Rozdział 1

Po raz kolejny strzepnąłem popiół ze swojego papierosa.

Obserwowałem go zza przyciemnionej szyby mojego czarnego audi i nie mogłem się nacieszyć.

Ciemne rurki opinały jego szczupłe nogi, a długa koszula, sięgająca do połowy ud odsłaniała jego tatuaże. Dodatkowo włosy, które tym razem spięte miał w kitkę, odsłaniały w końcu jego szczupłą twarz i piękne, zielone oczy.

Wchodził do swojego mieszkania, rozglądając się dookoła.

Jak zwykle wytarł buty na wycieraczce i zamknął za sobą drzwi.

Spojrzałem na zegarek.

Jego rutyna nigdy się nie zmienia.

Wrócił z sesji, podjadając na szybko sałatkę. Zapewne teraz będzie siedział z Zaynem, ale nie potrwa to długo.

Dokładnie o piątej trzydzieści, kiedy Malik pojedzie do studia nagraniowego, napisze do mnie z prośbą, bym przyjechał. To się nigdy nie zmienia.

Jestem wiecznym idiotą, gdy mimo asertywnych myśli nie potrafię sprzeciwić się na głos i przekraczam próg jego mieszkania.

Westchnąłem głośno, zauważając końcówkę jednego z czerwonych Marlboro, więc otworzyłem okno i wyrzuciłem niedopałek.

Spojrzałem na telefon, który odbijając promienie słoneczne, obrał moje oczy za cel.

Czym prędzej chwyciłem go, dzwoniąc do Liama, mojego przyjaciela.

-Masz?- zapytałem, nie trudząc się z przywitaniami.

Usłyszałem śmiech bruneta.

Przewróciłem oczami czekając na odpowiedź.

-Przyjedź, mam nadzieje, że wystarczą ci dwa skręty, bo tylko tyle mi zostało- mruknął grubym głosem.

-Zatrzymam się też do piątej u Ciebie - poinformowałem go, kończąc połączenie.

Odpaliłem silnik.

Pojechałem dobrze znaną mi drogą do Payno, łamiąc przy okazji kilka z przepisów drogowych.

Gdy byłem przy jego domu wysiadłem z auta i skrzywiłem się, słysząc trzask zamykanych drzwi.

Po wczorajszym wyjściu do klubu jeszcze trochę trzyma mnie kac i ból głowy, ale nie ma tragedii.

Bez zbędnego pukania do drzwi, otworzyłem je i wszedłem do kuchni.

-Louis, nie strasz mnie tak! Naucz się pukać!- syknął brunet, odklejając się w jednym momencie od swojego partnera.

-Gdzie masz skręty?- Przewróciłem oczami.

-Tam gdzie zawsze - wskazał na prostokątną puszkę, a Niall pokręcił głową ze śmiechem.

-Nie przeszkadzajcie sobie- prychnąłem i ruszyłem w stronę narkotyków.

Chłopcy zapewne powędrowali za mną wzrokiem.

-Wiesz, tak trochę ciężko, gdy tu jesteś Tommo, ale proszę, rozgość się. Chcesz coś do picia?- Uśmiechnął się blondyn.

-Jestem autem. - Rzuciłem, wyciągając z pudełka jednego blanta.

Przeszukałem spodnie, chcąc znaleźć zapalniczkę.

-Wiesz, nie zawsze mówię o alkoholu - wywrócił oczami i rzucił mi tą należącą do Liama.

-Palisz ze mną?- Zapytałem przyjaciela, odpalając skręta.

- Nie, mi już wystarczy- Payno pokręcił głową, na co wzruszyłem tylko ramionami.

Rozsiadłem się wygodnie na kanapie i spojrzałem w telefon.

Harry ma jeszcze pół godziny.

Mogę się założyć, że w tej chwili robi kawę do termicznego kubka dla Zayna.

Znam doskonale każdy jego krok.

-Wyglądasz strasznie, kiedy tak daleko odpływasz, stary - ciche parsknięcie sprowadziło mnie ziemię.

-Pieprz się - prychnąłem, zaciągając się. - Twój przyjaciel już sobie poszedł?- Zapytałem, robiąc mu miejsce na kanapie.

-Louis, Niall tu mieszka od jakiegoś tygodnia - przewrócił oczami.

-A mi nie pozwoliłeś tutaj się wprowadzić nawet na jeden dzień - oburzyłem się.

-Bo masz swoje mieszkanie. I tak praktycznie nigdy cię nie ma, jesteś albo w klubach, albo handlujesz gnatami - ostrożnie dotknął broni za moim paskiem.

-Muszę się jakoś utrzymywać.

-Ustatkuj się, stary, a nie ciągle czekasz na tego małolata. Masz, cholera, dwadzieścia osiem lat!

-Ty też i jakoś nie widzę, żebyś się ustatkował- mruknąłem. - Poza tym, po co mam się ustatkować? Mogę pieprzyć, kogo chcę i gdzie chcę, nie muszę wydawać kasy na jakieś beznadziejne randki. No i nikt niczego mi nie zabrania.

-Oboje wiemy, że zależy ci na tym dzieciaku - odebrał mi skręta i sam się zaciągnął.

Dopiero nie chciałeś.

-Mylisz się, to jemu zależy na mnie.

-Oczywiście - wcisnął mi narkotyk w usta, wstając z kanapy.

-Wyświetlacz ci się zaświecił - wskazał na mój telefon.

Nie musiałem nawet zgadywać, kto to.

Podniosłem się ociężale z kanapy i wymacałem w kieszeni kluczyki.

Zabrałem, co moje i pożegnałem się krótkim 'cześć' z przyjacielem, po czym wyszedłem i wsiadłem do auta.

Ruszyłem do domu Harry'ego.

Po około dziesięciu minutach stałem przed jego drzwiami.

Widziałem ruch za jasną firanką w oknie i po chwili zostałem wciągnięty do środka.

Już czułem jego usta na swoich.

Złapałem go za szczękę, powoli od siebie odsuwając.

-Ciebie tez miło widzieć, Harry- zaśmiałem się.

-Nie mogłem się już ciebie doczekać. Znowu cuchniesz tym szajsem- zakręcił nosem i pociągnął mnie do salonu.

-Powinieneś się do tego przyzwyczaić - wywróciłem oczami, ciągnąc go do siebie, gdy popchnął mnie na sofę.

-Racja, powinienem, ale tego nie zrobię - usiadł na moich kolanach, bacznie mi się przyglądając.

-Biłeś się - westchnął i dotknął ledwie widocznego rozcięcia.

-Harry, oboje wiemy, że nie przyszedłem tutaj, żeby o tym rozmawiać - zabrałem jego rękę z rany.

-Nie przyszedłeś w ogóle rozmawiać - przewrócił oczami i objął moją szyję.

-No właśnie- spojrzałem na niego znacząco.

-Oj, no dobrze, chodźmy - zaśmiał się i wstał z moich kolan.

Ruszył od razu w kierunku schodów na piętro, kusząco kręcąc przy tym biodrami.

-Ile mamy czasu?- Zapytałem, wchodząc do jego sypialni.

-Dwie godziny, tyle chyba wystarczy?- Zachichotał i usiadł ze skrzyżowanymi nogami na materacu.

Bez zbędnego przedłużania wyciągnąłem telefon ze spodni, kładąc na szafce nocnej.

-Chcesz mnie rozebrać?- Zapytałem, obserwując go.

-Dobrze wiesz, że uwielbiam to robić - uśmiechnął się szeroko i zostałem na moment zdominowany i pchnięty na plecy.

Przeciągnął moją koszulkę w górę i dotknął dłońmi tatuaży.

-Kocham je - przygryzł wargę i rozpoczął mokrą wędrówkę po każdym z tatuaży na piersi.

Nie wahał się przy bokserkach - ściągnął je wraz ze spodniami.

-Jak zwykle w gotowości- skwitował, jeżdżąc dłonią po moim penisie.

-To raczej oczywiste. Sama myśl o tobie tak działa - jęknąłem cicho.

Jego duże dłonie zawsze sprawiają, że zapominam na chwilę, jak się nazywam.

-No dalej Harry, weź go do buzi- westchnąłem, łapiąc go za włosy i naprowadziłem go na swoją twardą, oczekującą męskość.

Przejechałem penisem parę razy po jego ustach, patrząc jak powoli się irytuje.

Fuknął na mnie.

Dobrze wiem, że nienawidzi tego robić, ale wygląda cudownie z kutasem w ustach.

W końcu przejechał po całej podstawie językiem, dociskając go mocno i zamruczał, by wysłać w moją długość przyjemne wibracje.

Pchnąłem delikatnie jego głowę sprawiając, że wziął większą część kutasa do ust.

-Piękny- szepnąłem, gdy na mnie spojrzał.

Gdyby mógł, to zapewne teraz by uśmiechnął się zadziornie.

Zassał mocniej policzki, a jego oczy błyszczały od komplementu.

Harry zdecydowanie lubi być wychwalany. Robi się wtedy jeszcze bardziej podniecony i chętny do zabaw.

-Byłeś grzeczny i masz w sobie to, co zostawiłem wczoraj?- Zapytałem, uchylając jego bokserki i uśmiechnąłem się, widząc dużą zatyczkę.

-Wyciągałeś ją?- Poruszyłem zabawką, pochylając się, co sprawiło, że lekko się zakrztusił.

Skinął ostrożnie głową i odsunął się ode mnie.

-Zayn by coś podejrzewał - i znowu jego temat.

Harry jest w nim strasznie zakochany, ale brakuje mu dobrego pieprzenia i dlatego jestem tu ja.
Jego kochanek na każde zawołanie.

On nie widzi tego, że Malik się z nim dusi.

Ja również się duszę w tym 'związku'.

Prawda jest taka, że kocham ten układ, ale pragnę tego loczka tylko dla siebie, tylko na własny dotyk, nie chcę by ktoś go dotykał tak jak ja.

Chcę by był mój.

-Wiesz, że za to czeka cię kara?- Westchnąłem.

-Mam jutro sesję. Nie mogę mieć śladów. Louise i tak ostatnio maskowała siniaki na biodrach. Jak jej wyjaśnię czerwień na tyłku? Możesz pieprzyć moje usta, ale zero klapsów - pokręcił przecząco głową.

-Od kiedy to ty sam wybierasz sobie karę, co?- prychnąłem. - Jaka była umowa? W łóżku mogę robić z tobą co tylko chcę. Ostatnio za bardzo od tego odbiegasz, Harry- mruknąłem, wyciągając zatyczkę oraz obserwując, jak jego dziurka zaciska się na niczym.

-Gdybym nie miał sesji to zgodziłbym się, ale serio, jeszcze to jest jedna z tych, co widać mój tyłek, więc wybacz, ale muszę postawić ultimatum - skrzywił się na to uczucie i poruszył biodrami, by pozbyć się dyskomfortu, ale nic mu to nie dało.

Cholerne gejowskie pisemka.

-Gdzie możesz mieć siniaki?- zapytałem cwanie.

-Nigdzie- wytknął mi język. –Potem odbiorę karę, obiecuję- zamrugał na mnie oczami.

Westchnąłem z ogromnym żalem.

Gdyby nie ta pieprzona relacja, prawdopodobnie nie ćpałbym tyle, ile ćpam teraz, żeby funkcjonować normalnie w jego towarzystwie.

Takie życie jest dołujące i smutne.

-Wypnij się najmocniej jak potrafisz.

Obserwowałem, jak sprawnie wykonuje moje polecenie i uśmiecha się zza ramienia.

Zerknąłem na szafkę nocną, gdzie obok wspólnego zdjęcia loczka z Mulatem stał przygotowany lubrykant.

Miałem ochotę strącić tę ramkę.

Każde spojrzenie na twarz tego sukinsyna przyprawia mnie o gorączkę i chęć mordu.

Sięgnąłem po buteleczkę i nasmarowałem swojego penisa cienką warstwą cieczy.

-Gotowy?- zapytałem, ustawiając się przy jego wejściu.

-Poczekaj - usadowił się wygodniej.

Nadal jestem pod wrażeniem tego jak umie się wygiąć, by wyglądać jeszcze bardziej kusząco.

Sesje zdjęciowe w różnych pozycjach robią swoje.

Nie żebym kupował te pisemka specjalnie aby go zobaczyć, o nie.

-W porządku - uśmiechnął się.

Harry zdecydowanie nie należy do tych chłopców, którzy lubią pełen kwiatuszków seks.

To istny wulkan podniecenia, który pragnie ostrego seksu.

Wszedłem w niego, nie zatrzymując się nawet wtedy, gdy jego ciało próbowało się przeciwstawiać.

Sapnął głośno, gdy wszedłem do końca i dałem lekkiego klapsa.

-Lou, mówię poważnie, zero bicia - pokręcił głową, wyciągając przed siebie ręce, bym mógł tam złapać jego nadgarstki.

On wręcz uwielbia tę pozycję.

Dla mnie jest trochę zbyt ciężka do wykonania ze względu na moje dość mniejsze od niego ciało i ciężko mi się tak wyciągnąć, ale jakoś dajemy radę.

-Od takich niewinnych klapsów nie będziesz miał śladów- przewróciłem oczami.

Zacząłem wykonywać mocne ruchy, wsłuchując się w jego spania.

-Uwielbiam to!- jęknął i uśmiechnął się zadowolony.

Zaraz po tym przygryzł wargę.

W jego wykonaniu wychodzi to zawsze gorąco, więc to nie moja wina, że zacząłem go pieprzyć jeszcze mocniej.

Zacisnąłem dłonie na jego nadgarstkach, przez co lekko się skrzywił.

Jednym, sprawnym ruchem, zmieniłem pozycje i nie wychodząc z niego, po prostu go odwróciłem do siebie.

-Tak wygodniej - przesunąłem go jeszcze po materacu i nakryłem nas kołdrą.

-Dlaczego to zrobiłeś?- zaśmiał się, gdy zdjąłem materiał z jego twarzy

-Zamknij się- mruknąłem.

Chciałem skupić się tylko na jego twarzy, nie widzieć rzeczy Zayna dookoła.

-Dobrze, przepraszam panie dominacie - parsknął i po chwili sapnął, gdy uderzyłem w niego bardziej umyślnie i głębiej niż przywykłem to robić.

-Nienawidzę, gdy robisz to tak wolno.- przygryzł wargę i przyciągnął mnie do pocałunku, wplątując palce w moje włosy oraz ciągnąc za nie.

Nawet nie zauważyłem, kiedy wyrwał ręce z uścisku.

-Powinieneś do mnie mówić panie- stwierdziłem po chwili. To słowo brzmiało tak pięknie z jego ust.

-Ja natomiast uwielbiam cię denerwować takimi ruchami, stajesz się wtedy taki potrzebujący- szepnąłem, oddając gorliwie pocałunki.

-Wolę tatusia, ale niech ci będzie Panie.- zaśmiał się i stęknął zaraz po tym.

-Więc kto jest twoim Panem?- warknąłem, przyspieszając i mocno wbijając palce w jego biodra.

-Och! Ty jesteś moim Panem - jęknął i umiejscowił swoje nogi na moich pośladkach, dociskając mnie jeszcze bardziej do siebie.

-Uwielbiam twój zapach - zaskoczył mnie nagle, gdy odezwał się między sapnięciami i stęknięciami.

-Czym pachnę?- zatrzymałem się patrząc na niego z rozbawieniem.

-Tak jak nie lubię, gdy palisz to uwielbiam twój zapach po tym. Cuchniesz tytoniem, ale to miesza się z twoimi perfumami i ogólnie twoim zapachem. Jak jeszcze do tego żujesz gumę, to już jest idealnie.- poruszył niezadowolony biodrami.

-To... urocze- stwierdziłem.

-Cały ja - zażartował.
-Ruszysz się czy ja mam to zrobić?- szczypnął mnie prowokująco w pośladek.

Dobrze wiedział, że tego nienawidzę.

-Pieprzyć twoją sesje- warknąłem, uderzając go mocno w tyłek.
-Masz dziękować za wszystko, co ci dzisiaj zrobię- z powrotem zmieniłem naszą pozycje.

Leżał na brzuchu i gdy chciał się podnieść, przycisnąłem jego głowę do materaca.

-Louis, nie! Louis, Louis, Louis!- próbował powstrzymać moje ręce.

-Jeśli teraz to przerwiesz, to możesz zapomnieć o dojściu przez najbliższy miesiąc- mruknąłem.- Jaka jest twoja decyzja?

-Ty pieprzony pedale, będę musiał znowu kłamać o chorobie - syknął.

-Jak mnie nazwałeś?- wymierzyłem klapsa w jego tyłek.

-Auć! Przecież mam rację, tak?- zaśmiał się mimo swojej kiepskiej sytuacji.

Wyszedłem z niego i boleśnie zacisnąłem dłonie na jego biodrach.

-A gdzie „dziękuje Panie"?- prychnąłem.

-Dziękuję Panie!- zreflektował się od razu i spojrzał na mnie z dołu oraz zatrzepotał kusząco rzęsami.

On jest świadom, jak wiele może zdziałać swoim urokiem i uwielbia to wykorzystywać.

-Cholera- czułem, że nie mogę go bić, skoro naprawdę ma sesje, ale chęć zostawienia na nim śladów jest o wiele większa.

-Wystarczy Harry - zmusił mnie do położenia się na plecach i usiadł na mojej męskości, tym samym odwracając moją uwagę od jego kary na tę chwilę.

-Dlaczego za każdym razem jesteś tak cholernie wielki, że w tej pozycji aż boli - skrzywił się i poruszył ostrożnie biodrami, zaczynając tym samym wstęp do ujeżdżania.

-Większy od Zayna?- nie ugryzłem się w język na czas.

Jego mina od razu się zmieniła z zalotnej na chłodną.

Od razu zszedł ze mnie i odsunął się na drugi kraniec łóżka.

-Wyjdź - udał obojętnego.

-Kurwa, przepraszam Harry- westchnąłem łapiąc się za skroń.

-Przepraszam nie cofnie twoich słów.- przykrył się kołdrą.
-Dobrze wiesz, że mnie dobija ta cała sprawa ze zdradami. Lubię cię, a ty robisz wszystko, bym przestał to robić.- w tej chwili jego nos się marszczy tak samo jak brwi.

Zawsze robi tą minę gdy jest zły.

-Mnie dobija ta relacja- mruknąłem. - Albo zdradzasz swojego chłopaka, bo go nie kochasz, albo w ogóle go nie zdradzasz, proste. -wzruszyłem ramionami.

-Kocham go, ale mam też potrzeby, których nie jest w stanie zaspokoić tak, jak ty to robisz - prychnął.

-Może mógłbym zaspokajać wszystkie twoje potrzeby, co?- westchnąłem. - Dobra, zapomnij. - pokręciłem głową i zacząłem się ubierać.

-Jakie? Otumaniałbyś mnie narkotykami?- zawsze ma mi za złe, że ćpam.

-Jesteś tak cholernie ślepy- zaśmiałem się. - Niczego nie zauważasz. - westchnąłem, wychodząc z sypialni i trzasnąłem za sobą drzwiami.

Sięgnąłem dłonią do kieszeni i na zewnątrz odpaliłem kolejnego już dzisiaj papierosa, otwierając swój samochód.

Na szczęście to jedna z tych bogatych dzielnic, zamieszkana tylko przez kilka osób, więc raczej nikt mnie nie rozpozna i nie zacznie go nachodzić.

*********

Witajcie!

I jak wasze wrażenia skarby, które zawitały tu po raz pierwszy?

Zaciekawiło Was nasze The Hills? 😏😅

Czekam na Wasze opinie z niecierpliwością, dobranoc skarby ❤

Kochamy Was!

O&O
🌹💗🌹

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top