Dlaczego...
Myśli Czarnego Pana od dobrych kilku godzin krążyły wokół jego ostaniej rozmowy z Severusem. Mistrz Eliksirów przyszedł do niego ostatniego wieczora aby porozmawiać o Potterze. Voldemort wstał ze swojego tronu i nalał sobie wina. Wszystkiego jego problemy ostatnimi czasy krążą wokół tego chłopaka. Co takiego miał w sobie Harry Potter że aż tak był intrygujący? Niewątpliwie był odważny, sprytny, dość bystry, ale czy to aż tak mu się podobało? Coraz więcej pytań a odpowiedzi nie przybywa. Jedyną racjonalną decyzją było położenie się spać. Po szybkim prysznicu i wieczornej toalecie mężczyzna nareszcie padł na swoje łóżko i położył głowę do poduszki aby wreszcie się rozluźnić. Ale w tej sekundzie właśnie do niego dotarło czego mu tak brakuje. W głowie czarnoksiężnika zaczęły się przewijać sceny ich upojnych nocy oraz wspólnych wieczorów, gdzie potrafili gadać dosłownie o wszystkim. Tego mu właśnie brakowało, tej bliskości jaka była między nimi.
- Jak ja mogłem to aż tak spieprzyć... -
Voldemort wstał z łóżka i szybko się ubrał, po czym ruszył w kierunku Wielkiej Sali. Gdy zasiadł na swoim tronie przywołał do siebie osobę która mogła mu pomóc w tej beznadziejnej sytuacji.
- Lucjuszu. -
- Panie mój. -
Blondwłosy mężczyzna skłonił się przed swoim panem.
- Dobrze cię widzieć przyjacielu. -
- Co mogę dla ciebie zrobić panie? -
Na twarzy Czarnego Pana pojawił się uśmiech który wywołał ciarki w ciele Malfoya.
- Przyprowadź do mnie swojego syna. -
- Draco? On jest jeszcze za młody panie... -
- To był rozkaz panie, chce go tu zobaczyć z samego rana. -
- Czy mogę wiedzieć dlaczego? -
- Dostanie ode mnie specjalną misję. -
- Tak jest panie. -
- Do zobaczenia rano Lucjuszu. -
- Do zobaczenia mój panie. -
Malfoy opuścił dwór swojego pana w bardzo szybkim tempie, jego celem była długa rozmowa i próba przygotowania syna na spotkanie z Czarnym Panem.
- Dlaczego mój syn... Dlaczego moje jedyne dziecko... -
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top