Niedługo
Caspian usiadł na łóżku szatyna i zaczął nim delikatnie potrząsać.
- Harry. -
Zielonooki jedynie przekręcił się bokiem do mężczyzny.
- Słońce, mógłbyś chociaż na chwilę otworzyć jedno oko. -
Wybraniec otworzył oczy po czym usiadł.
- Obyś miał dobrą wymówkę, czemu mnie budzisz.-
- Muszę wyjechać na kilka dni. -
- Okej. -
- Wiesz gdzie są klucze, jakbyś czegoś potrzebował to zawołaj Cersei. -
- Dam sobie radę. -
- Uważaj na siebie i Noah, nie chce aby ktoś wam coś zrobił. -
Zielonooki położył dłoń na policzku blondyna i lekko go pogładził.
- Nic nam nie będzie. -
- I tak się o was będę martwić. -
- Leć już, dam sobie radę. -
Caspian szybko wpił się w usta chłopaka po czym wstał i ruszył do wyjścia.
- Ty też na siebie uważaj! -
- Niedługo wrócę! -
Po kilku minutach szatyn usłyszał jak jego syn zaczyna cicho płakać. Szatyn wstał z łóżka i ruszył do łóżeczka swojego synka.
- Zostaliśmy sami maluchu. -
Potter ruszył z dzieckiem do salonu aby przygotować sobie kawę a maluchowi kaszkę. Chłopak zauważył jak na balkonie siedzą cztery sowy z listami.
- Widzę że zabawa się zaczyna. -
Zielonooki posadził synka w foteliku po czym odebrał listy. Trzy z nich były od Severusa więc je sobie odpuścił, jednak ostatni był od Toma.
Harry wiem że nie masz ochoty na jakiekolwiek kontakty ze mną, ale nie mogę żyć ze świadomością z kim żyjesz pod jednym dachem. Twój nowy znajomy nie jest tym za kogo się podaje. Chce się z tobą spotkać i wszystko ci wyjaśnić. Mam dowody które powinny cię utwierdzić w tym że powinieneś zostawić tego mężczyznę. Spotkaj się ze mną. Jeśli nie z sympatii do mnie, to z troski o dobro naszego syna. Czekam na szybką odpowiedź
Tom
- Co tu się dzieje do cholery... -
Szatyn chwycił za pergamin i napisał szybką odpowiedź do swojego męża.
Jeśli to jakaś żałosna próba odzyskania mnie, możesz być pewien że więcej nas nie zobaczysz. Przyjedź pod ten adres dziś po południu.
H.J.P
Kiedy sowa odleciała z odpowiedzią, chłopak wrócił do swojego dziecka i się do niego uśmiechnął.
- Tatuś nas dzisiaj odwiedzi skarbie. Obyśmy tego później nie żałowali... -
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top