86. lydia?
Nasza mała wycieczka po Disneylandzie powoli dobiegała końca, więc jeszcze przed wyjściem postanowiliśmy kupić sobie lody.
— Truskawkowe? — zapytał Justin, a ja w odpowiedzi pokiwałam głową.
Kiedy obsługa podała nam nasze zamówienia, sprawnym krokiem ruszyliśmy w kierunku auta, jednak paparazzi byli od nas szybsi.
— Czy to wielki powrót Jydii? Co z Harrym? Jakie masz zdanie na temat ciąży Gigi? Tutaj, proszę o uśmiech! Jesteście razem? Co sądzi o tym twój chłopak? — milion pytań napływało z każdej strony, więc Justin objął mnie ramieniem i ruszył w przeciwnym kierunku.
— Wszystko w porządku? — przysunął się do mnie i położył dłoń na moim policzku.
— Tak, jest okej — próbowałam strząsnąć jego dłoń, jednak bez skutku.
— Pozwól mi sobie pomóc — wyszeptał wprost w moje usta i gwałtownie mnie pocałował. Zapierałam się pięściami o jego klatkę piersiową i zamaszystym ruchem wymierzyłam mu cios poniżej pasa — Lydia? — wykrzyknął, kiedy jego dłonie powędrowały w bolące miejsce.
— Nie waż się więcej do mnie zbliżać — warknęłam i czym prędzej ruszyłam przed siebie.
przepraszam, że tak krótko
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top