Rozdział Dwudziesty Trzeci
Wymuszenie wyjazdu do szpitala, było w tym wypadku wręcz genialne. Piątek wieczór, chwila przed dziewiętnastą. Razem z Katsukim napieraliśmy w Midoriyę wszystkim co mieliśmy, aby wywołać nowy quirk, który przebudził w trakcie zajęć.
Ścianą wgniotłam go w ziemię, Bakugou poprawił wybuchem. Nic.
Platforma dla Katsukiego, żeby mógł się odbić i szybciej kontratakować, przytrzymanie siłą Deku w miejscu przez moją zdolność.
— Co jest z tobą do cholery nie tak?! Boisz się, czy co?! — zapytał tracąc powoli cierpliwość Katsuki. Nie potrafiłam mu się dziwić. Sama czułam, że ciągłe walenie w Izuku, nie ma sensu.
— Czekajcie! Mówię wam przecież, że to się nie chce aktywować!
W trakcie, kiedy nam to komunikował, ja już wbiłam go w ścianę. Przeciągnęłam się. To nawet nie była rozgrzewka, a walczyłam z cholernym następcą All Mighta.
— Wystar...! — All Might zakasłał krwią. — To nie jest to o czym mówiłem wcześniej, więc uspokójcie się natychmiast!
— To w końcu to się aktywuje w tym śmiertelnym niebezpieczeństwie? Ygh, z resztą, jeśli tak, to jeszcze nie skończyłam.
Już chciałam kolejny raz rozbić Izuku o ziemię, gdy Wszechmocny ponownie przemówił.
— Cóż... To raczej trening, który ma zapobiec jego aktywacji...
Spojrzałam gniewnie na Katsukiego, który jedynie odwrócił głowę, krzywiąc się przy tym. Rzeczywiście, All Might kazał mu do mnie napisać w kwestii pomocy, jednak Katsuki kompletnie przekręcił jego słowa i nawalałam w Izuku bez głębszego sensu.
— Coś się stało, młody Midoriyo? — zapytał Brokuła.
— Chyba nie mogę tego aktywować — rzucił poważnie, patrząc na swoją prawą rękę. Następnie uniósł wzrok na naszą trójkę. Katsuki stał z rękoma w kieszeniach, ja swoje trzymałam za plecami, stając obok blondyna. — Ta obecność zniknęła.
— Po prostu musisz być w większym niebezpieczeństwie! Jeśli znowu zostaniesz pokonany, to i tak się to objawi! A kiedy to się stanie, zniszczę cię i zostanę numerem jeden!
— Proszę, opanuj swoje ego — poprosił All Might.
Ja jedynie ukryłam uśmiech słysząc to, wiedząc, że zaledwie kilka godzin temu rzuciłam Endeavorowi, że właśnie ten krzyczący obok mnie idiota, zostanie number one hero. Szybko jednak ponownie spoważniałam patrząc na Izuku.
— Jeśli to odpowiedź na moje uczucia...
Skrzywiłam się widząc jak Midoriya zaczyna mamrotać. Zakryłam twarz dłonią, kompletnie załamana. Nie byłam w stanie mu pomóc, skoro miałam problem ze zrozumieniem tego co mówił. Czułam rosnącą irytację.
— Izuku, przestań mamrotać! — zawołałam w końcu sfrustrowana. Opierając ręce na biodrach. — Nie pomożemy ci, jeśli nie rozumiemy o czym mówisz — rzuciłam mrużąc oczy.
— Ah, wybacz Hikariś. Ale myślę, że na chwilę obecną nic nie może mi pomóc... — przyznał Izuku, drapiąc się po skroni.
— Jeżeli nie możesz użyć mocy, to nie ma żadnego sensu! Wracam do akademika! — krzyknął Katsuki i zaczął odchodzić. Ja jednak zostałam jeszcze chwilę.
— Izuku — zaczęłam pewnie. — W końcu się aktywuje. Zobaczysz, tylko potrzebujesz czasu — dodałam, zabierając się zaraz za Bakugou, który choć powiedział, że wraca, w rzeczywistości czekał na mnie, jakieś dziesięć metrów dalej.
— Dziękuję za pomoc Hikari! No i bardzo poprawiłaś się w używaniu quirku od ostatniego czasu. Ćwiczyłaś? — zapytał Midoriya, na co jedynie posłałam mu uśmiech przez ramię.
— Może tak, może nie, kto to wie? Jeśli będziecie czegoś ode mnie jeszcze potrzebować piszcie albo powiedzcie Katsukiemu! — dodałam, podbiegając w końcu do blondyna.
— Czy ty zawsze musisz przeciągać? — zapytał, garbiąc się przy tym. — Serio i tak byśmy nic nie zrobili.
— Wiem, ale trzeba czasami podnieść Izuku na duchu. Choć z drugiej strony na pewno już bardzo pomaga mu fakt, że jesteśmy tu we trójkę — mówiłam, wyprzedzając go. Odwróciłam się, aby iść tyłem, a twarzą do niego. — Jeśli ma jeden z quirków poprzednich użytkowników, pewnie zdobędzie też kolejne, jeden po drugim.
— Też tak myślę. Kiedy ciebie nie było, doszliśmy też do wniosku, że musi być to powiązane w jakiś sposób z All For One.
— W sumie ma to sens. W końcu One For All powstało dzięki niemu. Na pewno w jakiś sposób ta zakonserwowana energia reaguje na jego ruchy. Ale to nie tak, że jeśli choćby o czymś mocniej pomyśli w Tartarze to go odstrzelą? To niemożliwe, żeby mógł cokolwiek zrobić... Tak myślę... Musi być w tym coś jeszcze... Albo umie jakoś obejść zabezpieczenia... Nie widzę innej opcji...
Spojrzałam zdziwiona na Bakugou, który przyspieszył kroku i złapał mnie za ramię, zatrzymując. Zerknęłam na niego zaskoczona, a następnie za siebie. Niemal wpadłam na latarnię, stojącą metr za mną.
— Dzięki — wyrzuciłam jedynie z siebie.
— Nie wiem o czym myśli ta kupa gówna w Tartarze, ale mam złe przeczucia — mruknął pod nosem, puszczając moje ramię. Przystanęliśmy na chwilę będąc już w pobliżu akademików.
— Ja też — przyznałam całkowicie szczerze.
Przeszły mnie ciarki. Była w końcu już późna jesień.
— Będziesz w ogóle na ostatnich zajęciach w niedzielę?
Zmarszczyłam brwi.
— Co? Nie. Przecież Mera wspominał, że mam tylko jedne zajęcia dodatkowe. Mam już legitymację.
— Hę?! Jak to już masz? — zapytał marszcząc brwi. — Byłaś dosłownie tylko raz na tych zajęciach i nawet nie na tych opierających się na walce! Jakim cudem więc...
— Rząd. I zdradzić ci coś? — Nachyliłam się w jego kierunku, łapiąc się rękoma za plecami. Patrzył na mnie oczekując odpowiedzi. — Moje treningi różnią się od waszych. Wy ćwiczycie w ten sposób, raz na jakiś czas i na kursie poprawkowym. Ja to przeżywam dzień w dzień.
— Chwila, oni dzień w dzień forsują na tobie walkę?
— Ty to powiedziałeś, a nie ja. Nie mniej pewnie są dobre powody dla których uczestniczyłam tylko w części z dziećmi. Pewnie chcieli sprawdzić, jak radzę sobie z "trudnymi cywilami"...
— A twoja osobowość wręcz z nimi współdziała... — podsunął Katsuki, na co jedynie skinęłam głową. — Rzeczywiście ma to w jakiś sposób sens. Z drugiej strony... To niesprawiedliwe, w stosunku do reszty zdających.
— Katsuki. Niesprawiedliwe, czy nie, to nie wy możecie... — przerwałam, wiedząc, że mówię za dużo. Jedynie zagryzłam policzek i odwróciłam wzrok. Nie mógł wiedzieć ile razy w ostatnich kilku miesiącach byłam poważnie zagrożona. Tym bardziej, że dzięki coraz większej kontroli, ostatecznie nie było to już dla mnie niebezpieczne. — Nie ważne. Po prostu są powody dla których dostałam ją wcześniej. Chociaż szczerze, myślałam, że już macie swoje licencje.
— Nie. Będziesz miała staż u jakiegoś bohatera?
Pokręciłam głową przecząco.
— Nie. Ale wierz mi, że będę miała równie dużo ruchu co wy — zażartowałam. Ruszyliśmy w dalszą drogę. Tym razem, szłam przed siebie, żeby nie spotkać się niechcący z lampą. — Daj znać w niedziele. Jak wam poszło. I spróbujcie może nie wpaść w kłopoty.
Bakugou wywrócił oczami, jednak na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech. Rozeszliśmy się do swoich akademików. Przed wejściem, jeszcze mu pomachałam i w końcu schowałam się w ciepłym salonie. Zrzuciłam buty i zorientowałam się, że wszyscy w środku na mnie patrzą.
— Czyli jednak bohaterka wyrwała bohatera — mruknęła Asuka pod nosem, sięgając po babeczki, które upiekła Chio.
— Macie urojenia — wyrzuciłam jedynie, kierując się w stronę swojego pokoju. Marzyłam jedynie o ciepłej kąpieli i kołdrze z kocykiem. Zmarzłam.
Stałam przed bramą szkoły w płaszczu i szaliku. Spadł śnieg. Kiedy tylko dostałam maila od Katsukiego, że zdali chciałam im pogratulować. Obok mnie stał Aizawa, co chwila zerkając na moją osobę kątem oka.
Podrapał się po głowie, zapewne nie mając pojęcia, jak zapytać co robię w tym miejscu i rzucić, że nie ma nigdzie w pobliżu Ectoplasma, czy raczej stać i milczeć. Nie mniej, z drugiej strony, był on gdyby wydarzyło się coś niebezpiecznego oraz zdawał sobie sprawę z posiadania przeze mnie wymagającego szkolenia. Największym zagrożeniem w tym momencie był z resztą i tak Katsuki z licencją.
Dla siebie i dla otoczenia.
Brama stanęła otworem, a zaraz po chwili trzy osoby ją przekroczyły. All Might, Bakugou i Todoroki. Mój uśmiech zniknął, kiedy tylko zobaczyłam postawę Wszechmocnego, wyraźnie załamaną i lekko skuloną.
— Co wyście zrobili All Mightowi? — zapytałam, zanim Aizawa zdążył choćby otworzyć usta. Skrzyżowałam ręce na piersi.
— Hę?! Nic mu nie zrobiliśmy! Po prostu wykorzystaliśmy nasze legitymacje od razu po dostaniu, bo trafiliśmy na złoczyńców! W końcu już mamy prawo, prawda?! — wyjaśnił, wyciągając przed siebie plastikową kartę, podbiegłam, wyciągając mu ją z rąk i oglądając z każdej strony.
— Wow, wzięli wasze zdjęcia z legitymacji szkolnych. Moja wygląda inaczej...
— Twoja? Ty już dostałaś legitymacje? — podpytał Todoroki, podchodząc do nas.
— Tak, po tym jedynym spotkaniu od razu ją otrzymałam. Chcieli chyba sprawdzić jak poradzę sobie w warunkach cywilnych.
— Słyszałeś to IcyHot?! Kiedy my zasuwaliśmy z całą resztą, ona sobie przyszła raz i dostała legitymację!
— Chwila — przerwał nam Aizawa, wlepiając zirytowane, wściekłe spojrzenie w chłopców. Na wszelki wypadek usunęłam się z linii strzału, stając obok All Mighta. — Czy wy rzuciliście się na złoczyńców od razu po otrzymaniu legitymacji wiedząc, że ci polują na uczniów naszej szkoły?
— Spokojnie Aizawa, dali sobie świetnie radę — powiedział All Might, próbując załagodzić gniew profesora, choć dość marnie.
— Mamy licencje i trzeba było działać szybko, więc...
— Więc naraziliście siebie i All Mighta?
— Właściwie to na prawdę świetnie sobie poradzili... Jeśli miałbym im za to wystawić ocenę, byłaby to szóstka z plusem. Oboje świetnie ocenili sytuację, Todoroki zajął się złoczyńcami, a Bakugou bezpieczeństwem i skradzionymi rzeczami. Na prawdę nie ma potrzeby ich karać...
— Hoho! — zawołałam skacząc wokół Bakugou, odzyskując rezon. — Oddałeś komuś chwałę i zająłeś się cywilami? Co oni ci zrobili na tych zajęciach dodatkowych? — zapytałam, irytując Katsukiego do granic możliwości, wciąż trzymając jego legitymację w ręce. — Profesorze, oni go tam musieli podmienić! — dodałam w kierunku Aizawy, który jedynie westchnął. Pisnęłam, czując jak para rąk zostaje położona na mojej głowie. Katsuki oparł się o mnie w najlepsze. — Hej!
— Dziś wam się upiekło, ale następnym razem bardziej uważajcie.
— Widzisz, wystarczy być dobrym człowiekiem Katsuki! Od razu uniknąłeś kary! — zażartowałam, podnosząc głowę, przez co musiał cofnąć ręce.
— Ja zawsze jestem dobrym człowiekiem!
Zaśmiałam się, Todoroki i All Might również parsknęli śmiechem. Podałam blondynowi jego legitymację, którą odebrał klnąc pod nosem, lekko zarumieniony. Ciężko było powiedzieć czy z zimna, czy raczej zawstydzenia.
— Wracajcie do akademików. Jeszcze się wszyscy troje przeziębicie — rozkazał Aizawa. Skinęłam głową i złapałam oboje niedobitków z klasy 1a za ręce ciągnąc ich za sobą.
— Kazunari, będziesz miała staż w jakiejś agencji? — zapytał Shoto. Pokręciłam jedynie głową. — Szkoda, ojciec pewnie chciałby cię przygarnąć.
— A co ona, bezpański pies? — warknął Katsuki zirytowany.
— Wybacz Kazunari, nie chciałem cię obrazić.
Machnęłam ręką.
— Nie powiedziałeś nic złego, spokojnie. Przy okazji sama chętnie skorzystałabym z możliwości bycia podwładną Endeavora. Ale jeśli by im bardzo zależało, żebym gdzieś była to... Jeny, nie mogę chyba nawet tego powiedzieć! — zawołałam układając dłonie na czapce, którą ścisnęłam i pociągnęłam w dół, zakrywając oczy. — To frustrujące, kiedy tak ważne rzeczy trzeba trzymać w sekrecie przed każdym! Głupi program!
— I tak jestem pod wrażeniem, że jeszcze nie powiedziałaś nic co złamało by kontrakt. Niesamowite — rzucił Katsuki, prostując się. — W normalnych warunkach już dawno byś gadała o tym na prawo i lewo. Chyba, że cię podmienili — posłał mi złośliwy uśmiech. Ja natomiast jedynie zmarszczyłam brwi i nadęłam policzki. Zaśmiał się na mój widok. — Co, kiedy chodzi o ciebie to już nie jest takie zabawne?
— Od kiedy jesteście razem? — zapytał Todoroki, przykładając palce do brody.
— Już o to kiedyś pytałeś! Nic się od tamtego czasu nie zmieniło! — zawołałam, unosząc czapkę. Spojrzałam na niego naburmuszona. — Serio, co z wami, Todorokimi jest nie tak. Jak nie twój ojciec, to ty! Jasna cholera.
— Jeszcze się nie zmieniło — mruknął pod nosem Bakugou. Od razu spiorunowałam go wzrokiem, czując jak moje policzki zalewa rumieniec. Miałam dziwne wrażenie, że czerpał niesamowitą satysfakcję z mojej reakcji.
— Może po twoim trupie.
Mówiąc to, nie wiedziałam, że moje słowa mogą okazać się prorocze.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top