⌘ Just before the dark there always comes a little bit of light
14 listopada 2038. Capitol Park, Detroit.
Connor bez zastanowienia ignoruje zakaz skrętu w prawo i wjeżdża na plac, na którym jeszcze kilka dni temu znajdował się sklep CyberLife. Gdy zatrzymuje auto, przez chwilę przechodzi mu przez myśl niezwykle satysfakcjonująca myśl, że tak łatwo przyszło mu złamanie przepisu. Co w innych okolicznościach pewnie wywołałoby na jego ustach uśmiech, ale teraz za bardzo przejmuje się stanem Chloe, która wciąż leży nieprzytomna na tylnym siedzeniu samochodu. Tina wysiada pierwsza i otwiera przed Connorem drzwi punktu pomocy androidom, za którymi od razu pojawia się postawny czarnoskóry android, który na widok Chloe, od razu wskazuje im najbliższe łóżko. Connor odkłada blondynkę najdelikatniej jak potrafi, słysząc, że za jego plecami Tina próbuje uzyskać jakieś informacje o Avie. Nie mija kilka sekund, gdy ta wpada do głównej sali i od razu pędzi w stronę Tiny. Ma na sobie biały fartuch, który podobnie jak jej dłonie jest ubrudzony Tyrium ale wygląda o wiele pewniej niż te kilka godzin temu, gdy widzieli się na Hart Plaza.
– Niech Ra9 będą dzięki! – mówi, z trudem opanowując drżenie dłoni, gdy odsuwa włosy z twarzy siostry. – Co ci się stało, kochana?
– Znaleźliśmy ja w samochodzie w okolicy Riverside Park. Samochodzie należącym oficjalnie do podejrzanej, ale praktycznie do Kamskiego – tłumaczy pośpiesznie Tina, a jej orzechowe oczy wodzą za Avą, która przyciąga urządzenie, przypominające sprzęt do reanimacji.
– Jego nie znaleźliście?
– Jeszcze nie, ale znajdziemy go – zapewnia ją Tina, chociaż podświadomie wie, że jest to obietnica bez pokrycia. Ava spogląda na nią i przytakuje jej lekko, zanim nie obróci się do swojej siostry i nie dotknie jej nadgarstka. Z drobnej ręki Chloe znika jasna skóra, a Ava przyciąga kabel i wpina się w niewidoczne do tej pory złącze na nadgarstku.
– Co z nią? – ośmiela się odezwać Connor, widząc konsternację na twarzy androidki, która wpatruje się w ekran.
– Dajcie mi przestrzeń, nie mogę pracować, gdy patrzycie mi na ręce – wydaje polecenie Ava, a detektyw razem z Tiną wycofują się na bezpieczną odległość. Policjantka łapie Connora za rękaw i wyciąga go przed wejście, gdzie wskazuje brodą na samochód.
– Może jednak przestawimy go gdzieś, gdzie nie będziemy się prosić o mandat. To nie radiowóz, a myślę, że Hank już uzbierał wystarczającą ilość mandatów w swoim życiu
– Tak, pewnie masz rację – przytakuje jej RK800 i wsiada do samochodu, a Tina sięga po telefon. Zagląda do komunikatora, gdzie trochę niepokoi ją, że Gavin nawet nie odczytał jej pytania, czy wszystko w porządku. Dlatego podnosi telefon do ucha i próbuje się do niego dodzwonić, ale ten celowo odrzuca jej połączenie, na co dziewczyna mruży oczy zdenerwowana i oburzona. Naprawdę ma nadzieję, że Reed będzie miał jakiś ważny powód, by ściągnąć ją na Hart Plaza, a nie jest tak, jak twierdzą wszyscy jej koledzy, że nie chciało mu się dłużej tam marznąć. Czekając na Connora wysyła jeszcze wiadomość do swojej dziewczyny, że dziś na pewno nie uda im się spotkać, a wtedy Gavin w końcu piszę jej, że odezwie się później.
– Wszystko w porządku? Sprawiasz wrażenie zdenerwowanej. Czy dostałaś jakieś informacje od techników? – mówi Connor, stając obok koleżanki, która od razu chowa telefon do kieszeni kurtki.
– To nieważne, ale dostałam tylko potwierdzenie z posterunku, że zaczną poszukiwania na nadbrzeżu i w rzece – odpowiada, podnosząc na niego spojrzenie. – A ty jak się czujesz z tą sprawą?
– Chciałbym mieć więcej dowodów niż pytań, jeśli mam być szczery – przyznaje Connor, wzruszając nieznacznie ramionami. – Dopiero teraz zdałem sobie sprawę też z tego, ile jeszcze będę się musiał nauczyć. Brakuje mi twojego wyczucia, twojej subtelności. Ja umiem zadawać właściwe pytania, ale kompletnie nie wiem czasem jak je sformułować, by otrzymać na nie odpowiedź.
– Widać osoba, która cię projektowała, nie należała do najbardziej subtelnych i empatycznych, ale nie martw się. To przyjdzie z czasem, gdy poznasz więcej ludzi, poprowadzisz więcej takich śledztw. – Connor nie odpowiada od razu, zastanawia się nad tym, co właśnie powiedziała mu Tina i przez chwilę waha się, czy w ogóle się odzywać. Jednak w jednym jego koleżanka z całą pewnością ma rację, dopóki nie zacznie wchodzić w interakcje z ludźmi, to nie zacznie ich rozumieć.
– Nasza główna podejrzana zaprojektowała mój model. Mój. Markusa. Ady. Całą serię RK.
– Och... To stawia cię w dość ciekawym położeniu – odpowiada Tina, siląc się na to, by nie wyrazić w swojej wypowiedzi żadnej stanowczej opinii. Zwłaszcza że po Connorze nie da się za nic wyczytać, jakie emocje wzbudza w nim ta informacja. Po czym do jej głowy przychodzi myśl, którą od razu komentuje parsknięciem śmiechu, a detektyw posyła jej zaskoczone spojrzenie. – Wiesz, dobrze dla niej, że tę sprawę jednak prowadzi Hank. Bo gdyby trafiło na Gavina, to on już by ją wsadził w kajdanki. Za samo sprowadzenie cię na nasz posterunek, by już ją aresztował, a dopiero później szukał innych dowodów. – Connor też mimowolnie wybucha krótkim śmiechem i jej przytakuje.
– Tak, masz rację. Dla jej dobra nie będę się z nim dzielił tą informacją.
– Wiesz... Gavin nie jest taki zły, gdy go się lepiej pozna – mówi Tina, wbijając wzrok w swoje buty. – To znaczy, ma mnóstwo wad. Za dużo pali, pije za dużo kawy, łatwo go wyprowadzić z równowagi i przede wszystkim najpierw robi, później myśli. Jednak ma dobre serce. I to dobry gliniarz.
– Wierzę ci Tina, ale nie wydaje mi się, żebyśmy mieli zostać z Gavinem przyjaciółmi.
– Gavin raczej nie ma za wielu przyjaciół – śmieje się gorzko brunetka i wzrusza ramionami. – Ja mówię tylko, żebyś nie skreślał go od razu. Za jakiś czas przestanie być dla ciebie wrogi. Później zacznie cię ignorować, a może jeśli będziemy mieć farta to może, ale podkreślam MOŻE, zacznie mówić ci "cześć".
– I stanie się to jeszcze w tym stuleciu?
– Jeśli planety ułożą się w odpowiedniej koniunkcji, to pewnie tak.
– Czy Gavin ma jakiś powód, by nienawidzić androidów? – pyta Connor, a Tina kolejny raz wybucha śmiechem i klepie go lekko po ramieniu.
– On nie nienawidzi androidów. On nie znosi tylko ciebie. Bo jesteś detektywem, a wiesz... my się do tej roboty szkolimy całe życie, a ty urodziłeś się wczoraj i już jesteś lepszy od nas wszystkich.
– Nie taki był mój cel.
– Ja to wiem. Hank to wie. Każda trzeźwo myśląca osoba z odrobiną rozumu to wie. Jednak jak już wspomniałam, Gavin najpierw robi, a później dopiero się zastanawia. Więc daj mu czas, może zanim przejdzie na emeryturę to, ten fakt do niego dotrze.
– Może – dodaje tylko Connor, uśmiechając się do koleżanki. Stali jeszcze dłuższą chwilę na zewnątrz, dopóki Tina nie zaczęła przebierać nogami i dopiero wtedy wrócili do środka, gdzie wcale nie było o wiele cieplej, ale przynajmniej nie wiało. Ava obraca się w ich stronę i posyłając im zaskoczone spojrzenie, jakby podświadomie liczyła, że policjanci już sobie pojechali. Androidka wiesza nad swoją siostrą woreczek z niebieską krwią i mówi coś szeptem do swojego współpracownika, zanim nie rusza w ich stronę.
– Potrzebuje dużo Tyrium i kilka nowych biokomponentów. Na szczęście nic, czego bym już nie znalazła na wymianę, więc za kilka godzin powinnam dać radę ją obudzić – tłumaczy Ava, wycierając dłonie w nieduży ręcznik. – Nie ma jednak sensu, żebyście tu cały ten czas siedzieli, zadzwonię po was, zanim ją uruchomię.
– Niestety nie możemy was zostawić bez obstawy – mówi Tina, spoglądając blondynce prosto w oczy. – Ona jest naszym kluczowym świadkiem i...
– Główną podejrzaną. Obawiacie się, że gdy ją obudzę, to pomogę jej uciec.
– Na razie nic nie zakładamy, o nic jej nie podejrzewamy – kontynuuje spokojnym głosem policjantka. – Ale zostanę tutaj do czasu, aż się obudzi.
– Dobrze. Tylko nie plącz nam się pod nogami – przystaje zrezygnowanym głosem Ava i zanim się obróci i wróci do pracy, spogląda jeszcze raz na Tinę, uśmiechając się niepewnie. – Tylko nie mamy nic do picia, nie miewamy tu raczej ludzkich gości.
– Nie szkodzi, nic mi nie będzie. – Policjantka odprowadza ją spojrzeniem, zanim nie obróci się do Connora. – Jedź na posterunek. Posiedź z Hankiem i informuj mnie jeśli cokolwiek się zmieni.
– A ty mnie. Najlepiej przywieź je obie od razu na posterunek, gdy tylko Chloe będzie w stanie zeznawać – mówi, a Tina marszczy na ułamek sekundy nos, zanim mu nie przytaknie. A android od razu rozpoznaje w tym geście, że powiedział coś nie tak. – Jeśli będzie w stanie zeznawać – poprawia się, a jego koleżanka kiwa głową z aprobatą.
Connor wychodzi przed budynek i wsiada do samochodu, by skierować się z powrotem na posterunek. Nie czuje zmęczenia, ale lekkie znużenie tym, że cały ten dzień składa się z odwiedzania kolejnych miejsc, w których nie znajduje żadnych odpowiedzi, tylko jeszcze więcej pytań. Do głowy przychodzi mu pomysł, by pojechać do mieszkania podejrzanej, ale szybko przypomina sobie procedury i to, że nie mają jeszcze nakazu. Może i zaparkował dziś w miejscu do tego nieprzeznaczonym, a kilka dni temu włamał się pod nosem FBI do sali z dowodami, ale to jeszcze nie oznacza, że ma zamiar notorycznie łamać przepisy. Zwłaszcza, gdy na posterunku wszyscy patrzą mu na ręce, mimo wsparcia Hanka. Nawet porucznik ze swoimi krzykami nie ma takiej siły sprawczej, by zrównać prawa Connora do tych reszty policjantów.
Zostawia samochód przed wejściem na posterunek i od razu kieruje się do Chrisa, a ten zdaje mu pokrótce sprawozdanie z tego, o czym mówiła podejrzana. Amicia De Rivaux niezmiennie nie okazuje zbyt wielu emocji, nawet jeśli mówi o niszczeniu pierwszych defektów i tropieniu przyczyny ich powstawania. Detektyw wie, że nigdy nie potwierdzi oficjalnie tych zeznań, ale nawet mimo tego oczernianie CyberLife przychodzi jej z taką samą łatwością, jak wywlekanie wszystkich najgorszych uczynków Kamskiego.
Słuchając jej nieprzerwanie, Connor jeszcze raz analizuje wszystkie znalezione w parku poszlaki, by spróbować odtworzyć przebieg wydarzeń. Brakuje mu jednak zbyt wielu fragmentów wydarzeń, by mieć pewność w czymś więcej niż tym, że ślad po Kamskim urwał się przy barierce nad samą rzeką.
Przerywa mu wiadomość od Markusa, przez którą od razu odstępuje od szyby i wychodzi z pomieszczenia, by porozmawiać z nim spokojnie.
– Wiem, co się dzieje – mówi od razu Markus, a w jego głosie słychać przede wszystkim ogromne znużenie. – Josh opowiedział mi wszystko ze szczegółami. Wiem, że Kamski zaginął. Wiem, że North wprowadziła cię w błąd i co prawda z nią nie udało mi się skontaktować, ale zakładam, że zrobiła to, by chronić Adę. Skoro Ada była ostatnim androidem, który widział Kamskiego, opinii publicznej wnioski narzucą się same. Zwłaszcza w przypadku, gdy Ada jest czymś... innym.
– Co masz na myśli?
– Nie jest opatrzonym modelem opiekunki do dzieci, a niezwykle sarkastyczną i zawziętą osobą, która była defektem dłużej niż ktokolwiek z nas.
– Czyli panna De Rivaux okłamała nas kolejny raz. Zeznała, że gdy były u Kamskiego, Ada wciąż była maszyną i dopiero później się pożegnały.
– Panna De Rivaux, czyli Amy? – pyta Markus, nie kryjąc się z nagłym rozbawieniem. – Posłuchaj, Connor. Jeśli chodzi o Amy, to nie wiem, co na nią macie, ale ona go nie zabiła. Nie miałaby powodu, by zrobić to teraz, gdy przez lata Kamski dostarczył jej ich tysiące. Ona jest teraz w doskonałej dla siebie i dla nas sytuacji, wszystkie szychy z CyberLife wylecą na pysk, a ona jako "kolaborantka" i wciąż jedna z założycielek, jest nam potrzebna.
– Nie wiem, co masz na myśli, mówiąc "kolaborantka", gdy ona właśnie zeznała, że zniszczyła bez mrugnięcia okiem pierwszego defekta.
– A ty ile defektów zniszczyłeś, Connor? – pyta Markus, nie dając się zbić z tropu.
– Ona zawsze miała wolną wolę.
– Miała tyle wolności, ile dał jej Kamski i zarząd CyberLife. Jednak nie będziemy teraz tego roztrząsać. Wiem, że rozmawiałeś z Joshem i skoro masz tam Amy, to każ jej zadzwonić do firmy i wysłać z ich magazynów biokomponenty i Tyrium. Ona ma taką władzę.
– Nie wydaje mi się, bym mógł jej cokolwiek kazać.
– Więc niech zrobi to ten porucznik, z którym pracujesz.
– Nie, dopóki nie powiesz mi, jaka dokładnie łączy cię z nią relacja.
– Wiesz, że mnie stworzyła. Zapewne powiedziała, że przyjaźni się z Carlem. Bywała u mnie w domu, piła wino, zadawała mi pytania, by monitorować, czy nie mam za dużo wolnej woli i kreatywności – opowiada RK200, zanim nie przerwie na chwilę, jakby chciał przemyśleć, co jeszcze może powiedzieć. – Ada pomagała androidom w Jerychu, załatwiała części, Tyrium, pomagała znaleźć drogę. A Amy o tym wiedziała i przypadkiem wspominała jej o tym gdzie są magazyny CyberLife, jakie są tam zabezpieczenia, jak działają ich ciężarówki.
– Chcesz powiedzieć, że Amicia chciała tej rewolucji?
– Chciała? Ona miesiącami wylewała pod nią fundamenty – roześmiał się Markus, a w jego otoczeniu ktoś go zawołał. – Słuchaj, za godzinę mam lot powrotny do Detroit, więc po przylocie od razu przyjadę do ciebie na posterunek.
– Przywieź ze sobą Adę i North.
– Jasne. Może mam jeszcze zmienić wodę w wino? – pyta kpiąco Markus, a Connor kompletnie nie ma pojęcia, o co chodzi. Jednak zanim zabierze głos, znów odzywa się jego przyjaciel. – Słuchaj, jak uda mi się z nimi skontaktować, to zrobię wszystko, by złożyły zeznania. Ada nie zostawi Amy w potrzebie, tego możesz być pewien.
– Dziękuję. Do zobaczenia.
Gdy połączenie się zrywa, Connor idzie po rzeczy podejrzanej i wyjmuje z nich telefon. Po czym puka do sali przesłuchań i wchodzi do środka. Niebieskie oczy De Rivaux wbijają się w niego momentalnie, ale na jej twarzy wcale nie maluje się uśmiech, a szczere zaskoczenie. Porucznik za to nie kryje się w ogóle ze swoimi odczuciami i po prostu rozkłada szeroko ręce, jakby chciał go zapytać, co ten znów odpierdala.
– Właśnie zakończyłem rozmowę z Markusem, który powiedział, że ma pani wydać zarządzenie o transporcie zapasów Tyrium i komponentów z CyberLife do placówek medycznych – mówi, kładąc przed nią telefon. – I proszę skontaktować się z Adą. Musimy zamienić z nią kilka słów.
– Czy Chloe żyją? – odpowiada pytaniem na pytanie Amicia, nie odrywając od niego wzroku.
– Dwie z nich – mówi Connor, odrobinę zbity z tropu, a blondynka sięga po telefon, jednak Hank ją przed tym ubiega.
– Nie tak szybko. Chcę, wiedzieć co tu się dzieje.
– Jednym telefonem mogę uratować życie setkom androidów – odpowiada Amicia, wzruszając lekko ramionami. – Jestem jedyną osobą z zarządu CyberLife, która nie jest teraz przesłuchiwana w Waszyngtonie i Markus o tym wie, dlatego prosi mnie o pomoc.
– Z tego co wiem, to nie pierwszy raz, gdy prosi panią o pomoc.
– Connor, znamy się na tyle dobrze, że możesz mi mówić po imieniu. – Głos podejrzanej jest lekki, ale on bez problemu skanuje jej podwyższone tętno. – Tak, nie pierwszy raz. Już kilka razy mówiłam o tym, że znam się z Markusem od lat. I wbrew wrażeniu, jakie możecie mieć na mój temat, mam serce. – Blondynka wyciąga rękę po swój telefon, a Hank niechętnie na to przystaje. Amicia dzwoni do firmy, gdzie po kilku minutach rozmowy wydaje polecenie redystrybucji stanów magazynowych CyberLife w całym kraju. A gdy kończy połączenie, nie oddaje od razu komórki, tylko spogląda na listę nieodebranych połączeń, która przez te kilka godzin urosła do ogromnych rozmiarów. Policjanci pozwalają jej na szybkie przejrzenie numerów, a Connor wyłapuje moment, w którym serce kobiety przyspiesza, jakby kompletnie nie spodziewała się jednego z tych numerów. Amicia zdaje sobie sprawę z tego, że straciła na ten ułamek sekundy swoją maskę i zdradziła się w najprostszy z możliwych sposobów i z trudem przychodzi jej ukrycie drżenia własnych rąk, gdy odkłada telefon na stół.
– A co z Adą? – upomina ją Connor, ale blondynka kręci głową.
– Ada wie, gdzie jestem i jeśli jeszcze nie przyszła mi z pomocą, to widać albo jej zdaniem nie ma takiej potrzeby, albo nie jestem tego warta.
Strach. Pierwszy raz Connor wyczuwa od niej to uczucie tak bardzo wyraźnie. Blondynka nie dość, że mówi prawdę na temat Ady, to jeszcze jest tą prawdą całkowicie przerażona. A co za tym idzie, plan, z jakim Amicia miała na ten dzień, musi powoli kruszyć się i rozpadać. Connor zabiera jej telefon, a Hank spogląda na niego ostro, sugerując mu, że skoro już uzyskał, co chciał, to może się z powrotem wynosić i dać im rozmawiać. Android wychodzi więc posłusznie z pomieszczenia i odblokowuje telefon podejrzanej, by zobaczyć na czyj numer zareagowała ona tak nerwowo. Kontakt zapisany jest jednak jedynie emotikonem serca. Connor jednak zapamiętuje sam numer, wiedząc, że będą mogli go w przyszłości wykorzystać i wraca do Chrisa, by dalej obserwować przesłuchanie.
Dzień dobry.
Witam w nowym posterunkowym rozdziale. Nieustannie cieszę się z pisania tutaj Tiny, bo kompletnie tego nie planowałam. A jakimś cudem oficer Serduszko znalazła sobie tu mnóstwo miejsca i stała się moją ulubioną postacią.
Jak zawsze - zostawcie po sobie jakiś ślad.
Dzieki.
Kons.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top