Rozdział 3
-Naya, pobudka - czarnowłosa mruknęła coś pod nosem i przewróciła się na drugi bok. - Naya!
Loki pokręcił głową i złapał dziewczynę za ramiona.
-Naprawdę musimy już wstać - powiedział.
-To wstawaj - mruknęła.- To łóżko jest zbyt wygodne, żeby z niego wychodzić.
Mężczyzna parsknął śmiechem.
-Wiem, śpię tu odkąd się urodziłem.
Naya przeciągnęła się i spod przymrużonych powiek spojrzała na brata.
-Od razu dostałeś takie wielkie łóżko?
-Niech ci będzie - Loki przewrócił oczami. - Prawie odkąd się urodziłem. A ty naprawdę musisz już wstać. Niedługo odbędzie się przyjęcie na twoją cześć. Musimy je zorganizować.
-Nie możesz zrobić tego sam? - jęknęła. - Ja się na tym nie znam.
-Dlatego właśnie - Loki wyrwał Nayi kołdrę z rąk i rzucił ją za siebie - musisz wstać. Przyszła królowa musi znać się na organizacji.
Dziewczyna z cierpiętniczym westchnienieniem wyciągnęła ręce w kierunku brata i wstała przy jego pomocy. Od jej przybycia do zamku minęło dopiero kilka dni i choć jej stan się polepszył to nadal były czynności, których nie mogła wykonać sama.
-Do tego Odyn chce z tobą rozmawiać - dodał Loki, gdy Naya ubrała się w czarną, koronkową sukienkę.
Wszystkie ubrania, które wybrała w ciągu ostatnich dni były czarne, przez co zawsze wyglądała na jeszcze bledszą i drobniejszą. Chciała w ten sposób zamanifestować, że chociaż wróciła, wciąż jest dziewczyną, która była torturowana na Krańcu. Że nie wybaczyła.
-Dlaczego? Ja nie mam ochoty nawet na niego patrzeć - powiedziała, dopinając ostatnie guziki.
-Jego ukochana córeczka wreszcie wróciła do domu - powiedział z sarkazmem Loki. - Stęsknił się.
-Masz jeszcze jakieś bajeczki w rękawie? - dziewczyna wywróciła oczami i podeszła do niego.
-Tylko jedną - odgarnął jej włosy z twarzy.
-Aww, Loki, jesteś taki romantyczny! - zaśmiała się.
-Ja? - parsknął.
-Oczywiście - przytuliła się do niego. - Dziewczyny powinny ustawiać się do ciebie w kolejkach.
-Nie każda może mieć tak dobry gust - zaśmiał się.
Odwzajemnił uścisk, a gdy zauważył brata na balkonie, skinął mu głową. Thor, zachmurzony, szybko skoczył z balkonu i już po chwili unosił się w powietrzu. A Loki czuł, że odniósł kolejny sukces.
-Musimy się zbierać - odsunęli się od siebie. - Porozmawiam z Heimdallem, a ty zajrzyj do Wszechojca. Potem zaplanujemy przyjęcie nowej królowej Asgardu.
Wyszli z pokoju.
-Nie nazywaj mnie królową. Dobrze wiesz, że nie chcę rządzić - powiedziała na odchodne Naya.
-To oczywiste, siostrzyczko. Tron należy się mnie - mruknął Loki pod nosem, tak cicho, że sam nie usłyszała swoich słów.
Heimdall jest strażnikiem Bifrostu. Patrzy w otchłań wszechświata i dostrzega wszystko. Jednak gdy tysiąc pięćset lat wcześniej Naya została wywieziona z Asgardu, nie potrafił dostrzec jej miejsca pobytu. Długo i bez rezultatów przeszukiwał cały wszechświat.
Gdy kilka dni temu Naya pojawiła się zniknąd u kresu świata nie mógł uwierzyć własnym oczom. Śledził jej podróż do momentu, gdy jej stopy nie stanęły na moście. A gdy wreszcie przyjrzał jej się uważnie, oniemiał. Przed sobą nie miał księżniczki a trupa. Nie potrafił uwierzyć, że rany leczone przez piętnaście wieków zostawiają takie ślady. Ale przecież tak właśnie było. Nie ważne jak bardzo nieprawdopodobne to by się wydawało.
Odwiedziny Lokiego były zaskoczeniem dla Heimdalla. Mężczyźni nigdy za sobą nie przepadali i nigdy tego nie ukrywali. Heimdall pogardzał Lokim jako kłamcą i zdrajcą. To oczywiście nieprzysporzyło mu sympatii czarnowłosego. Nie mniej po ogłoszeniu amnestii wszystkich grzechów Lokiego i jego powrotu jako bohatera, który ocalił Thora, nikt, nawet tak zaufany człowiek jak Heimdall, nie miał prawa do okazywania mu niechęci. Zwłaszcza, że wydawał się być o wiele lepszy niż kiedykolwiek wcześniej.
-Jak zapewne wiesz, moja droga siostra Naya, wreszcie powróciła do domu - zaczął Loki z delikatnym uśmiechem. - Urządzał dla niej przyjęcie powitalne. Bylibyśmy bardzo szczęśliwi gdybyś się pojawił.
Heimdall zmarszczył brwi.
-Ty urządzasz przyjęcie? - upewnił się.
-Tak. Rozmawiałem też z Wszechojcem, by pozwolił ci zejść tego dnia z warty - poinformował czarnowłosy.
-Tak, przyjdę - obiecał zdziwiony Heimdall.
Loki uśmiechnął się i odszedł, zostawiając strażnika na stanowisku.
Obecność Wszechojca w sali tronowej, Naya poczuła, gdy tylko przekroczyła jej próg. Starszy mężczyzna imponującej postury siedział na złotym tronie, wsparty na swoim berle i wpatrywał się w przestrzeń, na coś czego nikt prócz niego nie porafił dostrzec.
-Ojcze - mężczyzna drgnął i z zaskoczeniem spostrzegł Nayę stojącą przed kilkustopniowym podwyższeniem. - Chciałeś mnie widzieć?
-Tak - mruknął mężczyzna, wstając. - Nie miałem okazji przywitać się z tobą odkąd wróciłaś. Ciągle siedzisz w pokoju Lokiego.
-Cała reszta pałacu kojarzy mi się z tobą. I tym jak mnie potraktowałeś - czarnowłosa zaczęła krążyć po sali. - No wiesz... zamknięcie w celi... gdzieś na Krańcu.
-Naya, jest mi... - zaczął Odyn, ale dziewczyna kontynuowała:
- Bez jedzenia i picia. Gdzie regularnie osuszano mnie z krwi żebym, któregoś dnia nie uciekła.
-To nie był...
-I tak przez piętnaście wieków! - warknęła. - Piętnaście wieków tortur i nie odrywania się od krzesła. Niezbyt wygodnego, w dodatku.
-Zdaję sobie z tego sprawę! - teraz i Odyn podniósł głos. - I wiem, że masz mi to za złe. Ale nie mieliśmy innego wyjścia.
-Zawsze jest inne wyjście - wycedziła Naya przez zęby. - Ale dlaczego...
-Nie o tym chciałem z tobą rozmawiać - wszedł jej w słowo Odyn. - Zresztą w pałacu jest wiele uszu, które chętnie usłyszałyby gdzie byłaś i co się z tobą działo.
Naya prychnęła.
-Nie wszyscy wierzą w te twoją bajeczkę o nieograniczonej mocy tajemniczego uzdrowiciela? - jej głos ociekał jadem.
-Chodzi o przyjęcie, które z takim zapałem urządza Loki - Odyn zdawał się nie słyszeć jej słów. - To podejrzane z jego strony. I choć wykazuje chęci zadośćuczynienia, od dawna stara się pogrążyć naszą rodzinę i objąć władzę.
-Jest moim bratem, a poznaliśmy się dopiero teraz! - zawołała Naya. - Chciał zrobić dla mnie coś miłego.
-Loki nie robi miłych rzeczy - stwierdził twardo Odyn. - Jest podstępny i okrutny. To przyjęcie to zapewne jakiś jego podstęp wobec Thora.
-Z tego co wiem i co sam mi powiedział - na każde słowo Naya kładła nacisk - zrobił wiele złego, ale uratował Thora i Jane... zrobił też kilka innych, dobrych rzeczy. Więc ogłoszono amestię wszystkich jego grzechów. Ty ją ogłosiłeś. A teraz mówisz mi, że to zły człowiek.
-Odwołaj przyjęcie. Powiedz mu, że go nie chcesz. Że już jest wystarczająco dużo zamieszania z weselem i koronacją Thora - Odyn pozostawał niewzruszony.
- Żartujesz sobie? Wreszcie spotkam moich starych przyjaciół. Chętnie im opowiem co u mnie - uśmiechnęła się sztucznie i ruszyła w kierunku wyjścia. - Jeśli chcesz zniszczyć wszystkie starania Lokiego to sam mu to powiedz. A potem ogłoś to całemu królestwu. Pokaż, że twoje wybaczenie nic nie znaczy. Złam swoje słowo. Zobaczymy jak burzliwy będzie koniec twojej władzy.
Wyszła, wrota trzasnęły, a Odyn mruknął gniewnie. Nie tak miała potoczyć się ta rozmowa.
Naya ruszyła w kierunku wyjścia z zamku. Musiała odetchnąć. I pokazać wszystkim, że nie jest bezbronna. Chciała pokazać, że Ci którzy trzymali ją w zamknięciu, teraz mają się czego bać.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top