First Kiss in The Rain

Na ulicach nie było wiele samochodów, przez większość trasy jechaliśmy w odosobnieniu. Zwłaszcza na autostradzie, po której teraz jechaliśmy towarzyszyły nam jedynie światła samochodu Luke'a. Droga była kompletnie pusta, a po obu stronach nie było nic innego jak drzewa, krzaki i trawa, od czasu do czasu również woda. Wyglądało to tak, jakbyśmy z powrotem jechali w kierunku plaży. Przynajmniej na razie jechaliśmy tą samą drogą co wcześniej.

Radio cicho grało jakąś spokojną melodię, a chłodny wiatr wpadał przez otwarte szyby wprawiając moje włosy w ruch. Wyciągnęłam rękę wystawiając ją za auto, czując o wiele silniejszy podmuch wiatru na ramieniu, ale nie przeszkadzało mi to.

Byłam tutaj, z dala od domu, bez wiedzy rodziców. Siedząc w samochodzie chłopaka, który mi się podoba i którego darze głębszym uczuciem. W tej chwili czułam się naprawdę szczęśliwa i wolna. Mogłam zrobić cokolwiek, wszystko co chciałam, nie musiałam prosić o niczyje pozwolenie. Mogłam być sobą.

Spojrzałam na niego. Wzrok miał skupiony na drodze. Lewym łokciem opierał się o drzwi, a dłonią przytrzymywał kierownicę. Drugą ręką zmienił bieg, a po chwili jego prawa dłoń znalazła się na moim udzie. Jego wzrok na chwilę powędrował na mnie, a ja jedynie uśmiechnęłam się delikatnie. Wciąż przyzwyczajam się do jego dotyku, ale zdecydowanie mi nie przeszkadzał. Chciałam być jak najbliżej niego, jak najdłużej. Przysunęłam prawe ramię do siebie i dotknęłam jego dłoni. Wzdrygnął się czując bijący od niej chłód, a ja zaczęłam się śmiać. Przysunęłam się bliżej i dotknęłam nią jego karku.

- Lea!- zachichotałam.

- Już nie będę.- mruknęłam udając skruchę. Miałam dobry humor, nic nie było w stanie go zepsuć. Pstryknął mnie w nos.- Ej.- oburzyłam się i tym razem to on się roześmiał.- To nie jest zabawne.

- Rozkręcasz się.

- Kiedyś muszę.- przyglądał mi się z zaskoczeniem i rozbawieniem.- Patrz na drogę.

- Tak, tak.

- Daleko jeszcze?

- Kawałek. Niecierpliwisz się?

- Nie, lubię z tobą jeździć.- odpowiedziałam.- Chociaż jestem ciekawa, gdzie chcesz mnie zabrać.

- Nie boisz się?

- A powinnam?- spojrzałam na niego pytająco. Zerknął na mnie na chwilę.- Możesz to nazwać głupotą lub naiwnością, ale ufam Ci.- między nami zapanowała cisza, która była trochę krępująca. Czułam się jakbym miała tego nie mówić, ale nie żałowałam. Przez resztę drogi nie odzywaliśmy się do siebie.

Okay, kompletnie nie wiem gdzie jesteśmy. Od kilku minut jechaliśmy jakąś ścieżką, bo drogą tego nazwać nie mogłam, aż w końcu się zatrzymaliśmy. Dookoła jest ciemno i praktycznie nic nie widać, a jeśli zgasi światła samochodu... co właśnie zrobił, to już w ogóle. Ciemność. Nic, kompletnie nic. Spojrzałam w jego stronę ledwie dostrzegając zarys jego sylwetki. Mój oddech lekko się spłycił.

- Przepraszam, że niby mam teraz wysiąść?- zapytałam.

- Tak.

- Nie ma mowy.- zaśmiał się i zrobił to o czym wspomniałam, by chwilę później zatrzasnąć za sobą drzwi. Drzwi od mojej strony otworzyły się, po chwili.

- Już mi nie ufasz?

- Nie tak bardzo jak wcześniej.- schylił się wsadzając głowę do środka tak, że jego twarz znajdowała się przed moją.

- Daj spokój.- szepnął, a ja poczułam jego ciepły oddech na swoich ustach. Odpiął moje pasy.- Idziemy.- wyprostował się. Westchnęłam, ale wysiadłam z lekkim ociągnięciem.

- Jak mnie zabijesz będę Cię prześladować z zaświatów.- mruknęłam. Pisnęłam wzdrygając się, kiedy chwycił mnie za dłoń.- Zejdę na zawał.- powiedziałam cicho. Zaczął chichotać.- Bardzo zabawne, bardzo.- zamknął samochód i pociągnął mnie za sobą kierując gdzieś.- Mógłbyś ostrzegać.- burknęłam potykając się o własne nogi.

- Nie sądziłem, że jesteś w stanie tak narzekać.

- Ha. Ha. Wiesz, nie na co dzień wywożą mnie z miasta w dzień by w nocy znaleźć się... gdzieś, gdzie nic nie widać. Równie dobrze mógłbyś zaciągnąć mnie w krzaki i zgwałcić.- zatrzymał się nagle i odwrócił w moją stronę.

- Mówisz?

- Luke...- zaczęłam ostrożnie.- Zaczynam się bać.

- Bu.

- Przestań!- walnęłam go, jak się okazało w ramię. Roześmiał się.- Wywozisz mnie nie wiadomo gdzie, później prowadzisz nie wiadomo gdzie, jestem bliska zawału, a Ciebie to bawi.- oburzyłam się. Chwilę później poczułam jego usta na swoich. Albo ma farta, albo widzi w ciemności...

- No popatrz, już jesteś spokojniejsza.- powiedział po chwili, kiedy się ode mnie odsunął.- Zaraz będziemy na miejscu, więc chodź.

Ścieżka na końcu była lekko rozświetlona, przez co mogłam dostrzec zarys drzew. Chłodny wiatr obijał się o moja ciało, a przez nie przeszły dreszcze.

- Zamknij oczy.- usłyszałam.

- Okay.- zrobiłam to o co prosił.

- Oh, zero protestów.- zachichotałam.

- I tak za dużo nie widzę.- wzruszyłam ramionami. Poczułam jak porusza palcami poklepując nimi wierzch mojej dłoni.- Właściwie co to za miejsce?

- Przyjeżdżałem tu jak musiałem ochłonąć, jeszcze jak mieszkałem z rodzicami.- odpowiedział. Zatrzymał się po chwili. Puścił moją dłoń i chyba stanął za mną. Jego dłonie znalazły się na moich biodrach.- Dobra, możesz otworzyć oczy.

- Oh... wow.- powiedziałam widząc iskrzące się wody oceanu w świetle księżyca, który swoją drogą był dziś bardzo jasny, nawet gęste chmury zdawały się mu nie przeszkadzać. Znajdowaliśmy się na klifie, kilkanaście metrów od jego końca. Niebo było pełne gwiazd, chociaż częściowo przysłoniętych.

- I ja...

- Shh...- uciszyłam go. Tłumił śmiech. Przyciągnął mnie do siebie tak, że plecami opierałam się o niego. Zrobiło mi się znacznie cieplej.

- Tu jest pięknie.

- Shh...

- Luke!- zaśmiałam się. Odwróciłam się w jego stronę i zadarłam brodę do góry.- Zdecydowanie uratowałeś tę randkę.

- Mówiłaś, że nie było źle.

- Kłamałam.

- Ej.- złapał mnie w talii i podniósł, a ja objęłam go nogami w pasie, a dłońmi złapałam za jego ramiona. Złapał mnie za uda.

- Żartowałam.- zaśmiałam się. Pochyliłam się lekko i niepewnie musnęłam jego usta. Miałam wielką ochotę to zrobić. Od razu oddał pocałunek pogłębiając go, a ja wplotłam dłonie w jego włosy. Zaczynało mi zależeć na nim coraz bardziej, wszystkie znaki ostrzegawcze brzmiące nie angażuj się lub uważaj ignorowałam coraz bardziej. Uwielbiałam ten czas, kiedy był blisko. Nawet kiedy mnie zawstydzał, kiedy się ze mną droczył lub kiedy starał się posunąć o krok dalej, na co niezbyt mu pozwalałam. Nic nie mogłam poradzić, że sama jego obecność sprawiała, że moje serce biło szybciej, a ja trochę się denerwowałam, ale uwielbiałam to uczucie, te szalejące motyle w brzuchu.

Poczułam kilka chłodnych kropli na swoim ciele, ale zignorowałam je, do chwili aż nie było ich więcej. Rozłączyłam nasze usta i zadarłam brodę do góry. Po księżycu i gwiazdach nie było śladu, za to zastąpiły je ciemne chmury, nie widziałam już nic wokół siebie.

- Zaczyna padać...- mruknęłam.

- Oj tam.- naparł swoimi ustami na moje. Zachichotałam oddając pocałunek. Powoli oboje mokliśmy coraz bardziej. Pisnęłam zaskoczona odsuwając się od niego, kiedy nagle krople stały się większe i zaczęły spadać z większą prędkością. Puścił mnie.- Chyba musimy się zbierać.- załapał mnie za rękę i pociągnął za sobą kierując się w stronę samochodu.

Zatrzasnęłam za sobą drzwi od auta, a po chwili to samo zrobił Luke. Oboje byliśmy przemoczeni i dosłownie myślałam, że zamarzam. Odpalił samochód i włączył ogrzewanie. Pocierałam dłońmi ramiona z nadzieją, że szybciej się rozgrzeję.

- Trzymaj.- spojrzałam na niego. Wystawiał w moją stronę swoją bluzę.

- A ty?

- Mną się nie przejmuj. Zakładaj.- zabrałam od niego ciemny materiał, założyłam ją na siebie i zapięłam zamek do połowy. Od razu zrobiło mi się trochę cieplej. Zawrócił i odjechaliśmy. Zerknęłam na zegarek, było już parę minut po północy.

Po jakiś trzydziestu minutach byliśmy już w Nowym Jorku, a po kolejnych trzydziestu pod kamienicą, w której znajdowało się jego mieszkanie. Dzwonienie o tej porze do Aly byłoby głupotą, a on sam stwierdził, że przenocuje u niego, więc po prostu przytaknęłam. Było już po pierwszej w nocy, byłam zmęczona i zmoknięta. Ziewnęłam, zasłaniając dłonią usta. Zgasił samochód.

- Zmęczona?

- Trochę się dzisiaj działo, a raczej wczoraj.- wyjrzałam za szybę. Rozpadało się na dobre nawet tutaj.

- Okay, robimy tak...- podał mi klucze, a ja spojrzałam na niego pytająco.- Ty biegniesz pod klatkę i otwierasz drzwi, a ja zabieram rzeczy z bagażnika.- przytaknęłam.- Na trzy.

- Dlaczego na trzy?

- Będzie zabawniej.- spojrzałam na niego z rozbawieniem.- Raz.- sięgnęłam za klamkę.- Dwa. Trzy.- otworzyliśmy drzwi niemal w tym samym momencie. Szybko wysiadłam i zatrzasnęłam je za sobą, po czym pobiegłam w odpowiednim kierunku. Drzwi prowadzące do klatki schodowej były otwarte, więc tylko na niego czekałam, obserwując go. Chwilę później był już obok mnie trzymając nasze rzeczy. Pochylił się, a ja automatycznie, niewiele myśląc, odgarnęłam włosy z jego czoła. Zaśmiał się.- Chodźmy.- powiedziałam. Pokonaliśmy kilka pięter, a kiedy już byliśmy na odpowiednim do moich uszu doszły dźwięki muzyki.- Myślałem... a z resztą nie ważne.- mruknął. Weszłam do środka, a on za mną odstawiając nasze rzeczy na podłogę. Trzasnął drzwiami, a rozmowy z salonu ucichły. Zza ściany wychylił się Michael.

- Lea!- uśmiechnął się szeroko, chwilę później znajdowałam się już w jego ramionach, co zdecydowanie mnie zdezorientowało. Luke nas wyminął, kierując się do swojego pokoju. Podniósł mnie łapiąc w pasie, a ja pisnęłam zaskoczona, skierował się do salonu.

- Michael... Co ty wyprawiasz?- mruknęłam zażenowana. Spojrzałam na ludzi siedzących w pomieszczeniu. Oprócz Caluma i Ashtona, były tu jeszcze cztery dziewczyny, z których jedną już poznałam jakiś czas temu. Podrzucił mnie, a ja pisnęłam.- Michael!- krzyknęłam, spojrzał na mnie.- Postaw mnie.- wciąż mi się przyglądał.- Już.- zaśmiał się, ale zrobił to o co prosiłam, a raczej kazałam, po czym od razu mnie przytulił. Co mu odbiło?

- Co to za dzieciak?- usłyszałam kobiecy głos. Spojrzałam w bok, a brunetka siedząca praktycznie naprzeciwko mnie patrzyła na mnie ze zmarszczonymi brwiami.

- Ej, nie obrażaj jej. To moja siostra.- oburzył się fioletowowłosy.

- Od kiedy ty masz siostrę?- zapytała z rozbawieniem szatynka.

- Od jakiegoś miesiąca. Luke mi ją sprezentował.- Calum i Ashton zaczęli się śmiać, a ten drugi wylądował przez to na podłodze.

- Co?- spojrzałam na Luka, który przyglądał się Michaelowi jak idiocie, po czym roześmiał się głośno. Oh, przebrał się.- Lea nie jest prezentem, bynajmniej nie dla Ciebie. Puść ją alkoholiku.- mruknął.

- Jasne, jasne.- uniósł dłonie w geście obronnym.

- I tak zostanie u nas na jakiś czas, więc jeszcze będziesz miał okazję do denerwowania jej.

- Oh, okay.- powiedział uśmiechając się, po czym wbił palca w mój bok, a ja walnęłam go w rękę, patrząc na niego z niedowierzaniem. Normalnie też mnie zaczepiał, ale teraz to było bardziej wzmożone.

- Chwil, co powiedziałeś?- spojrzałam na blondyna zaskoczona.- Przecież miałam tylko dzisiaj...

- Daj spokój, Mike nie ma nic przeciwko.

- Może zapytasz go jak będzie trzeźwy? Bo teraz raczej nie jest...

- Oczywiście, że nie jest.- zaśmiał się Ashton.

- Jestem.- burknął.

- Wcale.- skomentował Calum.

- Pójdę się przebrać.- powiedziałam. Wciąż miałam na sobie mokrą sukienkę i wilgotną od niej bluzę chłopaka, przez co za ciepło mi nie było. Wyminęłam ich kierując się do pokoju blondyna, kiedy zauważyłam, że mojej torby nie ma na korytarzu. Musiał ją tam zanieść.

Weszłam do pomieszczenia i zapaliłam światło. Moje rzeczy leżały przy łóżku, więc podeszłam do niego i przykucnęłam. Rozpięłam torbę i wyciągnęłam z niej szare, dresowe, krótkie spodenki i różową koszulkę na ramiączkach. Przebrałam się w nie szybko i rozejrzałam po pokoju. Sięgnęłam po granatową bluzę Luke'a i założyłam ją przez głowę, po czym podwinęłam rękawy. Zabrałam mokrą sukienkę, bluzę chłopaka, jak i rzeczy, które wcześniej miał na sobie i tu zostawił, po czym opuściłam pokój chcąc przejść do łazienki.

- Bawisz się w niańkę Luke? Nie podejrzewałabym Cię oto.- głos należał do brunetki.- To jeszcze dzieciak, masz jakieś ojcowskie zapędy czy coś?- zaśmiała się.

- Nawet jeśli, to nie powinno Cię to interesować.- odpowiedział. Świetnie, więc wiem już co o mnie myślą. Zamknęłam się w łazience i wzięłam głęboki wdech. Rozwiesiłam ubrania i opuściłam pomieszczenie, wracając z powrotem do jego pokoju. Podeszłam do torby z zamiarem znalezienia telefonu, ale go tam nie było. Westchnęłam głośno, musiałam zostawić go w aucie. Wróciłam do salonu, gdzie siedziała reszta.

- Luke?- spojrzał na mnie.- Muszę iść do samochodu.

- Po co?

- Zostawiłam w nim telefon.

- Okay.- wstał.- Pójde z tobą.

- Pójdę sama.- powiedziałam. Poszedł do pokoju i wrócił z kluczykami. Założyłam tenisówki i opuściłam mieszkanie. On naprawdę ma mnie za dziecko, które musi pilnować i z którym musi wszędzie chodzić?



09. Wycieczka poza miasto ✓



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top