Wypale ci...

Szatyn zaczął szybko obmyślać plan jak uciec od grupy Śmierciożerców.
- Greyback, co cię tutaj sprowadza? -
- Mam cię przynieść mojemu panu. Niekoniecznie w jedynym kawałku. -
- A czy ja mam coś tutaj do gadania. -
Po minie wilkołaka mógł wnioskować że nie ma liczyć na targowanie się z nimi. Pozostała mu tylko walka lub ucieczka. Wybrał to pierwsze.
- Dam wam dziesięć sekund abyście mogli się wycofać. -
- Nikt tutaj nie zamierza ci się poddać Potter. -
- Czyli naprawdę chcecie ze mną walczyć? -
Greyback jedynie wyszczerzył zęby.
- Nawet nie wiesz jaką mam na to ochotę. -
- Powinieneś zainwestować w dentystę. -
- Brać go! -
- Szlag by to... -
Zielonooki zaczął szybko analizować w głowie swoje szanse, mógł ich pokonać ale czy naprawdę tego pragnął?
- Greyback. -
- Czego chcesz? -
- Pójdę z wami. -
Mina wilkołaka wyrażała więcej niż tysiąc słów.
- Ty co? -
- Pójdę z wami, i tak nic mnie tu już nie trzyma. -
- Ale... -
- Idziesz, czy mam się rozmyślić? -
Szatyn ruszył w stronę Zakazanego Lasu, szykując w głowie przemowę jaką powie Voldemortowi.
***
Gdy Harry czekał już w sali tronowej na spotkanie z Voldemortem, poczuł się jak w domu. Wszystkie te znajome meble i kolory. Ten znajomy zapach. Jego spokojne przemyślenia zostały przerwane przez samego Czarnego Pana.
- Powinienem cię teraz zabić lub chociaż ciężko uszkodzić Potter. -
- Ciebie też miło widzieć. -
- Straciłem przez ciebie dwustu ludzi! -
- Przepraszam bardzo że zostałem oszukany! -
- Jak miałem ci zaufać, byłem pewien że nie pozwolisz mi na zabicie tej starej wiedźmy. -
- Zważaj sobie, to nadal moja matka. -
- Naprawdę? To gdzie była kiedy ty byłeś tu u mnie?-
- Nie próbuj mieszać mi w głowie. -
Voldemort wstał z tronu i podszedł do chłopaka.
- Dlaczego? -
- Jeśli nie przestaniesz węszyć to cię zniszczę. Wypale ci serce. -
Czarny Pan podszedł bliżej i wyszeptał do ucha Zielonookiemu.
- A skąd pewność że ja je posiadam? -
Teraz i chłopak zbliżył się do mężczyzny
- Ponieważ każdy, nawet ktoś taki jak ty ma swój słaby punkt. Znajdę go i cię zniszczę. Zniszczę cię kawałek po kawałku aby patrzeć i rozkoszować się tym jak cierpisz. -
- Widzę że nadal masz niewyparzony język. -
- Nikt nie jest w stanie mnie zmienić. -
- Jeszcze zobaczymy... -

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top