First Escape From Home

Siedziałam na łóżku w swoim pokoju ubrana w za dużą męską bluzę, która kiedyś zabrałam kuzynowi i legginsy, a na stopach miałam grube, puchate skarpetki. Pomińmy fakt, że na zewnątrz było bardzo ciepło, dokładniej mówiąc dwadzieścia osiem stopni, a w domu nie wiele chłodniej, ale jakoś w tym stroju było mi wygodnie.

Do domu wróciłam, kilka minut przed siódmą, a odwiózł mnie Mikey, który ledwie co wrócił z pracy. Przy okazji przeklinając Luke'a, za zamknięcie drzwi na górny zamek, do którego nikt nie ma klucza, co było też przyczyną tego, że się obudziłam. Blondyn oczywiście spał w najlepsze, a ja dosłownie rzecz ujmując zwiałam z małą pomocą jego przyjaciela. Tak mi teraz głupio. Ale perspektywa ucieczki wydawała się lepsza niż spojrzenie wprost w jego oczy po tym co między nami zaszło. Na samą myśl czuję jak poliki mnie pieką.

Wciąż nie mogę w to uwierzyć. W to co on zrobił, jakby to nie było nic krepującego. W to co ja zrobiłam... o mój Boże, ale chyba nie było- tak źle? Jeny, pewnie zawaliłam po całości. Robiłam coś takiego po raz pierwszy, czego się po mnie spodziewać, mistrzostwa? W ogóle jest coś tak... O czym ja myślę?!

Z mojego gardła wydostał się pomruk irytacji. Nawet nie mogę się skupić na zadaniu domowym. Tak, pierwszy dzień wakacji, a ja odrabiam lekcje.

- Boże co za głupota...- rzuciłam długopisem o zeszyt, który się od niego odbił i wylądował na podłodze.

- Co Ci zrobił ten biedny długopis? Albo zeszyt?- aż podskoczyłam prawie spadając, a siedziałam na brzegu łóżka, na dźwięk rozbawionego głosu. Spojrzałam z lekkim przerażeniem w kierunku drzwi, które zostawiłam otwarte. Wyglądam jak tysiąc nieszczęść, a on tu jest!

- Luke... jak ty... co ty tu robisz?- wydusiłam z siebie.

- Twój ojciec mnie wpuścił.- wzruszył ramionami.- Co tu robię?- prychnął z rozbawieniem podchodząc w moją stronę.- To dobre pytanie.- przytaknął kiwnięciem głowy sam sobie.- Wiesz... ktoś rano mi zwiał. Tak dosłownie, nawet się nie żegnając. Wiesz coś na ten temat?- usiadł na brzegu mebla naprzeciwko mnie, przyglądając mi się z jedną uniesioną brwią, a moje skrępowanie rosło z każdą mijającą sekundą.

- Michael mnie odwiózł.- mruknęłam nie patrząc na niego.- To nie tak, że chciałam uciec czy coś...

- Wiesz, że nie masz się już czego wstydzić?- spojrzałam na niego niepewnie.- Widziałem wszystko.- puścił mi oczko uśmiechając się kąśliwie. Zrobiło mi się gorąco, a serce biło jak oszalałe.- A teraz chce buziaka.- poklepał palcem swój policzek.- Na przeprosiny. No już.

- Um...- zawahałam się.

- Czekam.

- Okay.- powiedziałam cicho i przybliżyłam się do niego. W ostatniej chwili odwrócił głowę i moje usta spotkały się z jego. Objął mnie od razu przyciągając bliżej siebie i naparł mocniej na moje wargi. Złapałam dłońmi za jego koszulkę, po czym śmielej zaczęłam oddawać pocałunki. Motyle w moim brzuchu szalały. Naprawdę mi się to podobało, całowanie się z nim to chyba jedna z moich ulubionych czynności ostatnimi czasy. Do tego zapach jego perfum, jego dotyk, choć wciąż trochę mnie krępuje, i jestem w siódmym niebie.

Zakończył nasz pocałunek uśmiechając się do mnie.

- No, to rozumiem.- ułożył się wygodnie w pozycji półleżącej opierając o moje poduszki. Ręce założył za głowę, a nogi wyprostował.- To co dziś robimy?- zapytał.

- Po to przyszedłeś?

- Nudziło mi się, a Mike jest nie do zniesienia, kiedy się nie wyśpi.- z moich ust wymsknęło się ciche aha. Czyli przyszedł tu, bo nie miał co robić. A głupia cząstka mnie nasunęła mi myśl, że naprawdę chciał się ze mną...- No i chciałem Cię zobaczyć, tiny princess.- przygryzłam dolną wargę aby się nie uśmiechnąć. To byłoby zbyt jednoznaczne.

- Możemy obejrzeć jakiś film czy coś.- powiedziałam zbierając książki z łóżka, po czym wstałam i odłożyłam je na biurko.

- Leniwa sobota? Jak najbardziej mi odpowiada.- zabrałam laptopa z biurka i wróciłam na łóżko włączając go.- Co oglądamy?- czułam na sobie jego wzrok.

- Nie wiem, możesz wybrać.- powiedziałam podając mu urządzenie.- Chcesz coś do picia albo coś?

- Albo coś.- przybliżył się do mnie i przygryzł lekko czubek mojego nosa.

- Luke!- spojrzałam na niego z niedowierzaniem, a on zaczął się śmiać.

- Jesteś naprawdę słodka. Nie, nic nie chcę.- powiedział wpisując coś na klawiaturze.- Co właściwie znaczy twój tatuaż? Nie powiedziałaś mi tego jeszcze.- przeniósł wzrok z ekranu na mnie.

- Tysiąc czułości. To cytat z powieści i filmu Śniadanie u Tiffany'ego.

- No tak, jest coś takiego.- zamrugałam kilkukrotnie.- Co?

- Nie widziałeś tego filmu?

- Nie.

Tak oto skończyliśmy oglądając film z 1961 roku, który trwał już dobre dwadzieścia minut. Tyle, że ja nie mogłam się na nim za bardzo skupić, pomińmy fakt, że znałam go bardzo dobrze. Blondyn wciąż znajdował się w pozycji półleżącej, a ja siedziałam obok podpierając się dłonią o pościel. Zerknęłam na niego, jego wzrok skupiony był na ekranie, co po chwili zrobiłam też ja, by zaraz znów na niego zerknąć. Miałam ochotę się do niego przytulić, ale przecież od tak tego nie zrobię... Powtórzyłam tę czynność jeszcze kilka razy, aż przyłapał mnie na tym, przez co szybko odwróciłam wzrok. Zaśmiał się, więc znów spojrzałam na niego.

- Chodź do mnie.- powiedział. Niepewnie przysunęłam się do niego i ułożyłam przy nim opierając głowę o jego klatkę piersiową tak, że mogłam wsłuchiwać się w równomierne bicie jego serca, a na jego brzuchu ułożyłam lewą dłoń. Objął mnie. Jak dobrze, że mnie teraz nie widział, nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Pokierowałam wzrokiem na ekran.

- Luke?

- Hmm?

- Powiesz mi coś o sobie?

- Tak podczas filmu?- wzruszyłam ramionami.

- Jeśli nie chcesz, nie musisz. Po prostu ja o tobie nie wiem praktycznie nic, za to ty o mnie sporo, więc pomyślałam...- przez chwilę między nami panowała cisza.

- Okay.- powiedział.- Mam dwóch braci, starszych. Z domu wyprowadziłem się zaraz po skończeniu liceum. Ojcu nie podobało się to, jak chciałem żyć, nie potrafił zrozumieć jak ważna jest dla mnie muzyka. Może i nie mam wielkich planów co do tego, ale wystarczy, że kojarzy nas kilka osób. No i nie chciał utrzymywać darmozjada i nieuka. Matce trudno było się z tym pogodzić, ale jakoś to przeżyła. Widuje ich raz do roku, góra dwa.

- Nie przeszkadza Ci to?

- Sam sobie zgotowałem taki los.- wzruszył ramionami.- Tak jest lepiej.- dodał ciszej.

- Co z dziewczynami?- jego klatka piersiowa lekko zadrżała pod wpływem cichego śmiechu.-

Byłeś kiedyś zakochany?

- Oczywiście, za kogo mnie masz? Spotykałem się z trzema, tak na poważnie.

- A nie poważnie?

- Nie jestem pewien, kilka ich było na pewno.- wiedziałam o tym, a i tak dziwnie się poczułam, kiedy to powiedział.

- A twoje pierwsze zauroczenie?

- Takie poważniejsze? Dziewczyna na praktykach z angielskiego, miałem wtedy może trzynaście lat. Miała niezłe cycki.- spojrzałam na niego z niedowierzaniem.- No co?

- To jedyne co zapamiętałeś?- widziałam, że powstrzymuje śmiech.

- Żartowałem.- wplótł dłoń w moje włosy i roztrzepał je.- Ale serio zderzaki miała niezłe...

- Luke!- oburzyłam się.

- Tylko nie bierz tego do siebie, twoje są idealne.- zamrugałam kilkukrotnie przyglądając się mu. Nawet próbowałam coś powiedzieć, ale mi nie wyszło.- Jakby były większe nie wyglądałoby to zbyt proporcjonalnie.- moja twarz płonęła.

- Żałuje, że w ogóle zapytałam...- mruknęłam, przez co roześmiał się głośno.

- Oh daj spokój, lubię się z tobą droczyć.

- Bo jestem w tym beznadziejna i Ci nie odpowiem?- przewrócił oczami.

- Bo to Cię zawstydza. Wiesz, że zgubiliśmy wątek w filmie?- zmienił temat.- A skoro tak się stało... przebieraj się, idziemy się dotlenić, pogoda jest zajebista. Oh i spakuj strój kąpielowy.

- Co?

- I może jakiś ręcznik.- spojrzał na mnie.- No co? Jedziemy na plażę.

Po kilku minutach wróciłam do pokoju przebrana w zwiewną, błękitną sukienkę, pod którą miałam biały strój kąpielowy. Uczesałam się tak jak zwykle i jedynie wytuszowałam lekko rzęsy. Wyciągnęłam z szafy małą torbę sportową, do której spakowałam dwa ręczniki i kilka innych przydatnych rzeczy w tym kosmetyczkę i portfel. Do bocznej kieszonki wrzuciłam klucze i telefon. Zajrzałam do szafy w celu wybrania czegoś na zmianę, jakbym pobrudziła sukienkę czy coś. Luke był dziwnie cicho, zerknęłam na niego zza drzwi mebla. Wzrok skupiony miał na ekranie laptopa, więc pewnie coś sprawdzał. Wróciłam wzrokiem do ubrań. Sięgnęłam po szary top, z krótkim rękawem. Poczułam oplatające mnie ramiona wokół brzucha, a chwilę później została uniesiona. Pisnęłam przez to zaskoczona.

- Co ty wyprawiasz?- zapytałam nie ukrywając rozbawienia.

- A bo ja wiem.- zaśmiał się.- Jesteś taka lekka.- Odstawił mnie i odwrócił w swoją stronę po czym znów podniósł. Objęłam go nogami w pasie, a on złapał mnie pewniej. Ułożyłam dłonie na jego ramionach. Puścił mi oczko.

- No cześć mała.- poruszał zabawnie brwiami.- Co tam słychać?

- Dopadła Cię głupawka?- zapytałam.

- Wielka.- powiedział szczerząc się. Przybliżył twarz do mojej tak, że nasze nosy niemal się stykały.- Jakbyś była wyższa nie byłoby już tak fajnie.- westchnął.

- Co?- chwilę później poczułam jego usta na swojej szyi. Wypuścił nimi powietrze przez co do moich uszu doszedł charakterystyczny dźwięk, a ja zaczęłam się śmiać. Zrobił to jeszcze raz i jeszcze raz, a ja śmiałam się głośno. Swoją drogą to trochę łaskotało. Starałam się jakoś od niego odsunąć, aby przestał, ale zdecydowanie mi to nie wychodziło.- Luke!- skarciłam go, kiedy po raz kolejny to zrobił. Odsunął się ode mnie chichocząc, a kiedy nasz wzrok się spotkał, w pokoju zapanowała dziwna cisza. Nie niezręczna, taka inna. Byłam bardziej skupiona na jego błękitnych tęczówkach i lekko przyśpieszonym oddechu, nie wspominając już o szybszym biciu serca. Pochylił się trochę tak, że nasze czoła się stykały. Miałam wielką ochotę go pocałować, ale wciąż byłam niepewna co do mojego pierwszego ruchu. Mimo, że już się z nim całowałam, nie raz. Mimo, że on nie miał z tym najmniejszego problemu... Przybliżyłam się do niego i musnęłam lekko jego usta. Od razu mocniej naparł na moje.

- Lea!- rozłączyłam szybko nasze usta patrząc na chłopaka z przerażeniem. Odwróciłam wzrok w kierunku drzwi, w których chwilę później stanęła moja matka. Spojrzała na nas i od razu wiedziałam, że była zła. Luke odstawił mnie na podłogę.- Masz się więcej nie zbliżać do mojej córki.- powiedziała. Usłyszałam prychnięcie.

- Może sama o tym zdecyduje?- zapytał.

- Nie będzie o niczym decydować, to jeszcze dziecko.

- Wręcz przeciwnie. Tylko pani tak uważa.

- Jesteś bezczelny. Nie chce Cię tu więcej widzieć.

- Ułatwię to pani.- uśmiechnął się z kpiną i skierował w stronę drzwi. Bez słowa miną moją matkę.

- A ty masz szlaban.- spojrzałam na nią z niedowierzaniem i po wybudzeniu się z chwilowego szoku pobiegłam za chłopakiem.

- Luke!- stanęłam u szczytu schodów, kiedy blondyn był już piętro niżej. Podniósł na mnie wzrok.- Poczekaj na mnie.- uśmiechnął się przytakując, a ja wróciłam się do pokoju.

- Nigdzie nie idziesz.

- Nie będziesz mi mówić co mam robić, mam tego dość.- sięgnęłam po torbę i podeszłam do szafy wrzucając do niej jeszcze kilka rzeczy. Przez cały ten czas czułam na sobie wzrok rodzicielki. Zapięłam ją i skierowałam się do wyjścia, gdzie zatrzymała mnie matka łapiąc za ramię.

- A ty dokąd? Powiedziałam coś. Zostajesz tu.

- O co Ci chodzi, co?- zapytałam.

- Zakochałaś się w nim?- nie odpowiedziałam.- Głupia. Złamie Ci serce.

- Nie znasz go.- burknęłam.- Do tej pory wychowywałaś mnie na twardych zasadach, wpajałaś szacunek do innych, a jak potraktowałaś Luke'a? To był mój gość.

- A to jest mój dom i nie życzę sobie, aby on w nim przebywał.

- Więc mieszkaj w nim sobie sama.- wyrwałam ramię i pobiegłam w kierunku schodów.

- Jeszcze wrócisz tu z płaczem!- usłyszałam za sobą. Zbiegłam na parter i od razu zabrałam się za zakładanie tenisówek.

- Lea?- odwróciłam się w kierunku ojca, który przyglądał mi się dziwnie.- Co się stało?

- Wygoniła go...- powiedziałam cicho.- Nie chce tak żyć... Nawet jeśli ma rację, nawet jeśli mam tego żałować. Jeśli to ma być błąd, chce go doświadczyć inaczej niczego się nie nauczę.

- Ufasz mu?

- Tak, tato. Ufam.- westchnął ciężka i podszedł do mnie. Chwilę później poczułam pocałunek na czubku głowy.

- Idź. Tylko uważaj na siebie i informuj mnie na bieżąco.

- Okay. Pewnie zatrzymam się u Aly. Dziękuję.- powiedziałam cicho i odsunęłam się od niego po czym wyszłam. Usłyszałam jeszcze tylko oburzenie ze strony matki i poważny ton ojca, gdzie oznajmił, że muszą porozmawiać. Wzięłam głęboki wdech. Rozejrzałam się, dostrzegając Luke'a po drugiej stronie ulicy stojącego przy samochodzie. Poprawiłam ramię torby i podbiegłam do niego. Wtuliłam się w niego od razu, ignorując to, że w jednej z dłoni trzymał papierosa. Nie, nie mam zamiaru płakać. Po prostu czuję się koszmarnie.

- Tiny princess?

- Właśnie uciekłam z domu.- powiedziałam cicho wprost w jego koszulkę.

- Co?- podniosłam na niego wzrok.

- Uciekłam z domu.- wypuściłam głośniej powietrze z ust. Zamrugał kilkukrotnie, a ja odsunęłam się od niego.- A moi rodzice znów będą się kłócić i to przeze mnie...- dodałam ciszej.- Jestem beznadziejną córką.

- Nie jesteś. Po prostu ktoś musi zrozumieć, że nie jesteś już dzieckiem i możesz podejmować własne decyzje.- wymusiłam delikatny uśmiech. Może i miał rację.

- To co z tą plażą?- zapytałam aby zmienić temat.

- Jesteś pewna?

- Tak, przyda mi się trochę rozrywki za nim będę musiała tłumaczyć się Aly z tego, dlaczego potrzebuję noclegu.- zaśmiał się cicho.

- Okay. Rozluźnisz się trochę, ale najpierw musimy zajechać do sklepu.- otworzył drzwi od strony pasażera, przy okazji zabierając ode mnie torbę. Wsiadłam do samochodu, a on zamknął za mną drzwi. Rzucił torbę na tylne kanapy i po chwili siedział obok mnie. Odpalił auto i ruszyliśmy.

- Nie musimy zajechać do Ciebie?

- A widzisz... pomyślałem o tym wcześniej.

- Planowałeś to od początku.- zachichotałam, kiedy przytaknął.- A po co jedziemy do sklepu?

- Potrzebujemy kilku rzeczy, w końcu to randka.

- Randka?- byłam tym zaskoczona. Zatrzymał się na światłach i spojrzał na mnie.

- Nie było tego przypadkiem na twojej liście?

- Taaak.- odpowiedziałam niepewnie.- Było.- dodałam.

- Więc szykuj się na randkę tiny princess.- pochylił się i musnął moje usta w krótkim pocałunku. Dlaczego przebywanie z nim było jednocześnie ekscytujące i uspokajające? Powinnam się czuć źle z tym, że jeszcze bardziej pokłóciłam się z matką, że uciekłam z domu. Taki stan trwał krótko. Nie żebym się tym już w ogóle nie przejmowałam, ale przy Luke'u było inaczej. Na swój sposób czułam się bezpiecznie, jakbym mogła mu powiedzieć wszystko, no prawie. I choć to było głupie z mojej strony, bo wiedziałam, że nie powinnam niczego od niego oczekiwać, na swój sposób czułam się wyjątkowo, kiedy z nim byłam.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top