Zdrowa relacja

- Pora się ładnie pożegnać... -
- To przecież niemożliwe! Nie mogłeś zniszczyć wszystkich horkruksów! -
- Zniszczyłeś mi życie, i naprawdę wątpisz w to czy byłbym w stanie to zrobić? -
- Sam chciałeś się do mnie przyłączyć! -
- Chciałem abyś mnie nauczył korzystać z mojej mocy. Tylko tyle. Ale ty wykorzystałeś mnie dosłownie z każdej strony. -
- A czego ty oczekiwałeś ode mnie? -
- Może odrobiny delikatności? -
- Harry, ja nigdy nie zaznałem w życiu delikatności a co dopiero miłości. -
- Ale to nie daje ci prawa, do krzywdzenia innych! -
- Wiem, i jest mi tak cholernie głupio. Nie chciałem doprowadzić cię aż do takiego stanu. Ja po prostu...-
- Ty po prostu się nigdy nie zmienisz. -
- Chciałbym się zmienić specjalnie dla ciebie. -
Po policzkach szatyna zaczęły lecieć łzy.
- Dlaczego ty mi to znowu robisz? -
Riddle popatrzył zaskoczony na twarz kochanka.
- Co robię? -
- Dlaczego znowu dajesz mi tę złudną nadzieję na nasze szczęśliwe życie? -
- Bo to jest możliwe Harry. -
Zielonooki zaczął tylko kręcić głową, starając się uspokoić swoje nerwy.
- Ty nie umiesz być w normalnej, zdrowej relacji. -
- Bo nigdy nie miałem szansy w niej być! -
Potter opuścił różdżkę, odsuwając się od Voldemorta.
- Nie jestem w stanie cię zabić. Moje serce mimo wszystko nadal coś do ciebie czuje. -
Czarny Pan uśmiechnął się kpiąco i wyciągnął swoją różdżkę.
- I to jest twój problem kotku, ja nie mam wyrzutów sumienia. -
Nastolatek popatrzył się na mężczyznę po czym odwrócił się do niego przodem i rozłożył ramiona.
- Zabij mnie, moje życie i tak nie ma sensu. -
- Nie chce cię zabijać. -
- Nie kłam. Tyle razy cię irytowałem, uciekałem od ciebie, denerwowałem, robiłem durne kawały. -
- I to w tobie lubiłem. -
- Lubiłeś? Widzisz już sam o mnie myślisz jako o zmarłym. -
- Dasz mi skończyć? -
- Może. -
- Teraz kocham twój uśmiech, twój zapach, twoje oczy, twoje śmieszny miny gdy cię łaskocze. -
Harry miał wymalowany szok na twarzy.
- Ty mnie kochasz? -
- Najwyraźniej, nie tylko ty zwariowałeś. -
Chłopak podbiegł do mężczyzny i się w niego wtulił.
- Dziękuje... -
- Za co? -
- I przepraszam... -
- Co? -
Zielonooki wbił sztylet prosto w klatkę piersiową mężczyzny.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top