Rozdział Czwarty


To był wyjątkowo upalny dzień. Lekcja fizyki z anonimowym nauczycielem o humanoidalnym wyglądzie, bez licencji bohaterskiej. Mężczyzna miał pręgowany ogon, długie kocie uszy zakończone pędzelkami, kocie żółte oczy i pyszczek. Wyglądem przypominał rysia.

— Ej, widzisz to samo co ja — szepnęła Chio Nanami, punkówa z tylnej ławki, na tyle głośno, że idealnie ją słyszałam. Wytężyłam słuch, wszystko było ciekawsze niż zajęcia fizyki. — Tam jest klasa bohaterska. Ta 1a.

Mimowolnie odkręciłam się w jej stronę. Klasa Izuku i Bakugou.

Chio mówiła i pokazywała coś na telefonie Asuce Sato, brunetce, która pierwszego dnia uwzięła się na mnie i nie odpuszczała. Teraz Asuka widząc ekran telefonu zakryła usta dłonią.

Chwyciłam komórkę i schowałam ją do piórnika. Natychmiast po otwarciu przeglądarki zauważyłam artykuł z prowadzonym streamem. Atak na U.S.J., kiedy znajdowali się tam uczniowie. Poczułam jak w moich ustach zbiera się żółć. Zagryzłam wargę skupiając się na wywołanym w ten sposób bodźcu. Po klasie od razu przeszła wrzawa, zwracając uwagę nauczyciela. Zmieniła się ona jednak w chaos.

— Spokój. Porozmawiacie po lekcjach. Chce iść ktoś do dyrektora? — zapytał marszcząc przy tym swoje futrzane brwi. Mimo ostrzeżeń gadanie nie ucichło. Kątem oka zerkałam na telefon, co kocie oczy belfra od razu wyłapały. Sięgnął po mój piórnik i odwrócił go w swoją stronę. Podobnie jak ja potrzebował chwili, żeby zrozumieć co widzi.

Błyskawicznie odłożył moją własność.

— Uspokójcie się. Są tam nauczyciele i pewnie zmierza tam również All Might. Z całą pewnością poradzą sobie z tym marginesem społecznym. A teraz wracamy do tematu zajęć.

Atmosfera nieco opadła i większość widocznie przyznała rację nauczycielowi. Jednak nie ja. I nie Shinsou. Spojrzałam przez ramię, gdy nauczyciel zaczął coś bazgrać na tablicy. Pochwyciłam spojrzenie fioletowowłosego chłopaka. Był tak samo zmartwiony i zdezorientowany.

Owszem, na terenie U.S.J. byli nauczyciele, bohaterowie. Ale nie wyjaśniało to najważniejszej rzeczy. Jak tam się dostali złoczyńcy oraz czy zniszczona brama nie była ostrzeżeniem? U.A. było najlepiej chronioną szkołą w całej Japonii, więc jakim cudem po raz drugi komuś udało się dostać na jej teren? Tym razem do jednego z obiektów treningowych.

Sama myśl o tym, że byli tam Izuku i Katsuki przyprawiała mnie o dreszcze i zawroty głowy. Miałam wrażenie, że leci po mnie zimny pot i z minuty na minutę robiło mi się coraz goręcej. Śniadanie również chciało opuścić mój żołądek. Zacisnęłam dłonie w pięści pod ławką i odetchnęłam głęboko. Dwie minuty do dzwonka.

Jedna minuta.

Nauczyciel podał nam pracę domową i zagroził kartkówką na następnych zajęciach za korzystanie z telefonów podczas obecnych.

Dzwonek.

Wyleciałam z klasy zaraz za nauczycielem z telefonem w ręku.

Skierowałam swoje kroki do toalety i zamknęłam się na głucho w jednej z kabin. Patrzyłam na wyświetlacz. Odblokowałam komórkę i spojrzałam na live, przysuwając palce do ust. Zaczęłam obgryzać skórki wokół paznokci wolnej dłoni.

Wciąż nikt nie ma dostępu do obiektu, w którym prawdopodobnie trwa walka. Brakuje również All Mighta. Wszystko to sprawiało, że zminimalizowałam przeglądarkę i włączyłam maila. W prawym górnym rogu telefonu dalej prezenterka żywo przedstawiała fakty. Choć nie słyszałam jej głosu, po mimice dało się zauważyć, że nie było dobrze. Wypracowana przez lata maska doświadczenia, powoli opadała i pozwalała widzom obserwować szczere emocje kobiety. Nie pomagało mi to.

Wystukałam kilka znaków w nadawcy. Szybko pojawiły się dane Midoriyi.

Tylko co mogłam napisać? Nie wiedziałam.

Jeśli nie przeżyjesz, zabiję Cię.

Wysłałam, wiedząc, że odczyta to dopiero po wszystkim. Nie mniej stres nie pozwalał mi myśleć logicznie. Nie dochodziło do mnie, że być może ostatni raz Izuku widziałam na placu zabaw, wypytując o jego zdolność. Zdolność, która robiła mu krzywdę, gdy jej używał. Wszystko to sprawiało, że przechodziły mnie coraz mocniejsze ciarki.

Szybko wpisałam innego maila. Wciąż był zapisany. Wciąż istniał w mojej komórce. W mojej świadomości i w moim sercu, obok Izuku, chociaż próbowałam go z niego wyrzucić wielokrotnie.

Odezwij się po wszystkim. Martwię się.

Wystukałam jedynie i wysłałam wiadomość do Bakugou. Oparłam głowę o ścianę kabiny. Straciłam apetyt i chęć do dalszej nauki. Nie w momencie, gdy mój przyjaciel i kretyn z którym przyszło mi się męczyć kilka lat życia, byli w niebezpieczeństwie.

Chłodna powłoka płyty przyjemnie obniżała temperaturę mojego rozgrzanego czoła. Patrzyłam w drzwi przed sobą. Kiedy telefon zawibrował na moich nogach, podskoczyłam mimowolnie i sięgnęłam po niego jak oparzona.

Spokojnie Hikariś, All Might jest w drodze, więc na pewno nic im się nie stanie. Jeśli nie czujesz się na siłach zwolnię Cię z zajęć.

Widniało w wiadomości od Akemi.

Nie ma takiej potrzeby. Poradzę sobie. Dzięki.

Wystukałam szybko w odpowiedzi. Wyszłam z kabiny. Toaleta była pusta pomimo przerwy. Nic dziwnego. Większość ludzi z pewnością zebrała się na korytarzu i w salach, aby przegadać kwestię ataku i obserwować relację live jednej ze stacji telewizyjnych, posiadającej również stronę internetową.

Gdy wróciłam do klasy, nikt nie zwrócił na mnie uwagi. Wszyscy zebrani byli w kilku grupach, wpatrzeni w telefony, mówiący głównie szeptem. Czas leciał cholernie wolno. Zastanawiałam się czy chłopakom również. Ich klasie. Czy oni też czuli się, jakby walczyli tam wieki? Mdliło mnie coraz mocniej, gdy oczekiwałam jakichkolwiek informacji.

— All Might tam jest! — zawołał ktoś z tylnego rzędu. Zerknęłam na komórkę. Rzeczywiście, drzwi zostały wyważone, jednak impet z jakim najsilniejszy bohater je wyrwał oraz pył, który uniósł się po tej akcji skutecznie uniemożliwiały obserwację walki okiem kamery. A skoro on tam był, nie było więcej powodów do stresu. Walka ze złoczyńcami, to była kwestia sekund.

Potyczka jednak trwała i trwała. Zerkałam co chwilę na telefon, tracąc powoli pewność. Coś się działo. Coś było nie tak. I wtedy zauważyłam coś, kątem oka. Od razu zerknęłam na ekran. Silny powiew powietrza odrzucił reporterów, a przynajmniej mocno rozwiał włosy i ubrania dziennikarki. Przez dach U.S.J. ktoś wyleciał. Sądząc po smudze, była to z pewnością zasługa All Mighta.

Do końca przerwy zostały 3 minuty.


Zrzuciłam z ramienia torbę w przedpokoju, w którym również zrzuciłam buty. Pokonałam schody, przeskakując po dwa stopnie i biegiem pędziłam przez korytarz, aż do swojego pokoju. Zrzuciłam marynarkę, koszulkę i spódnicę z rajstopami. W samej bieliźnie stanęłam przed szafą, wyciągając z niej czarny top i spodnie moro z paskiem. Wcisnęłam się w ubrania i przeczesałam włosy, wiążąc je w niedbałego koka, założyłam prędko skarpetki i wybiegając z pokoju, złapałam po drodze stojącą nieopodal biurka torebkę w kształcie sierpa księżyca.

Akemi patrzyła na mnie jak na wariatkę, gdy ze zdolności stworzyłam zjeżdżalnie i zaczęłam zakładać buty.

— Gdzie idziesz? Obiad jest gorący.

— Zjem na mieście z Izuku — rzuciłam, wyciągając z leżącego na ziemi plecaka portfel. — Później to posprzątam, nie kłopocz się tym.

— Nie miałam zamiaru.

— Świetnie, będę kiedy wrócę.

Wybiegłam na zewnątrz, trzaskając nieświadomie drzwiami. W myślach słyszałam puszczaną przez moją siostrę wiązankę. Teraz jednak byłam zbyt zajęta, żeby połączyć dwa spotkania. Z Izuku umówiłam się pierwszym, na placu zabaw, tym przed stacją metra. Z Bakugou miałam spotkać się w galerii w galerii, co ustaliliśmy od razu po tym jak odpisał. Wciąż miałam przed oczami tę wiadomość.

Nie wierzę, że napisałaś. I Ty się o mnie martwisz? Niesamowite.

Widniało w mialu od niego. Napisał przed Izuku. Zapewne w autobusie. Tylko dzięki temu przynajmniej częściowo zszedł ze mnie wtedy stres. Midoriya napisał ponad pół godziny później, ale to do niego napisałam najpierw, proponując spotkanie, gdyż jego wiadomość nie posiadała takowej sugestii.

Stojąc na stacji metra spojrzałam w wibrujący telefon.

Nie dam rady, przepraszam Hikari.

Zacisnęłam szczękę czytając wiadomość. Od dłuższego czasu Izuku zachowywał się dziwnie. Dar znikąd. Unikanie mnie. Aż wreszcie coraz częstsze odwoływanie spotkań. Wsiadłam w pociąg, który nadjechał. Zero miejsc siedzących. Standard. Oparłam się o zamknięte drzwi i wybrałam innego maila, nie odpowiadając Midoriyi. Byłam zła.

Zaczęłam szybko pisać wiadomość do Katsukiego.

Mogę się spotkać wcześniej. Jestem już w metrze, więc będę za jakieś 10 minut na miejscu jeśli miałbyś czas.

Nie miałam zbyt wielkich nadziei pisząc do niego. Tym bardziej jak w kolejne kilka minut nie otrzymałam odpowiedzi.

Tego dnia metro było pełne ludzi. Najwyraźniej atak na U.A. doprowadził do jakichś wzmożonych spotkań, gdyż wagon przepełniony był młodzieżą. Jedynie niewielki odsetek stanowili dorośli ludzie. To jednak nie było dziwne. Część już dawno wróciła z pracy, natomiast pozostała część dorosłych jeszcze nie skończyła swojej zmiany.

Gdy pociąg zatrzymał się, odsunęłam się od drzwi jak co przystanek. Tym razem jednak nie zrobiłam przejścia innym podróżującym, a zwyczajnie opuściłam wagon.

Fala ludzi napierała na mnie, ale nie miałam problemu z przepychaniem się. Dopiero przed schodami zrobiło się nieco luźniej. Pokonywałam stopnie, jeden za drugim. Zmarszczyłam brwi zaskoczona, widząc Bakugou opartego o filar z telefonem w ręku. Twarz miał poważną, nie wyrażającą zbytnio emocji. Podeszłam do niego, ściskając pasek od torebki.

— Myślałam, że przyjdziesz o godzinie o której się wcześniej umówiliśmy.

— I tak tu byłem — odparł, odkładając telefon do kieszeni pomarańczowej bluzy. Chwycił w rękę leżącą obok papierową torbę z zakupami (patrząc po kształcie, prawdopodobnie książkami, albo mangami). — Dlaczego zmieniłaś nagle godzinę? — zapytał od niechcenia odbijając się od oparcia.

Ruszyliśmy w stronę kolejnych schodów.

— Coś mi wypadło i miałam czas. I tak byłam w metrze więc stwierdziłam, że od razu tutaj przyjadę. Nawet jakbyś nie mógł być wcześniej, coś bym wymyśliła — przyznałam wzruszając ramionami. Patrzyłam na tłum chodzący kilka metrów wyżej.

— Chciałaś się spotkać z Deku?

— Nie nazywaj go tak — upomniałam go od razu patrząc na niego ze zmarszczonymi brwiami. Niemal jak na zawołanie się zgarbił i zmrużył groźnie oczy.

— Czyli jednak. Deku cię wystawił, więc stwierdziłaś, że możesz przyjść wcześniej na spotkanie ze mną, mówiąc mi o tym dziesięć minut przed przyjazdem do galerii?

— I tak byłeś na miejscu. Z resztą co w tym dziwnego? Spotkałabym się z waszą dwójką, gdyby nie fakt, że zachowujesz się jak dupek i ostatni kretyn w stosunku do Izuku, który nigdy ci nic złego nie zrobił.

Spojrzał na mnie przystając na chwilę na schodach. Zatrzymałam się dwa stopnie nad nim. Przynajmniej chwilę byłam wyższa. Obserwowałam jak powoli wciąga nosem powietrze, a następnie wypuścił je ustami.

— Ta. Nic dalej nie rozumiesz — rzucił tonem, którego wcześniej nie słyszałam. Lub po prostu nie kojarzyłam. Kiedy odwrócił się na pięcie i zaczął schodzić po schodach, od razu ruszyłam za nim, zrównując z nim krok.

— O co ci do cholery chodzi? — zapytałam czując jak wzbiera we mnie irytacja. Kiedy mnie ignorował, złapałam go za rękaw bluzy. — Katsuki, czy możesz się ogarnąć do cholery?

Prychnął widocznie rozbawiony. Spojrzał na mnie z kpiącym uśmiechem.

— Nie sądziłem, że jeszcze pamiętasz jak mam na imię.

Wyrwał się z mojego uścisku i zszedł na sam dół, zostawiając mnie kompletnie zdezorientowaną na schodach. Przechodzący obok ludzie, patrzyli na to wszystko. Speszyło mnie to. Ruszyłam na górę. Prosto do strefy z fastfoodami. Zamówiłam jedzenie na wynos dla siebie i siostry, a następnie udałam się na metro, zirytowana i rozżalona. Chciałam wiedzieć co Katsuki i Izuku myślą o tym ataku, a zamiast tego pozostałam ze złością na Midoriye i dziwnym żalem do Bakugou.

Wszystko było nie tak.

Izuku mnie ignorował i unikał, natomiast Katsuki robił więcej, niż bym od niego wymagała. I to mnie przytłaczało.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top