Rozdział Dziewiętnasty


Założyłam na głowę opaskę z kocimi uszkami, czując jak przechodzą mnie ciarki żenady. Nigdy nie spodziewałam się, że na szkolnym festynie skończę jako kelnerka w cat maid cafe, które Asuka bardzo mocno próbowała przepchnąć jako pomysł i ostatecznie, udało jej się to. I o ile sam kostium mogłam przeżyć, tak motto brzmiące "Na każde miau odpowiemy miau", działało na mnie jak płachta na byka. Z drugiej zaś strony, przynajmniej miałam oparcie w Shinsou, który również był kelnerem. Nie czułam się osamotniona wokół kobiet z mojej klasy, jak Asuka i Chio. Ich żmijowata koleżanka, Kimiko zajmowała się przygotowywaniem zamówień.

Stoisko otworzyło się. Nie byliśmy jedynymi zajmującymi się jedzeniem, natomiast na pewno wyróżniliśmy się w... Jakiś sposób.

Zerknęłam na resztę moich towarzyszy. Shinsou męczył się z krawatem, Chio wyglądała dziwnie bez swojego makijażu i punkowych dodatków. W przeciwieństwie do Asuki była niewiele wyższa ode mnie, posiadała krótkie do połowy szyi, farbowane na czerwono włosy od których odchodził złoty odrost, ciemnozłote oczy i elfie uszy, które często chowała za włosami. Tego dnia nie miała takiej możliwości, dzięki wyznaczonemy przez jej przyjaciółkę dress code'owi. Nikt nie chciał sprzeczać się z Sato, gdy wyszła z planem kawiarni. Nawet gdy dodała "kocią" w nazwie, nie było chętnego, który próbowałby wyrzucić jej ten pomysł z głowy. W taki właśnie sposób, dziewczyny skończyły w podkolanówkach i krótkich do połowy uda, rozłożystych, czarno białych sukienkach, z przepasanymi przez talię, białymi fartuszkami i opaskach z uszkami, a chłopcy w spodniach od garniturów, białych koszulach, czarnych krawatach, przepasanych w pasie fartuszkach i również, kocich uszach.

Shinsou podrapał się po głowie, wciąż męcząc się z krawatem. Pełna irytacji Asuka, spojrzała na niego i szybko zawiązała odpowiedni węzeł, wiedząc, że już za chwilę, mogą przyjść pierwsi klienci.

— Dzięki — rzucił fioletowowłosy.

— I pamiętajcie! — zawołała brunetka. — Jeśli ktoś zamiauczy, wy również musicie odmiauknąć! Jasne?! Tyczy się to wszystkich, ciebie też Kazunari.

— Hę? — Spojrzałam na dziewczynę, mierząc ją wzrokiem. — Nie jestem idiotką.

— Oby. Ty i Shinsou dobrze się sprzedacie, przez turniej sportowy. Musisz to ogarnąć.

Wywróciłam oczami, choć wiedziałam o co jej chodzi. Byliśmy na swój sposób, popularni i zapamiętani. Jeśli ktoś miał przyjść do nas, to również przez wzgląd na to, w której klasie się znajdowaliśmy. W końcu na turnieju, klasa 1c miała aż dwoje przedstawicieli w walkach jeden na jednego. Sprawiało to, że z pewnością zainteresowanie naszymi osobami, będzie większe niż pozostałymi i więcej ludzi również będzie próbowało się zbliżyć, akurat do naszej dwójki. Wymieniłam z Shinsou porozumiewawcze spojrzenia, gdy dwóch pierwszych klientów, zajęło stolik. Nadszedł czas.


Nikt z nas nie spodziewał się takiego zainteresowania. Klasa była zapchana ludźmi, a taki tłum widziałam ostatni raz w metrze przed przyjazdem do szkoły. Brakowało nam kelnerów i szykujących zamówienia, część sprzątająca, powoli również się nie wyrabiała, więc biegaliśmy w tę i z powrotem. Powoli traciłam nadzieję, że jeszcze uda nam się ogarnąć ten tabun ludzi.

— Czy... Mogę poprosić sok pomarańczowy? Miau. — Nieśmiały dziecięcy głosik, wyrwał mnie z zamyślenia. Spojrzałam za siebie. Zaraz za mną stała mała dziewczynka, kurczowo ściskając rękę ucznia 3a, Mirio Togaty, który w ostatniej misji, stracił swój quirk.

— Oczywiście, miau! — Posłałam jej promienny wyraz twarzy, od razu orientując się kim ta dziewczynka mogła być. Podeszłam do okienka, chwytając szklanki przeznaczone dla dzieci. Od siebie wzięłam jeszcze gofra z bitą śmietaną i plastikową, różową wykałaczką z misiem 3D na krańcu. Szybko wróciłam do zamawiających.

— Prosiłam tylko o... — zaczęła mała, lekko się pesząc.

— Nie przejmuj się, to na koszt kawiarni, miau — zaśmiałam się. — Masz świetnego opiekuna, no i śliczną buzię, więc z pewnością też śliczny uśmiech. Mam nadzieję, że dzisiejszy dzień go przywoła na twoją twarz.

— Zadbamy o to! — odezwał się Togata z szerokim uśmiechem. Zarumieniona białowłosa, jedynie mocniej przytuliła się do jego nogi. Chłopak posłał mi kciuka w górę. Skinęłam głową i wróciłam do pracy, gdy tylko odeszli kawałek.

Wskoczyłam w tryb maszyny po kolejnych piętnastu minutach, co jakiś czas sprawdzając, ile zostało do koncertu 1a. Niewielu uczniów tejże klasy bohaterskiej, pojawiło się również w naszej kociek kawiarni. Wypatrzyłam przez chwilę Ashido, Ochaco, Iidę, który próbował mnie bezskutecznie złapać i Kaminariego z Kirishimą. Nawet jeśli był ktoś jeszcze, nie zwróciłam uwagi. Pozostało pół godziny do koncertu.

— Sok pomarańczowy, miau. — Zadrżałam na dźwięk tego głosu, za moimi plecami. Zachrypiały, zdecydowanie nieprzyzwyczajony do "uroczego" miauczenia. Choć nie miało to za wiele wspólnego z "uroczym" mruczkiem, a raczej "seksownym" kotem.

Odwróciłam lekko twarz i od razu poczułam jak robię się czerwona. Nie zachował odległości, Bakugou stał lekko nade mną pochylony, prawą ręką, oparty o ścianę.

— Twój sok pomarańczowy, miau — odezwał się Shinsou znudzonym głosem obok mnie.

Katsuki spiorunował go wzrokiem. Korzystając z chwili jego nieuwagi, przebiegłam pod jego ręką, niemal wpadając na Sero. Podskoczyłam przestraszona. Brunet złapał mnie za ramiona.

— Heej! Spokojnie Kazunari, chill! — zaśmiał się chłopak, stawiając mnie do pionu.

— Dzięki, chcesz coś zamówić?

— Nie, miau! Ja tu tylko do towarzystwa — rzucił, zerkając w stronę Bakugou, próbującego wzrokiem pogrzebać Shinsou, który jedynie podał mu sok. — Bakugou, musimy wracać zrobić jeszcze jedną próbę! Masz już swój sok.

Blondyn odwrócił się. Spojrzał jeszcze na mnie dziwnym wzrokiem, trudnym do określenia i odszedł kawałek, po czym odwrócił się i spojrzał na mnie.

— Patrz na mnie w trakcie koncertu.

Przygryzłam wnętrze policzka.

— Naprawdę wyglądał jakby chciał mnie zabić — mruknął Hitoshi ciężko wzdychając. Skinęłam głową, też widziałam tą chęć mordu.

— Nice save! — dodałam, zanim wróciłam do pracy. Musiałam mu po wszystkim postawić jakieś ciasto albo odłożyć na bok, w ramach wdzięczności. Choć z drugiej strony, czy był to dobry ratunek? Po tym co powiedział Katsuki, byłam pewna, że nawet podświadomie będę miała problem, żeby oderwać od niego wzrok. Izuku nie chciał zdradzić czym będą się zajmować w trakcie koncertu.

Pół godziny minęło szybko. Zrzuciłam w biegu fartuch i kocie uszy, ciskając je na zapleczu.

— Idę na przerwę! Będę za 15 minut! — zawołałam do reszty i zanim ktokolwiek zdążył mnie zatrzymać, wystrzeliłam z klasy. Poszłam w stronę widowiska przygotowanego przez 1a.

Biegłam przez korytarz, pod żadnym pozorem, nie chcąc się spóźnić. Przepychałam się przez ludzi, którzy również chcieli obejrzeć widowisko, jednak na samej auli spotkałam się ze ścianą. Widząc trochę wolnego miejsca, stworzyłam dwie małe platformy, na które weszłam. Idealnie górowałam ponad głowami innych i miałam świetny widok na scenę. Wypatrzyłam w półmroku białe włosy dziewczynki, która była w cat maid cafe mojej klasy. Siedziała na ramionach Mirio, kawałek dalej, również czekając na koncert. Zagryzłam wargę słysząc krzyki ludzi, wołających swoich ulubionych uczniów klasy 1a. Bez zdziwienia odkryłam, że najwięcej uwagi przyciągała Yaoyorozu.

Głośny dźwięk, kurtyna zaczęła się rozsuwać. Od razu wzrokiem zaczęłam szukać Bakugou. Zauważyłam Ochaco, Iidę i Izuku ubranych w pomarańczowo granatowe komplety z białymi detalami i czerwonymi krawatami. Z pewnością były to ich ubrania sceniczne, jednak nigdzie wśród nich nie widziałam Bakugou, który z pewnością świetnie sprawdziłby się jako tancerz. Nie spodziewałam się, żeby był zajęty rzeczami "pozascenowymi". W takim wypadku nie kazałby mi patrzeć.

W końcu go wyłapałam wzrokiem. Grał na perkusji. Spodziewałam się jako rozpoczęcia uderzenia pałeczkami, jednak zamiast tego, uwagę wszystkich przykuł ogromny wybuch wywołany przez jego zdolność. Nie mogłam powstrzymać śmiechu.

Zaśmiałam się głośniej, gdy zobaczyłam lecące serpentyny i rozrastający się lodowy quirk Todorokiego. Ponownie zerknęłam na Bakugou, tym razem nie odrywając od niego wzroku. Patrzył w moją stronę, widział mnie, więc posłałam mu promienny uśmiech.

Czując jak coś muska moją głowę, zerknęłam w górę, Ochaco wyciągnęła do mnie dłoń. Chwyciłam ją i uniosłam się dzięki jej zdolności. Ten stan nieważkości był w tym momencie na wagę złota. Obserwowanie Katsukiego z góry, było jeszcze bardziej efektywne. Uraraka musiała to wyłapać, bo również przez chwile zerknęła w miejsce w które patrzę. Poleciała dalej z roześmianym wyrazem twarzy.


Zanim wróciłam do swojego stoiska, ruszyłam za klasą 1a, która szybko zebrała swoją scenografię i rozpoczęła sprzątanie jej za szkołą. Musieli w końcu roztopić cały stworzony przez Shoto lód, a ja chciałam jeszcze złapać Izuku i z nim porozmawiać.

— Świetny występ! Daliście czadu — rzuciłam w stronę Ochaco, która zdolnością popychała co większe bryły w stronę roztapiających je Shoto i Bakugou.

— Tak myślisz? Cieszę się, że ci się podobało. Super by było, gdyby wszyscy tak myśleli — rzuciła, drapiąc się po głowie z marzycielskim wyrazem twarzy. — Właśnie! Chciałam cię złapać w waszej kawiarni, ale skoro tu jesteś... Coś jest między tobą a Bakugou?

— Co? Nie! W żadnym wypadku. To po prostu mój przyjaciel.

— Przyjaciel na którego widok błyszczały ci oczy. Z resztą on też wydawał się szczęśliwy, że go obserwujesz.

— Tak? To może powiesz jak tam twoja relacja z Izuku, co? — zapytałam, robiąc krok w jej stronę. Uraraka cofnęła się, odwracając ode mnie głowę i drapiąc się po policzku, wyraźnie zakłopotana.

— To świetny przyjaciel...

— Więc jedziemy na tym samym wózku — wyjaśniłam jej, nie chcąc wdawać się w szczegóły. I z pewnością, sytuacje nas dwóch się różniły. Izuku miał zbyt wiele na głowie, aby zająć się ewentualnym życiem miłosnym, podobnie jak ja i nawet jeśli osoby, które lubiliśmy, również nas lubiły, pozostawały rzeczy i tajemnice, które były lepszą przeszkodą w angażowaniu się w relacje, niż nie jedna gruba ściana.

Za Ochaco, kątem oka mignęły mi zielone włosy. Nie patrząc do końca, w którym miejscu jest Izuku, pognałam w jego stronę.

— Izuku! Świetny koncert. Coś się stało? Słyszałam, że się spóźniłeś — zaczęłam mówić, zanim pomyślałam o czymkolwiek innym. Przystanął chwilę z kartonem wypełnionym po brzegi lodem.

— Hej Hikariś! Dobrze cię widzieć! Pasuje ci ten kostium kelner... Nie to miałem na myśli! W sensie, dobrze wyglądasz we wszystkim co założysz! W sensie!

— Nerd chciał powiedzieć, że świetnie wyglądasz — rzucił stojący obok Bakugou, nawet nie patrząc w naszą stronę, wzrok miał wbity w roztapiany lód. — Wrzuciłbyś w końcu to cholerstwo! Myślisz, że chcę tu siedzieć z IcyHot cały dzień?! — warknął na Midoriye, który w pośpiechu wrzucił kawałki.

— Skąd to spóźnienie?

— Wyjaśnię ci kiedyś Hikariś, ale serio mam dużo roboty do zrobienia.

Westchnęłam ciężko. Prostym ruchem dłoni stworzyłam długą platformę. Wzrok ludzi z 1a spoczął na mnie.

— Pójdzie wam szybciej. Wciąż inne klasy mają dużo do zaoferowania, szkoda, żebyście tracili atrakcje — wyjaśniłam wzruszając ramionami.

— Hikarii! — zawołał Mineta, napierając w moją stronę. Natychmiast został zatrzymany i zakneblowany przez Sero, który owinął go swoją taśmą.

— Jesteś obrzydliwy bracie — dodał przy tym, odciągając go ode mnie.

— Twoja klasa... — zaczął Katsuki.

— Moja klasa i tak mnie nie trawi, więc dziesięć minut w tę czy we w tę nie robi różnicy, a ze mną i Ochaco powinno wam pójść szybciej.

I rzeczywiście, nie myliłam się, już po dobrych 10 minutach, cały lód został zebrany, pomimo jego ogromnej ilości. Z drugiej strony, Katsuki i Shoto mieli pełne ręce roboty. Zerknęłam na nich, jak się męczą, jednak nie mogłam nic zrobić. Mój quirk nie polegał na temperaturze.

— Zbieram się, bo jeszcze chwila i sam Ectoplasm przyjdzie mnie eskortować — zaśmiałam się, odbiegając i machając w stronę 1a. Zanim jednak zdążyłam zniknąć za zakrętem, usłyszałam najsłodszą możliwą rzecz, jaką mogłam.

— Adoptujmy ją — wypowiedziane przez Kirishimę.


Padałam na twarz, gdy zamknęliśmy i posprzątaliśmy stoisko. Przez swoje spóźnienie, zostałam zmuszona zostać do samego końca, choć i tak dość szybko się uwinęliśmy. Pozostało więc wykorzystać resztki festiwalu. Słyszałam o tym, że zaplanowano konkurs piękności, a także jedna z klas otworzyła dom strachu. Chciałam się przejść w każde z miejsc i każde z jeszcze otwartych stoisk, więc się nie przebierałam. Wyszłam z klasy.

Najpierw chciałam odnaleźć Shinsou, który wyszedł nieco wcześniej. Znając jednak jego introwertyczny charakter, prawdopodobnie zaszył się gdzieś z dala od tłumów lub poszedł poszukać Aizawy. Było mi to nie na rękę, gdyż do horror house'u chciałam wejść z kimkolwiek, z uwagi na faktyczny stres. W pierwszej kolejności, jednak wyszłam na zewnątrz. Niemal od razu wzrokiem odnalazłam 1a. Stanęłam obok nich, zaciekawiona, co obserwują.

Przede mną stała ściana wspinaczkowa postawiona pod ogromnym kątem. Niewielu bez użycia zdolności z pewnością mogłoby tam wskoczyć, a mimo to, czyjaś ręka dotknęła krawędzi. Stanęłam na palcach, tylko po to, żeby zobaczyć Katsukiego, sięgającego drugą ręką po swoje kolejne zwycięstwo. Wciągnął się, jakby nie wymagało to od niego grama siły. Nadęłam policzek wiedząc, że zapewne gdyby nie mój niski wzrost, również wspięłabym się na górę bez zdolności.

Wcisnął czerwony przycisk.

— Ha! Ktoś chce może pobić mój czas?! — zapytał, śmiejąc się w niebogłos.

Zakryłam dłonią usta, czując jak na moją twarz wpełza pełen politowania uśmiech. Zeskoczył z góry, Kirishima od razu poklepał go po plecach. Pokręciłam jedynie głową z niedowierzaniem.

— O! Kazunari! Wypuścili was w końcu z maid cafe? — zapytał rudowłosy, wypatrując mnie w tle. Podobnie jak ich, mnie również nie było trudno znaleźć przez uniform. Potaknęłam głową. — Super, chciałabyś do nas dołączyć? Mamy jeszcze kilka atrakcji do obejrzenia!

Otworzyłam szerzej oczy i uniosłam brwi zdziwiona jego bezpośredniością.

— Jeśli bym wam nie przeszkadzała — odparłam starając się ukryć wyraz swojej twarzy.

— Słyszałem, że mają stoisko do rozbijania butelek.

— Przecież tam... — Bakugou zdzielił rudowłosego po głowie, zanim ten skończył dokończyć. — Ej! Za co to było?!

— Jak w wesołym miasteczku? Jeju, zawsze chciałam kilka zbić — przyznałam szczerze. — Okay, ale idziecie później ze mną do domu strachu.

— A co, strach cię obleciał, że nie pójdziesz sama? — zapytał szyderczym tonem Katsuki, na co jedynie nadęłam prawy policzek.

— Nie, ale zawsze miło by było popatrzeć jak się boisz — odparłam promiennie się uśmiechając. Wywrócił oczami.

— Wiecie może ja...

— Idziesz z nami — przerwałam Kirishimie, wiedząc do czego zmierza i spiorunowałam go wzrokiem. Co gorsza, Bakugou również to robił. Z pewnością blondwłosy chciał zostać ze mną sam, jednak mnie było to nie na rękę. Decyzja należała więc do rudego.

— Kirishima, słyszałem, że na jednym stoisku rozdają budynie czekoladowe! — krzyknął Sero w tle. Mój wzrok od razu powędrował do niego. Brunet wyciągnął dłoń z podniesionym kciukiem i za pomocą taśmy, przyciągnął do siebie Kirishimę.

Z całą pewnością zrobił to celowo i pomógł Katsukiemu. Zacisnęłam mocniej szczękę.

Jednak zostaliśmy sami, przez jego znajomych z klasy.

— Wiesz, chyba jednak...

— Nie zaczynaj. Nie obchodzi mnie co jest przeszkodą, po prostu skup się na tym, że jesteśmy przyjaciółmi, którzy spędzają dzień razem. Nic więcej.

Zagryzłam wargę. To nie było łatwe zadanie, gdy byliśmy tylko we dwoje. Mimo to, na prawdę chciałam z kimś spędzić ten dzień. Z kimkolwiek, kto zwyczajnie mnie lubił, więc jedynie skinęłam lekko głową.

— O to chodzi.

Chwycił mnie za rękę i prowadził przez tłum gapiów, co chwila zerkających na perkusistę z 1a w pomarańczowej koszulce i mnie, jego towarzyszkę w stroju kelnerki, w kocich uszach oraz na nasze złączone dłonie. Jeśli to miał być dzień, w którym mogłam pozwolić sobie na chwilę zapomnienia, chciałam z niego korzystać, więc jedynie zrównałam z nim kroku i nie pozwoliłam mu puścić swojej dłoni, gdy poluźnił uścisk. Nawet jeśli miałam tego żałować, chciałam być w tamtym momencie, rzeczywiście blisko.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top