First Proposition

Zanim przeczytasz ten rozdział upewnij się, że poprzedni też czytałaś, ponieważ dodaje dwa jednego dnia ♥


Jeszcze w środku nocy z soboty na niedzielę sądziłam, że lepiej będzie jeśli więcej nie zobaczę Luke'a. Byłam na niego wkurzona. Problem polegał na tym, że nie potrafiłam pozbyć się go ze swoich myśli. Jakby nie patrzeć, świetnie całuje. Znaczy... nie mam porównania, tak mi się wydaje. Wracając. Cały kolejny dzień łapałam się na rozmyślaniu o tym, odtwarzaniu w myślach momentów z pocałunkiem, przypominaniu sobie tego jak się czułam kiedy mnie obejmował. Dosłownie szurnięta dziewica z buzującymi hormonami po jednym pocałunku, poprawka dwóch.

I wcale się nie zdziwiłam, kiedy w poniedziałek rano, podczaas szykowania się o szkoły, Luke znów zagościł w moich myślach. Jeszcze brakuje tylko tego, żeby mi się śnił po nocach, a sama stwierdzę jakąś dziwną, niewytłumaczalną obsesję na jego punkcie.

Westchnęłam głośno czekając na ostatni dzwonek, a moje czoło spotkało się z zeszytem. Kolejny raz o nim myślałam. O tym jego zadziornym uśmiechu, chłodnym kolczyku w wardze, błękitnych niczym bezchmurne niebo oczach, zapachu jego perfum wymieszanych z tytoniem. Boże... co ze mną nie tak?!

- Lea.- szepnęła Aly szturchając mnie lekko.

- Hmm?- wyprostowałam się spoglądając na nią.

- Co Ci?

- Nic, chyba nie najlepiej się czuję. Na szczęście już kończymy zajęcia.- odpowiedziałam. Nie powiem jej przecież, że pewien blondyn napastuje moje myśli. Już i tak razem z dziewczynami na długiej przerwie dopytywała mnie o moje relacje z nim, kiedy to Gaby pokazała im zdjęcie mnie i Luke'a, kiedy akurat mnie przytulał, jeszcze przed pocałunkiem, którego na szczęście nie widziała. Co prawda było trochę rozmazane i zrobione z dość sporej odległości, ale każdy kto mnie znał rozpoznałby mnie na nim. Oczywiście, że Gabrielle musiała znów się na nas natknąć, to chyba będzie jakaś moja zmora czy coś. Na szczęście odpuściły zabawę w przesłuchanie, kiedy powiedziałam im, że się pokłóciliśmy.

Po szkole rozszedł się dźwięk dzwona, a ja z ociągnięciem, choć wolałabym być już w domu, spakowałam swoje rzeczy i razem z blondynką opuściłam salę. Na schodach spotkałyśmy Maddy i Gaby. Zeszłyśmy już we czwórkę na dół i opuściłyśmy budynek po chwili. Słońce zdecydowanie świeciło za jasno, a ja od razu zmrużyłam oczy mrucząc coś pod nosem. Moja reakcja była dla nich zabawna.

- Nie lubię, kiedy nie masz humoru.- powiedziała szatynka obejmując mnie ramieniem.

- Nie planowałam.- odpowiedziałam. Dziewczyny poruszyły inny temat, a ja przysłuchiwałam się ich rozmowie idąc wciąż objętą przez Maddy. Opuściłyśmy teren szkoły, a coś kazało mi się rozejrzeć. Stanęłam jak wryta widząc Luke'a opierającego się o czyjś samochód. Czułam wzrok dziewczyn na sobie. Rzucił peta pod nogi i przydeptał go. Podniósł wzrok, a jego spojrzenie od razu padło na mnie.

- Hej tiny princess.- powiedział trochę głośniej, abym mogła go usłyszeć, w końcu dzieliło nas dobre kilkanaście metrów, jak nie więcej, przy czym uśmiechnął się szeroko ukazujac dołeczek w policzku. Odwróciłam się w stronę dziewczyn, spojrzały na mnie.

- Kto to?- zapytała blondynka. No tak, na zdjęciu nie za bardzo było widać jego twarz, ale sam jego wzrost mówił za siebie.

- Luke...- powiedziałam cicho. Od razu spojrzały w jego stronę.- Przestańcie.- mruknęłam.

- Co on tu robi?- wzruszyłam ramionami.- Lea... ponoć się pokłóciliście.

- Bo mnie pocałował.- nie, wcale to nie wyglądało dziwnie, kiedy stałam z dziewczynami wiedząc, że on tu jest. Nawet czułam jego spojrzenie na sobie.- Dwa razy.

- Co? Nic nam nie powiedziałaś.- oburzyła się Gaby.

- To był błąd...

- Niezły ten twój błąd.- powiedziała Maddy.- Też bym z chciała taki popełnić.- spojrzałam na nią z niedowierzaniem.

- Idź. Czeka na Ciebie.

- Ale...- zawahałam się. Nie chce. jestem pewna, że tylko się skompromituję, jeśli mogę jeszcze bardziej.

- Zawsze możemy pójść z tobą.

- Co? Nie.- powiedziałam od razu.

- Więc idź do niego. Głowa do góry, cycki do przodu i idziesz.- niemal popchnęły mnie w jego stronę. Posłałam im nienawistne spojrzenie, przez co się zaśmiały. Wzięłam głęboki wdech i podeszłam do niego zatrzymując się w metrowej odległości.

- Co ty tu robisz?- zapytałam przyglądając się mu.

- Czy ty właśnie, pod moim nosem, obgadywałaś mnie?- zapytał.

- Raczej liczyłam na to, że jakimś cudem zabiorą mnie stąd, a nie wyślą na rozmowę z tobą.

- Ugh... wciąż zła.- powiedział jakby do siebie.

- Po prostu Cię nie rozumiem. Co tu robisz?- powtórzyłam pytanie.

- Chcę pogadać.- odpowiedział. Uniosłam brew do góry patrząc na niego oceniająco.- Daj spokój tiny princess.- pochylił się lekko w moją stronę wyciągając ramiona, którymi złapał mnie za biodra przyciągając do siebie, a po chwili splótł dłonie za moimi plecami. Usłyszałam jakiś pisk i uciszanie.

- Co ty wyprawiasz?- zapytałam od razu przykładając dłonie do jego klatki piersiowej i odpychając się, ale nie zamierzał mnie puścić, przez co tylko odchyliłam się lekko do tyłu. Zaśmiał się.

- Masz teraz czas?

- Nie.- odpowiedziałam, a ten spojrzał na mnie unosząc jedną brew.- Idę z dziewczynami do... centrum handlowego.- dodałam. To było kłamstwo, chyba zbyt oczywiste...

- Oh... chodzi Ci o tę trójkę, która cały czas się nam przypatruje.

- Tak?- spojrzałam w bok.

- Macie coś przeciwko, jeśli ją zabiorę?- zapytał głośniej. Spojrzały po sobie chyba załapując, że chce się jakoś wykręcić. Bądźcie przyjaciółkami i mi pomó...

- Nie, skąd.- odpowiedziała Aly.

- Do zobaczenia Lea, pa Luke.- zaśmiała się Gaby odwracając się, biorąc dziewczyny pod ramiona i odciągając je. Westchnęłam. Po co mi pomagać, no po co?

- Już jesteś wolna.- uśmiechnął się.

- To wcale nie znaczy, że chcę z tobą gdziekolwiek pójść.- mruknęłam unikając kontaktu wzrokowego z chłopakiem. Gdybym na niego spojrzała, pewnie bym się zgodziła.

- Lea... proszę?- jedną ręką sięgnął do mojego podbródka i uniósł go.- Spójrz na mnie.- zrobiłam to z ociągnięciem.- Chcę Cię przeprosić i porozmawiać.

- Oh, kolejne przeprosiny...- mruknęłam. Będę twarda, muszę.

- Nie za pocałowanie Cię.- odsunął się od samochodu, przez co się cofnęłam. Jednym ramieniem wciąż obejmował mnie w pasie. Otworzył drzwi od strony pasażera. Oh więc to jego.- To jak?- zacisnęłam usta w wąską linię.- Nie będę Cię więcej prosić. Tak czy nie?

- Niech Ci będzie.- odpowiedziałam i wsiadłam do środka poprawiając spódniczkę od mundurka i ułożyłam torbę na kolanach. Zamknął drzwi i wyminął auto, po czym zajął miejsce kierowcy. Zapięłam pasy, a on odpalił samochód i opuścił miejsce parkingowe bez większego problemu.- Gdzie jedziemy?- zapytałam.

- Jesteś głodna?- odpowiedział pytaniem włączając radio, po czym spojrzał na mnie na chwilę i wrócił wzrokiem przed siebie.

- Nie bardzo.

- Kawa?

- Może być.- zaśmiał się, a ja kompletnie nie wiedziałam dlaczego. Nie powiedziałam nic zabawnego.


Siedzieliśmy w dość uroczej kawiarni, urządzonej w nowoczesnym stylu. Przeważał tu kolor beżu, a wnętrze wydawało się ciepłe i przytulne, a to całkowicie kontrastowało z blondynem, który wyglądał tak, jakby tu nie pasował. Był kontrastem dla jasnych, ciepłych kolorów, w końcu miał na sobie czarne jeansy i tego samego koloru koszulkę z logo jakiegoś zespołu, do tego jego postawa... Kelnerka podeszła do naszego stolika i postawiła przede mną filiżankę z zieloną herbatę, a przed nim latte na podwójnym espresso, po czym odeszła.

- Okay, co do soboty.- zaczął, a ja podniosłam na niego wzrok.- Nie chciałem Cię przepraszać za pocałunek, to głupie.

- Dobre i to.

- Po prostu zaskoczyłaś mnie tym, że był to twój pierwszy pocałunek. Takie rzeczy ma się za sobą w wieku dziesięciu lat.- spojrzałam na niego z niedowierzaniem.- Ale podoba mi się to.- zmarszczyłam brwi w niezrozumieniu.

- Co?

- Że byłem pierwszy, to tak jakbym Cię tego nauczył. Nieźle Ci szło.- czułam jak moje policzki nabierają koloru.

- Nic nie...

- Ale możemy jeszcze trochę poćwiczyć.- zamarłam, dosłownie. Buzię miałam lekko otwartą, powieki rozszerzone, oddech mi się spłycił, a serce biło jak oszalałe. Uśmiechał się kąśliwie, a w jego oczach igrały iskierki rozbawienia.

- Nie.- wydukałam.

- Nie?

- Nie chce być kolejną z wielu na twojej liście. Nie jestem zabawką. Nie podchodzisz do tego na poważnie. Dla Ciebie to zabawa. Pocałowałeś mnie, przeprosiłeś bo tego żałowałeś, a później i tak pocałowałeś mnie po raz drugi, tylko po to, abym się zamknęła. Teraz próbujesz mi wmówić, że źle to odebrałam i że Ci się to podobało. Nie potrzebuje litości.- syknął cicho nabierając powietrza w płuca.

- Wiesz dlaczego zrobiłem to po raz drugi?- zapytał.

- Żeby mnie uciszyć.

- To był tylko dodatkowy atut.- zmarszczyłam brwi.- Wyglądasz cholernie seksownie, kiedy jesteś wkurzona. Jesteś jak słodki, ale zadziorny kociak, którego chce poskromić... i przy okazji nauczyć kilku rzeczy.- puścił mi oczko. Zamrugałam kilkukrotnie, czerwieniąc się na policzkach jeszcze bardziej, o ile to możliwe. Czułam się dziwnie pod siłą jego spojrzenia, w którym pomimo rozbawienia malowało się coś jeszcze, coś czego nazwać nie potrafiłam. Oblizał usta przyglądając się mi.

- Nigdy nie dostajemy tego, czego chcemy Luke.- dokończyłam herbatę unikając jego wzroku. Miałam ochotę stąd uciec, naprawdę.

- Daj spokój, na pewno jest coś co chciałabyś zrobić, a ja mógłbym Ci w tym pomóc.

- Wracam do domu.- wstałam. Zabrałam torebkę, która przewiesiłam przez ramię i poprawiłam mundurek.

- Odwiozę Cię.- powiedział upijając spokojnie swoją kawę.

- To nie jest dobry pomysł.- mruknęłam.

- Dlaczego?

- Moi rodzice chcą Cię poznać, głównie matka.

- CO?- chyba był tym zaskoczony, tak ja też bym była.

- Eh...- westchnęłam.- Wścibska sąsiadka widziała jak mnie odwiozłeś wtedy, kiedy się poznaliśmy i wypaplała mojej matce, a że nie mogłam jej powiedzieć co tak naprawdę się stało, bo zamknęłaby mnie w domu do końca moich dni, powiedziałam jej, że znam Cię już jakiś czas, poznaliśmy się w kawiarni i że spotkaliśmy się wtedy przypadkiem, a ty postanowiłeś mnie odwieźć, bo wieczorami robi się niebezpiecznie.- wypowiedziałam to niemal na jednym wdechu.

- Bardzo ładna historia.- przytaknął z rozbawieniem patrząc na mnie. Różnica miedzy naszymi poziomami wzroku w tej chwili była niewielka i to ja górowałam, ponieważ wciąż siedział na krześle, odwrócił się jedynie w moją stronę.- Z chęcią wpadnę na obiadek.- złapał za pasek mojej torby i przyciągnął mnie do siebie.- Kiedy?

- Uwierz mi, że nie chcesz. Zabiją Cię, a później mnie. Po samym twoim wyglądzie stwierdzą, że jesteś nieodpowiednią osobą i nie powinieneś należeć, do i tak wąskiego, grona moich znajomych.- przewrócił oczami.

- Nie dam się im tak łatwo. No i Cię odwiozę.- wstał, złapał mnie za nadgarstek i poprowadził w stronę wyjścia nawet nie kłopocząc się z pożegnaniem się, co zrobiłam tylko ja rzucając ciche do widzenia.

Zatrzymał się blisko mojego domu, a ja odpięłam pas i spojrzałam na niego. Przez całą drogę nie odzywaliśmy się do siebie. Luke jedynie podśpiewywał piosenki z radia. Potrafił śpiewać, wystarczyło go chwilę posłuchać, aby to stwierdzić. Odwrócił głowę w moją stronę, a nasze spojrzenia się spotkały. Uniósł jeden kącik ust do góry.

- Dzięki za podwiezienie.- powiedziałam otwierając drzwi.

- Tiny princess?- nasz wzrok znów się spotkał. Już nawet reaguję na to głupie przezwisko.- Daj mi telefon.- wyciągnęłam urządzenie z torby i podałam mu. Odblokował je i zaczął coś wypisywać czy szukać.- W piątek razem z chłopakami występujemy w takim jednym barze w centrum, przyjdź.- wyciągnął swój telefon z kieszeni spodni i coś wpisał, po czym oddał mi moje urządzenie.- Napisze Ci adres SMSem.

- Występujecie?

- Mamy zespół. Od czasu do czasu gdzieś gramy.- wzruszył ramionami.- Możesz zabrać koleżanki jeśli chcesz. Zastanów się.

- Przemyślę to.- wysiadłam i odwróciłam się w jego stronę.

- I zastanów się nad tym co powiedziałem wcześniej.

- Moja odpowiedź nadal brzmi nie.- prychnął z rozbawieniem.

- Lea...- zamarłam słysząc głos matki.- Co ty tu...- znalazła się obok mnie od razu przyglądając się Luke'owi surowym wzrokiem.

- Dzień dobry.- przywitał się.

- A ty to kto?- miła jak zawsze. Naprawdę, nie wysilaj się tak.

- To Luke, mamo.- mruknęłam zażenowana. Świetnie, jeszcze niech scenę urządzi.

- Oh to ty jesteś tym chłopakiem, z którym zadaje się moja córka.

- To chyba ja.- zaśmiał się, a ja zgromiłam go wzrokiem. Błagam nie powiedz nic głupiego, albo dziwnego, albo cokolwiek na temat wydarzeń z tamtego wieczoru.

- Masz czas w niedzielę?

- Tak, chyba tak.

- Świetnie. Przyjdź o drugiej na obiad, miło byłoby poznać kogoś z kim zadaje się mój córka.

- Jasne.

- Pożegnaj się Lea, idziemy.- pociągnęła mnie za sobą i zamknęła drzwi. Odeszłyśmy kawałek, a ja odwróciłam głowę. Luke cały czas mi się przyglądał. Poruszyłam ustami wypowiadając nieme przepraszam.- Widziałaś jak on wygląda?

- To tylko wygląd zewnętrzny, nie rozmawiałaś z nim dłużej, nie wiesz jaki jest.

- Nie powinnaś się z nim zadawać. Ten chłopak to kłopoty.

- To po co go zaprosiłaś?- oburzyłam się zamykając za sobą drzwi od domu.

- Żeby uświadomić mu, że powinien się trzymać od Ciebie z daleka.




Ta Da! Dwa rozdziały jednego dnia, ale to dlatego, że was kocham!♥

To taki przejściowy rozdział, ale konieczny :)


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top