Państwo Dursley
Minerwa McGonagall pędziła korytarzami Hogwartu do gabinetu dyrektora. Po podaniu hasła i wejściu po schodach bez pukania weszła do pomieszczenia.
- Albusie! -
- Witaj Minerwo, chcesz może herbaty? -
- Nie przyszłam aby pić z tobą herbatę. -
- A szkoda. W takim razie w jakiej sprawie przychodzisz?-
- Chodzi o małego Pottera. -
- O Harrego? Co z nim? -
- Nie możesz go oddać Dursleyom! -
- A to dlaczego? -
- Ci ludzie to jakieś potwory! Obserwowałam ich cały dzień, oni sobie nawet nie radzą z własnym synem! -
- Minerwo, przecież wiesz że państwo Dursley to jedyna rodzina chłopca. -
- Nie pozwolę ci go tam zanieść! -
- To co według ciebie mamy z nim zrobić? Chcesz go oddać do sierocińca? -
- Tam będzie mu sto razy lepiej niż u jego krewnych. -
- Wiesz co się stało z Tomem po tym jak wylądował w domu dziecka. -
- Chyba nie sądzisz że Harry będzie nowym Czarnym Panem! -
- Nie mogę takiej opcji nie przewidywać, Voldemort sam chyba był zaskoczony jaką moc ma chłopiec. -
Kobieta zadrżała na dźwięk imienia czarnoksiężnika.
- Nie obchodzi mnie Czarny Pan, w końcu nie żyje. -
- Nie bądź naiwna, zniknął na pewien czas. Wróci, i to o wiele silniejszy. -
- Ale to potrwa, na razie naszym problemem jest Harry.-
- Skoro nie oddasz go wujostwu, ani nie oddamy go do domu dziecka to zostaje nam znalezienie mu dobrego opiekuna. -
- Masz racje... Musi być inteligenty, sprytny, być z wszystkim na bieżąco oraz mieć warunki aby móc wychować chłopca. -
- Opis idealnie pasuje do ciebie moja droga. -
- Chyba sobie żartujesz. -
- Ależ skądże, jestem pewien że Harry byłby z tobą szczęśliwy. -
- Ale przecież ja mam pracę. -
- Przecież Harry może przyjeżdżać z tobą do Hogwartu.-
- Ale ja się kompletnie nie znam na dzieciach! -
- Minerwo, skoro dajesz radę ich uczyć i być ich opiekunem to na pewno poradzisz sobie z jednym dzieckiem. -
Kobieta przez dłuższą chwilę milczała, lecz w końcu odpowiedziała swojemu przełożonemu.
- Nienawidzę gdy masz rację. -
- Wiem. -
- Gdzie on jest? -
- Z tego co wiem, Hagrid go zaraz tu przyniesie. -
W tym momencie drzwi do gabinetu dyrektora się otworzyły i do środka wszedł wysoki mężczyzna z małym zawiniątkiem w jednej dłoni.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top