Rozdział 1

Wychudzona dziewczyna przekroczyła bramę pałacu. Szła boso, a z jej prawej nogi zwisał łańcuch. Czasy świetności czarnej sukienki za kolano, którą miała na sobie już dawno minęły. Na obu nadgarstkach znajdowały się pozostałości po kajdanach, które jeszcze do niedawna trzymały ją na uwięzi. Potargane, czarne loki, poszarzała cera i martwe spojrzenie szarych oczu nadawały jej wygląd obłąkanej.

W życiu nie czułam się tak nie na miejscu.     

Pokonywała kolejne korytarze nierównym krokiem, a jej urywany oddech był jedynym dźwiękiem jaki słyszała.

Niezbyt przyjemne uczucie.

Właśnie w taki sposób Naya, pierworodne dziecko Wszechwładnego Odyna wracała do Asgardu – zziębnięta, wygłodzona, ranna.


Gdy skręciła w główny hol, prowadzący do sali tronowej, usłyszała kroki. Po drugiej stronie korytarza pojawiły się dwie osoby. Umięśniony blondyn, Thor i drobna brunetka, Jane Foster. Gdy znajdowali się w odległości kilku metrów od czarnowłosej ich twarze wykrzywiły się w szoku i obrzydzeniu. 

-Naya? – spytał blondyn z niedowierzaniem.

Przez jego głowę, z prędkością światła, przewinęły się wspomnienia, w których czarnowłosa była przepiękną dziewczyną w delikatnych sukienkach. Widział jak brylowała wśród towarzystwa i ze śmiechem flirtowała z wojownikami. Gdy patrzył na nią teraz widział obcą osobę.

Wyciągnął rękę w jej kierunku. Chciał się upewnić, że to naprawdę ona, że to nie jest koszmar. Jego siostra, księżniczka Naya nie mogła tak wyglądać.

-Nie dotykaj mnie – w oczach dziewczyny pojawił się gniewny błysk i cofnęła się o kilka kroków.

-Oczywiście – Thor się cofnął. – Nie widzieliśmy się tyle czasu... to zrozumiałe.

Jane jedynie wpatrywała się w Nayę w niemym przerażeniu. Gdy Thor postanowił zaaranżować spotkanie ze swoję siostrą usłyszała wiele opowieści o pięknej, mądrej i odważnej kobiecie. W tym co widziała przed sobą nie znalazła żadnej z tych cech.

Naya spojrzała nieufnie na Jane. 

-Siostro – blondyn uśmiechnął się, jakby nie zauważając dziwnego zachowania czarnowłosej i wskazał na Jane – zaprosiłem cię tutaj na mój ślub. A oto moja wspaniała narzeczona, Jane Foster. Jane, poznaj proszę moją starszą siostrę...

Nie dokończył zdania, bo między nimi znikąd pojawił się szczupły, czarnowłosy mężczyzna i odepchnął go kilka kroków.

-Koniec audiencji! – warknął w kierunku pary, lustrując ich niezadowolonym spojrzeniem. - Czy ty naprawdę nie potrafisz myśleć, bracie?

-Loki, zachowuj się! - upomniał do Thor. - Nie miałeś okazji jeszcze poznać naszej siostry, a już pokazujesz się od najgorszej strony!

-Doprawdy? - prychnął czarnowłosy i podszedł do Nayi.

-Loki, nie! 

Ku zdziwieniu Thora i Jane, Naya nie odepchnęła Lokiego.

-Wy dalej gapcie się w korytarz - powiedział drwiąco Loki, zdejmując z siebie płaszcz - a ja zajmę się naszą siostrą - okrył Nayę płaszczem.

Zanim Thor zdążył zaprotestować jego rodzeństwo rozpłynęło się w powietrzu.


Pierwszym co Naya zrobiła, gdy znalazła się w pokoju z dębowymi drzwiami był cichy śmiech. Nie mogła sobie pozwolić na więcej po wiekach milczenia.

-Nie wierzę, że ci się udało - powiedziała cicho.

-Przecież mnie znasz - nachylił się nad nią. - Nigdy nie łamię danego słowa. 

-Kłamczuch! - zarzuciła mu dłonie na ramiona.

-Niech Ci będzie, masz mnie - z uśmiechem objął ją w pasie i uniósł do góry. - Powinnaś odpocząć. I coś zjeść. 

-Nie jadłam nic odkąd zostałam zamknięta na Krańcu. Naprawdę myślisz, że odczuwam jeszcze głód? - spytała retorycznie.

Mimo to Loki odpowiedział.

-Tak, bo wyglądasz jak śmierć. Zjesz coś i się wyśpisz. Wtedy porozmawiamy - posadził ją na łóżku i podał jej talerz, wcześniej stojący na niewielkiej szafce obok.

Wystrój i umeblowanie całego pokoju stawiało przede wszystkim na fukcjonalność. Wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy stały wokół ogromnego łóżka. Jedynie biurko i szafa znajdowały się po drugiej stronie pokoju.

-Teraz muszę iść i zająć się Twoim przyjęciem powitalnym. Kiedy wrócę chcę cię widzieć szczęśliwą i wypoczętą - zapowiedział Loki.

-Już jestem szczęśliwa - zaoponowała Naya. - Zrobiłeś dla mnie więcej niż ktokolwiek.

-Szczęśliwa to będziesz dopiero, gdy wybierzemy ci jakieś porządne ubrania - czarnowłosy ruszył w kierunku drzwi.

Uśmiech z twarzy Nayi zniknął dopiero, gdy Loki wyszedł. Z jej oczu zniknęła radość i odstawiła talerz z jedzeniem. Rozmasowała obolałe policzki i westchnęła. Miała dość snu. Był jedyną rozrywką przez tysiąc pięćset lat. Chciała wrócić do żywych. Żywych, którzy o niej zapomnieli, bo myśleli, że umiera w jakiejś szpitalnej sali. Chciał o sobie wszystkim przypomnieć. Chciała pokazać swojej rodzinie, że jest niezastąpiona.


Loki wyszedł z zamku i skierował się w stronę karczmy. Tam w wolnym czasie najłatwiej było znaleźć Sif i trzech wojów, a właśnie ich teraz potrzebował.

Gdy przekroczył próg karczmy od razu uderzył w niego odór piwa i smród zatęchłego powietrza. Nie rozumiał jak ktokolwiek może spędzać czas w takich warunkach z własnej woli. 

-Sif! - uśmiechnął się sztucznie, próbując przebić się przez grupę mężczyzn stojących między nim, a umięśnioną brunetką.

-Czego chcesz? - kobieta zmierzyła go niechętnym spojrzeniem i szybko przepchnęła się przez grupę, by stanąć naprzeciwko Lokiego.

-Porozmawiać. A czegoż innego? - sztuczny uśmiech nie schodził mu z ust.

-Może i Thor cię ułaskawił, ale to nie znaczy, że ktokolwiek zmienił nastawienie do ciebie. Jesteś oszustem i zdrajcą, więc gadaj czego chcesz! 

Z ust Lokiego zniknął uśmiech. Zastąpiła go maska bez wyrazu.

-Chodzi o moją siostrę, Nayę - powiedział powoli, dobitnie rozdzielając słowa. 

Oczy Sif się powiększyły. 

-Tak, wiem o Nayi. Mimo że wszyscy tak bardzo próbowali ją przede mną ukryć. Właściwie to jestem jej jedynym przyjacielem w pałacu - z satysfakcją czarnowłosy obserwował coraz większy szok na twarzy Sif.

-Może chodźmy w jakieś spokojniejsze miejsce - zaproponowała niewyraźnie.

-Z radością.

Sif szybko przebiła im drogę przez tłum i po chwili stali na wąskiej, kamienistej uliczce. Loki z ulgą odetchnął świeższym powietrzem. 

-Mów - zażądała Sif, gdy weszli w najbliższy zaułek.

-Oczywiście na początek chcę byś zachowała w dyskrecji to co ci powiem. Mówimy o informacjach, których ani Thor, ani Odyn nie chcieli ujawniać. 

Sif spojrzała na niego spode łba. 

-Nie chcieli by Naya kiedykolwiek ujrzała światło dzienne - mówił Loki. - Ale teraz ubłagałem Thora by Naya wróciła. Chociaż na koronację i ceremonię zaślubin. W końcu jest naszą rodziną. I dziś pojawiła się w pałacu. Wszyscy są zbyt zajęci Thorem by ją przywitać, co oczywiście jest mu na rękę. 

-Czekaj! - Sif machnęła ręką ze zniecierpliwieniem. - Chcesz mi powiedzieć, że moja przyjaciółka wreszcie wyzdrowiała i jest w pałacu, a Thor nic mi o tym nie powiedział?!

-Teraz ma w głowie jedynie swoją ludzką narzeczoną. Nie liczy się już z nikim - ostatnie zdanie Loki powiedział znacznie ciszej. 

-Kłamiesz! Tylko to potrafisz robić! I teraz chcesz mnie nastawić przeciwko niemu! - warknęła brunetką i zacisnęła dłonie w pięści.

-Niby po co miałbym to robić? - głos Lokiego pozostawał spokojny. - Zastanów się. Przecież możesz to sprawdzić. Idź do pałacu. Wejdź do mojego pokoju. Naya właśnie śpi w moim łóżku. Thor nie pomyślał o tym by przydzielić jej jakikolwie pokój. A ten w którym mieszkała kiedyś zamieszkuje teraz Jane Foster.

Na dźwięk imienia narzeczonej Thora, Sif drgnęła. 

-A żebyś wiedział, że to sprawdzę! Thor nigdy nie zataiłby... - urwała. - Powiedziałby mi! 

-Więc go odwiedź - Loki uśmiechnął się współczująco. - Spytaj go.

Sif niemal biegiem ruszyła w kierunku głównej ulicy.

-A i jeszcze jedno! Zamierzam urządzić przyjęcie powitalne dla Nayi! Wpadnij! - krzyknął Loki za dziewczyną i powoli ruszył jej śladem. Jemu nigdzie się nie śpieszyło. Przecież nie chciał wpaść w środek kłótni między Sif a Thorem.

Pozostało mu jedynie czekać. Wszystko ułoży się samo i bez jego kłamstw i sztuczek. Tym razem prawda będzie o wiele gorsza od kłamstwa.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top