Rozdział Szósty
Kawalerie wydawały się czymś prostym. Tym bardziej, gdy stanęłam obok Izuku, który zaproponował mi współpracę. Wystarczyło pilnować dziesięć milionów punktów, które dostał Brokuł.
Razem z nam i dwójką jego znajomych stworzyliśmy zespół. Tokoyami i Ochaco wydawali się wyjątkowo sympatyczni, jednak nie miałam wystarczająco dużo czasu, aby lepiej ich poznać.
— Kto będzie na górze? — zapytała Ochaco.
— Hikari będzie najlepszym wyborem — rzucił Izuku, podtrzymując brodę dłonią. — Jej quirk to czysta energia, będzie mogła użyć tarczy i zadba, żeby nie spaść i nie dotknąć ziemi. Połączenie jej i twojego quirku Uraraka, pozwoli nam być kompletnie nietykalnymi. Jeszcze mamy Dark Shadowa jako berserka.
— Jesteś pewny, że nie chcesz być na górze? — zapytałam patrząc na Midoriye. Pokręcił głową.
— Im więcej będziesz widziała i miała wolne ręce, tym łatwiej będzie ci używać zdolności.
Skinęłam głową.
— Więc ja będę na przodzie, Uraraka i Midoriya po bokach i Kazunari na górze? — podpytał Tokoyami. Izuku skinął głową przytakując.
— Mamy tylko jeden problem — zauważyłam, zwracając uwagę sojuszników. — Bakugou i Todoroki bardzo łatwo są w stanie ominąć moją obronę.
— Nie sądzę, żeby Todoroki na nas się skupiał — mruknął Tokoyami.
— Gorzej z Bakugou. Cały czas się patrzy jakby chciał nas zabić — zwróciła uwagę Ochaco, drżąc gdy to mówiła. Spojrzałam w stronę jego drużyny. Faktycznie wydawał się gotowy kogoś wysadzić w każdej chwili.
— Postaram się go trzymać na dystans. Najwyżej spróbuję go odrzucić, gdy się zbliży.
Wszyscy skinęli głowami. Zajęłam swoje miejsce na górze. Złapanie równowagi było trudniejsze niż sądziłam. Na szyi zawieszoną miałam szarfę z dziesięcioma milionami. Szarfę na którą wszyscy byli nastawieni. Okropnie ciążyła na moim karku, chociaż materiał był lekki.
— Uraraka, Tokoyami, Hikari. Cieszę się, że jestem z wami! — Zawołał Izuku na prawym skrzydle.
Walka się rozpoczęła. Natychmiast wytworzyłam wokół nas grubą tarczę. Nie było sensu walczyć z innymi, upilnowanie punktów gwarantowało nam dostanie się do następnego etapu. Wystarczyło się przemieszczać. Zadrżałam czując jak mój team się osuwa. Ziemia pod nami zrobiła się grząska, jednak wszystkie kawalerie, które na nas ruszyły, spotkały się ze ścianą. Przecięłam ziemię pod nami i wyciągnęłam nas z grząskiego gruntu.
— Stworzę wam podłoże! Po prostu się nie zatrzymujcie! — Krzyknęłam, jednak zanim zrobiliśmy chodź krok, ściana została złamana.
Dłoń Bakugou znajdowała się tuż przy mojej szyi, jednak nie sięgnął po szarfę. Dark Shadow odciął mu drogę. Natychmiast poprawiłam swoją obronę.
— Uraraka, możesz użyć na nas swojej zdolności?!
— Się robi!
Gdy tylko poczułam jak unosimy się i uściski wokół mnie się umacniają, odepchnęłam nas od ziemi.
— Wytrzymaj Uraraka! — zawołał Izuku widząc jak dziewczyna zielenieje.
— Puść! — krzyknęłam, nasza grawitacja wróciła do normy. Staliśmy na platformie, stworzonej dobre 10 metrów nad ganiającymi kawaleriami. Niezadowoleni ludzie odwrócili od nas uwagę i skupili się na innych, gdy zorientowali się, że ich rozproszenie została wykorzystana przeciwko nim samym. Przygryzłam wargę, gdy zobaczyłam jak jakiś blondyn zabiera Bakugou szarfy.
Naprzeciw nas wyrosła góra lodowa, jeden z sopli zniszczył platformę. Gdyby nie quirk Ochaco, skończylibyśmy na ziemi, zamiast tego lewitowaliśmy w powietrzu, wciąż mocno trzymając siebie nawzajem. Dłoń Todorokiego sięgnęła po dziesięć milionów, gdy byłam ułożona głową do ziemi. Panika zawładnęła moim ciałem, wytworzyłam grubą tarczę i odepchnęłam nią jego team. Ponownie została zniszczona lodem. Widząc złocisty rozbłysk, skupiłam się jedynie na odepchnięciu nas jak najdalej. W ostatniej chwili, gdyż pozostali uczestnicy zostali porażeni ogromnym ładunkiem elektrycznym, chłopaka z błyskawicą na włosach. Kaminariego.
Odetchnęłam z ulgą. Stadion się kręcił niesamowicie, udało mi się ponownie ustabilizować nas, tym razem znacznie wyżej.
— Nie wytrzymam — mruknęła zazieleniona na twarzy szatynka. — Trzymanie quirku to jedno... Ale to kręcenie mnie pokona — rzuciła jakby kwestią czasu było wyzionięcie przez nią ducha.
— Jeszcze tylko trochę — pocieszyłam ją, obserwując batalię.
Quirk kopiujący. Nagle również on stał się dla mnie zagrożeniem. Jeśli mógł dłużej korzystać ze skopiowanej zdolności, mógłby użyć skopiowanego od Katsukiego quirku przeciwko mnie. Obserwowałam ich walkę i otoczenie. Nikt nie był w stanie się do nas dostać. Przeszliśmy dalej, jednak i tak patrzyłam jak radzą sobie inni.
Shinsou trzymał wszystkich z daleka. Również wygrał. To było pewne, choć walki wciąż się nie skończyły. Miał kilka skradzionych od ludzi szarf i trzymał się ze swoją drużyną kompletnie na uboczu.
— Czas stop! — zabrzmiało. Był to głos Present Mica, który komentował całe zawody. — Pierwsze miejsce zajmuje bezpiecznie drużyna Midoriyi! Drugie miejsce należy do drużyny Bakugou! Trzecie miejsce zajmuje drużyna Todorokiego! Oraz ostatnie miejsce należy do teamu Shinsou!
Chwila odpoczynku. Ochaco odstawiła nas bezpiecznie na dół. Zsunęłam się w końcu bezpiecznie na ziemię, kręcąc szarfą na palcu. Choć dwa razy nasza pozycja była zagrożona, ostatecznie udało się nam obronić punkty, choć kosztowało to sporo energii. Mieliśmy czas odpocząć. Przynajmniej dopóki nie ogłoszą kolejnego etapu turnieju.
Ochaco wesoło gawędziła z Izuku, jednak ja swój wzrok skierowałam na team Bakugou. Blondyn dalej był wkurzony, stał przygarbiony z rękoma w kieszeniach spodni. Drugie miejsce go nie satysfakcjonowało. I zapewne skończyłby pierwszy, gdyby nie szybka reakcja Tokoyamiego i późniejsze wkurzenie go przez ucznia z 1b.
— Hej, Kazunari, idziesz z nami odpocząć? — zapytała Ochaco.
— Przepraszam, chcę z kimś pogadać — powiedziałam do dziewczyny z uśmiechem i pobiegłam w stronę Shinsou. — Świetnie sobie poradziłeś — zaśmiałam się, patrząc na trzymane przez niego szarfy. Spojrzał na mnie po chwili.
— Ty poradziłaś sobie o wiele lepiej. Gratulacje Kazunari, to było coś.
— To nie moja zasług — zaprzeczyłam, wystawiając ręce niczym w obronnym geście. — Już na samym początku straciłabym punkty gdyby nie Tokoyami i Uraraka. I świetny plan Izuku. No i jego punkty rzecz jasna — mówiąc to, uniosłam lekko szarfę, której fioletowowłosy się przyjrzał.
Ruszyliśmy w stronę wejścia do stadionowych sal. Musiałam się napić i zebrać myśli przed ostatnim, jeszcze nieznanym zadaniem.
— Czyli zostało nas szesnaścioro. Ciekawe jaki będzie ostatni etap.
Skinął głową na moje rozmyślania.
Zeszliśmy z areny. Widziałam jak część ludzi z 1a i z 1b wchodzi do przeznaczonych dla swoich klas pomieszczeń. Ja z Shinsou weszliśmy z kolei do szatni naszej klasy. Byliśmy sami. Pozostali z naszych rówieśników siedzieli już zapewne na widowni.
— W końcu dadzą ci spokój.
— Nie dadzą. Znam takich jak Sato. Oni nie odpuszczają, nawet jeśli sam Budda by im powiedział, że się mylą.
Podeszłam do jednej z szafek w pomieszczeniu, tej wyznaczonej dla mnie. Wpisałam podany wcześniej przez nauczyciela kod na dotykowym interfejsie. Zamek puścił, a ja dostałam się do ubrań i torby. Wyciągnęłam z niej wodę i telefon. Odkręciłam zakrętkę.
— Myślę, że mimo wszystko trochę odpuści. Wyrwałaś tak do przodu, że nie widziałaś co zrobiła.
— Hm? A co zrobiła? — zapytałam zaciekawiona, biorąc następnie kilka łyków wody.
— Zmieniła swoją grawitację i przydzwoniła w robota z pełną prędkością. Sama się znokautowała.
Zakrztusiłam się cieczą słysząc to. Gdy odkaszlnełam w kącikach moich oczu pojawiły się łzy i ciężko było mi określić czy było to spowodowane bólem gardła, czy raczej śmiechem, po wyobrażeniu sobie jak czarnowłosa wpada w metal jak torpeda. Gdyby nie przeszkody z pewnością mogłaby skończyć wyścig.
— Gdyby trochę lepiej umiała to wykorzystać pewnie byłaby jedną z lepszych bohaterek — zauważyłam po opanowaniu się.
— Pewnie tak. Ale Sato nie wydaje się być osobą, która lubi pomagać innym. Raczej woli być podziwiana. Chyba dlatego ją tak wkurzasz.
Skrzywiłam się lekko. Nie chciałam, żeby mnie podziwiano. Doceniono, to prawda. Ale najważniejsze było dla mnie zostanie bohaterką, aby pomagać innym i łapać tych, którzy niszczą społeczny spokój. Nie zależało mi na mianie najpiękniejszej bohaterki (tak jak mojej siostrze), pozycji bohaterki numer jeden (tak jak Bakugou czy Endeavorowi), czy pieniądzach (jak w wypadku Ochaco). Altruizm i chęć naprawy świata przemawiały dużo głośniej niż cokolwiek innego.
Spojrzałam na telefon. Mimowolnie otworzyłam skrzynkę mailową.
Jeśli nie da ci spokoju, rozsadzę ją.
Zablokowałam telefon i odłożyłam go na miejsce. Zamknęłam również szafkę, wciąż trzymając w dłoni wodę. To nie był czas myśleć o idiocie jakim był Katsuki Bakugou. Hitoshi wydawał się kompletnie wyłączony, zapewne myśląc o taktyce jaką powinien przyjąć. Nigdy nie musiałam o tym myśleć, bo wszystko stawiałam na to, czego się nauczyłam. Mój quirk temu sprzyjał. Shinsou natomiast musiał polegać na swojej umiejętności obserwacji i inteligencji.
Spojrzałam na zegar nad drzwiami.
— Zbierajmy się. Zostało jeszcze trochę czasu, ale dobrze wyjść wcześniej.
Skinął głową.
Atmosfera na stadionie była gorąca. Wszyscy czekali na to jak przedstawią się tegoroczni pierwszoklasiści. Mój wzrok jednak zamiast na widownię, padł na uczennice 1a, stojące w strojach cheerleaderek. Z pewnością im pasowały, ale nie rozumiałam po co ubrały się w coś takiego. I widząc ich reakcje (chociaż nie słysząc słów), domyśliłam się, że zostały wpuszczone w maliny przez dwóch kretynów ze swojej klasy. Kaminari, który prawie mnie poraził i niski winogronowowłosy chłopak, któremu z jakiejś niezrozumiałej przyczyny chciałam przywalić. Przypomniałam sobie, że dostał się do etapu kawalerii tylko dzięki temu, że kłakami przylepił się do pleców koleżanki.
Musiałam jednak przyznać, że wszystkim pasowały założone uniformy.
— Czas na wydarzenie finałowe! — zawołał Present Mic. Spojrzałam od razu w kierunku loży komentatorskiej. — Do tego etapu przeszły cztery zespoły złożone z szesnastu osób! A teraz postawimy ich przeciwko sobie w walkach jeden na jednego!
— Czyli dopiero teraz zaczyna się prawdziwe wyzwanie — mruknęłam pod nosem, na co Shinsou skinął głową.
Gdy Midnight tłumaczyła zasady, usłyszałam coś czego zdecydowanie nie spodziewałam się usłyszeć.
— Chciałbym się wycofać.
Odwróciłam się natychmiast w kierunku głosu. Uczeń 1a. Ten, który został wykorzystany przez Shinsou w trakcie kawalerii. I drugi, również wykorzystany.
Shouda i Ojirou. Tak się nazywali. Na ich miejsce weszły dwie osoby z teamu niejakiego Tetsutetsu. Dwójka z jego towarzyszy zrezygnowała, więc teraz ponownie było nas szesnaścioro. W końcu nadszedł czas losowania. Wyciągnęłam ósemkę. Podałam ją Midnight i czekałam z kim przyjdzie mi się zmierzyć. Choć najgorszą możliwą dla mnie opcją był...
Kazunari vs Bakugou
Poczułam jak z mojej twarzy odpływa krew, a ciało przechodzą silne dreszcze. Musiałam potrzeć ramiona dłońmi. Najgorszy dla mnie przeciwnik na pierwszy ogień.
Spojrzałam w jego kierunku. Nie wydawał się zły. Nie wydawał się jakikolwiek. Zwyczajnie stał wpatrzony w tablicę. Pozostało nam jeszcze sporo czasu do walk, więc natychmiast odeszłam. Weszłam do pomieszczenia przeznaczonego dla mojej klasy i oparłam się o drzwi. Nie czekałam na Shinsou, nie tym razem.
Przysiadłam na ławce, nachylając się i chowając głowę między nogi. Czy to co czułam było strachem? Rozżaleniem? A może rozczarowaniem? Nie umiałam tego określić. Wiedziałam jednak, że już przegrałam.
Drzwi otworzyły się, nie musiałam podnosić głowy, żeby wiedzieć kto to.
— Wszystko gra? — Głos Shinsou przerwał ciszę.
— Nie. Dostałam najgorszego możliwego przeciwnika dla siebie. Wiedziałam, że i tak się z nim zmierzę, ale liczyłam na finał. A nie... A nie sam początek.
— Myślisz, że doszedłby do finału?
— Z pewnością dojdzie do finału. Nawet jeśli byście się spotkali na samym końcu, a tak może być, po tylu walkach cię rozgryzie. Ten kretyn jest cholernie inteligentny. A jedyna szansa na wasze spotkanie to właśnie finał, kiedy on już będzie wiedział.
— A co sądzisz o Midoriyi? Wie już jaka jest moja zdolność? — podpytał bardziej z ciekawości niż chęci zdobycia przewagi. I tak ją miał.
— Nie wiem. Pewnie Izuku pogada ze swoim kolegą z klasy i zacznie myśleć. Ale jeśli mam być szczera, nie wiem czy to wyczuje. Nie widział jak korzystasz z daru więc obecnie będzie strzelać w ciemno. Szkoda mi go. Trafił na ciebie w pierwszej rundzie. To trochę niesprawiedliwe.
Skinął głową. Oboje zamilkliśmy. Spojrzałam na zegar. Było mi duszno, więc powiadomiłam kolegę o swoich planach w przewietrzeniu się i wyszłam.
Przechodziłam przez różne korytarze, nie widząc nawet żywego ducha. W pewnym momencie zauważyłam osobę opartą o barierki, patrzącą na park, znajdujący się zaledwie kilka metrów dalej. Podeszłam do Bakugou, podpierając się i siadając na metalu.
Wiedziałam, że blondyn już wie o mojej obecności. Mimo to milczał.
— Przeszkadzasz mi.
— W czym?
— W myśleniu jak cię pokonać — rzucił Katsuki poważnym tonem. Prychnęłam zirytowana.
— Kontrujesz mnie. Dobrze o tym wiesz. Na walce kawalerii miałam cholernie grubą tarczę, a i tak ją zniszczyłeś.
Spojrzał na mnie kątem oka. Nie zaprzeczył, ale również nie chełpił się tym małym zwycięstwem. Przechyliłam się do tyłu, zwisając głową do dołu. Poczułam szarpnięcie za rękę.
— Cholera jasna! Chcesz się nabawić kontuzji przed walką, czy co?! — krzyknął chłopak, przechylony w moją stronę, trzymając mnie za przegub.
— Hej, nic mi się nie stanie. Lepiej mi się myśli w ten spoooo... — pisnęłam, gdy pociągnął mnie w swoją stronę i postawił na ziemi. Stabilny grunt. Patrzyłam na niego zdziwiona, a on na mnie rozeźlony. — Idź sobie.
— To ty tutaj przyszłaś! — zawołał wyraźnie wkurzony, ale odwrócił się na pięcie.
Widząc jak się oddala, weszłam na pierwszy stopień metalowej barierki. Później drugi, trzeci, czwarty, aż w końcu piąty. Balansowałam na rurce, zaciekawiona faktem, że nie odszedł. Mało tego, był kilka kroków bliżej, niż pięć sekund wcześniej i patrzył w moją stronę. Wciąż wkurzony. Delikatnie zsunęłam nogę z poręczy, udając, że tracę równowagę. Zorientował się, że kłamię.
— No i co jeszcze tu sterczysz?
— Patrzę jak robisz głupie rzeczy.
— Umiem o siebie zadbać Bakugou.
Wywrócił oczami.
— Serio umiem! — zawołałam, chcąc stanąć do niego przodem, pech chciał, że tym razem naprawdę poślizgnęłam się na śliskiej powierzchni.
Nie wydałam nawet krzyku, nie zdążyłam, bo dwa silne ramiona objęły mnie w talii, gdy się zsunęłam.
— Dlaczego ty zawsze robisz głupie rzeczy?! Do cholery jasnej, Hikari, czy możesz się w końcu ogarnąć?! Cały kurwa czas musisz robić coś idiotycznego! Najpierw cholerny test do U.A., chociaż miałaś rekomendacje, później sprzymierzanie się z Deku! A teraz cholerna próba samobójstwa na turnieju sportowym! Po co to wszystko?!
— Po prostu chodziłam po barierce! Nie musiałeś mnie łapać! Poradziłabym sobie!
— Tak jak z tą dziewczyną na stołówce?! Albo z tym pieprzonym egzaminem?! To z tobą miałem być w klasie, a nie z tym cholernym nerdem!
Milczałam, czując jak powoli napływają mi łzy do oczu z niemocy.
— Na prawdę. Przestań to robić. Nie zawsze będę, żeby pomóc — zakończył spokojnie, zaskakując mnie. Chciałam zobaczyć jego wyraz twarzy, ale pokazałabym mu tym samym, że płaczę.
— Puść mnie Bakugou — rzuciłam sucho. Czułam jak dreszcz przeszedł przez jego ciało. Mimo to przeniósł mnie ponad barierkami i postawił na ziemi. Poszłam w stronę szatni, nie odwracając się.
Nie potrzebuję pomocy prześladowcy, pomyślałam.
Otarłam łzy rękawem, wpadając na coś wielkiego. Pierwotnie myślałam, że nie zauważyłam jakiejś randomowo stojącej figury All Mighta, ale szybko przekonałam się, że nie był to mosiądz. Przede mną stał Endeavor w pełnej okazałości, z surowym wyrazem twarzy.
— Dałaś świetny pokaz umiejętności Kazunari — rzucił sztywno. — Musisz tylko popracować nad trwałością żywicy i będziesz równie silna co twój ojciec. I może w końcu trafisz tam gdzie powinnaś. To co najmniej skandal, że nie dostałaś się na kurs bohaterski.
Odwróciłam wzrok, niespecjalnie chcąc z nim rozmawiać. Kolejny prześladowca, niewidzący problemu w swoim zachowaniu. Widać tego dnia byłam magnesem na takich.
— Powodzenia w walkach. Mam nadzieję, że spotkacie się z Shoto w finale.
— Dziękuję — wydobyłam z siebie, choć głos miałam suchy i mający niewiele wspólnego z wdzięcznością. Następnie odsunęłam się. Ruszyłam w stronę toalet, które były w kompletnie innym kierunku, niż ten do którego zmierzałam. Musiałam przemyć twarz i uciec od ludzi, którzy krzywdzili innych.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top