03 | pierwsze zlecenie
Minęło kilka dni, nim Haruna zdążyła w pełni odnaleźć się w zaistniałej sytuacji. Udało jej się poznać wielu nauczycieli i nieco bardziej zżyć się z Megumim, który od momentu jej zamieszkania w dormitorium, co chwilę ją odwiedzał. Nie wiedziała do końca, czym było to spowodowane, jednak nie narzekała. Przynajmniej teraz miała z kim porozmawiać i spędzić trochę czasu, a chłopak był naprawdę sympatyczny. No, może były czasem wyjątki. Po powrotach z ich przysłowiowych "łowów" potrafił zachowywać się jak kąśliwa osa. Mimo tego nastolatce to nie przeszkadzało. Kazała mu wtedy usiąść przy stoliku kawowym i przynosiła mu wszelkiego rodzaju słodycze, które trzymała w szafce. Oczywiście, o ile nadal w niej były. Itadori czasem korzystał z faktu, że gdy wychodziła, nie zamykała pokoju na klucz i wkradał się do środka, zabierając z jej schowków to, co wydało mu się jadalne.
Ze szkolnych rzeczy nadal denerwował ją fakt, że lekcje były dosyć krótkie i schodziły na nieprzyjemne dla niej tematy, jednak starała się nie narzekać. Po prostu przemykała na koniec klasy i usadawiała się w najbardziej odległym punkcie, byle tylko słyszeć z tego jak najmniej. Stwierdziła bowiem, że skoro nie chce zostać specjalistą w tej dziedzinie, nie musi prawie niczego wiedzieć. Z zajęć pamiętała jedynie, że klątwy dzieli się na klasy, podobnie jak czarowników jujutsu i narzędzia, którymi się posługują.
Na treningach również nie miała łatwo. Wiele razy błagała pana Satoru, żeby pozwolił jej zostawać na ten czas w pokoju. Niestety, młody mężczyzna był nieugięty. Twierdził, że po co będzie siedziała zamknięta w czterech ścianach, skoro może się tutaj z nimi, jak to mówił, "fajnie bawić". Cóż, ta przysłowiowa "fajna zabawa" najczęściej kończyła się na tym, że kiedy wreszcie udało jej się chwycić do rąk broń, zostawała od razu napadnięta przez Yujiego, który nie miał dla niej w tych sprawach litości. Po kilkugodzinnych zmaganiach wracała więc cała brudna, głodna i zła do pokoju.
Ten dzień z pozoru miał być taki sam, jak wszystkie poprzednie. Poranna rutyna, zajęcia i popołudniowy trening praktyczny. Dziewczyna zwlokła się więc z łóżka około godziny szóstej i nie spiesząc się zupełnie, ruszyła do łazienki. Zawsze wstawała jako jedna z pierwszych i mimo, że lekcje codziennie zaczynały się na dziewiątą, ona była już około godziny ósmej gotowa. Fushiguro funkcjonował całkiem podobnie i często mijali się na korytarzu w drodze do łazienek, które mieściły się na tym samym piętrze, co mieszkanko białowłosej. Mówili wtedy sobie krótkie "cześć", a potem już bez zbędnego ociągania znikali w odpowiednich pomieszczeniach.
Tym razem jednak Kyan nie napotkała nikogo na swojej drodze. Była tym nieco zaskoczona, ale po dłuższej chwili zignorowała ten fakt. Chłopak mógł przecież nadal spać, racja? Nie było powodów do paniki, raczej nic by go nie zjadło... A przynajmniej taką miała nadzieję.
Oporządziła się dosyć szybko i wróciła z powrotem do pokoju, zasuwając za sobą drzwi. Odetchnęła cichutko i odłożyła komplet dresowy na najniższą półkę w szafie, a potem przeciągnęła się kilka razy, ziewając przeciągle. Nie czuła się ani wyspana ani zmęczona. Mogłaby rzecz, że było w sam raz. Usiadła powoli na łóżku i odruchowo sięgnęła po telefon, przeglądając wiadomości. Poza powiadomieniami od znajomych, dostała też kilka od rodziców z pytaniami, jak się czuje w nowym miejscu, jednak zignorowała je. Naprawdę było jej przykro, że dopiero teraz okazywali jej większe zainteresowanie. Uważała, iż w obecnej sytuacji to i tak nie miało większego znaczenia.
Kiedy usłyszała ciche pukanie od razu wstała, z ulgą porzucając swoje wcześniejsze zajęcie i szybkim krokiem ruszyła do drzwi. Otworzyła je i natychmiastowo przyjrzała się ciemnowłosemu chłopakowi, który stał tuż przed nią. Jej kąciki ust mimowolnie uniosły się nieco w górę, a ona sama cofnęła się, aby mógł wejść do środka.
— Cześć — odezwał się jako pierwszy, nieco zachrypniętym głosem. Od razu powędrował w stronę jej łóżka i rozsiadł się wygodnie na materacu. Oparł dłonie za plecami i odchylił nieco głowę do tyłu, przymykając oczy. Czuł na sobie przenikliwy wzrok znajomej, jednak postanowił udawać, że wcale się nie zorientował. Tak było o wiele ciekawiej.
— Wszystko w porządku? — zapytała wreszcie dziewczyna, wręcz nie mogąc się powstrzymać. — Coś się stało? A może źle się czujesz?
— Nie, nie — odparł szybko, gdyż nie chciał, aby się nim przejmowała. Może trochę bolała go głowa z niewyspania, ale to nie było nic takiego. — Wszystko w porządku, tylko... Nobara wróciła wczoraj wieczorem z misji i do późnej nocy goniła się z tym różowym kretynem po całej męskiej części mieszkalnej. Spać się nie dało i jestem zmęczony, to wszystko.
— Nobara?
— Mhm... Wiesz, to krzyczące straszydło, które widziałaś trzy dni temu przez okno. Wczoraj wreszcie zawitała na stałe w akademiku i chciała dogłębnie się rozejrzeć... Porażka.
— Jasne — prychnęła cicho, dopiero teraz kojarząc, o kogo chodzi. Faktycznie, widziała osobę podobną do opisu chłopaka parę dni temu i od razu stwierdziła, że chyba się nie polubią. — Czyli rozumiem, że zapowiada się ciekawie?
— Nawet nie wiesz, jak bardzo. To, co miałaś do tej pory, to czysta oaza spokoju. Teraz się niestety zmieni. Ciągłe wrzaski i bitwy od rana do nocy... Tak będzie, zobaczysz — mówiąc to Megumi skrzywił się, a młoda Kyan zaśmiała się cicho, dopinając ostatni guzik mundurka. Warto wspomnieć, iż z racji tego, że początkowo nie była liczona do listy uczniów liceum, dostała męski uniform. Nie przeszkadzał jej on, gdyż zawsze czuła się lepiej w chłopięcych ubraniach. No, mówimy tu oczywiście o spodniach. — Ugh, nie śmiej się! To będzie prawdziwe utrapienie.
— Wnioskując po słowach i twoim tonie strzelam, że dziewczyna jest naprawdę nieznośna?
— Tak, coś w ten deseń. — Skinął głową, obserwując uważnie to, co robiła dziewczyna. — Taki Yuji... Tylko w damskiej, bardziej wybuchowej i wygadanej wersji.
— To rzeczywiście koszmar. — Westchnęła, poprawiając finalnie swoje ubranie. Potem zawiązała jeszcze pasek z ostrzami na biodrach i skinęła lekko głową w stronę chłopaka. On od razu zrozumiał sygnał i podniósł się powoli, podchodząc do niej. Potem oboje weszli na korytarz, kierując się w stronę wyjścia z akademika.
— To... — Odchrząknął cicho ciemnowłosy, patrząc na nią kątem oka. — Jak się tutaj czujesz? Coś ci przeszkadza, czy raczej wszystko jest w porządku? Niby jesteś tutaj bardzo krótko, ale wydaje mi się, że jako tako udało ci się wdrożyć.
Kyan zamyśliła się na krótki moment, chcąc zupełnie szczerze odpowiedzieć na jego pytanie.
— Tak naprawdę czuję się tutaj szczęśliwa — powiedziała, a na jej ustach pojawił się lekki uśmiech, który nie umknął uwadze Fushiguro. — Nigdy wcześniej nie miałam z kim rozmawiać i gdzie spędzać czas, więc... Jestem zadowolona, że siedzę tutaj z wami. Czasem mnie wkurzacie i mam ochotę wam przylać, ale tak poza tym jest w porządku.
— W takim razie dobrze, mogę być spokojny. — Skinął lekko głową i odwrócił wzrok, patrząc znów przed siebie. On również był zadowolony, że nastolatka zamieszkała tutaj z nimi. Teraz przynajmniej miał z kim spokojnie posiedzieć i porozmawiać, a naprawdę mu tego brakowało. Niby był jeszcze Itadori, Gojo i ta nieznośna kwoka Nobara, ale to nie było to samo. Z nimi za bardzo nie dało się wymienić czymś, co nie było żartem.
— Właśnie, nie musisz...
— Zabiję cię, ty mały szczylu! — Zatrzymali się jak wryci na schodach, słysząc krzyki z górnego piętra i różnego rodzaju hałasy. Kiedy Haruna już zrobiła krok w tył, aby sprawdzić, co się dzieje, Megumi chwycił ją za ramię, kręcąc lekko głową.
— Zostaw, to nic takiego. Gonią się po prostu od rana. — Wyjaśnił, wypuszczając ze świstem powietrze z płuc. Sam miał ochotę po prostu odwrócić się i upomnieć znajomych, aby aż tak nie wrzeszczeli, ale wiedział, że dla własnego zdrowia powinien odpuścić. — Chodźmy i udajmy, że nic nie słyszeliśmy... Ani nie widzieliśmy.
— Ummm... Okay. — Odchrząknęła cicho i chwyciła się jego ramienia, czym prędzej znikając wraz z nim na dworze.
***
Wykończona popołudniowym treningiem Haruna usiadła obok Itadoriego, który od razu pochylił się nad nią i podał jej butelkę wody. Skinęła głową w geście podziękowania i upiła łyk, przeczesując swoje wilgotne od potu włosy palcami.
— Nienawidzę was wszystkich — mruknęła, opierając się plecami o murek. Zamknęła oczy, próbując za wszelką cenę złapać oddech.
— Co, już wymiękasz? — Wydyszał Yuji, przykucając obok. — I nie siedź, błagam. Mięśnie ci wysiądą.
— Mhm, te na dupie na pewno — mruknęła niechętnie, ale wstała, opierając się dłonią o rosnące nieopodal drzewo. Odruchowo podążyła wzrokiem w stronę Fushiguro, który słuchał teraz krzyczącej na niego brązowowłosej dziewczyny. Nastolatek nie wyglądał z tego powodu na szczęśliwego, jednak siłą powstrzymywał się od odejścia. Zawsze próbował być miły, choć rozrywało go od środka ze złości.
Na całe szczęście nauczyciel postanowił wyratować go z opresji. Pojawiając się znikąd, odciągnął od niego wściekłą Kugisaki i przywołał do siebie jeszcze Yujiego. Megumi od razu skorzystał z chwili spokoju i przemknął obok nich, podchodząc bezpośrednio do Haruny. Stanął obok i zamknął oczy z wyraźnym poirytowaniem.
— Weź mnie trzymaj, bo zaraz naprawdę komuś przywalę — mruknął do niej, ponownie odwracając się w stronę pozostałych. Widząc, że z niezrozumiałego dla niego powodu zaczynają skakać i coś krzyczeć, jęknął głośno. — Nie wytrzymam... Naprawdę nie wytrzymam.
Haruna również spojrzała w tamtą stronę i siłą powstrzymała prychnięcie. To, co robił Satoru było naprawdę komiczne. Zachowywał się wręcz, jak rozwydrzony nastolatek i w niczym nie różnił się od Kugisaki i Itadoriego.
— On tak zawsze? — spytała w końcu Megumiego, który również był widocznie zażenowany zachowaniem ich nauczyciela. Uśmiechnęła się krzywo i znów podążyła wzrokiem za białowłosym mężczyzną. — Jakim cudem dostał on tę robotę?
— Cóż... Gdyby była to normalna szkoła, nikt by nawet na niego nie spojrzał — Westchnął chłopak, opierając się biodrem o korę drzewa. Założył ręce na piersi. — Jednak z racji tego, że potrafi to i owo... Jakoś tak wyszło. Najlepiej zignorować i udawać, że się tego nie zauważa. To tutaj normalne, witamy w domu wariatów.
Dziewczyna zaśmiała się cicho, a ciemnowłosy również uśmiechnął się mimowolnie, obserwując ją przez dłuższą chwilę w milczeniu. Ciężko mu było przyznać się nawet przed samym sobą, że polubił jej śmiech. No, ale jak mogło wyjść inaczej? Gdy z nim rozmawiała, jej głos był taki... Kojący. Dziwne, nieznane, ale zarazem przyjemne uczucie.
— Jasne — Odchrząknęła, starając się wreszcie przybrać w miarę poważny wyraz twarzy. Gdy nauczyciel w końcu skończył rozmawiać i wrócił do pobliskiego budynku, zaczęła machać dłonią, aby przywołać do siebie Itadoriego, Kiedy chłopak podszedł na tyle blisko niej, żeby usłyszeć jej słowa, zaczęła mówić. — Macie dziś znów nocne praktyki, nie? Czy coś podobnego?
— Ta. Sensei wspominał, że tym razem możesz iść z nami, bo gdzieś wyjeżdża i przyda się dodatkowa para rąk do pracy. Właśnie się z nami pożegnał. No, wam też machał, ale nie reagowaliście.
— Muszę z wami tam leźć? — jęknęła, wywracając oczami. Naprawdę ostatnią rzeczą, jaką teraz pragnęła, było chodzenie wraz z tymi świrami po jakiś nawiedzonych miejscach. — Przecież ten idiota bardzo dobrze wie, że nie posługuję się... Jak wy to mówicie? Jakąś tam energią?
— Ha? — Nobara słysząc to od razu podeszła bliżej i nachyliła się nad dziewczyną. Prychnęła coś cicho pod nosem, mierząc ją czujnym spojrzeniem. — Ty na serio nie jesteś czarownikiem?
— Nie jestem — odparła bez skrępowania, naprawdę się tego nie wstydząc. Cieszyła się, że jest jeszcze w miarę normalna i nie widzi niczego podejrzanego w opuszczonych lokacjach. — A co?
Brązowowłosa ściągnęła brwi, a potem uniosła wzrok na chłopaków z wyraźnym niezadowoleniem.
— Kuźwa, a ja cały czas myślałam, że to tamci dwaj kretyni rżną głupa. To co tutaj robisz, dziewczynko?
Kyan prychnęła cicho pod nosem. Wcale nie podobało jej się, że stojąca przed nią dziewczyna traktowała ją z wyższością. Fakt, ona w porównaniu do niej była zwyczajna, ale czy to był powód, aby czuć się lepiej?
— Wiesz... Ja przynajmniej nie mam obsesji na punkcie mundurka Fushiguro. — Odgryzła się trochę nie na temat, a pijacy wodę Yuji zakrztusił się porządnie. Musiał przyznać, że jego przyjaciółka bardzo szybko zdobywała cenne informacje z obserwacji poszczególnych osób i szczerze ją za to podziwiał. Co z tego, że argument nie pasował do rozmowy? Skoro był skuteczny, jak najbardziej mogła go użyć na swoją obronę.
— Ha?! — Wyższa nastolatka naburmuszyła się, zakładając ręce na piersi. — Nie moja wina, że ma lepszy ode mnie! A ty... — Nagle umilkła, dopiero teraz zwracając uwagę na strój dziewczyny. — Nie, no... Ten pieprzony albinos jest nie do wytrzymania! Skąd masz ten mundurek?
— Dostałam, kretynko.
— Nie kłam!
— No, nie kłamię! O co ci chodzi, laska?
— Szacunku trochę do mnie, ty mała... — wysyczała Kugisaki, robią jeszcze jeden krok w stronę nieco niższej koleżanki. — Bo cię uduszę!
Megumi spojrzał znacząco na swojego przyjaciela i skinął głową na kłócące się dziewczyny. Chętnie zareagowałby sam, jednak tym razem wolał być bardzo ostrożny i wyręczyć się Itadorim. Różowowłosy westchnął więc cicho, ale postanowił spróbować uspokoić przyjaciółki. Nie był do końca pewny, czy to skończy się dobrze, ale nie miał chyba innego wyboru.
— Umm, czy możecie...
— Sama jesteś głupia! — Brązowowłosa nawet nie zauważyła, że Yuji próbuje załagodzić sytuację. Haruna również wydawała się go nie słyszeć. A może po prostu słyszeć nie chciała?
— Wcale, że nie! To ja, patrząc na ciebie mam ochotę wysłać wiadomość o treści "pomagam"!
— Dziewczyny... Halo!
— Czego?! — wykrzyknęły obie na raz, łypiąc na Itadoriego groźnymi spojrzeniami. Chłopak przełknął ślinę i odruchowo cofnął się o krok, unosząc ręce do góry.
Fushiguro od razu odwrócił się na pięcie i przysłonił twarz swoim golfem, aby nie było widać, że się śmieje. Zapowiadało się naprawdę ciekawie. Zwłaszcza, że Gojo był już zapewne kilka kilometrów stąd i ciemnowłosy nie mógł na niego w tej sprawie liczyć. Megumi całkiem niedawno usłyszał o jego wyjeździe, ale wcale nie był tym wszystkim zdziwiony. Nauczyciel robił tak bardzo często. Znikał tylko w sobie znane miejsce, zostawiając ich bez głębszych wyjaśnień. Ale co można było z tym zrobić? Po prostu taki już był.
— Och, po prostu przestańcie się wydzierać! Słychać was chyba już wszędzie! — Itadori nie dawał za wygraną.
— Cicho, nie widzisz, że stosunki międzyludzkie prostuję? — Haruna po raz kolejny zmierzyła go wściekłym spojrzeniem.
— Ty i stosunki... — Odchrząknął, decydując się troszkę podirytować przyjaciółkę. I tak była zła, więc co mu szkodziło? — Jeszcze mi niczego w życiu nie wyprostowałaś.
Nobara wytrzeszczyła oczy, a białowłosa zamrugała kilkakrotnie. Że co on właśnie powiedział? Kyan nie wyglądała jednak, jakby chciała mu za to przyłożyć. Zamiast tego wyprostowała się dumnie i posłała mu szeroki, kpiący uśmiech.
— Nie poruszamy teraz mikro zagadnień, skarbie.
— O nie, kochana, grabisz sobie! — warknął, będąc tym naprawdę urażonym. Co ona mogła wiedzieć? Właśnie, nic. — Zaraz...
— Ugh, wszyscy bądźcie już cicho! Zachowujecie się, jak stado jeleni! — warknął wreszcie Megumi. Mógł się przecież wcześniej domyślić, że Itadori jedynie zaogni konflikt. Chwycił więc przyjaciela za kaptur mundurka i odciągnął go od dziewczyn na bok. — Chociaż przyznam, że jestem dumny z Kyan. Wreszcie ktoś mu to powiedział.
— Ha? Spieprzaj, typie. — Nastolatek wyrwał się z jego uścisku i założył ręce na piersi. — Jesteś okropny! Jak możesz trzymać jej stronę?
— Zamknij się już, mamy gościa — syknął Fushiguro i skinął głową w stronę wejścia na plac. Pozostali musieli bardzo szybko przyznać, że faktycznie w ich stronę zmierzał niewysoki mężczyzna w okularach. — Zachowujcie się więc w miarę przyzwoicie. Przynajmniej na razie.
Nieznajomy już po chwili stanął niecałe dwa metry przed nimi, trzymając w dłoniach coś w rodzaju teczki. Potem uniósł na nich wzrok, wreszcie decydując się wyjawić powód swojego przybycia.
— Dobrze, że jesteście. Pan Satoru powiedział mi, że to właśnie tutaj was znajdę. — Odchrząknął i skłonił się. — Jestem Ijichi Kiyotaka. — Przedstawił się na wszelki wypadek, gdyby ktoś nie wiedział, kim jest. — Potrzebuję waszej pomocy.
— Rozumiemy, ale o co chodzi? — wypalił Yuji, który najwidoczniej zignorował prośby przyjaciela i postanowił nie czekać na dłuższe wyjaśnienia. Chciał tylko krótkiej, znaczącej odpowiedzi, aby wiedzieć, co musi zrobić.
Mężczyzna poprawił okulary i spojrzał na nich w taki sposób, że po plecach Haruny przeszły nieprzyjemne ciarki.
— Odezwały się do nas okna. — Nastąpiła krótka chwila ciszy, przerywana jedynie ich płytkimi, nierównymi oddechami. — Mamy się zebrać i pojechać do poprawczaka. Wszyscy, bez wyjątku.
_____________
no i mamy następny rozdział! cieszę się, że w końcu udało mi się do niego siąść!
akcja powoli się rozkręca, więc proszę o cierpliwość!
za wszystkie błędy przepraszam!
do zobaczenia!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top