Ty też
Szatyn usiadł na łóżku blondyna i nie wiedział od czego ma zacząć rozmowę. Na szczęście ten problem rozwiązał się sam.
- Co masz na myśli mówiąc że zostałeś zabawką Czarnego Pana? -
- Byłem jego ,,kochankiem" -
Zielonooki zrobił cudzysłów w powietrzu.
- Nie rozumiem. -
- Może lepiej abym ci to po prostu pokazał. -
Szatyn zdjął koszulkę i oczom Malfoya ukazały się siniaki i rany na plecach oraz torsie nastolatka.
- Co to kurwa jest? -
- Witam w moim świecie. -
- On ci to zrobił? -
Potter jedynie schylił głowę i starał się nie rozpłakać. Blondyn położył dłoń na jego policzku i delikatnie go pogładził.
- Hej, nie jestem tutaj aby cię krytykować. Chce po prostu zrozumieć dlaczego on cię aż tak katował. -
- Mhm. -
- Będzie ci lepiej jak mi wszystko opowiesz. -
Harry jedynie pokiwał głową.
- Nie wiem ile wiesz ty jako uczeń tej zacnej placówki... -
- Raczej niewiele. -
- Ale Voldemort zaatakuje Hogwart, kolejny raz. -
- Ojciec mi o tym mówił. -
- A ja żeby się czegoś dowiedzieć musiałem się zabawiać z Voldemortem. Do tego nagle wymyślił sobie że ma do mnie jakieś pieprzone prawo i zaczął mnie bić za jakiekolwiek słowo sprzeciwu lub jak mu się nadzwyczajnie nudziło. -
- Co za chory facet... -
- Kiedy dwa dni temu chciałem odwiedzić matkę, prawie zakatował mnie na śmierć. Gdyby nie Severus to nikt by o tym nie wiedział. -
- Ty i twój heroizm... -
- Jednak od razu po powrocie zobaczyłem Łucję i Czarny Pan zaczął mnie torturować przez co prawie tam sobie umarłem. -
- Co?! -
- Mhm, potem trafiłem do skrzydła no i jestem tutaj. -
- Gdybym tylko wiedział wcześniej to bym spróbował ci jakoś pomóc... -
- Nie mogłeś widzieć. Dałem sobie radę, a to najważniejsze. -
Draco wtulił się ostrożnie w klatkę szatyna i po prostu wdychał jego zapach.
- Przepraszam... -
- Nie masz za co. -
- Powinienem się domyślić że coś jest nie tak. -
- Jasne, nie baw się w nasza szkolną mistrzynię wróżenia tylko lepiej złaź ze mnie. -
- Jesteś całkiem wygodny. -
- Czy to był komplement? -
- Możliwe. -
- Starzejesz się Draco. -
- Ty też Harry. Ty też. -
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top