Prolog
Spojrzałam ze znudzeniem na tablicę. Nauczyciel zapisywał ostatnie równania nie mające dla mnie już większego znaczenia. Ostatnia lekcja przed wakacjami i egzaminami wstępnymi do szkół była wprost irracjonalna, jednak musiała się odbyć. Zawsze musiała istnieć i zawsze musiała się ciągnąć w nieskończoność. Z nudów zaczęłam mazać po niemal zapisanym do cna zeszycie. Długie kreski powoli zaczęły tworzyć nieoczywisty kształt. Miał to być bazgroł przedstawiający zaciemnioną postać. Szybko jednak znudziłam się ćwiczeniem swoich ułomnych umiejętności rysowniczych. Zamiast postaci wyszła mi ciemna, niestaranna plama, którą zamazałam. Ziewanie wyrwało mnie z letargu i spojrzałam w stronę jednego z uczniów. Chłopak był niski, łysy i gruby, posiadał duże, czerwone skrzydła, na których widok na usta cisnął jeden synonim: piekielne. Zignorowałam go równie szybko, jak zwróciłam uwagę.
Zegar nad wejściem do klasy wskazywał 15:54. Zaledwie sześć minut pozostało do końca lekcji. Aż mogłabym odejść, ruszyć do domu, a po powrocie ze spokojem ułożyć się na łóżku. Za zamkniętymi drzwiami przygotowywać się fizycznie i mentalnie do egzaminów. Chciałam zostać przyjęta na kurs bohaterski do liceum U.A., do którego miałam predyspozycje, a wciskana była mi nawet rekomendacja, z której zrezygnowałam.
Dzwonek zadzwonił głośniej niż zwykle. Jakby woźni chcieli się nas pozbyć i dać nam to do zrozumienia. Zaczęłam się szybko pakować w myślach przypominając sobie kto miał tego dnia dyżur. Mimochodem zwolniłam z pakowaniem. Męczeńsko jęknęłam widząc jak Bakugou i Midoriya zaczynają zakładać krzesła na ławki, a razem z nimi dwoje bezimiennych przydupasów tego pierwszego. Z niechęcią założyłam na blat również swoje krzesło i zaczęłam sprzątać, chociaż moja kolejka była zaledwie trzy dni wcześniej.
— Ej, Kazunari, czy ty nie sprzątałaś we wtorek?
— Tak. Co z tego? — odpowiedziałam pytaniem na pytanie nie zaszczycając chłopaka nawet spojrzeniem. Odpowiedziało mi jedynie nienawistne warknięcie. Zirytowana uniosłam swój wzrok na Bakugou, który jedynie mi się przyglądał jakby analizując w dalszym ciągu moją obecność. — Potrzebujesz czegoś Bakugou?
Nastolatek prychnął i w ciszy rozpoczął swoją część sprzątania. Uśmiechnęłam się lekko do Izuku, na co odpowiedział tym samym. Mimowolnie podeszłam do tablicy, by zetrzeć ją i nauczycielskie obliczenia. Słuchałam jednocześnie rozmów za sobą. Nie odpowiadałam na idiotyczne przytyki kolegów Bakugou, starając się je ignorować.
— Hikari, naprawdę wybierasz się do U.A.? — Spojrzałam na blondyna zza ramienia. Rozmowa ucichły i wszystkie spojrzenia utkwiły się we mnie.
— Mówiłam już od dawna, że tak. W końcu przewyższam wszystkich tu obecnych pod wieloma aspektami. Nie tylko pod względem quirku — rzuciłam zaczepnie. Katsuki jedynie prychnął najwyraźniej spodziewając się takiej odpowiedzi. — Życzę wam dwojgu powodzenia. Jeśli nasza trójka by się dostała, sądzę, że moglibyśmy wiele osiągnąć z naszymi nastawieniami.
— Ta ofiara, będąca idealnym przykładem "normalności"?
— Tak samo jak najgorszy kandydat pod względem charakteru. Na pewno nie interesowała cię nigdy praca złoczyńcy, Bakugou? Wpasowałbyś się do nich idealnie.
Nikt się nie odezwał i nawet sam blondyn nie powiedział ani słowa, chociaż jego duma, prawdopodobnie została nieodwracalnie zraniona. Skończyliśmy sprzątanie w napiętej atmosferze. Dosyć szybko zarzuciłam torbę z książkami na ramię, dziś wyjątkowo pustą, gotową na spakowanie stroju kąpielowego, do ćwiczeń i dwóch par butów szkolnych. Katsuki i jego paczka opuścili klasę jako pierwsi, ja natomiast poczekałam przy drzwiach na Midoriye, który wyjątkowo tego dnia zwlekał. Spojrzałam na niego pośpieszająco.
— Wybacz Kazunari, ale wrócę sam. Muszę załatwić coś jeszcze.
— Kolejny trening? — zapytałam z ciekawości, a kiedy ten przytaknął, odwróciłam się na pięcie odchodząc.
Przy wejściu stał Bakugou, wyjątkowo sam, ze słuchawkami na uszach. Pakował swoją parę butów do plecaka nie mając kontaktu z rzeczywistością. Stanęłam obok niego, otwierając swoją szafkę, znajdującą się zaledwie cztery dalej na prawo od tej Katsukiego, na tym samym poziomie. Zsunęłam szkolne obuwie zręcznie, zmieniając je na wygodniejsze trampki, a następnie schowałam je do torby. Czułam na sobie wzrok chłopaka, jednak nie odezwał się ani słowem, po czym odszedł. Poszłam w jego ślady, by rozdzielić się przy bramie. Zanim skręciłam w prawo, po raz ostatni na następny miesiąc zaszczyciłam go spojrzeniem, by zacząć kierować się do swojego domu.
Przetarłam oczy czując wewnętrzne zmęczenie całym rokiem szkolnym. Pozostało mi jedynie iść na stację metra z nadzieją, że dzisiejszego dnia, będzie chociaż jedno miejsce siedzące.
Zsunęłam niemrawo buty po wejściu do mieszkania. Cisza była tego dnia muzyką dla moich uszu. Brak trajkotania ze strony Akemi okazał się złotem. Minusem natomiast był fakt, że musiałam sama zrobić obiad dla naszej dwójki. Spojrzałam na leżące na komodzie zdjęcie. Widząc szczupłą kobietę o figurze idealnej klepsydry, westchnęłam głośno. Moja siostra była śliczna. Wpadające w odcień fioletu włosy do łopatek i granatowe ciemne oczy, które niemal przysłaniała asymetryczna grzywka. W w normalnych ubraniach wyglądała równie zjawiskowo co w jej bohaterskim wydaniu. Zapewne normalnym ludziom przez myśl by nie przeszło, że ta sama bohaterka, uważana, za jedną z najatrakcyjniejszych, potrafi zjeść więcej od rosłego, dobrze zbudowanego mężczyzny.
Zajrzałam do lodówki w której znalazłam jedynie ryby, kilka jajek i warzyw. W myślach zaczęłam przeklinać, brak mojej kulinarnej elastyczności. Cofnęłam się kilka kroków do torby, z której wyciągnęłam portfel. Spojrzałam w zawartość, by następnie westchnąć z niechęcią. Sięgnęłam po telefon wybierając numer do swojej ulubionej pizzerii. Tupałam w oczekiwaniu na odebranie telefonu i przyjęcie zamówienia przez jednego z pracowników.
— Pizza Wave, w czym możemy służyć?
— Chciałabym zamówić dwie duże pizze z dostawą. Jedną margheritę i jedną capricciose.
Po chwili mogłam się rozłączyć, pewna, że w przeciągu czterdziestu minut powinna być moja wymarzona pizza i święty spokój od gotowania. Wróciłam na korytarz, by wspiąć się po schodach na piętro. Ciasna przestrzeń sprawiała wrażenie klaustrofobicznej, jednak gdy mieszkało się w niej tyle ile ja, wydawała się przytulna. Ciepłe, karmelowe ściany, które przyozdabiało lustro, mające na celu powiększyć mały i wąski korytarz. Na ścianach wisiały fotografie mieszkańców z różnych momentów ich życia. Mój wzrok skierował się na tą przy moich drzwiach. Mała, różowowłosa dziewczynka w towarzystwie dwóch chłopców lepiła babki z piasku. Roześmiana twarz i oczka błyszczały, gdy patrzyła na równie szczęśliwych przyjaciół. Zielonowłosy chłopiec klęczał obok niej, patrząc na przyjaciółkę z szerokim uśmiechem, podobnie jak niższy blondyn z przymkniętymi oczami, wskazywał na siebie kciukiem, dumnie wyprostowany. Jasnowłosy tkwił w centrum, jak gdyby był on przywódcą i sprawcą całego zamieszania, co niejako było prawdą. Pamiętam tamtejsze wydarzenia, kiedy ojciec robił to zdjęcie, mając jeden z nielicznych wolnych dni w pracy i moją siostrę siedzącą kilka metrów dalej na huśtawce. Niezadowoloną i skuszoną przyjściem jedynie poprzez obietnicę zjedzenia lodów, w tamto jakże upalne lato.
Pamiętam jak Bakugou przechwalał się, że zostanie najlepszym bohaterem, tak silnym, że zdeklasuje All Mighta. Wtedy wierzyłam w jego szczere i czyste intencje. Teraz coraz bardziej swoim zachowaniem przypominał mi zwykłego złoczyńcę, a bardziej na bohatera wyglądał nieposiadający quirku Midoriya, który zawsze stał za blondynem murem. Nawet, kiedy ten zaczynał powoli znęcać się nad zielonowłosym, Izuku wciąż był dla niego przykładnym przyjacielem, czego nie można było powiedzieć o mnie. Z czasem zaczęłam się odsuwać od Katsukiego, gdy ten robił się coraz okrutniejszy w swych czynach zarówno w stosunku do Midoriyi, jak i innych.
Chwyciłam za klamkę i otworzyłam drzwi do mojego pokoju. Z ogromną niechęcią patrzyłam na różowe ściany i białe meble. Rzuciłam torbę w kąt i skoczyłam na łóżko, rozkładając się wygodnie. Skuliłam się, sięgając po telefon. Przeglądałam portale społecznościowe z nudów, w oczekiwaniu na jedzenie. Moje spojrzenie przykuł jeden z artykułów, który był odgrzewany od kilku ostatnich miesięcy. Midoriya wskakujący w ciemną uliczkę. Miejsce w którym złoczyńca złapał i obezwładnił Katsukiego, traktując go jako żywą tarczę i zakładnika zarazem. Żałowałam, że tego dnia nie wracałam z Midoriyą. Mogłabym wtedy spokojnie zamknąć przestępce lub chociaż odciąć go od Bakugou. Za każdym razem, gdy widziałam te zblurowane twarze chłopców, czułam cholerne pieczenie w piersi. Sama myśl, że któremuś z nich mogła się stać krzywda, doprowadzała mnie do cholernej agonii.
Wyłączyłam szybko stronę, by poszukać jakiś artykułów z Akemi. Ostatni na jej temat był z jakiegoś plotkarskiego portalu. "Czy Volant jest z Ingenium? Mamy zdjęcia". Cały artykuł był zabawny i doprowadzał mnie niemal do łez śmiechu, przez wzgląd na to, jak bardzo moja siostra i jej chłopak byli nieostrożni. Zdjęcia nie mówiły co prawda nic, ale tabloidy zdążyły ich przejrzeć. Fotografie po prostu pokazywały jak we dwoje wyszli na drugie śniadanie w trakcie przerwy, by od razu ruszyć w pogoń za złoczyńcą. Ja nie widziałam w tym nic niezwykłego, ale najwyraźniej autor artykułu uznał ich spotkanie za randkę w pracy.
Kolejne wiadomości przeglądałam z przymrużeniem oka. Zero nowych wieści o poczynaniach All Mighta, Endeavora czy stosunkowo nowej bohaterki Mount Lady, której karierę zaczęłam obserwować. Słysząc dzwonek do drzwi chwyciłam portfel i zeszłam na dół dreptając po schodach. Otworzyłam je, witając z uśmiechem znajomego dostawcę pizzy. Wręczyłam mu banknot, a kartony z jedzeniem odstawiłam w tym czasie na kuchenny blat. Po otrzymaniu reszty pożegnałam się i zamknęłam drzwi, by z rozkoszą usiąść, przy kuchennej wyspie, na krześle barowym i otworzyć moją cudowną margarite. Zapach rozniósł się po całym pomieszczeniu, a głód wziął górę. Chwyciłam w ręce kawałek i nadgryzłam jego róg. Okazał się miękki, rozpływający w ustach. Takie lubiłam najbardziej. Korzystając z nieobecności mojej siostry zaczęłam jeść fragment w najdogodniejszy dla mnie sposób. Zaczynając od brzegu, by następnie zajadać się ciastem z dodatkami.
Z czystym niezadowoleniem stwierdziłam, że po jednym jestem pełna. Przygryzając wargę sięgnęłam po talerz z jednej z górnych szafek. Nałożyłam na niego cztery kawałki pizzy, które zaniosłam do pokoju, pozostawiając resztę w kuchni. Strach o moje jedzenie był silniejszy niż zaufanie w stosunku do własnej siostry. Akemi nie należała do osób rozmyślających nad tym, czy dane jedzenie jest już czyjeś. Zwłaszcza, gdy było ono w naszym domu, na naszym stole. Nie raz biedny Tensei poszedł przez to do pracy bez drugiego śniadania, podobnie jak ja do szkoły.
Siadłam przy biurku wyciągając z półki laptopa. Kiedy ten się włączał, z nudów zaczęłam bawić się kostką rubika, której nigdy nie przyjdzie mi ułożyć. Miałam ogromne problemy z tą dziecięcą zabawką, a moim największym wyczynem było ułożenie jednej ścianki w pełnym kolorze.
Gdy próbowałam swoich sił w ułożeniu tego dziadostwa, mój telefon zawibrował na łóżku. Wychyliłam się na krześle, próbując go sięgnąć, jednak brakowało mi metra z kawałkiem. Zaparłam się mocniej nogami o biurko i za pomocą quirku stworzyłam mackę (która wciąż była dla mnie wyjątkowo trudna do kontroli), sięgając urządzenie, a następnie je odbierając.
— Słucham?
— Hikari, będą spóźnio- Ał! Delikatniej cholera!
— Co się dzieje, Akemi?
Słysząc piśnięcie bólu ze strony siostry odpaliłam przeglądarkę, wpisując w wyszukiwarkę jej bohaterski pseudonim. Szybko znalazłam dwa artykuły o ataku złoczyńców na bank i ofiarach w cywilach i bohaterach. Informacje zostały opublikowane zaledwie kilka krótkich minut temu.
— Jakiś debil niechcący poluźnił granat w banku. Cholerny kretyn nie mógł go odpiąć od kamizelki. Tensei wyciągał ludzi, a ja chcąc zminimalizować szkody próbowałam zakryć potencjalne ofiary. Ten pieprzony idiota nie przeżył, ale huk pozwolił na obezwładnienie jego kumpli.
— Ale co się tobie stało? — zapytałam coraz szybciej wertując wzrokiem artykuł. Ani słowa nie byłam w stanie znaleźć o Tenseiu i mojej siostrze oraz ich stanie. — Szlak by to.
— Oberwałam w nogę odłamkiem i jest lekko poharatana, ale żyję. Jak wrócę do domu będziesz mi musiała pomóc przekonać tego idiotę, że to nie jego wina.
— Tensei się obwinia?
— Niestety. Cóż, przynajmniej jutro będzie gadała o nas cała Japonia.
— Nie wiem, czy jest z czego się cieszyć — syknęłam zdenerwowana. Złość zaczęła mnie zalewać na myśl, że moja siostra mogła oberwać gorzej, a zamiast myśleć o tym, w jej głowie rozbrzmiewało jedynie szczęście o nowym artykule napisanym o niej. — Zostanie blizna?
Po drugiej stronie usłyszałam długie westchnienie, po czym nerwowe wypuszczanie powietrza, z cichym syknięciem. Cisza zmieniła się w szelest, a następnie kilka niezrozumiałych, pojedynczych słów.
— Na moje oko zostanie. Ma całą poszarpaną łydkę i część uda. — Spięłam się słysząc roztrzęsiony głos Iidy. W tle słychać było jedynie Akemi krzyczącą na medyków. — Czekają na przyjazd Recovery Girl, ale wcześniej muszą to zdezynfekować i wyjąć odłamki. Szlak, gdybym był tylko trochę szybszy...
— Gdybym tam była też byłoby łatwiej... Mogłabym zamknąć centrum wybuchu w więzieniu z żywicy.
— Dobrze wiesz, że masz swoje ograniczenia. Wybuch i tak by je rozsadził. Poza tym, w okolicy nie ma nawet deka roślin. Nie przydałabyś się tu Hika.
— Nie rozumiesz. Sam również masz ograniczenia Tensei. To wasza praca i musicie być gotowi na rany, a nawet ewentualną śmierć drugiej połówki. Jesteś moim ulubionym bohaterem Ingenium, ale musisz pamiętać, że bohaterowie umierają codziennie, w różnych częściach świata i to zawsze może się okazać ktoś bliski.
— Nie pociesza mnie to Hikari.
— To cię nie miało pocieszyć, tylko sprowadzić do kupy. Recovery jest w drodze, więc nie ma się o co martwić. Akemi swoje wycierpi. To kara boska, za zjedzenie każdego naszego śniadania.
Pomimo powagi sytuacji słyszałam jak Tensei prycha wyraźnie rozbawiony. Uśmiechnęłam się na myśl, że chociaż trochę udało mi się go podtrzymać na duchu, pomimo że na pewno miał paskudny humor. Ona nie mogła czuć tego co on. Nie było jej na miejscu i nie miała nawet najmniejszej szansy ochronić kogokolwiek, kiedy on był, ale nie udało mu się sprostać własnym oczekiwaniom. Mimo wysiłku nie dał rady ochronić cywilów i ukochanej kobiety. Chociaż nie było licznych ofiar śmiertelnych, byli mocno zranieni, jak chociażby moja siostra, która ze wszystkich sił starała się zminimalizować szkody. Uratować jak najwięcej ludzi.
Mogłam sobie jedynie wyobrazić jak okropnie musiał się w tym momencie czuć Iida. Dlatego starałam się go zagadać. Mówiłam mu o planach na przerwę, o egzaminie do U.A., którego się nie boję, czy wypytywałam go o brata. Wszystko, byle tylko nie musiał skupiać uwagi na otoczeniu. Zwłaszcza, że właśnie on i Akemi powinni być już w drodze do domów.
Rozłączyłam się, dopiero kiedy do telefonu dostała się moja siostra. Wyjątkowo ospała i zmęczona, co jedynie mi uświadomiło, że jest po spotkaniu z Recovery Girl. Sprawiło to, że poczułam się o wiele lżej. Siedzenie przy biurku stało się dla mnie nagle wyjątkowo męczące. Chwyciłam pierwszą lepszą, jeszcze nie przeczytaną książkę i wzięłam się za lekturę, oczekując na powrót mojej siostry.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top