Cztery Oczy

- Spotkania Śmierciożerców, to nie jest spokojne picie herbatki i wymienianie uprzejmości. Jesteście tutaj aby udowodnić mi swoją wartość i aby zdać mi raporty z waszych dokonań. -
Większość zamaskowanych postaci nawet nie drgnęła uważnie słuchając przemówienia swojego przywódcy. Jednak była jedna osoba która miała kompletnie gdzieś zasady i powagę sytuacji, a był nią Harry Potter. Zielonooki przewrócił oczami i wrócił do zabawy swoją różdżką. Nie uszło to uwadze Czarnego Pana.
- Widzę jednak że nie każdy z moich popleczników rozumie powagę sytuacji. -
Szatyn wstał ze swojego miejsca i uśmiechnął się kpiąco.
- Nie jestem twoim sługą, ani twoim pieskiem aby spełniać każdy twój rozkaz. -
- Z tobą rozprawie się później. -
- Czekam z ogromną niecierpliwością. -
Mężczyzna zignorował nastolatka i wrócił do słuchania raportów i karania swoich ludzi. W końcu po godzinie wszyscy się rozeszli i zostały tylko trzy osoby. Harry, Severus i Lord Voldemort.
- Severusie, przykro mi ale muszę porozmawiać z Harrym w cztery oczy. -
- Mam bardzo pilną sprawę. -
Przez chwilę Mistrz Eliksirów i Czarny Pan patrzyli sobie w oczy jakby czytali sobie w myślach. Po chwili czarnoksiężnik pokiwał głową i popatrzył na zielonookiego.
- Musimy niestety, przełożyć te rozmowę na kiedy indziej. -
- Zapłaczę się z tego powodu na śmierć. -
- Ja ci naprawdę kiedyś spuszczę lanie. -
- Chciałbyś! -
Snape popatrzył na nastolatka i lekko się uśmiechnął.
- Możesz na mnie poczekać w ogrodzie i razem wrócimy do szkoły. -
- Jasne, będę przy stawie. -
- Dobrze. -
Chłopak szybko wybiegł z sali pozostawiając mężczyzn samych.
- Tom... -
- Nie tutaj. Do gabinetu. -
Gdy oboje już zajęli fotele Severus zaczął rozmowę.
- Jest źle. -
- Ile jest już znalezionych? -
- Trzy albo cztery. Nie mogę się dostać do czwartego bez twojej pomocy. -
- Kurwa! -
- Uspokój się, póki Harry jest bezpieczny nic ci nie grozi. -
- Czy ty widzisz jak on się zachowuje? Jak ja mam być spokojny?! -
- Masz jeszcze trzy inne. -
- Ale też nie są bezpieczne. Muszę chronić swoje horkruksy! -
- Ale nie musisz się tak denerwować. -
Voldemort zerwał się z krzesła i zaczął krążyć po pokoju.
- Muszę chronić Pottera. -
- Chronić przed czym?! -
Riddle odwrócił się w stronę głosu który tak dobrze znał.
- Harry... -
- Czyli tylko o to ci chodziło, tak?! -
- Harry, to nie tak... -
- A ja myślałem że ty mnie naprawdę lubisz Riddle! -
- Harry, daj mi coś powiedzieć. -
- Spieprzaj! -
W oczach zielonookiego można było zobaczyć łzy, ale Snape nawet nie zdążył do niego podejść ponieważ chłopak już uciekł.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top