, decydujesz, ale nie mam zapiaru jeść lodów, które były w moim tyłku. Z twojej męskości to chętnie, ale nie z własnej!- zaczął się niegrzecznie rozciągać swoimi długimi paluszkami.
-Bez rozciągania- złapałem za jego nadgarstek- szybciej, bo się rozmyślę.
-Co szybciej? Mam cię ujeżdżać? Tego pragniesz, Panie?- wymruczał mi do ucha.
Cholerny uwodziciel.
-Obaj wiemy, że słabo ci to wychodzi. No, ale próbuj- rzuciłem mu wyzwanie.
-Mi słabo? Ujeżdżanie?- prychnął, z urazą w głosie. Małe kłamstewko, które wyjdzie mi na dobre.
-Udowodnij mi, że nie- szepnąłem i podciągnąłem jego biodra do góry.
-Się robi Panie.- wyszczerzył się złośliwie i opadł na mnie płynnym ruchem. Lekko się skrzywił na uczucie rozpychania, ale cholera, to jest boskie. Kręcił kółeczka biodrami, jednocześnie bujając się na mnie w przód i w tył, do góry i na dół. Jego ruchy po jakimś czasie nabrały większej wprawy, większego pragnienia, które wyrażał cudownymi jękami. Był tak gorący podczas ujeżdżania mnie, że nie byłem w stanie się powstrzymać od ciągłego dotykania jego ciała.
-Taki dobry- szepnąłem, zmuszając go do pocałunku i zatrzymałem jego biodra w powietrzu, pieprząc go mocno. Z jego ust wychodziły tylko krótkie przekleństwa i moje imię. Wgryzł mi się w wargę, gdy nie mógł zapewne złapać oddechu i spojrzał na mnie z ogromnym pożądaniem.
-Dopiero nie chciałeś!- zajęczał głośno. Czułem jak się na mnie zaciska mocno, co dawało i mi i jemu ogromną przyjemność.
Wyszedłem z niego i zacząłem wrednie jeździć główką penisa po jego wejściu, chcąc zobaczyć jak bardzo zdesperowany będzie, żebym w niego z powrotem wszedł. Znowu przybrał postawę zdominowanego uległego i nawet nie skomentował tego, że dałem mu kilka naprawdę mocnych klapsów.
-Proszę...- zaskomlał, patrząc mi prosto w oczy.
-O co prosisz?- wszedłem w niego raz, a głęboko, by znowu się całkiem wysunąć.
-Pieprz mnie, proszę Panie, daj mi dojść i spraw, żebym czuł samą przyjemność- szepnął zaciskając pieści na kocu.
-A zasłużyłeś?- stała gadka rozpoczęta.
-Louis! Tak, zasłużyłem. Jeśli uważasz inaczej to daj mi powód dlaczego miałbym nie zasłużyć- fuknął.
-Pyskujesz.- po raz kolejny zdzieliłem go w tyłek, aż nim zatrzęsło.
-Dobra- prychnął- jeśli ty nie chcesz tego zrobić, ja to zrobię- mruknął, dotykając swoją męskość i patrząc mi cwanie w oczy, zaczął się pocierać.
-Chyba cię pojebało.- przewróciłem nami tak, żeby teraz on leżał na kanapie. Wchodziłem w niego szybko i mocno, aż jeździł po materiale kanapy.
-Tak, Louis! Właśnie tak!- zajęczał głośno co mnie tylko nakręciło jeszcze bardziej.
-Mała dziwka- warknąłem, mocno ściskając jego boki, zostawiając po sobie ślady w postaci siniaków.
-Cholera! Lou, proszę...- zaczął bujać biodrami do mnie z pragnieniem wymalowanym na twarzy.
-O co prosisz?- szepnąłem, kładąc się na niego całym swoim ciężarem.
-Proszę, mogę dojść?- zajęczał i objął mój kark. Po chwili położył dłonie na moich policzkach i połączył nasze usta razem w pocałunku, który zdominował.
-Cholera, tak- wysapałem i znowu zbliżyłem swoje usta do jego. Uwielbiałem to, jak całował.
Jęknął głośno i doszedł mocno na moją klatkę piersiową. Jego ciałem wstrząsnęły potężne dreszcze. Wyładował je na pocałunku ze mną. Przysięgam, że mógłbym od samych jego buziaków dojść.
Nie przerywając ruchów w nim, spuściłem się głęboko w jego wnetrzu. Przegryzłem jego wargę, tłumiąc jednocześnie jęk ekstazy.
Poczułem krew w swoich ustach, na co jęknąłem głośniej. Okay, to jest całkiem gorące. Polizałem jego zranione usta i zahaczyłem o jego język.
-To bolało- zachichotał, łapiąc za moje policzki.
-Wybacz.- przeciągnąłem językiem po jego nosku. Dlaczego nie chcesz być mój, Hazz?
-Błagam cię, wyłącz to kiepskie porno- westchnął, spogladajac w stronę włączonego telewizora.
-Podnieciło cię przecież.- uniosłem brew. Już wiem co zrobię kiedy zapragnę gorącego seksu, włączę mu pornole.
-Teraz się przyjrzałem, to hetero seks, nie lubię takiego- wzruszył ramionami- podnieciłeś mnie ty, a nie jęcząca baba- docisnął mnie do siebie i jęknął głośno. Nie zdążyłem nawet z niego wyjść.
-Wow, pierwszy raz chyba tak.- zauważyłem uszczypliwie.
-Wyjdź ze mnie Lou- jęknął, zakrywając swoją twarz dłońmi.
-Ale mi tak wygodnie.- wydąłem wargę i poruszyłem się w nim specjalnie.
Poruszył biodrami, samemu się na mnie nadziewając.
-W takim razie nie przestawaj- szepnął, zaciskając się na mnie.
-Druga runda panie Styles?- wolałbym, by nosił moje nazwisko.
-Dam radę, panie Tomlinson- wysapał i odwrócił się na brzuch, mocno się wypinając.
-Grzeczny chłopczyk.- przejechałem dłonią po całym jego ciele. -Bardzo grzeczny.- uderzyłem go mocno w pośladki i zacząłem się ponownie w nim poruszać, aż nie stwardniałem po raz drugi.
Jego jęki były dość wysokie i uciekał lekko biodrami. Był teraz bardzo wrażliwy, widziałem jak rozpływa się pode mną.
-Nie uciekaj, bo wtedy jest jeszcze gorzej.- docisnąłem go do siebie i robiłem płytkie, ale bardzo przyjemne pchnięcia.
-L-Louis- wymamrotał. Jego ciało zaczęło całe drzeć, a on cicho płakał.
-Kochanie, sam tego chciałeś, tak?- zapytałem, odwracając go z powrotem na plecy. Chciałem widzieć jego twarz.
-Boli.- skrzywił się, więc nie miałem wyboru. Musiałem przestać w niego wchodzić w takim tempie.
-Podnieciłeś mnie, nie mogę teraz tak po prostu przestać- wytarłem jego policzki.
Miał mi coś odpowiedzieć, ale zaczął dzwonić jego telefon. Spojrzał na wyświetlacz i się skrzywił.
-Odbierz- warknąłem, widząc zdjęcie Zayna. Nie hamowałem się już w szybkości moich bioder.
-Louis...- jęknął i próbował mnie odepchnąć od siebie.
Zabrałem mu telefon, nacisnąłem zieloną słuchawkę i podałem mu go z powrotem, robiąc głębokie, mocne ruchy.
-Halo, Zayn?- powstrzymywał się od jęknięć. -Zatrzymałem się u przyjaciela, który jest chory, wiem, że kazałem Gemm kłamać.- przygryzł wargę.
-Dzisiaj jest nasza rocznica- westchnął Malik. Słyszałem wszystko co mówił, bo Harry miał dość głośny telefon. -Myślałem, że chociaż ten jeden wieczór ze mną spędzisz. Jest 7 rano, obudziłem się, a ciebie nie ma- mruknął. Prychnąłem pod nosem, podniosłem nogę Loczka i przyspieszyłem.
-Po co mam przyjść Zee? I tak jedziesz dzisiaj do studia, to nie wypali.- widziałem jak zaciska dłonie w pięści, by nie jęczeć.
-Odwołałem nagrania z dzisiaj- czułem podirytowanie Malika- masz wrócić przed 10 do domu, chce cię mieć dla siebie.
-Powiedz mi, ile razy ja chciałem ciebie dla siebie i tego nie miałem?- odparł nieco zgryźliwie.
Zacisnął mocno oczy i jęknął cicho. Spojrzał na mnie ze strachem i czekał, aż Zayn się odezwie.
-Nieważne.- Malik się rozłączył, a Harry odetchnął z ulgą.
-Głupi- prychnął, odkładając telefon na szafce obok kanapy.
-Musisz to kiedyś zakończyć, Styles.- złapałem pukiel jego włosów i zacząłem w niego wchodzić całą swoją siłą, a on nawet nie pisnął.
Czułem jak cały drży pode mną, jednak nie miałem zamiaru zwalniać. Wbiłem jego twarz w kanapę i mocno uderzyłem go w pośladek.
-Auć!- zajęczał i uniósł wyżej biodra, dzięki czemu miałem lepszy kąt.
-Jestem zawiedziony, że nie doszedłeś w czasie rozmowy telefonicznej- mruknąłem, łapiąc za jego jądra
-To nie takie proste drugi raz pod rząd.- wysapał.
-Hej, przecież sam chciałeś- zaśmiałem się- poza tym wiele razy już dochodziłeś drugi raz.
-To jest cięższe niż za pierwszym razem.
-Musisz skończyć przede mną, bo w innym wypadku w ogóle nie dojdziesz- puściłem mu oczko.
-Cholera.- sapnął i zawędrował dłonią na swoją męskość, pocierając się szybko
Widziałem, że niezbyt mu to wchodzi, bo zmuszał się, żeby się zaciskać. Płaczliwym wzrokiem spojrzał na mnie i przyciągnął do siebie blizej -Mocniej, Lou, mocniej- wysapał mi do ucha.
-Jesteś zależny ode mnie, widzisz?- jęknąłem i natarłem mocno na jego prostatę, od czego aż zaczął prawie krzyczeć.
-Tak!- pisnął, przenosząc dłonie na moje plecy i przeciągnął paznokciami po nich, zostawiając krwawe pręgi.
-To nie jest sprawiedliwe, ty mi zostawiasz ślady, a ja nie mogę ich robić.- syknąłem i wbiłem palce w jego biodra.
-Robisz mi wszędzie siniaki- wysapał- mam ci przypomnieć ostatnią akcję z biczem? Miałem ślady przez parę dni!
-Powtórzymy to, w takim razie.- zaśmiałem się złośliwie, a nim wygięło i doszedł prosto na puszysty koc na kanapie. Jęknął głośno i zacisnął się na mnie, w jeszcze lepszy sposób, niż wcześniej.
-N-nie- wyjęczał, gdy nieprzerwanie się w nim poruszałem- przestań, proszę- szepnął.
-Chcę dojść.- warknąłem mu do ucha.
-To boli- zapłakał- rób to szybciej, Louis- westchnął, próbując się nie zaciskać i uciekał ode mnie biodrami.
-Kurwa, na kolana, szybko.- wyszedłem z niego i pracowałem szybko dłonią na swoim kutasie.
Zrobił to, co mu rozkazałem, a raczej zsunął się z kanapy i ledwo co wytrzymał w takiej pozycji. Był wykończony i pewnie myślał teraz tylko o tym, żeby zasnąć.
Doszedłem prosto na jego twarz i byłem zachwycony tym, jak zrujnowanie wygląda.
Idealny.
Kciukiem zebrałem spermę i wsunąłem palec do jego buzi.
-Ssij- mruknąłem, napawajac się jego ciałem.
Wykonał posłusznie polecenie i patrzył na mnie spod przymkniętych powiek.
-Grzeczna dziecinka- poklepałem go mało delikatnie po policzku.
-Spać.- jęknął i wyciągnął do mnie ręce, bym go zapewne podniósł.
-Odwieźć cię później do domu?- zapytałem, podnosząc go za tyłek.
-Jakbyś mógł.- wymruczał sennie w moją szyję.
Przewróciłem oczami i westchnąłem cicho. Wolałbym, żeby ze mną został, a nie jeździł do Malika, który ma go w dupie.
-Która to rocznica?- zapytałem.
-Trzecia.- zakopał się pod kołdrę, gdy go odłożyłem na łóżko.
Położyłem się koło niego, lekko zwiedziony. Brunet wtulił się w moje ciało i po chwili zasnął.
Cholera, a co jeśli Malik zabierze mi go jeszcze bardziej?
***
Nocny!
Zdradzę Wam sekret 😎
Lou będzie w końcu szczęśliwy za jakiś czas 😋
Będzie jeszcze jeden w południe 😏
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top