Rozdział Dziesiąty


Wbiegłam do szpitala, szybciej niż mogłabym przewidywać. Mijałam personel, pacjentów i parłam do przodu, do odpowiedniej sali. Był czwartek, po południu. Wyszłam ze szkoły i od razu skierowałam swoje kroki tutaj. Tego dnia miałam odgórnie ustalony dzień wolny przed piątkowym i sobotnim treningiem, choć bliżej temu było to próby zabicia mnie w celu przekroczenia wszelkich moich limitów. Byłam zmęczona fizycznie i psychicznie, więc gdy dowiedziałam się, że przyszły szwagier mojej siostry, naraził opiekuna swojego stażu oraz Midoriye i Todorokiego na niebezpieczeństwo, czułam, że cała ta frustracja wylewa się z każdej możliwej strony.

Weszłam do pokoju jak do siebie, chociaż wiedziałam, że Shoto i Izuku, dzielą go razem z młodym Iidą. Trzy pary oczu zetknęły moją stronę, jednak nikt nie zdążył zareagować. Podeszłam do Iidy i sprzedałam mu siarczysty policzek.

— Czy ty jesteś kurwa poważny? — zapytałam machając obolałą od uderzenia dłonią. Chłopak jedynie spuścił wzrok.

— Hikariś nie musisz...

— Cicho bądź Izuku — warknęłam. — Myślisz, że Tensei byłby z ciebie dumny gdybyś go zabił? Albo twoi rodzice? Pomyśl Tenya. Dosłownie prawie zabiłeś, poza sobą, trójkę ludzi.

— Hikari...

— Izuku zamknij się! — spojrzałam na niego wściekła. — Dosłownie, pomyślałeś przynajmniej raz o Akemi? Też chciałaby się pewnie zemścić. Mi również coś podobnego przeszło przez myśl. Ale nigdy bym nikogo nie zabiła. Nie rozumiesz, że właśnie to nas odróżnia od złoczyńców? Nie zabijamy. Nikogo. Nawet złoczyńców.

— Kazunari...

— Ty też bądź cicho Todoroki!

— Hikari!

Spojrzałam na Izuku i przeszły mnie dziwne ciarki. Pierwszy raz widziałam zielonowłosego złego. Piorunował mnie wzrokiem, choć to nie ja byłam winna temu wszystkiemu. Nowa fala frustracji we mnie uderzyła. Chciałam się odezwać, ale jedynie pokręcił głową.

— Wiem, że zrobiłem coś okropnego — odezwał się w końcu czterooki, zwracając moją uwagę. — I postaram się to naprawić, musisz mi uwierzyć Hikari.

Prychnęłam nerwowo. Mimo to, nic nie odpowiedziałam. Doszło do mnie, że frustracja wychodziła ze zmęczenia. Wcześnie rano szłam do szkoły, żeby wrócić późno w nocy z programu szkoleniowego, na którym często zagrożone było moje życie. Tym bardziej frustrująca była dla mnie postawa brata, narzeczonego mojej siostry. Gdy ja narażałam życie, żeby ratować inne, on naraził inne dla zemsty.

Obeszłam jego łóżko i oparłam się o parapet. Coraz bardziej, czułam się osamotniona.

— Co się dzieje, Hikari? — zapytał jak zawsze spostrzegawczo Izuku. — Dużo mniej ostatnio piszesz.

— Ogólnie, rzadko cię widać — dodał Iida. Shoto jedynie obserwował to wszystko z boku. Na pewno kojarzył mnie z dzieciństwa, ale nigdy właściwie nie zaprzyjaźniliśmy się, przez jego ojca. Z nikim z Todorokich nie utrzymywałam żadnych kontaktów, chociaż Enjiego traktowałam jak wuja i tak go nazywałam, wedle wytycznych taty.

— Mam dużo nauki — odpowiedziałam, częściowo zgodnie z prawdą. Uczyłam się limitów jakie miało moje ciało i przesuwałam je. — Z resztą, to nie ja teraz leżę w szpitalu, więc raczej wszystko jest w porządku — dopowiedziałam, kręcąc głową. Chciałam się komuś po prostu wygadać, z tego co się dzieje. — Będę się zbierać. Chciałabym się jeszcze trochę pouczyć.

— Jeśli będziesz potrzebowała pomocy...

— Napiszę do ciebie albo Bakugou. Spokojnie, wiem.

— Pogodziłaś się z Katsusiem?! — zapytał, odwróciłam się do niego, kompletnie zdziwiona dlaczego tak myśli i nagle mnie olśniło. Nie poprosiłam Katsukiego o pomoc w nauce, od podstawówki, kiedy to zaczął prześladować Izuku.

— Nie. Kompletnie nie. Po prostu leżysz w szpitalu. Więc jak mam ci głowę zawracać?! Wolę już zadzwonić do niego. Z resztą poradzę sobie! Więc nie musicie się o mnie w ogóle martwić! Ani trochę! — powiedziałam, być może nieco zbyt agresywnie. Udałam się do wyjścia i trzasnęłam drzwiami ich sali.

Kompletnie nie byłam sobą. I czułam się odseparowana od wszystkich.

Kolejne dni mijały. Wolne dostałam również na dwa dni przed egzaminami, więc chrzaniąc kompletnie swoją dumę, napisałam do Midoriyi, który tym razem odpisał. Spędziłam więc z nim cały weekend na nauce, słuchając przy okazji, że się mocno opuściłam, nawet jak na mnie. I nie musiał nic przy tym dodawać. Od tygodni miałam problem, żeby robić coś więcej, niż odsypianie w niedziele i czwartki po szkole. Akemi znając moją sytuację, nie wymagała ode mnie zbyt wiele, jednak widać, że się martwiła. Codziennie wracając miałam ciepłą kolację, a wychodząc do szkoły, gotowe śniadanie, gdyż obiad jadłam na stołówce. I czas tak mijał.

Czekaliśmy na wynik egzaminów, więc zrobiłam sobie przerwę, zasypiając na ławce. Potrzebowałam tego odpoczynku. Dopiero, kiedy nauczyciel wszedł do klasy i postawił kartki na mojej głowie w pionie, przebudziłam się.

— Skoro już wszyscy są obecni — zaczął teatralnym tonem, kaszląc. — Gratuluje Shinsou. Miałeś najlepszy wynik z egzaminów. Panno Sato, jestem zawiedziony. Od lat nie mieliśmy aż tak złego wyniku. Będziesz uczęszczała na sesję poprawkową — wymieniał dalej, czekałam aż powie moje nazwisko i tak się stało. — Kazunari, całkiem nieźle. Zaliczasz i masz jedenaste miejsce w klasie, ale powinnaś popracować nad matematyką i fizyką. Kiepsko ci idzie z tym, oj kiepsko — cmoknął, wymieniając dalej.

Mimo to, byłam zadowolona. Wysiłek Izuku nie poszedł na marne, a to było najważniejsze w tamtym momencie. Dzwonek poinformował o zakończeniu zajęć. Nauczyciel jedynie nas pożegnał i przypomniał raz jeszcze Sato o zajęciach w trakcie przerwy, aby mogła nadgonić i nauczyć się materiału, a następnie pierwszy opuścił klasę. Z ociąganiem podeszłam do Shinsou, który również nie śpieszył się z pakowaniem.

— Chyba lubimy jedynki — zażartowałam, na co lekko się uśmiechnął. Wsunął zeszyt do torebki.

— Z pewnością. W ogóle wszystko gra Hikari? Ostatnio jakoś dziwnie się zachowujesz.

— Oczywiście, że wszystko gra — odparłam z pewnością w głosie. Była to prawda, a przynajmniej tego dnia. — Cały weekend spędziłam ucząc się z Izuku do testów. Miał niezły problem, żeby mnie wyciągnąć z zaległości jakie miałam. Będę musiała mu postawić w tym tygodniu ramen albo coś w tym stylu. Może byś poszedł z nami?

— Nie, chyba... Chyba nie najlepiej mnie wspomina po całej sytuacji z turnieju...

— Kompletnie nie! Nie sądzę, żeby Izuku był w stanie myśleć źle o kimkolwiek. Jeśli myśli o innych, to raczej w dobrym sensie... Pewnie bardzo podziwia twój quirk. Jak byliśmy dziećmi dużo analizował zdolność moją i Katsukiego, i starał się w ten sposób pomóc nam w jak najlepszym ich wykorzystaniu. Kilka jego rad mi się przydało.

— Na przykład? — zapytał z ciekawości, opuszczając ze mną klasę.

— Na przykład gęstość mojej zdolności. Gdyby nie zapytał czy mogę ją kontrolować, pewnie bym nawet nie sprawdziła.

— Masz ty w ogóle jakieś słabe punkty? Poza wybuchami.

— Tak — odparłam bez zawahania, idąc korytarzem w stronę klatki schodowej. — Nie pokonam nikogo, kto porusza się zbyt szybko, abym mogła go dojrzeć. No i mam ograniczony czas korzystania ze zdolności w miejscach, gdzie nie ma roślin.

Skinął głową w zamyśleniu.

— W sumie masz bardzo silną zdolność. Nie rozumiem dlaczego więc przyszli do mnie, a nie do ciebie... — mruknął pod nosem. Zmarszczyłam brwi, od razu stając jak wryta. — Hikari?

— Kto? — Poczułam jak głos mi się złamał, zadając to pytanie. Drżałam na samą myśl, że mógłby zostać zwerbowany przez rząd jak ja i przechodzić przez ten sam morderczy trening.

Wydawał się nieco zakłopotany, ale w końcu odezwał się.

— Dyrektor i profesor Aizawa. Nikomu nie mów, dobra? Miałem jeszcze to jakiś czas trzymać dla siebie, bo dopiero zacząłem ćwiczyć pod okiem profesora Aizawy. Przepraszam, że nie powiedziałem ci wcześniej.

Lekko podrapał się po karku, a mnie w tym czasie opuściła wszelka nerwowość. Poczułam jak schodzi ze mnie ciśnienie.

— Cieszę się — odparłam całkowicie szczerze, posyłając mu szeroki uśmiech. — To świetna wiadomość, może przeniosą cię do klasy bohaterskiej w przyszłym roku!

— Przykro mi, że ciebie nie wybrali... Szczerze uważam, że masz większe możliwości, niż ja...

— O mnie się nie martw. Dam sobie radę — dodałam, idąc szybciej w stronę schodów. Liczyłam, że uda mi się jeszcze złapać Izuku i pochwalić się wynikiem. W gimnazjum, dzięki jego pomocy, zawsze byłam w czołowej piątce. On z kolei zawsze był drugi, aby odstąpić miejsca Bakugou. O Katsukim można było powiedzieć na prawdę wiele, jednak był on cholernie inteligentny.

Shinsou zaczął schodzić niżej, tłumacząc, że jednak wybierze się wcześniej do domu, co nieco mnie zawiodło. Nie mogłam jednak mu się dziwić. Z pewnością również był wykończony ćwiczeniami na bohatera.

Biegłam w stronę drzwi klasy 1a, wybiegłam zza zakrętu, gdy usłyszałam głośne trzaśnięcie drzwiami. Podskoczyłam zaskoczona i spojrzałam na wyraźnie zirytowanego Katsukiego, który chwilę przystanął patrząc na mnie. Próbował mnie minąć, nawet nie odzywając się słowem.

— Hej, coś się stało? — zapytałam, próbując go zatrzymać wyciągniętą w jego kierunku ręką, ale jedynie odepchnął moją dłoń. Podreptałam za nim. — Widzę, że coś cię gryzie...

— Hikari, możesz dać mi spokój?!

Zadrżałam, na chwilę przystając, ale jedynie zmarszczyłam brwi i zrównałam z nim kroku. Miałam zamiar iść z nim krok w krok, aż nie dowiedziałabym się, co znowu go zdenerwowało, choć mogła to być zaledwie błahostka. Powoli coraz mocniej irytowała go moja obecność, więc próbował mnie zgubić, po zmianie butów w szatni. Na marne, w trakcie treningów, nie tylko zwiększyłam limit energii, którą mogłam wykorzystać bez natury wokół, ale również wyrobiłam sobie nieco lepszą kondycję. Kiedyś w tej kwestii górował o wiele mocniej nade mną, niż teraz.

W końcu odwrócił się na pięcie, marszcząc brwi i mocniej ściskając pasek swojej torby.

— O co ci chodzi? Dosłownie, masz mnie gdzieś całe cholerne gimnazjum i pół podstawówki. I nagle, jak gdyby nigdy nic... Naprawdę nie musisz się zmuszać do bycia miłą, tylko dlatego, że napisałem, że ci pomogę jeśli będzie trzeba i...

— Myślisz, że jestem dla ciebie miła, bo napisałeś mi, że jeśli będę potrzebowała pomocy z moimi prześladowcami, to mi pomożesz? — zapytałam marszcząc brwi. — Wyjaśnijmy sobie coś Katsuki — zaczęłam lodowatym tonem, — robię to jedynie przez wzgląd na to, że mimo wszystko, mogę na tobie polegać. Wkurzasz mnie! Niemiłosiernie, doprowadzasz do szału i niejednokrotnie mam ochotę ci przywalić za to jak traktujesz Izuku. Ale on już nie ma tylko mnie, więc nie muszę się za nim wstawiać. Nie chcę odnowienia naszej przyjaźni, póki się tak zachowujesz. Czyli jak totalny dupek. Ale jeśli widzę, że coś cię wkurza, myślisz, że nie zareaguje? Tak samo, jak ty, kiedy ostatnio do ciebie zadzwoniłam. Mogłeś nie przychodzić i mnie olać, tak jak ja ciebie ostatnie kilka lat, a jednak przyszedłeś.

Milczał, wciąż piorunując mnie wzrokiem. W końcu westchnął głośno, przeczesując włosy palcami i odwracając wzrok.

— Są powody, dla których jestem wredny dla Deku, jasne? Dosłownie, i tak nie zrozumiesz, albo zanegujesz to wszystko, bo wpatrzona w niego jesteś jak w obrazek. To frustrujące.

— Już ci coś mówiłam na ten temat. To po prostu mój przyjaciel.

— Ale bronisz go, a ani razu nie zapytałaś dlaczego tak jest.

— Bo ty miałeś zawsze duże grono kumpli, a Izuku miał tylko nas. Wystawiłeś go do wiatru i zacząłeś się znęcać. Dalej to robisz.

— No i? Dosłownie, nie jesteś w stanie tego ogarnąć i tyle Hikari, więc daj już sobie i mnie spokój. Serio nie mam humoru.

Zacisnęłam usta w cienką linię, opuszczając głowę. Wkurzył mnie, wyminęłam więc go, jedynie odwracając się przez ramię.

— Jesteś pieprzonym kretynem Katsuki Bakugou! — krzyknęłam jedynie na odchodne, biegnąc w stronę metra.

Frustracja wylewała się ze mnie litrami.


— Dziś zajmiemy się czymś innym. Twój limit rośnie w niesatysfakcjonującym tempie, więc musimy zająć się czymś innym — wyjaśnił prowadzący Sato, stojąc w sześciennym pomieszczeniu wypełnionym roślinami, na poziomie minus dwudziestym siódmym. — Gdybyś miała wskazać kolejne wady swojego quirku, co by to było?

— Szybcy przeciwnicy. Miałabym problem wytworzyć w krótkim czasie na tyle twardą materię, żeby ich zatrzymać lub niechcący zrobiłabym im krzywdę.

— Skrzywdzeniem złoczyńcy powinnaś się martwić najmniej. Z czego wynika ta wada?

— Muszę widzieć swój cel, wiedzieć gdzie się znajduje lub przewidzieć gdzie się znajdzie. Jeśli przeciwnik jest zbyt szybki, nie jestem w stanie go pokonać.

— Gdybyś miała wskazać osoby na kursie bohaterskim w U.A., po turnieju, które by cię pokonały, to kim one by były?

— Na arenie, poza Bakugou nikt. Na otwartym, większym terenie... Duży problem stanowili by Iida, Bakugou, Todoroki... Być może Midoriya i Tokoyami. Resztę z pewnością bym pokonała.

Sato skinął głową. Przyjrzał się mojej posturze w bohaterskim stroju. Był to biały kombinezon na obcasie, mocno przylegający do ciała, jednak w żadnym wypadku nie krępujący ruchów. Kończył się on wysokim golfem. Nie potrzebowałam nic bardziej widowiskowego i kolorowego. Moje włosy związane w dwa kucyki i zdolność dodawały odpowiednią ilość barw.

— Nie oczekujemy, że nasi podopieczni będą bohaterami numer jeden, jednak dobrze byłoby, gdyby mieli jak najwyższe lokaty. Dla ciebie przewidujemy drugie miejsce, po analizie młodzieży z obu bohaterskich szkół. Musimy jednak wyeliminować tą... Słabość. Musisz być bardziej użyteczna.

Zagryzłam wargę. Przynajmniej tym razem, była duża szansa, że podczas treningu, nie będą próbowali mnie wykończyć. Sato skierował się w stronę drzwi.

— Twoim celem dzisiejszego dnia, będzie zatrzymanie pojedynczych wiązek laseru, zanim trafią w cele.

Pojedyncze kamienne bloki z różnych miejsc poprzesuwały się, a na ich miejscu wyłoniły się kukły ze sztucznej skóry. Następne wychyliły się laserowe bronie, które wcześniej, atakowały jedynie mnie w celu zwiększania limitu mojej zdolności. Jeden z nich wystrzelił, jednak zanim zdążyłam zauważyć który kukła opadła na podłogę, z dziurą na poziomie serca i wypływającą z niej sztuczną krwią.

Przełknęłam ślinę, zdając sobie sprawę, tak właśnie mogę skończyć, jeśli zabraknie mi siły.


Ponownie zebrało mi się na wymioty po treningu. Tym razem w domu i nie wiedziałam, na ile był to stres spowodowany projektem rządowym, a na ile kłótnią z Katsukim, którego w dalszym ciągu nie umiałam zrozumieć. Od podstawówki, gdy zaczął znęcać się nad Izuku, dużo wymiotowałam na tle nerwowym.

Wysunęłam telefon z kieszeni, przeglądając kilka ostatnio wymienionych z nim wiadomości. Ostatnią było jego pytanie dotyczące bohaterskiego imienia. Od jego kolegów z klasy dowiedziałam się, że dalej go nie posiadał, co było nie lada zaskakujące. Choć z drugiej zaś strony, mogłam się domyślić, że jego wybory były raczej wątpliwej jakości.

Myślałam czy do niego nie napisać, jednak wstrzymałam się. Zamiast tego spuściłam wodę w toalecie i dokładnie wyszorowałam zęby. Akemi już dawno spała. Od dłuższego czasu była dużo bardziej senna niż zwykle, co od razu połączyłam z jej stanem i ogromną ilością stresu. Przynajmniej Tensei mimo średniego stanu zdrowia, starał się jej poprawiać humor i rozbawiać. W końcu nosiła pod sercem jego dziecko. Nie mógł również jeszcze wiedzieć o moim szkoleniu, przez brak łączących nas więzów. A przynajmniej jeszcze nie w najbliższych miesiącach.

Wyszłam z ubikacji, wyłączając światło i weszłam do swojego pokoju. Wskoczyłam do łóżka po omacku, dokładnie wiedząc gdzie się znajduję. Oddałam się w objęcia Morfeusza w sekundzie, w której moja głowa opadła na poduszkę.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top